Forum Zwiadowcy Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Drobne uzależnienia i nawyki

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Zwiadowcy Strona Główna -> La Rivage / To i Owo...
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
LadyPauline26
Moderator


Dołączył: 02 Kwi 2010
Posty: 4200
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 92 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 1:32, 18 Cze 2015    Temat postu: Drobne uzależnienia i nawyki

Właściwie miałam ten temat założyć już jakiś czas temu, ale wyleciał mi z głowy, więc dzięki Evans za przypomnienie mi o tym swoim nowym wątkiem o kolekcjach. O, tym tutaj! W każdym razie pod wpływem tamtego tematu zakładam ten.

I sprawa jest dość prosta, czy jesteście od czegoś uzależnieni?
Oczywiście nie chodzi mi o nałogi typu: "palę, piję, ćpam", bo to aż nudne Very Happy. Jak ktoś się chce z tym uzewnętrzniać? Spoko :3. Ale mam bardziej na myśli takie drobne - jak w temacie - rzeczy... w stylu "nie wytrzymam dnia bez czekolady", "nie potrafię się obyć bez facebooka" (chociaż uzależnienie od tego to też lekki banał już). Także jak macie jakieś ciekawe, ale raczej niegroźne nałogi to proszę, piszcie Very Happy.

Jak ktoś chce, to może nawet napisać o uzależnieniu od jakiegoś... "sposobu wykonywania danej czynności". Nie jest to stricte nałóg, raczej nawyk, no ale niektórzy nie mogą np. zasnąć, nie mając włączonej lampki albo mając krzywo ułożone prześcieradło. Albo nie potrafią zdjęć kanapki, jeśli ser jest pod szynką, a nie na niej Very Happy. Może przesadzam, ale jest parę takich rzeczy, które każdy ma zakodowane w głowie i gdyby zrobił je inaczej albo nie zrobiłby w ogóle, to czułby, że coś jest nie w porządku... (To może nawet zahaczać o nerwicę natręctw.)

Tyle!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Evans
Jr. Admin


Dołączył: 19 Wrz 2013
Posty: 2198
Przeczytał: 3 tematy

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 19:36, 18 Cze 2015    Temat postu:

Hmm... muszę chwilę pomyśleć. Bo są rzeczy, które są tak machinalne, że aż się ich nie zauważa Very Happy. I od razu ostrzegam, że mogę tu pisać o dziwnych, drobnych pierdółkach. Zacznijmy od takiej :3.

To mam w sumie i ja, i moja siostra, jak ostatnio zauważyłyśmy. Mianowicie jak pijemy wodę z butelki (bo komu się chce szukać szklanki), to trzeba ją najpierw odkręcić, a nakrętkę się zawsze trzyma w drugiej dłoni, co jest chyba normalne. Ale obie te ręce trzymamy tak, że... hmm, jak to opisać. Zginamy ją w łokciu, że dłoń jest przy głowie, co wygląda, jak w taniej telenoweli, gdy ukochana bohatera ma mdleć Very Happy. I tak teatralnie "rozkłada" ręce. Z czego osoby postronne się nie raz śmieją ;__;. Jeśli o tym myślę, to po ludzku trzymam dłoń, ale jak nie, to wychodzi to machinalnie Very Happy.

Co jeszcze... można powiedzieć, że bawienie się włosami to moje natręctwo Very Happy. Potrafię godzinami siedzieć z nożyczkami w dłoniach i ucinać każdą napotkaną rozdwojoną końcówkę ;__;. Poza tym nieraz bawię się swoim łańcuszkiem, który zawsze noszę Very Happy. Albo wystukuję palcami rytm na blacie czy kolanie. Mam nadruchliwość dłoni w wielu sytuacjach :3. Z kolei gdy czytam, zwłaszcza jakiś prostszy tekst, na którym nie muszę się specjalnie skupiać, to bawię się zakładką bądź tym, co mi akurat za zakładkę służy - czy to bilet, banknot, wykałaczka, metka od jakiegoś ubrania etc.

Co do uzależnień, to w sumie można powiedzieć, że jestem uzależniona od for Very Happy. Już nie pamiętam, czym ja się wieczorami zajmowałam, gdy nigdzie nie byłam zarejestrowana i aktywna ;____;.

Poza tym mam manię zaglądania do lodówki. Nawet nie muszę być głodna ani mieć na coś ochoty, ale i tak zawsze wejdę do kuchni, zajrzę, co jest w środku, zamykam lodówkę i dopiero wtedy robię, co powinnam. Nieraz nawet nie zdaję sobie sprawy, co robię, i tylko bezmyślnie wgapiam się w półki.

A jak już uprzedziłam, że piszę o drobnych głupotach i jakichś drobnostkach, to napomknę, że gdy tylko widzę zeszyt w kratkę i mam pod ręką ołówek, to uwielbiam w trakcie słuchania, czy to nauczyciela, czy to... no nie, w sumie rzadko poza szkołą używam zeszytu Very Happy. W każdym razie zawsze zacznę bazgrać po marginesach i robić tam różne szlaczki. Lubię też zakreślaczem kolorowym mazać bazgroły, a potem ich kontury ołówkiem poprawiać :3.

Mam też odruch dodawania emot wszędzie, gdzie się da, machinalnie wpisuję je w hasłach czy w powieści, gdy ją piszę :3. Nieraz robi się to nieco męczące, gdy w czasie sprawdzania rozdziału muszę takowe usuwać.

W sumie wiem, że było tego więcej. Ale w obecnej chwili nie mogę sobie przypomnieć nic, więc ewentualnie później dopiszę Very Happy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillistraee
Podkuchenny u Halta


Dołączył: 03 Maj 2014
Posty: 348
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Ferelden
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 21:42, 18 Cze 2015    Temat postu:

Eee... od czego by tu zacząć *siata na kozetce*.

No więc nie mogę zacząć dnia bez włączenia komputera. Po prostu. Wstaję i włączam PC'ta. Nie zawsze z niego korzystam. Czasem po prostu stoi włączony, a ja w tym czasie jem śniadanie, kąpię się itp... Potem wychodzę do szkoły i wyłączam komputer, z którego w ogóle nie korzystałam.

Też bawię się włosami. Często, gdy z kimś gadam, to muszę coś robić z rękoma i np. okręcam włosy wokół placów czy coś.
Gdy kogoś słucham, to muszę go obserwować. Czasem na lekcjach to wygląda dziwnie, gdy nauczyciel chodzi po klasie, a ja kręcę głową. No cóż... inaczej nie potrafię się skupić na słowach.
Aaalbo... jak mam pod ręką kostkę Rubika, to muszę podczas rozmowy ją układać.

Jak gram w FPS'y, to muszę mieć pod ręką coś do picia albo przegryzienia. Nawet jak nie chce mi się jeść. Zawsze, jak zginę, to coś przeżuwam albo popijam. Często nieświadomie ._..

Hmm... Tak się do tego wszystkiego przyzwyczaiłam, że teraz ciężko mi coś znaleźć.

O! Jak idę spać, to muszę mieć dokładnie zasłonięte okna. Nieważne, że mieszkam na totalnym odludziu, a okna mam ustawione tak, że do pokoju rano nie wpada światło słoneczne.
Ze spaniem wiąże się też to, że *wall of shame ;_;* nie zasnę w kompletnej ciemności. Zawsze muszę mieć jakieś światło. Jak nie ma prądu, to świeczka albo latarka z telefonu.

Jak mama zrobi mi kanapki do szkoły, to w szkole zawsze rozdzielam je, sprawdzam, z czym są i je wącham ._..

Dziwne jest dla mnie ustawianie ręki przez leworęcznych w ten charakterystyczny, haczykowaty sposób. Po prostu mam nawyk pisania tak, jak praworęczni, z tym, że w "lustrzanym odbiciu". Przez to mam wiecznie lewą rękę uwaloną tuszem.

