Forum Zwiadowcy Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

7. Nowy początek
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5  Następny
 
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Zwiadowcy Strona Główna -> Hibernia / Zaginione Insygnia
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Actia
Moderator


Dołączył: 12 Gru 2009
Posty: 1075
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 19:50, 24 Wrz 2010    Temat postu:

Drużyna wróciła na zamek, gdzie mogli leczyć swoje rany. Później zaczęli się zajmować ciałami swoich poległych druhów - Evrala i Arnoga. Chcieli zrobić im pogrzeb. Zastanawiano się, gdzie ich pochować i jak to zrobić. W końcu postanowili pogrzebać ich tutaj, w Seacliff. Odrzucili propozycje kremacji i ciała złożyli do dwóch dołów. Ktoś wysunął się naprzód i odchrząknął, bo chciał powiedzieć mowę pożegnalną. Tą osobą był/a...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Raqasha
Emerytowany zwiadowca


Dołączył: 04 Lis 2009
Posty: 1541
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Ś-wa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 21:47, 24 Wrz 2010    Temat postu:

Rina. Jeszcze raz odchrząknęła dla efektu i rzekła ze smutkiem w głosie.
Moi drodzy, zebraliśmy się tu, aby...Tu zdobiła przerwę bo musiała uspokoić swoje rozhulane myśli:
Aby, aby, aby, aby coś tam, ten teges, no! Po chwili dopowiedziała.
Aby pożegnać tych dwóch zacnych menów, którzy walcząc oddali życie. W normalnym przypadku powiedziałaby, że kopnęli w kalendarz, ale nie wypadało teraz w takiej smutnej sytuacji.
Rina pomilczała jeszcze chwilę, po czym rozpłakała się jak małe dziecko.
Rino nie rozklejaj się jak pierogi przy gotowaniu!


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Raqasha dnia Pią 21:48, 24 Wrz 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Castagiro
Emerytowany zwiadowca


Dołączył: 01 Kwi 2010
Posty: 1322
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Poznań
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 14:04, 25 Wrz 2010    Temat postu:

Na szczęście rana okazała się wyleczalna. Gdy tylko się przebudził dostrzegł, że jest w sali gdzie opatrywani byli żołnierze. Bolało go miejsce gdzie otrzymał ranę strzałą oraz inne. Obok łóżka, na stołku leżało jego ubranie. Usiadł i zaczął przeglądać rzeczy. Na nich leżało pudełko. Otworzył je. W środku leżał jego szczur. Svart zaczął się ubierać.
- A pan dokąd? - spytała pielęgniarka, która właśnie się do niego zbliżyła.
- W swoją stronę. Dziękuję za opiekę, lecz czas na mnie a miejsce przyda się innym - ukłonił się i dokończywszy ubieranie wziął pudełko
- Nie mogę pozwolić aby... - nie dokończyła gdyż Castagiro przerwał jej
- Czuję się dobrze, nic mi nie będzie. Bywałem w gorszych sytuacjach.
-Skoro tak uważacie.... - pielęgniarka uśmiechnęła się i odeszła. Svart wyszedł z sali napotykając ciekawskie spojrzenia. W końcu każdy go widział bez ubrania. Skierował się w stronę cmentarza w Seacliff. Z daleka dojrzał znajome mu twarze. Niedaleko wejścia stał grabarz. Castagiro pożyczył od niego łopatę i wykopał mały dół w którym umieścił pudełko. Podumał chwilę i skierował się do grupki ludzi odprawiającej pogrzeb dwóm przyjaciołom. Stanął niedaleko nich i oparł się o drzewo krzyżując ręce na piersi.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adirael
Podpalacz mostów


Dołączył: 24 Paź 2009
Posty: 990
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 1/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 18:36, 25 Wrz 2010    Temat postu:

Serafiel zaczął dochodzić do siebie w jednym z pokojów przeznaczonych dla gości. Pewnie dlatego, żeby nie zajmować miejsca w szpitalu. W tej bitwie zapewne zostało rannych wielu żołnierzy. Gdy poczuł się odrobinę lepiej, spróbował wstać z łóżka. Ustał jakieś trzy sekundy, po czym się zachwiał i upadł na podłogę. Przy okazji walnął głową w szafkę. Chwilę później poczuł ciepłą strużkę krwi cieknącą mu po policzku. Machinalnie starł ją rękawem. Ku zdziwieniu odkrył, że jego zraniony policzek znów jest gładki. Jakby nigdy nie oberwał strzałą. Po tym przypomniał sobie coś jeszcze. Przecież grot został nasączony trucizną. Bardzo rzadką. Gdyby tak nasączyć nią miecze, jego uderzenia mogłyby odnosić lepsze rezultaty. Zastanowił się chwilę nad tym. Zapewne jakiś mag musiał wydobyć z niego śmiertelną substancję. Ponownie spróbował się podnieść. Tym razem udało mu się ustać jakieś pół minuty, żeby po chwili oprzeć się o łóżko. Odczekał kilka minut i w końcu ruszył ku drzwiom. Poszło mu całkiem nieźle. Udało mu się nie wyrżnąć głową w klamkę. Kilkanaście minut później był już poza zamkiem. Zauważył, że jest bardzo cicho. Za cicho. Zawołał do jakiegoś chłopaka, który właśnie przebiegał przez ulicę z workiem wypchanym warzywami. Serafiel pochwycił go za kołnierz i przytrzymał. Zauważył przerażenie w oczach chłopczyka. Wojownik domyślił się, że widzi przed sobą młodego złodziejaszka, który nie dojadał przez co najmniej półtora tygodnia.
- Gdzie się wszyscy podziali? Czemu panuje tu taka cisza? - zapytał spokojnym głosem.
- Na... na cmentarzu, pa... panie. - zdołał wyjąkać młodzieniec.
Tyle wystarczyło Serafielowi. Rzucił jeszcze chłopakowi niewielką sakiewkę ze złotem na odchodne. Powinno mu wystarczyć na kilka dni. Potem podszedł do jednego z pustych straganów i wybrał sobie jakąs laskę. Położył kilka monet na ladzie i ruszył ku cmentarzowi. Tam ujrzał doprawdy smutny widok. Na uroczystość pogrzebową Arnoga i Evrala przybyła większość ważnych osobistości lenna Seacliff, nie wyłączając barona i Mistrza Szkoły Rycerskiej. Zapewne chcieli tym sposobem wyrazić swoją wdzięczność za uratowanie lenna. Tymczasem Serafiel spojrzał na swoją tunikę poplamioną krwią i pomyślał, że powinien ubrać się bardziej stosownie. Mimo to dołączył do lamentującego tłumu.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jenny
Porwany przez Skandian


