Forum Zwiadowcy Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Co was rozbawiło???
Idź do strony 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Następny
 
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Zwiadowcy Strona Główna -> Góry Deszczu i Nocy / Płaskowyż / Archiwum / Archiwum /do czyszczenia/
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  

W której części było najwięcej śmiesznych tekstów???
Ruiny Gorlanu
15%
 15%  [ 46 ]
Płonący Most
5%
 5%  [ 16 ]
Ziemia Skuta Lodem
4%
 4%  [ 12 ]
Bitwa o Skandie
13%
 13%  [ 40 ]
Czarnoksiężnik z Północy
27%
 27%  [ 80 ]
Oblężenie Macindaw
23%
 23%  [ 70 ]
Okup za Eraka
10%
 10%  [ 32 ]
Wszystkich Głosów : 296

Autor Wiadomość
Kurierka Alyss
Niechciany przez mistrzów


Dołączył: 24 Paź 2010
Posty: 123
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Araluen, Redmont
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 17:08, 01 Lis 2010    Temat postu: Co was rozbawiło???

Co was rozśmieszyło w książkach z serii Zawiadowcy?

El.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Flexor
Strzelec do tarczy


Dołączył: 28 Cze 2010
Posty: 476
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Z krainy Mordor gdzie zaległy cienie
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 17:42, 01 Lis 2010    Temat postu:

W 5 części było najwięcej rozmów, a w nich dużo śmiesznych tekstów. A ta piosenka o Halcie- rozwalająca:

Halt Siwobrody znany jest
Ten co waleczne ma serce
Z tego że nożem strzyże się
A czesze się widelcem
Bywaj zdrów Halcie Siwobrody
Jutro spotkamy się znów

To jest tylko 1 zwrotka a były chyba 2 .


Post został pochwalony 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mudancicha
Emerytowany zwiadowca


Dołączył: 10 Kwi 2010
Posty: 2965
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 18 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 18:37, 01 Lis 2010    Temat postu:

Wg mnie najlepsza była 6. Tam śmiałam się najczęściej. Very Happy

El.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Simsia
Gość





PostWysłany: Pon 20:46, 01 Lis 2010    Temat postu:

Piosenka jest o Halcie jest super. A Will faktycznie zarobił na grze na mandoli sporo kasy. Miał prawo Wink
Powrót do góry
Rexus Maximus
Zabójca dzika i kalkara


Dołączył: 31 Paź 2010
Posty: 713
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Polska, Lubelskie, Hubinek
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 6:51, 02 Lis 2010    Temat postu:

W 5. piosenka o Halcie, Starym Joe Smoke'u no i tym smoku i królu.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kenna
Niechciany przez mistrzów


Dołączył: 19 Lip 2010
Posty: 168
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Wyspa Przeklętych.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 20:01, 02 Lis 2010    Temat postu:

Zdecydowanie "Czarnoksiężnik z Północy". Ale pierwszy tom, zwłaszcza na początku szkolenia Willa był śmieszny.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
emilka
Niechciany przez mistrzów


Dołączył: 06 Paź 2010
Posty: 165
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Warszawa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 19:03, 03 Lis 2010    Temat postu:

Świetny pierwszy tom. Pierwszy dzień, posiłek w chacie, wybieranie konia, a potem jeszcze w drodze na zebranie korpusu zwiadowców. Uśmiałam się jak nigdy.Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
zw96
Zabójca dzika i kalkara


Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 526
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 3/3
Skąd: Tarnów i okolice
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 20:45, 03 Lis 2010    Temat postu:

Wahałam się między 6 a 7, ale zdecydowałam się na 6. Rozmowy Willa z Horacym były po prostu genialne. Szczególnie rozmowa pod wózkiem.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Simsia
Gość





PostWysłany: Pią 21:02, 05 Lis 2010    Temat postu:

Zgadzam się z zw96. Ciekawe było też, jak Horace chciał napisać limeryk. Zastanawiam się tylko, czy siedzenie w ciasnym wozie sprzyja wenie... Very Happy
Powrót do góry
Asmeha
Podrzucacz królików


Dołączył: 16 Cze 2010
Posty: 93
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Redmont
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 22:04, 05 Lis 2010    Temat postu:

Może. To zależy od człowieka...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Evanly
Sierota


Dołączył: 03 Lip 2010
Posty: 19
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Poznań

PostWysłany: Pią 23:35, 05 Lis 2010    Temat postu: .

