Forum Zwiadowcy Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Aktualnie czytam
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... , 38, 39, 40  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Zwiadowcy Strona Główna -> Skorghijl / Książki ogólnie
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Evans
Jr. Admin


Dołączył: 19 Wrz 2013
Posty: 2198
Przeczytał: 3 tematy

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 23:22, 13 Lis 2017    Temat postu:

A ja w końcu! skończyłam "Jestem kotem" Sosekiego i podobało mi się, ale już się nią zmęczyłam po takim czasie ;-;. I nie wiem czy mogę polecić. Jest bardzo... specyficzna, dużo dziwnego humoru, który nie bawi, ale jest dosyć absurdalny a stwierdzenia tak w oczywisty (i zamierzony) sposób głupie, że się nie bardzo wie, jak na to reagować.

A teraz idę dalej nadrabiać klasyki i zaczęłam sobie czytać Edgara Allana Poe('ego? To się podmienia?) "Opowieści miłosne, groteski i makabreski".


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
LadyPauline26
Moderator


Dołączył: 02 Kwi 2010
Posty: 4200
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 92 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 20:29, 30 Gru 2017    Temat postu:

Nie wiem, dlaczego kompletnie o tym temacie zapomniałam. Chyba wydawało mi się, że ostatni komentarz nadal jest mój i nie myślałam o tym, że powinnam tutaj wszystko uaktualnić. Więc... czytałam od listopada raczej niewiele, więc nie ma się czym chwalić, ale w tej chwili zabrałam się za dość nieoczekiwaną książkę - mianowicie "Na polu chwały" Sienkiewicza. Chciałam zacząć przed końcem roku coś względnie krótkiego, a nie miałam w pokoju nic, co by pasowało, więc zabrałam się za klasykę. Ostatnio na jednym przedmiocie sporo rozmawialiśmy na temat twórczości Sienkiewicza, więc jakoś tak... idealnie mi się wpasowało Very Happy. A takie książki zawsze lepiej znać niż nie.

Na razie całkiem mi się podoba, chociaż zdecydowanie nie jest to lektura dla odmóżdżenia. Trzeba jednak zwracać uwagę na to, co się czyta, żeby ogarnąć ten archaiczny język bez przypisów (bo ich w moim wydaniu nie ma). Jedyne, co mi poważnie przeszkadza, to bohaterowie. Już w tej chwili nie znoszę panny Sienińskiej... najgorszy typ kobiety w literaturze chyba... Jedynie Jacek Taczewski naprawdę mnie ujął, ale muszę przeczytać trochę więcej niż te 40 stron, żeby się przekonać, czy moja sympatia bierze się tylko ze współczucia, czy naprawdę jest to postać, której los będzie mnie później obchodził.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Evans
Jr. Admin


Dołączył: 19 Wrz 2013
Posty: 2198
Przeczytał: 3 tematy

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 23:41, 30 Gru 2017    Temat postu:

A ja idealnie na koniec tego roku w pociągu skończyłam "Opowieści miłosne, groteski i makabreski" c: Całkiem ciekawe były te opowiadania, chyba najbardziej mi się spodobały "Owalny portret" i "Anioł dziwnych przypadków". Generalnie na pewno będę mile wspominać c:

A na Nowy Rok zaczynam - W KOŃCU - ostatnią część "Koła Czasu", które mi się bardzo mocno kojarzy z tym forum, bo je wznowiłam, kiedy zobaczyłam tu temat założony przez Lady <3. Więc w końcu kolej na "Pamięć Światłości" i będzie to koniec tego cyklu Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
LadyPauline26
Moderator


Dołączył: 02 Kwi 2010
Posty: 4200
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 92 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 1:40, 02 Sty 2018    Temat postu:

Mam dość mieszane uczucia po skończeniu książki "Na polu chwały" (i mieszane w sensie raczej pozytywnym, muszę podkreślić). Na początku - szczególnie, kiedy już poznałam Jacka Taczewskiego, to byłam szczerze zachwycona. Uwielbiam tę postać i najprzyjemniej czytało mi się właśnie związane z nią fragmenty książki... zawsze też się cieszyłam, jak tylko ktoś wspomniał chociaż w jednym zdaniu jego imię, mimo że pod wieloma względami był dość wyidealizowanym bohaterem, a jego wybranka straszliwie mnie na początku drażniła.
I własnie z Jackiem są związane moje mieszane uczucia. Bo jest go tutaj tak strasznie mało... Jak dla mnie, to tej książce brakuje tak z 50 stron, na których byłoby opisane coś więcej na jego temat w momencie, kiedy cała akcja skupiła się na losach panny Sienińskiej. Jej wątek też był bardzo ciekawy (szczególnie, że zaczęłam jej szczerze współczuć z powodu jej opiekuna, którego nienawidzę...), ale ciągle liczyłam, że dowiemy się z pierwszej ręki czegokolwiek na temat kariery Jacka w wojsku. Tymczasem na ponad 100 stron (w dość krótkiej jednak książce) moja ukochana postać została po prostu porzucona Sad. A poza tym dodałabym też chociaż 5 stron na opowiedzenie, co się stało z Taczewskimi po wojnie, bo niby wszystko się rozwiązuje pozytywnie, ale zaraz potem dostajemy trochę takie otwarte zakończenie. Nie mamy pojęcia, jak skończył Krzepecki, jak rozwiązano sprawę majątku, jak poszło Jackowi na wojnie itd. Możemy tylko radośnie zakładać najbardziej pomyślny scenariusz.
[Gdyby ktoś się zastanawiał, czy czytać - to bardzo polecam. Trochę męczą ciągle wtrącane łacińskie sentencje i ciężkie do spamiętania - bo niewygodne w wymowie - nazwiska lub nazwy miejscowości... ale poza tym wspaniała książka. Pochłonęłam ją mimo bardziej wymagającego języka w niespełna dwa dni i nawet nie bardzo zauważyłam, kiedy mi to minęło. Gdyby była kontynuacja, to już teraz miałabym ją w rękach.]

Ale ponieważ nic mi o kontynuacji losów Jacka nie wiadomo, to muszę się zadowolić "Naszą szkapą" Marii Konopnickiej... którą czytałam, ale całe wieki temu i niezbyt pamiętam. W zasadzie jedyną moją motywacją, żeby po to sięgnąć, jest długość, bo przy tak króciutkiej książeczce pewnie uda mi się dokończyć, zanim będę zmuszona znów wpaść w wir potwornie nudziarskiej literatury amerykańskiej na studiach Sad.


