Forum Zwiadowcy Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

8. Wiedźma
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5  Następny
 
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Zwiadowcy Strona Główna -> Hibernia / Zaginione Insygnia
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
pawel2952
Strzelec do tarczy


Dołączył: 11 Sty 2010
Posty: 484
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 58 razy
Ostrzeżeń: 3/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 20:49, 04 Lis 2010    Temat postu:

Aragorn obudził się w jakimś pokoju. Można było szybko się domyślić, że był to miejscowy szpital. W wielkiej sali stało kilka łóżek. Niektóre były już zajęte. Wokół rannych krzątało się kilku medyków. Aragorn rozejrzał się dookoła. Był skołowany. Nie był pewien co się stało. Spróbował wstać. Poczuł dotkliwy ból w barku. Po chwili podbiegł do niego jakiś człowiek.
-Musisz leżeć, jesteś ranny.-
Rycerz przytaknął i uczynił jak mu polecono, jednak jego myśli nie zgadzały się z tym. Cały jego bark, część ręki i klatki piersiowej były zabandażowane. Aragorn szybko ocenił pracę medyków. Wyglądało to na solidną robotę.
-Bandaż jest dobry. To mi wystarczy. A teraz... pora na mnie-
Medycy właśnie wyszli. Rycerz szybko obejrzał się, wstał i wyszedł. W krótkim czasie znalazł się na ulicy. Wyglądał dosyć dziwnie, w bandażu i białym szpitalnym płaszczu. Skierował się w stronę swojej komnaty gdzie trzymał rzeczy. Uliczki były prawie opustoszałe. Większość ludzi była na turnieju. W czasie krótkiej podróży, rycerza zastanawiał los Marcusa. Pod karczmą spotkał jakiegoś mężczyznę. Miał dostarczyć jakiś list drużynie. A
-List zostanie przekazany reszcie drużyny. Możesz być jeszcze potrzebny. Pewnie jeszcze się spotkamy.- Powiedział rycerz ukrywając ból jaki go wciąż dręczył.
W komnacie miał okazje przywdziać kolczugę. Ból wznowił się ze zdwojoną siłą. Ciężka stal uciskała delikatną ranę.
-To nie jest najlepszy pomysł!- Pomyślał, zrzucając zbroję jak poparzony. Spróbował wygrzebać z rzeczy jakieś delikatne ubrania.
Teraz nie przypominał już rycerza. Bardziej był podobny do zwykłego mieszczanina lub skrajnie, kupca. Tak specyficznie ubrany udał się na turniej obejrzeć inne walki. Dla niego turniej był już skończony. Został zdyskwalifikowany z powodu ciężkich ran w walce. Postanowił znaleźć drużynę na trybunach.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rexus Maximus
Zabójca dzika i kalkara


Dołączył: 31 Paź 2010
Posty: 713
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Polska, Lubelskie, Hubinek
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 21:11, 04 Lis 2010    Temat postu:

Oddawszy list, Nick poczuł się z lekka niepotrzebny. Nie czuł, że to już koniec jego przygód, ale po dłuższym namyśle uznał, że tylko tu zawadza. Jednak szybko otrząsnął się z tych myśli. Nie zamierzał wracać na kontynent. Poczuł się dobrze w Araluenie. Może jednak jest kilkoro ludzi obdarzonych Mocą w tym kraju? Ale na razie, nie mając nic innego do roboty, postanowił śledzić rycerza. Musiał mieć się na baczności. Nie chciał zostać zauważonym przez wojownika, no i zbrojny nie wyróżniał się teraz z tłumu lśniącą zbroją lub chrzęszczącą kolczugą. Po kilkunastu minutach nieudolnego krycia się za filarami, pudłami i czasami stertami gruzu, dotarł na arenę. Zauważył rycerza rozmawiającego z... a niech to! Nie zapamiętał dobrze ich imion. Zwitek papieru przeszedł z rąk do rąk. Został odczytany. Jednak Nick czuł, coś jest nie tak. Wszystko falowało, skandowało imiona faworytów... Brak ruchu raził w oczy. Grupa ludzi, do których miał dostarczyć list, uderzała w oczy. Ale... coś jeszcze... było nieruchome. Jakaś postać w czarnej pelerynie. Mag uśmiechnął się pod nosem. Kimkolwiek byli przeciwnicy wysłanników, byli przewidywalni. Czerń. Ciemne kolory równało się zło.Odwrócił się. W końcu to nie jego sprawa. Ale ciekawość w końcu zwyciężyła. Znów zmienił pozycję. Czarna postać stała na swoim miejscu. Jednak teraz wpatrywała się w Nicka. Przez chwilę ich spojrzenia zetknęły się. Wzrok tamtej... istoty... wbijał się w mózg... niszczył myśli... otępiał... zabijał. Mag wrzasnął i powoli osunął się na ziemię. Teraz czuł... że jeśli przeżyje... zemści się... dołączy do tych ludzi... i czuł też...
Że wdepnął w to bagno na dobre.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cochise
Niechciany przez mistrzów


Dołączył: 31 Paź 2010
Posty: 109
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 20:24, 05 Lis 2010    Temat postu:

O zmierzchu, zza linii drzew wyjechała zakapturzona postać na potężnym gniadym ogierze. Od zamku dzieliła ją tylko ogromna polana. I dziewczyna i koń byli wykończeni,ale w takim tempie nie dotrą na miejsce przed zmrokiem. Cochise nie chciała jeszcze spotykać innych członków drużyny. Przez ten cały czas kiedy ciągle ich poszukiwała,zastanawiała się jak zareagują na jej widok.Bała się,że nie podoła tak trudnej misji. Ale myśl o tym,że nie będzie już tylko z Brolgą, lecz i z innymi ludźmi dodawała jej otuchy. Po kilku minutach przemyśleń,przemówiła szeptem do konia:
-Dasz radę kochany,wierze w Ciebie...-po czym spięła konia i popuściła mu wodzę. Brolga wyczuwając zamierzenia właścicielki ruszył szalonym cwałem przez polanę. Jechali tak przez dobre 10 min.,aż dziewczyna ściągnęła wodze i pozwoliła mu odpocząć. Byli już bardzo blisko zamku.
-Udało się kochany-rzekła do konia.
Gdy dotarli do zamku bramę otworzył im jakiś strażnik.
-Ktoś Ty?-zapytał nieco zdziwiony mężczyzna.
-Na imię mi Cochise. Przybywam,aby dołączyć do drużyny.
-Dobrze,wjeżdżaj...
-Dziękuję, czy mogę zostawić konia w stajni? Jest wykończony,przyda mu się odpoczynek.
-Oczywiście,chodź za mną panienko.
Strażnik zaprowadził ją do pełnej koni stajni. Wprowadziła Brolgę do jednego z wolnych boksów i zajęła się nim.
-Proszę,zasłużyłeś.-powiedziała podstawiając koniowi pod nos wiadro wody.Wyszła ze stajni i zwróciła się do jednego ze stajennych-Możesz zaprowadzić mnie do komnaty Actii?
-Dobrze. Chodźmy tędy.-odpowiedział jej stajenny po czym ruszył do zamku.
Szli dosyć długo,po schodach. Samo dojście na górę było dla Cochise męczące. Nagle zatrzymali się i stajenny oświadczył,że to ta komnata. Cochise nieśmiało zapukała w drzwi,gdy opuścił ją stajenny. Drzwi otworzyła jej Actia.
-Witaj,nazywam się Cochise. Przybyłam się do Was przyłączyć.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Arya
Podrzucacz królików


Dołączył: 12 Wrz 2010
Posty: 57
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 20:49, 05 Lis 2010    Temat postu:

Iliane była już lekko znudzona turniejem. Po skończonej walce Aragorna, nie pojawił się od dłuższego czasu żaden członek Drużyny. Zresztą ileż można siedzieć w jednym miejscu i oglądać jak ludzie dobrowolnie ze sobą walczą. Najczęściej na śmierć i życie.
Wstała z miejsca i postanowiła cichutko się wymknąć. Nie udało jej się to dokładnie tak, jak zamierzała, przez tłumy ludzi oglądających turniej. Musiała się przeciskać do wyjścia. Ludzie rzucali w jej stronę nieprzyjemne uwagi. Przez przypadek potrąciła jakiegoś mężczyznę, wyglądał na kupca.
- Wariatka! Uważaj jak łazisz kobieto! - krzyknął i otrzepał swoje ubranie. Iliane machnęła dłonią. Z ziemi wysunął się korzeń, oplótł się wokół nogi mężczyzny, przez co ten się przewrócił, powodując zamieszanie wśród stojących obok ludzi.
Ups, nie chciałam. Swoją drogą ciekawe dlaczego kupiec nie załatwił sobie siedzącego miejsca. Chociaż nie wyglądał na zbyt inteligentną osobę. Nawet nie potrafił wymyślić oryginalnego przezwiska.
W końcu dziewczynie udało się wydostać z tłumu. Odetchnęła z ulgą. Nagle usłyszała krzyk. Spostrzegła upadającego mężczyznę. Podbiegła; do niego. Zachowywał się dziwnie, cały drżał. Uklękła obok niego. Nie wiedziała co ma robić. Po chwili jednak mężczyzna uspokoił się. Spojrzał na Iliane, po czym zerwał się spoglądając na wprost. Dziewczyna podążyła za nim wzrokiem. Tylko przepychający się ludzie. Nic niezwykłego. Wstała i podeszła do mężczyzny.
-Cokolwiek tam było, znikło. Ale może mi opowiesz co się stało? Jestem Iliane


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rexus Maximus
Zabójca dzika i kalkara


Dołączył: 31 Paź 2010
Posty: 713
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Polska, Lubelskie, Hubinek
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 21:16, 05 Lis 2010    Temat postu:

-Iliane? Ta Iliane? Od Insygni? To coś... było straszne... wężowe, mordercze oczy... chęć mordu... szykuję się coś dużego...! Nie ma czasu... prowadź... do A... Ac... do waszej przywódczyni
Nick, z pomocą dziewczyny wstał. Przecisnęli się przez tłum i ruszyli do zamku. Mag ledwo powłóczył nogami. Nie miał sił. Jednak po chwili, jakby się ożywił, sięgnął ręką do kieszeni i wyciągnął pewną miksturę. Widać było, że od razu dodała mu sił, bo ruszył raźniejszym krokiem.
Pomyślał o stworze. Czyżby nasi wrogowie zwerbowali jakiegoś czarnoksiężnika lub, co gorsza, mityczne stwory? Z tego co wiedział, domyślał się, że mógł to być reptilion, daleki kuzyn gorgon. Świetny szpieg... o wzroku zabójcy.
Po kilku chwilach dotarli do zamku. Iliane skinęła głową ku strażnikowi, który odchylił halabardę. Wspięli się po schodach, na wieżę. Zapukali. Weszli po cichym "Proszę".
W środku były dwie czarodziejki. Obie młodsze od Nicka. O kilka lat. Przywódczyni widząc maga i czarodziejkę rzekła:


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Actia
Moderator


Dołączył: 12 Gru 2009
Posty: 1075
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 22:32, 05 Lis 2010    Temat postu:

Virtusowie chcieli pomóc Megan, ale wiedzieli, że tego zrobić nie mogą. Z tym problemem musi zmierzyć się sama. A zresztą, nawet gdyby mogliby jej coś poradzić, to i tak nie wiedzieliby co powiedzieć. Siedzieli więc obok niej w milczeniu, obserwując walki. Actia od czasu do czasu prychała, gdy widziała jakiegoś słabego rycerza. W pewnym momencie odwróciła wzrok od areny i popatrzyła na trybuny. Zauważyła tam kogoś.
- Jackie – powiedziała. – Źle się czuję…
- Hę? – odparł inteligentnie Jacen, skupiony na oglądaniu walki. – Źle się czujesz? Jak to? Tak nagle?
- Taak. Głowa mnie boli. Odprowadź mnie.
Jacen spojrzał w tę stronę, co jego siostra i pokiwał głową. Actia uśmiechnęła się i wstała prędko, jak na osobę, która źle się czuję. Bliźniacy pożegnali się z Megan i ruszyli.
- Witaj, Aragonie – powiedziała Actia do rycerza, który najwyraźniej szedł do Megan. – Świetna walka. Gratulacje. Mam nadzieję, że już lepiej się czujesz. A Megan już czeka.
Virtusowie poszli dalej. Później rozdzielili się – Actia poszła do swojej komnaty, a Jacen... gdzieś. Dziewczyna usiadła przy swoim biurku. Chciała dokończyć pisać raport. Chciała zamoczyć pióro w kałamarzu, ale ktoś zapukał do drzwi.
- Proszę – zawołała, zastanawiając się kto to może być.
Weszła jakaś rudowłosa dziewczyna. Actia nigdy jej nie widziała.
-Witaj, nazywam się Cochise. Przybyłam się do Was przyłączyć – powiedziała nieznajoma.
- Dzień dobry – odparła Actia, marszcząc brwi. – Cieszę się, że chcesz nam pomóc, ale może na początek powiesz mi coś o sobie… I o tym skąd wiesz: o naszej misji i o tym, że trzeba się zwrócić z tym do mnie?
Zanim Cochise zdążyła odpowiedzieć, do drzwi znów ktoś zapukał. Actia przewróciła oczami i powiedziała krótkie: „proszę”. Weszła Iliane i jakieś mężczyzna. Nie znała go.
- Witaj, Iliane – przywitała dziewczynę. – I pana również… Co was do mnie sprowadza?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Raqasha
Emerytowany zwiadowca


Dołączył: 04 Lis 2009
Posty: 1541
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Ś-wa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 23:35, 05 Lis 2010    Temat postu:

Poza obiektem w którym odbywał się turniej przechadzała się dziewczyna. Była to Rina, niektórym znana, a niektórym nie. Szła wolnym krokiem skupiając swój wzrok jedynie na gazecie. Dziewczyna uderzyła w coś. Nie był to jednak słup, był to Jacen, brat Actii.
O boshe! Od razu Rinie zrobiło się gorąco, momentalnie upuściła czasopismo.
Jaceeeeen! Krzyknęła i przytuliła się do mężczyzny. Widać, że młodzieniec był zdziwiony jej reakcją, jednak Rina tego nie dostrzegła. Szybko odepchnął ją od siebie. Młoda kobieta wyciągnęła zza pazuchy jakąś kartkę, okazało się, że to było ogłoszenie matrymonialne, jedyne, które nie zostało spalone. Pomachała nim przed oczami chłopaka. Na twarzy Jacena malował się lekki grymas. Nie! To była złość, płonąca żywym ogniem.
- Alee... - odezwał się mężczyzna, jednak Rina mu przerwała.
- Oł, Jackie. Jesteś obiektem mych westchnień. Moje koleżanki z dalekiego lenna nie nie uwierzą, że spotkałam tak wspaniałego Łowcę Nagród. Walniesz mi parafkę na kartce.
- Rino! To przecież... Dlaczego... Ale... Hej, hej, skąd ty to w ogóle masz? - Jacen popatrzył groźnie na dziewczynę. - To twoja robota?
- A gdzież tam kochanieńki. - uśmiechnęła się zalotnie.
- Phi. Jak na mój gust to nie jest zabawne. Ani trochę. I ten mój portret do udanych nie należał, tak przy okazji. Mój ojciec ma lepsze.
Jakiś ty skromny jesteś, Jackie!
- Skromny? Skoro tak sądzisz... - uśmiechnął się ironicznie. - A teraz cię żegnam, panno Rino. Obowiązki wzywają. Życzę owocnych... polowań. Jacen ukłonił się szarmancko i odszedł.
Rina patrzyła jeszcze przez chwilę na oddalającą się sylwetkę brata Actii.
A niech to!
Ruszyła szybkim krokiem w kierunku komnaty Actii. Kiedy już była przed drzwiami Przywódczyni Stada, nie zatrzymała się, weszła prosto do pokoju.
Actio! Jacen mnie nie kocha! - krzyknęła zrozpaczona. Wszystkie oczy przyglądały się jej cudownej osobie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Castagiro
Emerytowany zwiadowca