Dołączył: 25 Gru 2009
Posty: 1059
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 3/3
Skąd: Kalisz
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 22:11, 25 Wrz 2010    Temat postu:

Megan nie ukrywała łez. Arnoga co prawda za bardzo nie znała - był bardzo zamknięty w sobie. Ale Evral... Pomagał jej nawet wtedy, gdy był w bardzo złym stanie. Zawsze sprawiał, że humor jej się poprawiał - wystarczyło jej tylko na niego spojrzeć. Evral był po prostu jej przyjacielem. Jedynym przyjacielem w całym jej życiu.
No dobra... Należy do tego nielicznego grona jeszcze szanowny baron Kirke... w tym momencie uśmiechnęła się w myślach, przypominając sobie ich wspólne dzieciństwo ... i Marcus albo Aragorn. Albo żaden z nich. Przez tę myśl szloch znów się zmógł.
Megan w pewnym momencie podniosła głowę. Była ciekawa jak radzą sobie z tą sytuacją dyplomata i rycerz.
Aragorn... Ukrywał uczucia.
Jak zawsze pomyślała, chociaż sama nie wiedziała czemu, bo doskonale wiedziała, że tak wcale nie jest.
Oczywiście wszyscy wiedzieli, że i jemu jest smutno - w końcu był w pełni świadomy, że drużyna straciła kolejnych ludzi, ale on za wszelką cenę próbował to ukryć. Niestety nieskutecznie dla Megan. Za łatwo potrafiła zrozumieć ciąg myślenia innych. Zrozumieć ich psychikę.
Marcus natomiast... Miał trudniej. Nie znał tych ludzi, więc nie miał obowiązku się smucić. Nie musiał nawet tutaj stać. Z drogiej jednak strony wszyscy byli by na niego źli, że przynajmniej nie próbuje choć trochę wczuć się w sytuację. Z trzeciej jednak, nie może pokazać, że jest babą i ryczy z byle powodu. Znalazł się więc między młotem a kowadłem. I znalazł doskonałe rozwiązanie - przybrał postawę Aragorna.
Megan wyszła z cmentarza jako jedna z pierwszych. Nie miała siły dalej tam stać. Nie mogła myśleć o tym, że Evrala już nie ma.
Szybko dołączył do niej Marcus - skoro nie było na cmentarzu Megan, to nic go tam nie trzymało.
- Co jest? - odparł swobodnie poza ziemią pełną trupów.
- Nic - odparła szybko. Wolała teraz być sama.
- Pomóc ci w czymś? Zabrać cię dokądś? Zrobić coś...
- Nie! - przerwała mu gwałtownie i gniewnie Megan. Przyśpieszyła.
Wolała teraz być sama, albo być komuś potrzebna.
Zostawiając Marcusa w tyle, zmierzała w stronę skrzydła szpitalnego zamku Seacliff.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
pawel2952
Strzelec do tarczy


Dołączył: 11 Sty 2010
Posty: 484
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 58 razy
Ostrzeżeń: 3/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 23:08, 25 Wrz 2010    Temat postu:

Aragorn stał jak posąg obserwując cały pochówek na cmentarzu. Wydawał się być nieporuszony. Był obserwatorem zajścia nie biorąc w nim czynnego udziału. Oddalony i milczący, wciąż wpatrywał się bez żadnego celu. Mimo iż twarz nie wyrażała żadnych emocji, jego oczy wyrażały głęboki żal i smutek. Jego serce płakało. Wciąż pamiętał jak wraz z Evralem byli jeńcami Skandian. Pamiętał wspólne uczty przy ogniu wraz z całą drużyną. Wspólne rozmowy oraz walki ramię w ramię przeciwko złu i niegodziwości. Wysoko na niebie krążył sporej wielkości sokół. Była to Sella - wierna przyjaciółka Arnoga. Aragorn podniósł wzrok. Niebo było zachmurzone. Pogoda dodawała powagi i smutku temu wydarzeniu. Zaczął kropić lekki deszcz. Można było by pomyśleć, że Ziemia opłakuje poległych. Aragorn skierował się powoli w stronę nagrobków. Gdy stał przy płycie pamiątkowej zerwał z szyi wisiorek z kłem jakiegoś zwierzęcia - trofeum myśliwskie. Położył je na płycie. -Bedzie nam was brakować... przyjaciele.- Skierował się w kierunku zamku. Kątem oka zobaczył, jak Megan idzie w jakimś kierunku i biegnie za nią ten dziwny mężczyzna. Przystanął chwilę by przyjrzeć się z daleka całej sytuacji. Wyraźnie Megan chciała pozostać sama. Aragorn wiedział, że Megan i Evrala łączyła przyjaźń odkiedy zostali porwani przez Skandian. Był to dla niej pewnie bolesny cios. Aragorn rozejrzał się za Jacenem. Miał jeszcze nadzieję, że da się jednak coś zrobić. Zrobił kilka kroków w stronę zamku, rozglądając się. Rycerz przez chwilę chciał zawrócić, nie wiedział czy warto jeszcze mieć nadzieję. Przypadkowo natrafil wzrokiem na mężczyznę. Aragorn zmarszczył brwi -Kim jesteś?- zapytał w myślach.