[I widzę, że idealnie się wpasowujesz, Evans, z tym Kołem czasu, bo właśnie się zorientowałam, że dzisiaj - w sensie 01.01.2018 - mijają dokładnie 4 lata, od kiedy zaczęłam czytanie tej serii. Co prawda nie zabrnęłam już dalej, ale nowe tomy wciąż dokupuję i może cię kiedyś wreszcie dogonię... przed 2028 mam nadzieję xD.]


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez LadyPauline26 dnia Wto 1:57, 02 Sty 2018, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Evans
Jr. Admin


Dołączył: 19 Wrz 2013
Posty: 2198
Przeczytał: 3 tematy

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 21:39, 09 Lut 2018    Temat postu:

[Trzymam kciuki Very Happy Fajnie by było o tym pogadać w końcu, nie bojąc się o spoilerowanie XDD]

A ja trochę nie zdążyłam napisać o czytaniu "Buszującego w zbożu", ale zaczęłam w pociągu i skończyłam dość szybko, bo duże litery i nie jest takie długie w sumie.
...ale jakie frustrujące. Od jakichś 2 lat zbierałam się za przeczytanie tego, ale nie było na co się nastawiać. Jak mnie Holden i jego narracja denerwowały ;_;. Co za arogancki buc, który nie robi nic poza krytykowaniem wszystkich i wszystkiego, nie wnosi nic, żadnych sugestii, co do poprawy, żadnego pomysłu poza ucieczką na odludzie. Od wszystkiego mu niedobrze, wszyscy są prymitywami. Nikt go nie rozumie, o jaki biedny. Jak przestanie palić w pokoju małej siostry, zrobi coś poza szwendaniem się po mieście, bo boi się reakcji rodziców na wieść o wyrzuceniu go ze szkoły, może zacznę mu współczuć.

Ale teraz uznałam, że się odciągnę od tego i sobie zaczęłam czytać czekające od wakacji "Lśnienie" Kinga. Adaptacja Kubricka mi się bardzo podobała, więc czemu by nie wyczaić oryginału.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Evans dnia Pią 21:41, 09 Lut 2018, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
LadyPauline26
Moderator


Dołączył: 02 Kwi 2010
Posty: 4200
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 92 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 22:50, 09 Lut 2018    Temat postu:

Ja w tym momencie mam wreszcie czas na czytanie tego, na co mam ochotę (pierwszy raz od wieków), więc wzięłam się za kupionego z 2,5 roku temu "Marsjanina" Andy'ego Weira. W dużym skrócie książka opowiada o gościu, który brał udział w misji naukowej na Marsa i został tam porzucony przez swoją załogę, która odleciała w przekonaniu, że ich koleżka nie żyje. Na okładce książki, w recenzjach, pojawiło się porównanie do Robinsona Cruzoe i muszę przyznać, że jest bardzo trafne. Być może dlatego tak mi się ta książka podoba, bo jestem fanką tej bliskiej oryginałowi wersji Robinsona (czytałam kilka razy i nigdy mi się nie nudzi patrzenie jak sobie radzi z przetrwaniem). Jedyna różnica polega na tym, że Robinson musiał wykorzystać do przeżycia swoją siłę i determinację, a za Markiem stoi przede wszystkim nauka. I cóż... przyznaję, że wielu fragmentów nie rozumiem w pełni, bo żaden ze mnie chemik, botanik czy inżynier, ale nawet te skomplikowane wyliczenia, ile kalorii można dostać z ziemniaków mnie interesują. Nie polecałabym tego do czytania komuś, kto wymaga bardzo dynamicznej fabuły i wartkich dialogów, bo przez dużą część książki Mark po prostu gada do siebie i nagrywa to dla tych, którzy by ewentualnie znaleźli po latach jego ciało w opuszczonej bazie, ale jeśli ktoś potrafi się zdobyć na cierpliwość, to jak na razie polecam po "Marsjanina" sięgnąć.

(A poza tym czytam też króciutką książeczkę "O humorze na poważnie" napisaną przez jednego z moich prowadzących ze studiów - Władysława Chłopickiego - ale nawet gdybym po przeczytaniu całości planowała to polecić, to nie wiem, jak ktokolwiek by miał dostać do tego dostęp Very Happy.)


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez LadyPauline26 dnia Pią 23:33, 09 Lut 2018, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Evans
Jr. Admin


Dołączył: 19 Wrz 2013
Posty: 2198
Przeczytał: 3 tematy

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 2:58, 25 Lut 2018    Temat postu:

W sumie robię małą przerwę w "Lśnieniu" - przeczytałam ponad połowę na pewno i jak już zaczynam czytać, to dobrze idzie, tylko jakoś właśnie siąść ciężko. No i nieco nie w humorze byłam na taką lekturę ostatnio, więc że dziś odebrałam nową książkę, to sobie ją zaczęłam, żeby zająć myśli czym innym.
No i ta książka to "Wykłady profesora niczego" Miecia Mietczyńskiego c: Długo się wzbraniałam przed kupieniem tego, bo książki youtuberów to raczej nie mój konik, ale uznałam, że jako taka lekka powtórka w klimatach jego streszczeń może być przyjemna. Rzecz jasna traktowana z przymrużeniem oka, jakby ktoś miał wątpliwości, czy jest to dla mnie autorytet polonistyczny.
A no i była całkiem duża promocja na to xD


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
LadyPauline26
Moderator


Dołączył: 02 Kwi 2010
Posty: 4200
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 92 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 18:51, 27 Lut 2018    Temat postu:

A ja nadal z zachwytem korzystam z faktu, że nie muszę już niczego czytać na literaturę i mogę spokojnie wybierać sobie takie książki, na jakie mam ochotę. Już ponad tydzień temu skończyłam czytanie "Marsjanina", do którego za moment przejdę, a obecnie próbuję w końcu nadrobić "Władcę Pierścieni" - pierwszy tom. W zasadzie już kiedyś tę książkę przeczytałam, ale to było jakieś 8 lat temu, więc nie pamiętam zbyt wiele i teraz chcę przejść całość od początku, a potem jeszcze obejrzeć filmy (do czego osoba wyżej mnie na pewno przymusi Very Happy). Na razie... no trudno mi powiedzieć, co myślę. Jestem odrobinę rozczarowana tym, jaka ta książka bywa dziecinna, ale podobno potem jest lepiej, więc może jakoś to przebrnę. Tak czy inaczej - czyta się w miarę dobrze.
(Natomiast co do wspomnianej poprzednio książeczki na temat humoru, to porzuciłam ją po kilkunastu albo ponad dwudziestu stronach, bo byłam już zbyt zmęczona naukowym językiem po sesji, żeby to dalej czytać. Dało się z tego dowiedzieć kilka ciekawych rzeczy, ale okazało się, że tylko początek przyciągnął moją uwagę, a potem już nie było to takie łatwe w odbiorze. Może w innych warunkach bym się przemogła, ale zaraz po nauce na egzaminy po prostu nie miałam siły znów brnąć w coś takiego - szczególnie bez przymusu z zewnątrz.)

