Forum Zwiadowcy Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Autostopem przez Galaktykę

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Zwiadowcy Strona Główna -> Skorghijl
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
LadyPauline26
Moderator


Dołączył: 02 Kwi 2010
Posty: 4200
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 92 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 22:00, 16 Wrz 2013    Temat postu: Autostopem przez Galaktykę

Jaaaaaaaaak ja to kocham
Pisząc w temacie o naszych książkowych zbiorach, przypomniałam sobie o istnieniu tego czegoś, więc no... Więc zakładam nowy temat. Takie moje hobby ostatnio Very Happy
A więc...



AUTOSTOPEM PRZEZ GALAKTYKĘ

Seria napisana przez Douglasa Adamsa składa się z pięciu tomów (a raczej sześciu, tylko ostatni, po jego śmierci, dopisał autor Artemisa Fowla, czyli Eoin Colfer.)

1."Autostopem przez Galaktykę"
2."Restauracja na końcu wszechświata"
3."Życie, wszechświat i cała reszta"
4."Cześć, i dzięki za ryby"
5."W zasadzie niegroźna"
6."I jeszcze jedno" - wspomniana końcówka Colfera.

I trochę poza serią: "Łosoś zwątpienia"


Poniżej jest mój opis książki. Jeśli moje artystyczne wynurzenia komuś nie odpowiadają, zapraszam na Wikipedię . Można tam znaleźć dość konkretne informacje o każdym tomie.

A zatem:
Książki napisane są teoretycznie w stylu science fiction, ale zostały przez szanownego autora tak udziwnione, że w sumie trudno zaliczyć to do wspomnianego wyżej gatunku. Mimo wszystko nie znam definicji SF, więc nie będę się wymądrzać.
Seria, nazywana przez autora trylogią w pięciu częściach opowiada o zagładzie Ziemi i o tym, co spotkało jednego z jej mieszkańców, czyli Artura Denta. Wspomniany Artur uratowany został przez swojego przyjaciela, Forda Prefecta (nie Perfecta! Very Happy), mieszkańca Betelgeuse, który pracuje przy pisaniu elektronicznej książki "Autostopem przez Galaktykę, będącej przewodnikiem po wielu ciekawych miejscach wszechświata. Bo oczywiście tylko Ziemia jest taka zapóźniona, że nic nie wie, o życiu w reszcie kosmosu i nie umie nim podróżować Very Happy

Kolejną ocaloną istotą z Ziemi jest Trillian, czyli ziemska dziennikarka. Zostaje ona uratowana przez ekscentrycznego prezydenta Galaktyki, czyli Zaphoda Beeblebroxa (dwugłowego gościa z dodatkową kończyną doszytą pod pachą Very Happy). Podróżują oni skradzionym przez Zaphoda nowoczesnym statkiem, gdzie usługuje im koszmarnie irytujący i wiecznie smutny android Marvin.

Ogólnie cała seria opowiada o różnych odwiedzanych miejscach, o naukowych eksperymentach najinteligentniejszych istot, czyli... no tego nie zdradzę Very Happy i o poszukiwaniu odpowiedzi. A raczej pytań, bo odpowiedź znamy. Jest nią 42... Ale pogmatwane nie?
Jakby tego było mało, pełno tu jeszcze przenoszenia się w czasie, nakładających się na siebie wymiarów, czy czegokolwiek innego i różnych innych nienormalnych rzeczy...
Także kaszalot i petunia ("Oh, not again!" ) roztrzaskujące się o opuszczoną planetę i koleś podróżujący w szlafroku przez bezmiar kosmosu to pikuś.

No i co... no i polecam. Bo co ja jeszcze mogę powiedzieć? Very Happy
Seria jest dość stara. Na jej podstawie nakręcono film (ku pamięci autora, który chyba ma nawet nazwaną od swojego imienia i liczby 42 planetę!!!) i chyba serial. Na początku był to, o ile wiem, projekt powstały dzięki audycji radiowej o tym samym tytule. Film... no w sumie też polecam.

