Forum Zwiadowcy Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

7. Nowy początek
Idź do strony 1, 2, 3, 4, 5  Następny
 
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Zwiadowcy Strona Główna -> Hibernia / Zaginione Insygnia
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Actia
Moderator


Dołączył: 12 Gru 2009
Posty: 1075
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 20:25, 12 Cze 2010    Temat postu: 7. Nowy początek

Jacen siedział w jednej z celi, a dwóch strażników nie spuszczało z niego oka. Najwyraźniej strasznie ich irytował, a nawet denerwował, śpiew Virtusa. Jacen nie robił tego, aby zdenerwować strażników, chociaż trzeba było przyznać, że ich zdenerwowanie bawiło go. Śpiewał po to, aby Astus mógł go szybciej zlokalizować…


___
Tytuł rozdziału zostanie wybrany pod jego koniec.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Actia dnia Nie 20:46, 03 Paź 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Bombix
Podkuchenny u Halta


Dołączył: 03 Sty 2010
Posty: 397
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Araluen
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 19:27, 14 Cze 2010    Temat postu:

Astus przemierzał właśnie jeden z korytarzy lochów, kiedy nagle przystanął. Słuchał, było to jak śpiew, ale dość dziwny, chciał iść dalej, lecz postanowił to sprawdzić. Kiedy szedł głębiej, zaczęły dobiegać do niego poszczególne słowa.
-Jak ... Głos ... Stoi...
Nie wiedział kto to robi i dlaczego, ale to były dla niego tortury. Po paru chwilach marszu głos ustał. Astus mógł odpocząć od tych jazgotów, kiedy zobaczył cienie i jakieś głosy, lecz zaraz ryknął głos:
-Baby, baby, baby oooh...like baby, baby, baby nooo,like baby, baby, baby ooh...
Astus już nie mógł wytrzymać, przyśpieszył kroku. Szybkim spojrzeniem, ocenił sytuacje, zobaczył strażników i Jacena, który darł się na całe gardło...Astus podszedł do jednego i powiedział do niego:
- Jeśli odpowiesz mi na pytanie, przeżyjesz.
Strażnik był zaskoczony i jak w hipnozie skinął głową
- Cegła waży 1kg i pół cegły. Ile waży cegła? - spytał Astus
- Yyy... 1,5kg??
- Źle - po tych słowach Astus pozbawił przytomności strażnika. Doskoczył do drugiego i z nim zrobił to samo. Zabrał klucze i otworzył cele Jacenowi.
- Następnym raz znajdź inny sposób niż śpiew. A i co tu robisz?

A.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Castagiro
Emerytowany zwiadowca


Dołączył: 01 Kwi 2010
Posty: 1322
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Poznań
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 22:01, 16 Cze 2010    Temat postu:

- Załadować! - krzyknął wyciągając rękę w górę. Pierwsze linie wroga ruszyły tuż za dwiema wieżami oblężniczymi i taranem w kierunku murów. Łucznicy nałożyli strzały na cięciwy. - Podpalić! - kilkudziesięciu wyznaczonych chłopaków biegało między strzelcami z płonącymi pochodniami zapalając strzały owinięte lnem nasączonymi smolną substancją. -Zaczekać aż podejdą bliżej! - opuścił dłoń i sięgnął po swój łuk. Nie jestem w tym najlepszy ale może coś się uda. Sprawdził naciąg i sięgnął po strzałę. Przyjrzał się jej czy wszystko jest w porządku i nałożył na cięciwę. Od razu jeden z chłopaczków podpalił mu grot - Wycelować! - podniósł łuk tak, że strzała tworzyła z murem kąt około czterdziestu pięciu stopni. - Naciągnąć! - wróg był coraz bliżej. Idealna odległość by sięgnąć pierwszą linię. Ale zaczekał aż w zasięgu znajdą się też kolejne. Przesunął łuk nieco w prawo tak by idealnie trafić w wieżę oblężniczą. -Ognia! - puścił strzałę. Wraz z nią w powietrze wzbiło się dziesiątki innych. Przez pierwsze sekundy lotu był to piękny widok. Płonące strzały mknące po szarym niebie. Tak, był to piękny widok dopóki nie zaczęły opadać i razić jednostki wroga. Kilka spadło na wieże, taran został nietknięty. Parudziesięciu wrogów padło na ziemię wijąc się z bólu. I od nowa
- Załadować! Podpalić! Wycelować! Naciągnąć! Ognia! - kolejne ofiary, kolejne płonące punkty na wieży. Dopiero teraz Castagiro zauważył, że wieża naprzeciw niego pokryta jest skórą. Najprawdopodobniej mocno nasączoną wodą bo nie chciała się zapalić. W przeciwieństwie do drugiej. Tamta zaś musiała zostać zrobiona na szybko gdyż w dwóch punktach zaczął tlić się ogień. Niestety. Zgasł.
- Strzelać bez rozkazu! Próbować podpalić wieżę i taran! - zostało mu parę strzał. Może coś osiągnie. Zanim wieża dotrze do muru, zanim kładka opadnie na blanki to trochę czasu zajmie. Zawsze jest jakaś nadzieja. No i ta ekipa, która popłynęła na tyły wroga. Może oni coś jeszcze zdziałają. Jeśli nie uciekną...
Tymczasem skończyły mu się strzały. Wieża nie zapaliła się, za to topornie ale twardo zmierzała ku murom. Taran był bliżej.
- Goniec! Goniec do mnie! - krzyknął. Natychmiast pojawił się młodzieniec w wieku może dwunastu lat. - Biegnij przekazać porucznikowi Eversowi żeby przygotował oddziały swoje bo za chwilę nastąpi szturm na bramę. Powiedz też, że nie dostanie na tą chwilę wsparcia. Zrozumiałeś?
- Taaa eeest psze pana! - młodzieniec zasalutował i wyprężył się.
- Leć! nie ma czasu! - chłopak natychmiast ruszył. Castagiro zaś zwrócił się w kierunku wieży. Wtem dojrzał, że kolejne trzy linie wrogich oddziałów ruszyły krokiem marszowym w stronę miasta. No to mamy połowę prawie pod murami, jedną czwartą kroczącą i jedną czwartą w odwodzie. Oby tamci dopłynęli na czas i w porę zaatakowali ich. Rozejrzał się. Jakieś pięć metrów od niego stał trębacz. -
Hej! Sygnałowy! Daj znak, że piechota ma się przygotować na szturm! - żołnierz nie zastanawiał się długo. Od razu zadął w róg tworząc odpowiedni sygnał. Castagiro oparł się o blankę lewą ręką a prawą wyciągnął miecz.
- To zaczynamy główną część imprezy...

A.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mihex
Podpalacz mostów


Dołączył: 25 Gru 2009
Posty: 788
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 13 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 15:33, 17 Cze 2010    Temat postu:

Urius stał na pokładzie ich statku. Myślał o czekającym zadaniu, wiedział, że ich zadanie może przeważyć szale zwycięstwa na ich stronę. Podróż strasznie się przedłużała, ale była bardzo spokojna, co tylko potęgowało stres.
- Nie znoszę ciszy przed burzą*... - Powiedział praktycznie sam do siebie. Nagle zauważył coś w oddali.
- Zbliżamy się... - Powiedział i poszedł zawiadomić resztę.

* zostało użyte specjalnie, to nie błąd.