A przechodząc na krótko do "Marsjanina" - bardzo mi się ta książka podobała i niesamowicie ją polecam. Sporo w niej technicznego gadania i wyjaśnień dotyczących chemii albo fizyki, ale muszę przyznać, że autor bardzo dobrze wszystko wytłumaczył, bo nawet taki naukowy antytalent jak ja rozumiał większość z tego, co się dzieje. Jedyne zastrzeżenia mam chyba w stosunku do zakończenia, które w porównaniu do poprzedzających go rozdziałów wydaje się trochę zbyt nagłe. Jak się buduje napięcie w tak szalonym tempie, to wypadałoby jednak dać czytelnikowi trochę czasu na oddech, zanim się pożegna na zawsze z bohaterami.
Gdybym miała się czepiać, to mogłabym też coś powiedzieć o humorze, który bywa dość gimnazjalny momentami i o tym, że wszystkie postacie poza głównym bohaterem są traktowane trochę po macoszemu, ale to nie jest na tyle rażące, żeby miało kogoś zniechęcić do czytania. Ogólnie książka jest po prostu zabawna, a nasza uwaga ma się skupiać na tym, co robi i mówi Mark, więc potrafię przeżyć, że pracownicy NASA nie dostali dogłębnej, psychologicznej analizy. Fajnie by było, gdyby się pojawiła, ale bez niej też warto po tę książkę sięgnąć.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Alice00
Niechciany przez mistrzów


Dołączył: 18 Sty 2015
Posty: 118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 23:36, 13 Mar 2018    Temat postu:

Tak patrzę, jak sobie czytacie, i aż mi się smutno robi, gdy sobie uświadamiam, że moim dorobkiem jest kawałek Chłopów, kawałek Lalki i kawałek Pana Tadeusza... A! I parę scen z Wesela. Szalone Very Happy. Moja ewentualna matura z rozszerzonego polskiego leży i kwiczy.

Jakieś dwa miesiące temu przeczytałam jednak tego wyczekiwanego długo Oathbringer'a w oryginalne, to się tym mogę co najwyżej pochwalić... Bo dumnam z siebie mocno, to jednak 1200 stron po angielsku Very Happy. Teraz muszę dorwać Edgedancera. Jest przekład, ale jak już zaczęłam szaleć, to czemu by nie szaleć dalej...

I polecam dalej Sandersona. Archiwum Burzowego Świała to takie mocno klasyczne, epickie fantasy; trudno jednak zaprzeczyć, że typ ma niesamowite pomysły :3. W końcu kto buduje cały świat na kompletnie innych podstawach i robi z tego dziesięciotomową serię?... Aktualnie trzy cegły po 1000. Może skończy, zanim się zestarzeję xDDD.
(Ha, on ma też inną serię z jakiegoś powodu nie do dostania aktualnie, o ludziach robiących magię z jedzenia różnych metali... To takie pomysły można znaleźć w tych książkach. Aż dziw, że działa, ale działa Very Happy)

Władca... Dalej mam żal do filmu za zakończenie ostatniego filmu i jedną z moich ulubionych scen w książce, ale lubię filmy i książki. Hmm, przeczytałam to chyba z trzy - cztery razy... Trzymam kciuki, Lady Very Happy. To się lubi albo nie, nie znam nikogo, kto by mi powiedział, że Władca jest "taki se" :3. I tak, na początku dziecinność, na końcu patetyczność, ale jak się wciągnie, to to tak nie razi po oczach... Kwestia gustu :3.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
LadyPauline26
Moderator


Dołączył: 02 Kwi 2010
Posty: 4200
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 92 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 0:27, 15 Mar 2018    Temat postu:

Ja się obawiam, że napotkałam w WP bardzo klasyczny dla mnie problem, czyli: nie do końca potrafię polubić bohaterów... ergo - niezbyt mnie interesują ich losy... ergo numer dwa - nie potrafię się wciągnąć. Doceniam tę serię z czysto historycznego punktu widzenia i tego jaką ma rolę w kulturze... w końcu to prekursor gatunku itd. Ale chyba trochę mnie męczy ten przymus do lubienia Tolkiena. W sensie... głupio powiedzieć, że się komuś nie podobał "Władca Pierścieni". A jak twierdzisz, że lubisz fantasy, to już w ogóle nie wypada. I cóż... będę szczera. Jeśli mnie nie wciągnie do samego końca, to będę o tym mówić otwarcie - ale to nie zmienia faktu, że będzie mi nieco niezręcznie z tego powodu.

Najbardziej liczę na to, że w kolejnych tomach nastąpi jakiś przełom. No i wtedy sięgnę po lepsze wydanie, bo muszę się przyznać, że z braku innych opcji czytam wyklęte tłumaczenie. Poniekąd rozumiem krytykę, która na nie spada - chociaż poza nazwami własnymi nie ma się za bardzo do czego przeczepić z tego co widzę swoim niewprawnym jeszcze okiem "tłumacza". Aczkolwiek już zauważyłam, że trudno z kimś rozmawiać o WP, jeśli każdy czytał inną wersję... [Ten moment, kiedy po 5 minutach dyskusji w końcu dochodzicie do tego, że mówicie o tym samym hobbicie, tylko każda miała na myśli inne imię... Akurat tutaj stoję za Łozińskim Very Happy Imię "Rady" jakoś bardziej mi leży niż Merry... wybaczcie... Swoją drogą to na tym etapie chyba moja ulubiona postać. Wydaje się najmniej dziecinny z całego towarzystwa. I nie jest taki niemiły jak Frodo.]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nimrodel
Jr. Admin


Dołączył: 10 Sie 2009
Posty: 2059
Przeczytał: 2 tematy

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 19:06, 15 Mar 2018    Temat postu:

O nie! Tylko nie Łoziński! Tłumaczenie Skibniewskiej jedyne słuszne. Ja Władcę czytałam po raz pierwszy w wieku 11 lat i było mi ciężko przebrnąć, ale pamiętam, że kiedy potem wróciłam do 1. tomu w gimnazjum (czytałam w ramach olimpiady z polskiego) to połknęłam jednym haustem i byłam zachwycona. Potem przeczytałam chyba jeszcze raz, miałam zamiar powtórzyć całość, ale coś (hehe, najpewniej szkoła) przerwało mi w połowie drugiego tomu, który szedł równie gładko. Na razie nie powiem jak jest według mnie dalej, bo jednak przydałoby się najpierw powtórzyć kolejne tomy, żeby mieć jakieś potwierdzenie, ale pamiętam, że później wątek Froda i Sama dosyć nużył. Mnie, jedenastolatkę - więc się nie sugeruj. O, ale w drugim tomie spotykają przynajmniej Faramira! <3

A co do mojego czytania - żeby tak całkiem nie odbiegać od tematu - to obecnie więcej oglądam niż czytam, bo takie mam zajęcia... Ale teraz na kryminał i horror zaczęłam Żegnaj laleczko Chandlera i zdążyłam się już zakochać w jego metaforach i porównaniach. xD


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillistraee
Podkuchenny u Halta


Dołączył: 03 Maj 2014
Posty: 348
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Ferelden
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 14:44, 16 Mar 2018    Temat postu:

Heh, mam przekład Łozińskiego. Na pewno to jest... hym... ciekawostka taka w świecie książek Razz.

Aktualnie poczytuję ee... "Upadek" Alberta Camusa. Tak. To jest ten od "Dżumy", którą objechał od góry do dołu naczelny menel polskiego YT.
Dość ciekawa książka, z technicznego punktu widzenia. Sposób narracji i fakt, że nie ma tam jako-takich dialogów. W sensie - są, ale opisane z pierwszej osoby, jakby ktoś na bieżąco opowiadał nam co się dzieje i to z punktu widzenia opowiadającego. Na razie więcej nie mogę napisać, bo dopiero zaczęłam to czytać. Za to za sobą mam już tę "Dżumę" i "Obcego". Tak się trafiło, że były w tej samej książce Razz.
"Dżuma" jest w sumie okej. Po streszczeniu Mietka jakoś podchodziłam do tego trochę z niechęcią, ale no cóż... przełamałam się, bo podobała mi się filozofia autora. Nie żałuję, przeczytałabym jeszcze raz i szczerze polecam się zapoznać przed omawianiem tego na lekcji, gdzie sprowadzą całą jego twórczość do parteru i pokażą jak bardzo wieje to nudą, choć wcale tak nie jest.
"Obcy" to z kolei książka, po której ma się kaca moralnego. Nie za bardzo wie się, co ze sobą zrobić po tym, jak się to przeczyta. Wszystko przez to, w sumie trochę ciężko przyznać, że każdy ma w sobie trochę takiego Meursaulta. Tylko, że nie jest to postać idealna, piękna, czysta jak łza, bo całą fabuła rozbija się o to, że gościu zastrzelił Araba, bo mu słońce świeciło w twarz... jakkolwiek słabo to nie brzmi, to polecam nie tylko do "rozprawek na polaku, bo się babka czepia XD".


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Evans
Jr. Admin


Dołączył: 19 Wrz 2013
Posty: 2198
Przeczytał: 3 tematy

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 1:41, 17 Mar 2018    Temat postu:

"naczelny menel polskiego YT"
Urzekło mnie to porównanie XD. Zwłaszcza że wciąż męczę jego książkę... choć męczę to nieodpowiednie słowo. Bo czyta się dość szybko, ale jakoś tak odstawiłam w połowie i nie chce się sięgać na razie. Może niedługo będzie mi łatwiej się zabrać za lekturę.

Ale w międzyczasie przyszła mi książka Roberta Jordana, przewodnik po sadze "Koło Czasu", który napisał razem z Teresą Patterson. Pewnie wiele osób by zanudziła, ale ja zawsze należałam do tej kategorii czytelników, którzy uwielbiają wgłębiać się w uniwersum i jego historię. Dlatego chyba wolałam "Sillmarilion" od "Władcy Pierścieni" Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
LadyPauline26
Moderator


Dołączył: 02 Kwi 2010
Posty: 4200
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 92 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 3:06, 20 Mar 2018    Temat postu:

Ja jestem z tych, co "Dżumę lubili, więc się utożsamiam i podpisuję pod poleceniem przeczytania. Ja akurat oglądałam tamto marudne streszczenie już po poznaniu książki, więc miałam trochę inną perspektywę, ale rozumiem, że to może kogoś zniechęcić. I może faktycznie nie ma w tym burzliwych scen akcji i błyskotliwych dialogów, ale to nie znaczy, że książka jest tragedią. Szczególnie, że nie jest zbyt długa, więc nie powinna zająć dużo czasu.
(W ogóle pamiętam, że chyba najbardziej lubiłam tego dziennikarza(?), który przez większość fabuły próbuje się na lewo wydostać z miasta, za to denerwował mnie ten typ, który cały czas próbował napisać początek swojej książki i dziad plujący na koty...)


A co do Łozińskiego, to jest kilka argumentów na jego obronę. Przede wszystkim sama techniczna część tłumaczenia jest ok. W sensie... jeszcze nie porównałam tego ze Skibniewską jakoś bardziej dokładnie (może przy drugim tomie zauważę różnicę większą), ale wydaje mi, że sam tekst nie jest zły. Główny problem leży w nazwach własnych - a co do reszty to chyba nie ma się co przyczepiać... to nie jest jakiś popis pisarskiej nieporadności.
I owszem - nie pojmuję, po kiego grzyba ktoś miałby pisać "Tajar" zamiast "Rivendell". To tak jakby ktoś uznał, że nie będzie mówić "Londyn" tylko... no nie wiem, np. "Fhkjhsd". Miałoby to tyle samo sensu. [Chociaż podobno to ma pochodzić od "Tajny Jar", się dowiedziałam.] Ale z tego co wiem, to Łoziński po prostu szedł za wskazówkami Tolkiena albo jego syna odnośnie przekładu - tylko że chyba Tolkien zmienił gdzieś o drodze zdanie odnośnie tego, jak przekładać jego teksty, więc Skibniewskiej dał inne wytyczne (pisali do siebie listy), a Łoziński wziął pod uwagę inne jego zalecenia.

