Forum Zwiadowcy Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Książki i ich ekranizacje
Idź do strony 1, 2  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Zwiadowcy Strona Główna -> La Rivage / To i Owo...
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  

Co najbardziej irytuje w ekranizacjach?
Wywalanie istotnych scen, wątków i postaci
32%
 32%  [ 8 ]
Zmiany w fabule - przekręcanie faktów z książki
40%
 40%  [ 10 ]
Wciskanie dodatków i rozwlekanie epizodów
12%
 12%  [ 3 ]
Bohaterowie niepodobni do tych z książki
16%
 16%  [ 4 ]
Wszystkich Głosów : 25

Autor Wiadomość
Brzozowa Aleja
Mieszkaniec zamku Redmont


Dołączył: 08 Lip 2013
Posty: 49
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 10:31, 12 Sie 2014    Temat postu: Książki i ich ekranizacje

Jakie jest wasze podejście do ekranizacji książek? Czy kręcenie filmów na podstawie powieści to dobry pomysł? A może tylko zniechęca do oryginału? Jakie ekranizacje waszym zdaniem się udały, a jakie wręcz przeciwnie? Co w nich wypadło świetnie, a co przyprawia o ból głowy? Czy zmiany, pominięcia i dodatki korzystnie wpływają na film? Czy może psują cały efekt?
Wszystko na temat ekranizacji książek.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Brzozowa Aleja dnia Wto 10:48, 12 Sie 2014, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillistraee
Podkuchenny u Halta


Dołączył: 03 Maj 2014
Posty: 348
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Ferelden
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 12:14, 12 Sie 2014    Temat postu:

Jako przykład tego jak NIE należy robić ekranizacji książek mogę podać serial i film "Wiedźmin". Serial powstał w 2002 roku, a wygląda jakby był tworzony co najmniej 20 lat wcześniej. Wydaje mi się, że tam w ogóle coś zostało pominięte. Serial nie zapada w pamięć, więc nie do końca pamiętam co to było. To "coś" zdecydowanie odstrasza od książki, bo jest niespójne i brzydkie.

Za udaną ekranizację uważam "Hobbita". Może dodali tam parę rzeczy i tak dalej, ale ważne wątki się zgadzają. Książka jest stworzona raczej dla dzieci w wieku około 9-12 lat, ale reżyser zajmował się takimi potworkami jak "Martwica mózgu", więc zinterpretował to w bardziej "dojrzale" (?). Dzięki takiemu zabiegowi nawet moja mama oglądała ten film normalnie i nie odnosiła wrazenia, że ogląda twór, który w oryginale był przeznaczony raczej dla dzieci. Może trochę za dużo dodano takich scen, które w książce nie miały miejsca. Przykładowo: Radagast Brązowy w książce pojawił się chyba w jednym zdaniu, a Gandalf po prostu znikał i nigdzie nie było wspomniane, że Radagast przyszedł i powiedział mu, iż musi koniecznie coś zobaczyć. W książce śledziliśmy losy Blibo Bagginsa, a nie całej kompanii i to z jego perspektywy oglądaliśmy wydarzenia. W filmie natomiast Bilbo może i jest postacią pierwszoplanową, ale prócz jego perspektywy mamy Gandalfa, opowieść o krasnoludach z początku, Radagasta i tak dalej...
Żeby skrócić moją wypowiedź napiszę tak: Jesli ktoś chodzi do 6. klasy i przerabia to jako lekturę, to niech lepiej przeczyta książkę, a nie ogląda film, bo dostanie maksymalnie dwóję z plusem Smile.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BraveArcher
Wybrany na ucznia zwiadowcy


Dołączył: 05 Sty 2014
Posty: 282
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Łódź
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 23:12, 12 Sie 2014    Temat postu:

Cytat:
Za udaną ekranizację uważam "Hobbita".


W 100% się z tobą zgadzam. Film według mnie bardzo dobrze zrobiony.
Strasznie mi on przypadł do gustu.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nimrodel
Jr. Admin


Dołączył: 10 Sie 2009
Posty: 2059
Przeczytał: 2 tematy

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 13:46, 13 Sie 2014    Temat postu:

Ja co do "Hobbita" się nie zgodzę. Pierwsza część mi się podobała, owszem, ale np. wątek Radagasta jest moim zdaniem zbędny - podobnie jak długaśna narada Elronda, Gandalfa, Sarumana i Galadrieli (na co tych dwoje ostatnich, ja się pytam?). Widziałam, jak w jej trackie parę osób wyszło z kina i nie wróciło. Ale ogólnie pierwszą część uważam za w miarę udaną. Za to druga... Ech, no cóż, rozpisywałam się swego czasu na jej temat w karczmie, więc już nie będę tu tego powtarzać, powiem tylko: zepsuta. Nie przeczę, że było wiele świetnych rzeczy, jak np. Smaug czy Miasto na Jeziorze. Jednak nie mogę wybaczyć Peterowi Jacksonowi, że zostawił czterech krasnoludów w Mieście, a nie wysłał ich razem z innymi do Góry. Podobnie jak nie mogę przetrawić Legolasa. I Tauriel. Przykro mi, nie mogę tego zdzierżyć. Strach się bać, co będzie w trzeciej części. Swoją szosą - widzieliście już trailer? Ja natknęłam się na niego na fb i muszę przyznać, że zapowiada się ciekawie. Smile Przymrużając oko na różne dziwactwa jak np. jakieś gonitwy na wozach bojowych, czy co to tam jest, Legolasa i Tauriel, i znowu Galadrielę, to jest nieźle. Zły Thorin, nareszcie! Very Happy Mam mnóstwo obaw co do tej części, ale może to dobrze - wobec drugiej miałam ogromne oczekiwania i zawiodłam się, może teraz będzie lepiej...

EDIT: A głos w ankiecie oddałam na zmiany w fabule. Jestem zwolenniczką filmów maksymalnie wiernych książce. A "Hobbit" to taka wspaniała książka...!


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Nimrodel dnia Śro 13:50, 13 Sie 2014, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Evans
Jr. Admin


Dołączył: 19 Wrz 2013
Posty: 2198
Przeczytał: 3 tematy

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 17:40, 13 Sie 2014    Temat postu:

Ja zagłosowałam na zmienionych bohaterów. Z kilku powodów. Przede wszystkim, w książce / filmie / serialu najbardziej cenię sobie postaci. Są nawet przed fabuła w moim rankingu. Bo jeśli wątek jest nudny, za to bohaterowie świetni, ciekawi... no genialni, to i tak można spokojnie oglądać, może arcydzieło to nie będzie, ale nie można do końca powiedzieć "to było ZUE". Oczywiście fabuła też ważna rzecz, ale nie zmienia to faktu, że dla mnie bohaterowie wiodą prym.
Druga sprawa. Nawiążę do fabuły i całej przedstawianej historii. Którą, tak naprawdę, napędzają bohaterowie, ich decyzje, myśli, uczucia itd. A tu nagle coś rypnie, zmienią charakter postaci i co teraz? Wtedy jest to inny człowiek, inaczej by się zachował i wychodzi to... nienaturalnie. Wtedy wszystko się wali i pali, a ja wychodzę z filmu niezadowolona.
No i pozostaje fakt, że jak kogoś polubię, a potem w miejsce ukochanej postaci dają jakiegoś trylobita, to też się nie będę specjalnie cieszyć. W sumie skończy się to najpewniej wygrażaniem niebiosom i jęki "what have you done?".

Widzę, że sporo głosów mają zmiany w fabule i w sumie rozumiem, bo swego czasu też to mnie najbardziej drażniło. Ale teraz zmieniłam zdanie, bo nie zawsze to, co pasuje w książce, dobrze wyjdzie w ekranizacji. Tu mogę podać taki przykład jak "Księżyc w Nowiu" (tak, niechętnie przyznaję, że zarówno czytałam, jak i oglądałam). Już pomijam fabułę, a raczej "fabułę" tego filmu, ale zerknijmy na końcówkę. Filmy jednak mają swój schemat i gdy jest punkt kulminacyjny, to nie należy dodawać kolejnych wątków, które często nie wnoszą nic do fabuły. Punktem kulminacyjnym tam jest scena z samego początku - uratowanie Edka. Ale nie! Dalsze prowokowanie wampirowej mafii musiało być dane! No rozumiem, że to potrzebne do kontynuacji (za to za Chiny nie dojdę do tego, po co ją robili) i było w książce, ale to zupełnie psuje strukturę filmu. I nie mogli na tym skończyć. Scena z Jacobem, oświadczyny, głosowanie u Cullenów - TAK, wiem, że to również było w książce. Ale nie jest to dobrym zakończeniem! Dlatego zmiany muszą być robione, by jakoś to wyglądało na wielkim ekranie.

