Forum Zwiadowcy Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Trylogia "Więzień Labiryntu"

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Zwiadowcy Strona Główna -> Skorghijl
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Evans
Jr. Admin


Dołączył: 19 Wrz 2013
Posty: 2198
Przeczytał: 2 tematy

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 23:12, 04 Wrz 2015    Temat postu: Trylogia "Więzień Labiryntu"

I "Więzień Labiryntu"
Kiedy Thomas budzi się w ciemnej windzie, jedyną rzeczą jaką pamięta jest jego imię. Kiedy drzwi się otwierają jego oczom ukazuje się grupa nastoletnich chłopców, która wita go w Strefie – otwartej przestrzeni otoczonej wielkimi murami, która znajduje się w samym centrum wielkiego i przerażającego labiryntu.
Podobnie jak Thomas, żaden z mieszkańców Strefy nie wie z jakiego powodu się tu znalazł i kto ich tu zesłał. Czują jednak, że ich obecność nie jest przypadkowa i każdego ranka próbują znaleźć odpowiedź, przemierzając korytarze otaczającego ich labiryntu. Jednak ta droga nie jest łatwa, bowiem labirynt skrywa swoje okrutne tajemnice.
Kiedy następnego dnia po Thomasie windą do Strefy po raz pierwszy zostaje dostarczona dziewczyna przynosząc tajemniczą wiadomość, wszyscy Streferzy zdają sobie sprawę, że od tej pory nic nie będzie już takie jak było. Thomas podświadomie czuje, że to właśnie on i dziewczyna są kluczem do rozwiązania zagadki Labiryntu i znalezienia wyjścia. Ale z każdą chwilą czasu na to jest coraz mniej, a pytań wciąż więcej.
Dlaczego w ogóle znaleźli się w Strefie?
Jaka jest ich rola?
Kim są Stwórcy, którzy sprawują nad nimi kontrolę?
Czym jest labirynt i czy można znaleźć z niego wyjście?
Jaką cenę przyjdzie im za to zapłacić i czy są na to gotowi?
Szansa jest tylko jedna:
Znajdź wyjście albo giń.

II "Próby Ognia"
Znalezienie wyjścia z Labiryntu miało być końcem. Żadnych więcej niespodzianek, żadnych puzzli. I żadnego uciekania. Thomas był przekonany, że jeśli Streferzy zdołają się wydostać, odzyskają swoje dawne życie.
W Labiryncie życie było łatwe. Było jedzenie, schronienie i względne bezpieczeństwo. Dopóki Teresa nie zapoczątkowała końca. Ale w świecie poza Labiryntem koniec został zapoczątkowany już dawno temu.
Spalona przez Pożogę i wysuszona z powodu nowego surowego klimatu, Ziemia stała się krainą zniszczenia, penetrowaną przez Poparzeńców, ludzi zarażonych Pożogą.
Dlatego Streferzy wciąż nie mogą przestać uciekać. Zamiast upragnionej wolności, muszą stawić czoła jeszcze jednej próbie. Muszą przejść przez najbardziej spaloną część świata i dotrzeć do celu w ciągu dwóch tygodni.
Ale DRESZCZ przygotował im na tej drodze wiele niespodzianek. Wiele krwawych niespodzianek...
Thomas może tylko zastanawiać się, czy sekret do wolności tkwi w jego głowie, czy też na zawsze będą zdani na łaskę DRESZCZU...

III "Lek na śmierć"
Thomas wie, że DRESZCZowi nie można ufać, ale oni twierdzą, że czas kłamstw już się skończył, że zgromadzili w toku Prób wszystkie dane, jakie dało się zebrać, a teraz chcą przywrócić Streferom pamięć, bo potrzebują ich pomocy w ostatecznej misji.
Streferzy muszą dobrowolnie pomóc uzupełnić mapę, która pozwoli stworzyć lek na Pożogę.
DRESZCZ nie wie jednak, że stało się coś, czego żadne Próby i żadne Zmienne nie pozwoliłyby przewidzieć. Thomas przypomniał sobie dużo więcej, niż przypuszczają.
I wie, że nie może wierzyć w ani jedno słowo z tego, co twierdzi DRESZCZ.
Czas kłamstw już się skończył. Ale prawda jest bardziej niebezpieczna, niż Thomas kiedykolwiek mógł sobie wyobrazić.
Czy ktokolwiek przetrwa poszukiwania leku na śmierć?