Nawyk czytania wszystkich napotkanych książek i notatek w grach. Nawet w Skyrimie .-..

I pewnie tak, jak w przypadku Evans - byłoby tego więcej, ale to jest tak mocno zakodowane w głowie, że mogłabym powiedzieć, że wszystkie takie rzeczy robię tak nieświadomie, jak oddycham...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
LadyPauline26
Moderator


Dołączył: 02 Kwi 2010
Posty: 4200
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 92 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 2:50, 19 Cze 2015    Temat postu:

Nie ma to jak zadać pytanie, na które samemu nie zna się odpowiedzi...
Wynika to trochę z tego, że bardzo szybko się nudzę. Nie potrafię się długo fascynować jedną rzeczą i różne manie po krótkim czasie mi przechodzą i nie umiem tego zakwalifikować jako nawyk albo swoje uzależnienia. Bo w marcu mogę codziennie jeść jakiś rodzaj jedzenia i nie móc przeczyć dnia bez tego, a już w kwietniu mi przechodzi kompletnie. Ale ok, spróbuję z tego życiowego znudzenia coś wyłuskać...


Do nawyków mogę na pewno zaliczyć pisanie dat.
Zawsze notowałam daty przy tematach w szkole, w pamiętnikach (gdzie podaję nawet dzień tygodnia), jak znalazłam jakiś liścik z dawnych lat, to dopisywałam datę znalezienia go. Ogólnie teraz mi trochę przechodzi, ale nadal datuję bardzo dokładnie każdy obrazek albo notatkę w zeszycie, gdzie zbieram swoje pomysły na przyszłość do książki.

Kolejna rzecz to wybór sztućców i naczyń. Niby różnicy nie ma. Kubek to kubek. Widelec to widelec. Ale u mnie w domu są trzy rodzaje widelców i jednym nie jestem w stanie jeść. Jak zostanie jeden taki, to wolę umyć sobie nowy w kształcie, który lubię, byle tylko nie jeść tym "z zet". (Bo ma na uchwycie takie zygzaki. I nawet nie chodzi o ten wzór, bo używał łyżek z tego zestawu - ale tylko stołowych - a noży wyłącznie takich. Po prostu coś jest z tymi widelcami i nie tak i tylko ja to widzę Very Happy.) Mam też dobrane kubeczki do herbaty, kakao, osobne szklanki do picia napojów gazowanych i konkretne kubki na herbatę. Nie potrafię tego zwalczyć. To bardziej uzależnienie niż nawyk, szczerze mówiąc.

Poza tym pomimo swojej nienawiści do schematów i znudzeniu powtarzalnością życia, mam pewne rytuały, np. kiedy idę spać. To się trochę modyfikuje na przestrzeni czasu, np. przez pory roku, ale ja w przeciwieństwie do Eilli nie zasnę z zasuniętym oknem. Nie ma szans. Musze się obudzić z odsłoniętą zasłonką i koniec, bo się czuję jak w jaskini i nie mogę się dobudzić normalnie. I śpię też zawsze w konkretnym miejscu łóżka, aczkolwiek to miejsce się zmienia w zależności od tego, jak akurat sobie przemebluję pokoik.

Nerwica natręctw to nie jest nic dziwnego, no ale mnie naprawdę męczy. Domykam szafki, układam wszystko w idealne stosy, książki leżą tak, żeby tytuł nie wylądował do góry nogami, firanka jest dociągnięta do końca karnisza, jak długopisy leżą obok siebie, to zatyczką w tę samą stronę. Kubek nie może stać uszkiem w moim kierunku itd. Nawet na telefonie mam wszystko poukładane. Czasami z tym przesadzam, ale mam też chwile odreagowania, kiedy z premedytacją robię dookoła siebie syf. Rzucam wszystko byle jak i się napawam tym chaosem i po paru dniach ładnie sprzątam. W sumie to całkiem fajne, wtedy się bardziej docenia, jak jest ładnie, kiedy się poukłada swoje rzeczy...


A co uzależnień, no to niestety chyba czipsy... nie jakieś konkretne, po prostu czipsy albo chrupki. Pocieszam się tylko tym, że przynajmniej nie jadam słodyczy, więc odchodzi mi jedna tucząca rzecz i dodatkowo słone rzeczy -jak zakładam - mniej psują zęby. Przynajmniej tyle :3.
No i podobnie jak Evans, fora. A raczej forum, bo nie udzielam się na wielu stronach, głównie tutaj i nawet nie szukam innych ciekawych miejsc na internecie, bo to mi starcza, żeby się "wypisać". I też nie ogarniam, co ja dawniej robiłam wieczorami. A przede wszystkim, jak spędzałam czas przed laptopem... Pewnie kwejki. Dobrze, że jednak piszę tutaj zamiast scrollować setki stron głupich obrazków. Co nie zmienia przykrego faktu, że ostatnio diagnozuję u siebie FOMO, czyli w wolnym tłumaczeniu "lęk przed przegapieniem czegoś" i ciągle myślę, że jak mnie tu nie ma na przestrzeni 24h to się świat zawali i mnie ominie coś mega ważnego. (Jakby tutaj się TYLE działo :3.)
I taki jeden nałóg... trochę dziwny, ale - potrzebuję odosobnienia. Jestem jak taki pustelnik momentami i po prostu są chwile, kiedy muszę pobyć sama ze sobą. W zasadzie codziennie mi się to zdarza, bo rozmowy przez internet to inna sprawa. Zawsze można zniknąć bez zapowiedzi i nikt nas nie zatrzyma. Po prostu lubię być sama, ludzie mnie męczą i po długiej integracji z innymi osobami zwyczajnie MUSZĘ odreagować. To jest poniekąd naturalne i pewnie każdy tak czasem ma, ale czuję jednak, że u mnie ta równowaga jest zaburzona i zdecydowanie za często stronię od towarzystwa - że tak to ładnie ujmę.

W jakiś sposób jestem też uzależniona od muzyki, pisania, rysowania i książek. Ogólnie sztuki i nie umiem spędzić dnia bez czytania, słuchania, szkicowania albo klepania w klawiaturę. Najczęściej wykonuję wszystkie cztery czynności. Jak nie sięgnę po chociaż jedną z tych rzeczy w ciągu doby, to mam jednak poczucie straconego czasu... Tzn. zakładam, że bym miała to poczucie, bo nie pamiętam, kiedy ostatnio miałam taką dobę Very Happy. Pewnie w chorobie, kiedy nic i tak mnie nie obchodziło.


I to tyle z rzeczy, które pamiętam.
Na pewno znalazłoby się coś jeszcze, ale na razie nie kojarzę, więc na tym zakończę.
(I tu mi się przypomina jedno! Lubię dopisywać idealnie do końca linijki. Boli mnie jak dodam post i widzę, że np. tylko jeden emot przeskoczył do kolejnego wersu i potrafię tylko dlatego edytować całą wiadomość.)


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez LadyPauline26 dnia Pią 2:54, 19 Cze 2015, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nimrodel
Jr. Admin


Dołączył: 10 Sie 2009
Posty: 2059
Przeczytał: 2 tematy

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 19:03, 19 Cze 2015    Temat postu:

Rany, jak tak sobie to wszystko czytam, to mam wrażenie, że stałam się jakimś abulikiem, flegmatykiem, czy kimś w tym rodzaju... xD

Właściwie to pewnych moich nawyków nie nazwałabym natręctwami czy uzależnieniami... Bo to chyba nic specjalnego. Też mam ulubiony rodzaj widelca, którym lubię jeść (te drugie mają po prostu za długie widełki), jak byłam młodsza to miałam też ulubiony kubek do picia kakao, ale chyba po prostu dlatego, że mi się podobał albo przez to, że rodzice najczęściej w nim robili mi kakao. Wink

Poza tym dosyć często myję ręce. Nie jest to na tyle nienormalne, że wstaję co 10 minut, żeby to zrobić, ale po prostu często mi się to zdarza, kiedy coś robię - np. rozkrajam cytrynę, sprzątam, wiążę buty, wychodzę z toalety, wracam do domu. Teoretycznie normalne, tylko czasami w przeciągu 15 minut potrafię kilka razy umyć ręce... Nie wiem, skąd się to wzięło - pewnie stąd, że dawniej rzadko mi się to zdarzało. Razz Chociaż jako dziecko przez pewien czas (po zerwaniu jakiegoś niejadalnego owocu z ogródka) ciągle miałam wrażenie, że mam brudne ręce i nie mogę nimi nic jeść. xD Teraz mi się chce z tego śmiać.