Co do Hobbita - książki nie czytałam, miałam nawet sięgnąć, ale dowiedziałam się o ekranizacji i stwierdziłam, że przeczytam dopiero po obejrzeniu filmów, by w kinie nie krzywić się na widok każdej zmiany, bo było oczywiste, że jakieś będą. I myślę, że dobrze zrobiłam, bo jednak miło się ogląda i nawet jak słyszę, co jest pozmieniane i jak "popsuli", to jako osoba obeznana jedynie z filmem tego nie odczuwam. Ale mimo to uważam, że zbytnio skupili się na zarobku. Władca Pierścieni okazał się hitem, więc weźmy ten sam świat, tego samego reżysera, znajomych aktorów w liczbie jak największej i wyjdzie z tego dobra rzecz! (I jeśli zastanawialiście się, po co tam Legolas, to już wiadomo. Trzeba było przecież dać gdzieś Blooma z ładną twarzyczką. Nie wiem, ile w tym prawdy, ale ponoć dzwonili też do Vigo, grającego Aragorna, pytając się, czy nie chciałby jeszcze raz zagrać ukochanego wojownika, ale ten zaripostował, żeby mu pokazali, gdzie Aragorn w Hobbicie. Już lubię gościa.) Wiele osób pewnie poszło do kina tylko dlatego, że lubili WP. I nie mówię, że to zła rzecz! Ale jeśli z trzech porządnych książek robią trzy filmy (btw., uwielbiam ekranizację WP. Może dlatego, że najpierw oglądałam, a potem czytałam, ale jednak.), a na taką dosyć cienką książkę chcą poświęcić tyle samo czasu, to jednak coś tu już nie gra.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Evans dnia Śro 17:41, 13 Sie 2014, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Werak
Porwany przez Skandian


Dołączył: 24 Lip 2013
Posty: 1232
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 11 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z Sochaczewa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 19:55, 13 Sie 2014    Temat postu:

Ach! Żałuję, że nie można oddać dwóch głosów :\ Zagłosowałabym chętnie na "Zmianę fabuły" i "wywalanie istotnych rzeczy"... Ale bardziej irytuje mnie to drugie, więc właśnie na to oddałam mój, jakże cenny, głos. A dlaczego? A dlatego, że po prostu mnie coś bierze, jak widzę, że w ekranizacji nie ma kogoś, kogo lubiłam, albo brakuje scen, dla których warto przeczytać daną książkę :\ Największy wpływ na moje zdanie miały chyba ekranizację Harry'ego Pottera. Tam nie ma naprawdę fajnych scen... albo postaci, które normalnie są w książce Sad Najboleśniej odczułam brak Irytka... który przecież jest genialny :3 "Potter, diabła kumoter"... "Udało się, dostali w kość, niech żyje Potter nam! A Voldek zgnije w piekle, za którym tęsknił sam!" No błagam, jak można tego nie uwielbiać Very Happy A Oni to bezczelnie zabrali :\ Ja nie wiem, jak tak można...

A co do zmian fabuły... denerwująca rzecz, która bezustannie wywołuje u mnie chęć komentowania ich na głos :\ Tego w Harry'm Potterze jest na pęczki... więc chyba nie wiem, czy warto przytaczać jakieś przykłady :3 Wystarczy obejrzeć film.

I tak na koniec dodam, że w sumie do ekranizacji nic nie mam (naprawdę!), naprawdę lubię je czasem obejrzeć, bo jednak mają swoje plusy :3 Ale, jak wszystko, mają swoje wady niestety. Pamiętam, że kiedyś pragnęłam, aby znalazł się jakiś normalny człowiek, który potrafiłby zrobić ekranizację książki tylko na jej podstawie, bez żadnych zmian. I w sumie nadal pragnę, więc wierzę całym swym sercem, (Zapewne naiwnie) że kiedyś ktoś taki się znajdzie Very Happy Człowieku! Ujawnij się!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
xThauron
Admin


Dołączył: 05 Gru 2010
Posty: 1067
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 20 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: The Middle Earth
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 0:39, 14 Sie 2014    Temat postu:

Ja w sumie zagłosowałem na zmiany w fabule. A co do przykładu, jak nie należy robić ekranizacji, nie dawałbym Wiedźmina, a raczej Eragona. Przecież ten film to jedna wielka masakra! No dobra, seria jako seria nie jest jakaś nie wiadomo jak świetna, chociaż kiedyś bardzo za nią przepadałem. Końcówkę po prostu zrąbał autor co zrobić. Ale film... To dno. Razacowie czy jak oni tam mieli, giną w pierwszej części rozwaleni przez... Eragona, który był jeszcze wtedy nowicjuszem. Rozwalił ich drzewem i patykiem, jakby byli pierwszymi lepszymi zbójami. Masakra. To tego Urgale bez rogów, Saphira wyglądająca jak jaszczurka. Albo krasnaludy, których nie było Very Happy Skandal. Chociaż powiem wam, że na początku wydawał mi się dobrym filmem, przeczytałem książki i od razu zmieniłem zdanie. OK, film ok, ale nie jako Eragon, tylko Jeździec Smoczej Jaszczórki czy coś w ten deseń :>
Co do Hobbita, mi sie film bardzo podobał i dołączył do ulubionych. LoTR zmienili fabułę, szkoda, bo przecież wątek Shire itp itd był bardzo fajny pod koniec i przynajmniej nie dawał aż takiego wrażenia, że to wszystko się tak prosto zakończyło. Hobbit było dużo czegoś innego, ale Nimrodel, skieruję pytanie do ciebie. Czytałaś Silmarillion prawda? Były tam opisane akcje z Hobbita przecież i Peter złączył Hobbita i wątek Silmarillionu. Biała Rada i sam fakt jej istnienia. Po co tam Saruman? Przecież on stał na czele Białej Rady. Galadriela? To samo. Nie mówiąc o pierścieniach elfickich Galadrielii, Gandzia i Elronda. Wątek Dol-Guldur też spoko przedstawiony, choć trochę zbyt bajkowo. Ale ogólnie, bardzo fajnie.
Co do ekranizacji LoTRa wtracę, iż bardzo wkurza mnie brak Toma Bombadila, ale ile można powiedzieć o nim z książki, a co dopiero w filmie

Ekraniczacja Harrego Pottera szczerze była fajna i nadal lubię to obejrzeć co jakiś czas, ale wiele tam zabrakło. Irytek, albo tak naprawdę wiele ważnych wątków, które przecież wpływały na decyzję Harrego Pottera. Np jego prześladowanie w dwójce.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Brzozowa Aleja
Mieszkaniec zamku Redmont


Dołączył: 08 Lip 2013
Posty: 49
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 11:18, 14 Sie 2014    Temat postu:

Uważam, że całkiem dobre ekranizacje miał ,,Harry Potter''. Oczywiście książki lepsze, dokładniejsze, ale pierwsze części najpierw widziałam właśnie na ekranie. Wciągnęły mnie i sięgnęłam po powieści. W filmach dużo zmienili, sporo fajnych rzeczy wycięli, ale ostatecznie efekt mnie zadowala. W końcu cała ta historia jest bardzo rozbudowana i został kawał materiału na ekranizacje. Myślę, że utrzymano ten magiczny klimat, prawidłowo odtworzono postacie, wizualnie też wypadło świetnie.

Nie mam też zastrzeżeń do pierwszej części ,,Opowieści z Narnii''. Tutaj również odwalono kawał roboty i film wygląda jak należy. Klimat i wydarzenia – tak jak w książce. Fajnie pokazali np. nalot na początku (tylko wspomniany w powieści) albo bitwę. Dołożyli bardzo sympatycznego lisa Very Happy i np. scenę spotkania Edmunda i Tumnusa w więzieniu. Ogólnie dobre wrażenie.
Dwie kolejne ,,Narnie'' były już o wiele bardziej pozmieniane. Jako filmy owszem, ciekawe, wciągające (zaryzykowałabym stwierdzenie, że ,,Książę Kaspian'' jest nawet lepszy jako film niż książka; ,,Podróż Wędrowca do Świtu'' ogólnie mniej lubię, za dużo morza), ale do powieści niezbyt podobne. Tak czy owak, oglądam to wszystko z przyjemnością.