Generalnie... o ile rozumiem podśmiechiwanie się z różnych dziwnych nazw własnych dla żartu, tak nie pojmuję takiej burzliwej krytyki, jaka na tego nieszczęsnego tłumacza spada. Uważamy jego pomysły za dziwne tylko dlatego, że przywykliśmy do wersji Skibniewskiej, ale gdyby jej przekład się cieszył mniejszą popularnością i nie wpłynął na filmy, to pewnie nawet byśmy okiem nie mrugnęli, że Obieżyświat to Łazik... swoją drogą oba te słowa są dość paskudne w moim odczuciu... a Shire to Włość.
Wydaje mi się, że nabijanie się z tego tłumaczenia to typowe powtarzanie wytartych fraz i wiele osób, które tak robią, nawet nie miało w rękach samej książki... [to trochę jak narzekanie na lekturę "Nad Niemnem"... parę youtuberów powiedziało, ze książka jest be, więc wszyscy tak założyli, a potem, kiedy kogoś marudzącego zapytam, czy w ogóle czytał, to mówi, że nie...]. Klasyczne: nie mam zdania, ale skoro wszyscy tak mówią...
I nawet nie ma co podawać przykładów jakiś zdań, które są przełożone w inny sposób niż u Skibniewskiej i różnią się od oryginału. Zabrzmię jak straszliwy snob, ale naprawdę wystarczą 3 wykłady z przekładoznawstwa, żeby zobaczyć, jak to wygląda w większości powieści i zmienić perspektywę. Tego typu zmiany w tekście są stety-niestety normą, a nie wyjątkiem. (A jeśli coś nie ma sensu kompletnie, to równie dobrze można zapytać, gdzie byli redaktor i osoba od korekty.)

Podsumowując: moim zdaniem to tłumaczenie nie jest obiektywnie złe. Po prostu przywykliśmy w Polsce do innego i dlatego nam się nie podoba, mimo że cały problem zasadza się na kilku nazwach własnych, a nie np. na błędach w narracji albo kompletnym niezrozumieniu materiału źródłowego.
[Zresztą po dwóch wykładach na temat różnych przekładów WP wiem np., że w niektórych momentach przekład Skibniewskiej też ma zmienioną treść i można przypuszczać, że to ze względu na sytuację polityczną w PRL-u i propagandę odnośnie Zachodu... Acz o tym się już nie mówi.]

[I ostatnia uwaga: ta cała krytyka i złość nie są skierowane bezpośrednio na Was - w sensie Eillie, Nim i Evans, z którą ostatnio sporo o tym gadałam. To raczej moja reakcja na sam trend krytykowania Łozińskiego, często przez osoby, które w zasadzie niewiele wiedzą o jego wersji. Tak sprecyzuję, żeby się nikt nie czuł prywatnie urażony.]


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez LadyPauline26 dnia Wto 3:11, 20 Mar 2018, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Evans
Jr. Admin


Dołączył: 19 Wrz 2013
Posty: 2198
Przeczytał: 3 tematy

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 19:28, 05 Kwi 2018    Temat postu:

Jak już nieraz mówiłam, mi generalnie te tłumaczenia wiszą, ważne w końcu, że treść jest taka sama Very Happy Jedyne co to mnie wkurza ta trudność komunikacji jak nie wiadomo, o czym się mówi przez różne nazwy własne zmieniane bez większego powodu. Ale to już przerabiałyśmy, jak się zastanawiałam, o jakim Radym mówisz albo co to ten cholerny Tajar Very Happy O tyle jestem za zachowaniem oryginałów, że nie ma co się oszukiwać, obecnie dużo informacji wyciągam z internetu, doczytuję tam różne rzeczy, a lepsze źródła są w języku angielskim. I myślę, że nie tylko ja tak robię. Nie twierdzę, że każdy czytelnik ma ochotę, ale choćby wszelkie obrazki czy inne tego typu rzeczy znajduje się w internecie pod nazwą oryginalną i jednak fajnie wiedzieć, o co chodzi.

Ale dobra, bo robię offtop, którego wcale nie planowałam. Po prostu zobaczyłam tego posta Lady, przypomniało mi się, że miałam coś się do niego odnieść i plotę trzy po trzy, a chciałam tylko uaktualnić, co obecnie czytam. Bo obok czytania Przewodnika wspomnianego wyżej, zaczęłam powtarzać pierwsze części sagi "Koło Czasu", żeby sobie poprzypominać jak to tam wyglądało i już z wiedzą po poznaniu historii tej krainy poznać z większą świadomością tę historię. I w sumie się bardzo cieszę - tyle w 1 i 2 części nawiązań do różnych dawnych konfliktów zbrojnych czy historycznych wydarzeń, które wtedy nic mi nie mówiły a teraz są strasznie fajnym akcentem. Podboje Artura Jastrzębie Skrzydło czy wojny z Aielami... w ogóle stosunek ludzi do Aielów jest ciekawy, kiedy nie jest to sucha nazwa ludu, tylko faktycznie poznało się ich obyczaje i kulturę. Więc "Oko Świata" już skończyłam i jestem w połowie "Wielkiego Polowania". Rzecz jasna nie czytam całości od deski do deski, czasu na to braknie, ale uznaję to za czytanie, bo mimo wszystko siedzę godzinami nad książką Very Happy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
LadyPauline26
Moderator


Dołączył: 02 Kwi 2010
Posty: 4200
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 92 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 14:54, 29 Maj 2018    Temat postu:

Częstotliwość pojawiania się tutaj nowych postów idealnie odzwierciedla moją obecną relację z książkami. Czytam dużo, ale prawie cały czas po angielsku i raczej niezbyt długie teksty w internecie - jakieś opowiadania itp. A po takie zwykłe papierowe powieści prawie nie zdarza mi się sięgać. Trochę za tym tęsknię, ale jednocześnie mam wrażenie, że to jedna z tych rzeczy, które po prostu w pewnym momencie mi się przejadły. Tzn... nadal to lubię, ale potrzebowałam krótkiej przerwy, żeby znów naprawdę się tym cieszyć. Bo odnoszę przykre wrażenie, że przez ostatnie miesiące (czy nawet ponad rok) w większości przypadków głównie się zmuszałam do tego, żeby naprawdę siąść nad książką. (A to tylko jeszcze bardziej zniechęca, bo czujesz, że to obowiązek, a nie rozrywka.) Pewnie niedługo moja miłość do tego się odrodzi... ale na razie ciągle czuję, że to jest trochę na siłę i z przyzwyczajenia.