A moim zdaniem w każdej części można znaleźć moment w którym można sie pośmiać. Jak to napisała koleżanka wyżej :
Asmeha napisał:
To zależy od człowieka...


Koleżanka, jak coś. Razz
G.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Maiko
Niechciany przez mistrzów


Dołączył: 11 Lut 2010
Posty: 110
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 3/3
Skąd: Karczew
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 8:09, 06 Lis 2010    Temat postu:

Oblężenie. Najlepszy fragment gdy Horace mówił o maszynach oblężniczych itp.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Simsia
Gość





PostWysłany: Sob 12:39, 06 Lis 2010    Temat postu:

Do Asmehy: Ja bym weny w takim małym nie miała.
Powrót do góry
Fallandir
Podrzucacz królików


Dołączył: 13 Wrz 2010
Posty: 59
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Zielonka
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 19:55, 08 Lis 2010    Temat postu:

Strona 415-418 w Okupie...
Poza tym uwaga sir Rodneya po rozdzieleniu Willa i Horace'a w Ruinach...

G.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nahya
Emerytowany zwiadowca


Dołączył: 28 Lut 2010
Posty: 3510
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 24 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdynia
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 22:19, 08 Lis 2010    Temat postu:

Szósteczka - za genialne teksty Horace'a.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
blarok
Podrzucacz królików


Dołączył: 09 Lis 2010
Posty: 61
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 3/3
Skąd: Śląsk

PostWysłany: Wto 20:50, 09 Lis 2010    Temat postu:

Piękne było w III, gdy Halt zjechał króla i w V za piosenkę o Halcie. Smile

Uważaj na literówki.
G.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Simsia
Gość





PostWysłany: Wto 21:00, 09 Lis 2010    Temat postu:

Halt na pewno się trochę fochnął za tę piosenkę. No cóż, czasem nawet ze zwiadowców można się pośmiać. Wink

G.
Powrót do góry
livid
Mieszkaniec zamku Redmont


Dołączył: 14 Lis 2010
Posty: 29
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 14:30, 14 Lis 2010    Temat postu:

Mnie osobiście cholernie rozbawiły dwie scenki:

Gdy Halt narzygał do hełmu jednego ze Skandian (niestety w książce opisana była tylko relacja Eraka z tegoż wydarzenia)

Gdy Gilian kazał Willowi mówić do siebie przez "Pan"


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Asmeha
Podrzucacz królików


Dołączył: 16 Cze 2010
Posty: 93
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Redmont
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 13:29, 20 Lis 2010    Temat postu:

Nom. A jednak Will się nie skapnął. Chyba nawet ja bym się nie dała nabrać, a co dopiero on...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
lady Pauline
Mieszkaniec zamku Redmont


Dołączył: 21 Lis 2010
Posty: 37
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 19:47, 22 Lis 2010
PRZENIESIONY
Pon 19:49, 22 Lis 2010    Temat postu: Śmieszne fragmenty