Jak przeczytacie albo już czytaliście to powiedzcie co myślicie, bo mnie się podobało na tyle, że kolejny Dzień Ręcznika na pewno będę obchodzić... O ile trzeci raz nie zapomnę Very Happy


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez LadyPauline26 dnia Czw 17:00, 19 Wrz 2013, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Actia
Moderator


Dołączył: 12 Gru 2009
Posty: 1075
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 21:56, 07 Lut 2014    Temat postu:

Mam to na swojej liście książek do przeczytania, zamierzam zmierzyć się z serią w ferie, więc może za jakiś czas będziemy mogły na ten temat podyskutować.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
LadyPauline26
Moderator


Dołączył: 02 Kwi 2010
Posty: 4200
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 92 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 16:44, 23 Maj 2015    Temat postu:

Dobra. Rozciągamy okienko komentarza i szykujemy się do narzekania.
Nie żebym nie miała o tej książce nic dobrego do powiedzenia. Po prostu znam siebie i jestem realistką, a to wystarcza, żeby wiedzieć, że 85% mojego pisania skupi się na marudzeniu.

Więc może właśnie od marudzenia zacznę.
Jak już wspomniałam w temacie "Aktualnie czytam", skończyłam czytanie tej książki dzisiaj i trochę długo się z tym męczyłam, bo zajęło mi to dobry tydzień. Miałam w tym czasie tylko jedną i do tego ostatnią już maturę, która trwała może 15-20 minut, więc naprawdę miałam na to dużo czasu. Ale jakoś nie mogłam się całkowicie wciągnąć w czytanie. Tylko nie wiem, czy mam prawo uznawać to za wadę, bo ostatnio większość książek, za jakie się biorę, nie może mnie wciągnąć. Co nie zmienia faktu, że na niektórych stronach te wielokrotnie złożone zdania musiałam męczyć dobre pięć razy, żeby wreszcie ich pogmatwany sens dotarł do mojego mózgu.

Kolejną wadą, jaką teraz sobie przypominam, są bohaterowie. A raczej ich szczęście, które chyba rozdawano na zasadzie - im mniej Lady kogoś lubi, tym więcej ma farta. To było tak irytujące... Zwłaszcza że główna postać całego cyklu (tzn. ta najgłówniejsza z głównych) została zepchnięta praktycznie na trzeci plan, nie dokonując absolutnie niczego ciekawego przez całe 400 stron. To było dość przykre, bo lubiłam gościa i irytowało mnie, że główną rolę przejęła w wielu rozdziałach Trillian i jej wkurzające romanse.
No właśnie! Romanse.
Owszem. Można sobie uzasadniać zakochanie się w jeden dzień tym, że ciemna przestrzeń intensyfikuje uczucia. Ale bez przesady, na litość Neutral. Jak ja nie znoszę związków, które są zbudowane na zasadzie "zmieńmy kłótnię w pocałunek". Uważam to za jawną kpinę i niesprawiedliwość, bo wydzierające się kobiety wcale nie wyglądają ładniej i nie wiem, jak kogoś może chwycić za serce ich osobowość, kiedy się drą i obrażają tego, kto za chwilę będzie się z nimi obściskiwać. To wieje dla mnie takim absurdem... Sama nie wiem, na ile takie zjawiska funkcjonują w realnym świecie, bo naprawdę trudno mi uwierzyć, że jakiegoś gościa będzie "kręcić", że prawie obca dziewczyna drze na niego mordę i uważa go za palanta. A nie! Przepraszam. Trillian jest bardzo ładna :3. (I nagle wszystko stało się jasne... Wystarczy być atrakcyjnym i można w sumie robić to, na co się na ochotę, bo i tak bez względu na swoje chamstwo, ktoś uzna, że jesteśmy uroczy, kiedy wrzeszczymy. Wszechświecie... why?)
Także w tym wypadku wątek romantyczny dobił mnie, zmęczył i o ile zwykle kibicuję większości książkowych par w zejściu się i pokochaniu, tak tutaj miałam szczerą nadzieję, że gościa uda się w końcu zamordować albo w którymś momencie się tak pokłócą, że już nie będzie szans na żaden happy end. Powinnam już od chwili, kiedy koleś się pojawił na pokładzie, mieć złe przeczucia.