Jestem też perfekcjonistką. Po prostu, kiedy coś robię, musi to być zrobione jak najlepiej. Często, zwłaszcza w trakcie roku szkolnego, nie udawało mi się to i przez to cały czas chodziłam wkurzona. Okropność. Ale ten mój perfekcjonizm jest z lekka pedantyczny - np. lubiłam mieć w piórniku wszystko poukładane w określonej kolejności, idealnie pozatykane i poustawiane zatyczki cienkopisów. Tak jest też kiedy ścielę łóżko - wszystko ma być równe i już (jednak czasem przymykam na to oko). Chociaż tak jest, na moim biurku często panuje bałagan i wygląda to okropnie. Ale to przez mojego lenia, którego przydałoby się już wykurzyć... No i mimo całego perfekcjonizmu, brak mi cierpliwości. Bardzo to jest uciążliwe.

Uzależnienia? Z przykrością stwierdzam, że może zbyt często przeglądam facebooka. Tzn. jak najbardziej mogę się bez niego obejść - np. kiedy jestem na wakacjach, bez internetu, ale w domu, włączając internet, pierwsze co robię, to właśnie sprawdzam facebooka. Chociaż raczej niewiele się tam dzieje. Jest tak pewnie dlatego, że nie mam niczego innego do przeglądania, poza pocztą i nielicznymi forami, na których ktoś jeszcze coś pisze. Dawniej to był forumowy szał i rzeczywiście zakrawało to na uzależnienie od for, na których spędzałam codziennie po kilka godzin (mam nawet teorię, że zepsułam sobie wzrok przez jedno RPG z tragicznym, czarnym tłem, na którym przesiedziałam całe wakacje). Teraz mi to przeszło zupełnie. Podobnie jak uzewnętrznianie się - kiedyś byłam w stanie wypisać na forum całą historię mojego życia. Teraz rzadko zdarza mi się napisać jakiś dłuższy post, a czasem kasuje coś, co pisałam. Jakoś tak, po prostu - mam nadzieję, że nie zamknę się w sobie całkowicie. Razz


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
LadyPauline26
Moderator


Dołączył: 02 Kwi 2010
Posty: 4200
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 92 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 16:29, 26 Cze 2015    Temat postu:

A! Ostatnio przypomniała mi się jedna rzecz. W sumie nie wiem, jak to mogło mi wylecieć z głowy, bo to naprawdę jest dość specyficzne uzależnienie. A chodzi o sprzątanie pokoju i pozbywania się rzeczy ;-;. Nie mam bladego pojęcia, dlaczego tak jest i skąd to się wzięło, ale mniej więcej od pół roku, ciągle czuję potrzebę wyciągania wszystkiego z półek, układania na nowo, pozbywania się niepotrzebnych rzeczy i zmieniania układu mebli. Zresztą od zmieniania wszystkiego dookoła siebie też jestem w jakiś sposób uzależniona... Lubię co parę miesięcy przestawiać sobie łóżko w inny kąt pokoju albo spać głową w drugą stronę chociażby. Co jakiś czas zmieniam też na biurku miejscami kilka rzeczy, tylko po to, żeby to wyglądało inaczej i potem przez parę dni wystawiam rękę w pustą przestrzeń, żeby znaleźć coś, co zostało przerzucone w inne miejsce. Ale to mi akurat nie przeszkadza.

Poza tym po gruntownym uporządkowaniu pokoju w zimie została mi mania rozrywania na strzępy każdej niepotrzebnej kartki jaka tylko się nawinie i bardzo mnie irytują różne świstki czy luźno leżące papiery, więc ciągle się zastanawiam nad tym, jak się ich pozbyć. Nieraz zdarza mi się, że przepisuję coś z kilku mniejszych karteczek do zeszytu, żeby było w jednym miejscu i pozbywam się tych osobnych. Co zresztą wiąże się z tym, że teraz na każdy drobiazg w domu patrzę, zastanawiając się, czy dałoby się to wywalić może do śmieci... Nie chodzi oczywiście o jakieś cenne rzeczy, książki itd. Ale np. szklanki. Liczę ile ich mamy, zastanawiam się, ile ich naprawdę potrzeba. Albo butelki... bo mój tata zawsze sobie nalewa do nich picie i bierze do pracy, więc trochę ich się zebrało. Także też myślę, czy dałoby się chociaż dwie wywalić z domu.
Zaczynam się zmieniać w minimalistkę, jestem przytłoczona wszystkim, co posiadam ja i moja rodzina... I pewnie bym na to nie zwracała takiej uwagi, gdyby nie fakt, że przez ostatnie lata mojego życia było dokładnie odwrotnie i gromadziłam każdy możliwy drobiazg, nieważne czy był mi do czegokolwiek potrzebny. (Więc naprawdę miałam się czego pozbywać.) A obecnie to dochodzi nawet do takiego stanu, że mam ochotę z premedytacją coś zniszczyć, niby przypadkowo, żeby tylko móc to bez wątpliwości wyrzucić. Jakiś kubek brzydki albo ozdobne figurki, które mi zalegają w szafkach po czasach, kiedy mnie jako dziecko takimi ciągle obdarowywali...
(Aha! I na początku wspomniałam, że nie wiem, skąd się to wzięło. Ale trochę jednak wiem. Bo to w dużym stopniu wynik porządków z końca 2014 roku, kiedy zaczęłam wyciągać kolejne pudła z kartkami i się poważnie zastanawiać nad tym, skąd tego tyle jest i czy mi to do czegoś potrzebne. No i czy nie jestem zbyt sentymentalna w stosunku do rzeczy, które naprawdę nie zasługują na tyle miejsca i uwagi. A jak segregowałam papiery, to się też okazało, że ciągle trzymam masę szkolnych zeszytów, do których nigdy nie zajrzę, bo po prostu mnie nie interesują gimnazjalne notatki z matematyki.)


A jeszcze co do tych porządków, to... słowo "uzależnienie" ma dość negatywny wydźwięk. Może nie zawsze chodzi o coś szkodliwego, ale jeśli człowiek bez czegoś nie może sobie poradzić, to to jednak nie brzmi zbyt dobrze. Wiecie pewnie, co mam na myśli. I trudno powiedzieć, że sprzątanie pokoju to coś złego, bo większość ma wręcz odwrotny problem, ale sęk w tym, że u mnie nie jest przez to czysto. Bo te zmiany i porządki nieraz trwają po kilka dni i w tym czasie wszystko wywracam do góry nogami, zeszyty leżą mi stertami na podłodze, zaraz obok odkurzacza, reklamówka ze śmieciami stoi w kącie itd. Na pewno jest lepiej niż w zeszłym roku, bo kto ze mną wtedy rozmawiał, ten na pewno wie, jakich stert niepotrzebnego papieru i gratów się wtedy pozbyłam... no ale czasami sama widzę, że to trochę paranoja i niektórych rzeczy po prostu nie jestem w stanie zmienić w takim ciasnym pomieszczeniu, więc nie ma co się przejmować tak strasznie Very Happy. (Notabene właśnie teraz jestem w trakcie kolejnej fazy tych porządków. Czy raczej ją zamykam bardzoooo wooooolno.)


