Forum Zwiadowcy Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

"Pod Dębowym Liściem"
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 472, 473, 474, 475  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Zwiadowcy Strona Główna -> La Rivage
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
LadyPauline26
Moderator


Dołączył: 02 Kwi 2010
Posty: 4200
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 92 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 9:55, 31 Lip 2017    Temat postu:

(Masz krótszego posta na rozluźnienie :3)

Takie plany masowych spotkań były kilka razy, ale nie wiem, czy w końcu do jakiegokolwiek doszło. Jeśli tak, to mnie to ominęło, chociaż w sumie widziałam się z dwoma osobami z forum naraz, a to już chyba zgromadzenie .

Najwcześniejsze umawianie się na spotkanie o jakim pamiętam, to było chyba w jakimś temacie o ekranizacji Zwiadowców. Chcieliśmy się umówić na premierę filmu, jak już w końcu wyjdzie, bo byliśmy naprawdę przekonani - przynajmniej ja - że można się jej w najbliższym czasie spodziewać. I widać, jak bardzo się to udało Very Happy. No ale.... planowanie takich rzeczy też ma swój urok, nawet jeżeli na logikę się wie, że to spotkanie raczej nie dojdzie do skutku, bo każdy mieszka gdzie indziej, a większości rodzice nie wypuściliby dalej niż do pobliskiego miasta.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nimrodel
Jr. Admin


Dołączył: 10 Sie 2009
Posty: 2059
Przeczytał: 2 tematy

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 13:51, 31 Lip 2017    Temat postu:

Można by zrobić jakiś zlot na 10. urodziny forum. Razz Pewnie nie wypali, ale zawsze to całe dwa lata czasu na snucie planów. xD

A co do ekranizacji - właśnie ostatnio się zastanawiałam, dlaczego nikt nie wpadł jeszcze na ten pomysł; przecież ta seria mogłaby się filmowo okazać kurą, znoszącą złote jajka! Fanów (o ile by tego na całej linii nie zepsuli) na pewno by nie zabrakło. Podejrzewam, że producentów odstrasza liczba tomów. Wink Poza tym, nie mam pojęcia, kto mógłby zagrać Halta... I pewnie zepsuliby mi którąś z postaci. Więc może lepiej, że na razie nic nie planują.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
LadyPauline26
Moderator


Dołączył: 02 Kwi 2010
Posty: 4200
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 92 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 14:50, 31 Lip 2017    Temat postu:

Ja też nie wiem, dlaczego finalnie nikt się za to nie zabrał. Możemy się jedynie domyślać, ale to pewnie przez brak środków i konkretnej osoby, która by wzięła i powiedziała: "robimy", a nie tylko mówiła Flanaganowi, że to spoko pomysł Very Happy. Ale kurcze... fanów rzeczywiście masa, a do tego same książki nie są bardzo długie, więc nie trzeba by aż tak modyfikować scenariusza, żeby wszystko upchnąć w tych około 90 minutach. No a do tego większość serii nie wymaga wielu efektów specjalnych i szalonych miejscówek. Zamek zawsze łatwo znaleźć, w pierwszym tomie nie ma nawet wielkiej armii, a perfekcyjne rzuty i strzały to czysty montaż. Jedyne, co w "Ruinach..." wymagałoby większych wysiłków, to pewnie podrasowanie Redmont, same ruiny, Kamienne Fletnie, no i oczywiście kalkary. Czyli niewiele jak na produkcję z gatunku fantasy. (A na tym można by poprzestać, bo w sumie to jest w jakiś sposób spójna całość i nie trzeba od razu ekranizować wszyskiego.)
A aktorów by się jakoś znalazło - setki ich do wyboru Very Happy.

Chociaż też nie powiem, że o tej ekranizacji marzę szczególnie mocno, bo chyba bym miała potem pretensje o zmienioną fabułę albo źle przełożone zachowanie postaci i zły dobór bohaterów pod względem wyglądu Very Happy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Evans
Jr. Admin


Dołączył: 19 Wrz 2013
Posty: 2198
Przeczytał: 3 tematy

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 15:09, 31 Lip 2017    Temat postu:

W sumie można kiedyś poplanować Very Happy Zwłaszcza, że chyba większość osób, które mogłyby być zainteresowane, są z południa i środkowej Polski. Co wyjdzie się zobaczy, ale hej, już się zdarzały podróże by się zobaczyć z ludźmi - w Poznaniu z Thauronem, on sam zresztą też jeździł do Krakowa i Pszczyny, ja jeżdżę po połowie kraju i takie tam. Zresztą ostatnio zauważyłam, że z dojazdem jest mniejszy problem niż ze zgraniem się, by wszystkim pasowało Very Happy. Więc jakoś niezobowiązująco czemu nie, do dziesięciolecia jeszcze dużo czasu xD.

A co do ekranizacji, ja w ogóle przestałam oczekiwać czegokolwiek po adaptacjach książek fantasy. Jeszcze się w tym utwierdziłam oglądając "Siódmego Syna", który jest porażką. Nie wiem czy w ogóle chciałbym pójść zobaczyć, gdyby wyszedł ;-;.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillistraee
Podkuchenny u Halta


Dołączył: 03 Maj 2014
Posty: 348
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Ferelden
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 20:23, 31 Lip 2017    Temat postu:

Hahah... adaptacje książek fantasy...

Żeby zrobić to dobrze, trzeba mieć wielki budżet albo baardzo uzdolnionych reżyserów. Najlepiej oczywiście jedno i drugie, żeby nie wyszedł drugi smok z Wiedźmina Very Happy. Problem tej serii jest taki, że te przygody nie są niczym specjalnie nowym w świecie filmowym, więc ciężko oczekiwać takiego box office, żeby film na siebie zarobił z nadwyżką, żeby zainteresować ludzi (w sensie tych odpowiedzialnych za produkcję filmu) kolejnymi filmami z tej serii.

