Forum Zwiadowcy Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Kroniki Wardstone
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 13, 14, 15
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Zwiadowcy Strona Główna -> Skorghijl
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Alice
Strzelec do tarczy


Dołączył: 24 Kwi 2011
Posty: 415
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 3/3
Skąd: Gostyń Wlkp.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 21:26, 08 Lis 2012    Temat postu:

Po przeczytaniu tego posta Perc'a i zastanowieniu się stwierdzam, że ma chłopak racje, pierwsze tomy bardziej mi przypadły do gustu.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Samara
Wybrany na ucznia zwiadowcy


Dołączył: 02 Wrz 2010
Posty: 245
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Rebubliki Normalnych Inaczej
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 6:32, 12 Mar 2013    Temat postu:

Jeżeli ktoś w ogóle dalej interesuje się tą serią i chciałby o niej popisać na forum, to mam nadzieję na wiadomości PW Wink

Jutro wychodzi kolejna część, tak w ogóle Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kokosmx
Zabójca dzika i kalkara


Dołączył: 17 Maj 2013
Posty: 747
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 19:59, 18 Maj 2013    Temat postu:

Moim zdaniem seria genialna chyba nawet lepsza od Zwiadowców.

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez kokosmx dnia Pon 15:03, 10 Cze 2013, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
LadyPauline26
Moderator


Dołączył: 02 Kwi 2010
Posty: 4200
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 92 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 22:33, 10 Sie 2013    Temat postu:

"Jestem Grimalkin" ciągle czeka w kolejce, aż ją przeczytam, ale zapowiada się ciekawie. Wnioskuję na podstawie poprzedniego tomu, który przeczytałam po ponad rocznej przerwie i muszę powiedzieć, że był strasznie wciągający. (Albo po prostu był fajnym kontrastem do romansideł i powieści dla nastolatek, którymi zmęczyłam mózg Very Happy)

Właściwie mam tylko jedno zastrzeżenie... nienaturalnych rozmiarów niebezpieczeństwo, które nadciąga z każdej strony. Chwilami mam wrażenie, że autor tak napchał zagrożeń i pułapek, że tylko jakieś heros z nadludzką siłą i do tego wielki czarnoksiężnik, czy nie wiem, mógłby sobie z tym poradzić. A tutaj idzie młody chłopaczek, chyba nawet młodszy ode mnie i beztrosko pokonuje wszystkie przeszkody. Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kokosmx
Zabójca dzika i kalkara


Dołączył: 17 Maj 2013
Posty: 747
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 5:35, 13 Sie 2013    Temat postu:

Matka Lamia i wszystko staje się łatwiejsze...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Evans
Jr. Admin


Dołączył: 19 Wrz 2013
Posty: 2198
Przeczytał: 3 tematy

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 22:44, 04 Paź 2013    Temat postu:

Wydaje mi się, że jeszcze nikt nie pisał o 10 części, która wychodzi w październiku pt. Krew Stracharza. Ja już nie mogę się doczekać . A wy planujecie kupno w najbliższym czasie?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
LadyPauline26
Moderator


Dołączył: 02 Kwi 2010
Posty: 4200
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 92 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 22:58, 04 Paź 2013    Temat postu:

Pewnie, że tak
Kupię, jak tylko pojawi się w empiku Very Happy Co prawda nie miałam jeszcze czasu, żeby zacząć "Jestem Grimalkin", więc kurzy się na półce, ale może kiedyś wszystko przeczytam hurtem Very Happy. Ostatnio miałam długą przerwę z Kronikami Wardstone, ale zabrałam się w maju za ósmą część i mi wrócił sentyment.
"Sentyment", bo pierwszy tom kupiłam jakieś dwa miesiące po "Ruinach Gorlanu" i to były takie dwie ulubione serie, na punkcie których dostałam obsesji. Ach! Wzruszyłam się Sad... wtedy nawet szóstej części nie zdążyli wydać, więc to serio zamierzchła przeszłość

Tak czy inaczej: kupię dziesiąty tom, nadal lubię Kroniki, ale też niezmiennie uważam, że autor przesadza z tą ilością zagrożeń Very Happy


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez LadyPauline26 dnia Pią 23:01, 04 Paź 2013, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Evans
Jr. Admin


Dołączył: 19 Wrz 2013
Posty: 2198
Przeczytał: 3 tematy

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 23:11, 04 Paź 2013    Temat postu:

Heh, też zaczęłam je czytać, gdy wyszło tylko 5 części , potem czekałam jakiś czas na szóstą. Ostatnio próbowałam sobie przypomnieć, czy najpierw poznałam Kroniki, czy Zwiadowców, ale nie mogę sobie przypomnieć. Pamiętam tylko, że Zwiadowców kupiłam na raz 2 pierwsze części, a później czekałam kilka miesięcy na 3 część.
Ja nie wiem czy kupie ją od razu po premierze. Zauważyłam, że beznadziejnie wydają książki, które mnie interesują. Gdy mam oszczędności i chcę coś kupić, to nic nie ma, ale wydaj człowieku pieniądze, to od razu wychodzi mnóstwo książek . Teraz jestem zainteresowana trzema premierami w październiku i jedną w listopadzie i trochę cierpię na brak środków finansowych .


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Evans dnia Pią 23:12, 04 Paź 2013, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
LadyPauline26
Moderator


Dołączył: 02 Kwi 2010
Posty: 4200
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 92 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 18:59, 22 Lut 2014    Temat postu:

Wreszcie łaskawie zabrałam się za przeczytanie części dziewiątej i dziesiątej... Czekały od momentu, w którym je wydano, żebym się wreszcie za to zabrała no i w końcu - przez to, że były ferie - udało mi się zmotywować. (Jakoś połowę swoich recenzji tak zaczynam... Ciekawe Very Happy.)