Bardzo, bardzo dobre wrażenie zrobiły też na mnie ,,Igrzyska Śmierci''. A tak się bałam, że to zepsują! Po lekturze pierwszego tomu z duszą na ramieniu włączyłam film, oczami wyobraźni widząc, jak zrobiono z niego romansidło... Jakaż była moja ulga, kiedy okazało się, że jednak nie Very Happy! Podczas oglądania pierwsza połowa mnie cieszyła się jak głupia, podczas gdy druga zastanawiała się, kto to jest ten koleś z brodą Wink. Film mi się podobał, a ,,dodatki'', czyli np. Seneca (genialna broda! ), sala do kierowania areną (świetny pomysł!), komentarze o przebiegu akcji (dobre!) czy kilka nowych scen ze Snowem (nieźle!) były ciekawym urozmaiceniem. A złe strony ,,Igrzysk..''? Brak Madge, zmiana wątku z broszką i jeszcze pewna bardzo ważna rzecz dotycząca stanu zdrowia Peety (kto czytał, ten wie).
Podobnie druga część – porządnie wszystko zrobili, zmian chyba jeszcze mniej. I znowu takie bajery jak ta sala z miniaturką areny albo wnuczka Snowa (naprawdę fajne posunięcie ).
Jakoś podejrzanie chwalę te filmy, co pewnie jest związane z niedawnym bzikiem na punkcie ,,Igrzysk..''. Co ja na to poradzę...

I jeszcze jeden przykład - ,,Władca Pierścieni''. Filmy raczej wierne książkom, nawet ten specyficzny, ,,ciężki'' klimat się ostał. Dobrze przedstawione wydarzenia, postaci, potwory itd. Trochę ciekawych rzeczy wywalili, np. tego nieszczęsnego Bombadila (fani się wściekają). Tym razem warczałam na widok ,,dodatków'' w stylu Aragorn spadł ze skały i wszyscy myśleli, że zginął. A największy minus ekranizacji to Arwena, babsko wszędobylskie .
Chociaż miałam nie narzekać.


To by były te lepsze ekranizacje. Na gorszych wyżyję się innym razem.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nimrodel
Jr. Admin


Dołączył: 10 Sie 2009
Posty: 2059
Przeczytał: 2 tematy

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 16:24, 14 Sie 2014    Temat postu:

Eldarion napisał:
Hobbit było dużo czegoś innego, ale Nimrodel, skieruję pytanie do ciebie. Czytałaś Silmarillion prawda? Były tam opisane akcje z Hobbita przecież i Peter złączył Hobbita i wątek Silmarillionu. Biała Rada i sam fakt jej istnienia. Po co tam Saruman? Przecież on stał na czele Białej Rady. Galadriela? To samo. Nie mówiąc o pierścieniach elfickich Galadrielii, Gandzia i Elronda. Wątek Dol-Guldur też spoko przedstawiony, choć trochę zbyt bajkowo. Ale ogólnie, bardzo fajnie.
Co do ekranizacji LoTRa wtracę, iż bardzo wkurza mnie brak Toma Bombadila, ale ile można powiedzieć o nim z książki, a co dopiero w filmie


Tak się składa, żee nie czytałam Silmarillionu jeszcze... Ale no, jak film się nazywa "Hobbit", to powinien być na podstawie tylko tej książki. Ja tak uważam i ciężko jest mi zmienić zdanie. A te Radagasty, Sarumany i Galadriele straszliwie rozciągnęły fabułę, przez co czasami miałam wrażenie, że film dłużył się jak flaki z olejem. A z Legolasa w drugiej części po prostu się śmiałam... Niestety... Nosz trudno, miałam ogromną nadzieję, że druga część będzie najlepsza, ale zawiodłam się okrutnie. Teraz mam tylko nadzieję, że to, co Jackson zepsuł w drugiej części nie zaważy jakoś szczególnie na trzeciej.

Co do LotRa - zmiany w fabule nie bardzo mi przeszkadzały, ale to może przez to, że najpierw oglądałam film, a potem czytałam książkę. Akurat twierdzę, że może lepiej, że nie było Toma Bombadila w filmie, bo łatwo byłoby go zepsuć (podobnie jak Beorna w "Hobbicie" -.-). To samo z przeprawą przez kurhany - jakby do filmu powciskali za dużo tych upiorów to mój tata, który do fantastyki podchodzi dosyć niechętnie, tudzież inne osoby o podobnym guście, na pewno nie dałyby się namówić na oglądanie. Razz

Brzozowa Aleja napisał:
Nie mam też zastrzeżeń do pierwszej części ,,Opowieści z Narnii''. Tutaj również odwalono kawał roboty i film wygląda jak należy. Klimat i wydarzenia – tak jak w książce. Fajnie pokazali np. nalot na początku (tylko wspomniany w powieści) albo bitwę. Dołożyli bardzo sympatycznego lisa i np. scenę spotkania Edmunda i Tumnusa w więzieniu. Ogólnie dobre wrażenie.
Dwie kolejne ,,Narnie'' były już o wiele bardziej pozmieniane. Jako filmy owszem, ciekawe, wciągające (zaryzykowałabym stwierdzenie, że ,,Książę Kaspian'' jest nawet lepszy jako film niż książka; ,,Podróż Wędrowca do Świtu'' ogólnie mniej lubię, za dużo morza), ale do powieści niezbyt podobne. Tak czy owak, oglądam to wszystko z przyjemnością.


O, to to! Pierwsza część Narnii jest jednym z najwierniejszych książce filmów. A scena bitwy...! <3 Druga część też mi się podobała mimo to, że pozmieniali dosyć sporo. Ogólnie może dlatego, że "Książę Kaspian" to była chyba najnudniejsza część siedmioksiągu jak dla mnie. Tzn. i tak mi się podobała, ale akcja troszkę się wlokła. Film za to został zrealizowany z dość dużym rozmachem. Przy okazji wspomnę, że za każdym razem jak go oglądam, zachwycam się niesamowitymi zdjęciami. Cudo po prostu i za to Adamsonowi należą się wielkie brawa! Za to trzecia część... Okropnie się zawiodłam. To była moja ulubiona część, czekałam na nią, a akurat kiedy mieli ją kręcić zmienili reżysera i kompozytora. I niestety wyszło to na złe filmowi. Zgrzytam zębami, jak widzę "Mroczną wyspę" i jakąś zieloną mgłę, której mieszkańcy Samotnych Wysp składają ofiary z ludzi. Coo to ma być?! Nie wiem, czy śmiać się, czy płakać. Tragicznie zepsute.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Nimrodel dnia Czw 16:25, 14 Sie 2014, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Erakiner
Mieszkaniec zamku Redmont


Dołączył: 09 Kwi 2013
Posty: 48
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 15:33, 15 Sie 2014    Temat postu:

Hobbit jako film był fajny, ale w 50% nie zgadzał się z książką. Natomiast za kompletną porażkę uważam film ,,Eragon''. To się w ogóle nie zgadza z książką ( która jest świetna ), a elfy mają okrągłe uszy.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Evans
Jr. Admin


Dołączył: 19 Wrz 2013
Posty: 2198
Przeczytał: 3 tematy

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 16:50, 15 Sie 2014    Temat postu:

Pamiętam, jak oglądałam Eragona, gdy miałam... w trzeciej klasie podstawówki byłam, bodajże ;-;. Tego jestem pewna, bo na początku czwartej, w październiku czy listopadzie wyszedł Brisingr i mi zamawiali... no ale zbaczam trochę z tematu. W każdym razie najpierw obejrzałam film (niechętnie, ale nie miałam wyjścia, bo goście wybierali, co włączamy) i tam mi się spodobał, że sięgnęłam po książkę, choć wcześniej nie dawałam się namówić siostrze, która mi ją polecała. I po przeczytaniu stwierdziłam, że to jeden z najokropniejszych filmów ;-;. Zgadzam się, beznadzieja... tyle pominięte, tyle zmienione... Nope, jedna z najgorszych ekranizacji. A co najlepsze, film też kiepski, ale jakoś w tamtym wieku nie oceniałam zbyt obiektywnie.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Miv
Podkuchenny u Halta


Dołączył: 03 Gru 2011
Posty: 320
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Zachodniopomorskie
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 15:23, 13 Wrz 2014    Temat postu:

Cóż, to, czy dodatki/zmiany w fabule/zmiany w charakterach postaci/whatever wpływa korzystnie na ekranizację książki w stu procentach zależy od tego, w jaki sposób te zmiany zostały wprowadzone. Owszem, często jest fajnie, gdy w filmie na podstawie książki, którą znamy na pamięć pojawia się coś, czego kompletnie się nie spodziewaliśmy, trzyma się kupy z całością fabuły i nie rozwleka nadmiernie opowieści - wtedy jest w porządku. Ale jeśli w takim np. "Hobbicie" (z całym szacunkiem do wszystkich, którym film się podobał) pojawia się z rzyci wzięty Legolas i wywleczona z jeszcze głębszych otchłani tejże rzyci Tauriel, przez co cieniutka książeczka jest rozwleczona na trzy prawie trzygodzinne filmy, to już coś jest nie tak. Gdyby LOTRa rozwlekali tak jak Hobbita, mielibyśmy nie trzy filmy, tylko co najmniej dwanaście - tak porównując grubość książek. Moimi faworytami wśród schrzanionych ekranizacji są "Wiedźmin", "Eragon" oraz "Hobbit", którego trzecią część chcę zobaczyć tylko dlatego, że ciekawa jestem, czy da się to zepsuć jeszcze bardziej.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
LadyPauline26
Moderator


Dołączył: 02 Kwi 2010
Posty: 4200
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 92 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 18:40, 13 Wrz 2014    Temat postu:

Dość długo zajęło mi wyjaśnienie tego, dlaczego ja się tutaj jeszcze nie wypowiedziałam i dlaczego nie pamiętałam w ogóle tego tematu Very Happy. Potem do mnie dotarło, że po prostu założono go, jak mnie nie było na forum dłużej i po powrocie przeczytałam tylko ostatniego posta... no trudno. Generalnie cały mój dzień dzisiaj polega na tym, że Miv pisze w jakimś temacie, a ja widzę, że jest nowa wiadomość i przypominam sobie, że fajnie by było skomentować i komuś odpowiedzieć Very Happy.
A teraz do rzeczy.