A.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nefra
Strzelec do tarczy


Dołączył: 11 Sty 2010
Posty: 445
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 18:27, 17 Cze 2010    Temat postu:

Arnara nie marnowała czasu na wypatrywanie lądu. Usiadła na kadłubie i zastanawiała się, jak potoczą się wydarzenia. Tak właściwie to myślała... sama nie wiedziała o czym. Teraz myślała o tym, że nie wie, o czym myśli, ale przedtem o niczym (tak jej się wydawało) nie myślała. Wpatrywała się głęboko w wodę, jakby pod jej taflą kryło się coś niezwykłego. Ten szum fal był taki uspakajający... Musiała nacieszyć się tą chwilą, może nie doświadczyć czegoś podobnego przez bardzo długi czas.
Cieszyła się, że tu jest, ale dopiero teraz zdała sobie sprawę z tego, co ma się zaraz wydarzyć. Mogą zginąć. I wtedy już nigdy nie będzie takich chwil, nie zobaczy swoich przyjaciół na ziemi i nie dokończą misji.
Ale się cieszyła. Z tej chwili, która teraz była. Chciałaby, żeby trwała przez wieki...
Zdała sobie sprawę, że od dłuższego czasu ma zamknięte oczy.


A.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Nefra dnia Czw 18:28, 17 Cze 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Castagiro
Emerytowany zwiadowca


Dołączył: 01 Kwi 2010
Posty: 1322
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Poznań
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 20:13, 25 Cze 2010    Temat postu:

Miecz wroga ominął jego twarz o centymetry. Gdyby w porę się nie uchylił straciłby pól głowy. Zrobił kolejny unik, sparował cios wroga i mocnym kopnięciem w brzuch powalił wroga. Dopadł go natychmiast i skręcił mu kark. Podniósł swój miecz i przyjrzał się obecnej sytuacji. Jedna z wież paliła się i była niezdatna do jakiegokolwiek użytku. Wróg całe swoje siły rzucił na bramę i drugą wieżę, która to wytrzymała ostrzał. Wrota bramy długo nie wytrzymają. Część sił obrony przekierowano pod bramę, część do odparcia ataku na mury. Wtem dojrzał paru łuczników, którzy to mieli jeszcze jakiś zapas strzał. Szybko spojrzał na wnętrze wieży. Tak, to jest to!
- Hej! Wy! - krzyknął w stronę strzelców. - Strzelajcie zapalonymi strzałami do wnętrza wieży! Tam jest nie osłonięta! - kiwnęli głowami i natychmiast wzięli się za wykonanie rozkazu. Nie trzeba było drugi raz powtarzać. Wtem na obrońców ruszyła kolejna grupa wrogich wojsk. Obrona była coraz słabsza. Co jak co ale ci najemnicy byli o wiele lepiej wyszkoleni od wojsk Seacliff. Jednak siły wroga także malały. Do tego w odwodzie Seacliff czekali Ci, którzy mieli bronić drugiej strony muru. Tam gdzie stała w połowie spalona wieża oblężnicza. Wtem z ust atakujących wydobył się okrzyk triumfu. Brama padła. Momentalnie rzuciło się na nią kilkadziesiąt ludzi. Castagiro dostrzegł, że tych paru łuczników straciło cały zapas strzał. Ale wieża zajęła się ogniem. Niedużym co prawda ale wróg i tak nie miał środków by go ugasić. Tak więc to już była tylko kwestia minut. Chwycił miecz w prawą rękę tak, że ostrze znajdowało się równolegle do przedramienia i zaczął biec między obrońcami w stronę bramy. Zbiegł po schodach. Gdy znalazł się niedaleko walczących przerzucił miecz do lewej ręki a na prawej wysunął ostrze. Wydał z siebie donośny okrzyk bojowy. Rzucił się na wroga z furią na twarzy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adirael
Podpalacz mostów


Dołączył: 24 Paź 2009
Posty: 990
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 1/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 16:48, 27 Cze 2010    Temat postu:

Serafiel znalazł sobie wygodne siedzisko na bocianim gnieździe. Co jakiś czas wychylał się i rozglądał po okolicy. Spokój i cisza. Mieli jeszcze spory kawałek do przepłynięcia. Aczkolwiek ta cisza była niepokojąca. Serafiel nie lubił takiej ciszy. Wolał, gdy jest głośniej niż ciszej, choć nie za głośno. Gdy było za głośno, wtedy chciał ciszę, lecz nie za cichą. Jego myśli były trochę poplątane. Sprawdził czy miecze gładko wychodzą z pochew. Szust! Szust! Idealnie. Znów się wychylił i rozejrzał. W pewnym momencie zauważył w krzakach nieznaczny ruch. Kilka metrów na lewo zauważył podobny ruch. Tylko nie to! Zauważyli ich. Szybko zsunął się po drabince sznurowej i powiadomił o tym pozostałych. Wszyscy przygotowali się do walki. Płynęli jeszcze jakieś dziesięć minut, gdy w statek wbiła się pierwsza strzała. Potem druga. Potem cała chmara. Strzały dziurawiły żagle. Niektóre walały się po pokładzie. Wszyscy zdążyli się pochować, lecz wtedy wrogowi zaczęli wchodzić na statek. Nie mogli teraz przegrać. Nie mogli oddać statku. W przeciwnym razie, to wróg mógłby z zaskoczenia zaatakować lenno Seacliff. Musieli się bronic. Serafiel jako pierwszy wybiegł z ukrycia i zaatakował.

A.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nefra
Strzelec do tarczy


Dołączył: 11 Sty 2010
Posty: 445
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 18:22, 27 Cze 2010    Temat postu:

Arnara szybko wybiegła z ukrycia, nakładając pierwszą strzałę na cięciwę. Wycelowała i trafiła. Wystrzeliła jeszcze kilka strzał, a gdy wrogowie zaczęli się coraz bardziej zbliżać, wpadła na pomysł wyjęcia sztyletu. Zrobiła to i walczyła dalej, dodając sobie otuchy w myślach. Chwilę potem Nele dołączyła do niej.
A było tak miło i cicho. Na szczęście już dopływają, lecz do tego czasu muszą zgładzić wszystkich wrogów. Dobre strony tego są takie, że na miejscu będzie ich o tyle mniej, ile zabiją tutaj.
Arnara uderzyła wysokiego mężczyznę, atakując go w czaszkę swym sztyletem i wspięła się na gniazdo. Stamtąd miała bardzo dobrą widoczność, równowagę też dało się utrzymać, więc zaczęła strzelać. Czuła się o wiele pewniej, trzymając łuk zamiast krótkiej broni. Używała go tylko wtedy, kiedy musiała.
Jak zabraknie jej strzał, pożyczy od kogoś miecz.

