Forum Zwiadowcy Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

7. Nowy początek
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5  Następny
 
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Zwiadowcy Strona Główna -> Hibernia / Zaginione Insygnia
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Jenny
Porwany przez Skandian


Dołączył: 25 Gru 2009
Posty: 1059
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 3/3
Skąd: Kalisz
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 17:40, 07 Sie 2010    Temat postu:

- Zbabiały? Słuchaj no ty knypku! - odparła zbulwersowana Megan. – Nigdy go dobrze nie poznałeś! Poza tym nie jestem na tyle głupia, by nie zrozumieć czemu rozpocząłeś tę rozmowę! Nie będę z Aragornem! Przeżyłam trudny okres wybierając między nim a Marcusem! Jestem mu naprawdę wdzięczna, że po mnie przyjechał, bo przynajmniej zrozumiałam, że mnie kocha! Że zrobi dla mnie wszystko - nawet skoczy w ogień i wybaczy mi wszystkie, ale to wszystkie moje wygłupy i nagłe odejścia! A Aragorn... Cóż - z nim jest gorzej, bo nie wiem czego mogę od niego oczekiwać i nie wiem czego on może oczekiwać ode mnie. Ale rozumiem, że nie chodzi ci o moje rozterki miłosne. Chcesz, żebym go wykorzystywała! Jeśli tego pragniesz - proszę bardzo, bo zawsze szanowałam twoje zdanie i nigdy nie miałam nic przeciwko temu, żebyś został w zespole. Ba! Sądziłam, że będziesz nią dowodził. Ale skoro sądzisz, że Aragorn jest na tyle głupi i zapatrzony w moją osobę, że nie zauważy, że się nim posługujesz poprzez moje ręce, to chyba naprawdę jesteś idiotą!
- Megan… - powiedział Jacen. - To nie ja to powiedziałem, tylko ty. Wychodzi więc na to, że skoro masz takie myśli, to gdzieś w twojej główce siedzi chęć wykorzystania kogoś... Nie jestem święty, o nie. Wykorzystuje wielu ludzi. Ale tylko tych, którzy mają słabe umysły. A ja nie szanuję osób słabych.
- Psycholog się znalazł! "Wychodzi więc na to, że skoro masz takie myśli, to gdzieś w twojej główce siedzi chęć wykorzystania kogoś...". A poza tym! Za kogo ty mnie uważasz! Za jakąś manipulatorkę?
Po krótkich chwili milczenia odezwała się znowu.
- A ja tymczasem powiedziałam ci, co sądzę o twojej osobie. A tak poza tym, to czemu proponujesz mi takie rozwiązanie, hę? No chyba nie od tak sobie... A tak w ogóle to sądzę, że posąg powinna odkryć jedna osoba, gdyż nie wiadomo co się kryję pod płachtą. Jeśli będzie to jakieś niebezpieczeństwo, reszta będzie mogła je zlikwidować.
- Dlaczego wszyscy sądzą, że jestem okropnym typem, który swe uczucia wsadził gdzieś i nie chce ich wyciągnąć? Nie uważam cię za manipulatorkę, w ogóle to nie widziałem w twoich wypowiedziach zbyt wiele dyplomacji... - Jacen uśmiechnął się złośliwie. - Po prostu wyraziłem swoje zdanie o tych dwóch panach. Z tego, co mówiłaś o Marcusie, to wydawał się on cudownym mężczyzną, a okazał się mięczakiem... Zgrabna zmiana tematu.
- Dziękuję. A tak w ogóle to we krwi mam raczej walkę, a nie dyplomację, szczególnie, gdy ktoś mnie wkurza i podważa moje życiowe decyzje. I nie sądzę, że jesteś okropnym typem, który swe uczucia wsadził gdzieś i nie chce ich wyciągnąć. Wybacz jeśli cię uraziłam - odparła ze sarkazmem. – A tak na marginesie - jakbyś nie zauważył - są gusta i guściki, a dla mnie bardziej liczy się charakter człowieka, jego życiowe cele i tego typu rzeczy, za dużo, by je wszystkie wymieniać, a nie siła w mięśniach. A wybacz, bo właściwie, mimo mego zaangażowania, nie dowiedziałam się o Aragornie prawie niczego. Poza tym! Co to za temat - moje związki. Może porozmawiamy o tobie, bo jesteś dość tajemniczą postacią
- Temat jak temat. Chce żebyś tylko wiedziała, że NIGDY nie chciałem wykorzystać do czegoś nikogo z tej drużyny. O mnie? A co chcesz wiedzieć?
- Hmmm... No nie wiem. Sądzę, że może zacząłbyś od osoby Ognistego, o którym nie wiele wiem, a chyba powinnam, skoro już tutaj jestem, prawda? -Kimkolwiek owy Ognisty jest.
- Hm, Ognisty Kapitan pochodzi z Mandalory, tak jak ja. Również jest wrażliwy na Moc, no i rzecz jasna potrafi posługiwać się mieczem. I zamierza nam pomóc z poszukiwaniem Fragmentów Posągu Tytana. Najprawdopodobniej jednak nie będzie próbował się do was przyłączyć. Po prostu będzie zbierał fragmenty wraz ze swoim przyjacielem, Kapitanem Greenwoodem, a potem je wam odda.
- Gdyż...?
- Gdyż... Nie wiem, pewnie nie chce się wtrącać do tak zorganizowanej grupy - w głosie Jacena można było dosłyszeć nutkę ironii.
- Sądzę, że jednak dobrze by nam zrobiła jego obecność.
- Dlaczego?
- No nie wiem. Skoro uważasz, że nie jesteśmy dość zorganizowani, to pewnie i on to zauważył. Wiesz, zawsze lepiej działać w grupie - Megan zamilkła na chwilę, by podkreślić znaczenie kolejnego zdania. -Chyba... Nie wiem jak patrzy na to twój Ognisty Patron.
- Ognisty uważa, że tak będzie lepiej.
Umilkli na chwilkę, a potem Megan oznajmiła:
- No tak. Jaka ja głupia. To oczywi... - nie skończyła, bo usłyszała jak Astus wstaje i przerywa im rozmowę. – Jeszcze do tego wrócimy.
- Tak, to głu... - Jacen przerwał, bo dostał jakimś kamykiem w głowę. - Co jeest? Dobra, kto to podnosi?
- Nie wiem. Może ty?
- Dobra.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Jenny dnia Sob 17:41, 07 Sie 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Actia
Moderator


Dołączył: 12 Gru 2009
Posty: 1075
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 18:09, 07 Sie 2010    Temat postu:

Jacen podszedł powoli do Posągu. Wyciągnął dłoń, ale nie od razu złapał materiał. Na początku spojrzał na Megna i na Astusa, a potem zerknął w górę. Uśmiechnął się delikatnie i szarpnął za płachtę. To, co ukazało się, z pewnością było fragmentem jakiegoś posągu. Posągu ogromnego. Jednak czy Tytana? Coś im mówiło, że tak. Po dokładniejszych oględzinach wydało się to im kawałkiem ręki. Kiedy tylko fragment został rozpoznany, to nagle cała trójka doznała dziwnego pragnienia. Każdy z nich zapragnął mieć TO na własność. Chcieli go dotknąć.
- Nie! – usłyszeli. – Nie róbcie tego!
Jednak było już za późno. Dotknęli go. A wtedy poczuli dziwny podmuch wiatru. Odsunęli się czym prędzej. Jasność myśli im powróciła. Jednak w komnacie coś wirowało. Wpatrywali się w to, a gdy wirowanie ustało im oczom ukazały się trzy postacie. Astus i Megan rozpoznali w nich owe Trzy Bóstwa. Jacen mógł się tylko tego domyślać, gdyż słyszał o nich tylko z opowieści siostry i drużyny.
Megan westchnęła i uśmiechnęła się. Jacen skoczył ku niej, złapał ją za ramiona i odwrócił ku sobie.
- Nie! – krzyknął. – Nie nawiązuj z nimi kontaktu wzrokowego, staraj się nie patrzyć w ich twarze.
Kobieta pokiwała głową.
Tymczasem jeden z nich zaatakował. Posłał potężną kulę magii w kierunku Jacena. Mężczyzna wiedział, że na nic się nie zda jego unik, a także, że jest zbyt słaby, by zablokować kulę. Czekał więc. I wtedy usłyszał krzyk i poczuł, że coś spada przed nim. To był Kapitan Greenwood. Kula trafiła w niego i przeleciał on kilka metrów, „zabierając” ze sobą Jacena. Virtus wydostał się spod niego. Greenwood był nieprzytomny.
- Idioto – mruknął, podchodząc do Megan i Astusa. – Z twardej gliny ulepiony, wyjdzie z tego. – Jacen wyciągnął miecz. – Nie wygramy.
- Nie – powiedział Astus, szykując się do walki. – Ale ja nie zamierzam się poddać.
- Chciałeś powiedzieć, że nie zamierzamy. Zrobimy wszystko, aby jak najdłużej powstrzymać ich od zabranie fragmentu.
Ale Oni najwyraźniej nie chcieli walczyć. Jeden z nich wykonał jakiś dziwny ruch i nagle z góry zaczęły spadać jakieś dziwne pnącza, a część rur zamieniła się w… szkielety, które zaczęły atakować Artusa, Jacena i Megan. Niektóre jednak zostały na górze.
Virtus odciął jedno pnącze, ale ono odrosło. Stwierdził, że trzeba je zniszczyć od góry. Nagle samotna kropla krwi spadła mu na rękę. Zbladł, a potem złapał Astusa.
- Podsadź mnie!
Astus zdziwiony pochylił się. Jacen wszedł na niego, a potem złapał się na kawałek drewna i wdrapał się na nie.
A ich główni wrogowie ustawili się tak, jakby przybyli obejrzeć dobre przedstawienie…