Ogólnie: i "Jestem Grimalkin", i "Krew Stracharza" mi się podobały :3. Jak zaczynałam czytać, to miałam takie trochę poczucie, że pierwsze tomy były lepsze, że przyjemniej je wspominam itd., ale w potem doszłam do wniosku, że akurat poziomem, to ta seria się w żadnym momencie nie wyróżnia . Ani nie ma naprawdę słabego tomu, ani odwrotnie - czyli brakuje takiego, który by się jakoś szczególnie wybijał ponad resztę. Wszystkie równie ciekawe i właściwie w każdym podobają mi się i denerwują mnie dokładnie te same rzeczy... Co w sumie jest i dobre, i złe.

Tak tylko wspomnę o tych wadach. (Moja specjalność :3. Co z tego, że książka była fajna... i tak muszę na nią jakoś ponarzekać .)
Po pierwsze: irytował mnie Tom z jego podejściem do Alice :\. To znaczy nie tylko w tym tomie (mówię o ostatnim). Właśnie w tym problem, że w każdym... Ciągle tylko powtarza: "Jej słowa mnie zraniły. Tęsknię za czasami, kiedy mówiliśmy sobie o wszystkim" albo "Było mi bardzo przykro, że musiałem okłamać Alice. Coś zmieniło się w naszej relacji. Dawniej nie miewaliśmy przed sobą takich sekretów." --- fajnie Neutral. Ale, o ile mnie pamięć nie myli, to on powtarza dokładnie te same słowa w każdym tomie Very Happy. Więc ja nie wiem, czy takie czasy, że byli ze sobą w każdym momencie szczerzy, w ogóle miały miejsce...

I druga rzecz... UWAGA, BO TUTAJ POJAWIĄ SIĘ SPOJLERY!!!
A więc. Po tej, nazwijmy to, śmierci Stracharza, jakoś tak mi było dziwnie. Nie dlatego, żebym go strasznie żałowała, bo to mi się od początku wydało podejrzane, ale reakcja Toma i całej reszty (ale zwłaszcza Toma), była strasznie nienaturalna, moim zdaniem. Bo przez parę lat mieszka z tym gościem, szkoli się u niego, ratuje mu życie albo sam jest przez niego ratowany... a tutaj takie beznamiętne podejście do sprawy Neutral. Wiem, wiem... nie chciał się załamywać, bo wiedział, że ma ważne zadanie do wypełnienia i emocje będą mu w tym tylko przeszkadzać. Ale litości! Tyle się zamartwia o okłamywanie przyjaciółki, po raz milionowy i płacze, bo mamusia go nie kocha, a potem jego mistrz umiera i może pogadać z jego odrąbaną głową... a raz mu łzy pociekły i się opanował. Trochę tego nie rozumiem.
Ale cóż :3.

Poza tymi dwoma rzeczami to w sumie nie mam jakoś zarzutów. Co prawda odnosze dziwne wrażenie, że ten dziesiąty tom to było tylko odwlekanie końca, bo w sumie nic takiego się tam nie stało - poza tym, że się dowiedział, co ma zrobić - aczkolwiek nie mam tego panu Delaney'owi za złe. Sama bym tak pewnie zrobiła, żeby jak najdłużej nie zostawiać serii :3.
Taka tylko luźna uwaga: lubię Judda - więc pewnie w końcu zginie Very Happy.
I druga luźna uwaga: ciesze się z powrotu bogina :3.
I to by było na tyle Very Happy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Evans
Jr. Admin


Dołączył: 19 Wrz 2013
Posty: 2198
Przeczytał: 3 tematy

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 21:27, 02 Lip 2014    Temat postu:

A ja jestem po lekturze Wijca, który stanowił dla mnie miłą odmianę Very Happy. Tak samo jak w Jestem Grimalkin, Tom nie jest głównym bohaterem, bo zastępuje go tytułowy Wijec, który należy do rasy, której nazwy za Chiny nie zapamiętam Very Happy Kobalos czy cuś w tym stylu... No i czasem pokazana była perspektywa towarzyszącej mu dziewczyny, tez ciekawy efekt Very Happy. Co prawda miałam nico problemy z chronologią, ale muszę sobie Krew przypomnieć, to mi się ułoży.

A co do treści... jak mówiłam, była to odskocznia, ale oceniać będę dopiero po przeczytaniu całości, bo cały czas mnie zastanawia, czy tamte wydarzenia będą miały wpływ na całość, czy autor dodał to ot tak Neutral. Jeśli to drugie, to zacznę go podejrzewać o lecenie na kasę, bo zdeczka mało ważne to było Very Happy. Końcówka może coś wnieść, ale raczej nie do najbliższej przyszłości, więc generalnie... zobaczymy Very Happy. Ja mam nadzieję, że jeszcze Wijca się nie pozbędzie, bo nawet fajny był Very Happy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ZewKrwi
Mieszkaniec zamku Redmont


Dołączył: 25 Gru 2014
Posty: 29
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Dzierżoniów - Pieszyce
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 17:53, 27 Gru 2014    Temat postu:

Też przeczytałam Wijca, ten stwór nawet przypadł mi do gustu. Taka miła odmiana od reszty. Oczywiście z niecierpliwością czekam na następną część. Nie mogę się doczekać, ciekawe czy Tom zabije Alice czy może znajdzie inny sposób na pokonanie Złego?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Evans
Jr. Admin


Dołączył: 19 Wrz 2013
Posty: 2198
Przeczytał: 3 tematy

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 20:07, 27 Gru 2014    Temat postu:

A wie ktoś może, kiedy ma wyjść "Alice"? Bo wiem, że raczej dużo zazwyczaj czekać nie trzeba, ale nie słyszałam nic, żeby już było, w Empiku nie widziałam. A jeśli mnie pamięć nie myli, to ze wstępnej daty w Jaguarze wynika, że już powinno być ;-;. Tak sobie o tym przypomniałam, jak po połowie roku odnalazł się mój dziesiąty tom Very Happy.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
LadyPauline26
Moderator


Dołączył: 02 Kwi 2010
Posty: 4200
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 92 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 12:31, 10 Cze 2015    Temat postu:

(SPOJLERY NA PRAWO I LEWO BEDOM… INACZEJ SIĘ NIE DAŁO, KIEROWNIKU)
JAK SIĘ NIE CZYTAŁO WIJCA, NIE MA CO TUTAJ ZAGLĄDAĆ NAWET.



Wijec

Odnoszę ostatnio nieprzyjemne wrażenie, że każdą swoją recenzję zaczynam od słów: „mam z tą książką problem” albo „mam do tej książce mieszane uczucia”. Wydaje mi się, że tutaj powinno wyjść coś mniej więcej pośredniego… co może w sumie zdziwić osoby, które miały ze mną kontakt podczas czytania Wijca, bo nie wyglądałam raczej na niezadowoloną. Raczej pochłoniętą (bo to serio pochłania)… Ale!

O tym, że ten tom Kronik mocno spadł w moim rankingu, zaważyła w zasadzie sama jego końcówka, a raczej ta druga połowa całej książki – może trochę bliżej końca – i taka dłuższa refleksja po tym, jak skończyłam czytanie. Teoretycznie nie mogę powiedzieć, że Wijec mi się nie podobał. Czytało się tę część świetnie i nawet do pewnego momentu było mi przykro, że to takie cienkie i tak szybko się pewnie skończy. Żeby nie przeciągać, po prostu powiem, że chodziło o… o taką coraz bardziej widoczną schematyczność i przewidywalność :\. Niestetyż.
To nie tak, że przewidziałam przyjście każdego potwora, z jakim musieli się zmierzyć ani nawet o to, że spodziewałam się Grimalkin. Grimalkin się za cholerę nie spodziewałam, aczkolwiek raczej z powodu opinii Evans, która mówiła mi, że ta książka jest kompletną odskocznią od fabuły całej serii i odebrałam to w taki sposób, jakbyśmy się teleportowali w jakiś kompletnie inny świat i inne czasy. Dopiero po przeczytaniu widać, że to się w którymś momencie splata z resztą, chociaż faktycznie mało wyraźnie… Może autor się zmęczył głównym wątkiem i musiał dać ujście swoim pomysłom, więc takie machnął „wtrącenie” na 300 stron Very Happy.
Ale do schematyczności wracając. Każda scena była bardzo podobna do reszty. Czasami rozmyślania Wijca (np. o obietnicy złożonej Rowlerowi albo tym, że nie rozumie sióstr) różniły się tylko przez miejsce, w którym akurat siedział, a walki i tak kończyły się jego wygraną, więc cała scena miała tylko innego potwora wstawionego po słowie „zaatakował” albo w sformułowaniu „wypiłem krew…”. Siostry wciąż płakały, Nessa ratowała Wijcowi tyłek co i rusz. Trochę mnie nawet zabolało jak przewidziałam śmierć jednej z sióstr, bo wciąż myślałam, że kurczę! Może mnie jednak zaskoczy autor i to jednak ta inna umrze… No nie do końca. Inna sprawa, że te walki były też dość skromnie opisane… zanim starli się z haggenmiotem było na ten temat kilkadziesiąt stron gadania i szykowania się, a wszystko skończyło się w trakcie dwóch rozdziałów, z czego przez jeden stwór wychodził z jamy, a w drugim zabicie jego dwóch części skwitowano w którymś momencie dość flegmatycznie, że już leżał pocięty. Jak do tego doszło? Dokładnie nie wiadomo. Jako „początkujący” „pisarz” nie mam może prawa tak się rzucać o źle opisane walki, bo moje są jeszcze żałośniejsze, ale jestem też krytykiem since ‘96 i mam pełne prawo narzekać na literaturę :3.

Kolejną wadą moim zdaniem byli też w pewnym sensie bohaterowie. Samego Wijca polubiłam, mimo że te jego wyczyny zrobiły się już później nieco zbyt kozackie. Nikt tych potworów nie mógł zabić… i nagle on! Jakiś stosunkowo młody haizdan ze słabościami psychicznymi sobie przyszedł i siecze niepokonane potwory na prawo i lewo... Oczywiście Nessa mu robiła za pomocnicę i w sumie tam dwóch czy trzech osób by bez niej nie pokonał, ale niektóre z jego starć były tak skonstruowane, że brakowało Wijcowi tylko powiewającej na wietrze pelerynki. Chociaż spróbuję tak na to nie narzekać, bo był w tym tomie moim ulubionym bohaterem i tak.
Nie miałam też większych problemów z Nessą. Sęk w tym, że ona i jej siostry były troszeczkę przesadzone. Każda wstawiona w dość oklepaną rolę, jakby grały przedstawienie i szczerze mówiąc, zalatywało to Kopciuszkiem… No może nie całkiem, ale trochę :3. Susan była jak dla mnie nieco przerysowaną rozkapryszoną dziewuchą (i jej usunięcie właśnie trochę mnie rozczarowało, bo wyglądało jak rozgniecenie na ścianie brzęczącego przy uchu komara, a tego się każdy spodziewa Very Happy), a Bryony to taka typowa bojąca się wszystkiego i dziecinna dziewczynka – jeszcze dość mała i przez to drażniąca. Nessę na tym tle dość polubiłam, ale coś była zbyt odważna jak na jednocześnie taką beksę ;-;. Może powinnam wykazać trochę wyrozumiałości, bo w końcu nie umiem sobie wyobrazić siebie w takich warunkach i pewnie też bym się tam odwodniła od ciągłego wylewania łez… ale bez przesady. Jeśli ktoś mówi, że z radością oddałby życie za siostry i ciągle się deklaruje, że poświęci się dla ich bezpieczeństwa, no to chyba trochę dziwne, że potem ryczy z byle powodu.