A.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Actia
Moderator


Dołączył: 12 Gru 2009
Posty: 1075
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 19:56, 20 Lip 2010    Temat postu:

Jacen przewrócił oczami i otworzył usta, by coś powiedzieć, ale zmienił zdanie. Odwrócił się gwałtownie i wpatrywał się w coś. Po jakiejś chwili uśmiechnął się szeroko.
- Astus! Czujesz to? Ognisty Kapitan tu jest - powiedział Virtus. - Chodźmy!
- Eee... Gdzie? - zapytał zaskoczony goniec.
- Ech, musisz to poczuć. Ten przypływ Mocy. Ona cię poprowadzi. Czujesz? - Jacen zaśmiał się cicho. - Nie, oczywiście, że tego nie czujesz, nie jesteś wrażliwy na Moc... A zresztą, co ja będę ci gadał. Za mną!
Jacen ruszył, a Astus - czy chciał, czy nie, poszedł za nim. Szli dość długo, Jacen często zakręcał, czy się wracał. Szczerze mówiąc, to celowo wydłużał drogę, bo widział, że to bardzo irytuje jego towarzysza. Ale w końcu stanął.
- To tutaj - rzekł.
- No co ty - odparł Astus. - To koniec. Trzeba zawrócić. Tutaj jest tylko ściana.
Jacen nie odparł od razu. Rozluźnił się i zamknął oczy. Po kilku minutach powoli je otworzył i spojrzał na gońca.
- Przypomnij sobie - powiedział Virtus - skoki do wody z pozycji kucznej. Wstrzymaj oddech tuż przed lądowaniem.
- Eeee... Że co?! - zapytał Astus.
Jacen nie odpowiedział. Zamiast tego wyciągnął ręce i zaczął formować niebieski okrąg - kulę energii. Następnie wypuścił ją i ściana częściowo się rozwaliła. Przelazł przez nią i skoczył.
Spadał. Na początku panowała ciemność, pod sam koniec zaczęło się rozjaśniać. Jacen wstrzymał oddech, a po chwili wystrzelił do przodu głową do przodu. Zawisł na chwilę w powietrzu, aby następnie zacząć opadać ku wodzie. Tuż przed uderzeniem złączył wyprostowane ramiona i prawie że pionowo wszedł w wodę. Przepłynął kawałek, uśmiechając się. Przypominał sobie czasy, kiedy był jeszcze dzieckiem i kiedy każde wakacje spędzał nad wodą w rodzinnym kraju swej matki.
Niedługo później do wody wskoczył również Astus. Jacen musiał przyznać, że goniec musiał mieć wcześniej do czynienia z wodą, bo wskoczył bardzo dobrze.
- No cóż - powiedział mag. - Teraz trzeba się z tej wody wydostać. Płyniemy!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Bombix
Podkuchenny u Halta


Dołączył: 03 Sty 2010
Posty: 397
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Araluen
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 17:36, 27 Lip 2010    Temat postu:

Astus nie bardzo wiedział o jakiej wodzie mówił jego towarzysz, ale chwile posłuchał i do jego uszu dotarł cichy szum wody. Astus kochał wodę, prawie tak samo jak swój łuk i sztylety, a może i równie bardzo. W dzieciństwie pływał po różnych grotach, rzekach itd.
Przeskoczył dziurę w ścianie i zamknął oczy, żeby rozkoszować się lotem. Otworzył oczy w momencie, kiedy jego ręce dotknęły wody. Kochał tę chwilę, kiedy jego głowa schowana między ramionami gładko wchodziła w wodę. Gdy po chwili wynurzył się obok Jacena, czuł się prawie tak szczęśliwy jak wtedy, kiedy pierwszy raz pocałował Arnarę.
- No cóż - powiedział mag. - Teraz trzeba się z tej wody wydostać. Płyniemy!
- A w którą stronę płyniemy? - spytał goniec.
- W stronę mocy! - powiedział Jacen i zaczął płynąć...
Płynęli już jakiś czas, kiedy nagle Astus stanął i krzyknął:
-Stop!!!
Jego towarzysz się zatrzymał i odwrócił.
-O co... - nie dokończył zdania, bo nagle coś wciągnęło go pod wodę. Astus, szybko zanurkował i zaczął gonić tego "potwora", który porwał Jacena. Płynęli, ciągle w dół i Astusowi powoli zaczęło brakować powietrza, ale nie zamierzał odpuścić. Nagle zobaczył na dole jakieś światło i nie bardzo wiedział co ono może znaczyć. Już nie miał powietrza, ale postanowił płynąć ostatkiem sił, bo coś mu podpowiadało, że to światło musi coś znaczyć. Potwór wraz z Jacenem, kierowali się właśnie w stronę tego świtała. Kiedy tam dopłynęli Astus, powoli zaczął tracić świadomość, ale wiedział, że jeśli on odpuści to zginą obaj. Nagle potwór się zatrzymał i wpłynął pod jakąś skałę. Mężczyzna popłynął za nim i nagle okazało się, że wpłynęli do jakiejś groty, pod wodą. Astus łapczywie zaczerpnął powietrza i wyszedł na twardy grunt. Szybko spojrzał w kierunku tego "monstrum". Było to dwa razy większe niż normalny człowiek. Twarz miało podobną do człowieka, ale jakąś taką obślizgłą i dwie pary oczu. Zamiast rąk miało macki właśnie, w których trzymało Jacena, nogi, też jak u człowieka, tylko trochę zniekształcone, z błoną między palcami. Spojrzało na Astusa, na chwilę jakby się zamyśliło, rzuciło Jacena i ruszyło w stronę gońca. Mężczyzna wyciągnął dwa sztylety i rzucił nimi w "monstrum". Ostrza trafiły w parę oczu, co tylko go rozwścieczyło. Rzucił się na Astusa, który w ostatnim momencie się uchylił i kopnął przeciwnika w plecy. Ten się zachwiał co dało Astusowi czas na wystrzelenie, strzały z łuku prosto w serce przeciwnika. Strzała przeszyła ciało ( trochę galaretowate), lecz potwór dalej żył. Odwrócił się i uderzył Astusa, tak że ten gruchnął o ścianę. Podniósł się, ale plecy strasznie go bolały. Wiedział, że jak szybko tego nie zakończy, to może zginąć. Jego łuk leżał poza zasięgiem, a jedyne co mu zostało to jeden z tych dwóch tajemniczych sztyletów, które znalazł na statku. Był na siebie zły, bo resztę swoich mniejszych sztyletów, które zawsze miał poukrywane we wszystkich możliwych miejscach, zostawił w plecaku, ponieważ dzień wcześniej pokrył je specjalną maścią, która niestety musiała być na sztylecie przez dwa dni. Wyjął ten sztylet i uznał, że jeszcze ani razu z niego nie skorzystał. Szybko zważył go w dłoni i ruszył w stronę przeciwnika. Jedna z macek chciała go dosięgnąć, ale goniec złapał ją i odciął sztyletem. Szybko się cofnął i wytarł rękę, która był cała lepka i znów zaatakował. Odciął przeciwnikowi jeszcze dwie i za obserwował, że sztylet jest bardzo ostry. Postanowił dostać się do łuku, że ostatecznie wykończyć przeciwnika. Rzucił sztyletem, tym razem celując w prawą jego pierś. Sztylet wszedł jak w masło i Astus rzucił się w kierunku łuku. Szybko go podniósł, nałożył strzałę i zobaczył, że "monstrum" osuwa się na ziemie. Nie wiedział, co jest grane, przecież taki cios sztyletem nie mógł tak szybko spowodować śmierci, a jednak przeciwnik osuwał się na ziemie, prawdopodobnie już nie żywy. Astus podszedł do niego i wyciągnął swoje sztylety z jego ciała, wytarł je i schował. Podszedł do tego stwora i chciał sprawdzić, w co mógł trafić. Rozdarł sztyletem kawałek ciała i zobaczył, że jego przeciwnik miał serce po prawej stronie! To było zaskakujące i wszystko by wytłumaczyło. Szybko się otrząsnął, zepchnął ciało z powrotem do wody i podbiegł do Jacena.Wyczuł słabe tętno. Zaczął go reanimować jak umiał i gdy już tracił nadzieje, mag kaszlnął. Otworzył, oczy popatrzył tempo na Astus, nagle odwrócił głowę i zwymiotował. Lekko podniósł głowę i powiedział:
-Musimy iść
-Tak, tak, ty, to się nadajesz do chodzenia. Masz! - tu, Astus pogrzebał w plecaku i podał mu jakieś liście - Pogryź je trochę.
Jacen nie miał pewności, co do tych liści, ale wziął i niepewnie wsadził do ust. Po paru minutach zasnął. Goniec wstał i dopiero teraz się uważnie rozejrzał gdzie jest. Obszedł grotę i zobaczył, że na końcu jest tunel, który łagodnie wznosił się do góry. Wrócił do towarzysza i uznał, że nie ma czasu zwlekać. Podniósł Jacena, przewiesił go sobie przez ramie i razem z dwoma, plecakami i łukiem ruszył w stronę korytarza.
-Masz, szczęście, że dużo nie ważysz, bo bym cię tu zostawił - powiedział wesoło goniec i trochę obciążony wszedł w korytarz...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Actia
Moderator


