Forum Zwiadowcy Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

9. Góra tajemnic
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5  Następny
 
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Zwiadowcy Strona Główna -> Hibernia / Zaginione Insygnia
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Raqasha
Emerytowany zwiadowca


Dołączył: 04 Lis 2009
Posty: 1541
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Ś-wa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 0:03, 28 Lis 2010    Temat postu:

Drużyna II
Najbliższe miasto - powtórzyła beznamiętnie Rina. Po chwili jednak jakby obudziła się z transu.
Miasto?! Przecież lenno Meric, to jedno wielkie miasto, Urius czyś ty z choinki spadł? - popatrzyła się z wyrzutem na chłopaka. Te słowa zabrzmiały tak ostro, że nawet najostrzejszy sztylet przy nich tępi się.
Chodźmy to jakiejś karczmy. - rzekła stanowczo i dała znak Mercedes by ruszyła swój koński zad.
Kiedy przejeżdżali nieopodal gospody 'Pod świńską racicą'. Milczenie przerwała Rina.
Mogę również dowiedzieć się jakiś informacji od tutejszego zwiadowcy. Musi coś wiedzieć, tak sądzę. - stwierdziła niepewnie. Czekała na reakcję mężczyzn.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rexus Maximus
Zabójca dzika i kalkara


Dołączył: 31 Paź 2010
Posty: 713
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Polska, Lubelskie, Hubinek
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 7:59, 28 Lis 2010    Temat postu:

- Jedziemy? Świetnie. A więc... na koń!
Jechali przez wzgórza, gaje, pola, i nic się nie działo. W końcu teren zaczął być bardziej dziki. Uskoki, głazy narzutowe, co jakiś czas pojedyncze drzewa.
Na horyzoncie zamajaczyła ciemna linia lasu. Usłyszeli wycie wilka, gdy słońce stało w zenicie. Niebo było bezchmurne. W końcu odezwał się Nick:
- Liliano? Czas na zaklęcie.
Liliana zeskoczyła z konia. Wszyscy zrobili to samo. Czarodziejka wyjęła księgę zaklęć, wymamrotała parę słów. Wokół jej ręki zebrał się błękitny osad. Rzuciła nim w Amalię, potem Cochise, siebie, Jacena i Nicka. Mag poczuł jak jego ciało przechodzi mrowienie.
- Może, żeby nie ryzykować zarażenia koni, zostawmy tylko trzy lub dwa najsilniejsze, a resztę odeślemy magią do Meric?
Pomysł uzyskał ogólną aprobatę. Został koń Nicka i Jacena. Nick swojego przywiązał na bardzo długim sznurze do drzewa i pokropił go czarem niewidzialności, a Jacen swojego puścił luzem. Konie Liliany i Amalii przywiązano do Brolgi. Cochise wyszeptała parę słów do jego ucha, a ten lekko pokłusował wraz z innymi końmi do Meric. Weszli do puszczy.
---------------------------------------------------------------------------------
Szli już pół godziny, i nadal nic się nie działo. Tak jakby puszcza była całkowicie pusta, oprócz drzew i krzewów. Gdy dotarli do połowy drogi w kierunku polany, otworzyła się większa otwarta przestrzeń. Z drugiej strony wyszedł na nich wściekły wilk. Z pyska toczyła się mu piana, a futro miał już czerwone od krwi innych ofiar. Nick zaczął cicho mówić formułę pewnego złożonego zaklęcia. Dziewczyny już zaczęły po cichu przygotowywać zaklęcia. Nick mruknął do nich cicho:"Byle nie ogień". Kiwnęły głową. W końcu to las. Jedno ogniste zaklęcie, i ten las może stać się ich grobem. Wtedy uświadomił sobie, że Jacen i wilk krążyli po polanie, jak dwa... wilki. W końcu Cochise strzeliła Snopem Wiatru. Wilk zarył się o ziemię swoimi pazurami i ruszył się ledwie pół metra. Nick postąpił krok do przodu. Liliana rzuciła Kulą Mórz. Wilk poczuł, że ma wodę w płucach. Ale ten wilk wodę w płucach miał już nie raz i nie dwa. Szybko ją wypluł. Nick postąpił następny krok do przodu. Amalia tuż przed jego nosem przywołała skalną ostrogę. Zwierzę przeskoczyło ją. Nick przygotował już pewne potężne zaklęcie. Jacen zdecydował się na powietrze. Wilk przekoziołkował kilka razy, a gdy powstał jego oczy zwróciły się na Nicka. Mag kosturem uderzył go w pysk od dołu, tak, że wstał na cztery łapy. Gdy zaczynał opadać, z dłoni Nicka trysnęła mała kuleczka. Opadła na ziemię pod zwierzakiem. Mag odbiegł do tyłu. W chwili, gdy łapy wilka opadły na ziemię, pod jego brzuchem wytrysnął Gejzer. Jednak zwierzę żyło cały czas. Amalia strzeliła kontrolowanym Snopem Ognia. Zwierzę wystrzeliło do góry i spaliło się wysoko nad lasem, ale zanim płonące chuchro spadło na puszczę, Amalia odwołała płomienie. Nick dezaktywował gejzer. Bez słowa drużyna dalej. Polana zamajaczyła przed nimi po dwudziestu minutach wędrówki. Po następnych dziesięciu weszli na nią. Mag czym prędzej ruszył do starego dębu. Najpierw do dziupli wrzucił fiolkę oczyszczenia. Nawet jeśli jest tam wiewiórka czy lis czy kuna, to już zdrowe. Zastanawiał się, czemu na wilku tej sztuczki nie zrobił. Zatopił rękę w czerni dziury. Drzewo okazało niezamieszkane. Na samym dnie znalazł trochę prochu, jedną czy dwie kości, które rozsypały się pod jego dotknięciem. Znalazł tam także jakiś miecz, ale gdy tylko rozpoznał co to jest, broń poszła za przykładem kości. Powiedział do grupy:
- Nic tam nie ma. Chyba czas na powrót do Meric.
Szybko wrócili do koni. Gd wracali jednak zabłądzili, i wyszli z lasu w ostatniej chwili, przed zakończeniem działania czaru. Ich konie leniwie skubały trawę. Okazało się, że Cochise kazała Broldze iść godzinę prosto do Meric, a potem wolno, stępa wrócić pod las. Akurat Brolga ukazał się jakieś sto łokci od nich. Gdy do nich doszła, czym prędzej wsiedli na koń i ruszyli do Meric. Po pewnym czasie dotarli do miasta.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Rexus Maximus dnia Nie 17:35, 28 Lis 2010, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cochise
Niechciany przez mistrzów


Dołączył: 31 Paź 2010
Posty: 109
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 18:01, 28 Lis 2010    Temat postu:

Wyprawa nie powiodła się. Cochise była bardzo zasmucona. Liczyła na to, że może uda im się wykazać. Spojrzała w niebo. Wieczór powoli się zbliżał. Musiała znaleźć sobie jakiś nocleg. Uznała, że chyba będzie spać w stajni, jak zwykle zresztą. Ruszyła kłusem do budynku. Weszła do środka i zauważyła tłumek ludzi przy jednym z boksów. Był to boks jej klaczy. Podbiegła i odgoniła ludzi. Zauważyła, że kasztanka ma jakiś krótszy ogon. Spojrzała na wychodzących ludzi. Jeden trzymał w ręku garść lśniących, rudych włosów. Przepełnił ją gniew. Odszukała wzrokiem stajennego. Podbiegła do niego, po czym wyciągnęła sztylet i przyłożyła mu do gardła.
- Jeśli to się powtórzy jeszcze raz, osobiście skrócę Cię o głowę. Zrozumiałeś? - cofnęła ostrze.
Mężczyzna przytaknął głową po czym panicznie opuścił budynek. Cochise wprowadziła Brolgę do boksu klaczy. Podeszła do niej i zaczęła głaskać ją po szyi.
- Muszę Ci wymyślić jakieś imię. Hmmm.. Muszę nad tym pomyśleć.
Wyszła ze stajni i ruszyła do karczmy. Żołądek zaczął przypominać jej o swoim istnieniu. Postanowiła odwiedzić tą oberżę w której już tego dnia była. Kiedy najadła się do syta, wróciła do stajni. Weszła do wierzchowców i zwróciła się do kasztanki:
-Nazwę Cię Ginger. Idealnie pasuje.
Pogłaskała oba rumaki po głowie po czym usiadła w kącie boksu i zajęła się rozmyślaniem.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pedantka
Podrzucacz królików


Dołączył: 27 Wrz 2010
Posty: 73
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kalisz
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 17:35, 29 Lis 2010    Temat postu:

Grupa III
Po podzieleniu Drużyny, grupa z Niobe, Wulstanem, Orinem, Iliane i Khorem zebrała się w jednym miejscu.
-Dokąd ruszamy? - wszyscy spojrzeli na Khora. Z tego, co mówił, wynikało, że wie trochę na temat Bóstw, w przeciwieństwie do reszty. Wszyscy po za nim byli nowi i nie mieli w tych sprawach jeszcze żadnego doświadczenia.
-Hmm... Czemu patrzycie na mnie? Mnie tu właściwie prawie nie ma, nie zwracajcie na mnie uwagi. Pomogę wam w odpowiedniej chwili.
Zgodnie wytrzeszczyli na niego oczy:
-Ale miałeś nam pomóc!
Khor tymczasem przestał zwracać na nich uwagę i zaczął się przyglądać rosnącemu niedaleko krzaczkowi.
-Dobra, trudno, on jest trochę... trudny do zrozumienia. Co robimy?
-Hmm... Ściemnia się. Wiecie co? Chodźmy kawałek w las i rozłóżmy obóz. Dziś i tak nic już nie zrobimy, a będzie czas na zastanowienie. - powiedział ktoś.
Wszyscy zgodzili z tym pomysłem. Znaleźli polanę i zaczęli rozkładać obóz.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Pedantka dnia Pon 17:45, 29 Lis 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nefra
Strzelec do tarczy


Dołączył: 11 Sty 2010
Posty: 445
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 19:44, 29 Lis 2010    Temat postu:

Khor był szczęśliwy. A może- wesoły. Miał ubaw z tego, że wszyscy pytali się jego o radę- a on przeciągał. W końcu ma prawo się pobawić, dawno już nie był obecny umysłem na tym świecie... Ale muszą coś zrobić, wiedział o tym, więc chwilę po wypowiedzeniu dwóch zdań wyrażających jego podejście do sprawy, odezwał się:
-Prawda, wiem na temat bóstw więcej niż wy- w sumie dobrze by było, gdyby sami pomyśleli, co robić, pomyślał- ale gdybym wiedział, gdzie są ukryte wszystkie fragmenty, to dawno już byśmy je mieli. Nie znam przyszłości. Nie mogę mieć wpływu na teraźniejsze wydarzenia... W sumie to, co robię, jest wbrew prawu ustalonemu przez nas. Ale dawnych nas. Oni też złamali prawo, więc i ja mogę.
-Więc przejdźmy do rzeczy. Gdzie, według was, może być ukryta tak ważna rzecz? W miejscu trudnym do zgadnięcia, dotarcia, i tak dalej. Więc... co proponujecie?
Khor wiedział. Ale mógł im powiedzieć? Zginąłby, a mógłby im się przydać później, w ważniejszej sytuacji.
Człowiek, który wszystko wie, ma największe problemy. Prawie nic nie może innym powiedzieć.

Ale już niedługo nie będzie potrzebny. Powie im.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jenny
Porwany przez Skandian


Dołączył: 25 Gru 2009
Posty: 1059
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 3/3
Skąd: Kalisz
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 20:43, 30 Lis 2010    Temat postu:

- Legendy, legendy - mruknęła Actia. - Miejscowe opowieści. Powinniśmy je poznać. Bo w każdej takiej opowiastce tkwi ziarenko prawdy. Możliwe, że któraś z tych historii dotyczy Posągu Tytana. Powinniśmy wypytać o to miejscowych. Najlepiej zwykłych, prostych ludzi. Chłopów. Wieśniaków. Prawdopodobnie oni najwięcej znają takich opowiastek. Co wy na to?
- To dobry pomysł. Jednak wątpię, by inne grupy już na to nie wpadły.
- A znasz jakieś inne wyjście? - zapytała Actia.
- A żebyś wiedziała, że znam. Na zamku Meric mam znajomego - młodego człowieka, który, po śmierci tutejszego barona, obejmie jego stanowisko. Jestem pewna, że coś wie na ten temat. Śmiem nawet sądzić, że wie gdzie dokładnie schowany jest fragment Posągu Tytana. Pytanie tylko, czy zgadzasz się na to spotkanie Actio?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
sandy
Podrzucacz królików


Dołączył: 13 Sie 2010
Posty: 99
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdynia
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 21:32, 02 Gru 2010    Temat postu:

Ruffian przepełnił ból. Upadła bezwładnie na ziemię i jej oczy spowiła ciemność. Nagle znalazła się w ciemnym, cuchnącym miejscu. Czyżby to piekło? Usiadła na zimnej i mokrej ziemi. Zastanawiała się czy ktoś po nią przyjdzie. Godziny mijały, a nikt nie przychodził. Nie była pewna ile czasu dokładnie minęło, ale było go bardzo wiele. Nie wiedziała nawet czy nadal jest dzień czy może już noc. W końcu zaczęła się zastanawiać gdzie jest. Jeśli to faktycznie piekło to całkiem inaczej je sobie wyobrażała. Nagle poczuła podmuch lodowatego powietrza. Z oddali usłyszała czyiś głos, który mówił w zupełnie nieznanym jej języku. Po chwili osunęła się na ziemię i zapadła w głęboki sen. Kiedy się obudziła była w lesie. Strasznie bolał ją nos i uszy. Czuła jakby więcej zapachów i słyszała więcej dźwięków. Chciała podnieść się z ziemi, gdy poczuła iż coś jest nie tak. Spojrzała na swoje nogi. Aż otworzyła szerzej oczy ze zdziwienia. Tam gdzie niegdyś były ludzkie nogi, znajdowały się czarne łapy. Stała jak wryta, zastanawiając się co zrobić. Pomyślała, że może otrzymała drugą szansę, aby się poprawić czy coś. Wstała i chwiejnym krokiem ruszyła w kierunku dźwięku przypominającego wodę. Była bardzo głodna i spragniona. Dotarła do jakiegoś małego jeziorka. Spojrzała w taflę wody. Ujrzała tam czarny, owłosiony, wilczy pysk. Czyli była wilkiem. Całkiem ładnym wilkiem. Uznała, że musi się zrehabilitować i spróbuje pomóc drużynie. Przecież i tak jej nie poznają. Napełniła żołądek wodą, która była niezbyt smaczna, i ruszyła w poszukiwaniu czegoś do jedzenia. Nie za bardzo potrafiła rozpoznać zwierzęta po zapachu, więc polowanie sprawiało jej szczególną trudność. W końcu przez przypadek natrafiła na jakoś sarnę. Zaczaiła się i z zaskoczenia rzuciła na nieświadome zwierzę. Złamała jej kark i zajęła się jedzeniem. Kiedy najadła się do syta, porządnie obwąchała sarnę, aby następnym razem rozpoznać jej zapach. Postanowiła wyjść z lasu i dowiedzieć się gdzie jest. Gdy biegła do jej uszu dobiegło wycie innego wilka. Przyspieszyła kroku, nie chciała spotykać innych wilków. Po długim i męczącym biegu usłyszała gdzieś obok tętent łap. Odwróciła głowę za siebie i momentalnie się z czymś zderzyła. Był to potężny, srebrny wilk.Odezwał się do niej w wilczej mowie, którą o dziwo zrozumiała.
-Witaj. Nazywam się Balto. A Ciebie jak zwą? Jesteś tu nowa prawda? Nigdy wcześniej Cię tu nie widziałem.
- Nazywam się Ruffian. Tak w rzeczy samej, jestem tu tylko na chwilę. Czy mógłbyś mi powiedzieć gdzie dokładnie jestem?
-Ruffian, jesteś w lennie Caraway.
-Caraway? No świetnie. Czyli długa mnie czeka droga do lenna Seacliff.
- A po cóż to zmierzasz do Seacliff?
-Chciałabym pomóc pewnej drużynie, którą w poprzednim ludzkim życiu skrzywdziłam.
- Masz na myśli poszukiwaczy Tytana?
-Tak. A Ty skąd o nich wiesz?
- Każda informacja się rozpowszechnia. Obecnie nie ma ich już w Seacliff. Są w lennie Meric.
- Naprawdę? Dziękuję Ci. W takim razie będę już ruszać. Do zobaczenia!
Nawet nie usłyszała odpowiedzi, bo natychmiast ruszyła pędem w kierunku lenna Meric. Biegła bardzo długo, była u kresu sił. Wreszcie jej się udało. Dotarła do lenna Meric.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez sandy dnia Pią 19:07, 03 Gru 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cochise
Niechciany przez mistrzów


Dołączył: 31 Paź 2010
Posty: 109
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 21:22, 03 Gru 2010    Temat postu:

Nastał ranek.Cochise nie wiedziała co ma ze sobą zrobić, jej grupa nie miała żadnych planów na dzisiaj. Postanowiła, że zajmie się końmi i rozejrzy po okolicy. Może natrafi na jakiś trop. Leniwie wstała, otrzepała się ze słomy i wyjęła szczotki ze swojej torby. Dokładnie wyszczotkowała oba konie po czym osiodłała Brolgę. Po powrocie zamierzała trochę poćwiczyć z klaczą. Przecież i jej należy się trochę ruchu, musi być w dobrej formie w razie nagłej podróży. Kiedy wyprowadziła ogiera rzuciła zaklęcie na boks Ginger, aby nikt nie mógł się do niego zbliżyć. Opuściła budynek. Wiał chłodny wiatr i niebo było trochę zachmurzone. Dosiadła wierzchowca i ruszyła powolnym kłusem. Jadąc główną drogą rozglądała się na boki. Liczyła na to, że ujrzy kogoś z drużyny. W pewnym momencie jej oczom przelotnie ukazał się Nick. Wyglądał jakby kogoś szukał. Tym, kogo, dziewczyna nie zawracała sobie głowy. Pokręciła się po mieście i zdecydowała, że zwiedzi okolicę. Wjechała na jakieś wzniesienie i rozejrzała się dokoła.
Przeczuwała kłopoty. Miała dość wycieczek na dziś, więc ruszyła w stronę stajni. Kiedy weszła do budynku spojrzał na nią przerażony stajenny.
-Czcz..y... rzuciła panienka na tenn... boks jakiśś.. urok? - bardzo się jąkał , a w jego oczach czaił się strach.
-A czy coś się stało?- odpowiedziała całkowicie pewna siebie Cochise.
- Nnie.. nnic..- spojrzał na dziewczynę z wyrzutem po czym spuścił głowę i co sił w nogach się oddalił.
Cochise udała się do Ginger i zdjęła zaklęcie. Wprowadziła do boksu ogiera i wyprowadziła klacz. Udały się w okolicę lasu. Cochise zauważyła, że kasztanka jest bardzo inteligentnym zwierzęciem. Po powrocie udała się do karczmy licząc na spotkanie kogoś z jej grupy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rexus Maximus
Zabójca dzika i kalkara


Dołączył: 31 Paź 2010
Posty: 713
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Polska, Lubelskie, Hubinek
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 12:25, 04 Gru 2010    Temat postu:

I znowu się nie udało. Miał nadzieję, że to będzie fragment, a tu los spłatał mu takiego figla. Świetnie.
Szukał Actii. Jedyną ważną wieścią, była bardzo silna epidemia wścieklizny w tym lesie. No i to, że rzeczywiście był tam grób. Uwierzył legendzie, która mogła narastać przez setki lat. Okrywać się całunem okolicznych wierzeń i bajek. Cóż, mówi się trudno i idzie się dalej.
W końcu znalazł czarodziejkę. Szybko powiedział jej co i jak. Starał się nie widzieć jej karcącego spojrzenia. Szybko usunął się. Pierwsze kroki skierował do karczmy "Pod Bażantem", ale gdy odpłynął w morzu myśli, potknął się i upadł. Na szczęście ziemia była sucha. Jednak ujrzał, że stoi przed starym domem, na którego szyldzie widnieje wyraz "Lekarz". Wszedł. Teraz nawet nie otrzepywał butów. Zadzwonił dzwonkiem. Mógł zapomnieć o troskach tylko przy labolatorium. Poprosił staruszka o ponowną możliwość skorzystania z aparatury, teraz jednak dodał:
- Pomógłby mi pan?
Weszli do sąsiedniego pomieszczenia. Warzyli różne mikstury, a stary kierował Nickiem i zapoznał go z kilkoma nowymi, nieznanymi mu dotąd eliksirami ofensywnymi i defensywnymi. W tej chwili mag usłyszał dzwonek. Staruszek odwrócił się, jak na komendę. Klient! Nick stał się chodzącą reklamą placówki medycznej. Był u staruszka, pojechał do zakażonego lasu i wrócił. Mieszczanie dodali trzy do trzech i wyszło im szesnaście. Młoda kobieta, bo to ona weszła do budynku, zmarszczyła nos, widząc bałagan panujący u "lekarza". Jednak stary szybko, uprzejmie i doskonale wyleczył dziewczynę, więc wychodziła uśmiechnięta. Nick, chwilę po jej wyjściu magią wysprzątał cały budynek. Odmalował ściany, naprawił krzesła i stoliki. Lekarstw staremu nie brakowało. Potem wyszedł na zewnątrz i odnowił fasadę budynku. Kupił od staruszka kilka całkowicie niepotrzebnych mu lekarstw. Pożegnał się i szybko odszedł. Gdy szedł do karczmy, wygłaszał ile sił w płucach, jaka tam jest wspaniała jakość i szybkość obsługi. W oberży zamówił piwo. Jasne, gallijskie. Potem czym prędzej zatopił się w fotelu przed kominkiem, wpatrując się w płomienie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
emilka
Niechciany przez mistrzów


Dołączył: 06 Paź 2010
Posty: 165
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Warszawa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 22:18, 04 Gru 2010    Temat postu:

Amalia czuła się nieswojo. Takie niepowodzenie! Miała nadzieje, że się uda. Bardzo chciała się wykazać, a w tym lesie, kiedy wyszukiwała czarów,poczuła się bardzo zgrana z dziewczynami. No właśnie, czary. Różdżka płatała jej figle. Wtedy kiedy rzuciła czar ognia chciała rzucić jeszcze raz czar wody. Różdżka jednak wiedziała co jest dla niej lepsze. Nie chciała więcej nad tym myśleć, to był zbyt skomplikowane. Oddała konia do stajni, chciała się powłóczyć po mieście. Przeszła wzdłuż kilku głównych ulic i dotarła na targ.Jakie piękne zapachy, ile kolorów. To chyba centrum życia tego miasta. Mam jeszcze trochę pieniędzy. Może by coś sobie kupić. Ciekawe czy mają tu pomarańcze? Tak zamyślona szła przez targ, gdy w pewnym momencie wpadła na kogoś.
-Przepraszam- powiedziała odruchowo.
-Nie ma za co, ale lepiej uważaj, bo zaraz stratujesz cały targ- odpowiedział nieznajomy, który wydawał jej się całkiem bliski.
-Przepraszam-powtórzyła-ale nigdy nie widziałam tak wielkiego targu, tyle tu warzyw i owoców. Znacie tu może pomarańcze? Nieznajomy popatrzył na nią dziwnie.
-Nie mamy tu takich zagranicznych specjałów, ale jeśli można wiedzieć, to czemu szukasz takich egzotycznych owoców?
-Nie jestem stąd, pochodzę z Toskanii. Dawno ich nie jadłam i z głodu zastanawiałam się czy można je tu kupić. Ale skoro to tutaj taki delikates to skąd ty wiesz o co mi chodzi?-zagadnęła.
-Ponieważ dziwnym zrządzeniem losu ja też pochodzę z Toskanii, konkretnie z małej wioski Caraviolla na południu. Przybyłam tu z rodzicami kiedy miałem 9 lat, ale pomarańcze jeszcze pamiętam.
- Caraviolla. A można wiedzieć jak masz na imię?
- Sentio Verdeni do usług.
-Sentio?! To ja Amalia! Amalia Verti!
-Amalia?! To na prawdę ty? Tyle lat nie widzieliśmy się. Bardzo wyładniałaś. Co cię tu sprowadza?
- To długa historia.Jednak skoro już mnie poznajesz to może pokazałbyś mi miasto zamiast tylko się dziwić. Mamy sporo do obgadania. Wiele się na świecie zmieniło.
Spacerowali po mieście około dwóch godzin. W towarzystwie starego przyjaciela Amalia więcej się śmiała. Rozluźniła się trochę, odpoczęła. Jednak późnym popołudniem Sentio musiał wracać do pracy. Jak się w trakcie rozmowy dowiedziała, był czeladnikiem u kowala. Kiedy już się rozstali postanowiła pójść do karczmy przez targ. Większość straganów już się zwinęła, ale ją zaintrygował jedyny otwarty. Brzuchaty mężczyzna o wyglądzie karczmarza sprzedawał biżuterię.
-Jakie to błyskotki pan sprzedaje?-zapytała.
- Magiczne złotko, magiczne. Proszę przymierzyć. Natychmiast chłopcy zaczną się oglądać.
Zawsze ostrożna Amalia lekceważąca moc amuletów przymierzyła bransoletkę. Pasowała jak ulał.
-Ile pan za nią chce?
-Dla panienki oddam za piątaka.
-Proszę. I odeszła zadowolona z zakupu.
W oberży zamówiła coś lekkiego i przysiadła się do Cochise, którą właśnie zauważyła.
-Cześć, jak ci minął dzień, mi wspaniale. Spójrz-powiedziała wyciągając rękę z bransoletką-Mam ci wiele do powiedzenia.
I zaczęła opowiadać. Streściła Cochise cały swój dzień, a potem wysłuchała jej opowieści. Nareszcie miała się komu wygadać. Sprawę różdżki puściła w niepamięć. Jutro nad tym pomyślę.


A.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
pawel2952
Strzelec do tarczy


Dołączył: 11 Sty 2010
Posty: 484
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 58 razy
Ostrzeżeń: 3/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 22:27, 04 Gru 2010    Temat postu:

Aragorn tkwił w zamyśleniu. Chwilowo trwała dyskusja co robić, gdzie najpierw szukać Posągu Tytana. Aragorn zaczął wspominać przygody z drużyną. Minęło już tyle czasu. Wielu stało się jego przyjaciółmi, część poległa pozostając na zawsze w pamięci. Bóstwa wzbudzały w rycerzu dziwne uczucie. Zawsze był przekonany, że można przeciwstawić się każdemu swoją siła i determinacją. Bóstwa były dziwne. Wyglądało na to, że umiejętności walki wręcz są wobec nich nieskuteczne. Aragorn zagryzł wargi. Czuł się bezbronny i niepotrzebny. Mimo to podjął decyzję, że będzie walczyć nawet jeśli miałby zginąć.
-Pewne jest, że te bóstwa, długo nie będą znosić naszego towarzystwa. Najpewniej będą z nami walczyć, przeszkodzić nam wszelkimi środkami...- Pogrążył się w myślach. Teraz jego myśli sikierowały się na inny tor. Wspominał dzieciństwo na zamku.
-Chłopcze, znowu bujasz w obłokach! zajmij się treningiem! - Aragorn wspominał słowa swojego mentora. To wspomnienie wyrwało go z rozmyślań. Zauważył, że przegapił większość rozmowy. Mieli już ruszać. Rycerz nie wiedział jeszcze gdzie. Jego wzrok utkwił na postaci Megan. To wywołało kolejny "pokaz slajdów" z jego życia od kiedy poznał tą dziewczynę. Iberion, pogoń za insygniami, liczne walki, wzruszenia, rozstania oraz powroty. Do rycerza uderzyła wtedy ważna wiadomość. Pokonał Marcusa, na drodze nie było już żadnych przeszkód. Już wiedział co ma zrobić. Jego serce zaczęło bić jak oszalałe. Wydawało mu się, że zaraz usłyszą jego głośnie bicie serca. Jego mięśnie były spięte a jego myśli się mieszały.
-Muszę to zrobić! Teraz albo nigdy! - Powiedział na głos by dodać sobie odwagi.
Popędził konia by dogonić Megan. Zeskoczył ze swojego wierzchowca gdy był już dostatecznie blisko. Podbiegł do dziewczyny zatrzumując jej rumaka.
-Muszę Ci coś powiedzieć...- -Rycerz wziął głęboki oddech. Delikatnie chwycił dziewczynę za rękę -Megan, chciałem Cię prosić... zapytać.. Czy zostaniesz damą mego serca?- - Rycerz popatrzył księżniczce głęboko w oczy. Wyczekiwał na dalszy bieg wydarzeń...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez pawel2952 dnia Sob 22:33, 04 Gru 2010, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
sandy
Podrzucacz królików


Dołączył: 13 Sie 2010
Posty: 99
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdynia
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 16:39, 05 Gru 2010    Temat postu:

Ruffian przyspieszyła kroku widząc przed sobą jakieś budynki. Przy jednym z domów leżał jakiś pies. Wilczyca podeszła do niego i zadała kilka pytań dotyczących drużyny. Widać wszyscy tu o wszystkim wiedzą. Zdziwiła ją wiedza zwierzęcia. Wysłuchała dokładnie dokąd ma biec i ruszyła co sił w łapach. Kiedy dotarła do celu poczuła znajomy zapach. Aqua? Ruszyła pędem do stajni. Konie rżały przerażone na widok wilka. Jej klacz również. Nie poznała jej. Zasmuciło ją to, a nawet bardzo zasmuciło. Ślimaczym tempem wyszła na zewnątrz. Czas znaleźć drużynę. Inny pies opowiedział jej, że drużyna podzieliła się w grupy. Biegała bezradnie po mieście. Wreszcie ujrzała... Rinę. Podbiegła do niej i szła krok w krok z jej koniem unikając ataków agresji klaczy. Wreszcie czarodziejka zwróciła na Ruffian uwagę.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jenny
Porwany przez Skandian


Dołączył: 25 Gru 2009
Posty: 1059
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 3/3
Skąd: Kalisz
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 18:27, 05 Gru 2010    Temat postu:

Megan spojrzała na Aragorna i otwarła paszczę jak szeroko, mrugając przy tym pięćdziesiąt razy na sekundę. Po chwili zamknęła usta, by po chwili znów je otworzyć. Powtórzyła operację jeszcze kilka.
O rany, o rany, o rany! pomyślała i zaczęła płakać, machając przy tym dłońmi przy twarzy jakby mając nadzieję, że wysuszy łzy.
Aragorn spojrzał na nią zdziwiony. Nie wiedział co to znaczy.
O raju! Oczywiście, że tak! - krzyknęła i wpadła mu w ramiona.


Post został pochwalony 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rexus Maximus
Zabójca dzika i kalkara


Dołączył: 31 Paź 2010
Posty: 713
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Polska, Lubelskie, Hubinek
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 20:00, 05 Gru 2010    Temat postu:

Nick z natury był pogodnym człowiekiem i zaraz pogodził się z porażka. Wolno sączył piwo. Powinienem przerzucić się wino. To szlachetny napój. Gdy skończył i oddał kufel oberżyście, przysiadł się do mężczyzn rozprawiających o tutejszych nowinach. Słuchał o intrygach na zamku, o najpiękniejszych damach w okolicy, o... zaraz... gdzieś po tym temacie do karczmy weszła około trzydziestoletnia kobieta. Na oko, przekupka. Przysiadła się do mieszczan. Mag uśmiechnął się, gdy sięgnęła do szklanicy jednego z chłopów i zdrowo pociągnęła. Potem powiedziała:
- Wiecie co? Zaręczyli się!
- Kto? - spytał jeden ze starszych mężczyzn.
- A z tej grupy co tu niedawno przybyła. Jakiś rycerz, i na me oko jaka dyplomatka.
Hmm, dyplomatka? No to Megan. A rycerz? Tu już jest większy problem.
Mag wstał i wyszedł z karczmy. Zamknął oczy, wciągnął głęboko powietrze i zaczął czarem-poszukiwaczem szukać Megan. Jak sądził, nie broniła się w żaden sposób przed tym rodzajem poszukiwań. Gdy ją znalazł, wsiadł na koń i ruszył. Z odległości około siedemdziesięciu stóp rozpoznał, że adoratorem dziewczyny był Aragorn. Zatrzymał się na chwilę. Ułożył w myślach tekst życzeń. Gdy rycerz go spostrzegł, szybko zawrócił. Gnał ile sił w kończynach konia. W końcu dotarł do zbrojowni. Tak jak myślał, znalazł tu także płaszcze. Kupił jeden, zielony dla rycerza. Kiedy wyszedł, oparł się o ścianę i zaczarował tkaninę czarem tarczy. Powinna go chronić przed słabszymi zaklęciami. Nic więcej nie mógł zrobić, jeśli nie chciał niszczyć materiału. Z plecaka wyjął butelkę pierwszorzędnego, toskańskiego wina. Trzymałem je na jakąś okazję. No i się doczekałem. Dla Megan kupił nóż do rzucania, podobny do zwiadowczego, ale odrobinę gorzej wyważony. Jednak by zrównoważyć tą stratę, zaczarował broń czarem celności. I po kłopocie. Jeszcze raz odnalazł parę, pojechał do nich, wręczył prezenty, życzył wierności, zdrowia, szczęścia... no coś w tym stylu, i odjechał do karczmy, gdzie zamówił kawę i trochę sarniny.
Z uśmiechem na ustach rozpoczął posiłek.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cochise
Niechciany przez mistrzów


Dołączył: 31 Paź 2010
Posty: 109
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 20:05, 06 Gru 2010    Temat postu:

Rozmowa z Amalią nie była dla Cochise ciekawym zajęciem. Wolałaby spędzić ten czas w samotności lub w towarzystwie jakiegoś zwierzęcia. Nie miała ochoty iść do stajni, a przecież konia do oberży nie wprowadzi. Nagle przyszedł jej do głowy świetny pomysł. Czemu wcześniej na to nie wpadła? Przeprosiła Amalię i ruszyła na targ. Słyszała gdzieś, że w mieście mieszka hodowca psów. Popytała ludzi i okazało się, że dobrze zapamiętała. Natychmiast udała się pod wskazany adres. Zza drzwi dochodziło szczekanie, znak, że dobrze trafiła. Drzwi otworzyła jej dość niewysoka kobieta.
- Dzień Dobry. Chciałabym kupić psa.
- Psa? Dobrze trafiłaś panienko. A mogę spytać jakiej rasy?
- Husky
- Husky? Eh.. Niestety nie mamy tu takich, ale jeżeli panience bardzo zależy to możemy sprowadzić. Byłby za kilka dni.
-Tak bardzo mi zależy. Będę bardzo wdzięczna.
- W porządku. Przekaże mężowi. Niech panienka wróci za 5 dni.
Cochise podziękowała, odwróciła się na pięcie i ruszyła do oberży. Zdążyła zauważyć, że jest to miejsce w którym spędza cały swój czas. Ale dokąd indziej miała iść? Nie miała nawet z kim iść. Za 5 dni będzie miała. Smuciło ją to, że są podzieleni na grupy. Wolała teraz nie spotykać się z kimś z innej grupy. Postanowiła poszukać Nicka. Z nim dało się jakoś porozmawiać. Przeszła spory kawał miasta aż w końcu zobaczyła tę znajomą twarz. Podbiegła do maga i spytała czy pójdzie z nią na spacer. Nick przyjął propozycję. Wyszli z zamku.
-Masz już jakieś pomysły gdzie teraz szukać tytana?- spojrzała na towarzysza przechadzki.
-Nie wiem, a w grupie przecież i tak mój głos jest znikomy. - zrobił smutną minę.
Dziewczyna spojrzała na niebo, Słońce zdążyło już zajść.
- Czas płynie bardzo szybko. Liczyłam na to, że spędzimy razem więcej czasu, ale wybacz. Obowiązki wzywają.
Mag tylko ponuro skinął głową widocznie zamyślony. Cochise poszła do stajni. Zajęła się końmi i postanowiła użyć swojej zdolności. Porozmawiała z wierzchowcami słuchając ich wypowiedzi, bardziej skupiała się, gdy klacz zabierała głos. Chciała ją lepiej poznać. Dziewczyna była bardzo zmęczona. Leniwie położyła się na sianie i zasnęła.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Raqasha
Emerytowany zwiadowca


Dołączył: 04 Lis 2009
Posty: 1541
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Ś-wa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 18:22, 08 Gru 2010    Temat postu:

Dziewczyna szła wolnym krokiem koło swojego konia. Mercedes głośno rżała i skakała jak opętana, lecz Rina nie zwracała na nią zbytniej uwagi, jednak konik tak mocno wierzgnął, że prawie wyrwałaby swojej właścicielce rękę z barku.
Ah, końskie fanaberie.
Rina obejrzała się dookoła, a jaj wzrok zatrzymał się na jakimś psie, tfu! wilku, który plątał się koło kopyt Mercedes.
Oj, jak ładny wilczek. Ti, ti ti... - Rina złapała lekko pysk wilczycy. Zwierzę było lekko zaskoczone, co było widać w jego oczach.
Hmm... całkiem grzeczny wilczek. Dobrze, że mi się nie rzucił do pośladków. Stwierdziła w myślach i rzekła do wilczycy.
Nie możesz się plątać sama po mieście.- wzięła głęboki oddech i ciągnęła swoją wypowiedź - Zabiorę cię do drużyny, zostaniesz moim zwierzątkiem domowym.
Wtem Mercedes wydała nieartykułowany dźwięk, który miał znaczyć sprzeciw.
***
Po kilkugodzinnym szukaniu kogoś z drużyny Rina w końcu spotkała Actię wraz z jej grupą.
Hej, Actio! Zobacz jaką mam fajną zdobycz, znaczy się zwierzątko. Rzekła i wskazała dłonią na wilczycę.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
sandy
Podrzucacz królików


Dołączył: 13 Sie 2010
Posty: 99
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdynia
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 20:17, 10 Gru 2010    Temat postu:

Ruffian zdziwiła taka pewność siebie Riny, jednakże nie spodobało jej się trzymanie za pysk. Wyrwała się i stanęła obok konia. Nie spodobała jej się ta dziewczyna. Poszuka sobie innego właściciela, ale na razie będzie podążać za nią. Długo trwały poszukiwania, aż w końcu zobaczyła Actię i jeszcze kilka osób. Tym razem postanowiła, że pójdzie do osobnika płci męskiej. Jej wzrok przykuł Aragorn. Momentalnie podeszła do jego konia, który nie bał się jej. Spojrzała wyczekująco na rycerza.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Actia
Moderator


Dołączył: 12 Gru 2009
Posty: 1075
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 21:19, 11 Gru 2010    Temat postu:

Actia uniosła brwi, spoglądając na Megan.
- Nie idę - powiedziała. - Jak chcesz, to idź się spotkaj z tym mężczyzną, ale ja nie idę, bo to bezsensu. Baron tego lenna nic nie wie o Fragmencie Posągu, więc ten młodzieniec też zapewne o tym nie wie. Ale zrobisz, jak chcesz. Ja jadę się rozejrzeć.
Dziewczyna wsiadła na konia i pojechała. Arnara jechała obok, natomiast Megan z Argornem zostali w tyle.
Nie ujechali daleko, gdy spotkali Rinę. Dziewczyna opowiadała o jakimś zwierzaku.
- Super, Rino - mruknęła Actia. - Ale chyba powinniśmy zająć się czymś innym.
Przez większość dnia Arnara z Actią spotykały różnych ludzi, których wypytywały o Posąg Tytana. Niektórzy nie wiedzieli nic na ten temat, ale większość ludzi opowiadała im jakieś historie, legendy. Niektóre były zupełnie absurdalne, a niektóre mogłyby być prawdziwe. Legendy różniły się - czasem diametralnie, czasem tylko szczegółami. Ale w większości z nich, w którymś momencie, pojawiała się mowa o Cierniowym Lesie.
Arnara i Actia postanowiły sprawdzić ten trop. Poszły do Cierniowego Lasu. Nie bardzo wiedziały, czego mają szukać. Spędziły w lesie dużo czasu, szukając jakichś wskazówek. Znalazły jakąś chatkę. Chwilę stały przed nią, trochę zdziwione. A potem postanowiły zapukać, stwierdzając, że nie mają nic do stracenia.
Otworzył im łysy mężczyzna w średnim wieku. Zamrugał szybko kilka razy na widok Actii i Arnary.
- Kim jesteście? Co tu robicie? - zapytał.
- My słyszałyśmy pewną legendę, w której była właśnie mowa o Cierniowym Lesie i... postanowiłyśmy tutaj przyjść, aby poszukać - powiedziała Actia. - Natknęłyśmy się na pański domek, który nas zaciekawił i postanowiłyśmy sprawdzić... To znaczy... Przepraszamy, że przeszkadzamy panu, ale chciałybyśmy zapytać, czy wie pan coś o...
- O Posągu Tytana? - zapytał mężczyzna.
- Skąd pan wie?
- Wiem... Po prostu wiem. W Cierniowym Lesie nic nie znajdziecie. Radzę wam poszukać w górach.
Mężczyzna wszedł do domku i zamknął drzwi.


Drużyna spotkała się późnym wieczorem, aby przekazać sobie wieści. Niestety żadna z grup nie dowiedziała się niczego konkretnego, raczej słyszeli różne legendy i opowieści od tutejszych ludzi. Postanowili następnego dnia udać się w góry. Pośpiech był ważny, bo i tak stracili już sporo czasu, ale było już ciemno, więc woleli nie ryzykować, idąc w nieznany teren.
Tymczasem udali się do lasu, aby rozbić obozowisko, by gdzieś spędzić noc.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
pawel2952
Strzelec do tarczy


Dołączył: 11 Sty 2010
Posty: 484
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 58 razy
Ostrzeżeń: 3/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 21:58, 11 Gru 2010    Temat postu:

Aragorn był uradowany odpowiedzią Megan. Teraz byli oficjalnie parą. Jechali konno obok siebie. Aragorn był wciąż wpatrzony w twarz dziewczyny. Jego uczucie jakim ją darzył, znacznie się wzmocniło. Wtedy też Actia wraz z Arnarą odjechały aby wprowadzić swój plan w życie. Aragorn został z Megan. Zdał się na jej decyzję.
Koń Aragorna zaczął mocno potrząsać grzywą by zwrócić uwagę rycerza. ten nic nie zauważając wciąż przyglądał się księżniczce. Wtedy rumak mocniej pociągnął za wodze , pociągając tym samym za sobą jeźdźcca. Dopiero wtedy Aragorn wrócił do normalności. Pogłaskał wierzchowca.
-Tak... trochę się rozkojarzyłem... - Uśmiechnął się
-Oo wilk! - Zauważył rycerz, wilczycę wciąż przyglądającą mu się.
Szybko jednak spostrzegł, że zwierzę nie jest groźne oraz ma najwyraźniej pokojowe zamiary.
-Hmm to tylko miłe zwierzątko... pewnie jest głodne.- Rycerz wyciągnął z torby kawałek szynki.
-To już prawie ostatnia racja żywności jaką zabrałem. Tobie przysłuży się bardziej.- Powiedział z uśmiechem rycerz podając ją wilkowi.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez pawel2952 dnia Sob 21:59, 11 Gru 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Raqasha
Emerytowany zwiadowca


Dołączył: 04 Lis 2009
Posty: 1541
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Ś-wa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 0:35, 12 Gru 2010    Temat postu:

Wszyscy osobnicy z drużyny spotkali. Nowym zarządzeniem było udać się w góry, jednak teraz było za ciemno, żeby wędrować.
Obozowisko było rozbite na skraju lasu, niektórzy już szykowali się do snu, inni sprawdzali broń, tudzież wykonywali inne czynności.
Eh, w kupie raźniej, w końcu kupy nikt nie ruszy.
Rinę dręczyły przeróżne myśli, więc postanowiła opuścić towarzystwo i zapuścić się w ciemny las. Szła niezdarnie między drzewami, stopami łamała gałęzie, potykając się co chwilę.
Rino, to tylko twoja chora wyobraźnia, tu nie ma żadnej krwiożerczej bestii.
Wtedy to dziewczyna usłyszała świst powietrza. Trzy strzały przykuły ją do pnia drzewa, a raczej jej płaszcz.
- Ej! W tym momencie przed jej skromną osóbką zmaterializowała się jakaś mhroczna postać przyodziana w płaszcz.
- Przepraszam Rino, myślałem, że to niedźwiedź. Nic ci nie jest?
- Gilanie, mogłeś mnie zabić! Wychodzisz ni stąd, ni zowąd i myślisz, że wszystko jest okej? - rzekła z wyrzutem w głosie.
-Tak - odpowiedział niepewnie, jednak gdy zobaczył zdziwiony wzrok Riny powiedział: - Yyy.. nie. Właściwie to szukałem ciebie. Bo wiesz... Rino, czy zostaniesz moją żoną?
Dziewczynę ogarnęło jeszcze większe zdziwienie. Omal jej nie zabił, a teraz prosi ją o rękę? Rina zdołała jedynie wydobyć z siebie krótkie:
Yes, I do, rzucając się na Gilana.


Nie jestem dobra w pisaniu takich scenek, więc sobie dalej odpuszczę. xD
Lol.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adirael
Podpalacz mostów


Dołączył: 24 Paź 2009
Posty: 990
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 1/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 16:51, 12 Gru 2010    Temat postu:

GRUPA II (wow, prawie jak na początku przygody. krótka i długa droga)



Serafiel po przybyciu do lenna Meric, postanowił się zająć
się bardzo ważną i nie cierpiącą zwłoki sprawą. Otóż nie spodobała mu perspektywa zostawienia miecz Ruffian w jukach, a nie miał odpowiedniej pochwy, żeby go do niej schować i przytroczyć do pasa. Ale za to na jego plecach wisiał pusty, bezużyteczny futerał. Marnował się tak bardzo, że Serafielowi aż się żal zrobiło. Oczywiście mógł już wcześniej włożyć do pustej pochwy miecz z diamentem, ale została ona zaprojektowana dla scimitarów. Lekko zakrzywiona, no i za mała. Trzeba było ją przerobić, toteż rycerz udał się do jednego z warsztatów rzemieślniczych. Zapukał do tatmejszych drzwi i chwilę później w progu pojawił się jakiś młodzieniec. Można rzec, że był w wieku Serafiela. Ale nie przedstawiał sobą jakichś większych wartości. Zrobił głupawą minę, po czym zapytał się, co sprowadza do warsztatu rycerza.
- Chciałbym skorzystać z usług mistrza. - powiedział Serafiel.
Młodzian zaprowadził więc go wgłąb pomieszczenia. Po jakimś czasie zaczęły go dobiegać odłgłosy kucia, strzelającego ognia i ostrzenia mieczy. Chyba dobrze trafił. W końcu Serafiel stanął przed obliczem starego właściciela warsztatu. Rycerz szybko streścił mu swoją prośbę, po czym mistrz złapał się za wąsa i zaczął go rozciągać, jakby chciał się go pozbyć. Po jakimś czasie zapewnił młodzieńca, że da się zrobić i powinien się wyrobić do wieczora. Niestety musiał zobaczyć, jaki rozmiar i kształ ma miecz z diamentem. Serafiel niechętnie go pokazał. Pewnie zaraz rozejdą się pogłoski. W końcu taki miecz to nie igraszka. Sam diament jest sporo wart, a razem z ostrzem kosztuje fortunę. Mistrz jednak nie przyglądał się zbyt długo i w końcu Serafiel mógł opuścić zadymiony warsztat. Odprowadzał go ten chłopak, który otworzył mu drzwi, więc rycerz nie omieszkał go zapytać o sprawy w lennie. Może dowie się czegoś ciekawego. Zawiódł się jednak, gdyż młodzik zaczął opowiadać o zaletach panien z zamku i nie tylko. Seriafel musiał go zapewnić, że zjawi się dzisiaj w karczmie, żeby podziwiać urodę śliczniej kelnerki, żeby go spławić. Gdy załatwił tę sprawę, mógł wreszcie wrócić do reszty swojej grupy.


***


Wieczorem Serafiel odebrał zreforomowaną pochwę na miecz i i schował do niej diamentowe ostrze. Pasowało idealnie. Rycerz na nowo przypasał ją do pleców. Ciekawie to wyglądało. Skrzyżowane ze sobą pochwy do scimitara i miecza prostego, a przy pasie długie, dwuręczne ostrze. Nie ma co, Serafiel być porządnie uzbrojony. No i nie zależy zapomnieć o sztylecie zatkniętym za pas. Przydałaby się jeszcze jakaś włócznia. Albo topór. I nie należy zapominać o jakimś łuku albo kuszy. Shurikeny i strzałki do rzucania też są ciekawym typem broni. Serafiel rozmyślał o tym w drodze do obozu, gdzie wszyscy razem mieli przenocować. Zapadał już zmierzch, więc rycerz przyspieszył kroku. Nie chciał zabłądzić. Po jakimś czasie razem ze swoją grupą i pozostałymi dotarł na miejsce. Rozłożyli obóz i rozpalili ognisko. Jaka szkoda, że nie mieli kiełbasek. Gdy skończył posiłek, wyjął z sakwy kawałek pergaminu i wyciągnął z ogniska kawałek zwęglonego patyka i zaczął rysować. Nie był jakoś szczególnie utalentowany, ale nie chodziło mu o wartości artystyczne. Jego rysunek przedstawiał postać dziewczyny. W przybliżeniu. Jakoś nie dało się rozpoznać, kogo ta osoba przedstawia, ale Serafiel na głowie postaci dorysował coś, co najbardziej przypominało koronę. Potem pożyczył strzałę od jednego z łuczników, oddalił się i przybił portret do drzewa. Następnie cofnął się na kilka kroków, wyjął sztylet i rzucił. Później wyciągnął nóż z rysunku i powtórzył czynność. I tak w kółko.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Castagiro
Emerytowany zwiadowca


Dołączył: 01 Kwi 2010
Posty: 1322
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Poznań
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 17:51, 12 Gru 2010    Temat postu:

Gdy rozbili obozowisko, usiadł pod drzewem, oddalony od ognia i ludzi zebranych wokół ogniska. Z naciągniętym kapturem na głowę obserwował towarzystwo. Z całej grupy tylko cztery osoby widziały jego twarz. Jaka była ich reakcja tego nie wie. Mimo to wolał spędzić noc na uboczu. Aktywował swoje oko i zaczął obserwować otoczenie. Widział parę zwierząt przemykających w lesie z dala od obozowiska ale na tyle blisko, że mógł je dostrzec. Gdyby ktoś na niego teraz spojrzał zobaczyłby czerwone światło aktywowanego klejnotu w ciemnościach pod kapturem.Castagiro położył lewą dłoń na rękojeści miecza gotowy w każdej chwili zareagować na nagły atak. Obserwując teren przysłuchiwał się rozmowom towarzyszy.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Actia
Moderator


Dołączył: 12 Gru 2009
Posty: 1075
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 18:01, 12 Gru 2010    Temat postu:

Actia siedziała oparta o drzewo. Miała zamknięte oczy, ale nie spała. Rozmyślała. W pewnym momencie poczuła, że ktoś przyszedł. Rozpoznała te kroki. To był Jacen.
- Wiesz już? - zapytał.
- O czym? - mruknęła Actia, nadal nie otwierając oczu.
- O zaręczynach Riny i jakiegoś gościa. Zwiadowca Gilian czy jakoś tak.
Tam razem Actia otworzyła oczy i popatrzyła na swojego brata ze zdziwieniem. Usiadła prosto.
- Chyba zwiadowca Gilan... Ale właściwie skąd o tym wiesz?
- Rina mi powiedziała.
Czyli to już drugie oświadczyny w ciągu jednego dnia, pomyślała Actia, uśmiechając się przy tym. Aragornowi i Megan już pogratulowała, teraz wypadałoby pogadać z Riną. Ciekawe, czy jeszcze znajdzie się jakaś parka.
Jacen wyciągnął rękę, aby pomóc wstać siostrze. Razem wrócili w miejsce, w którym obozowała drużyna. Po drodze minęli Castagira, jednak nie podeszli do niego, stwierdzając, że mężczyzna potrzebuje teraz samotności.
W końcu znaleźli Rinę. Actia podeszła do niej i chwilę rozmawiały. Potem Virtus podeszła do ogniska, przy którym już siedział jej brat.
- Myślisz, że zaprosi mnie na ślub? - zapytał Jacen. - A tam ślub, wesela! Zazwyczaj mają tam dobre jedzenie... No i może znajdzie się jakaś ładna panna.
- Może - Actia się zaśmiała cicho. - Zapytaj o to Riny.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
emilka
Niechciany przez mistrzów


Dołączył: 06 Paź 2010
Posty: 165
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Warszawa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 21:37, 12 Gru 2010    Temat postu:

Amalia cieszyła się ze szczęścia Megan i Aragorna. Wreszcie relacje między nimi stały stabilne.-myślała.Tak samo radowały ją zaręczyny Riny. Jednak przez to sama czuła się bardziej samotna. Wyruszając z domu wybrała życie pustelnicze, jednak coraz mniej jej się to podobało. Odnalazła niedawno przyjaciela z dzieciństwa, ale nie chciała psuć ich znajomości jakimiś miłosnymi podchodami. Nawet w drużynie nie czuła pewnie.Była tu może pewna osoba, w której można by się zakochać, ale Amalia nie lubiła robić sobie pustej nadziei. Głupio gadasz, musisz się przespać.- wmawiała sobie-Jesteś zadowolona, nic cię nie ogranicza-Ale po chwili za myślenia dodała-oprócz mego smutkuNo i jeszcze zastanawiała się czy zostanie zaproszona na któryś ze ślubów. A jeśli tak to co kupi państwu młodym? Gdy tak przysypiała, a w jej głowie kłębiły się czarne myśli podszedł/podeszła do niej....

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez emilka dnia Nie 21:42, 12 Gru 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nefra
Strzelec do tarczy


Dołączył: 11 Sty 2010
Posty: 445
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 0:34, 13 Gru 2010    Temat postu:

Kiedy rozłożyli obóz, Arnara rozsiodłała Audaxa i poszła szukać drewna, a kiedy je znalazła, rozpaliła mały ogień. Rina poszła gdzieś do lasu, reszta zajmowała się własnymi sprawami. Jak na razie dziewczyna nie zamierzała im przeszkadzać. Poszła więc w ślady Riny. Szła powoli, obserwując, co dzieje się wokół niej. Las był cichy, ciemny. Jedynym słyszalnym odgłosem był szum liści szeleszczących pod wpływem lekkiego wiatru. Pomimo gęstości drzew gdzieniegdzie prześwitywało światło księżyca; była pełnia.
Jeszcze jeden dźwięk. Brzęk strzały o drzewo. Arnara odwróciła się gwałtownie w stronę, skąd dochodził dźwięk. Potem usłyszała, choć ledwo, głos jakiegoś mężczyzny, potem Riny:
-...es...do.
Niewiele mogła usłyszeć. Ton głosu Riny nie zdawał się być rozpaczliwy ani nie wyrażał strachu, ale raczej szczęście, postanowiła więc posiedzieć w lesie jeszcze chwilę i wróciła do obozu.
Tam usiadła obok Actii i Jacena przy ognisku. Uśmiechnęła się do nich, a potem już nie widziała co się działo, ponieważ wpatrywała się w płomienie i myślała o wielu rzeczach na raz.
W końcu położyła się spać, ale nie mogła zasnąć; dręczyła ją myśl niepowodzenia misji.

Szelest. Otworzyła oczy. Wszyscy spali, ognisko już prawie zgasło.
Kto trzyma wartę?!, przemknęło jej przez myśl. Cicho, lecz szybko wstała i rozejrzała się. Znowu szelest. Z zarośli wyłoniła się sylwetka wysokieo mężczyzny. Arnara zmrużyła oczy. Napięła łuk i wycelowała w rosłą postać. Wtem... Mężczyzna odezwał się.
-Spokojnie, to tylko ja - powiedział Khor, podnosząc ręce do góry w geście poddania. Kiedy ostrożnie podszedł bliżej, dziewczyna zauważyła, że mężczyzna się uśmiecha.
-Co cię tak bawi?- spytała dziewczyna, spuszczając łuk- uważasz, że tak po prostu mogłam się domyśleć, że to ty? Zakradanie się do naszego obozowiska w środku nocy nie jest dobrym pomysłem, tak na przyszłość.
-Pomyślałem, że zobaczę, jak sobie radzicie.
-Przecież wiesz.
-Wiem. Ale już odwiedzić przyjaciół nie można? U nas nic się nie dzieje. Tylko... Muszę ci coś powiedzieć.
Arnara dała mu znak, by poszedł za nią. Kiedy dotarli na miejsce odpoczynku grupy, usiedli w pewnej odległości od śpiących i Khor się odezwał.
-Wiem, gdzie jest fragment.
Dziewczyna wydała z siebie cichy krzyk. Ktoś ze śpiących się poruszył i wymamrotał coś przez sen. Następny ktoś szybko zerwał się z posłania, i widząc dwójkę towarzyszy, rzucił im pytające spojrzenie. Arnara spojrzała z wyrzutem na Khora. Przecież mógł im powiedzieć!
Khor machnął ręką, aby osoba przyłączyła się do nich, po czym powtórzył jeszcze raz. Reakcja osoby była niemalże taka sama jak Arnary.
-Nie wiedziałem, czy nie będę wam potrzebny później.
-Co masz na myśli?-zapytała osoba.
-Nie mogę powiedzieć śmiertelnikowi, gdzie znajduje się dany przedmiot lub gdzie jest konkretna osoba. Jeżeli powiem, znów zapadnę w ten sam sen, z którego obudziła mnie Arnara. Lecz tym razem trudniej będzie mnie wybudzić. Pomyślałem więc, że nie powiem wam o tym. Ale teraz... Sytuacja się zmieniła. Spieszymy się, nie ma wiele czasu- wytłumaczył Khor. Dziewczynie przyszedł pewien pomysł do głowy, a w jej sercu zakwitła nadzieja, lecz chwilę później Khor rozwiał jej nadzieję- Nie mogę też was tam zaprowadzić. Przykro mi. Jednak... Mogę powiedzieć którejś grupie, gdzie to jest. Trudno.
Arnara milczała.


Potem pogrubię swoje wypowiedzi, teraz nie miałam możliwości, przepraszam.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Nefra dnia Pon 17:39, 13 Gru 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Zwiadowcy Strona Główna -> Hibernia / Zaginione Insygnia Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5  Następny
Strona 3 z 5

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Emule.
Regulamin