Taki Wiedźmin jest teraz na topie, a z porządnym filmem jest problem, bo ciągle Bagiński wodzi dziennikarzy za nos i przekłada rok produkcji. Ja myślę, że jednak w przypadku obydwu uniwersów lepszy byłby serial. W sumie nawet budżet mógłby być mniejszy na początku, bo wiadomo, że pierwszy tom (a szczególnie jego początek) jest dość kameralny w porównaniu do reszty. Akcja rozgrywa się na stosunkowo jednolitym terenie. Potem to mogłoby się samo nakręcić tak jak wiele innych seriali. Nie mówię, że to byłby sukces "Gry o Tron", "Wikingów" czy "Rzymu", ale gdzieś bliżej "Lucyfera" czy seriali z uniwersum DC ("Arrow", "Flash").


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nimrodel
Jr. Admin


Dołączył: 10 Sie 2009
Posty: 2059
Przeczytał: 2 tematy

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 20:42, 31 Lip 2017    Temat postu:

Może rzeczywiście serial byłby w przypadku Zwiadowców lepszym pomysłem. Teraz np. oglądam Poldark - serial, który jest adaptacją powieści w chyba 12. tomach. Na jeden sezon składają się po 2 części. Więc da się, jak widać. Wink

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Nimrodel dnia Pon 20:43, 31 Lip 2017, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
LadyPauline26
Moderator


Dołączył: 02 Kwi 2010
Posty: 4200
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 92 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 12:41, 01 Sie 2017    Temat postu:

Ja wcale nie uważam, że budżet musiałby być szczególnie duży. Jest masa świetnych filmów, które okazały się dobre mimo raczej małego nakładu finansowego. A przecież Zwiadowcy naprawdę nie wymagają zbyt wiele, żeby przełożyć historię na ekran. (Może w przypadku późniejszych tomów owszem, ale mówię głównie o pierwszej części, bo od jej powodzenia zależałyby dalsze losy serii.)

Większość można nakręcić w typowym, europejskim lesie i skupić się na bohaterach, a nie tylko na efektownych widokach z greenscreena. Ja chyba nawet wolałabym, żeby to miało taki prosty i "brudny" klimat jak np. serial "Robin z Sherwood", w którym na pewno nie potrzeba było wielkiego nakładu środków - przynajmniej tak się wydaje w czasie oglądania, a wspominam go bardzo dobrze.
Wydaje mi się, że akurat przy Zwiadowcach taki klimat działałby dużo lepiej niż efektowność i rozmach a'la ekranizacja "Hobbita". Oczywiście w dzisiejszych czasach raczej już tego w taki sposób nie nakręcą, ale mnie by się taki naturalizm i prostota raczej podobały. Dodałyby trochę realizmu całej historii, która jakoś na papierze wydaje się bardziej... sterylna Very Happy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nimrodel
Jr. Admin


Dołączył: 10 Sie 2009
Posty: 2059
Przeczytał: 2 tematy

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 0:20, 02 Sie 2017    Temat postu:

O nie, byle Zwiadowców nie kręcili w stylu superprodukcji typu Hobbit! Właśnie ostatnio jak oglądałam Hobbita i od razu po nim Władcę Pierścieni, zobaczyłam jak ogromna różnica jest między tymi dwoma trylogiami i jak wiele Hobbit traci na tych super-hiper efektach specjalnych, komputerowych orkach i greenscreenie. Wielka szkoda. :< We Władcy to nawet ci orkowie byli bardziej materialni - dzięki temu, że Peter Jackson nie szedł na taką łatwiznę jak później i pewnie też dzięki dosyć ograniczonej technice komputerowej, przez co każdy kostium orka był w pewien sposób niepowtarzalny. Więc zdecydowanie nie jestem za greenscreenem, bo to dramatycznie psuje klimat.

Ale z drugiej strony nie chciałabym też, żeby szli w stronę Robina z Sherwood, bo chociaż serial też nawet mi się podobał, to jednak widać było, że no... mogli się trochę bardziej postarać. Razz Na przykład, byłoby miło, gdyby kostiumy wyglądały rzeczywiście na średniowieczne, żeby miecze sprawiały wrażenie prawdziwych mieczy, a nie odlanych zabawek, którymi można się pobawić na jarmarkach, no i przede wszystkim - żeby efekty specjalne nie były tandetne jak w trzeciej części Opowieści z Narnii (mojej ulubionej, przez głupich filmowców zepsutej do szczętu ;<)... Naprawdę liczę na to, że kiedyś znajdzie się ktoś rozsądny i nie zmarnuje tego potencjału, który drzemie w Zwiadowcach!


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Nimrodel dnia Śro 0:21, 02 Sie 2017, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
LadyPauline26
Moderator


Dołączył: 02 Kwi 2010
Posty: 4200
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 92 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 0:40, 02 Sie 2017    Temat postu:

Oglądałam Robina ponad pięć lat temu i średnio pamiętam detale, ale mam na myśli raczej ogólny klimat niż szczegóły. Różnica w zestawieniu z "Hobbitami" jest oczywista Very Happy. Bardziej zgaszone kolory, prawdziwe krajobrazy, ciemnawe pomieszczenia i więcej brudu, który pewnie w dużym stopniu wynikał z natury, a nie z charakteryzacji. Bynajmniej nie stawiam tego jako wzór do naśladowania, ale po prostu uważam, że Zwiadowcy sprawdziliby się znacznie lepiej w takiej konwencji - tylko rzecz jasna wyprodukowanej nowocześniejszymi metodami.