Dołączył: 12 Gru 2009
Posty: 1075
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 21:57, 27 Lip 2010    Temat postu:

Jacen zamrugał kilka razy powiekami i jęknął.
Możesz mnie puścić – powiedział do Astusa. – Mogę już iść.
Kiedy stanął na własnych nogach, to zachwiał się. Na szczęście szybko odzyskał równowagę i wyprostował się.
Dzięki – jęknął Jacen. – Chyba jestem twoim dłużnikiem… Ale nie wiem, co mam zrobić, więc wymyśl coś sobie. Hmm, ale coś normalnego.
Potem zerwał z pasa bukłak z wodą. Przytknął go do ust i przechylił. Chwilę „pracował” szczęką, a potem wypluł wodę. Powtórzył to jeszcze raz i dopiero potem normalnie się napił. Potrząsnął bukłakiem.
Ech… – mruknął do siebie. – Będę tego żałował.
Wylał na twarz pozostałość i uśmiechnął się. Czuł się lepiej. Wraz z Astus zaczęli iść naprzód. Maszerowali dość długo, aż doszli do dużej komnaty. Nie byli tam jednak sami. Znajdowała się tam mała armia złożona z młodych mężczyzn uzbrojonych w miecze. Z dzikim wrzaskiem rzucili się na mężczyzn.
Jacen posłał w ich kierunku potężną kulę Mocy, która przynajmniej połowę z nich powaliła, a pozostali zatrzymali się, zdezorientowani. Virtus wyciągnął miecz i pobiegł w kierunku ludzi. Zaskoczenie minęło, leżący zaczęli powstawać. Jednak nie wszyscy – kula Mocy była tak potężna, że niektórzy byli zbyt poważnie okaleczeni, aby wstać.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Bombix
Podkuchenny u Halta


Dołączył: 03 Sty 2010
Posty: 397
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Araluen
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 14:22, 30 Lip 2010    Temat postu:

Astus szybko założył strzałę na cięciwę i wystrzelił w najbliższego przeciwnika, który padł na ziemie bez tchu. Szybko zajął się pozostałymi. Po chwili, nie było żadnej żywej duszy, oprócz jego i Jacena. Schował swoje strzały, oraz łuk i odwrócił się do towarzysza:
-Widzę, że czujesz się coraz lepiej - Astus zamaszystym ruchem ręki pokazał, na martwych przeciwników. - Gdzie cię teraz moc kieruje ?
Goniec wyszczerzył zęby i cierpliwie czekał na odpowiedź.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Actia
Moderator


Dołączył: 12 Gru 2009
Posty: 1075
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 18:41, 30 Lip 2010    Temat postu:

Jacen przymknął oczy i przyłożył palce wskazujące do swych skroni.
- Mmm... Tutaj są jeden drzwi. Myślę, że trzeba przez nie przejść - powiedział w końcu.
A potem uśmiechnął się szeroko i zaczął iść, a za nim podążył Astus. Trafili do jakiejś komnaty. Zupełnie pustej. Panowie rozglądali się po niej, zastanawiając się, co dalej. Szukali jakiegoś przejścia dalej, ale nic nie mogli wykombinować.
- Jestem magiem - westchnął nagle Jacen. - Ale nie umiem latać.
- O co ci chodzi? - zapytał Astus.
- Popatrz w górę. Tam jest przejście.
Rzeczywiście, w suficie była dziura, w sam raz, aby szczupły dorosły mógł się do niej przecisnąć. Jednak jedyną drogą, która do niej prowadziła była... ściana.
- Za stromo jak dla mnie... - mruknął Jacen. - To znaczy... zupełnie pionowa nie jest, przeszedłbym jakąś część, ale na pewno nie całość. To robota dla gońca - Jacen wyszczerzył swe zęby w uśmiechu. - Zakładam, że tam na górze jest lina, zresztą kawałek jej widać...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Raqasha
Emerytowany zwiadowca


Dołączył: 04 Lis 2009
Posty: 1541
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Ś-wa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 20:19, 03 Sie 2010    Temat postu:

Jacy nieokrzesani! - pomyślała Rina. Dosłownie brak kultury!
Podeszła do jednego zwalistego wojownika i trąciła go rękojeścią noża w bok.
-Ekchm, ekchm. Zaburzacie moją prywatność. - Nie skończyła mówić, ponieważ mężczyzna jej przerwał:
- Milcz dziewko!
- Nie przystoi tak mówić do damy, co za chamstwo. Dopiero dziewczyna zauważyła, że rozmawia z Skandianinem.
- Ale ty szpetny!
- Zejdź mi z drogi, bo cię posiekam.
- Taa, od razu. Ja jestem Chuck Norris i wypruję ci trzewia.
Zezłoszczony wilk morski zamachnął się na Rinę wielkim, dwuręcznym toporem.
Rina ciachnęła do mieczem po policzku, lecz wystarczyła chwilka, żeby jeden z jej noży utkwił w tłustym cielsku Skandianina.
Chłop stracił równowagę i padł na pokład.
Fuj! Pobrudził mój nóż, ale jednego mniej.
Szybkim krokiem podeszła do następnego przeciwnika.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Raqasha dnia Wto 20:20, 03 Sie 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jenny
Porwany przez Skandian


Dołączył: 25 Gru 2009
Posty: 1059
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 3/3
Skąd: Kalisz
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 20:26, 03 Sie 2010    Temat postu:

- Gdzie ja, u licha, jestem? - jęknęła Megan czując jak jej ciało wznosi się i upada, a przy każdym upadku czuła coś twardego.
- Megan! Kochanie! Obudziłaś się! - do jej uszu dobiegł głos kogoś znajomego. Skąd ona go znała?
Po chwili unoszenia i upadki ustały.
- Marcus, niedobrze mi... - powiedziała i już chciała zwymiotować, ale zrozumiała, że nie ma czym - od dawna niczego nie jadła.
Chwila... Skąd ja znam jego imię? myślała. Chyba, że to nie jego imię. No to koniec. Zraziłam go do siebie. Zraziłam do siebie osobę, która mnie ratuje... Tylko od czego? Niedobrze... Niedobrze... No chyba, że koleś - choć i to nie jest pewne - mnie porywa...
W następnej chwili zauważyła, że straciła oparcie przed sobą i rąbnęła twarzą o coś twardego i pachnącego skórą. Po sekundzie ktoś objął ją w pasie, podniósł (Siedziałam? Siedziałam! Dlaczego tego nie czułam?!)i postawił na ziemi, choć nadal jej nie puszczając, bo po chwili nogi się pod nią ugięły.
- Wiedzę ciemność... - mruknęła nie do końca przytomna.
- No to otwórz oczy...
Miałam zamknięte oczy? Jaki wstyd! pomyślała i zrobiła to, o co ją jej wybawiciel, a może zabójca, poprosił.
Jej oczom ukazał się młody, przystojny szatyn o intensywnych brązowych oczach. I ów ten młody, przystojny szatyn o intensywnych brązowych oczach nieco się schylił, albowiem był od niej nieco wyższy,i ją pocałował. Megan natychmiast zaczęła się wyrywać.
- Puść mnie! Zostaw mnie! Nie dotykaj mnie! Jestem królewską księżniczką! Następczynią... - Vice, , pomyślała, ale on nie musi o tym wiedzieć. ...tronu Araluen! Nie masz prawa mnie dotykać! Nie masz prawa nic zrobić z moją wielmożną osobą!
- Megan! Co jest? Co się stało? - pytał tajemniczy osobnik. - Pamiętasz? To ja! Marcus!
Czyli jednak...
- Ja nie znam żadnego Marcusa! - krzyczała nadal.
- Tak?
- Tak!
- W takim razie, po co, u licha, przyjechałaś do Iberionu? - spytał. Nie odpowiedziała. - Po co obcięłaś, przefarbowałaś i wyprostowałaś włosy? - zwrócił się do kobiety i pokazując jej blond kosmyk, należącej, o dziwno, do niej samej. - W jakim celu skróciłaś swoją ulubioną spódnicę?
Gdy nie odpowiedziała, on kazał jej usiąść na ziemi, a gdy to uczyniła, przycupnął obok niej i zaczął jej tłumaczyć zaistniałą sytuację. Gdy skończył, wstała, otrzepała spódnicę i wsiadła na kasztanowego wierzchowca, który przez całą podróż dreptał tuż za koniem, na którym obydwoje jechali.
- Co robisz? - zapytał zdruzgotany.
- Wracam. Nie mogę ich tak po prostu zostawić. Araluen to mój teren! Tylko ze mną sobie tutaj poradzą. Przepraszam. I pamiętaj, że cię kocham! - powiedziała, zawróciła konia i pognała galopem w kierunku, z którego wracała.
Jechała przez jakiś czas, nie bardzo wiedząc czy wybrała dobrą stronę. Miała więc dużo czasu na to, by przemyśleć różne sprawy, np. czy na pewno powinna wrócić do drużyny, co zrobić z Aragornem i czy Lady Goździkowa jest naprawdę taka dobra w swojej sztuce. Po chwili jednak musiała wrócić na ziemię, bo przed sobą zauważył dół. Zeskoczyła z konia i zbliżyła do czarnego otworu. Pech chciał, że nie odzyskała jeszcze pełnej władzy w nogach, przez co się zachwiała i wpadła w otchłań.
Tak lecąc i lecąc w dół poczuła, że ściana nagle zmienia kształt - jakby się zakręcała. Dzięki temu Megan nie spadała teraz bezpośrednio pionowo, tylko brzuchem i głową w dół sunęła po ziemi. Po chwili zauważyła światło i w nie wpadła. Okazało się, że było to wyjście z tunelu. Przez sekundę jeszcze sunęła po twardym kamieniu i w ostatnim momencie zatrzymała się, bo niewiele brakowało, by wpadła w kolejny otwór w gruncie. Nadal leżąc zajrzała dyskretnie w otwór. Na samym dole (a trzeba przyznać - była olbrzymia różnica wysokości) ujrzała dwóch mężczyzn i usłyszała jednego z nich.
- Za stromo jak dla mnie... To znaczy... zupełnie pionowa nie jest, przeszedłbym jakąś część, ale na pewno nie całość. To robota dla gońca. Zakładam, że tam na górze jest lina, zresztą kawałek jej widać...
Megan szybko cofnęła głowę, co nie uszło uwadze mówcy.
- Astus - widziałeś to? - spytał.
- Astus? - mruknęła na początku do siebie. - Boże! Astus! No tak!
Po chwili zaczęła się dopytywać, kto jest na dole.
- To ja! Megan! Astus! Kto jest z tobą na dole?
- Megan? - zdziwił się drugi mężczyzna.
- Tak, tak! Megan! Co ty tam robisz z...
- A tak. Z Jacen'em. Próbujemy się dostać na górę. Zrzucisz nam linę?
Megan po chwili dosięgła liny, jeden jej koniec zawiązała na kawałku wystającej skały - dość stabilnej - i zrzuciła ją kompanom.
- Gotowe! Można wchodzić! - krzyknęła i obserwowała wspinaczkę przyjaciół.



*****
Wróciłam! Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Actia
Moderator


Dołączył: 12 Gru 2009
Posty: 1075
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 21:14, 03 Sie 2010    Temat postu:

Jacen wdrapywał się po linie za Astusem. Krzywił się przy tym, bo goniec mocno go wyprzedzał. Może - pomyślał Jacen - może to ja powinienem iść najpierw. Teraz, jak spadnę, to nikt mnie nie będzie łapał. Jednak szedł drugi. Z prostego powodu - spowolniłby Astusa.
W końcu jednak wszedł. Otrzepał się, a potem wyprostował się i spojrzał Megan w oczy. Skrzywił się nieznacznie, ale potem uśmiechnął się i ukłonił.
- Miło cię widzieć, Megan - powiedział. - Kiedy cię ostatnio widziałam, nie wyglądałaś zbyt dobrze, więc tym bardziej się raduje, że teraz wyglądasz zdrowo.
Jacen rozejrzał się. Byli w bardzo podobnej komnacie, co poprzednio, lecz ta była większa. Kiedy spojrzał w górę, zdziwił się. Pod sufitem znajdowało się niesamowicie dużo jakichś rurek i desek. Wpatrywał się w to jakiś czas, a potem uśmiechnął się promiennie. Jednak nie najważniejsze było to w tej sali. Na samym środku stało... coś. Coś było duże i przykryte dużym, szarym i bardzo brzydkim materiałem.
- Podejrzewam - powiedział Jacen - że tam stoi coś, czego szukamy. Fragment Posągu Tytana. Nie zrozum mnie źle, Megan, z jednej strony się cieszę, że z nam jesteś, ale... To bardzo źle. Bardzo, bardzo źle, że tu jesteś.
Jacen spojrzał porozumiewawczo na Astusa.