Ale może przejdę teraz do zalet, bo w końcu jakieś były.
Przede wszystkim należy Colferowi zaklaskać lub się ukłonić z szacunku, bo pisanie szóstej części za kogoś, kto umarł, musi być jednak dość trudne. Ludzie mają wtedy wobec nas specyficzne oczekiwania i wiadomo, że wiele osób będzie niezadowolonych, już chociażby dlatego, że nie jest oryginalnym autorem tej serii, a jedynie kończy ją zamiast prawdziwego twórcy. Ale wydaje mi się, że jak chodzi o poziom, to ten tom nie odbiegał zbytnio od poprzednich. Dawka humoru, absurdu i różnych dziwactw była spora i pewnie zbliżona do tego, co działo się w częściach 1-5 Very Happy.
Poza tym język też wydawał mi się podobny. Dawno nie czytałam tych wcześniejszych książek, ale nie sądzę, żeby charakter, jakim napisano "I jeszcze jedno..." różnił się od chociażby "Autostopem przez Galaktykę". Poza tym autor wykorzystał sporo pomysłów z poprzednich tomów. Dorzucił własne, ale nieraz przewijały się nazwy planet, gatunków i kultur z przeszłości. Zresztą często widać tutaj nawiązania do dawniejszych wydarzeń, zachowań bohaterów itd. Więc fakt, że napisał to Colfer, a nie Douglas, bynajmniej mnie nie raził. Może jakiegoś wielkiego fana serii by to uderzyło, ale ja nie mam z tym żadnego problemu.
(Mimo że czasami czułam się jednak trochę tak, jakbym czytała fragment z Artemisa Very Happy. Biorąc pod uwagę opisy bardzo zaawansowanych technologicznie, wymyślnych urządzeń, Colfer naprawdę nadawał się do tego jak nikt.)

A tak w uogólnieniu zaletami tej książki są przede wszystkim właśnie jej humor, pomysłowość i to, że bohaterowie naprawdę są... nieprzeciętni. Może nie każda opisana tam rzecz do mnie trafiała i niektóre uznawałam za lekko żenujące albo zupełnie nieśmieszne, ale to wcale nie znaczy, że się przez te 400 stron ani raz nie uśmiechnęłam. Parskania śmiechem chyba nie było, ale kilka fragmentów naprawdę mnie rozbawiło Very Happy.
Zresztą książka jest lekko napisana. Nie wciągnęła mnie bez reszty, jak już wcześniej wspomniałam, ale myślę, że inni nie mieliby z nią jednak aż takich problemów, bo pomijając te zdania na cały akapit, gdzie w połowie już nie wiadomo, o co w ogóle chodziło, wszystko jest jasne, a większość tych absurdów nawet nieźle wyjaśniono. Poza tym przeklętym zakochaniem Trillian Neutral. Do mnie to jednak nie przemawia, chociaż próbowałam być uczciwa i nie czepiać się tego, że takimi prawami podobno rządzi się Wszechświat.


Co by tu jeszcze...
Sama nie wiem, co mogłabym dodać.
Książka jest w porządku. Nie zaliczyłabym jej do swoich ulubionych, ale podobała mi się i do niektórych momentów może nawet bym wróciła. Pewnie jej w całości więcej nie przeczytam, bo nie czuję potrzeby, ale polecam się zapoznać tym, którzy przeczytali poprzednie części. Bardzo godna kontynuacja Very Happy. Nawet jeśli końcówkę uważam za niepotrzebnie smutną Neutral. Moim zdaniem można to spokojnie zaliczyć do wad. Bo ten nieuzasadniony pesymizm i podkładanie nogi bohaterowi do niczego nie prowadziły. Spokojnie można było zamknąć tę historię kilka stron wcześniej jakimiś ogólnikami albo rzucić chociaż trochę światła na ponure życie biednego Artura Sad.

I tym smutnym akcentem chyba tę recenzję zakończę. Bo wciąż czuję lekki niesmak z powodu tego, jak fałszywie wzbudzono moje nadzieje i to jakieś 3-4 strony przed końcem książki. Co najgorsze, ja się tego cały czas spodziewałam... A i tak się pojawiło spore rozczarowanie.
(Nie pokuszę się o ocenę x/10, bo nie umiem nigdy jednoznacznie zamknąć wszystkich swoich odczuć w cyfrach...)
Tyle!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Zwiadowcy Strona Główna -> Skorghijl Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Emule.
Regulamin