Ale cóż... Pewnie powinnam obejrzeć Robina po raz kolejny, bo wprawdzie widziałam wszystkie odcinki poza ostatnim, ale jednak było to pod koniec gimnazjum i mogłoby się okazać, że teraz ta produkcja okaże się dla mnie wizualnie znacznie gorsza niż w 2012. Szczególnie, że trochę więcej już wiem o kręceniu filmów i jestem - niewiele, ale jednak - bardziej uważna w trakcie oglądania.
... Swoją drogą dopiero teraz do mnie dotarło, że przecież Flanagan jest współautorem scenariusza do jednego z odcinków tego serialu Very Happy. Ciekawy zbieg okoliczności, bo serio, zupełnie o tym nie myślałam, kiedy mi Robin wpadł go głowy jako przykład. Ale... też nie wiem, czy dobrze o tym mówić, bo mnie się średnio podobała tamta część .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillistraee
Podkuchenny u Halta


Dołączył: 03 Maj 2014
Posty: 348
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Ferelden
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 0:42, 02 Sie 2017    Temat postu:

Akurat "Robin z Sherwood" miał jak na swoje czasy spory nakład finansowy. Odcinek "Swords of Wayland" ponoć dorównywał budżetem do przeciętnego filmu z tamtych lat. W sumie widać, że jakościowo nieco odbiega od reszty. Co prawda wtedy nie wrzucało się w seriale tylu pieniędzy, ile wrzuca się dzisiaj (oprócz kilku przykładów), aczkolwiek i tak ten serial akurat tani nie był Very Happy.

I jasne - są filmy, które są świetne mimo ograniczonych środków. Znam wiele takich produkcji. Choćby "Starred Up", które gra na emocjach jak Paganini na skrzypcach. Tylko właśnie - o czym w większości są takie filmy? Są bardziej przyziemne. Najczęściej są to dramaty, które wymagają tylko ludzi i budynków, które można znaleźć w każdym większym mieście albo na prostej prowincji (jak w filmie "Mandarynki", gdzie całość rozgrywa się na plantacji mandarynek oraz w okolicy domostwa jednego z bohaterów). Takie miejsca można po prostu wynająć na kilka tygodni i zrobić zdjęcia, które są potrzebne do filmu.

Inaczej sprawa wygląda z nowoczesnymi filmami i serialami fantasy. Filmy to wiadomo - jak mały budżet, to raczej nic z tego nie wychodzi. Ja przynajmniej kojarzę niskobudżetowe produkcje w stylu Uwe Bolla, które miały i tak większy budżet niż większość seriali, a wyszło z tego... no wiadomo co. A jak nie wiadomo to "Dungeon Siege: W imię króla" chyba będzie dobrą pomocą dydaktyczną XD.
Jest jeszcze szkoła filmowa naszych "braci" ze wschodu, ale znowu - kto zna rosyjski film fantasy, który odniósł sukces i nie jest to "Rok 1612"? W sumie też średni przykład, bo nawet im się nie zwróciło. Przynajmniej na to wygląda z informacjami z serwisu boxofficemojo. Skoro wyłożyli 12 milionów dolców a zarobili 6,5 miliona... Very Happy
Odnośnie seriali - sprawa wygląda fajnie, jak zobaczymy średnioznane seriale i ich budżet, tylko znowu - jaki to gatunek? Też zazwyczaj jakiś dramat czy coś, co po prostu opiera się na naszym życiu. Jeśli już ktoś chce się porywać na coś, co od tego odbiega, czyli seriale historyczne i fantasy, to zazwyczaj kończy się to klapą przez ograniczony dopływ piniendzy Razz. Sama doświadczyłam tego z pewnym serialem, który po prostu dla większości okazał się "wtórny" i zaczęła mu spadać masakrycznie oglądalność razem z przychodami, więc po prostu brutalnie zostawili rozgrzebany serial :/.

No ale... "Zwiadowcy" wydają się ogólnie tanią produkcją, bo w końcu to tylko las i wincyj lasu z jakimś zamkiem w tle.
Niekoniecznie. Pisałam, że jest to dość kameralna seria, ale wątpię, żeby dało się, mimo wszystko, zamknąć to w małym budżecie i myślę, że właśnie po wstępnej euforii niedoszłych reżyserów, wycofują się oni przez takie mankamenty jak to, że trzeba na przykład zatrudnić ogrom statystów do odgrywania samego życia na zamku. Przecież tam mieściła się potężna kuchnia, jakieś koszary, gdzie szkolono dziesiątki (jak nie setki) przyszłych rycerzy na raz, stadniny, targowiska... no wszystko to, co zawiera taki standardowy zamek z okolicami Very Happy. Większość akcji opiera się w pierwszym tomie właśnie na tej lokacji, więc nie można wziąć 10 osób i powiedzieć "zróbcie tutaj zamieszanie, bo chcemy 5 ujęć i idziemy w inne miejsce", tylko wszystko musiałoby być dobrze rozplanowane, bo w przeciwnym wypadku przed ekranami czekałby już cały sztab krytyków gotowych posiekać twórców za fuszerkę ("Belle Epoque" to niezły przykład takiej fuszery właśnie) i drugi sztab sponsorów, którzy natychmiast po nieudanych 2 czy 3 odcinkach ewakuowaliby się szukać lepszych inwestycji.
Potem mamy ujęcia w lesie - tutaj sprawa komplikuje się dzięki oświetleniu i dźwiękom. Wiadomo, że potrzeba dobrej kamery, żeby uchwycić ludzi, którzy mają być de facto dla takiego "wieśnioka" niewidoczni, a dla nas już tak. W lesie raczej ciężko o dorobienie potężnych lamp, żeby akurat rozświetlić daną scenę i znowu - takie lampy to też koszta. Dźwiękowcy również potrzebowaliby dobrych mikrofonów, żeby uchwycić głos bohaterów pomiędzy szumem i trzaskiem gałęzi itp. Na słaby dźwięk cierpią akurat z niedostatku budżetu praktycznie wszystkie polskie filmy Razz.

