Zjazd Korpusu Zwiadowców

Kemishi

W którejś tam części jest napisane, że Will żeby dojechać z Norgate do Redmont potrzebował by chyba co najmniej miesiąc. To znaczy, że z innych lenn do innych również jest bardzo daleko, np. 2 miesiące.

Zastanawia mnie więc: co działo się w lennach położonych gdzieś na skraju, gdy ich opiekunowie wyruszali na zjazd? Długość z Norgate do Redmont to około połowa długości państwa. Po drodze nie ma gór.
Chodzi mi o to, że niektórzy zwiadowcy musieli z miesięcznym wyprzedzeniem ruszać na zjazd, a potem kolejny miesiąc wracać... Czy to nie dziwne, że mogli na tyle czasu zostawić lenna bez opieki?

Zapraszam do dyskusji

Janek

Według mnie za lenna i utrzymanie w nich porządku byli odpowiedzialni baronowie, więc nic złego nie mogło się stać. Poza tym Ludzie często nie zauważali obecności zwiadowców, a co dopiero ich braku, więc cały czas mieli się na baczności.

Kemishi

Przecież właśnie zauważali :/ Nieraz jest mowa o tym, że miejscowi bandyci korzystali z nieobecności zwiadowców...

W takim razie dlaczego wszyscy patrzą dość sceptycznie na to, gdy jakiś Zwiadowca postanawia gdzieś jechać? :> I to jeden. A tutaj mowa o 50.

AnolisPolska.Pl

Swoją drogą wg. książki z Seacliff do Redmont są trzy dni drogi. Seacliff leży na wschodnim wybrzeżu Araluenu... Tyle że patrząc na mapkę zamieszczoną w chyba drugiej części do Norgate jest bliżej. Co jest?! Czy ta mapa jest aż tak rozciągnięta

? A tak w ogóle moim zdaniem miejsce zlotu jest gdzieś w centralnej części królestwa żeby wszyscy mieli względnie blisko

Werak

Przecież data Zlotu nie była nagłaśniana, prawda? Więc wiele ludzi nie mogło wiedzieć, że zwiadowcy nie ma w lennie. O tym pewnie byli poinformowani tylko ci, którzy na to czekali - czyli jacyś więksi złodzieje

Poza tym... przecież zdarzają się zwiadowcy bez lenn (czyli ci świeżo upieczeni, dla których zabrakło miejsca

), lub ci na emeryturze, chociaż całkiem sprawni... po co oni na Zlocie? Nie można ich wysłać do tych najbardziej "podejrzanych" lenn?

I problem rozwiązany :3