Forum Zwiadowcy Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Lektury szkolne
Idź do strony Poprzedni  1, 2
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Zwiadowcy Strona Główna -> Skorghijl / Książki ogólnie
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
LadyPauline26
Moderator


Dołączył: 02 Kwi 2010
Posty: 4200
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 92 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 20:43, 10 Wrz 2014    Temat postu:

Zazdroszczę ludziom, którzy umieją docenić poezję i dramaty... ja niestety mam do nich pewien uraz i jakoś nie widzę w nich nic pięknego Very Happy. No może poza niektórymi wierszami... ale to jest bardzo wyjątkowa sytuacja.
Więc dla mnie "Wesele" to nadal koszmar z początku tego roku i dramat, który czytałam chyba najdłużej ze wszystkich, które kiedykolwiek musiałam przerabiać. Zwłaszcza że przez ogrom postaci nie wszystko rozumiałam.

A "Sklepy cynamonowe" skończyłam czytać dzisiaj i... nadal mi się nie podobają, ale "Ulicę krokodyli" czytało się całkiem spoko :3. "Ptaki" były zbyt porąbane, a opowiadanie "Sklepy cynamonowe" bardziej podobało mi się na końcu, chociaż kompletnie nie widziałam w nim sensu. No cóż... przynajmniej nie było to zbyt długie, bo chyba większej porcji takich dziwactw bym nie dała rady znieść. Gadanie o ożywionych wypchanych zwierzętach, które ganiają po krzakach, zraniony koń, który nie wiem, dlaczego miał być ranny, ale "zmienił się" w drewanianą zabawkę... dziwne to to było Very Happy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillistraee
Podkuchenny u Halta


Dołączył: 03 Maj 2014
Posty: 348
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Ferelden
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 19:12, 16 Lut 2015    Temat postu:

Chciałam pisać o "Małym księciu", ale wrzuciłam tam za dużo myśli na raz, więc chyba odkopię ten temat :F.

Gdy miałam 7-10 lat, to lektury czytałam z zapartym tchem od deski do deski. W sumie to jedną lekturę pokochałam... Biały Kieł się zwie. Nie odmieniła jakoś bardzo mojego życia, bo dalej pozostałam takim hmm... niezbyt miłosiernym człowiekiem, ale podobały mi się relacje na poziomie człowiek-zwierzę (akurat naturę sobie bardzo cenię) i krajobrazy, jakie układały się w mojej głowie.
Obejrzałam film i stwierdziłam, że muszę koniecznie ją przeczytać... i stało się :3.
(Spojrzałam teraz (2 gimnazjum) i teoretycznie powinniśmy ją mieć jakoś teraz jako lekturę uzupełniającą.)

A teraz... nie lubię czytać lektur. Są tak do bólu szablonowe, że szkoda mi mojego czasu na czytanie o kolejnych odmianach charakteru o 180 stopni z koślawym romansem w tle. to już relacje Jaskier-przypadkowe kobiety były ciekawsze...
Chyba, że chodzi o te dramaty i inne tego typu... wtedy robię to zależenie od tego, czy mam coś lepszego do czytania... a zazwyczaj mam Razz.

O ulubionej już wspominałam. Zdania nie zmienię chyba do końca życia...
Znienawidzona? Cóż... romeo i Julia.
Nie lubię romansideł i nigdy ich nie polubię. A że napisał to Szekspir? To nic...

Wolę powieści od dramatów. Dramaty są zazwyczaj krótsze, ale są pisane takim językiem, że chce mi się wyrzucić daną lekturę przez okno i wyrzucić z mózgu informację, że w ogóle to tknęłam.

Nie mam żadnych książek, które mogłabym widzieć w kanonie lektur. Nie zrobiłabym nigdy czegoś takiego moim ulubionym tytułom. Kazanie komuś czytać sprawia, że cały sens z książki ucieka...

Wywaliłabym wszystkie książki, które traktują o przemianie charakteru nastolatka.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Evans
Jr. Admin


Dołączył: 19 Wrz 2013
Posty: 2198
Przeczytał: 3 tematy

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 21:53, 08 Maj 2015    Temat postu:

Ja aż napiszę w tym z lekka zakurzonym temacie, bo aż mi głupio nieco, jak czytałam swojego poprzedniego posta Very Happy. Nie mówię, że od razu zapałałam przez ten rok miłością do lektur, ale jednak nieco mi się zmieniło podejście. Głównie przez obserwację siostry przygotowującej się do matury, co jakby człowieka uświadomiło, że to jednak będzie tam potrzebne Very Happy. Więc z pójściem do liceum przestałam zlewać lektury i je porządnie czytam. Może to też kwestia tego, że w tym roku były praktycznie same przyjemne, ale nie odczuwałam tego wielkiego bólu i niemożności przebrnięcia przez 150 stron. Bądźmy poważni, to nie jest dużo Very Happy.