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Actia dnia Sob 18:10, 07 Sie 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
pawel2952
Strzelec do tarczy


Dołączył: 11 Sty 2010
Posty: 484
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 58 razy
Ostrzeżeń: 3/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 11:21, 22 Sie 2010    Temat postu:

Silny wiatr szybko rozproszył dym. Widoczność była dużo lepsza jednak widok pobojowiska nie podnosił na duchu. Wszędzie zgliszcza, ranni oraz zabici. Było to prawdziwe oblicze wojny. Aragorn otrzepał się z kurzu i ziemii. Ktoś musiał go ogłuszyć. Obok leżały ciała Skandian z którymi walczył. Dręczyło go tylko jedno pytanie: Dlaczego gdy był ogłuszony nie zabito go?. Na pytanie nasuwało się mnóstwo przypuszczeń. Ale rycerz nie znalazł żadnych dowodów ani śladów potwierdzających jakiekolwiek z nich. Szybko odnalazł drogę, która miała zaprowadzić go do statku i towarzyszy.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nefra
Strzelec do tarczy


Dołączył: 11 Sty 2010
Posty: 445
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 18:06, 26 Sie 2010    Temat postu:

(Ale statek się pali Razz)
Arnara robiła wszystko, by w miarę możliwości obronić siebie i otaczających ją towarzyszy. Teraz najwyraźniej niespodziewany atak, mający dać im przewagę, przerodził się w słabą obronę, w walkę o przetrwanie. Przeciwników przybywało coraz więcej. Ucieczka nie wchodziła w grę, jedyna droga odwrotu została odcięta- statek się palił.
Właśnie wtedy zauważyła, że celuje w nią dwóch łuczników. Odczekała trochę, a gdy Skandianie już mieli wystrzelić, gwałtownie ukucnęła. Po chwili wstała i już biegła w ich stronę. Wiedziała, że nie zdąży strzelić do obu z nich. Jednak gdy była tuż przy nich, strzała wbiła się jej w udo. Arnara przewróciła się nagle. Wciąż trzymając sztylet w ręku, rzuciła nim i trafiła jednego napastnika. Dalej nie mogła nic robić z powodu przeszywającego bólu. Wiedząc jednak, że jeżeli tu zostanie, umrze. A tego żadne z nich nie potrzebuje. Śmierć zostawi sobie na później, na razie da z siebie wszystko. ciężko było jej wstać, miała łzy w oczach. Zobaczyła rzucającą się na Skandiana Nele. Ale zanim wojownik zdążył wbić w jej skórę topór, jego brzuch przeszyła strzała Arnary. Dziewczyna odetchnęła (może nie zupełnie z powodu bólu) z ulgą. Jedyne, na co było ją stać to zostać w miejscu bez możliwości nadmiernego poruszania się, ale udawało jej się odpierać ataki.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Nefra dnia Pią 17:56, 27 Sie 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jenny
Porwany przez Skandian


Dołączył: 25 Gru 2009
Posty: 1059
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 3/3
Skąd: Kalisz
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 18:53, 26 Sie 2010    Temat postu:

Megan z przerażeniem zarejestrowała to, co robił Jacen.
- Co ty kretynie, na Boga, zamierzasz zrobić? - spytała, nie wiedząc co jej kompan próbuje uczynić. - I skąd u licha, ten koleś - tu wskazała mężczyznę leżącego pod ścianą - tu robi?!
Jacen nie odpowiedział. Był zbyt pochłonięty swoją czynnością.
Megan zauważyła, że jeden ze szkieletów próbuje podążyć za chłopakiem. Kobieta podbiegła do tego miejsca i jednym zwinnym ruchem miecza przecięła kości szkieletu. Chciała wrócić tam, gdzie stała przed chwilą, ale inne szkielety ją zaatakowały. Pchnięcie, z boku, z lewej, z prawej, z lewej zza głowy! Jedną z podstawowych sekwencji załatwiła cztery. Inną - trzy. Kości sypały się cały czas, co sprawiało, że Megan się dekoncentrowała. Nigdy jej ofiary nie wydawały po śmierci takich denerwujących dźwięków. Ciało zawsze cicho padało na podłoże - nic więcej. Co prawda mogła się odizolować od dźwięków - dla niej to nic trudnego, ale te Trzy Bóstwa... One sprawiały, że nie potrafiła.
- Z prawej! Z lewej! Z prawej zza głowy! Z prawej! Pchnięcie! - wykrzyczała sobie kolejną sekwencję. Kolejne cztery się rozsypały. Megan ze zgrozą zarejestrowała, że przeciwników nie ubywa. Miała wrażenie, że zaraz po ich zniszczeniu kości zrastają się ze sobą, a czasem, że z jednego kompletu kości 'naradzają' się dwa kościotrupy.
- Jackie! Ja nie chcę nic mówić, ale jesteś nam nieco potrzeby! - krzyknęła do towarzysza nad nią. Szczerze mówiąc, nie wiedziała czy naprawdę 'im' jest potrzebna pomoc. Gdzieś w tłumie zgubiła Astusa. Nie wiedziała jak on sobie radzi.
- Jacen! Ona ma rację! Pośpiesz się! - krzyknął Astus gdzieś na prawo od niej.
- Chole.ra! Astus! Jak się trzymasz?! Bardzo źle? - Megan krzyczała w jego stronę.
- Nie. To znaczy... Mogłoby być lepiej, ale źle znowu nie jest.
Choć wiedziała, że nie powinna, Megan spojrzała w stronę Trzech Bóstw. Na szczęście one wpatrywały się w to, co robi Jacen, a nie w to co robią jego towarzysze.
W pewnym momencie kobieta poczuła na swoim udzie coś zimnego. Podwinęła nieco spódnicę i znalazła... Swój sztylet. Sztylet, który służył dyplomatom do obrony. Megan zamachnęła się jeszcze raz mieczem, by zniszczyć szkielety najbliżej jej. Gdy zrobiło się nieco 'czyściej', wzięła sztylet i wycelowała nim w serce kobiety-boga. Rzuciła nim. Co prawda, nie było to idealny rzut, ale każdego normalnego i nienormalnego człowieka by zabił. Niestety - to była bogini. Śmiertelny cios nie był śmiertelny.
Gdy kobieta-bóg zauważyła, że coś wbiło się w jej ciało od razu znalazła osobę za to odpowiedzialną i skierowała na nią wzrok. Tak samo zrobili jej towarzysze.
Megan nie była pewna czy to kwestia szczęścia czy umysł zarejestrował ruch oczu bogów wcześniej, zanim się wydarzył, ale w ostatnim momencie zamknęła oczy.
- Astus! Możesz coś dla mnie zrobić? - spytała. Nie czekając na odpowiedź, oznajmiła Astusowi, co powinien zrobić. -Krzycz! Krzycz ile wlezie! Albo głośno mów!
- Ale po co? I co?
- Muszę słyszeć twój głos! Mam zamknięte oczy, muszę do ciebie dojść!
- Ale...
- Żadne ale! Krzycz!
Astus zrobił to, o co go poprosiła. Ona tymczasem ze zamkniętymi oczami ruszyła biegiem w stronę, z którego wydobywał się głos Astusa, cały czas wymachując przed sobą mieczem.
-Stań! - krzyknął jej towarzysz. - Stój, bo mnie zabijesz!
Megan zatrzymała się, opuściła miecz i otworzyła oczy, próbując nie patrzeć na bogów.
- Pożycz mi sztylet.
- Po co?
- Nie wiem. Działam instynktownie! Pożycz sztylet
Astus pogrzebał trochę w plecaku i podał jeden Megan. Ta nie była pewna jak chciała trafić z kobietę-boga ze zamkniętymi oczami, ale postanowiła zaryzykować. Chwyciła za ostrze sztyletu, "na czuja" wycelowała w bóstwo i rzuciła sztyletem.
- Trafiłam ją? - zapytała kompana.
- Nie.
- To daj jeszcze jeden.
- Nie! - tym razem zaprotestował.
- Och! Daj se siana - Jaka to niedyplomatyczna odzywka, ale trudno- Odzyskasz je! A jak nie, to je okupię!
Astus nie był zachwycony, ale wyjął jeszcze jeden sztylet. Megan po raz kolejny zamknęła oczy i "wycelowała" w kobietę. Już miała rzucić, gdy nagle uznała, że musi tym razem trafić i na krótką chwilę otworzyła oczy.
Niestety - tyle wystarczyło, by bóstwa zawładnęły jej umysłem.
Choć do nas szeptały.
Służ nam namawiały.
Wielbij nas i kochaj kusiły.
Megan na chwilę odzyskała jasność umysłu.
Kochać was? W życiu! Kocham Marcusa
Bóstwa jednak nie rezygnowały.
Kocham Marcusa! Kocham Marcusa! Kocham wolność i kocham Marcusa! wmawiała sobie w myślach. Na nic jednak te myśli się nie zdawały.
I w pewnym momencie rozumiała. Zrozumiała, że zmusza się do tych myśli. Przecież one wcale nie muszą tak brzmieć. Nie mogła jednak się z nimi pogodzić. Nie mogła, ale musiała.
Kocham Aragorna. Kocham Aragorna. Kocham wolność i kocham Aragorna.
I to podziałało. Trzy Bóstwa opuściły jej umysł. Była na nie teraz odporna.
Ostrość jej wzroku powróciła i już wiedziała w co celować. Nie w serce. Nie w brzuch. Nie w żadną inną część ciała. Należało celować w głowę.
Megan wybrała punkt dokładnie między oczami bogini. Nie zawahała się i rzuciła sztyletem. Tym razem trafiła. Trafiła dokładnie tam, gdzie chciała. Po chwili Bóstwa już nie było. Ani tego, ani dwóch pozostałych.
-Jacen! Te Trzy Bóstwa już zniknęły! - krzyczała uradowana.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Actia
Moderator