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez LadyPauline26 dnia Pią 16:39, 26 Cze 2015, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Alyss9
Niechciany przez mistrzów


Dołączył: 01 Wrz 2014
Posty: 157
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: małopolskie
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 18:13, 14 Lip 2015    Temat postu:

Ja aż tyle to nie wymyślę, ale postaram się wypisać wszystko, co mi wpadnie do głowy.
Może zacznę od sztućców. A konkretnie widelców i łyżek. U mnie w domu w obydwu przypadkach jest kilka rodzajów, a ja jem tylko jednym. Jeśli ktoś inny daje mi sztućce, których nie lubię, to idę je wymienić Very Happy. Co do widelców, wolę ten z krótszymi widełkami. A jeśli chodzi o łyżki, to jedne mają bardziej ostre końcówki od drugich. Ja jem tymi z łagodniejszymi. Jeśli nie ma czystych mojego ulubionego rodzaju, to potrafię zjeść innymi, ale to się często nie zdarza. Poza tym mam kilka kubków z takim samym wzorem i zazwyczaj to z nich piję. Kiedyś miałam też ulubioną szklankę, taką z naklejką, ale się rozbiła.
Poza tym, jeśli gram w gry planszowe, to zawsze wybieram czerwony pionek. Mam tak już chyba od kiedy zaczęłam grać. Próbowałam wybrać inny kolor, ale jestem zbyt przyzwyczajona do czerwonego i nie potrafię tego zmienić.
Oprócz tego mam jeszcze nawyk chomikowania wszystkiego: słodyczy, kartek, na których robię na brudno zadania domowe, czasem nawet papierków po cukierkach i mnóstwa innych niepotrzebnych rzeczy.
Oprócz tego jestem uzależniona od forum. Nawet nie od pisania na nim, co sprawdzania co chwilę, czy nie ma nic nowego. Ale to raczej po wakacjach mi przejdzie, po prostu teraz mam za dużo wolnego czasu.
Na razie to już wszystko, jak coś jeszcze sobie przypomnę, to wtedy dopiszę.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Evans
Jr. Admin


Dołączył: 19 Wrz 2013
Posty: 2198
Przeczytał: 3 tematy

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 19:24, 14 Lip 2015    Temat postu:

Kurde! Co tutaj ludzie mają do widelców z długimi widełkami? Very Happy Ja jem z tych, jakie są, nie mam wielkiego bólu przy zmianie, ale gdybym miała wybierać, to zawsze te najwęższe i najdłuższe :3. Jakoś najbardziej mi się takie podobają Very Happy. Choć, jak wspomniałam, nie jest to zasada, bo mi naprawdę wystarczy, że będę w stanie nabrać tym jedzenia.

Poza tym mogę jeszcze wspomnieć o tym, jak niemal zawsze stoję. Bo cholernie często stoję na jednej nodze Neutral. Nie mam pojęcia, skąd to się bierze, bo to nawet nie chodzi o to, że przenoszę ciężar ciała na jedną stronę, co jest dość naturalne. Po prostu zawsze, gdy muszę stać, drugą stopę opieram podeszwą o kostkę tej stojącej nogi. Albo daję ją do tyłu, muskając palcami podłogi, jeśli mam buty z brudnymi podeszwami.
Poza tym nie potrafię stać w miejscu dłużej niż pół minuty, bo dostaję nerwicy, więc wciąż robię półkroczki w przód i tył, na boki, jak jest możliwość, to krążę po pomieszczeniu/chodniku, a jak zupełnie nie ma miejsca, to chociaż się kołyszę i majtam tymi nogami. Bezruch nie jest moją dobrą stroną, na zwiadowcę bym się nie nadawała Very Happy.
Przyyy czym koszmarnie się garbię ;___;. I nawet nie to, że nie mogę ustać prosto, bo mogę, tylko szybko o tym zapominam i wciąż kończę taka pochylona. Nawet jak mam się o co oprzeć, jak siedzę, to i tak oprę łokcie o kolana i tyle tego będzie.

No i wciąż poprawiam na nosie okulary, nawet gdy tego nie wymagają :3. Ruszę je dosłownie milimetr i nijak nie zmienia to tego, jak widzę... Ale sama się nie orientuję, że to robię, dopiero przed chwilą zasłaniające mi widok palce mnie uświadomiły Very Happy.

Poza tym mam coś, co bierze się z tego, iż mieszkam w małej miejscowości, gdzie na drugi koniec dojdę spacerkiem w 30-40 min i tak naprawdę nigdy nie mam potrzeby podjeżdżania nigdzie czy to autem, czy autobusem. A jednak jak się wyjedzie do obcego miasta, to trzeba zacząć korzystać z komunikacji miejskiej. I mam tak silne nawyki, że zawsze jeżdżę jedną czy dwoma liniami, które znam, i na tym koniec Neutral. Zawsze obawiam się wejść do autobusu, którego nie znam, nawet jeśli widzę, że ma prawie taką samą trasę jak inny, którym jeżdżę. Już wolę dojechać na dalszy przystanek i sobie dojść spacerkiem niż wsiadać w niepewny pojazd. Dlatego jak mam pojechać z Tychów do Katowic, to w życiu nie wsiądę w autobus, choć mam dosłownie 2 min do przystanku, tylko przejdę się kilometr, żeby złapać pociąg, który przy okazji jest nieco droższy. Po mieście jeżdżę jednym trolejbusem A, za to w Olsztynie zawsze wsiadam do 25, choćbym miała czekać na nią pół godziny. Inaczej mogę pojechać z kimś, kto zna okolicę bądź gdy NAPRAWDĘ mi się śpieszy, ale nigdy nie sama ot tak Very Happy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Alyss9
Niechciany przez mistrzów


Dołączył: 01 Wrz 2014
Posty: 157
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: małopolskie
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 10:21, 15 Lip 2015    Temat postu:

Evans napisał:
Co tutaj ludzie mają do widelców z długimi widełkami?

Kiedy to przeczytałam, zaczęłam bardziej przyglądać się widelcom Very Happy. I zauważyłam, że to nawet nie przez te widełki, tylko przez część pomiędzy tym, za co się trzyma, a widełkami. Bo to razem z nią są dłuższe. Zaskakujące, do czego może doprowadzić dokładniejsza obserwacja widelców Very Happy.

I przypomniałaś mi o poprawianiu okularów. Chociaż akurat u mnie nie chodzi jedynie o okulary, ale też np. o grzywkę. Po prostu czasem muszę coś robić z rękami, a przecież nie ma lepszego zajęcia od poprawiania wszystkiego.

To może napiszę jeszcze o takim śmiesznym nawyku, który miałam w dzieciństwie. Otóż jeśli zrobiłam np. krok lewą nogą, to robiłam to samo prawą. Albo kiedy robiłam coś jedną ręką, to drugą musiałam to samo.

Oprócz tego, jeśli nad czymś się zastanawiam, to wtedy chodzę po cały domu. Po polu też. Tylko w szkole i innych miejscach publicznych tak nie robię. Trochę dziwnie wyglądałoby, gdybym w środku lekcji zaczęła sobie chodzić Very Happy.

I to już chyba tyle, chociaż pewnie jeszcze coś sobie przypomnę.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
LadyPauline26
Moderator


Dołączył: 02 Kwi 2010
Posty: 4200
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 92 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 21:08, 16 Lip 2015    Temat postu:

Ja się w sumie mogę dołączyć do dyskusji o wyglądzie widelca Very Happy. To przecież jest bardzo istotne i widać ważne, skoro tyle ludzi zwraca na to uwagę :3. Ja w każdym razie zawsze wybieram właśnie te najdłuższe i najsmuklejsze... jak jeszcze na stołówkę w szkole chodziłam, to też szukałam tych najwęższych. Co do noży to chodzi chyba o ząbki, a łyżki to właśnie te łagodniej zakończone. Co swoją drogą jest dość zabawne, bo jakbym jadła cały obiad - zupę i drugie danie - razem, to bym każdą rzecz miała z innego zestawu Very Happy.
Ta selekcja też w sumie dotyczy łyżeczek do herbaty...