Wracając do przewidywalności, powiem wreszcie o tej końcówce… No cóż… Akcję z kuladu przewidziałam prawie w całości chyba zanim Grimalkin w ogóle na to wpadła ;__;. Dziwnie mi z tym i właśnie to pozostawiło lekki niesmak. Pewne rzeczy zbyt mocno się narzucały i cichutko prosiłam autora w duchu, żeby nie szedł taką najjaśniej oświetloną drogą. No nie posłuchał mnie :3. Co przykre, zgadłam też, jaki będzie mniej więcej koniec snu Wijca i kiedy go później czytałam, zerknęłam sobie ukradkiem pod koniec i okazało się, że znów zgadłam. Nie miałam w sumie wielkich oczekiwań w stylu „Wijec i Nessa wychowujący w ghanbali małe Kobaloski”… ale ta ich relacja była tak dziwnie skonstruowana i wymagająca rozwinięcia, że zostawienie tego w ten sposób wydawało mi się raczej słabe.
Inna sprawa, że sam Sen Wijca pisany wierszem niespecjalnie mi się podobał i nie wiem, czy był taki w oryginale, czy tłumacz nie sprostał, ale czytało się to strasznie Neutral. Kto śni wierszem, w ogóle?! A słowniczek na końcu szkoda mi komentować, bo wyglądał jak jedno wielkie połączenie się w niemocy twórczej osoby od korekty, układu graficznego i trochę chyba tłumacza. (Swoją drogą pełno tam było słów, które nie pojawiły się w książce… A przynajmniej ja za nic ich nie pamiętam.) Już lepiej było tego nie dawać.



MWB… zrzędzę jak przekupa na targu!
Nie chcę, żeby ktoś odniósł wrażenie, że ta książka to kompletne dno. Po prostu od pewnego momentu wyglądała jak na siłę kończona przez autora, który nie chciał już jej niepotrzebnie przedłużać i zbił do kupy streszczenie wszystkich planów, co wyszło strasznie niezręcznie i niezgrabnie. Jestem ostatnio przesadnie wymagająca w stosunku do książek, więc nikt nie powinien się zbytnio sugerować moimi wynurzeniami… Ale wbrew pierwszemu serio pokochanemu w Wardstone bohaterowi Wijec, jako książka, zrobił na mnie wrażenie raczej średnie. Chociaż pewnie byłoby lepsze, gdybym nie miała tak wygórowanych oczekiwań po samym, świetnym początku.
Wiele rzeczy, o których tutaj wspomniałam, to tylko takie drobiazgi, które w moich oczach wyrosły do rangi wielkiego problemu, więc patrząc na to z perspektywy tych kilku godzin, w czasie których ochłonęłam już po czytaniu, dam tej części ocenę krążącą w okolicach 7/10. Nie jestem fanką stosowania takiej skali ocenienia w stosunku do książek, ale to takie podsumowanie po mojej tyradzie. Nie będę już wypisywać tutaj zalet Wijca, bo wplotłam ich sporo w listę wad i chyba da się je wyłapać. Mogę tutaj dodać tylko tak gratisowo, że Delaney zawsze mi imponuje złożonością konstruowanego świata… Wiadomo, że wiele jego pomysłów to tak naprawdę adaptacja prawdziwych ludowych wierzeń i jakiś mitologii, ale i tak podoba mi się, jak dużo rzeczy i zwyczajów potrafi opisać, pokazując różne rasy i środowiska. Podziwiam, że się w tym wszystkim jeszcze nie pogubił i gratulacje za wymyślanie tego tak dokładnie, bo pewnie dużo istot to jednak wytwór jego wyobraźni, a nie inspiracja tym, co już jest. Za to na pewno dałabym mu duży plus.

Poza tym ciekawi mnie, jak bohaterowie tego tomu będą się udzielać w kolejnych częściach i czy w ogóle kiedyś wrócimy do tej zapowiedzianej przez Grimalkin wojny z Valkarky…

…Koniec! :3


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez LadyPauline26 dnia Śro 14:43, 10 Cze 2015, w całości zmieniany 8 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Evans
Jr. Admin


Dołączył: 19 Wrz 2013
Posty: 2198
Przeczytał: 3 tematy

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 23:33, 18 Lut 2016    Temat postu:

Wróżka Lady napisał:
Po prostu od pewnego momentu wyglądała jak na siłę kończona przez autora, który nie chciał już jej niepotrzebnie przedłużać i zbił do kupy streszczenie wszystkich planów, co wyszło strasznie niezręcznie i niezgrabnie.