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez pawel2952 dnia Sob 23:36, 25 Wrz 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Actia
Moderator


Dołączył: 12 Gru 2009
Posty: 1075
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 23:21, 25 Wrz 2010    Temat postu:

Megan szła szybko w kierunku skrzydła szpitalnego zamku Seacliff. Miała dziwna wrażenie, że nie jest sama. Próbowała przekonać samą siebie, że jest przewrażliwiona, jednakże jej obawy okazały się słuszne. Ktoś za nią podążał. I w pewnym momencie złapał ją i odwrócił ku sobie.
- Nie smuć się – powiedział Jacen. – Tak musiało być.
Stali tak przez chwilkę, patrząc na siebie w milczeniu. W końcu Jacen westchnął i odezwał się ponownie:
- Czarnoksiężnik już nie będzie wam zagrażał. Ale macie kolejny problem. Z moich źródeł wiem, że w waszej drużynie jest zdrajca. Mogę się oczywiście mylić, ale… Co ty na to, Meg? – Jacen wykrzywił usta w ironicznym uśmiechu. – Gdzie idziesz? Uciekasz od reszty? Od drużyny? Od problemów? Ha, a może nie chcesz pogadać z Aragornem, co? Dobra, wiem, że nieważne, bo to nie moja sprawa, bo to twoje życie… Chcesz zostać sama. Dobra. To ja idę. Siostry miecz odzyskać. Mam nadzieję, że ktoś go ma.
Jacen odwrócił się i szybkim krokiem zaczął iść na cmentarz. Jednak rzucił jeszcze przez ramię:
- Wiesz, że nie tylko ty byłaś dziś na pogrzebie? Byłem na Mandalorze. Z Ognistym Kapitanem. Szybko, nie? Znajomy mnie teleportował… Wiesz, musiałem zobaczyć się z siostrą.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Castagiro
Emerytowany zwiadowca


Dołączył: 01 Kwi 2010
Posty: 1322
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Poznań
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 0:51, 26 Wrz 2010    Temat postu:

Dojrzał wojownika stojącego samotnie. Członka owej grupy. Podszedł do niego..
- Chciałbym podziękować za waszą pomoc. Domyślam się, że ta dwójka była wspaniałymi ludźmi. Moje słowa nic nie zmienia jednak chciałbym byście wiedzieli, że jest mi bardzo przykro z powodu ich śmierci - zapiekło go w plecach, w miejscu gdzie goiła się rana po strzale. Przy okazji poczuł też w innych miejscach. Wyciągnął rękę do mężczyzny. - To była ciężka bitwa dla każdego z nas


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jenny
Porwany przez Skandian


Dołączył: 25 Gru 2009
Posty: 1059
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 3/3
Skąd: Kalisz
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 14:37, 26 Wrz 2010    Temat postu:

Megan miała iść już dalej, mając gdzieś słowa Jacena, ale przypomniała sobie to dziwne uczucie podczas walki. To zdanie w jej umyśle. A potem myśl o Ognistym Kapitanie. A później o Actii i momencie jej śmierci.
- Jackie! - zawołała i odwróciła się w stronę chłopaka. - Ja wiem, gdzie on jest!
- Kto? Szpieg? - zapytał zdziwiony. - Ale...
- Nie. Miecz twojej siostry. I wiesz co? Może lepiej ja po niego pójdę, bo nie wiem czy osoba go przechowująca będzie chciała ci go oddać.
- Ale...
- No i radzę ci uważać na tę osobę.
I poszła pozostawiając za sobą Jacena za sobą.
Okazało się, że uroczystość dobiegała już końca i każdy już wychodził z cmentarza. Nietrudno było wśród tłumu znaleźć kulejącego Serafiela.
Szybko do niego podbiegła.
- Serafielu! Pamiętasz jak zabrałeś miecz Actii, gdy ta... Skoczyła w przepaść?
- Szczerze mówiąc...
Niedane mu było dokończyć, bo Megan pomyślała, że Jacen zdążył już dobiec do cmentarza jej śladem, więc się odwróciła niby od niechcenia i zauważając chłopaka przybrała uradowany wyraz twarzy i krzyknęła z radością:
- Och, Jacen! Jesteś już!
Czy przesadą by było, gdybym wpadła mu w ramiona? pomyślała jednocześnie wypowiadając słowa.
E! Trudno, ja mam "złamaną psychikę", więc o mnie nikt sobie nic nie pomyśli, a przecież moja zemsta musi mieć miejsce pomyślała, uśmiechnęła się pod nosem i ruszyła biegem w stronę Jacena.
- Och Jacenie, Jacenie. Jak dobrze, że już jesteś! - krzyczała i wpadła mu ramiona.
Dziwna jestem pomyślała sobie i zaczęła nerwowo chichotać.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Actia
Moderator


Dołączył: 12 Gru 2009
Posty: 1075
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 14:56, 26 Wrz 2010    Temat postu:

Jacen popatrzył na Megan ze zdziwieniem i w pierwszej chwili miał ochotę odskoczyć. Powstrzymał się jednak i niezgrabnie objął kobietę. Pochylił się.
- Meg - wysyczał jej prosto w ucho. - To był bardzo zabawne. Naprawdę, boki rwać.
Głośno zaś powiedział:
- Spokojnie, Megan, spokojnie. Mnie też miło zobaczyć cię żywą.
A potem odsunął się od niej i wyprostował. Spojrzał na Serafiela i zmarszczył czoło. W duchu aż jęknął.
- Usłyszałem, że to ty masz miecz mojej siostry. Jeśli to prawda, to czy mógłbyś go mi oddać? - zapytał, siląc się na uprzejmy ton.
Jacen zlustrował wzrokiem otoczenie. Wzdrygnął się delikatnie. Nie przepadał za pogrzebami. Ale przynajmniej strój miał odpowiedni. No i był czysty. Przecież przed chwilą wrócił z Mandalory.
Z powrotem przeniósł wzrok na Serafiela i czekał na jego odpowiedź.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Actia dnia Nie 14:57, 26 Wrz 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nefra
Strzelec do tarczy


Dołączył: 11 Sty 2010
Posty: 445
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 15:11, 26 Wrz 2010    Temat postu:

Po przemowie Riny (jak śmieszna by ona nie była), Arnarze spłynęła po policzku jedna łza, a potem ich więcej. Nie odezwała się jednak, tylko cicho odeszła, szukając jakiegoś cichego miejsca. Właściwie to takich miejsc było pełno, bo teraz całe miasto zebrało się w jednym miejscu. Usiadła więc na pierwszej lepsze ławce i ukryła głowę w dłoniach. Czuła, że nie powinno jej tu być, powinna teraz być zupełnie gdzie indziej.
Nie płakała, za dużo myśli kłębiło jej się w głowie, była przybita, nie wiedziała, dlaczego. Fakt, z powodu pogrzebu, ale było coś jeszcze, czego nie potrafiła nazwać.
Po prostu miała doła.
Chwilę później na tej samej ławce usiadł mały chłopczyk, miał nie więcej niż 7 lat.
-Nie martw się-powiedział, widząc, że Arnarę coś dręczy- ja niedawno straciłem ojca.
Powiedział to, jakby mówił o tym, co miał dziś na obiad. Powiedział to i odszedł, a dziewczyna patrzyła, jak znika za zakrętem.
Sympatyczny dzieciak, pomyślała.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adirael
Podpalacz mostów


Dołączył: 24 Paź 2009
Posty: 990
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 1/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 19:02, 26 Wrz 2010    Temat postu:

Serafiel zastanawiał się, co może od niego chcieć aralueńska księżniczka, zmierzająca właśnie w jego stronę. Pogrzeb właśnie się skończył i Serafiel chciał załatwić jeszcze kilka spraw, na których czele stało położenie się do łóżka. Lecz mimo to nie umknął przed dziewczyną, tylko skłonił się i przywitał Megan. Ta od razu zapytała go o miecz. O miecz Actii, który podniósł z ziemi, po tym jak skoczyła do przepaści, ten sam, który przytroczył do siodła i obiecał, że zwróci go swojej właścicielce. Miał już udzielić odpowiedzi twierdzącej i zaprowadzić Megan do swojego pokoju i pokazać jej ostrze, gdy zjawił się Jacen. Nie wiedział co ma myśleć o reakcji Araluenki na przybycie owego mężczyzny, więc nie myślał o tym. Chwilę później z ust Jacena wypłynęło to samo pytanie, które przed chwilą zadała Megan. To zmieniało postać rzeczy. Serafiel nie odda mu miecza. Nie ufał temu człowiekowi i nie chciał, żeby przez niego nie zdołał dotrzymać obietnicy.
- Nie mam tego miecza. Myślałem, że ty go wzięłaś Megan. - zwrócił się do obojga. - Przykro mi. Najwyraźniej przepadł. Mam nadzieję, że teraz mi wybaczycie, ale chciałbym odpocząć. - mówiąc to zebrał się w sobie i ruszył ku zamkowi. Przechodząc obok Araluenki udał zachwianie i wyszeptał jej do ucha:
- Nie ufam mu. I tobie też to radzę. Dla własnego dobra. - i odszedł. Chwilę później wyrzucał sobie, że nie zapytał dziewczyny o to, kto wysączył z jego rany truciznę. Ech, znów musi odwlec pójście do wygodnego łóżka. Skorygował kierunek na pokój jadalny, gdzie baron lenna Seacliff organizował stypę. Miał nadzieję znaleźć tam swoich przyjaciół.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
pawel2952
Strzelec do tarczy


Dołączył: 11 Sty 2010
Posty: 484
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 58 razy
Ostrzeżeń: 3/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 21:47, 26 Wrz 2010    Temat postu:

Aragorn miał wracać już z cmentarza. Zauważył jeszcze Svarta który walczył tego dnia o zamek. Klepnął go przyjacielsko w bark.
-Dobrze się spisałeś. Bardzo pomogłeś tym ludziom... i nam też..- Przyznał rycerz. Zobaczył w tym momencie jak Megan wraca na cemntarz i biegnie do Serafiela. Rycerz zatrzymał się chwilę by zobaczyć co się stało. Martwił się o samopoczucie Megan i wpływ jaki wywarła na nią śmierć przyjaciół. Po chwili dziewczyna wpadła w ramiona Jacena. To w zupełności zaskoczyło Aragorna. Wciąż nie rozwiązał zagadki chłopaka powiązanego z Megan. Zauważył, że często za nią chodzi i rozmawia tylko z nią. W tym momencie coś w nim pękło, coś się zmieniło coś było nie tak. Pośpiesznie odwrócił się do Svarta. W jego oczach było widać było pośpiech.
- Hmm... Przydałbyś się. Możesz uczynić wiele dobrych rzeczy, pomóc światu. Zatrzymamy się pewnie na zamku. Bedziesz miał czas by to przemyśleć. Nie zawsze jest to bezbieczne.- Aragorn odwrócił się i chciał już iść jednak zatrzymał się i odwrócił ponownie do Svarta.
-Ale wierz mi, warto...- Odparł z lekkim, wręcz niewidocznym uśmiechem. Rycerz w szybkim tempie opuścił cemntarz. Ominął szerokim łukiem Megan i Jacena by nie zauważyli go. Kiedy był po za zasięgiem ich wzroku szybko pobiegł. Chciał oderwać się od problemów, od zmartwień, od ran i cierpienia. Odnalazł samotne drzewo kawałek od zamku. Silny, wysoki dąb wyróżniał się od innych drzew. Było to samotne drzewo pośrodku traw. Aragorn wspiął się na szczyt. Z tamtąd obserwował horyzont. Był to czas jego przemyśleń.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez pawel2952 dnia Pon 16:54, 27 Wrz 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nefra
Strzelec do tarczy


Dołączył: 11 Sty 2010
Posty: 445
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 18:55, 27 Wrz 2010    Temat postu:

Gdy tak siedziała w ciszy, obok niej przeszedł jakiś mężczyzna, a zaraz zanim kobieta. Zaczęli rozmawiać. Jedyne, co usłyszała, to słowo "Stypa".
Niestety, nikt nie poinformował jej o żadnej stypie, nic na ten temat nie wiedziała. Więc może to tylko plotki. Pomyślała, że gdyby takowa rzeczywiście się odbywała, wszyscy zostaliby o tym powiadomieni, nawet ona.
Została więc i zaczęła myśleć już zupełnie o czym innym.
Pomyślała o Astusie i o tym, jak długo ze sobą nie rozmawiali. Zauważyła, że od czasu zakończenia bitwy, i przed nią, kiedy byli rozdzieleni, nie miała czasu o nim pomyśleć, w rezultacie też nie odzywali się do siebie. Astus zdawał się być zamknięty w sobie i interesował się tylko Megan i Jacenem.
Nie widziała go od jakiegoś czasu, więc nie miała okazji wyjaśnić z nim sprawy, i podejrzewała, że taka okazja jeszcze długo się nie nadarzy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Actia
Moderator


Dołączył: 12 Gru 2009
Posty: 1075
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 19:20, 27 Wrz 2010    Temat postu:

Jacen skrzywił się. Nie dość, że inni krzywo się na niego patrzyli, to jeszcze nie odzyskał miecza siostry. Popatrzył spode łba na jakiegoś gościa, który się nachalnie gapił na niego. Facet pospiesznie się odwrócił, a Jacen uśmiechnął krzywo. Może i Virtus nie powinien się dziwić, że ludzie się na niego patrzą - w końcu wszyscy byli ubrani w ciemne barwy, a cały strój Jacena był biały. Ale przecież biel była prawdziwym kolorem śmierci.
- Megan... - odezwał się cicho, tak że tylko ta kobieta go usłyszała. - Co on ci powiedział?
Księżniczka z początku nie chciała odpowiedzieć - być może była na chłopaka zła, ale w końcu powtórzyła słowa Serafiela. Jackie prychnął i odwrócił się. Zaczął iść ku wyjściu z cmentarza. Wychodząc zobaczył, że brakuje Aragorna. Dziwne, pomyślał. Jak tu przyszedłem, to był tu jeszcze... Ciekawe kiedy wyszedł. I dlaczego.
Odwrócił się jeszcze na chwilę i zawołał do Megan:
- Powinnaś go poszukać.
I odszedł.
Księżniczka dobrze wiedziała, kogo Jacen miał na myśli.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
pawel2952
Strzelec do tarczy


Dołączył: 11 Sty 2010
Posty: 484
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 58 razy
Ostrzeżeń: 3/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 19:41, 27 Wrz 2010    Temat postu:

Rycerz siedział tak na drzewie wpatrując się w niebo. W powietrzu czuć było ogólny smutek, żałobę. Pamiętał jeszcze wydarzenie na cmentarzu. Tą dziwną reakcję Megan wobec Jacena. Na początku poczuł gniew. Nie trwał on jednak zbyt długo. Rycerz doszedł do wniosku, że Megan nie jest w żaden sposób zobowiązana wobec niego. Nie byli oficjalnie parą. Dlatego też nie może jej robić żadnych wyrzutów. Jednak nie to było celem przybycia w to miejsce. Zeskoczył zwinnie z gałęzi. Niedaleko obok leżał sznurek. Rycerz podniósł go z ziemi i wzrokiem zlustrował drzewo.
-Tak jak myślałem. Nada się idealnie!-
Czegoś mu jeszcze jednak brakowało.
-Tak! O to chodziło- powiedział kiedy wypatrzył kawałek płaskiej deski. Po chwili trudu popatrzył na swoje dzieło. Była to mała huśtawka. Nie była to robota rzemieślnika, jednak ta powinna wystarczyć. To lenno jeszcze przez długi czas będzie odczuwało skutki tej wojny. Wtedy na cmentarzu zobaczył też grupkę dzieci - najwyraźniej sierot. Zrozumiał wtedy, że mimo końca walki powinien coś zrobić. Chociaż w taki sposób mógł wynagrodzić im wielką stratę, tworząc im miejsce zabaw. To drzewo nadało się idelanie.
-Nie będzie wtedy samotne... - Uśmiechnął się z lekka rycerz.
Skierował się w stronę zamku. Było jeszcze parę rzeczy którymi należy się zająć. Część dotyczyła też jego samego.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jenny
Porwany przez Skandian


Dołączył: 25 Gru 2009
Posty: 1059
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 3/3
Skąd: Kalisz
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 20:59, 27 Wrz 2010    Temat postu:

Maska pt. "Jestem szczęśliwa z powrotu Jacena na tyle, na ile pozwala mi śmierć przyjaciela" momentalnie zniknęła z twarzy Megan.
Jak Serafiel mógł nie oddać mi miecza?! Przecież... Przecież on nawet nie należy do niego. pomyślała zbulwersowana. To znaczy... Do mnie też nie, ale Jacenowi to już powinien oddać.
Megan nie mogła się ruszyć. Nikt jeszcze nie kłamał jej w żywe oczy. Nikt nigdy. Może to przez to, że jest księżniczką, a może dlatego, że nigdy nikt nie zdradzał jej sekretów, które by wyszły na jaw, ale... To było okropne uczucie.
Jacen poprosił ją o powtórzenie słów jakie skierował do niej Serafiel. Nie odpowiedziała od razu, dopiero, gdy spytał po raz drugi.
- Powiedział: Nie ufam mu. I tobie też to radzę. Dla własnego dobra i odszedł - powiedziała i znów się zawiesiła.
Nikt nie będzie mnie tak traktował. Zaraz mu wygarnę pomyślała, że nie ruszyła się z miejsca.
- Powinnaś go poszukać - powiedział Jacen. Na początku Megan pomyślała: Oczywiście, że go poszukam. Poszukam i tak na niego nakrzyczę, że po tym nie będzie wiedział gdzie jest niebo, a gdzie ziemia , ale po chwili zorientowała o kogo chodziło Jacenowi.
Oczywiście Jacenie, że go poszukam. Źle bym zrobiła, gdybym tak nie zrobiła, ale najpierw muszę coś zrobić dla twojej siostry .
W końcu ruszyła się ze swojego miejsca i zdecydowanym krokiem podążyła za Serafielem.
-Co ty sobie w ogóle wyobrażasz? - zapytała zdenerwowana. - Nie uważasz, że to trochę niepoważne zatrzymywać miecz Actii, kiedy ktoś jej bliski o niego prosi? Mówiłeś, że nie spoczniesz dopóki nie oddasz go właścicielce, ale wybacz - w twojej sytuacji do tego już nie dojdzie, więc może mógłbyś łaskawie oddać go osobie najbliższej Actii czyli jej bratu? W ogóle... Co to za pomysł żeby mu nie ufać? Facet przyszedł i nam chciał pomóc, a ty tak po prostu mówisz nie? Ja rozumiem, że ty może nieufny jesteś wobec ludzi - to nawet tłumaczy dlaczego twoim najlepszym przyjacielem był kot i mimo, że jesteś zacnym rycerzem nadal nie masz rodziny - ale powinieneś mieć jako takie wyczucie sytuacji, żeby wiedzieć do którego momentu można swobodnie uafć innym. Ale jeśli takiej wiedzy nie poziadasz, to ja się zastanawiam, jak to w ogóle możliwe, że zostałeś rycerzem. No, ale ja sie już dalej nie zagłebiam w twoją psychikę, bo przecież nie jestem twoim psychoterapeutą. Ale wiedz, że nie oddając tego miecza robisz duży ąd. Poza tym musisz się spodziewać, że "znajdę" ten miecz prędzej czy później.
Po tych słowach odeszła od Serafiela. Co prawda liczyła, że ta przemowa będzie o wiele bardziej zacna i, że od razu przemówi mu do rozumu, ale śmierć jej najlepszego przyjaciela nie działa zbyt dobrze na dyplomatyczne alter ego Megan.
Pomyślała w którą stronę Aragorn mógł się udać. Poszperała w swoje pamięci i przypomniała sobie, że próbował zejść jej i Jacenowi z oczu jakiś czas temu i wyszedł z cmentarza. Postanowiła udać się jego śladem. W pewnym momencie doszła do jakiegoś wielkiego dębu, na którym została powieszona huśtawka.
Chwila... O ile dobrze pamiętam, to gdy ostatnim razem tędy przechodziłam to tej huśtawki jeszcze nie było.
Podeszła bliżej i oceniła zabawkę.
Zrobił to amator. Z pewnością nie zrobił jej jakiś rzemieślnik, ale dzieci też nie. Musiała zostać zawieszona niedawno skoro jeszcze się delikatnie huśta, bo chyba nikt w mieście nie huśtałby się na huśtawce w czasie żałoby.
Megan rozejrzała się dookoła, mając nadzieję, że może jeszcze kogoś zobaczy. Szczerze mówiąc nawet nie liczyła, że ktoś będzie na horyzoncie, ale jak widać życie lubi sprawiać niespodzianki.
Osoba była odwrócona do Megan plecami, więc dopiero, gdy nieco pobiegła za osobnikiem rozpoznała w nim... Aragorna.
Fajnie. Znalazłam zgubę, ale co ja teraz mu powiem? "Cześć Aragorn. Pozwól proszę, że wyjaśnię ci zaistniałą sytuację. Kiedy Jacen mnie zabrał do Marcusa po tym jak zostałam zatruta strzałką, ten się mną zaopiekował i chciał mnie zabrać do Iberionu, ale ja mu uciekłam, bo uznałam, że nie mogę zostawić drużyny, a kiedy jakiś boginek wkradł się w mój umysł zrozumiałam, że nie kocham jego a kocham Ciebie, ale on poszedł za mną, bo się niepokoił o mnie i tak znalazł się tutaj, ale teraz chcę go spławić, ale szczerze mówiąc nie wiem czy nam się uda, a przecież jeśli się nam nie ułoży to nie będę mogła już do niego wrócić, a poza tym będę musiała wrócić do ojca, a wtedy on będzie zawiedziony całym tym moim dziecinnym zachowaniem i będę musiała wyjść za mąż, za mojego przyjaciela z dzieciństwa, chociaż ma nieco nierówno pod sufitem? Przecież to idiotyczne. Idiotyczne, ale coś będę musiała mu powiedzieć.
Po tej myśli postanowiła dogonić Aragorna, chociaż poczuła, że wydarzy się coś niedobrego, chociaż sama jeszcze nie wiedziała co.
- Aragornie... - powiedziała, łapiąc go za ramię, kiedy już go dogoniła. - Muszę ci coś powiedzieć. Chciałabym, żebyś wiedział, że...
I się zawiesiła. Doskonale wiedziała co chciała powiedzieć, ale jakaś dziwna gula ugrzęzła jej w gardle i nie mogła wydobyć z siebie jakiegokolwiek słowa.
-Że... - Znów podjęła próbę. Niestety - i tym razem zakończyła się niepowodzeniem.
Nagle zrobiło jej się gorąco, zawirowało jej w głowie i była niemal pewna, że coś kruchnęło w jej umyśle.
Padła nieprzytomna na ziemię.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adirael
Podpalacz mostów


Dołączył: 24 Paź 2009
Posty: 990
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 1/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 19:55, 28 Wrz 2010    Temat postu:

Gdy Serafiel powoli wlókł się do zamku i marzył o odpoczynku, ponownie nawiedziła go Megan. Bez żadnego ostrzeżenia zaczęła krzyczeć. Wojownik był już bardzo wyczerpany, więc co drugie słowo księżniczki mu umykało. Starał się przynajmniej w niewielkim stopniu załapać sens wypowiedzi, lecz nic z tego nie wychodziło. Skupił się więc na wyłapywaniu pojedynczych słów. Zrozumiał wyraz "miecz". Zdecydowanie chodziło o ostrze Actii. Nietrudno się było domyślić, że Jacen ją ku temu podburzył. Serafiel od początku wiedział, że trzeba uważać na tego człowieka. Chwila nieuwagi i proszę. Konflikt murowany. Przestał jednak nad tym rozmyślać, gdyż zdał sobie sprawę, że umykają mu kolejne zdania. Zdołał jeszcze wyłapać wzmiankę o zaufaniu. Mniej więcej chodziło o to, żeby stał się bardziej ufny. Ech, co ta dziewczyna wiedziała o życiu. Przez całe życie otaczała się sługami, rycerzami i damami dworu, którzy nigdy nie zdradziliby własnego króla, więc mogła ufać praktycznie każdemu. No może nie każdemu, ale dużej grupce ludzi. Serafiel zaś odebrał prawdziwe rycerskie szkolenie, na którym wpajano mu, żeby podchodzić z dystansem do każdej osoby. Szczególnie jeśli ta osoba była nadwyraz miła. No i nie bez powodu posługiwał się przybranym imieniem. Za dużo by ryzykował, gdyby się ujawnił. Ostatnim, ważnym fragmentem, który zrozumiał, było wspomnienie kota. Teraz jego umysł jakby się ożywił. Całkiem zapomniał o Nitaelu. Trzeba szybko znaleźć jego ciało. Będzie potrzebne do rytaułu. Tymczasem zdał sobie sprawę, że Araluenka skończyła swoją burzliwą wypowiedź i odeszła. Dziwna dziewczyna. Z tonu jej głosu, Serafiel wywnioskował, że co najmniej połowa wypowiedzi to były pytania. Ciekawe czemu nie poczekała, aż rycerz na nie odpowie? A może mówiła do siebie? Nie to niemożliwe. Serafiel zachował trzeźwość umysłu na tyle, żeby wiedzieć, że to do niego się zwraca. Znów pomyślał, że to było dziwne i ruszył dalej. Po kilkunastu metrach niebezpiecznie się zachwiał i upadłby, gdyby w ostatniej chwili nie złapał się jakiejś beczki z wodą. Postanowił, że chwilę sobie odpocznie. Poszedł dalej aż w końcu znalazł jakąś ławkę i usiadł na niej. Przekręcił głowę i zobaczył, że obok siedzi jakaś kobieta. Przypatrzył się jej dobrze i pojął, że to była Arnara.
- Wiesz, gdzie jest Nitael? - zapytał.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mihex
Podpalacz mostów


Dołączył: 25 Gru 2009
Posty: 788
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 13 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 21:10, 28 Wrz 2010    Temat postu:

Urius zaraz po uroczystości na cmentarzu nie poszedł, tak jak większość zgromadzonych na salę, na stypę. Szedł z głową spuszczoną w dół, ból z ran wciąż mu dokuczał, a bandaże utrudniały ruch, nagle usłyszał głosy towarzyszy. Z jednej strony Megan, Serafiel i Jacen dziwacznie się zachowywali, a z drugiej nowo poznany Castagiro rozmawiał z Aragornem, który uważnie przyglądał się scence odbywającej się kilka metrów przed nimi. Mimo wszystko nie zatrzymał się, pomyślał tylko Heh... wygląda na to, że nikt nie idzie na stypę... Co za ironia. Nie przyglądał się już następnym zdarzeniom, słyszał tylko, że ktoś krzyczy ze złości. On jednak usiadł tylko na najbliższej ławce. Pomyśleć, że z całej naszej wyprawy została nas tylko garstka... Ciekawe ilu jeszcze polegnie zanim osiągniemy nasz cel, o ile uda się go osiągnąć... Po chwili siedzenia na ławce, ta jakże męcząca czynność, znudziła mu się i postanowił się przejść, poszukać towarzyszy, choć tak naprawdę nie znał ich za dobrze wolał teraz czyjeś towarzystwo.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
pawel2952
Strzelec do tarczy


Dołączył: 11 Sty 2010
Posty: 484
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 58 razy
Ostrzeżeń: 3/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 22:23, 28 Wrz 2010    Temat postu:

Rycerz w locie złapał mdlejącą księżniczkę. Nieprzytomna leżała w jego ramionach. Aragorn znalazł się w niespotykanej dotąd sytuacji. Nie wiedział jak postępować z delikatną dziewczyną żeby ją ocucić. Rozejrzał się dookoła z nadzieją na jakąś pomoc, kogoś kto wybawi go z opresji.
-Hmm... przecież jej nie spoliczkuję ani nie poleję wodą.- Rozmyślał rycerz. Pomysł aby przykładać jej do nosa jakieś zioła też wydawał się nie stosowny.
-Megan, Megan... Ocknij się. - Próbował rycerz. Tylko ten sposób wydawał się odpowiedni.
-Potrzebujesz odpoczynku... stres, strata przyjaciół, żałoba. - Przemawiał rycerz. Zrozumiał, że jej zachowanie jest następstwem tych nagłych wydarzeń. Postanowił zanieść ją do zamku. Po tym wszystkim należał się jej odpoczynek. Dziedziniec i okolice zamku powoli już pustoszały. W krótkim czasie znaleźli się w jej komnacie. Rycerz nakrył dziewczynę ciepłym, wełnianym kocem.
- Te wszystkie wydarzenia musiały ją przerastać, tak wiele się wydarzyło. Mnie tez one przerastają jednak każdy z nas musi sobie z nimi poradzić.- Próbował domyślić się, co może się dziać z Megan.
Chciał jej pomóc jak mógł. Jendak teraz musiała odpoczywać. Schylił się by pocałować ją w czoło.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nefra
Strzelec do tarczy


Dołączył: 11 Sty 2010
Posty: 445
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 16:42, 29 Wrz 2010    Temat postu:

-Hm-zastanowiła się Arnara. Nie zaskoczyło jej niespodziewane pojawienie się Serafiela-Nie wiem. Zaraz... czy on nie...?-spytała, potem jednak towarzysz kiwnął głową-Musiał w takim razie zostać na polu bitwy... Przykro mi. Nie wiem, co by było, gdybym straciła Nele. Wolę nawet o tym nie myśleć.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Actia
Moderator


Dołączył: 12 Gru 2009
Posty: 1075
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 19:44, 29 Wrz 2010    Temat postu:

Jacen opuścił cmentarz. Nie wiedział dokąd ma pójść, ale wiedział z kim chciał się spotkać. Z Adamem Greenwoodem. Spotkali się szybciej, niż Virtus się spodziewał. Greenwood również musiał szukać Jacena.
- Konie - mruknął młody Łowca Nagród. - Greenwood, gdzie są nasze konie?
Adam więc zaprowadził Jacena do jakiejś stajni. Wśród wielu zwierząt Jacen odszukał swojego konia, a także swojej siostry. Podszedł do nich. Uśmiechnął się, widząc, że przy rumaku Actii leży jakaś torba. Szybko ją chwycił.
- Dzięki - powiedział do Greenwooda. - Odpocznij - dodał i wyszedł.
Jacen powędrował do karczmy. Tak jak myślał - było tam pusto. Usiadł przy stoliku i z torby wyciągnął jakieś karty. Zaczął czytać. Po jakimś czasie przerwano mu.
Do karczmy weszła jakaś osoba. Dziewczyna. Podeszła szybkim krokiem do Jacena.
- Masz? - zapytała.
Chłopak dopiero teraz uniósł głowę.
- Nie, jeszcze nie - odpowiedział. - Megan powiedziała, że ten gość ma miecz, a facet powiedział, że nie ma. Coś kręci... W każdym razie zdobędę ten miecz.
- Wiem, ale... - dziewczyna potrząsnęła głową. - Sama mogę go odebrać. Jackie...
- Hej! Nie! Oszalałaś?
- Traktujesz to jak jakąś grę. To chyba nie w porządku.
- Słuchaj, będę miał ten miecz. Nie bój się, ja go nie ukradnę. Zresztą, jak można ukraść coś, co nie należy do osoby, która tę rzecz posiada? Ale nie bój się. Zakładam, że ten miecz sam do mnie przyjdzie. A jak u ciebie?
- Zbieram chętnych. Uważaj na siebie, Jackie.
Dziewczyna wyszła, a Jacen powrócił do czytania kart.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Actia dnia Śro 19:44, 29 Wrz 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adirael
Podpalacz mostów


Dołączył: 24 Paź 2009
Posty: 990
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 1/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 19:59, 29 Wrz 2010    Temat postu:

Tym razem Serafiel starał się usłyszeć całą odpowiedź. Teraz najważniejszą rzeczą dla niego było odnalezienia ciała Nitaela i wykonanie rytuału. Toteż rzeczą normalną było, że wojownik się wściekł, gdy usłyszał, że jego przyjaciele zostawili truchło kota na polu walki. Przez chwilę wydawało mu się, że Arnara żartuje. Jednak po jej obliczu poznał, że mówi ona prawdę.
- Przecież prosiłem. - wykrztusił po czym wstał. Zachwiał się, ale poszedł dalej. Kilka kroków później opadł na kolana. Z trudem się podniósł i, tym razem ostrożniej, zaczął sunąć ku twierdzy. Spojrzał na swoje nogi. Jego spodnie całe były umorusane ziemią. Wiedział, że nie przystoi rycerzowi zjawiać się na zamku w takim stanie, ale teraz nie dbał o formalności. Musiał szybko dosiąść konia i spróbować odnaleźć Nitaela. Tak mu nakazywał honor. Musiał spłacić dług wobec Nitaela. Teraz to było jego główne zadanie. Obiecał sobie, że przy okazji zabije kilku wschodnich łuczników, którzy nie zdążyli wsiąść na statek razem z resztą niedobitków. Wiedział, że oddziały lenna Seacliff już się tym zajmują, ale pomyślał, że jeden dodatkowy wojownik nie zaszkodzi. Musiał tylko zdobyć kilka swoich ziół. Od razu wróciłyby mu siły. A gdyby tak przerobić xadamanthis na lek? W końcu większość farmaceutyków tworzy się z różnych jadów i trucizn. Zatrzymał się więc i wrócił do Arnary.
- Powiedz mi jeszcze, kto oczyścił moje ciało z trucizny? - zapytał.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nefra
Strzelec do tarczy


Dołączył: 11 Sty 2010
Posty: 445
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 20:30, 29 Wrz 2010    Temat postu:

Arnara skrzyżowała ręce.
-To byłam ja-powiedziała spokojnie, po czym dodała-Wiesz co, mieliśmy wiele spraw do zrobienia tam, na polu bitwy. Musieliśmy się zająć tymi, którzy mogli jeszcze przeżyć. Rozumiem, że kochałeś swojego kota i jesteś zły, że go nie pochowaliśmy, i mogę się przyznać: zapomnieliśmy. Jednak równie dobrze mógłbyś obwiniać siebie... przecież tam się ocknąłeś i mogłeś to zrobić. Jest mi naprawdę przykro, że tak się stało. Nic już jednak na to nie poradzę, jedyne co mogę zrobić, to przeprosić.
Dziewczyna cicho prychnęła.
Dobrze się czujesz?-spytała, jak zobaczyła, że Serafiel prawie upadł.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Nefra dnia Śro 20:31, 29 Wrz 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Raqasha
Emerytowany zwiadowca


Dołączył: 04 Lis 2009
Posty: 1541
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Ś-wa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 15:57, 30 Wrz 2010    Temat postu:

Osoby z cmentarza powoli rozchodziły się tu i tam. Rina popatrzyła się na grupkę osób, która powoli się kurczyła. Po chwili przypomniała sobie incydent, który zdarzył się bardzo niedawno - bitwę. Zaraz dostała oświecenia.
Chińszczyzna. Tfu! Kot. Wymknęła się i pobiegła w stronę lasu. Tuż na skaju lasu wyciągnęła z jakiegoś dołu kilka kamieni. Na dnie leżało coś zawinięte w jasny materiał. Było to ciało kota. Nitaela.
No dobra, trzeba cię zwrócić twojej pańci. Zabrała lekko zwłoki kota i ruszyła przed siebie. Po jakiś 20 minutach podążania pieszo, Rina zgubiła się, po prostu straciła orientację. Powoli ściemniało się.
Ah, trzeba było uważać na lekcjach geografii. No dobra czyli noc pod drzewem rozpoczęta. Dziewczyna usiadła pod starym dębem i położyła obok siebie ciało kota.
Nie, no muszę to uwiecznić w pamiętniku. Noc ze zwłokami kota. Jakie to romantyczne.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Zwiadowcy Strona Główna -> Hibernia / Zaginione Insygnia Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5  Następny
Strona 3 z 5

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Emule.
Regulamin