A żeby nie zostać tylko przy tym, to jeszcze skojarzyły mi się moje nawyki w stresujących sytuacjach. W przeciwieństwie do większości osób z długimi włosami, ja się nimi nie bawię, ale robię z nich sobie kurtynę na pół twarzy, żeby jakoś się odciąć od sytuacji Very Happy. Niestety mam tego pecha, że jak się wstydzę czegoś albo boję, to mi się praktycznie od razu robi gorąco, więc dobrze to zakrywa zaczerwienione uszy na przykład Very Happy. I non stop poprawiam ubranie, zwłaszcza koszulkę.
Poza tym dawniej miałam jeszcze głupi odruch miętoszenia rękawów ze zdenerwowania, z czego do dzisiaj mi zostało tyle, że jak chodzę w kurtce albo płaszczu np., to mam dłonie do połowy wsunięte w rękawy, a brzegi tych rękawów ściskam w pięści. Wygląda to cokolwiek dziecinnie, ale tak mam, nic nie poradzę. Przypominam wtedy trochę takiego pingwina z odstającymi na boki "łapkami"... Chociaż i tak najdziwniejsze było chyba odruchowe udawanie, że żuję gumę... Jakoś na początku liceum coś takiego robiłam, jak miałam wrażenie, że na mnie wszyscy gapią, że jestem dzieciakiem z podstawówki, który się nagle pod złą szkołę zaplątał . Nie wiem, czy to pewności siebie miało dodać, czy zetrzeć wyraz paniki z twarzy albo zatuszować durnowatą minę. Samo wyszło i się samo kiedyś skończyło, ale fakt faktem, że przez jakiś czas byłam uzależniona albo od żucia gumy normalnie, albo od udawania, że to robię.

A tutaj mi się jeszcze jeden mały nawyk, czy wręcz uzależnienie, przypomniało. Tzn. uzależnienie od czytania. I nie chodzi o książki tylko, bo to wiadomo, ale jakoś tak mam, że jak na czymś są napisy, to ja się w to wczytuję, chociażby było nudne. Jakieś metki, instrukcje, naklejki na szamponie itd. Ale chyba nie tylko ja tak mam Very Happy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ignis
Sierota


Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 24
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 19:07, 22 Lip 2015    Temat postu:

Zebrało mi się na dziwactwa. Moja lista:
-Nie potrafię stać albo siedzieć jak na coś czekam, zwłaszcza jak jestem sama. Chodzę w tę i z powrotem, plus podziwiam kaczki i inne wodne ptactwo (akurat ostatnio często czekam przy mostkach).
-Jak się denerwuję a wokół jest sporo ludzi to wyjmuję książkę/zeszyt (szkoołaa) i czytam. Jak nie mam czegoś takiego pod ręką to podziwiam paznokcie, chociaż nie ma czego podziwiać. I przestaję się odzywać, a jak to robię to mam takie "ściśnięte" gardło.
-Kiedy zainteresuje mnie jakaś osoba, (głównie pisarze, blogerzy i rysownicy amatorzy) to szukam innych stron, gdzie się udziela i wyłapuję informacje o niej. To może brzmieć jak prześladowanie*, ale ja jestem po prostu ciekawa jakie poglądy, upodobania i dziwactwa ma dana osoba.
-Ostatnio nie używam emotikon, nie mam nic do nich, ale chciałabym wszystko co myślę przekazywać słowami.
*krztusi się swoją powagą*
-Widelce wolę z krótszymi widełkami, łyżki z cieńszymi trzonkami a noże, noże muszą działać, nie cierpię takich tępych, które są w domu prezentowane na niektórych uroczystościach.
-Mam mamę pielęgniarkę, dzięki której wyrobiłam sobie nawyk mycia rąk (po myciu naczyń, po przyjściu z dworu, pogłaskaniu zwierzaka, odkurzeniu itd.). I lubię zapach spirytusu, tego do dezynfekcji. Jednak za alkoholem do picia nie przepadam. Tylko mani sprzątania nie udało się mamie zaszczepić. Wprawdzie jak mam dylemat: wyrzucić czy nie wyrzucić, to wyrzucam, posprzątać czy nie, to sprzątam. Jednak nie częściej niż tyle, żeby pokój nie wyglądał jak "mydło i powidło".
-Co do włosów to najczęściej je związuję, w rozpuszczonych nie wyglądam ładniej, tylko bardziej jak Jezus-hipis.
-Jak mnie męczy jakaś myśl to siedzę i wpatruję się w przestrzeń przed sobą i miziam brodę. Czasem nawet do siebie coś gadam.
-Też czytam wszystko jak leci, zwłaszcza jak się nudzę albo jestem zakłopotana. Jaki pasjonujący jest wtedy skład kremu albo napisy końcowe filmu...
To tak sprawa wygląda. Mam wrażenie, że coś pominęłam (o! to też nawyk, często wydaje mi się, że o czymś zapomniałam a tak nie jest).



Mania prześladowcza jest wtedy, kiedy nam się wydaje, że jesteśmy prześladowani Very Happy.
Lady.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
LadyPauline26
Moderator


Dołączył: 02 Kwi 2010
Posty: 4200
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 92 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 10:52, 23 Lip 2015    Temat postu:

Nie wygląda to najlepiej... co drugi post w temacie o uzależnieniach będzie mój ;-;. Ale ludzie ciągle mi przypominają o czymś nowym i co ja poradzę, że po przeczytaniu czyjejś listy się łapię za głowę i myślę: "jak ja mogłam o tym zapomnieć"! Very Happy


W każdym razie teraz będzie krótko... Po prostu Ignis mi przypomniała o myciu rąk. Myciu rąk i twarzy jeszcze, w moim przypadku. Z twarzą jest trochę mniej problemów, bo czasem mam po prostu tusz na rzęsach albo nałożyłam trochę podkładu i wtedy po prostu nie mogę tego robić... no ale jeśli nie noszę żadnego makijażu, to teraz muszę myć twarz rano, wieczorem, po południu kilka razy - zwłaszcza, kiedy jest gorąco.. (Ale widzę poprawę cery... więc może to na mnie dobrze działa Very Happy.)

A w kwestii mycia rąk, to jeszcze samo mycie ich po zrobieniu czegoś brudzącego jest logiczne, ale często zdarza mi się wychodzić w trakcie sprzątania, żeby umyć ręce np. po dotykaniu paskudnej ścierki do kurzu albo po wytarciu kurzu palcem, albo po odkurzaniu... A potem wracam i znów wykonuję te same czynności, przez które poszłam do łazienki Very Happy. Więc dłonie mam czyste przez jakieś pół minuty... I zastanawiam się teraz, czy jest to przez mojego tatę, który jako dentysta też ma takie nawyki z myciem rąk co chwilę, ale wydaje mi się, że to chyba mój własny odruch, a nie jego wpływ. Bo powiedziałabym, że to u mnie raczej nowe uzależnienie, z tego roku pewnie, a tata myje po wszystkim ręce praktycznie od zawsze Very Happy. Nie mam pojęcia, skąd mi się to nagle wzięło.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Werak
Porwany przez Skandian


Dołączył: 24 Lip 2013
Posty: 1232
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 11 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z Sochaczewa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 17:48, 28 Lip 2015    Temat postu:

No dlaczego by nie? Nudzi mi się w końcu :3 Więc ujawnię swoje ja i przyznam się do własnych uzależnień A więc - proszę bardzo!