Takie trzy tomy wchodzą w skład trylogii autora Jamesa Daschnera. Poza tym 10. listopada ma wyjść prequel zatytułowany "Rozkaz zagłady", jednak data wydania pojawia się jedynie na lubimyczytać.pl, na stronie wydawnictwa nic nie ma. (Choć co się dziwić... książkę, którą mają w "Zapowiedziach", przeczytałam jakiś tydzień temu, kupiona była już pewnie ponad rok temu. Papierowy Księżyc ma małe opóźnienie :3.)

Generalnie jest to jedna z tych serii, która porównana została do "Igrzysk Śmierci", tak samo jak trylogia "Niezgodna". Byłam nieco ostrożna, bo bardzo mi się taki klimat podoba, jednak kwestia plagiatu zawsze napawa niepokojem. Myślę jednak, że poza motywem wyniszczonego przez "coś" świata nie ma aż tak wielu podobieństw. "Igrzyska" skupiały się wokół złego Kapitolu, który żył w dostatku, podczas gdy inni głodowali, a dla swojej uciechy kazali dzieciakom się zabijać. Tutaj chodzi raczej o walkę o przetrwanie i nie ma jednoznacznie złych postaci/grup. Grupie dzieciaków rzucają kłody pod nogi w jakimś z początku nieokreślonym celu, a tamci starają się jak mogą, by przeżyć. Dopiero w trzeciej części motyw jest nieco inny, ale nie trzeba koniecznie sugerować się tym opisem wyżej, bo ja po nim spodziewałam się czegoś zgoła innego.

Generalnie pierwsza rzecz, która mnie irytowała w tej serii, to język, którego używają Streferzy. Bo autor jakby zniekształcił wulgaryzmy i uświadczymy tu od groma "purw", "pikolonych" czy "fujowych" rzeczy, znajomi to "sztamaki" a stare dobre "ok" zastąpiono "ogay". No i wszechobecne "klumpy" oznaczające ekskrementy :3. I przez pierwszych kilka stron miałam duże trudności z pojęciem, co oni w ogóle mówią. Iiii... po przeczytaniu drugiej części pojęłam, czemu tak tego nie lubię. A raczej odkryłam drugi powód. Więc po pierwsze, to odnoszę niejakie wrażenie, że jednym z celów przyświecających autorowi było ocenzurowanie tego, aby książka znalazła się w młodzieżówce, dziale bardziej popularnym od stricte fantastyki. A coś takiego mnie z deka irytuje Neutral. Zwłaszcza że i tak widziałam tam inspirację tych przekleństw, więc nie było ani trochę bardziej kulturalne w moich oczach. A ta druga sprawa, to fakt, że... no cóż. Łatwo ulegam klimatowi oraz dopasowuję się do sytuacji, czy to rzeczywistych, czy książkowych. Tak się adaptuję. Podłapuję słownictwo. Połączcie to z punktem pierwszym i już wiem, czemu mi ostatnio wciąż zwracają uwagę :3. Nie żebym wcześniej brzydziła się niewybrednym słownictwem niczym mała panienka, ale raczej zachowywałam je dla swoich myśli, nie pisałam ich nigdzie ;___;.