Więc obecnie zmuszam się do dokończenia "Dwóch wież" z WP i fakt, że musiałam zerknąć na okładkę, żeby w ogóle sobie przypomnieć tytuł, chyba najlepiej świadczy o tym, że nie mam teraz głowy do czytania książek. Mam wrażenie, że w tym momencie mam myśli tak zajęte studiami i stresowaniem się, że nawet gdybym siadła "spokojnie" do czytania z wyłączonym laptopem i ciszą w pokoju, to i tak bym ciągle się rozpraszała i zapominała, co przed chwilą przeczytałam. Trochę bez sensu.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nimrodel
Jr. Admin


Dołączył: 10 Sie 2009
Posty: 2059
Przeczytał: 2 tematy

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 1:09, 19 Cze 2018    Temat postu:

LadyPauline26 napisał:
Częstotliwość pojawiania się tutaj nowych postów idealnie odzwierciedla moją obecną relację z książkami. Czytam dużo, ale prawie cały czas po angielsku i raczej niezbyt długie teksty w internecie - jakieś opowiadania itp. A po takie zwykłe papierowe powieści prawie nie zdarza mi się sięgać. Trochę za tym tęsknię, ale jednocześnie mam wrażenie, że to jedna z tych rzeczy, które po prostu w pewnym momencie mi się przejadły. Tzn... nadal to lubię, ale potrzebowałam krótkiej przerwy, żeby znów naprawdę się tym cieszyć. Bo odnoszę przykre wrażenie, że przez ostatnie miesiące (czy nawet ponad rok) w większości przypadków głównie się zmuszałam do tego, żeby naprawdę siąść nad książką. (A to tylko jeszcze bardziej zniechęca, bo czujesz, że to obowiązek, a nie rozrywka.) Pewnie niedługo moja miłość do tego się odrodzi... ale na razie ciągle czuję, że to jest trochę na siłę i z przyzwyczajenia.


Miałam tak samo po drugim roku. Tylko, że wtedy to nawet o filmach myślałam ze wstrętem... Teraz dopiero wracam do normy, bo już wiem dokładnie, co mam ochotę czytać, tylko że sesja. :< A Dwie wieże to miłość! <3


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Evans
Jr. Admin


Dołączył: 19 Wrz 2013
Posty: 2198
Przeczytał: 3 tematy

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 19:40, 20 Cze 2018    Temat postu:

Ja niewiele co prawda przeczytałam, bo coś ciężko mi się zabrać ostatnio za coś i z braku czasu, i z braku sił do tego. Ale że zakupiłam z drugiej ręki po taniości, to aż sobie zaczęłam "Galapagos" Vonneguta <3 Czekam na jakąś jego książkę, którą będzie mi się niemiło czytać, bo na razie nie trafiłam.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
LadyPauline26
Moderator


Dołączył: 02 Kwi 2010
Posty: 4200
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 92 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 16:13, 10 Lip 2018    Temat postu:

Ponieważ "Dwie Wieże" naprawę idą mi niesamowicie mozolnie - ledwo dobrnęłam do drugiej części tego tomu - i tylko mnie ta książka coraz bardziej zniechęca do literatury, postanowiłam się w końcu zabrać za coś innego, żeby trochę sobie odblokować w głowie, że czytanie jednak może być ciekawe i nie musi się opierać na wewnętrznym przymusie, żeby coś dokończyć...*
Także teraz czytam "Raport z Północy" Andrzeja Pilipiuka. Nasze poglądy na temat świata i ludzi są w kilku miejscach zdecydowanie rozbieżne (a jego przedstawianie rzeczywistości mnie często irytuje...), ale generalnie sama książka jest naprawdę całkiem ciekawa, bo autor - możliwe że przez studiowanie archeologii - lubi w zwykłej relacji z wycieczki wpleść odniesienia do historii i nie obawia się poświęcić kilku stron na mały wykład o Kościele, polityce albo finansach z poprzednich epok. A całkiem ciekawie to wszystko opisuje, więc aż chce mi się czytać.


*Co do Tolkiena natomiast... chyba już pogodziłam się z faktem, że ta książka po prostu nie jest dla mnie. Sama historia być może by mnie wciągnęła, ale sposób w jaki jest napisana kompletnie mnie odrzuca. Najważniejsze dla mnie przy czytaniu jest przywiązanie do postaci, a te tutaj wydają się tak oderwane od rzeczywistości, jakby wyrwano je z podręcznika o wojnach Śródziemia. Zbyt wiele muszę sobie na ich temat dopowiadać, żeby ich polubić. Nawet Legolas z Gimlim, którzy są moimi faworytami jak zwykle, rozmawiają ze sobą w niesamowicie sztuczny sposób.
Wybaczcie fani Tolkiena. Chyba na zawsze zostanie mi obserwowanie Waszego fandomu z odległości i przeglądanie Waszych fanartów. Chociaż może jeszcze film trochę poprawi moją opinię, bo wiem po Evans i po kilku innych osobach, że często te pozytywne emocje biorą się przede wszystkim z ekranizacji, a nie z oryginału.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Evans
Jr. Admin


Dołączył: 19 Wrz 2013
Posty: 2198
Przeczytał: 3 tematy

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 18:36, 12 Lip 2018    Temat postu:

Co tam do wybaczania Very Happy Jednym się podoba, innym nie, normalna sprawa.

Ale! Jak mowa o książkach ciężkich do czytania, to dziś sobie na prośbę mamy przeczytałam opowiadanie Tomasza Manna "Śmierć w Wenecji". Doczytałam chyba tylko po to by móc się wypowiedzieć o całości i by zobaczyć, czy jedna scena z pierwszej połowy ma jakąś rację bytu czy została wrzucona i nic nie znaczy.
I powiem, że... mam spore problemy z tym. Słyszałam już różne interpretacje tej historii i ta, która wywołuje najwięcej pozytywnych emocji u ludzi, do mnie zupełnie nie przemawia. Ponoć to książka o zachwycie nad pięknem, ale jeśli taki właśnie zamiar miał autor, to ja go kurde nie szanuję ;-;. Poza tym długie na akapit zdania potrafią brzmieć mądrze i po przywyknięciu nawet aż tak nie zaburzają czytania, ale kilka razy widać, że albo tłumacz, albo autor się w takich konstrukcjach pogubił. A tu podmiot uciekł, a tu jakaś dziwna i w sumie niepoprawna konstrukcja... Chyba trochę żałuję tych kilku godzin dopatrywania się w tym głębokich treści.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
LadyPauline26
Moderator


Dołączył: 02 Kwi 2010
Posty: 4200
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 92 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 10:23, 10 Sie 2018    Temat postu:

Dobra... w końcu udało mi się wymęczyć do końca te "Dwie wieże" i wzięłam się za trzeci tom Władcy pierścieni, żeby wreszcie dokończyć serię i zabrać się z czystym sumieniem za coś innego. Jeśli tym razem nie uda mi się przyspieszyć, to mam wrażenie, że cały rok zejdzie mi na czytaniu tylko tych trzech książek. (Co prawda to nie do końca wina samego Tolkiena, bo okoliczności do czytania też nie są sprzyjające, no ale... po części przynajmniej jest to spowodowane treścią.)