Ruiny Gorlanu
Oto one :
+ ,, Niesamowite.Skąd na tym dywanie wzięło się tyle kurzu ? '' albo ,,Odnoszę dziwne wrażenie, że kuchnia cierpi na dotkliwy brak drewna opałowego '' - obydwa stwierdzenie by Halt
+,,Wyciągnął rękę. Dotknął papieru palcami.
Nagle, nie wiadomo skąd, pojawiła się czyjaś dłoń i chwyciła go za nadgarstek!
Will aż krzyknął z przestrachu. Serce podeszło mu do gardła. Spojrzał w zimne oczy zwiadowcy Halta.
''
+ ,,Halt siedział na jednym z krzeseł, obute nogi oparłszy o stół.
- Przynajmniej się nie spóźniłeś - stwierdził zrzędliwym tonem. - Jesteś już po śniadaniu?
- Tak, panie - odparł Will, przyglądając się ciekawie zwiadowcy. Pierwszy raz zdarzyło mu się widzieć Halta bez szarozielonego płaszcza z kapturem. Mężczyzna miał na sobie proste ubranie z brązowej i zielonej weł¬ny oraz miękkie, skórzane buty. Był starszy, niż się Wil¬lowi wcześniej wydawało. Jego włosy i broda były czar¬ne, krótko przystrzyżone, ale przyprószone już nieco stalowoszarą siwizną. Przycięte były dość niedbale, Will odniósł wrażenie, że Halt dokonał tego sam, posługując się myśliwskim nożem.
Zwiadowca wstał. Drugie zaskoczenie: był zadziwia¬jąco drobnej budowy. I tego Will nigdy dotąd nie do¬strzegł. Szary płaszcz skrywał niejedno. Halt okazał się szczupły, nie był też wcale wysoki, właściwie nawet niż¬szy od większości mężczyzn. Tym niemniej, emanowała od niego siła, przypominał napiętą cięciwę. Pomimo mi¬zernego wzrostu i niewielkiej masy ciała, wyglądał dość groźnie.
- Napatrzyłeś się już? - spytał znienacka. Will drgnął nerwowo.
- Tak, panie! Przepraszam, panie - dodał.
Halt mruknął coś pod nosem. ''
+ ,,- Dzidziuś przyszedł za nami - stwierdził Alda.
- Dzidziuś chce dostać drugie lanie - zgodził się z nim Jerome.
- Więc dzidziuś je dostanie - dokończył Bryn, szcze¬rząc zęby w uśmiechu. Jednak w następnej chwili wydał okrzyk trwogi, bo coś wytrąciło mu kij z dłoni. Drew¬niany oręż przekoziołkował w powietrzu i upadł kilka metrów dalej.
W następnej sekundzie to samo stało się z kijem Je¬rome'a.
Zdezorientowany Bryn spojrzał w stronę, gdzie leża¬ły oba kije. Poczuł się nieswojo, bo ujrzał, że każdy z nich przebity był na wylot strzałą o czarnym drzewcu.
- Jeden na jednego. Tak będzie uczciwiej, nie uważa¬ne? - odezwał się Halt.
Bryn i Jerome wzdrygnęli się nerwowo na widok sto¬jącego dziesięć metrów od nich zwiadowcy o ponurym obliczu - w cieniu drzewa, z następną strzałą założoną już na cięciwę długiego łuku. Tylko Alda nie zamierzał dawać za wygraną.
- To są sprawy Szkoły Rycerskiej, zwiadowco - oznaj¬mił, próbując fanfaronadą wybrnąć z sytuacji. - Lepiej trzymaj się od tego z daleka.
Will, który dźwignął się z wolna na nogi, dostrzegł błysk gniewu w oczach Haka. Przez chwilę niemal zrobiło mu się żal osiłka, ale potem dotkliwy ból w plecach przypomniał mu, z kim ma do czynienia, i tylko zacisnął zęby.
- Sprawy Szkoły Rycerskiej, powiadasz... synku? - wycedził Halt niebezpiecznie niskim głosem. Postąpił do przodu, pokonując odległość dzielącą go od Aldy kil¬koma szybkimi, posuwistymi krokami. Kadet nie spu¬ścił z tonu. Owszem, groźna twarz Halta budziła niepo¬kój, chłopak zdał sobie jednak sprawę, że jest co najmniej o głowę wyższy od zwiadowcy i wróciło mu poczucie pewności siebie. Przez tyle lat bał się tego ta¬jemniczego osobnika, a teraz, gdy stanął z nim twarzą w twarz, zorientował się, jaki to mały człowieczek.