Po pierwsze od razu powiem, że zaznaczyłam ten najbardziej popularny punkt, czyli zmienianie faktów z książki i nietrzymanie się fabuły. Po prostu uznałam, że cała reszta trochę pod to podchodzi, bo postać o jakimś charakterze to też pewien "fakt" i robienie z niej innej osoby mieści się w tej kategorii.
Ogólnie filmów oglądam raczej mało, ale jeśli już, to właśnie coś takiego mnie wkurza. Zwłaszcza jeśli znam książkę dość dobrze i widzę, jakie bezsensy wpakowali do akcji twórcy filmu. Poza tym trochę się zaczynam gubić, jeśli za dużo rzeczy zostaje poprzekręcane. I jak mam być szczera, to czasami mniej mnie drażnią poważne zmiany niż te drobne. Czemu? Bo film zawsze będzie inny niż książka i trzeba jakoś opowiedzieć w półtorej godziny historię zawartą na - na przykład - sześciuset stronach. Nie można powiedzieć wszystkiego, a wątki splatają się ze sobą, więc nieraz usuwając coś mniej istotnego, trzeba też naruszyć główną część fabuły. I jestem to w stanie zrozumieć, bo film w stu procentach wierny książce byłby dość... nudny. Wyobraźcie sobie ekranizację trwającą powiedzmy osiem godzin, gdzie wszystko jest pokazane dokładnie jak w oryginale i kiedy mamy na przykład opis jakiegoś miejsca, to nic się nie dzieje, tylko są pokazane wzgórza i falujące wrzosy. A potem wypadają na drogę jeźdźcy na koniach, a kamera robi najazd na każdego wierzchowca i każdego człowieka, bo autor wtedy mówił, kto na jakim koniku jedzie i jakie ma wdzianko. Albo sytuacja, kiedy czas się jakby zatrzymuje, bo trzeba podać przemyślenia bohatera w trakcie rozmowy z kimś, a myśli idą za szybko, żeby zrobić to w normalnym tempie . Fajnie by to wyglądało . Dobra... tutaj przesadziłam. No ale to nie zmienia faktu, że niektóre poprzestawiane elementy historii mogę jeszcze usprawiedliwić. Natomiast nie pojmuję swoim małym rozumkiem, jak można zmieniać drobiazgi! Czy to dla osoby od kostiumów jakiś problem, żeby osoba, która zawsze ma w powieści niebieską suknię, miała niebieską suknię i w filmie? Nie wierzę, że mieli tylko zieloną. Czy jest wielkim problemem nałożenie peruki albo przefarbowanie aktora na czarny kolor, kiedy ma naturalnie blond włosy, a nie ciemne - jak w książce? Zawsze mnie zastanawiało, dlaczego nie można być wiernym takim drobiazgom. Zwłaszcza że fani naprawdę na to patrzą, a dla twórców na pewno nie jest przeciwnością nie do przeskoczenia, poważnie potraktować wizję autora :\. Trochę mnie to zniesmacza, bo to jest bardziej niedbałość i lenistwo niż brak możliwości zrobienia tego tak, jakby być powinno...
Aaale się rozpisałam.

A teraz mówiąc o konkretnych przykładach. Po pierwsze rzecz jasna Eragon, do którego utworzono chyba oficjalną listę błędów i sprzeczności z książką. Od koloru włosów Aryi, do Saphiry, która miała... ehm... pióra Neutral. [link widoczny dla zalogowanych] No ale to jest flagowy przykład i chyba wszyscy o tym wiedzą... Film byłby naaawet spoko, ale wiadomo - jak się czytało to, sorry, ale "nie".
Ciekawi mnie za to, dlaczego nikt nie podał tutaj Percy'ego Jacksona Very Happy. Sama obejrzałam tylko pierwszą część, bo do drugiej zniechęciły mnie plakaty, ale tam też zmieniono sporo rzeczy w fabule. Dość dawno to oglądałam i chyba zmiany nie były takie znowu wielkie, no ale jednak jakieś. Chociaż nie będę specjalnie zrzędzić, bo całkiem dobrze wspominam akurat tę ekranizację :3.
I teraz się przyznam, że przeczytałam całe "Pamiętniki księżniczki" i obejrzała też film... I no właśnie Neutral. Nie ma to jak napisać "na motywach powieści", a potem poprzekręcać praktycznie wszystko, co się tylko da :\. Bo "na motywach" -.- Zostały imiona i kilka rzeczy, które głupio było zmieniać. Chociaż nie! Z kompletnie nieznanych mi powodów bohaterka mieszkała chyba w San Francisco zamiast w Nowym Jorku ;_____;. WHY!? Właśnie to mam na myśli, mówiąc o drobiazgach. "Po ką cholerę?!" Co im szkodziło... chyba że ich nie było stać na kręcenie w NY... czemu? Nje wjem Neutral. A w drugiej części to się w ogóle pojawia jakieś tajemnicze coś w fabule. I chyba nawet Mia wychodzi za faceta, który nie istniał w serii ;_;. No błagam...

No i może na tym skończę moje narzekania Very Happy. Jeszcze tylko dodam, że właśnie z tych kilku powodów nie chcę, żeby niektóre ciekawe książki, które lubię, zostały zekranizowane. Może poza "Dotykiem mroku" *.* Serio... ta książka jest napisana jakby po to, żeby ktoś na jej podstawie - co do słowa - zrobił świetny film. Gdyby tylko ktoś mógł się za to zabrać... ktoś dobry. Ale marne szanse, bo książka jest polska no i... raczej niemożliwe, żeby trafiła na ludzi, którzy zrobią to tak, jak trzeba :\.

I to wszystko :3.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lifanii
Wybawca oberjarla


Dołączył: 10 Lip 2012
Posty: 1584
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 21 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: The Bad Place...?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 21:53, 13 Wrz 2014    Temat postu:

To teraz ja... bo mi przypomniałyście o tym temacie... w którym w sumie miałam zamiar już dawno napisać, ale... no nie wyszło :\. Więc do rzeczy Kwadratowy.

Zacznę od tego, że w sumie nic nie zaznaczyłam w ankiecie... bo czepiam się każdego z punktów :3. Cóż, jak oglądam filmy na podstawie książki, to naprawdę zwracam uwagę na wszystko i... no, potem mam zdanie takie a nie inne Very Happy.

W sumie... wiele bym do powiedzenia nie miała, bo wszyscy powyżej stwierdzili to już dosyć razy... Ale coby post dłuższy był, to coś skrobnę :3.
To może zacznę od tego nieszczęsnego Hobbita. Jakby nie patrzeć, film jest całkiem fajny - i mówię to szczerze, bo miło mi się go oglądało (pomijając popcorn latający mi przed twarzą...). Tylko... sorry, bez przesady, ale te trzy godziny w kinie i to nawet nie film opisujący całą książkę... No dla mnie przesada Neutral. Wszystko tak rozwlekali i zmieniali... A że ja byłam zaraz po przeczytaniu Hobbita, to jeszcze dokładniej wszystko wyłapywałam :\. A druga część... Miałam tylko takie jedno: Skąd tam, u diaska, się wziął Legolas? ;__; Albo końcówka... no narody, ratujcie! Sad To mnie dobiło... Dla osoby, która nie czytała, film pewnie świetny... Ale jednak kłuje to w oczy, kiedy tyle się zmienia Neutral.

To teraz Eragon... albo nie, o nim dosyć :3. Podpisuję się pod wszystkim, co inni powiedzieli Very Happy. (Choć jeszcze muszę sobie przeczytać wszystkie posty na górze...) Kiedyś film mi się podobał, jako iż byłam zafascynowana całym tym światem Paoliniego... ale teraz się nad tym załamuję Neutral. Kiedy ostatnim razem oglądałam to... to nie było minuty bez moich komentarzy :3.