Daję za to duży plus za fabułę. Może nie jest jakaś super zaskakująca, ale wystarczająco zagmatwana, bym miała cholernie mieszane uczucia podczas czytania. Kto ma rację, czyja strona jest słuszna, dlaczego wszystko się dzieje? I przede wszystkim - co jest Próbami, a co nie? Z tym ostatnim miałam największą zawiechę, szczególnie w ostatniej części. I szczególnie brawa za jeden, drobny szczegół, którym zaskoczyli mnie już w samym epilogu. Na ostatnich dwóch stronach jeszcze znalazło się na to miejsce ;___;. Choć w sumie dość... logiczne. Zwłaszcza po obejrzeniu SnK mogłam się domyślić. Ale się nie domyśliłam! Very Happy I miałam z tego powodu dużo większą frajdę podczas czytania.
Poza tym dobre jest to, że seria jest... no, dość krwawa. To nie "Zwiadowcy", gdzie wszyscy przeżywają. Na każdego może trafić Very Happy. I nie tylko śmierci są brutalne... sam aspekt psychologiczny Prób sprawia, że zostaje jedynie współczuć tym biednym gościom. Tak! Polubiłam brutalne książki. Sprawiają, że utrzymuję balans w tym moim nudnym, spokojnym życiu i wyzwalają agresję w bezpieczny sposób. A poza tym nie wprowadzają mnie w nerwicę, która we mnie rośnie, gdy widzę nieśmiertelnych bohaterów :3. W każdym razie pod tym względem rzeczywiście przypomina "Igrzyska" i to mi się podoba. (No... choć w pewnej scenie pod koniec "Leku na śmierć" aż mnie skręcało w żołądku ;___;.)
Akcja jest płynna i właśnie nie ma momentów, gdy nic się nie dzieje. Rozdziały są krótkie, konkretne. Tu coś, to coś następnego, tu inna rzecz się wali i wciąż wszystko jest w ruchu. Więc dzięki temu nie miało się takich zastojów i w sumie... zazdroszczę czegoś takiego Very Happy. Bo akcja niby gnała, ale było to tak wpasowane w sytuację, że nijak nie przeszkadzało.
Nie chcę się szczególnie rozpisywać o postaciach... Bo zauważyłam, że nie umiem zwięźle i trafnie określić swoich myśli, więc ględzę Very Happy. Niestety główny bohater nie wyróżniał się specjalnie od innych głównych postaci w książkach. Był silny, dzielny, dbał o przyjaciół, przywódcze zdolności... et cetera, et cetera :3. A! No i buntownik, rzecz jasna. Znajdźcie mi potulnego głównego bohatera Very Happy. I... no był nieco wyidealizowany ;_;. Ale nie do końca! Miał swoje słabości (które mnie nieraz drażniły, bo jakby... wpasowywały się w wyidealizowanie), ale generalnie uważam, że lepiej stworzone były postaci drugoplanowe. Newt, Alby, Minho, Gally - już tamci mieli ciekawsze osobowości i wychodzili na prowadzenie Very Happy. Zwłaszcza Newt, a zaraz po nim Minho trafili na podium :3. Ten pierwszy był... aaaa Neutral. Taki jednocześnie przywódczy jako jeden z weteranów, ale nie zlewający nowych i przyjazny dla każdego, jednocześnie zmotywowany, by utrzymać dyscyplinę i wszystko w kupie. Minho mnie czasem wnerwiał przez przesadną porywczość... ale miał w sobie coś, co sprawiało, że jednak wywoływał sympatię :3. A! I Jorge . Jego styl bycie mnie urzekał i szczerzyłam się, ilekroć mówił do ludzi "hermano" czy "muchacho" Kwadratowy. Natooooomiast nie przepadałam za Teresą. Bycie wojowniczą, silną kobietą w gromadzie facetów nie pomaga przy polubieniu :3. No i ciągłe podkreślanie, że jest mocniejsza od Thomasa też nie. Ale główną rzeczą są jej... wahania. Raz mówi to, raz tamto, zmienia zdanie jak... kobieta w sumie. I nie mamy nawet podanego żadnego przekonywującego powodu, jej toku myślenia.

SPOILER ALERT! I TO POWAŻNE. SPOILEROWANIE KOŃCÓWKI I ZWROTÓW AKCJI. TYLKO DLA TYCH, CO PRZECZYTALI BĄDŹ W ŻYCIU NIE PRZECZYTAJĄ.
Cytat:
Choć z kolei była to książka, która złamała mi serce ;___;. Głównie przez Newta. JAK mogli go tak paskudnie załatwić... naprawdę, była to moja ukochana postać, a już pod koniec sama niemal krzyczałam na Thomasa, by mu strzelił tę kulkę w łeb ;__;. Bo naprawdę prędzej życzyłam mu śmierci niż tego, co się tam z nim działo, gdy był ogarnięty Pożogą. To była jedna z najokrutniejszych śmierci, z jaką było mi się dane spotkać w literaturze młodzieżowej...
Zaaaa to całkiem podobało mi się zakończenie. Za wyjątkiem tego, że mogliby wyjaśnić, gdzie trafili ci wszyscy ludzie dokładnie. Ale taka wizja, gdzie plany idą w łeb, nic nie wychodzi i prawie cała ludzkość jest stracona... no cóż :3. Podoba mi się bardziej niż cudowny lek. Bo odkąd dla Newta było za późno, już mnie naprawdę gówno obchodziło, co stanie się z cywilami.
A! I strasznie lubiłam to, jak wrócili do Gally'ego w trzeciej części. Nie lubiłam go w "Więźniu", ale w "Leku" już tak, bo... no, to było cudne :c. Zwłaszcza przy ostatniej akcji Prawej Ręki, gdy zdecydował się pójść z Thomasem. I ta zmiana, która w nim zaszła po śmierci Chucka. Ma to coś wspólnego z moją miłością do postaci złych zmieniających się na dobre :3.
Aaaaaa... śmierci Teresy w ogóle nie przeżywałam. Nie lubiłam jej i w sumie dziękowałam głazowi, że zlikwidował problem trójkąta Teresa-Thomas-Brenda.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Zwiadowcy Strona Główna -> Skorghijl Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Emule.
Regulamin