Dołączył: 12 Gru 2009
Posty: 1075
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 19:24, 26 Sie 2010    Temat postu:

Jacen nie odpowiedział. W pomieszczeniu panowała cisza. Niedługo. Po chwili rozległ się krzyk i zobaczyli, że Jacen spada. Uderzył o ziemię, podparł się na łokciach, chcą wstać. Wraz z nim spadły trzy ogromne pająki. Szybko się zbliżały do wycieńczonego chłopaka. Megan i Astus byli za daleko. Jacen wstał i wyciągnął miecz. Właściwie chciał go wyciągnąć, ale złapał tylko powietrze. Schylił się szybko po kość zniszczonego kościotrupa i złapał ją, jak broń. Jednak nie przydała mu się. Z rur skoczyła kolejna postać. Wylądowała zgrabnie, uniosła ręce. I pająki poleciały. Uderzyły o ścianę, „rozwalając” się z dziwnym chrzęstem. Jacen uśmiechnął się.
- Dzięki, Ognisty Kapitanie – powiedział, patrząc na postać, która zeskoczyła z rur. – Gratulacje, Meg. Mój człowiek – dodał i uśmiechnął się do Megan. [/b]
Potem podszedł do Ognistego Kapitana. Wyciągnął rękę i zgrabnym ruchem zdjął z głowy Ognistego Kapelusz. Kapitan uśmiechnął się nieśmiało, natomiast Astus aż wyszczerzył zęby w uśmiechu. Megan przygryzła wargę.
- Przepraszam – powiedziała.
Kapitan skinął głową i odezwał się:
- Wybacz.


Nie wiadomo ile tam przebywali. Być może półgodziny, a może kilka godzin. Leczyli rany, cieszyli się z odzyskanego fragmentu posągu. Ognisty Kapitan opowiadał im o sobie. Również poznali Adam Greenwooda, mężczyznę, który wcześniej uratowała Jacena. Na szczęście nie stało mu się nic poważnego i już odzyskał siły.
- No dobrze – odezwał się Astus. – Skoro fragment jest taki duży, to co z całością? Gdzie go będziemy przechowywać?
Ognisty Kapitan wstał, wziął coś, co leżało w kącie i wrócił. To coś okazało się być workiem. Sporym, ale i tak zbyt małym, żeby pomieścić posąg. Jacen podszedł do Ognistego. Wzięli go razem i przechylili. Z worka wypadło… dwanaście fragmentów posągu.
- Jest… Hm, magiczny – powiedział Kapitan. – Zmieści te pięćdziesiąt fragmentów. Razem z Greenwoodem zbieraliśmy je w kilku lennach. Czyli razem macie już trzynaście. W środku jest też kartka, które lenna odwiedziliśmy. Weźcie to sobie.
Zaczęli pakować fragmenty posągu. Dwie osoby trzymały worek, pozostałe wciskały fragmenty Tytana. W końcu zapakowano wszystkie. Czas było się zbierać.
Jacen podszedł do Megan. Uśmiechnął się do niej, pochylił i coś wyszeptał. A potem szybko odszedł.
- No cóż… – mruknął Virtus. – Chyba…
Nie dokończył wypowiedzi, bo coś nagle się zmieniło. W pomieszczeniu zrobiło się przeraźliwie zimno. Coś zaczęło wirować. Cała piątka patrzyła na to oniemiała. W komnacie pojawił się… Czarnoksiężnik.
Ognisty i Jacen szybko chwycili miecze. Nie zaatakowali od razu, na początku z Czarnoksiężnikiem… rozmawiali. W języku Mando’a.
- To nasza prywatna sprawa – powiedział Jacen. – Idźcie.
- Ale – chcieli protestować Astus i Megan.
- Obiecaliście! – krzyknął Jacen.
Greenwood złapał za ramiona Astusa i Megan, i zaczął ich prowadzić. Okazało się, że mieli wyjść przejściem, którym dostała się tu Megan. Na początku miał iść Astus, który najlepiej potrafił się wspinać. Za nim Megan, a po niej Adam, chociaż kobiecie niezbyt się to podobało. Adam jednak uparł się, że musi dopilnować, aby się nie wrócili.
Wspinali się więc. Było ciężko, gdyż w pewnym momencie zrobiło się zupełnie pionowo. A żeby było przyjemniej, pnącza zaczęły ich gonić. Przyspieszyli. W końcu się udało. Prawie. Megan i Astus wyszli, ale Greenwooda tuż przy wyjściu za nogę chwyciło pnącze. Biedak się szarpał i szamotał, ale nic to nie dawało. Na szczęście Astus rzucił w pnącze sztyletem i Greenwood się uwolnił. Jednak Astus tym rzutem musiał coś rozwalić i przejście zaczęło się… zawalać. Trójka więc nie miała możliwości powrotu.
- Oni… Oni tam zginą! – powiedział zdenerwowany Astus.
- Być może – odparł spokojnie Adam. – Ale oni wiedza co robią.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mihex
Podpalacz mostów


Dołączył: 25 Gru 2009
Posty: 788
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 13 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 20:39, 26 Sie 2010    Temat postu:

Poczuł przypływ adrenaliny, jak zwykle w ferworze walki, zeskoczył ze statku z mieczem w ręce oraz tarczą założoną na przedramię. Na pierwszego przeciwnika nie musiał długo czekać, stał przed nim z wielkim toporem, brał właśnie zamach, celował w głowę rycerza. Urius w ostatniej chwili niknął, doskoczył do przeciwnika i pchnął go mieczem w bok. Wilk morski uskoczył jak poparzony czując ból w boku, wziął kolejny potężny zamach, rycerz znów uskoczył, ale potknął się o kamień i upadł na ziemię. Skandianin doskoczył do leżącego przeciwnika chcąc dobić leżącego, Urius szybko przetoczył się na drugi bok unikając pierwszego cięcia, wolał nie czekać na drugie, więc szybko przeturlał się do przodu i zadał pchnięcie przeciwnikowi prosto pierś trafiając w serce. Przeciwnik padł martwy. Młody rycerz wstał i szybko się otrzepał, rozglądnął się, zobaczył biegnącego w przeciwną stronę przeciwnika, szybko dobiegł do niego i powalił nic nie spodziewającego się przeciwnika. Odwrócił się i zobaczył, że w jego stronę zbliża się kolejnych dwóch Skandian. Jeden z nich, wysoki z blond włosami jak i brodą, trzymał miecz, a drugi, niższy od kompana, choć wyższy od rycerza, topór. Blond włosy dobiegł pierwszy, uderzył potężnie od przodu mieczem, wyglądało jakby chciał przeciąć przeciwnika na pół. Rycerz cofnął się lekko i podniósł rękę chcąc zablokować cios, ale siła uderzenia sprawiła, że upadł na kolana. Miał małe szanse na przeżycie, lecz przeciwnik popełnił błąd podszedł myśląc, że rycerz się poddał chcąc zadać ostatnie cięcie, ale Uriusowi do głowy nawet nie przyszedł pomysł poddania się, widząc przeciwnika zadał potężne cięcie w samą pierś. Wilk morski zarobił kolejną bliznę, ale nie mógł się nią długo cieszyć, ponieważ Urius już stał na nogach i zadał ostateczny cios przeciwnikowi. Drugi właśnie dobiegł, Urius dopiero się odwrócił, a tamten już przygotował się do zadania ciosu. Urius w akcie desperacji zablokował się mieczem, co było wielkim błędem, ponieważ długa srebrna broń wypadła mu z rąk. Upadł na ziemię, rudowłosy pirat zamachnął się, Urius myślał co zrobić, nie miał broni, uniknął kolejnego ciosu, nagle go olśniło, sięgnął do buta o sztylet. Schylił się przed potężnym ciosem i rzucił w stronę przeciwnika, następne sekundy jakby zaniknęły z pamięci rycerza, ale po chwili widział Wilka Morskiego ze sztyletem w sercu. Podniósł miecz, odczekał chwilę, a gdy doszedł do siebie wrócił do walki.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Raqasha
Emerytowany zwiadowca


Dołączył: 04 Lis 2009
Posty: 1541
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Ś-wa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 22:27, 27 Sie 2010    Temat postu:

Pod drzewem dziewczyna próbowała obezwładnić dwóch guru wojowników. Rina sięgała im do ramion.
- Gdzie pchasz te grabie nieokrzesany? Dziewczyna krzyknęła i płynnym ruchem zgładziła jednego Skandianina z powierzchni ziemi. Odwróciła się na pięcie do brzydkiego wojownika numer dwa. Ten cofnął się o krok. Rina w tym czasie uformowała kulę energii. Teraz dziewczyna podrzucała ją lekko. W oczach Skandianina malował się strach. Lecz nie było chwili do stracenia. Wojownik zamachnął się toporem, który upadł mu na ziemię, kiedy Rina trafiła go w nadgarstek kulą energii. Mężczyzna był na granicy życia i śmierci. Dziewczyna podeszła do niego zwinnym krokiem i rzuciła mu sztylet w serce.
A co się chłopak będzie męczył. Szybko i po bólu. Rzekła sama do siebie.
Chociaż to było takie morderstwo bez pardonu. Ale co mi tam. Pomyślała i potknęła się o niewielki kamień.
Nie kazałam mu tu być. Wstała i otrzepała ubrania.
Rozejrzała się dookoła i spostrzegła kilka metrów dalej Evrala walczącego z czterema wojownikami.
Oł noł.
Ruszyła szybkim krokiem w stronę chłopaka. Lecz nie zdążyła pomóc Evralowi, ponieważ dwa ostre groty strzał przebiły mu serce.
Dziewczyna stanęła jak wryta i patrzyła na ciało chłopaka leżące na ziemi.
Do jasnej chochli!
Ciało Riny przeszył gniew. Po chwili posłała falę ognia w napastników.
Po pięciu minutach został z nich tylko proch. Można by rzec, że byli tak napaleni do walki, że aż się zjarali.
Odwróciła się i rozejrzała po okolicy. Na drzewie spostrzegła nieznaczny ruch.
Oj, czyli mamy mordercę.
Rina wyjęła sztylet i rzuciła w mhrocznego mordercę. Otrzepała ręce i podeszła do Evrala, który leżał w sporej kałuży krwi. Chłopak już odszedł do świata wróżek i jednorożców.
Boshe! Po policzku dziewczyny spłynęła łza.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Raqasha dnia Sob 12:02, 28 Sie 2010, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nefra
Strzelec do tarczy


Dołączył: 11 Sty 2010
Posty: 445
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 14:59, 28 Sie 2010    Temat postu:

Arnara również zauważyła, że Evral pada bez życia. Ktoś w końcu musiał polec... Usłyszała Rinę krzyczącą coś w stylu "Bosze". Pokuśtykała w stronę zmarłego towarzysza najszybciej jak mogła.
Stanęła na chwilę, by przyłożyć swoją dłoń do rany na udzie, może uda jej się coś zdziałać... Gdyby Evral choć trochę jeszcze żył, Arnara może by mogła coś zdziałać... ale już się nie dało. Za późno. Przynajmniej jej rana trochę przestała boleć i dzięki temu łatwiej było jej walczyć. Starała się pokonać wszystkich przeciwników, lecz straciła cierpliwość. Krzyknęła, uderzyła stopą o ziemię a ta zatrząsnęła się pod nogami wszystkich wrogów otaczających ją i jej obu (nie wszystkich żywych) towarzyszy, zwalając Skandian z nóg. Spojrzała się na Rinę i odetchnęła. Następnie z ziemi wystrzeliły korzenie, przytrzymując przeciwników na ziemi.
-Oni się kiedyś skończą?-spytała błagalnie Rinę, nieszczęśliwa.
Była załamana.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Nefra dnia Sob 19:12, 28 Sie 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Actia
Moderator


Dołączył: 12 Gru 2009
Posty: 1075
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 20:28, 28 Sie 2010    Temat postu:

Adam Greenwood, Megan i Astus nie od razu odeszli z tamtego miejsca. Do zmęczenia do walki doszło jeszcze wyczerpanie po wspinaczce. Greenwood dodatkowo był ranny po „ataku” liany. Adam oderwał kawałek materiału ze swej szaty i odwinął nim nogę, aby zatamować krwawienie. A potem oparł się o jakiś głaz i przymknął oczy.
- Idźcie, jak chcecie. Muszę odpocząć – powiedział Greenwood.
Nie poszli. Astus i Megan również byli zmęczeni. Poza tym czuli, że nie mogą odejść. Chcieli zaczekać na Jacena i Ognistego Kapitana. Nie wiadomo ile czasu tam spędzili. Adam Greenwood zasnął i obudził go dopiero okrzyk Astusa.
- Walka! – Goniec szybko wstał. Cały czas dręczyło, go przeczucie, że o czymś zapomniał. – No nie… Jak ja mogłem o tym zapomnieć!
Greenwood i Megan popatrzyli na niego ze zdziwieniem. Astus szybko wytłumaczył o co chodzi.
- Ech – mruknął Adam. – Być może zapomniałaś, bo tak na ciebie zadziałała ta trójka. Nie znam się na tym. No nic. Musicie jechać.
- A ty? – zapytała Megan.
- Ja też – Greenwood skinął głową.
Adam otarł palce o bluzę, a następnie włożył je do buzi, aby zagwizdać. Czekali jakiś czas, aż usłyszeli tętent końskich kopyt. Greenwood wskoczył na jednego z nich, gestem pokazał, aby Megan i Astus wskoczyli na dwa pozostałe wierzchowce. Goniec szybko dosiadł zwierzę, księżniczka się zawahała. Te dwa konie wydawały się znajome. Spojrzała na Greenwooda. Mężczyzna skinął głową i powiedział:
- Pan Astus wybrał konia Jacena. Tobie, pani, przypadł koń Actii.
Wsiadła więc i pojechali. Nie wiedzieli dokładnie, gdzie się znajdują, więc dotarcie do celu zajęło im sporo czasu, zważając na to, że po drodze też sporo pobłądzili. W końcu dotarli na teren walki. Astus i Megan zauważyli członków drużyny, więc szybko pojechali w ich kierunku. Adam Greenwood został w tyle. Wydawało mu się, że gdzieś, daleko, widzi trzy znajome postacie…
I wtedy zapadła ciemność. Całkowita. Czuć też było mocny wiatr. Nie trwało to długo, ale kiedy ciemność ustało walka wyglądała inaczej. Widać było odpływające skandyjskie statki, na lądzie została garstka wilków morskich…
Megan doświadczyła dziwnego uczucia. Jakby ktoś próbował dostać się do jej umysłu. Po chwili usłyszała czyjś głos. Nie był natarczywy, tak jak w przypadku z Bóstwami, ale cichy i odległy. Tylko jedno zdanie i cisza.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
pawel2952
Strzelec do tarczy