To teraz, jak fajnie Lady przypomniała, Percy Very Happy. Cóż... mojej siostrze, tacie i bratu się podoba... Ale ze mną to już co innego :\. Pomijam już takie rzeczy jak to, że Annabeth ma tam ciemne włosy... I że w pierwszej części nie ma w ogóle Clarise... Ale tam jest tyle rzeczy pozmienianych, że się nie da! Neutral Podobnie jak w Eragonie, komentowałam prawie każdy moment. Inaczej niestety nie umiem...
A drugiej części nie polecam Neutral. Bo osoby, którym się książka podobała, załamią się nad tym całkowicie ;___;. Jak można coś tak zepsuć?! Nje rozumiem...

Aaale... miałam też filmy, w których różne zmiany jakoś mi nie przeszkadzały Very Happy. Tak na przykład Władca Pierścieni... Może dlatego, że pierwsze oglądałam, a potem czytałam Very Happy. Wprawdzie niektórych rzeczy brakowało... np. Toma Bombadila i tej przygody pod kurhanem... Ale poza tym i tak było fajnie Very Happy. Jakoś nie mam się czego czepiać :3.

I chciałam coś jeszcze dodać... Ale nie przypomnę sobie :\. Cóż, i tak się wygadałam, dziękuję za uwagę :3.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
LadyPauline26
Moderator


Dołączył: 02 Kwi 2010
Posty: 4200
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 92 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 11:49, 14 Wrz 2014    Temat postu:

W sumie tak teraz patrzę i... Eragon, Percy, Hobbit, Władca pierścieni, Narnia. Jakby nie było innych filmów normalnie Very Happy. Nawiązałabym może do ekranizacji komiksów, ale nie interesuję się tym na tyle, żeby mieć coś mądrego do powiedzenia.
Robimy burzę mózgów i szukamy innych książek, które przerobili na filmy . Dziwi mnie na przykład, dlaczego nikt nie wspomniał tutaj o "Grze o tron" - co z tego, że to serial; to nadal ekranizacja, a na pewno ktoś oglądał. Powinna się teraz Annabeth pojawić i napisać długiego posta na ten temat :3. Albo wiem, że jest anime na podstawie "Pasa Deltory", tylko nie kojarzę, czy w końcu go, Evans, obejrzałaś Very Happy. No nieważne - wysilmy pamięć, musi być coś jeszcze :3.

A teraz powiem o dwóch sprawach jeszcze, co mi się przypomniały. Po pierwsze miałam nawiązać do tego sformułowania "film na motywach". Bo jest jeden film stworzony podobno na podstawie książki dla dzieci. Mam tutaj na myśli "Jak wytresować smoka" . Z tego co wiem, nie ma to z książką wiele wspólnego - pomijając pewnie smoki i miejsce akcji... ale bez względu na zgodność z akcją bajka jest po prostu świetna :3. Więc nie każdej ekranizacji wychodzi to na złe.

A druga rzecz to filmy, o których już tutaj mówiono, ale o których ja zapomniałam wspomnieć. Mam na myśli Harry'ego Pottera. I tak szczerze, to filmy lubię dokładnie tak samo jak książki . Faktycznie było kilka niedociągnięć - głównie w ostatniej części, jeśli dobrze pamiętam - ale osobiście uważam, że to najwierniejsza ekranizacja, jaką obejrzałam. Może pomijając ekranizacje lektur, chociaż w nich też są dziwne błędy i skrócone wątki... (Ale te filmy są generalnie słabe... takie "Wesele" albo "Lalka" stara...). Więc Harry'ego uwielbiam i uważam, że chyba trudno by to było zrobić lepiej. Przede wszystkim bohaterowie wyglądają dokładnie tak, jak powinni - a do tego wybrano ich wiekowo w taki sposób, że przez całą serię mają mniej więcej tyle lat, ile w książce. No i nie zwlekali siedem lat z nagraniem kolejnej części, co się niektórym zdarza ;_;.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Annabeth
Zabójca dzika i kalkara


Dołączył: 07 Cze 2011
Posty: 521
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 3/3
Skąd: Małopolska
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 16:57, 14 Wrz 2014    Temat postu:

Wzywają mnie, to jestem. Razz

W tej ankiecie zagłosowałam już dość dawno temu i nie wiem w sumie, czemu tak długo zwlekałam z napisaniem posta. W każdym razie głos oddałam na wywalanie istotnych wątków i scen - i, jak to Lady przewidziała, myślałam wtedy głównie o "Grze o tron". Razz Zastanawiałam się jeszcze nad wciskaniem dodatków i marnowaniem czasu ekranowego na siłę, bo to potrafi być równie irytujące, ale jednak nie aż tak.

I teraz tak - z "Grą o tron" jest generalnie taki problem, że powstaje na podstawie serii książek, gdzie liczba wątków jest tak ogromna, że nie jest się w stanie wyodrębnić grupki głównych bohaterów. I z czymś takim musieli zmierzyć się twórcy. Powiem szczerze, że gdybym nie podchodziła do GoT jako właśnie do ekranizacji lubianych książek, to ciężko by mi było powiedzieć, że serial mi się w jakimkolwiek stopniu podoba. Jeden sezon zawiera dziesięć odcinków po ok. 50 min, czyli twórcy w ok. 8 godzin muszą upchnąć materiał z kilkunastu wątków - co samo w sobie nie byłoby może takim wyzwaniem, gdyby nie pojawiła się oczywista konieczność nakreślenia wizerunków tych dziesiątek głównych bohaterów, którzy żyją w sześciu różnych stronach świata, o których też trzeba coś powiedzieć, żeby widz się w tym wszystkim orientował. I serial bardzo na tym cierpi - po 50 minutach odchodzi się od telewizora z uczuciem niedosytu, bo - owszem - pojawiło się pięć różnych wątków, z kolejną dziesiątką ciekawych postaci, ale każdy dostał... pięć, sześć minut czasu ekranowego? Optymistycznie patrząc. A wątku, który mnie interesuje w ogóle w tym odcinku nie pokazano, bo tego czasu nie wystarczyło.
To jest główna wada GoT i główny powód, dla którego mogę bardzo wiele temu serialowi wybaczyć. I innym ekranizacjom też.

Filmy rządzą się zupełnie innymi prawami niż książki - zaczynając od kompozycji, kończąc na postaciach bohaterów. Tak, nie mam nic przeciwko bohaterom niepodobnym do ich książkowych wizerunków. I pod względem wyglądu, i charakteru. Znowu pijąc do GoT - z postaci drugo- i trzecioplanowych, tych oszczędzonych podczas wycinania nieistotnych pierdół, swój książkowy charakter zachowała może połowa. O wyglądzie nie mówiąc. I zupełnie mi to nie przeszkadza.
Dajmy na to wątek takiej Daenerys - btw. ten, który najbardziej pozmieniano i okrojono względem pierwowzoru - jej postać może i jest odwzorowana w przyzwoity sposób, ale trójka drugoplanowych doradców już nie. Jeden miał być brzydki, drugi łysy, a trzeci wyglądać jak idiota. Ich charaktery też się diametralnie zmieniły - w serialu wszyscy są dobrymi kowbojami, w książce ich dobre zamiary można było spokojnie podważać.
Tylko że takie przedstawienie postaci, która ma złożony i niejednoznaczny charakter, w serialu, który cierpi na zbyt małą ilość czasu antenowego, jest zwyczajnie niemożliwe. I to się w sumie tyczy nie tylko seriali, nawet przede wszystkim filmów, które średnio trwają ok. 2 godziny, półtorej.
Poza tym zmiana osobowości bohaterów czasem wychodzi im na dobre. Czasem. Wink Mogłabym znowu sypnąć jakim przykładem z GoT, ale bez przesady...

Zmiany w fabule nie zawsze są takie głupie - w książce coś wygląda inaczej, przyjemnie się to czyta, ale film to zupełnie inna bajka. Albo serial.
Z kolei wciskanie niepotrzebnych dodatków... Rzeczywiście potrafi być strasznie wkurzające - w GoT pojawiło się sporo tego typu rzeczy, tylko nie wiem, czy to czasem nie były jakieś próby rozbudowania relacji między niektórymi postaciami albo po prostu bardziej wyraźnego zarysowania wątku. W czwartym sezonie była taka scena między Jaime'm a Tyrionem - rozmowa dwóch braci o jakichś pierdołach tuż przed próbą walki, która miała zadecydować o lasach tego drugiego. I z jednej strony zdenerwowałam się nieco, bo poświęcono na to aż (!) 4 minuty, które można było wykorzystać na każdy inny wątek spośród pierdyliarda ważniejszych - a z drugiej strony pojawiła się wtedy szansa na bardziej wnikliwe pokazanie relacji między braciszkami. Plusy i minusy. W innych ekranizacjach też pewnie można by coś takiego wyłapać, ale jak trzymam się GoT, to już zostanę przy GoT. Razz

Dobra, miałam pisać, dlaczego na coś zagłosowałam, a rozpisuję się nad tym, dlaczego nie zagłosowałam na coś innego...