No ogólnie żeby utrzymać "realizm" trzeba wydać dużo pieniędzy, a nie wiadomo, czy się zwróci, więc raczej nieprędko zobaczymy serial a tym bardziej film, o ile w ogóle Very Happy. Chyba, że amatorskie produkcje w stylu G.F Darwin, co jest już bardziej realne i nawet mogłoby się komuś udać.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nimrodel
Jr. Admin


Dołączył: 10 Sie 2009
Posty: 2059
Przeczytał: 2 tematy

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 1:24, 02 Sie 2017    Temat postu:

Wiadomo, że potrzeba jednak nieco większego budżetu, żeby film wyszedł naprawdę dobrze, ale znowu nie przesadzajmy. Filmy, w które wtapia się kokosy na ogół kończą źle, przynajmniej takie odnoszę wrażenie. W ekranizacjach książek fantasy wkurza mnie takie myślenie, że skoro fantasy, to musi być patos, efekty specjalne z pompą i na siłę podkreślajmy na każdym kroku, że to jest fantastyka. A przecież Zwiadowców da się ująć od tej "ludzkiej" strony, o której wspominałaś, Eilli. I to z pewnością wyszłoby filmowi na dobre. Rany, jak tego mi brakuje w większości filmów fantasy/historycznych! Choć raz ktoś zrezygnowałby z patosu i zrobiłby prawdziwie dobry film...

A co do obaw czy kasa włożona w produkcję filmu o serii się zwróci, to myślę, że nie ma co się przejmować. Wink Ostatecznie, kto im zabroni porzucić ten projekt (jak Narnię, nie wiem czy cieszyć się, czy się smucić, ehhh)?


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Nimrodel dnia Śro 1:28, 02 Sie 2017, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
LadyPauline26
Moderator


Dołączył: 02 Kwi 2010
Posty: 4200
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 92 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 2:17, 02 Sie 2017    Temat postu:

Jak wspomniałam niejeden raz - ekspertem nie jestem.
Ale mnie się wydaje, ze spora część wielkich budżetów to hajs dla aktorów. W momencie, kiedy na greenscreenie można zrobić wszystko bez opuszczania studia, duże pieniądze to pewnie stawka dla znanych twarzy, które podbijają atrakcyjność produkcji. A przecież nikt nie powiedział, że Zwiadowcy od razu muszą być hollywoodzką mieszanką popularnych aktorów i masy efektów specjalnych. Jest mnóstwo osób, które pewnie nawet lepiej by się wcieliły w te zwiadowcowe role bez jakiejś wielkiej stawki, żeby opłacało im się zagrać.

A co do życia na zamku Redmont... z tego co pamiętam pokazano: dziedziniec, jakiś gabinet (plus drugi, czyli prywatną salę barona), kwaterę Rodneya, pomieszczenie w sierocińcu i dziedziniec po ciemku. To nie są trudne do odwzorowania lokacje i nie wymagają nawet za bardzo statystów. Część z nich można by zresztą spokojnie ominąć. Największe problemy sprawiałaby impreza na dożynki (która też nie musi się znajdować w scenariuszu) i szkoła rycerska, ale pokazanie koszar i grupki tłukących w słupki młodzieńców to nie jest chyba wielki problem. Jeśli kanał na YT może sobie pozwolić na współpracę z grupami rekonstrukcyjnymi w większości odcinków, to i pełnometrażowy film dałby radę. Bo to na pewno nie były setki rycerzy, tylko z 20 facetów w zwykłych tunikach na treningu, Gdyby trzymali się wiernie książki, naprawdę nie potrzebowaliby wiele ludzi. Najwięcej bohaterów na raz występuje chyba na początku, w Dniu Wyboru, a w reszcie scen ilość osób w kadrze ograniczała by się od dwóch do maksymalnie sześciu z drzewami w tle.


Tzn... sama już nie wiem ;-;. Ale jak dla mnie to jest szukanie przeszkód na siłę. A w rzeczywistości sprytny scenariusz mógłby pozwolić na to, żeby część z tych problemów ominąć - np. nie wlepiając scen, które wymagają z jakiegoś powodu pokazywania całego życia na zamku.
Moim zdaniem - i są to czyste domysły, ale podyktowane logiką - brak ekranizacji nie wziął się z tego, że byłyby problemy sprzętowe albo z tego, że zabrakło środków. W końcu seria jest chyba niesamowicie popularna w wielu krajach, w Polsce na pewno, i znalazłaby się cała masa zainteresowanych. (W Pradze widziałam kolesia, który czytał Zwiadowców przy stoliku w kawiarni. Spory zbieg okoliczności, ale pokazuje, że tam też ktoś to jednak zna Very Happy.)
Gdybym miała strzelać, to powiedziałabym, że filmu nie ma - i pewnie nie będzie - bo nikt się za niego tak porządnie i z zapałem nie zabrał. Być może samemu Falanaganowi nie zależy na przekładaniu książki na ekran, więc po prostu nie próbuje jakoś o to zadbać i pozwala fanom snuć plany i debatować na ten temat. Robienie filmu to nie jest rzecz, którą można w połowie wywalić i machnąć ręką jak na nieudany obrazek. Przypuszczam, że zwyczajnie zabrakło konkretnego planu z kimś, kto by czuł, że może warto wziąć na siebie to ryzyko. A teraz seria raczej nie będzie zyskiwać na popularności przez brak nowych tomów jak w jakimś 2009. Najlepszy moment minął.