Dołączył: 11 Sty 2010
Posty: 484
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 58 razy
Ostrzeżeń: 3/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 21:43, 28 Sie 2010    Temat postu:

Aragorn próbował odnaleźć towarzyszy jednak bezskutecznie. Od jakieś czasu nie pojawiali się żadni napastnicy. Nie wiedział co o tym myśleć. Był rad z tego że nie musi chwilowo walczyć ale budziło to w nim rosnący niepokój. Zbyt długo już krążył i poczuł się bardzo zmęczony. Tak bardzo kusiło go aby oprzeć się o drzewo i odpocząć. Starał się przemóc ale nie mógł. Był wyczerpany walką. Oparł się o drzewo. Popatrzył na chmury. Niebo było takie spokojne, takie łagodne. Nawet nie spostrzegł kiedy zamknął oczy. Nie było mu jednak pisane zaznać spokoju. Walczył ze sobą aby nie zasnąć. Wiedział, że jeśli to zrobi, niechybnie umrze. Nie czekał długo gdy usłyszał jakiś szelest. Rycerz zamknął oczy udając zmarłego jednak w ukryciu jego dłoń szukała sztyletu. Poczuł szarpnięcie. Ktoś usiłował odebrać mu miecz. -Parszywy złodziej!- Wzburzył się wojownik. Słyszał już o ludziach, którzy okradali poległych w boju mimo iż nie brali w nim udziału. Aragorn szybko otworzył oczy i nagle wstając pchnął w napastnika sztyletem. Złodziej nie miał nawet szans by zareagować. Dopiero teraz Aragorn poczuł, że działał zbyt gwałtownie. Przeszył go ból. W dali zobaczył kolejnego człowieka. Był uzbrojony. -Na pewno to jeden ze skandian.- Pomyślał -Jednak dlaczego ucieka? To może oznaczać, że wygraliśmy! Nie... Wszyscy przegraliśmy. Ta wojna pochłonęła wiele ofiar po obu stronach. Rycerz nie był pewien czy puścić skandianina wolno. Nie miał dużo czasu do namysłu. Obok śmignęła strzała, którą tamten wystrzelił gdy tylko dostrzegł rycerza. Możliwe, że liczył na jakiś ciekawy łup. To bardzo rozsierdziło wojownika. Aragorn chwycił za mieczi pobiegł w kierunku skandianina. Był jeszcze kawałek od niego kiedy śmignęła kolejna strzała. Trafiła w jego ramię. W napływie emocji nie czuł bólu. Biegł dalej, biegł ile mógł. Powtarzał sobie w duchu, że to już koniec -Ten jeden, ostatni, wtedy odpocznę - Zachęcał się do większego wysiłku. W tym czasie poleciała kolejna strzała. Trafiła w bark. Aragorn jakby się na chwilę zatrzymał, lekko zachwiał, jednak ruszył dalej dobiegając do skandianina i zabijając go jednym potężnym ciosem. Rycerz wbił miecz w ziemię opierając się o niego. Nie miał już jednak dość sił by ustać. Opadł bezwładnie obok niego. Ciężko dysząc czekał na ratunek. By nie zasnąć starał się cytować kodeks rycerski, który powoli zamieniał się w niezrozumiały bełkot. Czekać, pozostaje tylko czekać - Myślał.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Raqasha
Emerytowany zwiadowca


Dołączył: 04 Lis 2009
Posty: 1541
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Ś-wa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 22:55, 28 Sie 2010    Temat postu:

Rina popatrzyła na Arnarę z błyskiem w oku.
Myślę, że się kiedyś skończą, no chyba, że się mnożą na poczekaniu.
Rina uśmiechnęła się lekko do dziewczyny, chociaż nie było jej do śmiechu.
Okey, może tak nie siedźmy na środku pola bitwy, bo nas rozdepczą?
Rina przeniosła zwłoki Evrala pod drzewo i pomogła Arnarze wstać.
Dobra, trzeba trochę przerzedzić jednostki wroga, bo nigdy ta bitwa się nie skończy. Już Rina miała sięgnąć po miecz kiedy, zauważyła, że jakiś niewiadomy osobnik ucieka.
Oł, komu w drogę, temu... no, sztylet w nogę. Sięgnęła po swój sztylet i rzuciła go prosto w udo wroga.
I jednego mniej. Wyjęła swój miecz, biegnąc w kierunku przeciwników.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nefra
Strzelec do tarczy


Dołączył: 11 Sty 2010
Posty: 445
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 15:41, 29 Sie 2010    Temat postu:

-W udo bardzo boli!-Krzyknęła Arnara i również pobiegła, choć trochę koślawiej niż jej towarzyszka. Po jakimś czasie przeprawiania się przez morze wrogów zdała sobie z czegoś sprawę. Teraz wiedziała na pewno...
Spotykała po drodze coraz więcej swoich towarzyszy, ale wiedziała, że jest ich zbyt mało, by pokonać wszystkich Skandian. Jeżeli nikt nie przyjdzie na ratunek, przegrają i zginą.
Trzeba coś ustalić, a wszystkich nie da się zebrać, poza tym trudny będzie chwilowy odwrót.

Nagle stało się coś zupełnie nieoczekiwanego. Skandianie zaczęli się wycofywać, co mężczyzna odwracał się i biegł w stronę morza... Może waleczność (Razz) towarzyszy zmusiła ich do takiego zachowania. W tłoku przerzedzających się wrogów Arnara widziała coraz więcej sojuszników, jakby nagle przybyły posiłki. Ale nie przybyły. Dziewczyna postrzeliła jeszcze kilku "odważnych", a gdy z ust z jednego z przeciwników usłyszała okrzyk "odwrót!", na jej twarzy zagościł szeroki uśmiech.
Kiedy się odwróciła, zobaczyła nadjeżdżające z daleka dwie sylwetki na koniach.
Megan i Astus.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Nefra dnia Nie 20:26, 29 Sie 2010, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jenny
Porwany przez Skandian


Dołączył: 25 Gru 2009
Posty: 1059
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 3/3
Skąd: Kalisz
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 22:08, 29 Sie 2010    Temat postu:

Głupek pomyślała Megan i uśmiechnęła się pod nosem, gdy rozpoznała głos.
Rozejrzała się po polu walki. Widok ją zdołował. Wszędzie ciała. Martwe ciała.
- To już wolałam walczyć z tymi szkielecikami - szepnęła do siebie wyjmując miecz z pochwy. Po chwili ruszyła w stronę Arnary, którą ktoś akurat zachodził od tyłu.
-Arnara! Padnij! Już! - krzyknęła kobieta w stronę towarzyszki. Ta zdziwiona spojrzała na nią. -No już!
Dziewczyna rzuciła się na ziemię w ostatniej chwili. Wielki skandianin - jeden z ostatnich śmiałków- już zamachnął się na Arnarę toporem. Megan zamachnęła się mieczem i wytrąciła topór z ręki napastnika. Następnie wbiła mu swoją broń z udo, a gdy ten się zachwiał, zamachnęła się dwa razy mieczem, rozdzierając odzienie koło serca, po czym wbiła go w jego ciało.
- Co ty tu... - zaczęła Arnara.
- Jestem duchem. Albo wiedźmą. Jak chcesz. To nie jest w tej chwili ważne - powiedziała kucając, przy leżącej towarzyszce. - Jak duże straty ponieśliśmy?
- Skoro jesteś...
- Arnara! Nie wygłupiaj się!
- Evral poległ.
- Znowu? - Arnara spojrzała na Megan dość dziwnie.
- Znowu?
- No jakiś czas temu na statku został poważnie ranny i...
- Ale on poległ - poległ. Tak wiesz... Kopnął w kalendarz, odszedł do Pana, wącha kwiatki od spodu.
- Astoria będzie niepocieszona... - powiedziała cicho. Nie dopuszczała do siebie myśli, że jej przyjaciel poległ. W oku Megan zakręciła się jedna łza, lecz szybko kobieta zapanowała nad emocjami i słona kropla po chwili zniknęła.
- Jej też od dawna nie widziałam.
- No to pięknie. Ktoś jeszcze?
- Widziałam... - Arnara nie była pewna czy o tym mówić.
- No kogo? - spyta zniecierpliwiona.
- Widziałam Aragorna.
Megan nie od razu odpowiedziała.
- Jak to?
- Normalnie. Miał w ciele dwie czy trzy strzały. Nie jestem pewna. Widziałam go tylko z daleka.
- Gdzie? - spytała zdenerwowana.
Na króla Herberta! Ile jeszcze bliskich osób stracę? - pomyślała smutno.
- Megan... Nie wiem czy...
- Gdzie?!
- Pod drzewem. Gdzieś w tamtą stronę - wskazała kobiecie ręką.
- Dzięki - powiedziała podnosząc się i podając Arnarze rękę, by i ta mogła powstać. Po chwili Megan pobiegła w stronę wskazaną przez dziewczynę.
Nie dbała o to, czy zabija uciekających skandian czy tylko ich delikatnie rani swoim mieczem - ważne, by dotarła do Aragorna zanim będzie za późno.
W pewnym momencie... Tak, zauważyła go. Co prawda, nie była pewna czy to on - za duża odległość między nimi i biegający skandianie sprawili, że Megan nie powinna być pewna.
Nie powinna, ale była.
-Aragornie! - krzyknęła, gdy dzieliły ją tylko 5 metrów o ukochanego. - Aragornie! Nie umieraj, rozumiesz?! Nie umieraj.
Gdy w końcu znalazła się u jego boku, padła na kolana, zdjęła swoją torbę, otwierając ją i chcą jakoś oczyścić rany Aragorna. Znalazła kilka szmatek, które jej zostały po podróży statkiem, trzy mikstury i jeszcze kilka innych potrzebnych rzeczy. Zaczęła od rany w barku, gdyż wiedziała, że nie minęło wiele czasu od kiedy dostał poważnych obrażeń w to samo miejsce. Przedarła rękoma odzież wierzchnią i spotkała ją niemiła niespodzianka. Kolczuga.
-Kolczugę to już się nosi, ale zbroi już nie?* - mruknęła cicho. Zdarła z niego resztę tego co zostało po jego odzieniu i postanowiła zdjąć kolczugę przez głowę Aragorna. Niestety zapomniała o dwóch nieszczęsnych strzałach w jego ciele, na co rycerz cicho jęknął.
- Czujesz! Boże! Czujesz! - ucieszyła się Megan. Włożyła ręce pod kolczugę, złapała wystający odcinek strzały w dłonie, po czym ją złamała, tak, by nie sprawiała mu więcej bólu. Tak samo uczyniła z drugą. Po tym mogła już spokojnie zdjąć żelastwo z jego ciała. Po tym dość trudnym zadaniu przedarła jedną szmatkę przez pół i polała ją pierwszą z mikstur. Położyła ją sobie na kolanach, by nie pobrudziła się, gdy powoli wyjmowała resztę strzały. Przemyła ranę drugą z mikstur, później trzecią obsmarowała przestraszeń wokół i przyłożyła szmatkę, którą trzymała na kolanach. Poszperała jeszcze w torbie i wyjęła długi i gruby pas różowego (podchodzącego pod czerwień) materiału, który wcześniej służył jako stanowcza część spódnicy Megan. I jego przedarła przez pół w poprzek, po czym zabandażowała nim bark Aragorna.
Gdy już miała przeprowadzić tę samą operację na ramieniu, ktoś zaszedł ją od tyłu.
- Pomóc ci w czymś? - spytał znajomy głos.
Megan nie wiedziała jak zareagować: udawać zaskoczoną czy sprawić, by zamknął jadaczkę i jej pomógł.
Jacen - po prostu powinnam cię ukatrupić... - pomyślała.
-Marcus?! - wybrała opcję numer 1. -Co ty tutaj robisz? spytała "zaskoczona", po czym odwróciła głowę. Dyplomata nieco schylił się nieco i pocałował dziewczynę.
- Davia zaniepokoiła się i przybiegła do mnie. A później... Ech sam nie wiem. Po prostu musiałem się upewnić, że nic ci nie grozi.
- Daj mi chwileczkę, dobra? - spytała i zabrała się dalej do opatrywania Aragorna. Zaczęła powtarzać czynności, które wykonywała przy barku. -Gotowe. Teraz pomóż mi go przenieść.
Marcus nie był zachwycony, ale przewiesił Aragorna przez ramię (na co Megan zareagowała pretensjonalnym "Ej! Uważaj na niego!) przeszedł z nim w bezpieczniejsze miejsce. Megan tym czasem została w miejscu, w którym padła na kolana jakiś czas temu, całkowicie wykończona. Tak całkowicie wykończona, że nie zauważyła skradającego się za nią skandianina, który zamachnął się na nią toporem. Na szczęście z odsieczą przybył/a jej...


*No przykro mi drogi Pawle, ale skoro Ar ma zbroję to jak strzały się przebiły?


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Jenny dnia Nie 22:24, 29 Sie 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Raqasha
Emerytowany zwiadowca


Dołączył: 04 Lis 2009
Posty: 1541
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Ś-wa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 23:11, 29 Sie 2010    Temat postu:

Z odsieczą przybyła jej, cudowna Rina. Cud w każdym milimetrze.
Tak więc Rina zaszła napastnika od tyłu i wymierzyła mu porządny cios rękojeścią w głowę. Ten padł obezwładniony na ziemię.
Rina wzięła w dłoń topór wojownika.
Całkiem niezły ten tasak do mięsa. Popatrzyła się z błyskiem w oku na Skandianina. Kątem oka zauważyła jeszcze oszołomioną minę Megan.
Hym, co z tobą zrobić? Pomyślała Rina i trąciła czubkiem buta ciało mężczyzny. Po chwili uśmiechnęła się złowieszczo.
Oj, będziesz miał piękną śmierć. Harakiri...
Wyjęła swój sztylet, nachyliła się nad wojownikiem i wykonała poziome rozcięcie brzucha z lewej strony na prawą następnie pionowe w stronę gardła itp.
No i wygląda na samobójstwo. Pomyślą, że nie chciał się poddać, czy coś w tym stylu. Rzuciła słowa w wiatr, chociaż był bezwietrzny dzień i popatrzyła na Megan.
Ojoj! Morał tej walki jest krótki i mi dobrze znany, nie da się porządnie walczyć, gdy sztylet jest ufajdany.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Raqasha dnia Nie 23:15, 29 Sie 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
pawel2952
Strzelec do tarczy


Dołączył: 11 Sty 2010
Posty: 484
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 58 razy
Ostrzeżeń: 3/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 7:38, 30 Sie 2010    Temat postu:

-Megan... -Aragorn powoli dochodził do siebie. Otworzył oczy, powoli rozejrzał się dookoła. Zobaczył znajomą mu postać -Megan, wróciłaś po mnie. - Powiedział z uśmiechem -Dziękuję. Dostrzegł też Rinę oraz jakiegoś mężczyznę. Zainteresowała go jego obecność. -Skoro jeszcze żyjesz musisz być przyjacielem. Jesteś posłańcem z zamku? Jak się nazywasz? - Dopytywał się rycerz. Jednocześnie zanim usłyszał odpowiedź skierował kolejne pytania w kierunku Megan oraz Riny -Jak zakończyła się walka? Wygraliśmy? Widziałem jak się wycofują. Kto z naszych pozostał przy życiu? Co z zamkiem?- Pytań było wiele. Rycerz usiłował dowiedzieć się wszystkiego naraz. Dopiero teraz zorientował się, że ma na sobie bandaże. Dotknął swojego barku -Ehh... Strzała musiała przebić oczka w kolczuce. Będę musiał ją naprawić* -. Rycerz milczał chwilkę. Zwrócił się do towarzyszek -Uratowałyście mi życie...