Więc tak - uważam, że pojawianie się w jakichkolwiek ekranizacjach wszystkich tych rzeczy, na które nie zagłosowałam, może znaleźć jakieś swoje uzasadnienie. Natomiast nie potrafiłabym się żadnego doszukać dla wywalania istotnych wątków, bo skoro te wątki są istotne, to ich usunięcie rzutuje dość poważnie na cały film. Czy też serial - ale w serialu aż tak źle to nie wygląda. A już zwłaszcza w takim serialu jak GoT, gdzie wątków jest pierdyliard i twórcy sami nie wiedzą, co z nimi zrobić. Chociaż zaboleć potrafi i to konkretnie.

Była taka scena, czy też raczej jej brak, na początku sezonu trzeciego. Chronologicznie mniej więcej w tym samym czasie w książkach odbyła się epicka bitwa na zaśnieżonym pagórku zwanym Pięścią Pierwszych Ludzi. Mniej więcej setka ludzi broniła się przed hordą zombiaków i innych nieumarłych stworów. Epickość wylewała się z tej sceny strumieniami.
I owszem - na zakończenie drugiego sezonu dostajemy rzut kamerą na tę hordę zombie, ale na początku trzeciego po prostu dowiadujemy się z ust niedobitków, że ta bitwa się odbyła. I tyle.
Można to niby zwalić na brak funduszy, przecież smoki są ważniejsze od zombie, itd., ale bez przesady - tamta scena była jedną z ważniejszych w książkach. Autor dość sporo miejsca poświęcił, żeby ją opisać, a twórcy po prostu ją wywalili.

Inna sprawa ma związek z dopiero nadchodzącym sezonem piątym. Z przeróżnych newsów dostępnych w internetach można wyczytać, że najprawdopodobniej twórcy zdecydowali się wyciąć jeden z ważniejszych w książce wątków - wątek Gryfów. Dla niezaznajomionych - to wątek kręcący się generalnie wokół jednej postaci, ale cholernie ważnej, prawdopodobnie jednego z najważniejszych graczy o tytułowy tron, który może powalić Daenerys na kolana swoim prawami do korony. Nie mówiąc już o tym, że w pewnym momencie jego wątek pokrywa się z wątkiem innego głównego bohatera i w dość znaczący sposób wpływa później na wygląd świata GoT. A twórcy zupełnie z niego zrezygnowali.
Nie rozumiem tego i się o to wściekam, bo zamiast wstawiać te niepotrzebne dodatki, typu właśnie rozmowa Jaime'a z Tyrionem, albo romans eunucha z wyzwolenicą, albo masa bezsensownych scen erotycznych - mogliby wykorzystać ten czas na jakiś bardziej interesujący wątek.
I - no właśnie, niepotrzebne dodatki same w sobie złe nie są, ale jak zaczynają przeszkadzać wprowadzeniu czegoś lepszego... Z drugiej strony ten kolejny główny wątek mógłby jeszcze bardziej zaszkodzić GoT - ale nie zmienia to faktu, że to byłby dalej główny wątek.

Generalnie kiedy coś, co było tak istotne w książce, zostaje wycięte w ekranizacji, ciężko w ogóle mówić, że taki film jest odwzorowaniem tej książki. Już kij z GoT, Percy'm i Eragonem - dla mnie największym rozczarowaniem i porażką wśród ekranizacji książek jest "Hrabia Monte Christo" z 2002 roku, z Jezusem Caviezelem w roli głównej.
Książkę uwielbiam - klasyka wśród powieści o zemście, postać głównego bohatera ma fantastycznie zarysowaną osobowość, genialny materiał na świetny film. I do tej pory żaden reżyser nie potrafił takiego filmu zrobić. A ta adaptacja z 2002 roku jest sztandarowym przykładem, jak nie robić filmów na podstawie książki. Reżyser zupełnie zignorował główną oś całej historii, tylko skupił się na miłostkach hrabiego. Z punktu widzenia osoby, która nie czytała książki, wszystko jest całkiem logiczne i trzyma się kupy, a zakończenie, w którym Edzio odpływa ku zachodzącemu słońcu razem z jakże ukochaną Mercedes i - jak się okazuje - swoim synem Albertem, jest cudowne.
Tylko że tym samym zupełnie zmieniono psychikę głównego bohatera - a to ona, nic innego, miała wpływ na główny wątek. Cała zemsta nie miałaby prawa bytu, gdyby nie skrzywienie w psychice, którego nabawił się Dantes podczas kilkunastoletniego pobytu w więzieniu. A twórcy filmu o tym skrzywieniu najwyraźniej zapomnieli, wybielając jego postać do granic możliwości i robiąc z niego płytkiego męczennika, dzięki czemu Caviezel mógł znowu wcielić się w Jezusa. I potem tylko reakcja łańcuchowa - fabuła stała się tak płytka jak osobowość głównego bohatera, wszystkie zdarzenia nabrały obrzydliwej cukierkowości i film zmienił się w naiwną historyjkę przygodową.
Poprzednie ekranizacje tej książki są co prawda ciut lepsze, ale wciąż nie takie, jak powinny być. Już jakiś czas temu dokopałam się do takiej z lat '50 - w niej z kolei praktycznie wszystko przedstawiono tak, jak było w książce. I szczerze mówiąc, to też nie było dobre - w ekranizacji muszą pojawić się jakieś zmiany, żeby w odpowiedni sposób przenieść historię z książki do filmu. I uważam, że w przypadku HMC powinna to być zmiana kompozycji i chronologii w filmie. Tzn, że przeszłość Edzia powinniśmy poznawać z krótkich flashbacków, a nie chronologicznie, bo to dodatkowo przykuje widza do ekranu, bo będzie ciekaw, kim tak naprawdę jest ten facet. Dumas miał to samo zrobić w książce, ostatecznie z tego zrezygnował - może i dobrze, ale w filmie właśnie takie zabiegi są pożądane. Szkoda, że nikt się do tej pory na to nie zdecydował. Dalej sobie czekam na porządną ekranizację tej książki, ale w niej tak naprawdę ważniejsze są aspekty psychologiczne postaci, nie same wydarzenia - a na coś takiego producenci filmowi niestety nie polują...

I to chyba tyle, co sobie na razie przypominam - kiedy myślę "ekranizacja", w pierwszej chwili stają mi przed oczami właśnie GoT i HMC, pierwsze z powodu rozmachu, drugie... bo ciągle mam żal o to, że spaprane. O Eragonach, Percych i Hobbitach nic pisać nie będę, bo wystarczająco dużo już o nich tutaj powiedziano.
Eli wspomniała o "Wiedźminie" - tutaj tylko króciutko powiem, że nie uważałabym tego za przykład "jak nie robić ekranizacji", tylko "kiedy nie zabierać się za robienie ekranizacji". Wink Serial jako adaptacja tak naprawdę nie jest taki zły - to, co w nim kłuje w oczy, to oczywiste braki w budżecie. I to widać w wełnianych zbrojach, kiepskiej jakości strojach, charakteryzacji i pluszowych potworach. Gdyby trochę dłużej poczekano, trochę dłużej się do tego przygotowywano... Ostatnio słyszałam, że mają szanse ruszyć przygotowania do kolejnej ekranizacji tej serii - najpierw miała to być animacja i strasznie się z tego cieszyłam, potem się okazało, że jednak film aktorski. Zapał już mam o wiele mniejszy, ale jest duże prawdopodobieństwo, że nasi wynieśli coś z tamtej tandety i teraz poświęcą na ten film więcej pieniędzy. Oby tak było.

I w sumie na tym kończę, już i tak spory jest ten post, jak zawsze w tego typu tematach... - jeśli coś sobie przypomnę, to jeszcze wpadnę. Razz

Adieu.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Evans
Jr. Admin


Dołączył: 19 Wrz 2013
Posty: 2198
Przeczytał: 3 tematy

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 17:41, 14 Wrz 2014    Temat postu:

Cytat:
Albo wiem, że jest anime na podstawie "Pasa Deltory", tylko nie kojarzę, czy w końcu go, Evans, obejrzałaś Very Happy.

Zaczęłam Neutral. Poddałam się chyba po 3 odcinkach, bo ich kilkadziesiąt jest, a mi się nie chciało brnąć znów przez to samo, tylko w animowanej wersji - zwłaszcza że cholernie mi przy tym dziwnie było ;-;. Mało co pasowało do mojej wizji, zwłaszcza Barda, a już o Filim nie wspomnę...