____

Pff, Jenny, jak coś, to Megan jeszcze nie wie, ok?xD


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Chabersztyna
Gość





PostWysłany: Śro 14:53, 04 Sie 2010    Temat postu:

Chabra piła sobie spokojnie Redbulla w jej chomiczej kryjówce. Skończyła i wyszła na zewnątrz. Przekroczywszy próg nory poczuła mocne ukłucie w lewej nodze. To jej ulubiony chomik zamachał się i z rozpędu, epicko wbił swój wspaniały oręż [wykałaczkę] w jej biedną kończynę.
Zdrada stanu? - pomyślała zdziwiona i gdy spróbowała się ruszyć zauważyła że jest w stanie co najmniej drętwym. Po chwili leżała już na ziemi, na wysokości oczu chomika.
-Paraliż? - zapytała spokojnie chomika
-Za parę minut nie będziesz w stanie mówić.
-Ok, to póki jeszcze jestem w stanie się na ciebie wydrzeć, powiedz mi proszę po jaką cholerę to zrobiłeś. I skąd wziąłeś paralizator?
-Och, nieważne... - Chabra nie miała pojęcia czemu nie odpowiada. I czemu znika z tyłu jej głowy. Nie mogła się obrócić żeby to zobaczyć, ale poczuła coś na szyi.
-Ta dawka powinna wysłać cię do krainy wróżek i jednorożców... Chomik znów był przed jej głową i uśmiechał się chytrze a w jego łapkach była dość duża strzykawka. Chabra na chwilę ożywiła się na dźwięk o jednorożcach, ale po chwili spostrzegła że jest to jednoznaczne z jej końcem
Znowu zgon. Zajedwabiście... Obezwładniona przez chomika. Powinnam napisać o tym książkę
-Astalavista, ciućmo. - i odpłynęła. TAK, do świata wróżek i jednorożców.
Powrót do góry
Jenny
Porwany przez Skandian


Dołączył: 25 Gru 2009
Posty: 1059
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 3/3
Skąd: Kalisz
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 18:51, 04 Sie 2010    Temat postu:

- Podejrzewam - powiedział Jacen - że tam stoi coś, czego szukamy. Fragment Posągu Tytana. Nie zrozum mnie źle, Megan, z jednej strony się cieszę, że z nam jesteś, ale... To bardzo źle. Bardzo, bardzo źle, że tu jesteś.
Jacen spojrzał porozumiewawczo na Astusa.
- Nie no! Świetnie normalnie. Po raz kolejny porzuciłam szansę na życie o jakim marzyłam z moim Marcusem, a ty mi wyjeżdżasz z takim tekstem? - wysunęła nieco dolną szczękę i zadarła brodę zakładając przy okazji ręce , by wyglądała na obrażoną. Po chwili jednak spoważniała. - Posłuchaj Jacenie... I ty Astusie... Kiedy wracałam do was... To znaczy, nie koniecznie tutaj, ale ogólnie do drużyny... Miałam trochę czasu na przemyślenia i... Zadałam sobie pytanie: Po co to robię? Przecież po skończeniu misji wszyscy rozejdziemy się w różne strony, a przynajmniej ja nie będę miała łączności z nikim z drużyny. Poza tym grozi mi pewne niebezpieczeństwo ze strony Aralueńczyków, którzy
po pierwsze: nie lubią mojego ojca;
po drugie: nie uznają mojego ojca za króla;
po trzecie: nie lubią mnie z różnych i różniastych powodów;
a mimo tego wróciłam, więc wybacz, ale jeśli 'źle, że tu jestem' oznacza, że mogę zginąć - to mam to głęboko w poważaniu, a jeśli 'źle, że tu jestem' oznacza, że to wam grozi niebezpieczeństwo, to nie bójcie się, ale jako książę... Nie, nie jestem facetem, ale tu akurat chodzi o moje 'wykształcenie'... Was obronię. A jeśli są jakieś inne powody, że 'źle, że tu jestem', to one nic, a nic mnie nie interesują. Czy ktoś ma jeszcze coś do powiedzenia w tej sprawie?
- spytała.

***
Ach, spoko, spoko. Megan nic nie wiem xD.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Actia
Moderator


Dołączył: 12 Gru 2009
Posty: 1075
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 20:01, 04 Sie 2010    Temat postu:

Jacen pokręcił głową w milczeniu, a potem powiedział:
- Tak, pierwszy powód odgadłaś prawidłowo. Grozi ci niebezpieczeństwo i to poważne. Sądzisz, że skoro nikomu nie zdradzałaś kim jesteś, to zostałaś anonimowa? Nie. ONI wiedzą. I myślisz, że to nic nie zmienia? Zmienia dużo. Dzięki temu stajesz się, hm, interesującym towarem. Ale nawet przed twoim przyjściem byliśmy w niebezpieczeństwie. Wiedziałem, że albo obaj wyjdziemy z tego cało, albo obaj zginiemy. Tzn. gdyby zginął Astus, zginąłbym i ja, ale nie wiem, jakby się stało, gdyby było na odwrót... Ich się nie da zabić. To znaczy da, ale nie mamy takiej mocy. Śmiertelnik nie zabije boga ani półboga. Jeśli zginie księżniczka Megan, to zginie też łowca nagród Jacen Virtus. A jeśli zginę ja, to zginie też Ognisty Kapitan. Ech, ale nie chcesz znać innych powodów, więc nie opowiem ci o Ognistym.
Przerwał na chwilę i wpatrzył się we Fragment Posągu Tytana. Przynajmniej sądził, że to jest Fragment Posągu, ale mógł się mylić. Był tylko jeden sposób, żeby to sprawdzić. Trzeba było zdjąć ten materiał. Virtus zrobił kilka kroków na przód, po czym zatrzymał się i westchnął.
- Trudno, stało się. Nie uda mi się przekonać ciebie, żebyś wracała, więc nawet nie będę próbował. Ale wiedz, że lepiej by się stało, gdybyś była teraz z Marcusem, zamiast być ze mną i Astusem. Ale najwidoczniej tak miało być. Jeśli nie chcesz wracać, to MUSISZ nam pomóc. - Jacen przerwał i zmarszczył brwi. - Zdejmie to jedna osoba, czy zrobimy to razem? - zapytał, myśląc o Posągu.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
pawel2952
Strzelec do tarczy


Dołączył: 11 Sty 2010
Posty: 484
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 58 razy
Ostrzeżeń: 3/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 20:30, 04 Sie 2010    Temat postu:

Wszędzie panował ogromny zgiełk i hałas. Statek bezwładnie unosił się na wodzie. Był to jedyny spokojny obraz jaki można było wtedy dostrzec. Z dali słychać było odgłosy walki o zamek. Część drużyny zeskoczyła już z pokładu i włączyła się do walki. Ich zadaniem było oskrzydlić wroga z drugiej strony. W lesie pojawiło się pełno pochodni i świateł poruszających się w różne strony. Aragorn zagryzł wargi i przeskoczył przez burtę na wybrzeże. Unosząc swój dwuręczny miecz w górę pobiegł naprzeciwko najemnikom. Kątem oka widział jak jego towarzysze i przyjaciele toczą zaciekły bój. Było ich za mało by stawiać opór tylu ludziom. -W tej chwili każda pomoc była by... pomocna - Stwierdził to z lekkim uśmiechem patrząc w niebo, jak by na coś czekał. Chwilę potem zaczęły pojawiać się dziwne postacie, realne jednak nie byli to ludzie. Przechodzili przez drewniane burty okrętu jakby nie stanowiły dla nich przeszkody. Zjawy wojowników rzuciły się na najemników, wręcz bezszelestnie unieszkodliwiając każdego napastnika jakiego napotkały na swojej drodze. Część przestraszonych dziwnym zjawiskiem najemników uciekła głębiej w las, ci którzy postanowili z nimi walczyć nie mieli najmniejszych szans by im zaszkodzić. Zjawy okazały się nie najliczniejsze, mimo to dorównywały w walce najlepszym. Aragorn nie miał już nic do stracenia. Osoba, na której mu zależało zginęła. Rycerz wspominał młodą Araluenkę. Teraz jego celem było nie dopuścić, aby ten sam los spotkał reszty jego przyjaciół. Z krzykiem ruszył na pierwszych agresorów. Powalił jednego na ziemię, ogłuszył innego. W jego głowie grzmiały różne słowa, wiele głosów, które się przekrzykiwały. Rycerz poczuł na skórze lekkie krople zimnego deszczu. Przeszedł go dreszcz, jakby zwiastował coś okropnego. Pobiegł dalej w głąb lasu. Ziemia pod nogami stawała się coraz bardziej mokra i śliska. Woda i krew zalewały mu oczy. Wciąż dostrzegał plamy. Poczuł kilka mocnych ciosów. Wytrzymał ból by móc dalej walczyć.