Był to drugi błąd, jaki Alda popełnił tego dnia. Halt był niewysoki, ale myśleć o nim jako o „małym czło¬wieczku” było nader nieroztropnie. Halt spędził całe ży¬cie, walcząc z o wiele groźniejszymi przeciwnikami niż uczniak drugiego roku Szkoły Rycerskiej.
- Zdaje mi się, że zaatakowano tu ucznia zwiadowcy - stwierdził spokojnie Halt - więc chyba jest to też spra¬wa zwiadowcy, nieprawdaż?
Alda wzruszył ramionami. Był teraz przekonany, że bez trudu poradzi sobie z mężczyzną, którego przerastał wzrostem i wagą.
- Chcesz się w to mieszać, twoja rzecz - rzucił kpią¬co - Mało mnie to obchodzi.
Halt pokiwał głową, jakby rozważając sens jego słów.
- Dobrze - rzekł. - Chyba wmieszam się, ale tego nie będę potrzebował.
Mówiąc to, wsunął strzałę z powrotem do kołczana i niedbale odrzucił łuk na bok, skręcając przy tym tułów. Spojrzenie Aldy odruchowo skierowało się w tamtą stronę - i w tej samej chwili poczuł rozdzierający ból, gdy Halt krawędzią buta trafił go w stopę tuż pod kost¬ką. Gdy Alda pochylił się, by uchwycić dłońmi obolałą nogę, zwiadowca obrócił się na lewej pięcie i prawym łokciem uderzył go od dołu prosto w nos - kadet wypro¬stował się w okamgnieniu i zachwiał, postępując krok do tyłu. Przez sekundę czy dwie oczami pełnymi łez Ai¬da nie widział nic prócz mgły. Poczuł, że coś kłuje go pod podbródkiem. W następnej chwili widział już wy-raźnie, że oczy zwiadowcy znajdują się zaledwie kilka centymetrów od jego twarzy. Nie było już w nich gnie¬wu. Pojawiła się za to wzgarda i obrzydzenie, które na¬pawały go o wiele większym lękiem.
Ukłucie pod podbródkiem stało się odrobinę moc¬niejsze. Próbując spojrzeć w dół, Alda poczuł, że ogar¬nia go obezwładniający strach. Długa klinga piekielnie ostrego noża opierała się o jego szyję.
- Nigdy więcej nie mów do mnie tym tonem.... synku - powiedział zwiadowca tak cicho, że Alda musiał wysilić się, by dosłyszeć jego słowa. - I żebyś nigdy więcej nie od¬ważył się podnieść ręki na mojego ucznia. Zrozumiano?
Cała arogancja Aldy ulotniła się bez śladu, serce biło mu jak oszalałe. Nie był w stanie nic rzec. Ostrze noża nacisnęło odrobinę mocniej, poczuł strumyczek ciepłej krwi spływającej mu pod kołnierz. Oczy Halta zabłysły nagle.
- Zrozumiano? - powtórzył i tym razem Alda wykrztusił odpowiedź:
- Tak... panie.
Halt cofnął się, chowając nóż do pochwy jednymi płynnym ruchem. Alda opadł na ziemię i zaczął maso¬wać obolałą kostkę. Był pewien, że ma uszkodzone ścię¬gno. Nie zwracając już na niego uwagi, Halt zwrócił się ku dwóm pozostałym kadetom. Odruchowo zbliżyli się do siebie i patrzyli na niego z niepokojem, nie wiedząc, co będzie dalej. Halt wskazał palcem Bryna.
- Ty - rzucił pogardliwie. - Podnieś swój patyk. Zalękniony Bryn, nie spuszczając z oka Halta podszedł do miejsca, gdzie leżał jego kij, przykucnął - wciąż patrząc na zwiadowcę w obawie przed jakimś podstę¬pem - i szukał przez chwilę po omacku w trawie, aż natrafił na wytrąconą mu broń.
- A teraz oddaj mi strzałę - polecił zwiadowca. Wy¬soki, śniady chłopak przez dłuższą chwilę mocował się, usiłując wyciągnąć strzałę. Wreszcie mu się to udało. Podał ją Haltowi, trzymając strzałę za sam koniec w rę¬ce wyciągniętej na całą długość - spięty, oczekując w każdej chwili ataku ze strony zwiadowcy. Jednak Halt po prostu wziął od niego strzałę i wsunął ją do kołcza¬na. Bryn cofnął się czym prędzej, by znaleźć się poza je¬go zasięgiem. Halt parsknął pogardliwie. Zwrócił się do Horace'a:
- O ile się nie mylę, im właśnie zawdzięczasz te sinia¬ki? - spytał.
Horace milczał przez chwilę, aż uświadomił sobie, że nie ma to żadnego sensu. Po co miałby kryć swoich oprawców? Po co w ogóle kiedykolwiek to robił?