Tak sobie czytałam poprzedniego posta i rzucił mi się w oczy ten fragment... aż go skopiowałam i się podpisuję - tyle że odnosząc się do całej serii Neutral. Bo od któregoś tomu - teraz nawet ciężko mi powiedzieć od którego, ale stawiałabym, na mniej więcej 8 czy 9 - miałam wrażenie, że to wciąż się dłuży przez całą serię, dumają sobie, wymyślają mnóstwo mniej lub nieco bardziej sensownych planów, których połowa zostaje przerwana w połowie, a potem autor się zmęczył, zreflektował, że pora kończyć, i byle szybciej napisał rozwiązanie akcji ciągnącej się już od lat Neutral. Poza tym język i sposób pisania strasznie mnie irytuje - konkretnie jego... infantylność? Bardzo możliwe, że to wyłącznie dlatego, że jednak sporo czasu minęło, odkąd zaczęłam, a jednak człowiek dorasta i zmienia mu się gust. Musiałabym powtórzyć pierwszą część, by zobaczyć. Ale tam tak kompletnie nic mnie nie rusza Neutral. Ktoś ginie, kogoś biją, tu wielka walka, a ja w sumie zajmuję się tylko dwoma postaciami, bo cała reszta mnie nie obchodzi. I liczyłam trochę, że koniec, ostatni tom i zakończenie walki ze Złym jakoś zrekompensuje kilka ostatnich tomów - a się rozczarowałam.

SPOILERY ALERT TERAZ!
Cytat:
Moim głównym zażaleniem była główna bitwa ze Złym - która była wieeeeelka i waaaażna. Musieli setki towarzyszy zebrać, wrogowie mieli taką przewagę liczebną, pojawiła się Slake, Mab i masa innych... A potem prawie nic nie ma o tym powiedziane. Jedyne o tym, kto zginął a kto nie, ale to też w dużej części po fakcie powiedziane jako suchy raport. Veni, vidi, vici. Bardzo podobnie do tego, co było w "Wijcu" i co opisywała Lady - tyle krzyku, rozdział czy dwa i po sprawie.

Poza tym nie podobał mi się w najmniejszym stopniu motyw zdradzieckiej Alice. Potrzebne to? No niespecjalnie. Przydało się? Może minimalnie. Irytowało? I TO JAK. To wydawało mi się tak kompletnie bezcelowe, że... Bez sensu. Domyślam się, że autor nie chciał kończyć super happy endem, ale dramatyzmu jakoś to nie wspomogło, nie poruszyło (chyba że irytacja się liczy), a jeszcze pozbawiło jakiegoś uroku, który jeszcze mnie trzymał przy serii. O Lukraście... Lukastrze... damn, nie mogę zapamiętać, gdzie to "r" jest Neutral. W każdym razie o nim nie wspominam, bo aż szkoda gadać.


Tak dla odmiany, bom się narzekaniem zmęczyła, powiem, że najbardziej z tej serii lubiłam - jak wspomniałam wyżej - dwie postacie - Grimalkin i bogina z Chipenden. I to mi zostało aż do końca niezmienione. Zwłaszcza ten wątek z boginem jako współtowarzyszem i bratem Toma - jedna z najlepszych rzeczy, która się wydarzyła w serii, IMHO. Poza tym było mi koszmarnie szkoda Grimalkin, jak została tak ranna, ale zwracam autorowi honor, że nie starał się jeszcze bardziej zirytować fanów, zabijając ją - ba, zostaje równie zajebista, jak była wcześniej, o ile nie bardziej Cool. Niech sobie mówią, że jest wyidealizowana, ja nie mam nic przeciwko jednej prawdziwie epickiej postaci w serii. A tę wiedźmę bardzo lubię :3.

Ale że znów zrobiło się zbyt różowo, to na sam koniec powiem, że NIE! Jeśli autor chciał owym wątkiem zapoczątkowanym w "Wijcu" i zakończeniem praktycznie otwartym zrobić sobie furtkę do następnej serii, ja idę bojkotować i nie będę kupować Neutral. Mam już dość tego, co tam się wyrabia i naprawdę nie potrzebowałam czegoś podobnego. Zakończenie jakby to wcale nie chodziło o ostatni tom serii, a tylko jeden ze środka, żeby teraz się pobić z tym cholernym bogiem na "T", którego imienia nie mogę za nic zapamiętać ;___;. Nie-podoba-mi-się-to.


Podsumowanie? Seria zaczęła się lepiej niż skończyła. Po 6 tomie powoli zaczęła dla mnie tracić na uroku. Ostatni tom uznaję za fiasko. Jestem smutna i rozczarowana :c. Nie oceniam liczbowo, bo nie chcę, by końcowa opinia zaciemniła mi obiektywne patrzenie na całość, które z moją sklerozą jest ciężkie do wykonania. Ale musiałam się nieco uzewnętrznić, by wylać to wiadro goryczy ;-;. Na pocieszenie mogę powiedzieć, że szybko się czyta - duże litery, krótkie rozdziały, nieduża objętość :3.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Evans dnia Czw 23:36, 18 Lut 2016, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
LadyPauline26
Moderator


Dołączył: 02 Kwi 2010
Posty: 4200
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 92 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 16:03, 23 Lip 2016    Temat postu:

"Alice" i "Zemsta Stracharza"