Smutne, ale tak to widzę.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nimrodel
Jr. Admin


Dołączył: 10 Sie 2009
Posty: 2059
Przeczytał: 2 tematy

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 17:04, 02 Sie 2017    Temat postu:

Smutne lub nie - ostatecznie, nie wiadomo co by z tego wyszło. Ale jeśli kiedyś ktoś postanowi zrobić film to chętnie się do kina wybiorę. Chyba że Halta albo któregoś z moich ulubionych bohaterów będzie grał ktoś, kogo nie trawię - wtedy pomyślę. Razz

Co do statystów i całej reszty to też mi się wydaje, że nie ma większego problemu - nie płaci się im zbyt wiele (wiem z własnego doświadczenia Very Happy), a jeśli chodzi o hollywoodzkie gwiazdy to oby nikt nigdy nie wpadł na ten pomysł. Lepiej, żeby w bohaterów wcielili się raczej jacyś nieznani lub niezbyt znani aktorzy, przynajmniej według mnie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillistraee
Podkuchenny u Halta


Dołączył: 03 Maj 2014
Posty: 348
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Ferelden
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 20:33, 02 Sie 2017    Temat postu:

Na Halta proponuję... Nicolasa Cage'a. Mało znany aktor, ale nadrabia niebywałym talentem Very Happy.

Nie no... ja się bym spodziewała czegoś w rodzaju "Pół wieku poezji później". Taka amatorska produkcja oparta głównie na finansach fanów. Jeszcze żeby robili to ludzie z jakiegoś bogatszego kraju, to może hajsuf sypnęliby więcej i mogłoby to wyjśc na prawdę fajnie.
Przynajmniej ten styl mi się prywatnie bardzo podoba. Z niecierpliwością czekam na premierę filmu z "Wiedźmina" Razz.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
LadyPauline26
Moderator


Dołączył: 02 Kwi 2010
Posty: 4200
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 92 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 2:38, 03 Sie 2017    Temat postu:

Raczej mało optymistycznie podchodzimy widzę do tego tematu, ale tak się zaczęłam zastanawiać... że gdyby ten film jednak powstał, to co bym chciała w nim zobaczyć. W sensie które sceny mogłyby być najciekawsze Very Happy.


Bez dłuższego zastanawiania, przyszły mi do głowy dwa mało ważne momenty. Pierwszy to podróż przez Równiny i Kamienne Fletnie, bo mimo wszystko nie do końca wiem, jak autor to sobie wizualizował i jak okropnie mogło to brzmieć. Całkiem ciekawa dźwiękowo i wizualnie sceneria z końmi ukrytymi prawie całkowicie w trawie, napiętą atmosferą i wyciem w tle Very Happy.
A druga scena to Zlot zwiadowców, który został przerwany przez mobilizację do wojny. To musiało nieźle wyglądać z taką ilością ludzi w płaszczach i z łukami w jednym kadrze. Chociaż dużo chętniej zobaczyłabym taki Zlot w całości, a nie tylko jako tę urwaną scenkę.

Nad dobrymi momentami z innych części, musiałabym pomyśleć. Nie chcę też podawać tych najbardziej oczywistych, tylko przypomnieć sobie coś co lubię, a co nie wpada do głowy jak tylko spojrzysz na tytuł Very Happy. (Mimo że obejrzenie ruin Gorlanu, płonącego mostu i bitwy o Skandię byłoby całkiem ciekawe zapewne .)


A Wy byście miały jakieś życzenia? :3


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez LadyPauline26 dnia Czw 2:42, 03 Sie 2017, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Evans
Jr. Admin


Dołączył: 19 Wrz 2013
Posty: 2198
Przeczytał: 3 tematy

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 14:00, 03 Sie 2017    Temat postu:

Lady napisał:
Być może samemu Falanaganowi nie zależy na przekładaniu książki na ekran, więc po prostu nie próbuje jakoś o to zadbać i pozwala fanom snuć plany i debatować na ten temat.

Jeszcze do tego się odniosę... Nie wiem, czy to zawsze tak wygląda, ale jak Riordan opowiadał o ekranizacji "Percy'ego Jacksona", to do niego zgłosiły się dwie wytwórnie, chcąc wykupić prawa do możliwości wytworzenia filmu na podstawie jego książek. Zdecydował się na jedną, ale nadal nie było pewne, czy to w ogóle wyprodukują, no, ale ostatecznie stworzyli, Rickowi nie dali w ogóle możliwości zasugerowania, by nie ignorowali jego książek przy tworzeniu scenariusza i miał do powiedzenia tyle co nic po sprzedaniu praw Very Happy. Znam tylko ten jeden przypadek, więc nie wiem, czy to zawsze tak wygląda, ale jakoś ciężko mi sobie wyobrazić studia, których pracownicy leżą sobie w fotelach i czekają, aż rządek autorów przyjdzie poprosić o ekranizację, a oni sobie wybiorą Very Happy.

A co do scen, na które bym czekała, to... nie wiem, szczerze mówiąc, czy w pierwszej części jest coś takiego. Jarmark oraz zlot, to to, co przyszło mi do głowy, gdy czytałam posty, znaczy miałam "no faktycznie, to mogłoby fajnie wyglądać". Poza tym walka z kalkarami, bo mnie ciekawi miejsce akcji - zawsze miałam słabość do ruin zamku. Jedyne co, to bałabym się o same kalkary, bo te mają ogromne szanse wyjść... no źle Very Happy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
LadyPauline26
Moderator


Dołączył: 02 Kwi 2010
Posty: 4200
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 92 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 14:10, 03 Sie 2017    Temat postu:

Nie miałam na myśli tego, że Flanagan nie poszedł do żadnej wytwórni, co raczej że żadnemu twórcy nie zależało, żeby się zabrać za ekranizację i do niego odezwać. A możliwe, że jeśli nawet ktoś się do niego zgłosił, to on sam nie chciał oddawać komuś w ręce swojej książki z całą swobodą ingerowania w fabułę.
Ja miałam sporo przemyśleń na temat ekranizacji moich własnych tworów (bo pomarzyć zawsze można) i nieraz dochodziłam do wniosku, że po prostu bałabym się komuś to powierzać. Chciałabym mieć jak największy wpływ na scenariusz i wygląd aktorów. A raczej nikt nie pozwoliłby mi stać koło reżysera i mówić mu, jak co ma zrobić, poprawiać scenarzystę i do tego prowadzić casting. Ja wiem, że to są duże pieniądze, bo nawet słaby film promuje książkę i jeszcze zarabiasz na odsprzedaniu praw, no ale... Z takiego czysto artystycznego punktu widzenia nie jest chyba łatwo oddać komuś lekką ręką lata swojej pracy, żeby mógł pozmieniać co mu tylko wyobraźnia przyniesie. Nawet gdyby to miało wyjść produkcji na dobre.