Dołączył: 01 Kwi 2010
Posty: 1322
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Poznań
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 0:04, 06 Lis 2010    Temat postu:

Siedział spokojnie i nawijał bandaż na obydwie dłonie. Na to zaś założył rękawice bez połowy palcy. Poprawił swój pancerz składający się z nagolenników, karwaszy, niedużych naramienników i lekkiej kolczugi. pod kolczugą miał przeszywanicę. Zapiął pas, przy którym miał dwa sztylety oraz miecz. Poprawił buty, sprawdził czy się dobrze trzymają. Następnie ułożył płaszcz i kaptur tak by zakrywał twarz i jednocześnie nie przeszkadzał. Obok niego na ławeczce, na której siedział, stał kubek z wodą. Sięgnął po niego i pociągnął łyk wody. Przepłukał usta i wypluł wodę. Nagle wyczytano jego imię. A więc nadszedł czas. Niezwykle rzadko się zdarzało aby jedna osoba brała udział w dwóch konkurencjach. Castagiro był chyba czwartą osobą w historii turniejów w Seacliff, która tak postąpiła. Wstał z ławki i ruszył żwawym krokiem w stronę areny gdzie odbywała się konkurencja. Przeciwnik już na niego czekał. Jakiś szlachcic z wschodniego wybrzeża. Również faworyt. Tak przynajmniej można było wywnioskować z reakcji tłumu na trybunach. Widzowie gwizdali i buczeli gdy Castagiro wchodził na miejsce pojedynku. Sędzia dał znać, że mają wyciągnąć broń. Obydwoje dzierżyli miecze. Tłum skandował imię szlachcica. "William! William!" niosło się po trybunach. Podobna sytuacja jak w przypadku konkurencji z kopiami. Olał to, przyjął postawę bojową. Sędzia dał znać aby rozpocząć pojedynek. William natychmiast przystąpił do ataku. Wyprowadzał kolejne ciosy próbując zranić Svarta. Każdy jego cios spotykał się z rykiem zadowolenia wśród kibiców. Castagiro odparowywał kolejne ataki pokazując, że szlachcic nie ma do czynienia z byle kim. Jego ruchy były płynne, spokojne, na twarzy nie pojawił się jakikolwiek grymas zdenerwowania, satysfakcji czy zmęczenia. Za to szlachcic był zniecierpliwiony. Najprawdopodobniej postawa Svarta, jego powaga na twarzy została odebrana jako lekceważenie go. William był wyposażony był, w przeciwieństwie do Castagira, w jeden sztylet, który wyciągnął. Castagiro trochę się zdziwił postawą przeciwnika. Nie spodziewał się, że taki doświadczony wojownik tak szybko ulegnie presji i zacznie atakować "na chama", byle trafić. Tak szybko jak sztylet pojawił się w ręce Williama tak szybko został wytrącony. Szlachcic odsunął się od Svarta. Zrozumiał, że desperacki i chaotyczny atak nic nie da. Lekko dyszał a w jego głowie pojawił się plan. Nagle Castagiro przystąpił do ataku. Uśmiechnął się na widok zmiany taktyki Williama. Jego ruchy były teraz przemyślane, płynne. Cios za cios, raz jeden się bronił, raz drugi. Tłum cały czas skandował "William" jednak gdzieniegdzie pojawiały się głosy zadowolenia gdy to Castagiro wyprowadzał ciosy. Wtem William wykonał ruch, którego Castagiro się nie spodziewał. Kopnął w ziemię a piasek poleciał na twarz Svarta. Po tym natychmiast zaatakował czym sprowadził Castagira do obrony. Casta musiał jednocześnie bronić się przed szlachcicem i wydobyć piasek z oczu. Nagle poczuł, że miecz Williama ciął go po lewym ramieniu. Pojawiła się krew. "Koniec zabawy" pomyślał Castagiro i wytarł resztki piasku. Widział jeszcze jakby za mgłą, oczy mu łzawiły ale wściekłość na jego twarzy wystraszyła Williama. Ciosy Svarta były szybkie i silne. Z ledwością się wybraniał. W końcu musiał ulec. Gdy Castagiro wytrącił miecz z ręki Williama, ciął go po klatce piersiowej i wbił miecz w bok, trybuny zamilkły. Generalnie pojedynek kończył się gdy jeden z zawodników padał na ziemię wycieńczony, osłabiony ranami lub właśnie martwy. William padł na ziemię i ciężko dyszał. Z ran ciekła mu krew. Sędzia ogłosił zwycięstwo Castagira. Rannego (albo martwego) zniesiono z areny. Gdy Svart schodził z niej tłum zaczął mu klaskać a niektórzy skandowali jego imię. Chyba w końcu go docenili i dojrzeli, że nie jest zwykłym żółtodziobem.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
killerafi95
Niechciany przez mistrzów