* Właściwie to sam już nie pamiętam czy Aragorn miał pełną zbroję na bitwę czy tylko kolczugę wziął. Ale może być tak, że zdjął pełnął zbroję bo była za ciężka gdy był ranny. A strzała mogła trafić też przez jakąś szczelinę w zbroi.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez pawel2952 dnia Pon 7:39, 30 Sie 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Castagiro
Emerytowany zwiadowca


Dołączył: 01 Kwi 2010
Posty: 1322
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Poznań
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 20:35, 30 Sie 2010    Temat postu:

Walka zdecydowanie przeniosła się poza mury zamku. W resztki żołnierzy Seacliff wstąpił nowy duch kiedy całe starcie odbywało się przed bramą. Castagiro w pewnym momencie poczuł jak topór uderza mu w klatkę piersiową. Normalnego człowieka cios ten by zabił. Nie jego. Metal odbił cios dzięki czemu Casta mógł wykonać szybkie cięcie po gardle przeciwnika. Mimo to czuł ból. Na lewym ramieniu, prawej nodze oraz prawym boku. Tam otrzymał rany cięte. Wtem zagrzmiały rogi. Krótkie dźwięki jedno sekundowe z przerwami dwu sekundowymi. Po okolicy rozległ się ryk triumfu. Obrońcy Seacliff krzyczeli z radości widząc wycofujące się resztki sił Skandian. Castagiro przepychając się między żołnierzami złapał najbliższego konia bojowego jakiego znalazł. Wsiadł na niego
- Jeźdźcy! Gonić wroga! Wybić co do jednego!! - tu i ówdzie pojawiały się pojedyncze osoby z kawalerii Seacliff. Łącznie zebrało się ich dziesięciu. Ruszyli za uciekającym wrogiem. Żołnierze ustępowali im drogi jednocześnie krzycząc i pozdrawiając. Tratowali każdego kogo napotkali jednocześnie wykonując ciosy bronią w jaką byli wyposażeni. Nie szczędzili nikogo. Gdzieniegdzie pojedyncze osoby stawiały opór, czasami pojawiała się strzała lecz to nie spowodowało, że ktokolwiek się wyłamał. Wtem Castagiro dojrzał paru uciekających Skandian. Skręcił w ich stronę, reszta konnych pognała za innymi. Dopadł nieszczęśników i ciął z wściekłością w oczach. Kątem oka dojrzał łucznika. Pognał konia wprost5 na niego. Biedak zdołał wypuścić trzecią strzałę w stronę Svarta kiedy głową jego odpadła od ciosu mieczem. Castagiro zatrzymał się. Znów kogoś dojrzał. Znajome twarze. Zbliżył się do nich.
- Witajcie przyjaciele, udało się nam. Obroniliśmy Seacliff. Wasza pomoc jest nie oceniona - powiedział z uśmiechem na ustach. Zbladł. Jego wzrok zrobił się mętny - Chciałbym podziękować.... za... pomoc - mówił przerywanym głosem - Ja... ja... - Nie dokończył. Spadł z konia z łoskotem. Z pleców wystawała strzała. Znalazła jedno z niewielu wolnych od metalowej osłony miejsc.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mihex
Podpalacz mostów


Dołączył: 25 Gru 2009
Posty: 788
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 13 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 21:00, 30 Sie 2010    Temat postu:

Urius, zmęczony już długą walką i licznymi ranami, ucieszył się z ucieczki wroga. Powalił rannego przeciwnika, ostatniego, który go zaatakował. Nie miał siły gonić następnych, więc rozejrzał się po polu walki, wszędzie widać było trupy, kilkoro wojów na koniach goniło niedobitki rogów oraz kilkoro stojących postaci. Pokuśtykał w ich stronę. Szybko rozpoznał kto tam stoi, kilkoro z jego przyjaciół oraz jakiś nieznany mężczyzna, jedna z postaci klęczała i pomagała komuś leżącemu. Nagle ktoś podjechał do grupki na koniu, był to owy dziwny mężczyzna z zamku. Rycerz przyśpieszył kroku, potykając się o kolejne trupy wrogów, aż w końcu dotarł do grupy.
- Co się...- Urwał, widząc, a właściwie nie widząc części towarzyszy.[/b]- Gdzie reszta?[/b] Wtedy z niewiadomych przyczyn Svart padł na ziemię ze strzałą w plecach, Urius spojrzał w stronę z której padł strzał, dojrzał łucznika, który naciągał właśnie łuk, szykował się do oddania strzału.
- Na ziemię! Krzyknął ostrzegając towarzyszy przed strzałą, samemu także padając na ziemię.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adirael
Podpalacz mostów


Dołączył: 24 Paź 2009
Posty: 990
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 1/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 21:47, 31 Sie 2010    Temat postu:

Gdy furia po stracie Nitaela osłabła, Serafiel zaczął szukac pozostałych towarzyszy torując sobie drogę mieczami. Po krótkim czasie znalazł Rinę i Arnarę przy martwym ciele Evrala. Uklęknął przy nim i wykonał ten sam gest, co kilka godzin temu nad ciałem Arnoga. Potem wstał i z twarzą pozbawioną emocji, z nowym nakładem wściekłości ruszył na wrogów. Po kilkunastu minutach się opamiętał. Rozejrzał się wokół siebie. W odległości 15 kroków walało się około 20 trupów. Serafiel nie był pewien czy wszyscy zginęli od jego miecza, ale wiedział, że zabił dzisiaj wielu ludzi. Byc może zbyt wielu. Potem usiadł na ziemi obok jakiegoś najemnika odzianego w lśniącą zbroję. Wyciągnął zza pazuchy manierkę z wodą i pociągnął łyk. Wypłukał gardło i splunął. Potem ponownie nachylił manierkę i tym razem przełknął zawartośc. Następnie obmył dłonie i twarz. Teraz mógł krytycznym okiem przejrzec się w zbroi martwego wojownika. Z lewego policzka, rozoranego strzałą nadal leciała krew. Odnalazł w sakiewce jakieś liście i przyłożył jeden do policzka. Doznał chwilowej ulgi. Potem poczuł ból w ramieniu. Rozdarł koszulę i zdjął kolczugę. Spojrzał na grot przełamanej strzały wciąż tkwiący w ciele. Opróżnił umysł gotów doznac bólu i wyciągnął ostrze. Szybko przemył ranę i znów przyłożył liście do ciała. Nastęnie wytarł miecze o tunikę i schował je do pochew. Wstał i poszedł odszukac ciało Nitaela, które ukrył po zejściu ze statku. Znalazł je pod drzewem, które oznaczył krzyżykiem. Zarzucił je na ramię i ruszył na poszukiwanie reszty towarzyszy. Po drodze dowiedział się o wygranej bitwie od jakiegoś konnego wojownika. Po niedługim czasie odnalazł kompanów leżących na ziemi uchylających się przed strzałami jakiegoś łucznika. Chwilę później ów łucznik padł martwy. Serafiel zdziwił się czemu pozostali nie wstają, więc podszedł bliżej. Okazało się, że wszyscy skupili się przy ciele tego Svarta, jak mu było, ach tak, Castagiro. Z jego pleców wystawała strzała. Miał już coś powiedziec, gdy poczył nieznośny ból w policzku i ramieniu. Dotknął ręką ran i zamiast krwi poczuł coś bardziej lepkiego. Powąchał substancję i uśmiechnął się.
- Xardmanthis. Zatruli strzały. - teraz zaśmiał się na głos. - Ale chyba coś im nie wyszło, bo powinienem nie życ jakieś 30 minut temu. Weźcie Nitaela. - i zemdlał.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nefra
Strzelec do tarczy


Dołączył: 11 Sty 2010
Posty: 445
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 22:07, 31 Sie 2010    Temat postu:

Arnara po znalezieniu Nele poszła zobaczyć, gdzie są wszyscy jej towarzysze. Po jakimś czasie znalazła ich schylających się nad ciałem jakiejś postaci. Podeszła bliżej i przyjrzała się martwemu.
-Castagiro?-dopiero przybył, a już był martwy. To dowodzi, że osoby będące tu przez cały czas miały po prostu szczęście, gdyż w umiejętnościach byli równi-On... też nie żyje?
Następnie padł Serafiel, lecz kiedy dziewczyna zbliżyła się nieco, zobaczyła, że tylko zemdlał.
-Żyje. Ale trzeba szybko wydobyć truciznę, żeby się nie rozprzestrzeniła.
Arnara przyłożyła rękę do miejsca, gdzie trafiła strzała i zamknęła oczy. Po jakimś czasie płyn zaczął wypływać.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
pawel2952
Strzelec do tarczy


Dołączył: 11 Sty 2010
Posty: 484
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 58 razy
Ostrzeżeń: 3/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 10:58, 05 Wrz 2010    Temat postu:

Aragorn nie doczekał się na odpowiedzi na swoje pytania. W obliczu tego co właśnie się stało wcale ich nie wyczekiwał a nawet nie myślał już o pytaniach bez odpowiedzi trapiących jego umysł. Całą uwagę drużyny skupił na sobie Serafiel oraz Svart przybyły z zamku. Obaj byli ranni. Aragorn spróbował się doczołgać bliżej rannych. Liczył, że może się przydać. Rycerz spostrzegł ciało rannego wojownika pokryte jakimś metalem. Aragorn widział w zamku zaledwie kawałek zasłoniętej twarzy niezwykłego przybysza. -Kto by się spodziewał!- Pomyślał zaskoczony. -Trzeba będzie poczekać, aż odzyska przytomność i wyzdrowieje. Może powie nam coś o sobie.- W tej chwili pokierował wzrok za Serafielem. Już się ktoś nim zajął i opatrywał ranę. Skierował wzrok na mężczyznę, który przybył tu jakiś czas wcześniej. Jeszcze nie wiedział kim on jest. Uporczywie wpatrywał się w niego jak by próbował bezskutecznie wyczytać kim jest. Udało mu się za to dostrzec jak patrzy na Megan. -Hmm.. jak by ją znał...- To zaciekawiło rycerza. Do tej pory widział chyba tylko Davię, która pochodziła z Araluenu. -Może to jakiś posłaniec z wiadomością- Próbował zgadywać rycerz. Natknęła go jednak pewna myśl, którą od razu wykluczył - Nie to nie może być Marcus przecież zaginął, nikt nie wie gdzie przebywa i co robi. Tak słyszałem... - Na wszelki wypadek popatrzył jeszcze uważnie na mężczyznę. - To nie może być on - stwierdził Aragorn.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mihex
Podpalacz mostów


Dołączył: 25 Gru 2009
Posty: 788
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 13 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 19:56, 06 Wrz 2010    Temat postu:

Urius popatrzył w stronę martwego przeciwnika, zauważył, że przeciwnik miał jeszcze strzał aby wybić wszystkich zgromadzonych. Rozejrzał się po drużynie czy nikt nowy nie ucierpiał, jedni zaczęli zajmować się Serafielem, reszta tajemniczym Svartem, sam nie do końca znał się na medycynie, czy też pierwszej pomocy, ale zawszę udało się mu w czymś pomóc reszcie. Gdy najbardziej ranni zostali opatrzeni, sam zajął się swoimi ranami, krew sącząca się z ran zdążyła już zaschnąć, a stracone przez walkę siły sprawiały, że każdy ruch sprawiał mu trudności. Gdy udało mu się uporać z ranami zaczął myśleć co dalej.
- Chyba lepiej było by zanieść rannych do zamku i tam odpocząć oraz przemyśleć co dalej...- Powiedział, siadając na ziemi.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jenny
Porwany przez Skandian


Dołączył: 25 Gru 2009
Posty: 1059
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 3/3
Skąd: Kalisz
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 19:07, 07 Wrz 2010    Temat postu:

- Ludzie! Dobra nowina! Ten mężczyzna... - Megan powiedziałaby imię, ale w ogóle nie znała mężczyzny - ... żyje! Ma ledwie wyczuwalny puls i bardzo płytki oddech, ale żyje!
Megan już miała zamiar zająć się wyjmowaniem z ciała mężczyzny strzały, ale jej wzrok napotkał Arnarę klęczącą nad Serafielem i "wysysającej" truciznę z jego ciała.
Chwila go nie zbawi... pomyślała kobieta spoglądając na nieznajomego.
- Arnara! - podniosła głos, kierując wypowiedź w stronę towarzyszki. Gdy ta się do niej odwróciła nie przerywając czynności, Megan kontynuowała: -Jak skończysz to wlej mu w ranę to!
I rzuciła jej jedną z fiolek, które miała w torbie.
- To powinno przyśpieszyć proces gojenia, a poza tym usunie resztę trucizny, której, broń Boże, nie wyłapałaś.
Następnie podeszła bliżej nieznajomego i rozpoczęła ten sam proces, który wykonywała, gdy leczyła Aragorna.
Domyśli się czy się nie domyśli... zastanawiała się, czy rycerz załapie, kim jest Marcus.
Ja wiem kim on jest i jak ma na imię, ale on nie... Z resztą - Marcus też nic nie wie pomyślała i uśmiechnęła się do swoich myśli.
Na szczęście zrobiła to w tym samym momencie, gdy poprawiała "bandaż", więc nie wyglądało to zbyt dziwnie.
Po zakończonej czynności wstała i otrzepała spódnicę z ziemi.
Całkiem przypadkiem, sprawdzając "z góry" czy ktoś jest jeszcze poważniej ranny, zerknęła na Uriusa. Przelotne spojrzenie zamieniło się jednak w dłuższą obserwację - przypatrywała się, jak towarzysz radzi sobie z odniesionymi ranami.
- Chyba lepiej było by zanieść rannych do zamku i tam odpocząć oraz przemyśleć co dalej... - powiedział nie zauważając nachalnego wzroku Megan.
-Wiem, że to może nieco nachalne... - zaczęła, gdy Urius usiadł -... ale skoro już tutaj jestem, to może lepiej ja się tym zajmę, co? - powiedziała i rozpoczęła dokładniej przemywać ranę rycerza.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Raqasha
Emerytowany zwiadowca


Dołączył: 04 Lis 2009
Posty: 1541
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Ś-wa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 20:30, 07 Wrz 2010    Temat postu:

Rina rozglądała się po polu bitwy. Dostrzegła, że trochę osobników z grupy jest rannych typu Castagiro czy Serafiel, ale mieli już opiekę, natomiast bardzo dużo leżało martwych jednostek wroga.
Cudownie. Dziewczyna podziwiała ten wspaniały widok.
Rina miała już iść do Arnary, kiedy zrobiło się jej ciemno, bum!, jakby ktoś zgasił światło. Po chwili dziewczyna już leżała na ziemi, czuła mocny ból w tylnej części głowy. Rina wstała i otrzepała ubrania, już miała zrobić krok do przodu kiedy, zatoczyła się, jak po jednym mocniejszym. Zauważyła u stóp, całkiem spory kamień. W ogóle skąd on się tu wziął.
Czy mnie to musi się zawsze przytrafić? Po czym znów upadła na ziemię.
Złośliwa grawitacja. Rina spojrzała niemrawym wzrokiem na kępkę trawy.
Ha, jaki fajny szczypiorek!


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Raqasha dnia Wto 20:34, 07 Wrz 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
pawel2952
Strzelec do tarczy


Dołączył: 11 Sty 2010
Posty: 484
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 58 razy
Ostrzeżeń: 3/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 18:47, 09 Wrz 2010    Temat postu:

-Bitwa dobiegła końca, co teraz?- Rycerz rozmyślał nad dalszym ich losem. Skupił się jednak na teraźniejszości, niż wybieganiem w przyszłość. -Nie możemy tu zostać.- Rozejrzał się po towarzyszach. Nie było szans opuścić tego miejsca i wyruszyć do zamku. Rannych było zbyt wielu aby przenieść wszystkich naraz. Trzeba było coś wymyślić. -Pojechać konno, iść na piechotę... nie...- Aragorn szukał sposobu wydostania się z lasu, jednak okazywały się niemożliwe do wykonania z różnych względów. W końcu wpadł na dość niedorzeczny pomysł -Dlaczego my mamy się stąd ruszać? Niech przyjdą po nas!- Nerwowo zaczął rozglądać się po okolicy. Jego wzrok przykuł zabity niedawno łucznik, a właściwie nie on sam a jego łuk. Aragorn doczołgał się do najemnika i odebrał łuk. Kawałek dalej wystawała, tląca się jeszcze strzała, która miała zapewne podpalić runo leśne jednak nie spełniła swojego zadania - Podłoże było zbyt wilgotne. Aragorn postanowił skorzystać z tego zrządzenia losu. Pochwycił strzałę i z bólem przybrał postawę strzelca. Napiął cięciwę łuku i wymierzył wysoko w niebo. Jego mięśnie drżały od wysiłku. Musiał uważać aby nie trafić w gałęzie drzew. Rozległ się cichy świst. Strzała poszybowała natychmiast wysoko w górę pozostawiając szarą smugę dymu. -Taki znak z pewnością dostrzegą ludzie z zamku- Usmiechnął się do siebie i upadł osłabiony na ziemię.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Zwiadowcy Strona Główna -> Hibernia / Zaginione Insygnia Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5  Następny
Strona 2 z 5

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Emule.
Regulamin