I cóż... zgadzam się z tym o kalkarach. Mają duży potencjał na pokazanie koszmarnej jakości efektów specjalnych. No i patrząc na to, w jak różny sposób sobie je fani wyobrażają, pewnie 3/4 widzów byłyby rozczarowane tym, jak zostały zaprojektowane Very Happy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nimrodel
Jr. Admin


Dołączył: 10 Sie 2009
Posty: 2059
Przeczytał: 2 tematy

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 14:33, 03 Sie 2017    Temat postu:

W sumie to też podróż przez Samotną Równinę i Zlot. Nawiasem mówiąc, w Beskidzie Wyspowym jest takie genialne miejsce, które zawsze mi się kojarzy ze zwiadowczym zlotem - spora łąka otoczona niezbyt gęstym lasem i drewniana wieża widokowa (która wygląda trochę jak jakieś palisadowe umocnienie). Kiedy pierwszy raz tam byłam od razu stwierdziłam, że to jest właśnie to.

Poza tym byłabym pewnie ciekawa samego Dnia Wyboru i Willa, który wspina się po murze do gabinetu barona. No i samego pojawienia się Halta. Very Happy

Co do walki z kalkarami - tego chyba bym się obawiała. Tzn. z wielką chęcią zobaczyłabym ruiny Gorlanu, ale same kalkary już mniej - coś czuję, że mogliby je zepsuć i to porządnie. :/


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Nimrodel dnia Czw 14:35, 03 Sie 2017, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
LadyPauline26
Moderator


Dołączył: 02 Kwi 2010
Posty: 4200
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 92 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 0:34, 05 Sie 2017    Temat postu:

Zmieniając lekko temat filmu i wracając do tego, o czym gadałyśmy kilka dni temu... Właśnie zdałam sobie sprawę, że miałam z Kertisem więcej wspólnego niż pamiętałam. Nie kojarzę - jak wspomniałam - tej kłótni, czy cokolwiek to było, kiedy zdecydował się usunąć swoje konto, ale powinnam przecież skojarzyć ten nick... Bo ja pisałam z Kertisem książkę Very Happy.

Rozmawialiśmy trochę na GG, planując fabułę i nawet udało mi się znaleźć gościa na Naszej Klasie, której jeszcze wtedy trochę osób używało. (Mam wrażenie, że był ode mnie starszy o jakieś dwa lata, czy coś takiego.) Co prawda nasz plan niezbyt wypalił i okazało się, że niezbyt damy radę razem tworzyć, więc projekt upadł, ale i tak ciekawe, że udało mi się cokolwiek napisać we współpracy z inną osobą . (Chociaż jak to wspominam, to wiem, że bardzo mnie męczył jego styl i chciałam wszystko poprawić na swoją wersję. Chyba tego nie robiłam, ale już wtedy było widać, że takie artystyczne kolaboracje u mnie nie działają niestety...)


A cała sprawa przypomniała mi się dlatego, że w prywatnych wiadomościach znalazłam to:
Cytat:
Prosiłbym o poprzeklejanie części tego tekstu do Twoich postów, z postów kertisa, bo posty ww będą usuwane.

Wysłane przez Doriana 26.08.2010


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nimrodel
Jr. Admin


Dołączył: 10 Sie 2009
Posty: 2059
Przeczytał: 2 tematy

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 1:23, 05 Sie 2017    Temat postu:

Haha, no widzisz! Very Happy

A co do tego całego sporu/zatargu/cototambyło - wydaje mi się, że chodziło o to, że Kertis założył to forum-rpg o Zwiadowcach i Dorian zaczął się obawiać, że to będzie konkurencja dla nas (chociaż całkiem niesłusznie, bo my chyba już wtedy mieliśmy jakieś układy z Jaguarem, o ile się nie mylę). Na tamto forum zarejestrowała się Ellenai, ja właściwie też i możliwe, że sporo osób od nas - na pewno pamiętam, że Castagiro. No i tak sobie pisaliśmy (mam taką teorię, że przez to zepsułam sobie wzrok - bo pisałam tam szaleńczo przez jedne wakacje, kiedy akurat nigdzie nie wyjeżdżałam, a tło było czarne, a literki białe i to strasznie męczyło oczy - ale mniejsza Razz) i w sumie nic się nie działo, naszemu forum nie ubywało przez to użytkowników. Ale, jak już wspominałam, atmosfera między Dorianem i Ellenai była dosyć podgrzana, zaczęły się jakieś kłótnie i ostatecznie zrezygnowała. Kertis został usunięty - teraz pamiętam (przez tą Twoją wiadomość o przeklejaniu fragmentów opowiadania). Potem jeszcze Ellenai z Kertisem założyli jakieś inne forum-rpg, na które też się zarejestrowałam i nawet narysowałam mapę tego całego świata, o. Smile Ale właściwie szybko się to posypało i jakoś ucichło. Nie wiem dokładnie jak to tam było i może lepiej. Wink


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
LadyPauline26
Moderator


Dołączył: 02 Kwi 2010
Posty: 4200
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 92 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 2:00, 05 Sie 2017    Temat postu:

Cóż... po paru latach siedzenia na różnych forach, łatwo zauważyć, że takie środowiska są prawie zawsze strasznie napięte Very Happy. Sama nie wiem dlaczego i w sumie to dość zastanawiające. Łączysz ludzi o podobnych zainteresowaniach, często w podobnym wieku i wydawałoby się, że to wspólne hobby jakoś załagodzi konflikty, a później i tak ze wszystkich wychodzą prawdziwe charaktery i albo robi się drama, albo po prostu kontakty się nagle zrywają.