Podejście do dramatów i powieści nadal mi się nie zmieniło. Jednak preferuję dramaty, szybciej się je czyta, całkiem przyjemnie Very Happy. Lubię dialogi, a ostatnio, przy czytaniu "Makbeta", dobrze się wczułam w rytm i specyfikę wypowiedzi i naprawdę szybko i przyjemnie mi się czytało. Nawet mimo iż nie jestem specjalną fanką Szekspira, co odkryłam już po "Romeo i Julii". No i poza faktem, że nie znosiłam lady Makbet a cała książka była... dziwna.

Do ulubionych lektur mogłabym chyba zaliczyć "Króla Edypa". Uwielbiałam ją Very Happy. Wiem, że to tragedia, ale nie raz wywoływała na mojej twarzy głupawe uśmieszki. Chyba mnie cieszy widok bohaterów usiłujących dojść do czegoś, co ja już wiem Neutral. No i lubię bardzo starożytność, więc fajnie mi się wpasowywało.
A co do "Tristana i Izoldy" - samej lektury nie znosiłam, bo mnie niepomiernie bohaterowie irytowali, ale za to podobało mi się jej omawianie. I dyskutowanie z wychowawczynią i większością klasy, która jakoś wyjątkowo nie zgadzała się w moim zdaniem, że nie, ich wcale ta miłość nie usprawiedliwiała, przynajmniej nie wszystkie ich uczynki.

Czy bym coś wyrzuciła? Nie wiem. Na pewno przeniosłabym w czasie kilka lektur, bo uważam, że 1 gimnazjum to niezbyt odpowiedni czas na "Krzyżaków". Znam chyba 2 osoby z mojej klasy, które to wtedy zmogły, a uważam, że później było by to łatwiej strawić. Ale też nie każdy ma wtedy, jak tak czytam wpisy tu.
Poza tym zmieniłabym niektórych nauczycieli, którzy zamiast kazać nam czytać "Dziady" (nie wiem, czy w gimnazjum obowiązkowa jest część II czy III) dają nam takie "Do rana daleko" Neutral. Ja wiem, że "porusza dzisiejsze problemy"... ale wolę mieć coś, co może być na maturze zamiast książki o biednej nastolatce molestowanej przez ojczyma ;___;.

A co do dodania książek, mam mały problem. Bo generalnie ludzie wymyślający je czymś się kierowali. No i są częścią przerabiania danych epok akurat przerabianych. Przez to łatwiej jest pojąć i tekst, i kulturę, mentalność tamtych czasów, więc są obustronne korzyści. Co nie zmienia faktu, że tak naprawdę poznajemy niewiele gatunków literackich. Fajnie by było, gdybyśmy mieli choć po jednym przykładzie najczęstszych w tych czasach gatunków - fantastyki, horroru, thrilleru, kryminału, romansu (tak, ja to mówię Very Happy), science fiction i innych - bo dzięki temu będziemy mieli okazje je poznać i część osób, które same z siebie nie czytają, mogą znaleźć coś, co ich zainteresuje i odkryć "swój" gatunek.
Choć patrząc na ilość godzin poświęconych programowi, ciężko byłoby wcisnąć coś takiego. Może z jakimś pobieżnym omówieniem na 1-2 lekcje, ale wtedy raczej mierna motywacja, by czytać. Bo raczej nie jestem za tym, by takie przykłady wsadzić zamiast zwykłych lektur Very Happy. One jednak jakąś funkcję spełniają.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
LadyPauline26
Moderator


Dołączył: 02 Kwi 2010
Posty: 4200
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 92 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 15:59, 10 Cze 2015    Temat postu:

Niedawno rozmawiałam sobie z Evans o lekturach i w sumie bezsensownie wypaliłam, że swoją ostatnią przeczytałam w ferie w lutym 2015. Potem do mnie dotarło, że przecież będę jeszcze miała lektury na studiach - a raczej po prostu takie książki, do których przeczytania będę zmuszona. I w sumie tak mnie natchnęło, żeby tutaj pisać, bo jak skończyłam już szkołę, to mogę chyba ocenić tak wszystko z perspektywy czasu. Co innego jest być uczniem, którego przepytują z przeczytanego tekstu, a co innego osobą, która to już wspomina po całej szkole i po maturach.
Więc wrócę do swoich pytań pomocniczych z pierwszego posta w tym temacie...