- Tak, panie - oświadczył.
Halt skinął głową, drapiąc się po brodzie.
- Tak też myślałem - stwierdził. - Tak przy okazji, słyszałem, że całkiem nieźle radzisz sobie z mieczem. Może zechciałbyś mi to zademonstrować? Mam tu dla ciebie godnego przeciwnika, tego oto bohatera, który stoi przede mną.
Twarz Horace'a z wolna rozjaśniła się uśmiechem, gdy dotarło do niego, co proponuje zwiadowca. Postąpił krok do przodu.
- Z wielką przyjemnością. Bryn cofnął się.
- Chwileczkę! - zawołał. - Przecież nie...
Zamarł. W oczach zwiadowcy znów pojawił się ten sam niebezpieczny błysk, a jego dłoń opadła ku pochwie z nożem.
- Masz kij. On ma drewniany miecz. Więc o co cho¬dzi? Do roboty - zakomenderował.
Zdając sobie sprawę, że nie ma wyjścia, Bryn odwró¬cił się w stronę Horace'a. Teraz, kiedy miało przyjść do starcia jeden na jednego, wcale nie czuł już tak wielkiej przewagi nad młodszym chłopakiem. Wszyscy w szkole słyszeli o niemal nadnaturalnych uzdolnieniach szer¬mierczych Horace'a.
Licząc na to, że najlepszą obroną może się okazać atak, Bryn postąpił do przodu i uderzył znad głowy. Horace sparował cios bez trudu. Równie łatwo zablokował następne dwa uderzenia Bryna. Po czwartym - błyskawicznym ruchem przesunął ostrzem swojego drewnianego miecza wzdłuż kija przeciwnika. Oręż Bryna nie posiadał jelca, toteż twarde drewno trafiło prosto w nie osłonięte palce. Bryn wrzasnął i upuścił ciężki kij, dając jednocześnie susa do tyłu i wciskając obolałą dłoń pod pachę. Horace stanął w pozycji en garde.
- Nie mówiłem, że macie przestać - przypomniał ła¬godnym tonem Halt.
- Ale... ale on mnie rozbroił! - zawył Bryn. Halt uśmiechnął się do niego.
- W rzeczy samej. Jednak jestem pewien, że pozwoli ci podnieść kij, byście mogli kontynuować. Do dzieła.
Bryn spojrzał na niego, potem na Horace'a, a następ¬nie znów na Halta. Na żadnej z tych twarzy nie do¬strzegł litości.
- Ale ja nie chcę... - powiedział bardzo cicho. Hora¬ce nie mógł uwierzyć, że ta żałosna postać nie jest nikim innym jak owym osiłkiem, pogardliwym i brutalnym, który ostatnie kilka miesięcy jego życia zmienił w pie¬kło. Halt tymczasem zastanowił się nad wypowiedzią Bryna:
- Protest odnotowany - stwierdził radośnie. - A teraz dalej, proszę.
Ręka bolała go nieznośnie, ale Bryn przede wszystkim bał się tego, co go czekało, bo nie miał wątpliwości, że Horace bezwzględnie odegra się na nim za wszystkie prześladowania. Pochylił się i ostrożnie sięgnął po kij, nie spuszczając wzroku z Horace'a. Ten zaczekał cierpli¬wie, aż Bryn będzie gotowy, a potem zrobił nagły wypad do przodu.
Nawet nie tknął Bryna, ale ten wrzasnął ze strachu i wypuścił z ręki Horace pokręcił głową z niedowie¬rzaniem.
- I kto tu jest dzidziusiem? - parsknął. Bryn stał bez słowa, ze wzrokiem wbitym w ziemię.
- Skoro takie z niego dziecko - zasugerował Halt - może trzeba po prostu przetrzepać mu tyłek?
Horace uśmiechnął się promiennie. Przypadł do Bry¬na i chwycił go za kołnierz, obracając go tyłem do siebie. W następnej chwili zaczął walić go w pośladki płazem ćwiczebnego miecza, raz za razem, zaś Bryn, próbując się wyrwać, ciągnął go za sobą wokół polany. Nieszczęśnik wrzeszczał, szarpał się i szlochał, ale Horace trzymał go za kołnierz żelazną ręką. Nie było ucieczki przed bezlito¬sną karą. Wreszcie, gdy Horace poczuł, że odpłacił mu, jak należy, za wszystkie prześladowania, obelgi i upoko¬rzenia, wypuścił go.
Bryn zachwiał się i opadł na czworaki, głośno szlo¬chając ze strachu, wstydu i bólu.