O, paczaj ;__;. W sumie kreska nie jest zła, widać, że trochę starawa, no i taka typowo animcowa, nic nadzwyczajnego, typowy shonen sprzed kilkunastu-kilkudziesięciu lat. Gdyby nie to, że czytałam oryginał, pewnie bym obejrzała, ale tak to niespecjalnie mi się chce, jak tam nie będzie żadnych niespodzianek Very Happy.

(W ogóle przez to się zaczęłam zastanawiać, czy do tego tematu liczą się mangi i anime powstałe na ich podstawie? Oj, tu jest większe pole do popisu dla kogoś takiego jak ja... Bo tu mam odwrotną kolejność, pierw ekranizacja, potem oryginał. I nadal nie rozumiem, jak z historii jednego gatunku można stworzyć adaptację z innego, nie zmieniając przy tym fabuły Neutral. No cóż, gratulacje dla Gorō Taniguchiego i studia Sunrise.)

Ale co do Pottera, to się zgodzę, też bardzo lubię te filmy Very Happy. Trochę mniej dwie pierwsze części, bo jednak wolę oglądać nastolatków niż dzieci... (Znów ta rzecz, że preferuję, gdy bohaterowie są starsi ode mnie Very Happy. Choć właśnie zdałam sobie sprawę, że musiałabym jedną z trzech ostatnich obejrzeć, by to się zgadzało ;__;.) Choć najbardziej mnie czwarta część irytowała pod względem zmian ;-;. Jakoś nie mogłam przeboleć, że usunęli z fabuły Bagmana Very Happy. On był taką fajną postacią ;-;. No ale wiem, że niezbędny do fabuły to on nie był Very Happy. Ale trójka, piątka i szóstka i tak zostają moimi faworytami . A, i w dwóch pierwszych mnie irytował ten aktor co grał Dumbledore'a, a który później umarł ;__;. Jakoś dużo bardziej mi pasował ten późniejszy Very Happy. A w Kamieniu te piękne nielogiczności... Dumbledore dający od cholery punktów Gryffindorowi, by zdobyli puchar, i to jeszcze w chwili wręczenia go (oczywiście, że to nie faworyzowanie :3), to, że karą za szwendanie się po nocach po zamku było wysłanie ich po nocach do części kampusu, do której wstęp został zakazany... (Tak, polecam recenzję Il Neiga na youtube Very Happy. Gość rządzi .) Ale to wina książki nie filmu, więc może trochę nie na temat.

A szczerze powiedziawszy myślę i myślę, i dochodzę do wniosku, że po prostu niewiele książek, które czytałam, doczekało się ekranizacji Very Happy. Już wspominałam o Felixie, Necie i Nice, które były porażką (nie dawajcie Pazury jako programu AI, błagam), więc... *szybkie przejrzenie książek na półkach* MAM! Ladies and gentelmen! Space Odyssey Kwadratowy.

Więc od razu powiem, że Odyseję Kosmiczną: 2001 ciężko nazwać dokładnie "ekranizacją", bo książka i scenariusz filmu powstawały w tym samym czasie, przy współpracy autora i reżysera Very Happy. Potem jakoś tak się rozbiegły prace nad tym, że film wyszedł wcześniej niż powieść, na którego był podstawie Very Happy. Ale obie te rzeczy wyszły w 1968 r. (rok przed lądowaniem na księżycu . Fajne ciekawostki odnośnie tego są Very Happy)
Więęęc... w filmie można się pogubić Very Happy. Pierw widzisz jakieś małpy, więc z przyczyn oczywistych pierwszy kwadrans nikt nie mówi ani słowa, a potem nagle przeskakujesz na statek lecący na księżyc. Potem znów przeskok o chyba 3 lata jest Very Happy. Bez przeczytania książki naprawdę trudno wykminić, o co w ogóle chodzi w całym filmie. Jak już zaczynasz ogarniać trzeci wątek, ten ostatni, to masz trwającą kwadrans migawkę kolorowych obrazów, co wygląda jak wizje narkomanów po prochach, jedno wypowiedziane zdanie i napisy końcowe Neutral. (Wróć, skleroza. Jeszcze są psychozy i zaginanie czasu przy Dave'ie. Oglądanie siebie jako płodu i swojej śmierci musi być urzekającym przeżyciem.) No ale to nie temat o filmach, tylko ekranizacjach... więc ja czytałam książkę po filmie. Ale pierwsza rzecz, która się wyróżnia to taka trochę znacząca... Kurde! W książce mowa o Japecie, księżycu Saturna, a wy mi tu nagle w filmie wyjeżdżacie z orbitą Jowisza! I tylko takie WTF... dopóki nie zaczniesz czytać kontynuacji, Odysei Kosmicznej: 2010, gdzie Arthur C. Clark również olał Saturna i skupił się na Jowiszu Neutral. Jakby sam pisał kontynuację do filmu, a nie powieści... trochę to wyjaśnia w notce po powieści, że zrezygnował z Saturna, skupiając się na czterech głównych księżycach Jowisza. Nie jestem pewna, czy sam tego nie podpowiedział reżyserowi... no cóż, taki człowiek Very Happy. (Tak nawiasem mówiąc cztery części składające się na cykl były wydawane... nie pamiętam dokładnie, ale na przestrzeni kilkudziesięciu lat, ostatnia chyba koło roku 1989, jeśli pamięć mnie nie myli, więc ci, którzy czytali na bieżąco, musieli mieć anielską cierpliwość Very Happy.) Już trochę olewam fakt, że film jest ogromnie ciężki do zrozumienia, takie czasy jego powstawania, uroki i w ogóle. Poza tym jest całkiem dobrze odwzorowany i naprawdę mi się podobał . Wydarzenia dosyć wiernie odwzorowane, o wiele lepiej niż w większości tych nowych filmów, postaci też wierne oryginałom. Zwłaszcza HAL9000 (jeśli mogę program AI nazwać postacią) strasznie ciekawie przedstawiony Very Happy.

Jeśli już coś bym miała zarzucać, to raczej własnie kontynuacji, Odysei Kosmicznej: 2010. Choć tu też zmienili mało. Usunęli z akcji Chińczyków i olali szczegółowy opis Europejczyków, zamieniając to na znak chlorofilu. No dobra, to spora zmiana, ale sens przekazany ten sam - istnienie życia na Europie. (Z początku byłam skonfundowana, bo cały czas myślałam o kontynencie a nie księżycu Jowisza. I takie "no wow, na Europie jest życie". Dawno to było, niezorientowana ja biedna Very Happy.) Za to dużo więcej się rozumie, zarówno z tej części, jak i poprzedniej. Wniosek? Jak oglądać, to tylko obie części Very Happy. Samej pierwszej bądź samej drugiej się nie pojmie. W prawdzie tutaj Peter Hyams okroił znacznie bohaterów, ich role, charaktery i relacje, ale jak mówiłam, nie było to najbardziej znaczące w filmie sci-fi z lat osiemdziesiątych (bo druga część wyszła w 84.) Co mi przypomniało, że zmieniali reżysera, bo 2001 reżyserował Stanley Kubrick Very Happy. I to widać, się atmosfera filmów różni, inaczej wszystko przedstawione. Trochę na pewno zawdzięczamy to rozwojowi techniki, to w końcu 18 lat różnicy.
Ale i tak oba filmy uznaję za dobre ekranizacje, a przynajmniej świetne opowieści, przy których oglądaniu fani książek nie będą mieli bólu serca Very Happy.
(Choć i tak książki rządzą Kwadratowy.)


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Evans dnia Nie 17:50, 14 Wrz 2014, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nazgul009
Mieszkaniec zamku Redmont


Dołączył: 04 Kwi 2013
Posty: 31
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 20:13, 09 Paź 2014    Temat postu:

A jeśli czytaliście ,,Eragon", ekranizacja to jest kompletna przerubka. Elfy mają okrągłe uszy, Eragon jest przygłupem a smoki rosną w pare sekund,Sad A jeśli jeszcze nie oglądaliście filmu, NIE RÓBCIE TEGO!!!

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Nazgul009 dnia Czw 20:16, 09 Paź 2014, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Erakiner
Mieszkaniec zamku Redmont


Dołączył: 09 Kwi 2013
Posty: 48
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 15:31, 10 Paź 2014    Temat postu:

Już to pisałem Nazgul009!

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Runiczna.anomalia
Sierota


Dołączył: 15 Paź 2014
Posty: 1
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Rumia
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 13:48, 15 Paź 2014    Temat postu:

Ekranizacje książek to temat rzeka. Moim zdaniem to dobry pomysł, gdyż wielu ludzi może zachęcić do przeczytania książki. Są jednak takie, które potrafią zniechęcić.