1. Lektury czytać całkiem lubiłam, właściwie traktowałam to na równi z każdym innym szkolnym zadaniem i jeśli przeszkadzało mi, że muszę przebrnąć przez jakąś książkę obowiązkowo, to głównie dlatego, że przez nią musiałam np. przerwać czytanie fajnej, wciągającej serii i wolałabym to odłożyć na potem. Nigdy nie miałam chyba poczucia, że coś tracę, czytając klasykę z przymusu, a nie fantastykę z wyboru. I tak mam teraz ambicje zabrać się za wiele różnych dzieł ze starszej literatury i nawet przeczytałam już kilka poważniejszych książek z własnej woli i nie jestem rozczarowana Very Happy. Niby Pustynia na kolana nie powala, ale i tak się cieszę, że miałam okazję się też zapoznać z czymś innym niż typowe młodzieżówki.

2. Odpowiedź na pytanie: czy czytałam lektury, chyba jest oczywista... Tak, czytałam. Przez całe życie opuściłam ich może trzy/cztery z czego większości raczej nie skończyłam, a nie zrezygnowałam całkiem z czytania. Parę razy nie wyrobiłam i końcówkę historii Tomka Sawyera poznałam do końca chyba dzięki komiksowi, kiedy już brakowało mi czasu przed kartkówką. Nie sięgnęłam chyba w ogóle po Antygonę, bo nie chciało mi się jej nadrabiać po jakiejś chorobie - jeśli mnie pamięć nie myli. Było coś jeszcze z Tomkiem Wilmowskim, z którego czytania mnie zwolniono z uwagi na konkurs. Ale poza tym dzielnie się brałam za wszystko, na grubość nie patrząc :3. (Przyznaję się też, że Zdążyć przed Panem Bogiem poszło z audiobooka. Nie było w bibliotece i musiałam... chlip! :<)

3. Do swoich ukochanych lektur niezmiennie zaliczam Zbrodnię i karę. Bardzo mi się ta książka podobała i nawet zamierzam do niej teraz wrócić, żeby sobie wszystko przypomnieć. Team R.R.R i w ogóle :3. Poza tym podobały mi się też Kamienie na szaniec, a w trzeciej liceum dołączyłabym do tego elitarnego grona Inny świat Grudzińskiego. Nic więcej mi się nie przypomina z takich największych faworytów, ale niektóre książki po prostu wyleciały mi trochę z głowy, mimo że przy czytaniu uważałam, że są całkiem w porządku. (A! Może Lalka Prusa i Dżuma - te też się zaliczają do tych lepszych. Plus ewentualnie Krzyżacy.)
A wśród znienawidzonych na pewno umieściłabym twórczość dwudziestolecia międzywojennego... Mwb... Nie wiem, od czego zacząć Very Happy. Po pierwsze Przedwiośnie i Granica. Dwie książki, które na równi ze sobą dręczyły mnie i wlekły się po prostu niemiłosiernie, zwłaszcza jak się okazało, że mój egzemplarz Granicy jest wadliwy i muszę część sobie znaleźć na pdf'ie. Wspominam te książki bardzo źle i o ile zwykle podchodzę do lektur dość obojętnie, tak tutaj mi na samą myśl drga powieka Very Happy. Ciężko mi było przez to przebrnąć, a po Przedwiośniu nawet zaczęłam mówić w taki pogmatwany sposób, jakim to było napisane. (Coś jak myślenie trzynastozgłoskowcem po Panu Tadeuszu, czego też padłam ofiarą.) Jest ogólnie dość ciekawe, że generalnie preferuję prozę, a nie dramaty - ale chyba żaden dramat mnie tak nie dobił, jak te książki. Poza tym nie lubiłam też opowiadań Schulza... Wydawały mi się na siłę udziwnione, co przeszkadzało mi tam zdecydowanie bardziej niż w wypadku Ferdydurke. Po prostu to do mnie nie trafiło.