Jerome przyglądał się tym wydarzeniom z przeraże¬niem, wiedząc, że wkrótce nadejdzie jego kolej. Posta¬nowił wymknąć się chyłkiem, korzystając z tego, że zwiadowca spogląda w stronę Bryna.
- Jeszcze jeden krok i przeszyję cię strzałą.
Will starał się naśladować cichy, złowróżbny ton Hal¬ta. Zdążył już wyciągnąć strzały z najbliższej tarczy, a te¬raz jedna z nich była założona na cięciwę. Halt rzucił okiem w jego stronę.
- Dobra myśl - pochwalił. - Celuj w łydkę. Rana w tym miejscu jest wyjątkowo bolesna. - Spojrzał znów na Bryna, który leżał skulony u stóp Horace'a. - Ten chyba ma już dość - stwierdził.
Wskazał palcem Jerome'a.
- Twoja kolej - stwierdził krótko. Horace podniósł upuszczony przez Bryna kij i podszedł do Jerome'a podając mu go. Jerome cofnął się.
- Nie! - krzyknął, na jego twarzy malowało się przerażenie. - To nieuczciwe! On...
- Pewno, pewno. Nieuczciwe - przyznał pogodnie Halt. - Przynajmniej w waszym mniemaniu. Dla was „uczciwie” to trzech na jednego. Dość gadania i do ro¬boty.
Will nieraz słyszał powiedzenie, że osaczony szczur jest najgroźniejszy. Teraz Jerome udowodnił prawdzi¬wość takiego stwierdzenia. Ruszył od razu do zaciekłe¬go ataku, i ku zdumieniu Willa, Horace zaczął się cofać pod gradem wymierzonych w niego ciosów. Jerome po-suwał się do przodu z coraz większą pewnością siebie. Jakoś nie zauważył, że każdy jego cios Horace blokował bez najmniejszego trudu, niemal niedbale. Nawet naj¬lepsze i najmocniejsze uderzenia Jerome'a nie miały cie¬nia szansy, by przebić się przez obronę Horace'a. Tak jakby kadet drugiego roku walił w kamienny mur.
A potem Horace przestał się cofać. Zatrzymał się, sparował ostatnie uderzenie Jerome'a. Przez chwilę mo¬cowali się, piersią w pierś, następnie zaś Horace ruszył do ataku. Chwycił lewą dłonią prawy nadgarstek Jero¬me'a, unieruchamiając go. Pchnął do przodu, stopy przeciwnika ślizgały się po miękkiej trawie. W następ¬nej chwili Horace naparł z całej siły i jego niedawny prześladowca runął na ziemię.
Jednak Jerome widział, co przytrafiło się Brynowi Nie miał złudzeń, poddanie się nie wchodziło w grę.
Dźwignął się więc czym prędzej na nogi i podjął rozpaczliwą próbę obrony przed atakiem Horace'a. Cofał się teraz Pod gradem ciosów padających z góry, z prawej i lewej strony, prosto i ukośnie. Niektóre z nich zdołał sparować, ale nie był w stanie wytrzymać błyskawicznego tempa, jakie narzucił Horace. Uderzenia padały na je¬go golenie, ramiona i łokcie; prawie każde dosięgało ce¬lu Horace najwyraźniej starał się trafiać w miejsca bardziej kościste, by sprawić jak największy ból. Od cza¬su do czasu wykonywał pchnięcie zaokrąglonym czub¬kiem miecza, by dźgnąć Jerome'a w żebra - nie za moc¬no, na tyle, żeby go posiniaczyć, ale nie łamać kości.
W końcu Jerome nie miał już siły. Upuścił kij i opadł na ziemię, zasłaniając głowę ramionami. Tylna część je¬go ciała uniesiona była teraz ku górze. Horace zatrzymał się i spojrzał pytająco na Halta. Zwiadowca wzruszył ra¬mionami.
- Czemu nie? - stwierdził. - W końcu taka okazja nie zdarza się codziennie.
Ale nawet on skrzywił się, gdy Horace wymierzył swemu prześladowcy potężnego kopniaka w tyłek. Jero¬me poleciał co najmniej metr do przodu i zarył twarzą w ziemię.
Halt podniósł upuszczony przez Jerome'a kij. Przyglą¬dał mu się przez chwilę, ważąc go w ręce.
- Kiepska broń - oznajmił. - Co im przyszło do gło¬wy, żeby wybrać tak mierny oręż? - Rzucił drąg Aldzie. - Rusz się - zakomenderował.