Na początku muszę przyznać, że i dla mnie wszystko, na czym są wydrukowane litery, jest fascynujące Very Happy Miałam tak praktycznie od dziecka, czytam wszystkie teksty, ulotki, etykietki, w szkole często czytałam po tysiąc razy te same gazetki powywieszane na korytarzu Very Happy Podejrzewam, że byłam jedyną osobą, która w ogóle na to kiedykolwiek spojrzała... ale z tym mniejsza. Lubię jeszcze czytać skład produktów w innych językach i porównywać to z polskim Very Happy Mogłoby się wydawać, że to sprawi, że poznam choć kilka słów z obcego języka... niestety tak nie jest, bo gdy tylko odkładam przedmiot na miejsce, o wszystkim zapominam Very Happy Tak jest praktycznie ze wszystkim, co czytam... gdy kończę, nie mam pojęcia, o czym tak naprawdę było. Jedynymi chlubnymi wyjątkami są książki, które, na szczęście, pamiętam doskonale Kwadratowy

I mam jeszcze jeden nawyk, za który Lady mnie znienawidzi Cool Mianowicie, lubię plagiatować cudze gesty Very Happy Właściwie to robię to raczej podświadomie, rzadko mi się zdarza naumyślnie kogoś naśladować. Na przykład... miałam w klasie kolegę, który podczas gry w piłkę nożną często odgarniał włosy za ucho. W którymś momencie się zorientowałam, że sama wykonuje podobny gest, z tym, że ja nie miałam czego odgarniać bo miałam włosy związane w kucyk. Nie mogę więc zwalić tego na to, że mi wpadały do oczu Very Happy Poza tym, ktoś jeszcze z mojej klasy miał zwyczaj takiego dziwnego machania rękami, gdy ktoś postanowił się z nim podzielić jakąś "fascynującą" informacją (czyli na przykład taką, o której już wszyscy wiedzieli...). Do dziś używam tego gestu :3 Zresztą, po obejrzeniu Death Note przyłapuję się na tym, że opieram kciuk o dolną wargę, jak sam Ryuzaki. Jestem takim chodzącym plagiatem... na pocieszenie mogę oznajmić, że plagiatuję tylko tych ludzi, których naprawdę lubię Very Happy

Drugi nawyk też ma trochę wspólnego z plagiatowaniem. Mianowicie - lubię różne cytaty przerabiać na własne powiedzonka, których używam od czasu do czasu. Przykładów jest sporo... słynne "nic, tylko leżeć na chodniku, jak te biedne śląskie dzieci", "A gdyby nawet piec mi zabrali, ja szczęśliwa będę" - z jednego z wierszy Białoszewskiego, czy "... a owce są przyszłością" - z Krwi, którego używam, jak chcę uciąć temat Very Happy Co do mojej mowy, to lubię używać obcojęzycznych słów. Niby to nic niezwykłego, bo w końcu w tych czasach każdemu się to zdarza, tylko że ja nie ograniczam się do angielskiego. Z praktycznie każdego języka, który cenię i szanuję, używam choćby jedno słowo... rosyjskiego, ukraińskiego, niemieckiego (co mnie dziwi, bo go nie lubię. Cóż... pewnie przez lekcje) i ostatnimi czasy nawet japońskiego, przez wpływ anime :3

Co do uzależnień... mam. Jedno, wielkie. Uzależnienie od słodyczy Very Happy Żyć bez nich nie mogę i nie potrafię... kiedy mam obniżony poziom cukru w organizmie, jestem na tak zwanym "głodzie" - nie potrafię usiedzieć w miejscu, choć tak naprawdę nie chcę mi się nic robić, jestem przygnębiona i wszelkie myśli krążą ku temu, gdzie jeszcze mama mogła ukryć jakąś czekoladę, czy jakieś landrynki :3

No cóż... pewnie jest tego więcej, ale natenczas pamiętam tylko o tych Very Happy Myślę więc, że tyle wystarczy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Evans
Jr. Admin


Dołączył: 19 Wrz 2013
Posty: 2198
Przeczytał: 3 tematy

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 21:36, 28 Lip 2015    Temat postu:

Ja przede wszystkim podziękuję... za to, że mi o różnych rzeczach przypominacie i za to, że widzę, że nie jestem jedyną mającą różne dziwne nawyki Very Happy. Więc tak...

Lady przypomniała mi o myciu rąk właśnie w czasie prac. Na przykład jak robiłam ostatnio sernik, gdy goście przyjeżdżali, musiałam kruszyć czekoladę. Myłam ręce. Potem ugniatałam spód :3. Znów myłam. Wbiłam jedno jajko. Obmywam z białka. Następne jajko.
Obawiam się, że zużycie wody przez to jest koszmarne, ale nie potrafię tego opanować i nie znoszę uczucia, że mam coś na rękach, że są klejące czy jakieś tam ;___;.

Poza tym, jak Werak, mam nawyk... nawet nie używania, bo od tego się powstrzymuję. Ale wciąż w myślach przemycam jakieś słówka, głównie angielskie i japońskie ;___;. Chociażby wszechobecne w lecie "atsui" albo przerywniki typu "eto" czy "mendokuse", które ostatnimi czasy pokochałam Very Happy. Japoński prawdę powie i idealnie łączy słowa "menda" i "Ksssa" :3. (Bo tego "u" praktycznie nie słychać.) No i angielskie zwroty, które nie mają takich fajnych odpowiedników. Albo mają, ale nie brzmią tak dobrze. "Captain obvious" na stałe zawitał do mojego słownika :3. I jak mówię, głównie używam tego w myślach, ale czasem też mi się wymknie. W sumie o tyle śmieszne, że choć lubię niemiecki, to akurat ten w ogóle mi tak nie wchodzi, może za wyjątkiem "scheisse" Very Happy.

Poza tym już mniej przyjemny nawyk, który staram się wyplenić i wyeliminować, ale wciąż istnieje... Czyli przygryzanie wargi :\. Tyle że wtedy koszmarnie wysycha, przez co jeszcze bardziej ją przygryzam... Walczę z tym używając pomadki, zwłaszcza że ostatnio zaopatrzyłam się z naprawdę dobrą, ale cóż, bitwa trochę potrwa Very Happy.

No i na koniec powiem, że jak poznam jakąś piosenkę, to ją potrafię słuchać godzinami, dniami, tygodniami nawet ;__;. Co prawda później mi się przejada na jakiś czas, ale męczę ją i męczę do bólu, bez przerwy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
LadyPauline26
Moderator


Dołączył: 02 Kwi 2010
Posty: 4200
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 92 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 22:47, 28 Lip 2015    Temat postu:

Wiecie jaki jest mój nowy nawyk, czy raczej uzależnienie?
Pisanie tutaj...

Ale mam tak samo jak Evans (o czym zresztą wspomniałam jakiś czas temu). Każdy nowy post dodany tutaj przypomina mi o czymś, co sama robię i co wyleciało mi z głowy... Ale to w sumie nie jest aż takie dziwne, bo w końcu człowiek czasami sam nie widzi, że powtarza jakieś czynności ciągle.
No ale dobra, do rzeczy.


Po prostu Werak przypomniała mi dzisiaj o cytatach.
Jestem uzależniona od cytatów i ewidentnie mam to po tacie. Bardzo szybko wyłapuję różne fajne powiedzonka z filmów, bajek, filmików na YT, czasami książek. Z tym że słowo pisane jest trochę inne, bo zwykle w pamięć zapada mi nie tyle treść, co ton, którym została wypowiedziana. Dlatego bardzo często kwituję czyjeś smętne narzekania znudzonym stwierdzeniem: "o mój Boże? i co teraz?", "oszywiście" i inne tego typu. I o ile tutaj ten cytat ma realne zastosowanie, tak zwykle są to po prostu głupie teksty, które wbiły mi się w pamięć i które rzucam zupełnie przypadkowo w jakimś momencie, nawet jak nie ma to sensu. Wyjątek stanowi może "kolejka jest!" albo "jajka!" zaczerpnięte z bajek. (Swoją drogą to małe uzależnienie dzielę też z siostrą, z którą się nieraz wymieniamy takimi zapamiętanymi powiedzonkami. Ale może nie będę wielu kolejnych przykładów przytaczać, bo nie każde są miłe. Chociaż jak któraś z nas mówi "debil!" albo "ty bucu, ty", to wcale nie chodzi o obrażenie kogoś, co ciekawe Very Happy.)
Także cytaty są moją miłością. Mogłabym w każdej rozmowie przemycić jakiś cytat i w ogóle. Czasami podczas czytania robię sobie nawet zdjęcie strony w książce, gdzie jest jakieś fajne zdanie, żeby potem nie zapomnieć i przepisać je gdzieś.
(O! Notabene "Równia pochyła. Smuga coraz ciemniejsza", które mam w opisie teraz, jest cytatem z bajki. Nawet sytuacja głównego bohatera była bardzo adekwatna do mojej obecnej, kiedy mu to mówiono. Stąd wybór.)