Może zacznę od tych drugich.
Próbowałam obejrzeć "Zmierzch". Podeszłam do tego spokojnie. Liczyłam, że może jednak nie będzie tak źle. Niestety. Wytrzymałam pół godziny. Totalnie mnie to zniechęciło. Może za kilka lat spróbuję z książką, ale jest to wielce wątpliwe.

Natomiast wielkim zachwytem jest dla mnie pierwsza część "Opowieści z Narni". Pół roku temu przeczytałam całą serię. Filmy obejrzane miałam już wcześniej. Pierwszą część czytało się okropnie. Nie mówię, że jest zła, ale męcząca. Cała reszta serii jest genialna. Pierwszy film jest bardzo dobry, kolejne już trochę mniej. Trochę niezgodności i niedogodności. Nadal nie mogę ścierpieć wyglądu Driniana.

Kolejnym świetnym przykładem jest także "Władca Pierścieni" oraz "Harry Potter". Nie ma 100% zgodności z książkami, ale bardzo zachęcają. Walki, aktorzy, muzyka, kamera. Można dyskutować na ten temat, czy są tam błędy, nieścisłości, ale mimo to są to filmy na plus.

Inna sprawa to pewna seria pięciu książek pod tytułem "Kroniki Spiderwick". Książki dla dzieci, ale to po prostu jedne z moich ulubionych. Film obejmuje fabułę pierwszych dwóch części i końcówki ostatniej. Straszne marnotrawstwo, jednakże ekranizacja nie jest zła. Miła dla oka, zachęcająca, dobrze nakręcona.

Cudowną ekranizacją jest także bardzo dobra "Zielona mila".


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Brzozowa Aleja
Mieszkaniec zamku Redmont


Dołączył: 08 Lip 2013
Posty: 49
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 13:26, 12 Gru 2014    Temat postu:

Jako przykład złej ekranizacji mogę podać ,,Kamienie na szaniec''. To skandal po prostu. Niemal całkiem pominęli Alka (przecież był tak samo ważny jak Rudy i Zośka!), pozmieniali charaktery postaci -pyskujący do dowódcy Zośka, mało poważny Rudy (który nie był rudy), który zachowywał się jak krzyżówka Rudego z Alkiem, powycinali wiele istotnych wydarzeń z książki, ważne akcje jak np. ta z tablicą z pomnika, rozwlekli prawie na cały film Akcję pod Arsenałem, a resztę dopchali zmyślonymi scenkami o romansach, gołębiach i kartoflach. Szkoda. Powinni opierać się na książce przede wszystkim. A nie ,,unowocześniać'' na siłę. Niektórych rzeczy nie wypada udziwniać - historii o wojnie, patriotyzmie, lektur.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Evans
Jr. Admin


Dołączył: 19 Wrz 2013
Posty: 2198
Przeczytał: 3 tematy

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 20:40, 12 Gru 2014    Temat postu:

Tak odnośnie dobrych ekranizacji: wiem, że już ktoś o Igrzyskach pisał, ale że niedawno wyszedł Kosogłos, to bym się wypowiedziała na temat trzech z czterech filmów Very Happy. Jeszcze został ostatni, ale jakoś wątpię, by wiele się w moim postrzeganiu zmieniło. Choć kto wie.

Więc zacznę od tego, że strasznie lubię te filmy . Aż tak, że czasem wręcz się zastanawiam, czy nie bardziej niż książki, choć takie myśli mam głównie przy "W Pierścieniu Ognia", bo uważam, że niektóre sceny zostały przedstawione po prostu lepiej - na przykład rozmowa Katniss i Peety o kolorach. W książce było sympatyczne, ale to film tu urzekał Very Happy. Poza tym co ja się będę rozwodzić. Po prostu druga część jest moją ulubioną i strasznie się cieszę, że ją porządnie zekranizowali Very Happy. Jeśli pominięto jakieś większe wątki, to nawet nie zauważyłam. Trochę Tournee skrócili, ale jakoś mnie nie dziwi, że nie chcieli pokazywać pół godziny, jak wyglądają poszczególne dystrykty i pokazywać kartkowe przemówienia. Poza tym, jak tak o tym myślę, to w książce też bardzo szczegółowe to nie było. No ale, wiadomo, że większość czekała na Igrzyska i nam je szybko dali. Uwielbiam też, jak wykreowali postacie - zwłaszcza Johannę i Finnicka, którzy są moimi ulubieńcami .

Co do trzeciej już takich odczuć nie miałam, wolę książkę, co nie zmienia faktu, że film bardzo dobry. Nie pomijali nic ważnego i szczerze powiedziawszy, to poza codzienną rutyną Katniss chyba mało co w ogóle wycieli. Zmienili drobiazgi - dali Effie zamiast ekipy, ale logiczne, jak byli epizodyczni i ledwo co w filmach pokazani. Muszę przyznać, że nawet mi to odpowiadało.
Uwielbiam za to takie drobiazgi, na które normalnie bym pewnie w ogóle nie zwróciła uwagi. Na przykład ekipę, która kręciła Katniss *.*. Zwłaszcza Cressida, chyba tak jej było. Jej charakteryzacja mnie po prostu urzekła, nie tylko dlatego, że świetnie pasowała do jej postaci, ale też do samej aktorki. Trudno mi sobie wyobrazić kogoś lepszego na jej miejsce Very Happy. Reszta też strasznie fajnie wypadłam, mimo że mało co robili Very Happy. I jeszcze Boggs Kwadratowy. Przez te dwie godziny usiłowałam rozkminić, skąd ja go znam Very Happy. Dopiero po powrocie do domu sobie sprawdziłam, że grał w 4400. Ale strasznie podobało mi się to, jak stworzyli te postacie. Zresztą tak samo jak samą Coin, której jako takiej nie lubię, ale świetnie się prezentowała tam i znów - dobrze została dopasowana.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nimrodel
Jr. Admin


Dołączył: 10 Sie 2009
Posty: 2059
Przeczytał: 2 tematy

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 23:51, 12 Gru 2014    Temat postu:

Jeszcze tak a propos "Hobbita" (jako że właśnie skończyłam oglądać 2. część rozszerzoną) - polecam części rozszerzone właśnie, bo nareszcie są tam rzeczy, które powinny być! :>

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Arias
Niechciany przez mistrzów


Dołączył: 27 Kwi 2014
Posty: 106
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z tamtąd
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 15:41, 19 Gru 2014    Temat postu:

Ja wybrałem "Wciskanie dodatków i rozwlekanie epizodów". Na przykład taki "Hobbit". Ile książek? Jedna. Ile filmów? Trzy. Po co? Dla kasy.
Albo Legolas. I ta jego jak jej tam... ta ruda. Dodani, żeby niepotrzebnie zepsuć dobrą książkę miłosną historią t a k ą s a m ą, jak we "Władcy Pierścieni". Dodatkowo biały ork. Z tego, co pamiętam w książce się nie pojawił.
Przez takie g.... nie poszedłem na drugą część i na trzecią pewnie też się nie wybiorę.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Brzozowa Aleja
Mieszkaniec zamku Redmont


Dołączył: 08 Lip 2013
Posty: 49
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 21:33, 19 Gru 2014    Temat postu:

Arias napisał:
Ja wybrałem "Wciskanie dodatków i rozwlekanie epizodów". Na przykład taki "Hobbit". Ile książek? Jedna. Ile filmów? Trzy. Po co? Dla kasy.
Albo Legolas. I ta jego jak jej tam... ta ruda. Dodani, żeby niepotrzebnie zepsuć dobrą książkę miłosną historią t a k ą s a m ą, jak we "Władcy Pierścieni". Dodatkowo biały ork. Z tego, co pamiętam w książce się nie pojawił.
Przez takie g.... nie poszedłem na drugą część i na trzecią pewnie też się nie wybiorę.


U mnie to samo. Widziałam pierwszą część (chyba tę najnormalniejszą), na resztę nie spojrzę nigdy. Dzielić taką małą książkę na trzy filmy?! Powinni nakręcić jeden film odzwierciedlający powieść zamiast robić z ciekawej przygody telenowelę ,,wzbogaconą'' o multum niepotrzebnych treści. Te całe ,,urozmaicenia''... Co to ma wspólnego z prawdziwym ,,Hobbitem''? Sprowadzili podstarzałe postacie z ,,Władcy Pierścieni'', powymyślali i pościągali same głupoty.. Znowu romanse, baba, jakiś stuknięty kumpel Gandalfa z jeżami i królikami... Jeszcze Smerfów brakuje. Reżyser chyba zapomniał, jaką i z jakiego gatunku opowieść przedstawia. Tolkien się w grobie przewraca, jak nic. Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Zwiadowcy Strona Główna -> La Rivage / To i Owo... Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony 1, 2  Następny
Strona 1 z 2

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Emule.
Regulamin