Jasnowłosy kadet, który wciąż rozmasowywał obola¬łą stopę, przykucnięty w trawie, popatrzył z niedowie¬rzaniem na drewnianą broń. Ze zmiażdżonego nosa ciekła mu krew. Nigdy już nie będzie taki przystojny jak dawniej - pomyślał Will.
- Ale... ale... ja jestem ranny! - zaprotestował tamten, wyprostowując się. Nie mógł uwierzyć, że i jemu ma przypaść w udziale hańba oraz kara.
Halt zastanowił się przez moment, spoglądając na niego, jakby dopiero teraz zwrócił Uwagę na ten fakt. Przez moment Alda sądził, że uda mu się.
- W rzeczy samej - przyznał zwiadowca. - W rzeczy samej - powtórzył. Sprawiał wrażenie nieco rozczaro¬wanego i Alda zaczynał już wierzyć, że rycerskość Halta uchroni go przed cięgami, jakie dopiero co zebrali obaj jego towarzysze. Jednak twarz zwiadowcy rozjaśniła się zaraz. - Ale chwileczkę - zawołał. - Przecież Horace też jest ranny. Zgodzisz się ze mną, Willu?
Will uśmiechnął się.
- Z całą pewnością - rzekł i wszelkie nadzieje Aldy rozwiały się bez śladu.
Halt zwrócił się do Horace'a z żartobliwą troską:
- Na pewno nie jesteś zbyt ciężko ranny, żeby konty¬nuować ćwiczenie?
Horace uśmiechnął się, ale wyraz jego oczu pozostał ponury, bezlitosny.
- Jakoś dam sobie radę - zapewnił.
- Czyli sprawa załatwiona - ucieszył się Halt. - W ta¬kim razie kontynuujmy!
Aida wiedział już, że i dla niego nie ma ucieczki. Zwró¬cił się ku Horace'owi. Rozpoczął się ostatni pojedynek.
Ze wszystkich trzech osiłków Alda był najlepszym szer¬mierzem; on przynajmniej dostarczył Horace'owi zajęcia na kilka minut. Jednak wyczuwając przeciwnika za każdym uderzeniem i blokiem, fintą i kontratakiem, Alda zo¬rientował się, że trafił na lepszego od siebie. Uznał, że je¬dyną szansą będzie spróbować czegoś nieoczekiwanego.
Odskoczył do tyłu i zmienił uchwyt, łapiąc swój kij po¬środku obiema rękami, a w następnej chwili rozpoczął serię szybkich uderzeń po łuku z lewej i prawej strony.
Przez ułamek sekundy Horace był zaskoczony i cofnął się, ale zrobił to zwinnym, kocim ruchem, a już w na¬stępnej chwili wymierzył Aldzie potężny cios znad gło¬wy. Drugoroczniak wykonał klasyczną w takiej sytuacji zasłonę, trzymając kij za oba końce i parując uderzenie miecza jego środkową częścią. Teoretycznie zastosował właściwą taktykę; w praktyce okazało się jednak, że utwardzane hikorowe ostrze ćwiczebnego miecza po prostu rozcięło kij na pół, pozostawiając Aldę z dwoma bezużytecznymi krótszymi kijami. Cisnął je na ziemię. Stał teraz przed Horace'em bezbronny.
Horace spoglądał na swego prześladowcę, potem spojrzał na miecz w swojej dłoni.
- Obejdzie się bez tego - mruknął i również wypuścił broń.
Cios prawej pięści wędrował nie dalej niż dwadzieścia centymetrów do szczęki Aldy. Tylko że Horace włożył w to uderzenie całą swoją siłę, a nade wszystko miesią¬ce cierpienia w samotności - samotności znanej tylko tym, którzy są gnębieni i poniżani.
Gdy Alda stracił równowagę, odchylił się do tyłu i runął z łoskotem obok swych dwóch przyjaciół, Will otworzył szerzej oczy. Przecież nieraz w przeszłości bił się z Horace'em... Gdyby wiedział, że tamten zdolny jest wymierzyć cios o takiej sile, nigdy nie wdawałby się z nim w bójki.
Alfa nie ruszał się. Will odnosił wrażenie, że nie jest to tylko chwilowe. Horace otrząsnął dłoń o poranionych knykciach i odetchnął głęboko, z satysfakcją.
- Nie masz pojęcia, panie, jak mi ulżyło - odezwał się. - Dziękuję ci, zwiadowco.
Halt skinął głową.
- To ja dziękuję, że w potrzebie dopomogłeś Willowi. A tak przy okazji, przyjaciele nazywają mnie Halt. ''