A z powyższym uzależnieniem wiąże się drugie, podobne do niego, a mianowicie: uzależnienie od powiedzonek...
Ja po prostu muszę mieć jakieś aktualne powiedzonko. Jakieś słowo, które wplatam w każdą rozmowę (np. aczkolwiek), jakąś krótką odpowiedź na połowę pytań (obecnie "nu" i "nope" dla kontrastu) albo po prostu jakiś taki głupi tekst do powtarzania bez okazji. Często są to właśnie cytaty z bajek, ale że już je wyżej podawałam, to mogę dać jakieś inne przykłady... Więc znalazłoby się chociażby odpowiadanie siostrze zawsze tekstem "no chyba we wtorek ;-;. Ja wiem, to jest bez sensu... Ale zrobił się z tego taki nasz osobisty odpowiednik sceptycznego powiedzenia "taaa, jasne". Ogólnie gdyby ktoś słuchał mojej wymiany zdań z siostrą, to by miał wrażenie, że my sobie nie przekazałyśmy żadnych informacji, bo co drugie zdanie to jakiś tekst, dziwny cytat, powiedzonko itd. Już chyba się nie oduczymy Very Happy.

A co do tego ostatniego, czyli zapożyczeń z innych języków, to też to mam, chociaż jakoś bardzo nie odczuwam, bo podobnie jak Evans, przeważnie zostawiam te słowa w głowie. Ostatnim większym uzależnieniem było kwitowanie każdej dłuższej rozkminy sformułowaniem "in general" albo "generally", a w czasie porządków, kiedy nie wiedziałam już, za co już się zabrać w tym chaosie, uspokajałam się stwierdzeniem "little steps" - chociaż nie mam pewności, czy tam funkcjonuje podobne powiedzenie jak w polskim :3. Chyba paru idiomów też używam... np. tego z "flying colors".
Natomiast z innych języków mam wszechobecne, pakujące mi się ciągle w głowę "uber", które teraz nieco hamuję, ale kiedyś mnie prześladowało jeszcze bardziej, "ikke" z norweskiego i teraz nowe: "predsa len" ze słowackiego :3. Albo dauert. Miałam też parę zajawek ze szwedzkim, fińskim i czeskim, ale może oszczędzę sobie wyliczania tych wszystkich wyrazów, bo często powtarzałam je tylko dlatego, że fajnie brzmiały, a nie dlatego, że miały sens w zdaniu. Jak chociażby "murea ja lihava" :3 (nie pytajcie... to ma złożoną genezę ;-;...).

Natomiast kumulacją wszystkich powyższych uzależnień jest ciągłe śpiewanie piosenek pod nosem albo w głowie. Na głos tylko przy odkurzaniu, koszeniu albo jak jestem całkiem sama, bo tak fałszuję, że nawet mnie przykro słuchać. W każdym razie mamy tutaj zestawienie cytowania, powtarzania tego samego i dodatkowo języki obce. (W głównej mierze oczywiście angielski, ale co ja poradzę, że on taki dobry jest do muzyki :3.) Natura głosu nie dała, ale chęć śpiewania owszem, więc zawsze coś nucę chociażby w głowie; uwielbiam też wyć na koncertach i jak tylko idzie w radiu jakaś piosenka czy z laptopa, to muszę ruszać ustami, żeby chociaż bezgłośnie wymówić tekst - o ile go znam. A często pamiętam istotniejsze fragmenty, bo lubiłam je zapisywać np. na tyle zeszytu do matematyki, zamiast robić obrazki okręgów opisanych na trójkącie :3.


I na sam koniec...
*Hmm.. zdziwiłaś mnie trochę Evans tym stwierdzeniem o katowaniu piosenek, bo właśnie często wychodziło w rozmowie, że ja się zajawiam i słucham tego samego cały dzień przez dwa tygodnie, a Ty tak nie dasz rady, bo się za szybko tym nudzisz... Prawie pewna jestem, bo ten temat parę razy wracał, temu mnie to zaskoczyło Very Happy. Chyba że coś się zmieniło od ostatniej rozmowy o tym :3.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez LadyPauline26 dnia Wto 22:54, 28 Lip 2015, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Evans
Jr. Admin


Dołączył: 19 Wrz 2013
Posty: 2198
Przeczytał: 3 tematy

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 23:00, 28 Lip 2015    Temat postu:

Nawet nie tyle, że coś się zmieniło Very Happy. Ja zwykle często zmieniam słuchanych rzeczy, przechodzę z metalu do j-rocka i elektronicznej muzyki, by skończyć na dark independence czy doom metalu Very Happy. Muszę mieć różnorodność gatunków, bym się nie przejadła, bo potem nie mam czego słuchać. Ta zasada jednak znika, gdy poznam jakąś wciągającą piosenkę. Pojedynczą piosenkę, rzadziej album, bo tak miałam z raz czy dwa. Jak coś mi utkwi mocno w głowie, to będę to nucić, przesłuchiwać i dręczyć wciąż, czekając, aż mi nieco zbrzydnie i odpuści, pozwalając słuchać czegoś innego bez wspominanie tego konkretnego tworu Very Happy.

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Evans dnia Wto 23:02, 28 Lip 2015, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Alyss9
Niechciany przez mistrzów


Dołączył: 01 Wrz 2014
Posty: 157
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: małopolskie
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 15:19, 29 Lip 2015    Temat postu:

Znowu coś mi się przypomniało Kwadratowy! A raczej dwa cosie. Jedno, gdy czytałam posta Werak (a konkretnie ten fragment o zapominaniu tego, co się czytało), a drugie samo z siebie.
To zacznę od tego denerwującego mnie nawyku, przez który nie mogę spokojnie otworzyć słownika. Szukam znaczenia jakiegoś słowa, ale po drodze widzę mnóstwo fajnie wyglądających i muszę sprawdzić, co one znaczą. A jak czasem się od tego powstrzymuję i próbuję zrobić to, co spowodowało, że wzięłam do ręki słownik, to i tak nie wytrzymuję i za chwilę wracam sprawdzić, co znaczyło tamto ominięte słowo. Dlatego wolę słowniki internetowe. Szukanie w tych papierowych po prostu za długo trwa. A i tak większość z tych poznanych przez przypadek wyrazów zaraz zapominam, więc specjalnych korzyści to nie ma.
No to teraz nawyk nr 2 Kwadratowy. Polega on na tym, że gdy oglądam film, to nie potrafię siedzieć cicho. Od mówienia powstrzymuję się jedynie w kinie, jeśli to jest w domu, w towarzystwie rodziny, to wszyscy muszą jakoś znosić moje gadanie. Żeby to jeszcze było jakieś normalne komentowanie, ale takie coś zdarza się rzadko. Najczęściej jest tak:
(jacyś ludzie coś robią)
- A tym co?
(inni ludzie robią coś innego)
- A tym?
To już mnie samą czasem denerwuje.
Właściwie to w tym poście opisałam same wkurzające mnie nawyki Very Happy. Tak w zasadzie to nie denerwują mnie jedynie te dotyczące sztućców, ale mniejsza z tym.
Em, to na pewno jeszcze nie wszystko Kwadratowy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kicia_wrr
Niechciany przez mistrzów


Dołączył: 28 Gru 2011
Posty: 197
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Ksawerów
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 17:42, 26 Maj 2016    Temat postu:

Od tak dawna nie wypowiadałam się na tym forum w temacie innym, niż "Polecane piosenki", że kiedy wpadam gdzieś na swoje stare posty (głównie z V klasy podstawówki, czyli już sprzed ponad czterech lat...), odnoszę wrażenie, jakby zostały napisane przez zupełnie inną osobę. Czas, abym znów napisała jakąś bardziej normalną wiadomość - a ten wątek jest dla mnie niezłym polem do popisu.