Co do samej książki natomiast to byłam trochę zaskoczona - szczególnie po rozmowach z Gają, głównie w kontekście filmów - bo dużo lepiej, a na pewno szybciej, czytało mi się drugą połowę o wędrówce Sama i Froda. Zaskakuje mnie to dlatego, że nie potrafię wzbudzić w sobie żadnych uczuć w stosunku do Froda, który jest dziwnie bierny jak na centralną postać książki. Nie mogę powiedzieć, że go nie lubię, ale sympatii też mi się trudno w tym doszukać. Natomiast Sama nie znoszę chyba najbardziej ze wszystkich bohaterów i ten tom tylko mnie utwierdził w moim przekonaniu, że to najgorsza postać. Frustruje mnie potwornie i gdybym miała coś do powiedzenia w kwestii fabuły, to bym go zostawiła gdzieś na początku pierwszej książki, żeby sobie założył ogródek u elfów i żebym nie musiała czytać jego wypowiedzi. Bo wkurza mnie i ich treść, i sposób, w jaki Sam się wysławia.
Natomiast chyba jeszcze bardziej zdumiewa mnie, że jedną z moich ulubionych postaci stał się Gollum, bo szczerze mówiąc nie za bardzo kojarzyłam cokolwiek o tej postaci przed czytaniem Władcy pierścieni - tzn. nie więcej niż to, co mamy w Hobbicie. W sumie wiedziałam zawsze sporo na temat fabuły WP mimo nieczytania książek i niewidzenia filmów, ale akurat tej części jakoś nikt mi nigdy nie zaspojlerował. Także jako postać naprawdę Golluma lubię i na pewno sympatyzowanie z nim ułatwiły jego relacje z Samem, który zachowuje się dla mnie jak jakiś gimnazjalista (RIP gimnazja 2k19) który zaczyna gadać o swoich ekstremalnie konserwatywnych poglądach politycznych. Nie wiem skąd to skojarzenie, ale mam wrażenie, że Sam to taki potwornie uprzedzony, niewrażliwy na innych rasista, a elfy lubi tylko dlatego, że są ładne ;-;. Jestem pewna, że sytuacja z Gollumem by się poukładała na koniec kompletnie inaczej, jakby go Sam ciągle nie obrażał, nie wytykał mu że jest śmierdzący i obrzydliwy itd. itd... Matko kochana ;-;.

No a druga postać, która poza Gollumem odratowała dla mnie tę drugą połowę książki to Faramir. Czytałam fragmenty z nim zaraz przed wyjazdem do Evans i strasznie go polubiłam, a potem oglądałyśmy film i nie dość, że mi Evans zrobiła dobry PR dla Faramira zanim się pojawił na ekranie, to jeszcze jego filmowa wersja mnie urzekła nawet bardziej niż książkowa.
Także no... mój zwyczaj uwielbiania mniej docenianych postaci trwa. Do Aragorna jakoś się nie mogę przekonać, bo w sumie nic nie robi tylko "jest świetny", bo autor tak napisał i tyle. Wybaczcie fani po raz kolejny Very Happy. (Chociaż innych bohaterów z tej pierwszej połowy książki całkiem lubię mimo wszystko, więc nie wiem, dlaczego tak źle mi się przez to brnęło. Zwłaszcza że akcja jest jednak w pierwszej połowie ciekawsza, bo w drugiej tylko wędrują przez 80% stron.)


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez LadyPauline26 dnia Pią 11:23, 10 Sie 2018, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Evans
Jr. Admin


Dołączył: 19 Wrz 2013
Posty: 2198
Przeczytał: 3 tematy

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 22:40, 23 Sie 2018    Temat postu:

Dobry PR dla Faramira zawsze w cenie, zasługuje Very Happy Jednocześnie dorabiając zły PR jego tacie.

Ja w ogóle zapomniałam się i nie pisałam tu długo, choć mogłam. Bo w końcu po miesiącach skończyłam Galapagos i... no, nie powiem, że mi się nie podobało, ale ze wszystkich książek Vonneguta ta mnie najmniej zachwyciła. Jak już zaczęłam czytać, to spoko się czytało, ale potem przez kilka tygodni w ogóle mi się nie chciało kontynuować. Jak wrócę na studia, to na stancji mam jego zbiór opowiadań, więc zobaczę, jak z tym będzie.

A póki co uznałam, że chcę coś lżejszego poczytać i sobie sięgnęłam po trzeci tom serii Riordana "Apollo i boskie próby", czyli "Labirynt Ognia". Już dawno mi minęły przesadne zachwyty nad Riordanem, ale powiem, że miło było mi się przerzucić na coś, co nie wymaga myślenia, mija szybko i jest takie... no, lekkie. I nawet się zdążyłam wzruszyć, co sądziłam, że już się u tego autora nie zdarzy.

A potem uznałam, że ciągnijmy młodzieżówki i w końcu sięgnęłam po dawno temu kupioną trylogię Dashnera, "Doktrynę śmiertelności". Dziś akurat skończyłam pierwszą część, "W sieci umysłów", którą zaczęłam wczoraj i wow... co prawda mam zastrzeżenia, słabo rozbudowane i nierozwijane postacie, trochę za szybko rozwijającą się akcję, ale aż byłam zdziwiona, jak mnie to wciągnęło. I podoba mi się, jak nie robią głównego bohatera mądrzejszego czy silniejszego od dwóch jego przyjaciół. Raz na dobry pomysł czy rozwiązanie wpada jedna osoba, raz druga, raz trzecia i całkiem zgrabnie to wypada. Relacje ich też mi się podobają, bo wydają się takie prawdziwsze, jak sobie dogryzają, dwóch facetów nie stara się kozakować przy przyjaciółce innej płci i tak dalej. Więc jutro zacznę sobie drugi tom, "Regułę myśli". Oby się nie popsuło, bo mi będzie przykro.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
LadyPauline26
Moderator


Dołączył: 02 Kwi 2010
Posty: 4200
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 92 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 0:13, 02 Mar 2019    Temat postu:

Matko kochana, pół roku ciszy w tym temacie... strasznie mi głupio ;-;.
A więc... Władcę Pierścieni skończyłam jeszcze w tamtym roku, w grudniu. (Opowiem o tym w odpowiednim temacie.) Ale niestety po tym straciłam wszelką chęć do czytania czegokolwiek nowego. I przez ostatnie dwa miesiące nawet nie zaczęłam żadnej książki, co w sumie jest trochę fenomenem w skali mojego życia, licząc od czasów, kiedy nauczyłam się składać literki w słowa.