Na pytania 4. i 5. mogę odpowiedzieć łącznie.
Bo wolę zdecydowanie powieści i chyba każdy dramat zniechęcił mnie do siebie już samą formą. Dlatego nie umiałam np. docenić Wesela i cieszyłam się, kiedy wreszcie skończyliśmy to omawiać. Natomiast nie mam żadnych preferencji jeśli chodzi o samą tematykę, bo jak ktoś umie napisać coś ciekawego, to pewnie wciągnąłby mnie każdą historią :3. Dlatego nie wyłapałam żadnej reguły ani wspólnego mianownika wśród lektur, które mi się podobały, a które nie. Chociaż mam może trochę więcej sentymentu do "nowszych" książek, dlatego bardzo mi zawsze przypada do gustu literatura wojenna.

6. Jak chodzi o dodawanie czegoś do kanonu lektur, to teraz muszę się zgodzić z Evans - bo dobrze byłoby poznawać nie tylko samą historię literatury, ale też różne jej współczesne gatunki, bo jest ich masa. Co prawda pisałam już kiedyś, że rozumiem kryteria wyboru książek do szkoły i wciąż się z tym zgadzam, ale może warto by było też czasem pytać uczniów, czy nie chcą czegoś przeczytać dodatkowo i jakoś ich za to nagradzać. Mi się podobał np. pomysł takich słownych recenzji, czy raczej rekomendacji czytanych klasie. Na pewno znalazłoby się dużo osób, które byłyby chętne polecić innym coś fajnego i może nie kojarzyliby czytania tylko z przymusem na polski. Więc raczej nie dodawałabym konkretnych pozycji, tylko próbowała trochę inaczej uczyć o tym dzieci.
Ale na pewno nie pakowałabym swoich ulubionych książek do kanonu, bo omawianie trochę czasem psuje przyjemność z czytania i nagle się odkrywa w tym wszystkim wiele rzeczy, bez których to miało więcej uroku.

7. A w tym punkcie przejawi się moja mała zmiana zdania na przestrzeni ostatnich... no prawie dwóch lat. Ponieważ uważam, że coś można z kanonu spokojnie wyrzucić. Może niekoniecznie te późniejsze dzieła, które omawia się w gimnazjum lub liceum, bo nawet jeśli ja nie widzę sensu w ich omawianiu, to pewnie gdzieś on jednak jest. Buntuję się natomiast przeciwko lekturom w podstawówce! Nie tak ogólnie - mam na myśli ich dobór.
Oczywiście w tym wszystkim też jest jakiś klucz. Mają pokazać jakieś wartości, trochę uczą historii albo geografii. I te mają jeszcze sens. Natomiast drażni mnie ta taka stała lista pozycji, które może i są napisane dla dzieci, ale nie z naszych czasów. Teraz osoby z podstawówki mają inne podejście do życia i zostali inaczej wychowywani - w innych realiach i już nawet moje pokolenie nie do końca do tego pasowało, a co dopiero kolejne. Mam na myśli te wszystkie dwudziestowieczne książki, które czytali między innymi nasi rodzice w dzieciństwie... Nie oszukujmy się, Pan Samochodzik, to już nie te czasy. Może i te książki jako takie nie są złe, ale sama odbierałam tego typu lektury jako zwykłe, przebrzmiałe starocie, a wśród książek pisanych obecnie, na 100% znalazłoby się dużo motywów, o których pokazanie chodzi w tych lekturach. Zmierzam do tego, że z perspektywy dziecka lektura to zawsze jakaś nieaktualna, cholernie stara książka, a na tych wczesnych etapach edukacji wypadałoby ich trochę wciągnąć w czytanie czegoś bardziej dla nich.
Może tylko ja tak to widzę... Ale to, co 50 lat temu było fajną książką dla młodzieży, teraz jest już klasykiem raczej - niezależnie od tego, dla kogo było to napisane pierwotnie.


Dobra, będzie tego. Znów się rozgadałam, chociaż miałam się streścić :\.
Ogólnie chciałam też sama zobaczyć, jak zmieniłam zdanie po czasie. I trochę różnic jednak widzę. Na przykład - taki drobiazg - w tym, że poprzednim razem narzekałam na Jądro ciemności, bo miałam jeszcze tę książkę w pamięci, a teraz nawet nie kojarzę swoich emocji przy czytaniu. To było w sumie dość krótkie, pewnie teraz bym tak nie marudziła i skończyła w dwa dni, nie martwiąc się tym za bardzo. Przez prawie trzy lata od przeczytania tego, było dużo okazji do zweryfikowania poglądów Very Happy. Chyba im byłam starsza tym mniej ten przymus czytania lektur we mnie wywoływał oburzenia.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Zwiadowcy Strona Główna -> Skorghijl / Książki ogólnie Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2
Strona 2 z 2

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Emule.
Regulamin