CZĘŚĆ RECENZJI BEZ SPOJLERÓW:
Nie wiem, jak uda mi się podać opinię o dwóch tomach, tworząc posta na mniej niż 2000 słów, ale zrobię, co mogę, żeby się streścić. Zatem do dzieła. W zasadzie obie części podobały mi się mniej więcej na tym samym poziomie i przypuszczalnie wynika to z tego, że nie potrafię traktować "Zemsty..." jako prawdziwego zakończenia całej serii. Mam podobne odczucia jak Evans - to wygląda po prostu na furtkę, którą autor sobie stworzył do zaczęcia nowego cyklu, w którym zagrożenie przybierze imię nowego boga, a skład bohaterów zmieni się właściwie niezauważalnie. Kilku osób zabraknie, pewnie dokooptują jakieś nowe... Ale generalnie Kroniki Wardstone 2.0. Wrócę do tego jeszcze w części ze spojlerami, bo prawdę mówiąc, bez nich raczej trudno opisać moje odczucia...
Jeśli chodzi o "Alice", to ta część była dla mnie... nawet fajna, znośna... ale chyba do ostatniego rozdziału tylko Neutral. To jest dla rozwoju fabuły chyba jeszcze bardziej niepotrzebne niż cała opowieść o życiu Wijca... Spoko się czyta i w ogóle - ale autor ma wyraźny problem z selekcją, dla których wydarzeń warto stworzyć osobną książkę, a dla których nie. Mówiąc krótko: nie bardzo chcę pastwić się nad tą częścią, bo sama w sobie nie odbiegała poziomem od pozostałych... Ale ten rozdział na końcu, w którym Grimalkin przynosi Alice pewną wiadomość to... no dość mocno mnie zirytował, nawet jeśli ich poprzedni plan wcale mi się specjalnie nie podobał. Patrząc z perspektywy kilku dni od skończenia stwierdzam, że ta część jest mi zwyczajnie obojętna. Dobra, bez rewelacji - było, skończyło się. A nieco absurdalne jest w tym to, że najbardziej wciągnęła mnie retrospekcja Very Happy.
A co do "Zemsty...", o której więcej potem to:
-jako autonomiczna książka: spoko
-jako zakończenie serii: ...eee, pamiętam lepsze ostatnie tomy...
Czytało się natomiast dobrze :3.



CZĘŚĆ RECENZJI PEŁNA SPOJLERÓW:

Cytat:
Tak więc...
Jak wspomniałam, nie chcę się nad tą książką za bardzo znęcać, bo moim zdaniem nie jest wcale taka zła. Na pewno czytało mi się ją przyjemniej niż poprzednią część, a poza tym byłam mocno wciągnięta w wydarzenia, co mogło wynikać trochę z tego, kogo wybrano do relacjonowania wydarzeń. Co jak co, ale zdecydowanie wolę Toma od Alice. Poza tym sama fabuła była dla mnie bardziej angażująca, bo czułam, że te zdarzenia naprawdę popychają całość do przodu, a wizyta w Mroku była tylko kolejnym etapem stagnacji. Wyjąwszy zmienienie znamienia Alice i znalezienie sztyletu nic się tak naprawdę wielkiego nie stało. Dodatkowe informacje zawsze spoko - ale chyba nie trzeba na nie osobnej części...
I co do Alice, to... tak, ja też nie rozumiem jej zdrady ;-;. Nie mam pojęcia, co autor chciał przez to osiągnąć poza wkurzeniem mnie i rozproszeniem Toma, któremu ostatecznie i tak nie bardzo to przeszkodziło w zrealizowaniu swojego planu. To było po prostu czyste psychiczne pastwienie się nad nim. I przypuszczalnie zaakceptowałabym podobną przemianę, gdyby nastąpiła wcześniej, bardziej stopniowo - gdyby oni widzieli postępujący problem. A nie takie: dobra, dobra, i nagle, zła! Zresztą... motyw przejścia na stronę Mroku też by pewnie wyglądał nieco lepiej, gdyby u jego podstaw leżało coś więcej poza zakochaniem się od pierwszego wejrzenia w jakimś starym wąsaczu... To jeden z największych absurdów tej serii ;___;. A z Alice szwarccharakter też taki średniawy, bo niby stoi po innej stronie, ale w sumie to niewiele robi. Taka nijaka jest, tkwi gdzieś po środku bez wyraźnego motywu i tylko wnerwia swoimi odzywkami i brakiem logiki.

Ale dobrze, zejdźmy z niej i idźmy dalej.
W kwestii plusów też mam podobne zdanie jak Evans. Też cieszę się, że Grimalkin została przy życiu, bo jest jedną z najciekawszych postaci w całej serii. Wprawdzie to już niby koniec, ale jeśli ktoś miałby się pojawić w kontynuacji, to naprawdę na to zasługuje. I takie same mam odczucia w kwestii bogina, bo w pewnym momencie byłam praktycznie pewna, że on zginął, a w jakiś sposób udało się go zachować, co mnie bardzo cieszy :3. I gdyby miała się pojawić nowa seria, to jego bym chyba chciała najbardziej zobaczyć w akcji, bo wiele nie robi, ale ta więź z Tomem przez picie krwi mi się całkiem spodobała... miałam nawet przez chwilę wrażenie, że to jakiś podstęp, ale wyszedł ten sojusz tylko na dobre. (Ciekawi mnie natomiast opinia jakiegoś lekarza, co do szansy na taki wysiłek fizyczny po utracie takich ilości krwi...)
Śmierć Gregory'ego nieco mnie... sama nie wiem, chyba nie obeszła. Z jednej strony jest mi odrobinę smutno, ale z drugiej myślę, że to lepsze rozwiązanie. Jego przeżycie trochę by było chyba naciągane, a i tak powoli kończył mu się czas. (I całkiem możliwe, że na mój brak emocji wpływ miało to, że jeszcze przed czytaniem sprawdziłam ilość stron i przypadkiem dowiedziałam się, jaki napis widniał na nagrobku... także byłam przygotowana na jego śmierć.) No i z przykrością stwierdzam, że im bliżej końca serii, tym częściej mnie denerwował swoim zachowaniem, bo uważam, że za dużo w nim było hipokryzji w kwestii tworzenia przez Toma przymierza z Mrokiem. Irytowało mnie, że Tom ciągle przed nim coś ukrywa, ale poniekąd go rozumiem, bo tylko by się wściekał, a nic by się nie zmieniło. Dziwnie to zabrzmi, ale uważam, że ta postać po prostu się zużyła.
(I skoro o stracharzu mowa, to wspomnę jeszcze o tytule... Nie wiem naprawdę, gdzie była ta rzekoma zemsta, bo chyba nie chodziło o pojedynek z Lukrastą ani zniszczenie Złego, któremu do miana zemsty w sumie daleko. Nie jestem do końca pewna, czy mowa tu o Tomie, czy o jego mistrzu, ale tak czy inaczej jest to dla mnie tytuł pozbawiony sensu. Iii tak... sprawdzałam - w oryginale jest praktycznie taki sam, więc to nie wyczyn tłumacza.)