I uznałam, że pora to przełamać. Także wczoraj w nocy zaczęłam czytanie Silmarillionu. Oczywiście nie jest to najlepszy wybór na przełamanie problemów z czytaniem, ale nie robi mi to większej różnicy. Szczególnie, że czyta się naprawdę dobrze - póki co. Nie jestem jakoś bardzo wciągnięta w tę opowieść i miejscami wydaje się dość banalna, ale nie narzekam. Cieszę się, że czytam cokolwiek. Przynajmniej jest ładnie napisane. (Mimo że poziom korekty to jakaś zbrodnia przeciwko językowi.)


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lifanii
Wybawca oberjarla


Dołączył: 10 Lip 2012
Posty: 1584
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 21 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: The Bad Place...?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 0:20, 10 Mar 2019    Temat postu:

Mam ochotę zasypać Cię, Lady, serduszkami za ten SIlmarillion <3. Sama ostatnio myślałam, czy do niego nie wrócić, bo boli mnie fakt, że nie pamiętam moich ulubionych wątków i bohaterów... A to wstyd, skoro uważam to za moją ulubioną powieść Tolkiena!

A jaaa... Ja (nie pisałam w temacie od wieków) mam fazę na książki, za jakie nigdy wcześniej właściwie się nie brałam. Po tym, jak pokonałam względnie niechęć do czytania, wzięłam się za Imię Róży, które zajęło mi masę czasu, ale było pozycją nr 1 na liście "do czytania", bo leżało mi przy łóżku już od jakichś dwóch lat chyba ;__;. Ale skończyłam! Nie będę raczej w osobnych tematach się nad tytułem rozwodzić, więc krótko powiem - zmęczyłam się tą książką, ale cieszę się, że udało mi się przez nią przebrnąć, zwłaszcza przez rozdziały opisujące sytuację polityczno-religijną świata. Ah, nigdy więcej. Ale jeśli ktoś lubi takie klimaty + kryminały, to polecam Wink.

Natomiast dziś wieczorem skończyłam Dziesięć bram świata Tadeusza... em... Nie pamiętam... Książka napisana bardzo przystępnym językiem, zawiera krótkie historie z podróży do różnych (10) zakątków świata, przedstawia pokrótce sytuację tam panującą, czasem skupia się bardziej na jednej konkretnej osobie, a w opowieści o niej zawarta jest też opowieść tegoż regionu. I łał. Podchodziłam do tego bardzo sceptycznie, bo nie dość, że książki podróżnicze nigdy mi nie leżały, to jeszcze jest tu masa zdjęć i jakoś tak... nie zasługiwało to do tej pory u mnie na miano powieści wartościowej. Ale! Po każdym praktycznie rozdziale potrzebowałam chwili na zastanowienie się, przerobienie sobie w głowie opisanej sytuacji i takie uświadomienie sobie "hej, ja to mam jednak dobrze". Nie spodziewałabym się, że tak to na mnie wpłynie! Także super, polecam jako taki tytuł na rozluźnienie, przy kominku i herbatce.

Po drodze między jednym a drugim chyba zgubiłam Znajdź w życiu sens C: Oto, co robię całymi dniami, tak. I choć tytuł brzmi bardzo "kołczingowo", jest to książka bardziej przedstawiająca historie różnych ludzi i nieco filozoficzna, która nie pokazuje "prostego przepisu na sens w życiu". Ale za to przedstawia filary dla tego sensu, które można budować po swojemu. Może nie tknęła mnie bardzo, ale coś tam w głowie ruszyła. (Także - dziękuję, ciociu, która mi to dałaś na 18-stkę. Wiedziałaś, co robisz xd)

Iiii teraz mam rozkminę życia. Bowiem mam wielką ochotę przeczytać Krótką historię czasu Stephena Hawkinga, ale nie ma jej u nas w bibliotece, temu zdobyć ją mogę dopiero we wtorek. A do wtorku daleko! Więc albo wezmę się za cegłę-nagrodę z konkursu w gimnazjum, Dynastie Europy (tak, wiem. Nie mam pojęcia, skąd chęć na to, naprawdę nie wiem), albo Słynne rzymskie procesy karne C: Obie brzmią kusząco, czyż nie?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
LadyPauline26
Moderator


Dołączył: 02 Kwi 2010
Posty: 4200
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 92 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 1:07, 10 Mar 2019    Temat postu:

Ja tam chętnie o Silmarillionie pogadam Very Happy Mam mały przestój w tym momencie przez swoje emocjonalne kryzysy i niechęć do... czegokolwiek... ale to nie tak, że przestało mi się podobać. W sumie wręcz przeciwnie. Bardzo się wkręciłam. Obecnie wyszłam już poza pojawianie się ludzi, więc dobijam jakoś do połowy i idzie sprawniej, niż się spodziewałam po reakcjach różnych ludzi na tę książkę. Myślałam, że to będzie takie wręcz biblijne wyliczanie imię po imieniu jakichś osób, które potem nawet nie wracają w fabule i niewiele poza tym.
Aczkolwiek muszę przyznać, że prawdziwemu fanowi może być trudno ze mną o tym gadać, bo ja bardzo się gubię w postaciach - zwłaszcza przez ich bardzo podobne imiona, które za często są na F... Po prostu na którymś etapie uznałam, że nie jestem w stanie spamiętać tych elfów, więc wyszłam z założenia, że jakoś wyłapię z kontekstu, o kogo chodzi. A jeśli nie wyłapię, to może nie będzie to miało znaczenia.

Jedyne co mnie męczy, to ta cholerna "rasa panów" (czy może raczej kasta) ;-; Noldorowie chyba, jeśli mnie pamięć nie myli. Tolkien ich bardzo lubi, co widać na każdym kroku, a ja co chwilę mam takie... "a bodajbyście wszyscy wymarli...". Wiem - dość radykalne podejście xD


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Zwiadowcy Strona Główna -> Skorghijl / Książki ogólnie Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... , 38, 39, 40  Następny
Strona 39 z 40

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Emule.
Regulamin