Zacznę od mojego najdziwniejszego chyba i najbardziej denerwującego dla otoczenia nawyku - stukania w kartki. Zawsze, kiedy mam przy sobie coś papierowego, prawą ręką podwijam następną w kolejności stronę lub - jeśli to niemożliwe - krawędź, po czym w bardzo szybkim tempie uderzam w nią od spodu kciukiem oraz palcem wskazującym. Dotyczy to nie tylko książek czy gazet, ale dosłownie wszystkiego, co wykonane jest z papieru, więc także zeszytów, kartonowych arkuszy, rozmaitych opakowań czy nawet listków papieru toaletowego tuż po urwaniu z rolki. Nie muszę nawet trzymać czy dotykać danego przedmiotu - czasami np. sięgam do zeszytu siedzącej ze mną w ławce koleżanki i zaczynam atakować kartkę... Z drugiej strony, często jest to pierwsza czynność, jaką wykonuję, gdy wezmę coś takiego do ręki, jak podczas przeglądania książki w księgarni czy otwieraniu podręcznika w szkole. O ile w przypadku czytania jest to półświadome (robię to machinalnie, ale zdaję sobie z tego sprawę i lubię dźwięk, jaki wydają wówczas kartki Very Happy), to w każdej innej sytuacji dostrzegam to dopiero wówczas, gdy ktoś zwróci mi na to uwagę. Co ciekawe - zawsze robię to prawą ręką, ale podczas czytania mangi używam lewej. Mam ten "problem" już od dzieciństwa - pamiętam, jak rodzice nie chcieli czytać mi książek, gdy miałam trzy lata, bo denerwowało ich moje stukanie w kartki... Może właśnie dlatego nauczyłam się czytać tak wcześnie. Wink

Skoro już jesteśmy przy książkach, powinnam wspomnieć o innym moim nawyku z nimi związanym - mianowicie nałogowym wąchaniu ich. Zdaję sobie sprawę, że może to dziwnie wyglądać, jednak często nie mogę się powstrzymać... Wiele osób lubi zapach nowych czy starych książek, ale jeszcze nie widziałam nikogo, kto podobnie, jak ja, bezceremonialnie zanurzałby nos w przeglądanej akurat książce w księgarni albo gazecie w kiosku czy nowym podręczniku na pierwszej lekcji...

Kilkoro z Was pisało tu wcześniej o ciągłym majstrowaniu przy swoich włosach; ja się nimi nie bawię. Ja bawię się wszystkim, co wpadnie mi w ręce! Włosy, fragmenty ubrania, okulary, długopisy, torba czy plecak, krzesło, na którym akurat siedzę, przedmioty leżące dookoła mnie... Również nie jest to coś, co robię świadomie. Prawdopodobnie wynika to z faktu, że jestem dość ruchliwą osobą, niepotrafiącą długo siedzieć bezczynnie, gdy bowiem nie mam pod ręką żadnego przedmiotu, który mogłabym poobracać w palcach, zaczynam po prostu się wiercić. Rozglądam się dookoła (nie dla samego rozglądania się, ale dla poruszania głową i szyją), zmieniam ułożenie nóg, zaczynam chodzić w miejscu, poprawiam ubranie, rozciągam się... Na dodatek nie robię tego tylko wówczas, gdy nie mam nic do roboty i się nudzę, ale praktycznie nieustannie.

Ktoś wspominał tu też o ciągłym przygryzaniu wargi - z tym również mam problem. Najczęściej robię to w miarę delikatnie, ale nieraz zdarza mi się przygryźć aż do krwi, a ze swoich działań zdaję sobie sprawę dopiero wtedy, gdy poczuję ból... Poza tym w dzieciństwie nałogowo obgryzałam paznokcie i zeskubywałam zębami fragmenty naskórka dookoła; obecnie powstrzymywanie się od tego na ogół nie stanowi dla mnie problemu, jednak czasami, zwłaszcza w stresujących sytuacjach, wciąż zdarza mi się przyłapać na "zjadaniu" własnych paznokci.

Kolejne moje dziwne przyzwyczajenie wiąże się z ułożeniem rąk, gdy stoję. Nigdy nie potrafię trzymać ich po prostu luźno opuszczonych lub splecionych z przodu bądź z tyłu. Najczęściej opuszczam jedno z ramion wzdłuż tułowia, a drugą ręką chwytam za jego łokieć, natomiast kiedy zaczynam coś mówić - zaczynam skrobać prawą dłonią w okolicach karku. Prawdopodobnie nigdy bym sobie tego nie uświadomiła, gdyby nie fakt, że parę tygodni temu mój kolega zapytał mnie: "Dlaczego zawsze wsadzasz rękę we włosy, kiedy coś do mnie mówisz?".

Poza tym jestem straszną pedantką. Każda szafka czy szuflada w moim otoczeniu musi być zamknięta, kieszeń torby dopięta, długopis wyłączony, ekran telefonu wygaszony, pościel wygładzona, przedmioty na półce czy biurku uporządkowane, wykonywana przeze mnie czynność zrobiona jak najlepiej... Dotyczy to nie tylko moich własności, ale dosłownie wszystkiego. Z tego powodu nieraz zdarza mi się przestawiać rzeczy należące do innych osób - np. automatycznie wyrównuję stos książek na biurku nauczyciela, kiedy ten akurat nie patrzy, a ja siedzę w pierwszej ławce albo przestawiam znicze na grobach dalszych członków rodziny na cmentarzu, tak, aby osiągnąć jak najlepszą symetrię. Na dodatek, kiedy komuś w czymś pomagam, często staram się nawet bardziej, niż gdyby była to tylko moja praca, bo zwyczajnie nie jestem w stanie pogodzić się z faktem, że ktoś może mieć daną rzecz zrobioną po łebkach.

Ostatnie moje przyzwyczajenie, choć występuje u mnie najrzadziej ze wszystkich tu wymienionych, jest jednym z najbardziej niezrozumiałych; dotyczy ono powtarzania pewnych czynności po innych osobach. Ktoś już tutaj wspominał, że często przejmuje jakieś charakterystyczne zachowania czy odzywki po ludziach z jego otoczenia - u mnie jest odwrotnie. W niektórych sytuacjach, kiedy tylko łapię się na robieniu czegoś, co jest typowe dla jakiejś znanej mi osoby, ogarnia mnie dziwne uczucie, którego nie jestem nawet w stanie opisać. To tak, jakby jakaś część mnie mówiła mi wtedy: "Przestań, nie jesteś [imię osoby], nie masz prawa tak robić!". Z tego powodu czasami nie jestem w stanie np. czerpać przyjemności z podśpiewywania piosenki, na którą akurat mam "fazę", bo czuję się przy tym niezręcznie. Co ciekawe, owo wrażenie przechodzi mi, kiedy przestaję mieć tak dużą obsesję na punkcie danego utworu.

W tej chwili nic więcej nie przychodzi mi do głowy; jeżeli jeszcze coś mi się przypomni, napiszę. Z wyłapywaniem u siebie tych przyzwyczajeń jest tak, jak pisała wcześniej Lady - jest to trudne, bo pewne czynności tak weszły nam już w krew, że wydają się nam one zupełnie naturalne i nie rejestrujemy ich. Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Zwiadowcy Strona Główna -> La Rivage / To i Owo... Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Emule.
Regulamin