No dobrze. Czas na podsumowanie. Nie będę już wracać do części dwunastej, ale skupię się na zakończeniu i na serii ogółem. Ostatnia część miała sporo mankamentów, ale jestem w stanie je wybaczyć, bo miała Momenty. Można dużo zarzucić tej końcowej bitwie, której prawie nie było i temu ciągłemu biciu się o głowę, które zaczynało być powoli nużące, ale... zbyt dobrze mi się to czytało, żebym uznała część za realnie złą. Jest po prostu trochę źle poprowadzona, za dużo tu czekania na punkt kulminacyjny, który - o ile w ogóle następuje - przechodzi prawie niezauważenie, niknąc gdzieś pomiędzy pomniejszymi wydarzeniami. Sporo w tym absurdu i zbędnych nowych wątków, które nie zostają odpowiednio zamknięte... Fakt faktem: mi się podobało i nic na to nie poradzę :3.

A na pożegnanie całej serii powiem, że będę z nią miała całkiem sporo wspomnień stworzonych przez sześć lat czytania... Parę postów wyżej napisałam, że nie ma tu tomów lepszych i gorszych - tzn. brakuje takich wzlotów i upadków, które by się specjalnie wyróżniały na tle całości. I w sumie to podtrzymuję. To jest po prostu dobra seria dla nastolatków, którą szybo się czyta i wydaje mi się, że sporo jednak wnosi, bo nie kojarzę na ten moment innej, która na taką skalę wykorzystywałaby podobne motywy.
Ciężko mi powiedzieć, żeby to były moje ulubione książki z ostatnich lat, no ale sentyment pozostanie, bo poznawałam kolejne części prawie na równi ze Zwiadowcami, co też im dodaje uroku. I... może tutaj skończę, bo już nic mądrego nie dodam :3. Jak zwykle sobie ponarzekałam tylko po to, żeby potem uznać, że całość wcale nie jest taka zła.

Może tylko zakończę pytaniem... czy tylko ja nie mogę tu wybrać ulubionych tomów? Mam podobnie jak z Potterem... tzn. traktuję to wszystko jako całość i często nie do końca pamiętam, co się działo w której części, przez co niespecjalnie umiem ocenić poszczególne książki tak z perspektywy czasu... Bo zaraz po skończeniu to wiadomo.



________________________________________________________________________________
Ehm... mały update...
Właśnie przeczytałam o czymś, co się nazywa "The Starblade Chronicles". Z tego co przeczytałam na Wikipedii, to jest właśnie coś a'la kontynuacja (trylogia) i to pisana od 2014 roku. To już nawet chyba wyszło... i jest zapowiedziane w Polsce... [link widoczny dla zalogowanych] Nie sądziłam, że to już - mogłam sprawdzić te informacje przed napisaniem recenzji... (Ale jeśli chodzi o Jenny, to prawie zgadłam, o co będzie chodzić. Ktoś tu widzę poszedł w ślady Flanagana...)

Także no... co myślicie? :3


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez LadyPauline26 dnia Sob 20:16, 23 Lip 2016, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Evans
Jr. Admin


Dołączył: 19 Wrz 2013
Posty: 2198
Przeczytał: 3 tematy

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 2:49, 24 Lip 2016    Temat postu:

Ja tak myślę i w sumie ulubione tomy to mam. Oceniam po tym, jak często do danego wracałam w czasach, kiedy jeszcze czytałam książki po wiele razy Very Happy. Więc pierwszą moją myślą jest część szósta, bo raz, uwielbiam kolor okładki ;-;. A dwa, po prostu sytuacja w Grecji naprawdę mi się podobała. Te żywiołaki, menady, poza tym akcje z matką Toma i całe jej rozwiniecie postaci. Tam się dowiedzieliśmy, kim była i tam też umarła, co mnie poruszyło mocno... i to chyba była jedyna taka śmierć w Kronikach.

Poza tym druga mocno mi w pamięć zapadła z tego prostego powodu, że lubiłam Mora jako schwarzcharaktera Very Happy. Jakoś bardzo dobrze to wspominam - i wydarzenia z... wybaczcie, jak się pomylę... Priestown? Nie pamiętam dokładnie nazwy tego miasta, ale coś w ten deser. Ciężko mi to bardziej uzasadnić, ale też lubiłam wątek, kiedy Alice zrobiła z niego swojego chowańca* (o ile tak to się nazywało bo słówko mi ucieka i już nieco wkurzam ludzi dopytując się o to, by mi pomogli).

A z tych nowszych to na pewno dziewiąty tom, bo Grimalkin jest moją jedną z dwóch ulubionych postaci i musiałam wspomnieć o książce z jej perspektywy c: Mimo jakichś niedociągnięć i tak nie zmienię o niej zdania.

Jakby mi kazano z tych trzech wybrać ulubioną, byłoby ciężko, ale na pewno te wspominam najlepiej i mogę je do ulubionych zaliczyć Very Happy.