Sporo już takich rozstań przeżyłam i miałam okazję je sobie po czasie przeanalizować. Chociaż dopiero w tym roku po jednej sytuacji dotarło do mnie, że w zasadzie to są zwykle strasznie trywialne i głupie sprawy. Szczególnie w momencie, kiedy opowiadasz komuś z zewnątrz, jak to było; wtedy można odnieść wrażenie, że wszystko poszło o grube pieniądze, zdradę albo zabójstwo, tak się wciągasz w tę dramatyczną opowieść. A potem zdajesz sobie sprawę, że w oczach tego niezależnego obserwatora jesteś jak dziecko, które się posprzeczało z kolegą z piaskownicy o to, kto komu pierwszy rozwalił babkę z piasku, a potem się wielce obrażeni rozeszliście do swoich domów, oficjalnie kończąc przyjaźń Very Happy.
Oczywiście wiem, że czasem sprawy są poważniejsze, ale... no jednak większość właśnie tak u mnie wyglądała. Wielkie, rozdmuchane kłótnie i masa pretensji, a po latach strzelanie facepalmów i śmianie się, o jaką głupotę człowiek strzępił język i się martwił tak, że nie mógł spać. (Bo na przykład jakiś niemiły typ napisał mi jednozdaniowy, niepochlebny komentarz o opowiadaniu.) Czasem tylko szkoda, jak się z kimś dłuższe relacje miało i już się jednak znało tę osobę lepiej niż tylko po nicku. Poza takimi przypadkami, to jednak większość spięć nie jest warta tego stresu, który wywołują...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Evans
Jr. Admin


Dołączył: 19 Wrz 2013
Posty: 2198
Przeczytał: 3 tematy

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 23:41, 13 Lis 2017    Temat postu:

*zapłon!*

Ja siedząc na wielu różnych forach też widzę podobne sytuacje... i to masę. Poniekąd mam wrażenie, że w jakiś sposób napisanie czegoś odbiera się inaczej, silniej, niż gdybym to samo powiedziała... i czuję, że bardziej muszę uważać na słowa, bo zawsze można je przywołać. Jak dramy się dzieją przez pw/posty to jeszcze lepiej, bo wszystko jest udokumentowane i łatwiej wywalać stare brudy. Trochę mówię z niedawnych doświadczeń, kiedy czepianie się słówek w czasie dyskusji jest tak wkurzające, że umieram w środeczku i nie umiem powstrzymać złości, kiedy rozmawiając z kimś twarzą w twarz prawie nigdy czegoś takiego nie mam Very Happy. Zresztą ja się zwykle mocniej przejmę napisanym komentarzem, nie wiem, czy to wina, że jestem wzrokowcem i jakby lepiej mi się wtedy wżyna w pamięć czy o co chodzi.

Właśnie! Wiedząc ile dobrego czy ile nerwów dały wam znajomości internetowe, czy czasem zdarza wam się żałować, że w ogóle zaczęłyście być aktywne na forum? Macie trudność z przestaniem się udzielać (polska trudna język, nie umiem ocenić, czy to zdanie jest w ogóle poprawne, przepraszam), czy też zupełnie wam to nie robi, po prostu nie macie ochoty wpadać, to sobie wrócicie po tygodniu/miesiącu/roku? W sumie można to przełożyć na każdą znajomość, nie tylko internetową, ale jednak dużo łatwiej jest przestać kogoś spotykać na forum czy komunikatorach niż unikać jak np. chodzicie ze znajomym do jednej klasy Very Happy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nimrodel
Jr. Admin


Dołączył: 10 Sie 2009
Posty: 2059
Przeczytał: 2 tematy

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 0:52, 18 Lis 2017    Temat postu:

Ja zdecydowanie nie żałuję, że zaczęłam się bawić w fora internetowe. Wink Owszem, zżarło mi to mnóstwo czasu (tak, zżarło - bo był taki moment, że udzielałam się na kilku, o ile nie kilkunastu forach naraz, a to nie prowadziło do niczego dobrego w sumie, bo z większości i tak potem zrezygnowałam i poprosiłam o wykasowanie konta), ale dzięki temu, że zapisałam się tu i ówdzie, zaczęłam grać w rozmaite erpegi i dzielić się z szeroką publiką dramatycznie złymi próbami pisarskimi, nauczyłam się dobrze pisać. Serio. Teraz bardzo to doceniam, bo widzę jak mi to pomogło. Nawet jeśli niektóre epizody teraz wywołują u mnie tylko zażenowanie, to jednak czuję, że było warto kilka razy wyjść na tego głupka po to, by później już tego nie robić. Razz Więc ogólnie, mimo że niektóre sytuacje mocno zszargały mi nerwy, jestem zadowolona.
Ale jest coś, czego żałuję - to, że wraz z tym całym "szałem" na fora i - później - facebooka rozluźniły się moje kontakty ze znajomymi "w realu", niektóre całkiem się zerwały. Więc nie jest tak całkiem kolorowo...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Nimrodel dnia Sob 0:53, 18 Lis 2017, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
LadyPauline26
Moderator


Dołączył: 02 Kwi 2010
Posty: 4200
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 92 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 14:25, 18 Lis 2017    Temat postu:

Ja mam od niedawna mieszane uczucia. Gdyby ktoś zapytał mnie o to nawet pół roku temu prawdopodobnie bez wahania bym powiedziała, że w życiu bym nie zmieniła swojej decyzji o zapisaniu się na forum. Teraz zastanowiłabym się ze dwa albo trzy razy.