Okup za Eraka
Edit.


To może ja zacznę. Było mnóstwo takich fragmentów, jednak najbardziej podobała mi się choroba morska Halta, zaskakujący koniec - wręczenie Willowi srebrnego liścia dębu i przede wszystkim jak Crowley udawał, że zgubił go, po czym nastąpiła ta niespodzianka na dworze xD. Svengal także nie miał lekkiej jazdy na koniu xD Guzdrała wierzga !? xD

G.


Post został pochwalony 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Simsia
Gość





PostWysłany: Śro 15:34, 24 Lis 2010    Temat postu:

Łał! Ale się rozpisałaś! Faktycznie, to genialne fragmenty.
Powrót do góry
Asmeha
Podrzucacz królików


Dołączył: 16 Cze 2010
Posty: 93
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Redmont
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 15:53, 24 Lis 2010    Temat postu:

Są to fajne fragmenty. Pisałaś to własnoręcznie<podziw>?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
nicia111
Wybrany na ucznia zwiadowcy


Dołączył: 25 Lis 2010
Posty: 265
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Deszczno
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 18:07, 26 Lis 2010    Temat postu:

Podziwiam, że chciało ci się to pisać. Mnie to by chyba palce odpadły . A poza tym to faktycznie niezłe fragmenty wybrałaś.

G.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jenny
Porwany przez Skandian


Dołączył: 25 Gru 2009
Posty: 1059
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 3/3
Skąd: Kalisz
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 20:56, 26 Lis 2010    Temat postu:

Szczerze się dziwię, że jako "najlepszą" wybraliście głównie "oblężenie". Prawda - było kilka śmiesznych tekstów, ale "oklepane rozwiązania" to przyćmiły.
Jak dla mnie najlepsza była "Bitwa". Przynajmniej raz na rozdział musiał być jakiś tekst, z którego śmiałam się w głos.
Najlepsze teksty mam podkreślone w książce i jestem pewna, że będzie ich więcej, jeśli przeczytam tę część jeszcze kilka razy Smile.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Asmeha
Podrzucacz królików


Dołączył: 16 Cze 2010
Posty: 93
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Redmont
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 17:01, 27 Lis 2010    Temat postu:

Jenny napisał:
Szczerze się dziwię, że jako "najlepszą" wybraliście głównie "oblężenie". Prawda - było kilka śmiesznych tekstów, ale "oklepane rozwiązania" to przyćmiły.
Jak dla mnie najlepsza była "Bitwa". Przynajmniej raz na rozdział musiał być jakiś tekst, z którego śmiałam się w głos.
Najlepsze teksty mam podkreślone w książce i jestem pewna, że będzie ich więcej, jeśli przeczytam tę część jeszcze kilka razy Smile.


Zgadzam się. Ja nie umiem zdecydować która jest naj ale wiem, że nie Oblężenie. Może dlatego, że jak mi się nudziło to przeczytałam je 12 razy i znam te teksty na pamięć.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Zwiadowcy Strona Główna -> Góry Deszczu i Nocy / Płaskowyż / Archiwum / Archiwum /do czyszczenia/ Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Następny
Strona 1 z 8

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Emule.
Regulamin