A co do kontynuacji... nie ;-;. Pisałam wyżej, że nie będę kupować, bo mnie wpienia takie przeciąganie na miarę Zwiadowców... i ten opis jeszcze bardziej mi pasuje do tego określenia. Nagle bohater, który był uczniem z początku, przyjmuje na termin dziewczynę pierwszy raz w historii... no gdzie ja to już słyszałam Neutral. Więc jeśli ma silna wola zadziała, to raczej sobie odpuszczę, zwłaszcza że te okładki mnie odrzucają nieco, a wątpię, by wydawali to też w tych prostych i ślicznych, które miały Kroniki :c.


Chyba jej pobratymcem był.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
LadyPauline26
Moderator


Dołączył: 02 Kwi 2010
Posty: 4200
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 92 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 14:03, 10 Lut 2017    Temat postu:

Właśnie skończyłam "Bestiariusz stracharza"!

Muszę przyznać. że dawno nie czytało mi się czegoś tak przyjemnie i szybko, mimo że bez pośpiechu. Trafiłam ostatnio na sporo książek, które uznałabym za dobre, ale przy tej naprawdę się jakoś zrelaksowałam. I to nie tylko dlatego, że obecna życiowa sytuacja mi na to pozwoliła Very Happy. A powodów było kilka i za chwilę je wymienię.
Natomiast - gdyby się ktoś tutaj zapędził i nie wiedział, o czym mówię - to "Bestiariusz" jest dodatkiem do serii Delaneya, który imituje książkę pojawiającą się w całej serii, czyli właśnie bestiariusz Johna Gregory'ego opisujący różne stworzenia Mroku i sposoby walki z nimi. Poza podręcznikowymi opisami jest tam też kilka retrospekcji dotyczących konkretnych pojedynków Gregory'ego z Mrokiem i dopiski na marginesach od niego albo różnych jego uczniów, którzy uzupełniali tekst swoimi obserwacjami i komentarzami.


A teraz ZALETY!
+ Oprawa graficzna. Urzeka mnie sposób, w jaki przygotowano tę książkę. Zarówno z zewnątrz (chociaż można było bardziej ją upodobnić do prawdziwego bestiariusza) jak i w środku. Już nawet nie chodzi o te mroczne ilustracje, mimo że są świetne. Bardziej mam na myśli takie drobne detale jak kawałki sierści albo owady narysowane tak, że wyglądają jak zostawione między kartkami. Albo to, że wewnątrz mamy tekst na czymś, co przypomina pomięte strony ze starego dziennika. To też nieźle się prezentuje. A do tego właśnie wspomniane obrazki, które idealnie oddają klimat, a nawet wydają mi się bardziej przerażające niż jakiekolwiek moje wyobrażenia przy czytaniu samej serii. (Czasem kompletnie nie pasują do mojej wizji co prawda, ale generalnie są bardzo starannie wykonane, więc im mogę to wybaczyć.)
+ Wspomniane dopiski. Ogólnie podoba mi się forma, w jakiej przedstawiono te informacje, czyli zwięzłe notatki, a obok nich różne później dodane wtrącenia, czasami tworzące coś w rodzaju prowadzonego przez wiele lat dialogu między różnymi stracharzami czytającymi bestiariusz. Nie było tego bardzo dużo, ale stanowiło ciekawe urozmaicenie. Normalnie krytykuję takie rzeczy, ale akurat w tym wypadku obecność tych dodatkowych zdań wydawała się uzasadniona i nie miały tylko na celu na siłę uatrakcyjnić książkę dla dzieci.
+ Odniesienia do serii i jej uzupełnienie. Może nie dla każdego będzie to taką zaletą jak dla mnie, ale ja czytałam "Kroniki Wardstone" przez dobre 6-7 lat i często miałam później problemy z przypomnieniem sobie szczegółów (albo nawet najważniejszych faktów) z poprzednich części. I wprawdzie teraz na niewiele mi się to zda, ale patrząc z perspektywy kogoś czytającego "Bestiariusz..." w trakcie poznawania serii [pewnie koło tomów 9.-11., żeby uniknąć spojlerów] to mogłoby być fajne odświeżenie informacji, żeby lepiej rozumieć kolejne części i sobie trochę dodać ciekawostek o tym, co się nie pojawiło.


O wadach pisać raczej nie będę, bo tak naprawdę nie jest to książka, którą można oceniać jak zwykłą powieść. To jest ewidentnie dodatek, który ma wartość chyba wyłączenie dla fana serii, bo ktoś nieznający "Kronik..." nie rozumiałby całej masy nawiązań, a same krótkie opowiadania wplecione między opisy Mroku raczej nie są na tyle rozbudowane, żeby tylko nimi się zadowolić. Jedyna rzecz, którą może uznałabym za minus, to długość. Wydaje mi się, że jest to książka napisana trochę w pewnych miejscach na szybko, bez wgłębiania się w temat. Gregory ciągle podkreśla jak ważne jest gromadzenie wiedzy. Tymczasem jego bestiariusz wiele spraw omawia bardzo pobieżnie. Może tak miało być, może to tylko podstawa, a inne książki z jego biblioteki podają detale... Ale wolałabym, żeby o pewnych rzeczach powiedziano więcej, zamiast ograniczać się do zajmującej jedną stronę informacji. Czytało się dobrze, ale można by lepiej opracować temat, żeby ta książka nabrała ciut więcej realizmu.

I... nie podejmę się polecania, czy warto kupić, czy nie.
Ale ja się cieszę, że "Bestiariusz..." mam, bo - jak mówiłam - to jest całkiem dobry dodatek do serii. Może i dość krótki, ale na tle paru innych, które znam, wypada pozytywnie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Zwiadowcy Strona Główna -> Skorghijl Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 13, 14, 15
Strona 15 z 15

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Emule.
Regulamin