A.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adirael
Podpalacz mostów


Dołączył: 24 Paź 2009
Posty: 990
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 1/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 21:21, 04 Sie 2010    Temat postu:

Serafiel widział jak niektórzy wyskakują ze statku i walczą na lądzie. Zobaczył jakieś zjawy, które najwidoczniej były po ich stronie. Osobiście został na pokładzie, żeby nie pozwolić na przejęcie go przez Skandian. Zawsze jeszcze mogli tym statkiem uciec, mimo podziurawionych żagli, połamanych wioseł, uszkodzonego kadłubu. Siekał na prawo i lewo swoimi scimitarami. W pewnej chwili poczuł ból w lewym ramieniu. Odwrócił się i chwilę później jeden ze Skandian stracił głowę. Serafiel podziękował sobie w duchu, że przed wyjazdem zdołał wyposażyć się w kolczugę. Tym razem skończyło się na mocnym stłuczeniu, a mogło być o wiele gorzej. Rozejrzał się po statku. Zauważył grupkę wojowników o wschodnich rysach, chcących dostać się do kapitańskiej kajuty. Niedoczekanie. Pewnie będą chcieli ukraść zapas karmy, którą zakamuflował tam dla Nitaela. Zawołał do nich, co okazało się bardzo złym pomysłem. Pięciu mężczyzn odwróciło się do niego pokazując swoje łuki refleksyjne. Parę sekund później szykowali się do oddania salwy. Serafiel szybko przeturlał się za turlającą się po pokładzie beczkę, zatrzymując ją. Usłyszał świst czterech strzał i odgłos jednej wbijającej się w drewno. I wtedy popełnił drugi błąd. Kopnął beczkę wprost na wojowników, chcąc ich powalić. Jednak tym samym się odsłonił, a przeciwnicy zwinnie przeskoczyli nad beczką. Tym razem nie miał żadnej ochrony. Brzdęk pięciu cięciw i czas jakby nagle zwolnił. Widział nadlatujące strzały, ale nie mógł ich dosięgnąć. Jedna przeleciała obok niego i trafiła w nadbiegającego z tyłu Skandianina. Dwie inne wbiły się w drewno przy burcie. Czwarta przebiła kolczugę ii wbiła się głęboko w ramię Serafiela. Ale najgorsza była piąta strzała. Leciała wprost ku jego piersi. Zapewne przeszłaby przez kolczugę i zanurzyła się w miękkim sercu, lecz stało się coś nieoczekiwanego. W pewnej chwili Serafiel poczuł ucisk na prawym ramieniu, potem poczuł futro na twarzy, a na końcu usłyszał żałosne miauknięcie umierającego kota. Serafiel upadł na kolana i spojrzał na ledwie oddychającego Nitaela. Strzała wbiła mu się w brzuch, a jej grot wystawał z grzbietu.
- Nie! Nie! Tylko nie to! - wykrzyczał Serafiel. - Dlaczego to zrobiłeś? Miałeś się gdzieś schować. - mówił przez łzy. - To ja powinienem zginąć. Nie zrobiłem nic dobrego w swoim życiu. Mogłem postarać się, żeby Insygnia przetrwały, żeby Actia i ktoś tam jeszcze przeżyli. Mam wobec ciebie dług, przyjacielu. Będę go spłacał do końca życia. - skończył i wstał. Z łzami na policzkach ruszył w stronę wojowników. Uchylił się przed jedną strzałą, jedną przeciął w locie, dwie przeszły obok niego. Ostatniej pozwolił rozorać sobie policzek. W następnej chwili było jednego wojownika mniej. Leżał z mieczem wbitym w pierś. Chwilę później Serafiel fechtował się z pozostałymi czterema, którzy dobyli mieczy. Gniew pozwolił mu na pokonanie ich w kilka krótkich minut.

A.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Actia
Moderator


Dołączył: 12 Gru 2009
Posty: 1075
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 13:34, 05 Sie 2010    Temat postu:

Megan, Astus i Jacen zdecydowali, że razem zdejmą płachtę z posągu. Zaczęli podchodzić do niego. Z nieznanych im powodów, gdy byli coraz bliżej posągu, to wzbierał się w nich niepokój i zmęczenie. Byli już blisko, kiedy Jacen powiedział:
- Stop. Nie wiem, jak ty Megan... Tak w ogóle, to jak ty się tu dostałaś? No, nieważne. W każdym razie ja i Astus przeszliśmy wiele i jesteśmy zmęczeni. Proponuję mały posiad.
Sam nie wiedział, dlaczego to powiedział, ale chciał odwlec chwilę odrzucenia tego paskudnego materiału. Najwyraźniej Megan i Astus również, bo przystali z ulgą na jego prośbę. We trójkę usiedli pod ścianą, trzymając się blisko siebie.
- Wiesz co, Megan - zaczął Jacen z niewinną miną. - Być może mnie za to znienawidzisz jeszcze bardziej niż do tej pory zdążyłaś, no ale cóż począć. Chodzi mi między innymi o Aragorna. Facet mi nie ufa i pewnie mnie nienawidzi, ale ja go bardzo szanuję. Wspaniały rycerz, człowiek pewnie też. Jednym słowem: mężczyzna. A ten twój Marcus... Taki jakiś... zbabiały.
Jacen zaśmiał się cicho, widząc mordercze spojrzenie Megan.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Bombix
Podkuchenny u Halta


Dołączył: 03 Sty 2010
Posty: 397
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Araluen
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 10:33, 06 Sie 2010    Temat postu:

Astus nie przyłączył się do narastającej kłótni, lecz odszedł trochę na bok, żeby nie przeszkadzać. Wyjął z plecaka swoje wszystkie sztylety, sprawdzał je dokładnie i schował w najróżniejsze miejsca. Wyciągnął manierkę wody, pociągnął łyk i zaczął porządkować plecak. Po paru minutach skończył. Szybko wstał i wrócił do towarzyszy.
-No, koniec tych flirtów. Pora ruszać - po tych słowach oparł się o ścianę, czekając...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
pawel2952
Strzelec do tarczy


Dołączył: 11 Sty 2010
Posty: 484
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 58 razy
Ostrzeżeń: 3/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 16:01, 07 Sie 2010    Temat postu:

Obrona wyspy nie szła najlepiej i tak kolorowo, jak przewidywał plan. Mimo zawziętości i męstwa ludzi jej broniących, wrogów nie ubywało. Wręcz przeciwnie, zdawało się, że przybywa ich coraz więcej. Większość przeciwników pochodziła z północy, dlatego walka nie była łatwa. Byli to ludzie, dla których wojna jest żywiołem. Walka wciąż się dłużyła, a Aragorn czuł niepokój. Rycerz płynnie robił uniki i błyskawicznie zadawał ciosy powolnym Skandianom. Na polu walki zagrzmiał dźwięk rogu. Większość najemników uciekła dalej w głąb lasu. Aragorn rozejrzał się za towarzyszami. Chciał sprawdzić czy są cali. Był już pewien, że wróg postanowił uciec. Postanowił wykorzystać przewagę i gonić uciekających, i nie pozwolić im ponownie sformować szyków i uderzyć. Zatrzymał go głośny świst. Spojrzał z przerażeniem w niebo. Zaraz miało spaść na nich setki strzał. Rycerz pochwycił pierwszą tarczę na jaką napotkał jego wzrok i zasłonił się nią mając nadzieję, że wytrzyma. Rozległ się głuchy odgłos strzał wbijających się w ziemię. Rozległy się jęki najemników, którzy nie zdążyli uciec lub ranni pozostali na polu walki. Część podpalonych strzał wznieciła pożar na statku oraz w części lasu tworząc mnóstwo dymu, który utrudniał widoczność. Aragorn nie wiedział już w którą stronę jest statek ani też wróg. Wszystko zasłonił mu dym. Musiał liczyć na szczęście i pobiegł w nieokreślonym kierunku licząc, że jest to ten prawidłowy. Nie mógł też zawołać towarzyszy jeżeli nie chciał zdradzać swojej pozycji. Postanowił wykorzystać złą widoczność na niekorzyść najemników. Nie miał jeszcze tylko pomysłu jak... Wiedział jedynie, że działa to na ich niekorzyść. Nawet odgłosy bitwy o zamek nie pomagały odnaleźć właściwej drogi.


A.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Castagiro
Emerytowany zwiadowca


Dołączył: 01 Kwi 2010
Posty: 1322
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Poznań
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 17:39, 07 Sie 2010    Temat postu:

Otworzył oczy. Znajdował się w jakimś lochu. Czuł, że wisi przykuty łańcuchami do ściany. Jego stopy z ledwością stykały się z brudną posadzką, na której ujrzał zgniłą słomę i odchody szczurów i innych więźniów, których właśnie dojrzał. Na ciele, pod prawym sutkiem miał ranę ciętą. Krew na niej zakrzepła lecz nadal czuł pieczenie. Był nagi. Nie miał na sobie żadnego odzienia. Rozejrzał się dokładniej. W ścianie na prawo od niego, wysoko w górze, tuż pod sufitem znajdował się niewielki otwór. Wystarczający do przepływu powietrza. Spojrzał na innych więźniów. Ile już z nim tu byli? Część trzy lata, paru cztery. Reszta to świeżaki, sprzed pół roku. Wtem dosłyszał hałas gdzieś w zamku. Po kilku minutach dziwnych krzyków ktoś wyłamał drzwi do lochu. Castagiro w tym momencie zemdlał. Usłyszał oddalone głosy "Obudź się... żyjesz... Chłopcze... Panie..."

- Panie! Panie zbudź się - krzyk tuż przy jego uchu obudził go z dziwnego letargu. Spojrzał półprzytomnym wzrokiem na żołnierza, który potrząsał nim lekko. Młody chłopak, bo może miał z dwadzieścia jeden lat, był cały zakrwawiony a jego twarz została wzbogacona o dwie rany cięte. Castagiro rozejrzał się. Klęczał przy murze miasta, niedaleko bramy. Obok siebie miał Skandianina z na wpól uciętą głową. Za nim leżał obrońca Seacliff. Miał okropnie zniszczoną twarz od potężnego ciosu w głowę. Galka oczna leżała tuż przy czymś co kiedyś można nazwać było uchem razem z fragmentami mózgu. Jakby tego było mało na nim leżał goniec, może dwunastoletni chłopiec z rozoranym brzuchem i wnętrznościami na wierzchu. Castagiro spojrzał na siebie. Sam nie wyglądał lepiej. Zakrwawiony, na lewej ręce rana. Wtem dojrzał kolejną ranę, lecz ta spowodowała, że ogarnął go strach. Miał ranę ciętą na klatce piersiowej. A raczej nie ranę tylko przecięty kawałek płaszcza. Z otworu wydobyła się krew, która już zasychała. Sięgnął pod plaszcz i wyciągnął zwłoki swojego szczurka, jedynego przyjaciela jakiego miał. Zwierzę było w dwóch częściach, między palcami Castagira powoli spływały wnętrzności Ricka. Svart zapłakał. Łza kapnęła wprost na głowę martwego zwierzęcia. Wlożył Ricka z powrotem do kieszeni, tym razem innej. Spojrzał na żołnierza, który wyprostował się i podał mur rękę.
- Panie, niezwykle przykro mi z twojej straty. Pomogę ci wstać - Castagiro chwycił go za dłoń i wstał podciągnięty w górę przez chłopaka. Schylił się po swój miecz, który leżał obok niego.
- Jak wygląda sytuacja? - spytał rozglądając się.
- Pierwszy atak Skandian na bramę odparliśmy ale za chwilę pewnie ruszy reszta wojsk. Niektórzy dojrzeli zamieszanie na tyłach wroga jakby ktoś ich tam zaatakował. - wyjaśnił żołnierz gestykulując. Castagiro zatrzymał wzrok na bramie. Takiej ilości zmasakrowanych ciał dawno nie widział. Poskładać niektóre zwłoki to byłby cud. "To musza być oni" pomyślał zastanawiając się nad słowami chłopaka.
- Dobrze, dziękuję. Wróć do swojego oddziału.
- Mój pluton już nie istnieje, należę do innego. - rzekł chłopak oddalając się. Castagiro powiódł za nim wzrokiem. Następnie znów rozejrzał się. Do jego uszu dochodziły odgłosy walki niewielkich grup. Słyszał jęki i zawodzenia rannych a nawet ich płacz. Żołnierze będący przy siłach próbowali odciągnąć ich od pola walki, gdzieś na ubocze. Gdzieniegdzie formowały się na nowo oddziały, przygotowując się do drugiej fali ataku i kierując się do bramy. Castagiro też dam ruszył. Gdy dotarł ujrzał około pięćdziesięciu żołnierzy gotowych do dalszej walki. Zmęczeni, brudni, zakrwawieni, z ranami. Ale stali. Stali i czekali. Na murach zostało kilkudziesięciu, jednak nie więcej jak czterdziestu. Chciał coś krzyknąć lecz w tym momencie rozległ się dźwięk rogu. Castagiro błyskawicznie odwrócił się w stronę bramy. Ruszyła druga i ostatnia fala.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Castagiro dnia Sob 17:48, 07 Sie 2010, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Zwiadowcy Strona Główna -> Hibernia / Zaginione Insygnia Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3, 4, 5  Następny
Strona 1 z 5

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Emule.
Regulamin