Jest cała masa rzeczy, za które mogłabym być wdzięczna. Ja też nauczyłam się pisać (i jako efekt uboczny rysować) dużo lepiej niż mogłabym bez forum - a na pewno dużo szybciej. I trudno mi przekreślić różne inne inne zdarzenia, które w pośredni albo bezpośredni sposób wzięły się stąd, że założyłam tutaj konto. Kilka znajomości, parę spotkań, jakieś zmiany w moim charakterze - chyba na lepsze. (Chociaż przy tym ostatnim mógł zadziałać po prostu upływ czasu i fakt, że jestem starsza.) No i umiejętność poprawiania tekstów, która mi się już wiele razy przydała.

Moje zastrzeżenia natomiast biorą się stąd, że czasami siedzenie tutaj kosztowało mnie zbyt wiele niepotrzebnych nerwów. Szkoda mi trochę tych godzin zmarnowanych na głupie, internetowe konflikty z ludźmi, których nigdy nie widziałam na oczy. Szczególnie że zawsze trochę z góry patrzę na osoby, które wdają się w wielogodzinne spory w komentarzach na YouTube. Nie widzę wielkiej różnicy w sumie między nimi, a między tym, co tutaj nieraz pisałam. I dzisiaj też mam sporo przykrości związanych z forum, ale może zachowam je już dla siebie.

Natomiast jeśli chodzi o porzucanie swojego konta... Na razie raczej nie, chociaż teraz zdecydowanie wole się skupić na pisaniu postów niż na rozmowach na c-boxie. Już od dawna chciałam to zrobić i żałuję, że tak wiele rozmów przepadło gdzieś na zawsze, zamiast dołożyć cegiełkę do budowy forum, bo taka aktywność w wielu tematach by dobrze pokazywała, że ludzie naprawdę tutaj coś piszą. Może też nowym byłoby łatwiej się dołączyć i zaadaptować, gdyby więcej ciekawych dyskusji rozgrywało się w zwyczajnych komentarzach. Trochę się obawiam, że na to już za późno, ale cóż... zawsze można spróbować.
I tak trzymamy się zaskakująco dobrze jak na forum internetowe tego typu i to z tak ograniczoną w sumie tematyką. Niby pisze się tutaj o wszystkim, ale nikt kto nie czytał "Zwiadowców" nie pomyśli pewnie, żeby się tutaj zapisać. Szczerze mówiąc jestem mocno poirytowana tym, jak Facebook przejął rolę forów. To jest zupełnie co innego, ale wiadomo, że wiele osób chce mieć wszystko w jednym miejscu, dawać lajki i dostawać regularnie powiadomienia. To jest trochę wygodniejsze pod pewnymi względami. Ale i tak mi się nie podoba. Zdecydowanie lepiej się czuję w takim klimacie jak tutaj niż na fb.

Swoją drogą jak myślicie... skąd się wzięło to wymieranie forów? Facebook to jedno, ale muszą być jakieś inne czynniki. Mam wrażenie, że parę lat temu naprawdę był trochę szał na fora, a teraz niewiele z tego zostało.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Evans
Jr. Admin


Dołączył: 19 Wrz 2013
Posty: 2198
Przeczytał: 3 tematy

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 0:36, 19 Lis 2017    Temat postu:

Co do pierwszego akapitu, to się w zupełności zgodzę z Lady, bo mam bardzo podobne odczucia... Znaczy nadal wyznaję zasadę, że nie żałuję rzeczy, które robiłam, bo i tak nie zmienię a każde doświadczenie, nawet złe, jakoś mnie kształtowało. Ale są rzeczy, o których się nawet nie chce myśleć, bo tylko się człowiek orientuje, o ile prostsze mogłoby być życie Very Happy.

Szczerze co do rozmów na cb, mam wrażenie, że po prostu tam łatwiej wymieniać krótkie, szybkie wiadomości... ale też żałuję, że przez to tematy powygasały. Dlatego nawet nie staram się pisać tutaj długo - jak napisanie posta ma być jak pisanie listu i kojarzyć się z wysiłkiem, to trochę słabo to wróży luźnym rozmowom Very Happy.
Ale też miałam podobnie jak Nim, że relacje w realu mi się przez to... może nie zrywały, ale rozluźniały. Wolałam posiedzieć online zamiast z kimś wyjść. A potem dochodziło to do tego, że czułam, że powinnam pisać z kimś, a nie uciekać na noc do znajomego D:

Jak mowa o powodach, czemu fora tematyczne wymierają... nie wiem. Znam w sumie jedno forum wydawnictwa, które się trzyma, ale ciężko mi stwierdzić, czemu akurat tamto żyje... może przez ciągły ruch - w ciągu miesiąca wciąż coś wychodzi, ludzie piszą swoje opinie i to zwykle są krótkie posty na kilka zdań, więc coś, co zajmuje mało czasu. Ale Flanagan też przecież pisze wciąż - nie w takim tempie, w końcu jest jednym autorem, a w wydawnictwie wydają rzeczy różnych ludzi, więc wiadomo, że jest tego więcej. Ale jakbym miała porównywać fora, to dochodzę do jednego, trochę smutnego wniosku - te, które znam i się utrzymują są mało... nie wiem, rodzinne? Rzadko ludzie znają się jakoś bardziej, rzadko wymieniają więcej niż kilka-kilkanaście postów ze sobą (z pominięciem gównoburz). Jak już ktoś się bardziej zapozna, to właśnie się przenosi na fb czy gdziekolwiek. Bo woli porozmawiać prywatnie, o rzeczach, o których niekoniecznie rozmawiałby na forum publicznym.
Może jeszcze coś sobie przypomnę, ale póki co chętnie teorii innych posłucham Very Happy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Zwiadowcy Strona Główna -> La Rivage Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 472, 473, 474, 475  Następny
Strona 473 z 475

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Emule.
Regulamin