Dołączył: 02 Paź 2010
Posty: 102
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 3/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 3:45, 06 Lis 2010    Temat postu:

Orinowi zaczynał się już powoli nudzić ten cały turniej. Upał, pusty żołądek i któreś z kolei piwo dawało się we znaki.
- Długo tak nie pociągnę. Musze do karczmy ochłonąć i wytrzeźwieć, a poza tym członkowie się już powoli rozchodzą. -
Orin jak zawsze wymknął się niepostrzeżony i udał się do najbliższej karczmy. Wszedł do całkowicie opustoszałej karczmy, usiadł na ławce i przysnął. Po godzinie się ocknął i pomyślał:
- Tutaj pusto, a na arenie jest pełno osób spragnionych innej rozrywki niż walki. Dobra okazja żeby zarobić. -
Orin wyciągnął swoją czapkę z piórkiem i wziął pokrowiec z lutnią. Udał się na teren turnieju, położył pokrowiec na ziemi i zaczął grać. Przy drugiej czy trzeciej balladzie zorientował się, że wszyscy wokoło stoją jak zaczarowani.
- Ta lutnia jest chyba zaklęta albo ja tak dobrze gram. Nie, chyba raczej to pierwsze. Muszę o tym pogadać z jakimś magiem z drużyny. – Pomyślał. Gdy przestał grać ludzie wokół otrząsnęli się z transu i zaczęli sypać szczodrze monetami. Orin podziękował widzom i wtedy zobaczył pośród nich członka drużyny, a dokładnie …………


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rexus Maximus
Zabójca dzika i kalkara


Dołączył: 31 Paź 2010
Posty: 713
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Polska, Lubelskie, Hubinek
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 8:03, 06 Lis 2010    Temat postu:

Iliane już otworzyła usta, by odpowiedzieć Actii, jednak Nick przejął inicjatywę. Na stole zauważył rozwinięty list. Powiedział:
- Jak widzę przeczytałaś list od Mistrza, hę? Ale na razie nie ma na to czasu. Witaj. Jestem Nick - To mówiąc ukłonił się - Po pierwsze, to ja przybyłem z tym listem. Po drugie, oferta dołączenia do grupy nadal aktualna? Jeśli tak, chętne z niej skorzystam. Po trzecie, wasi wrogowie zaczynają się wami naprawdę interesować. Wysłali przeciw wam reptiliona. Z pewnością mają ich więcej. Jeśli o tym stworze nie słyszałaś, obejrzyj się i spójrz na księgę, tam na trzeciej półce. Potwory czarnej magii. A więc?
Po przemowie mag usiadł na jednym z wolnych krzeseł, wyjął jakąś książkę z półki i zaczął czytać. Nie czuł się onieśmielony. Nie czuł się nawet przestraszony. Czuł, że wszystko zaczyna się układać. I wtedy wstrząs. Potężny wstrząs. Poczuł... że jego mistrz... stary mag... z chatki w lesie... nie żyje. Został zamordowany... przez kogoś... przez COŚ. Mag powiedział cicho, tak że nikt go nie usłyszał:
- Wiedzą, gdzie jest mój słaby punkt


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Arya
Podrzucacz królików


Dołączył: 12 Wrz 2010
Posty: 57
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 11:25, 06 Lis 2010    Temat postu:

Gdy Nick zaczął mówić Iliane wycofała się i wyszła z zamku. Skierowała swe kroki do niedalekiej karczmy. Nie wiedziała po co. Nie lubiła tłocznych miejsc. Jednak pchnęła drzwi i weszła do gospody. Nie było aż tak wielu ludzi. Wszyscy stali wokól jednego miejsca. Zauważyła Orina, siedzącego między ludźmi. Grał na lutni. Muzyka... Iliane w swojej przeszłości często grała i śpiewała. Kochała muzykę, kochała śpiewać całą duszą. Zrobiło jej się żal, gdy pomyślała, że ją porzuciła. Tak dawno już nie śpiewała... Nawet nie była pewna czy jeszcze pamięta jak się gra. Podeszła bliżej Orina. Mężczyzna przestał już grać i zauważył dziewczynę. Iliane skierowała wzrok na instrument.
-Ładny... Mogę?- wzięła lutnię z ręki Oria i pociągnęła za struny. Potem już z większą pewnością delikatnie je szarpnęła. W karczmie rozbrzmiało czyste arpeggio. Iliane delikatnie zaintonowała piosenkę głosem. W zasadzie nie była to żadna piosenka, raczej melodia. Dziewczyna śpiewała krystalicznym głosem pieśń bez słów, improwizowaną. Uśmiechneła się delikatnie. Musi sobie przypomnieć dawne czasy. Oddała lutnię Orinowi.
- Bardzo dobry instrument...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cochise
Niechciany przez mistrzów


Dołączył: 31 Paź 2010
Posty: 109
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 12:02, 06 Lis 2010    Temat postu:

Cochise zamierzała już odpowiedzieć na pytania Actii,gdy ktoś zapukał do drzwi. Actia powiedziała "Proszę" i do komnaty weszły dwie nieznajome dziewczynie postaci. Uznała,że niech oni najpierw się przedstawią. Gdy mężczyzna zakończył mowę wreszcie się odezwała:
-No to tak,jak już wiesz,nazywam się Cochise. Pochodzę z Celtii. O wyprawię dowiedziałam się przypadkiem,przejeżdżając obok zamku Mino-Tarachi. Bardzo zależy mi na tym,żeby do Was dołączyć. O tym,że to Ty przewodzisz dowiedziałam się jadąc tutaj. W okolicznych wioskach wszyscy karczmarze bardzo dużo wiedzą na temat wyprawy. To jak,mogę dołączyć?-po zakończeniu wypowiedzi spojrzała na Actię z iskierką nadziei w oczach.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Castagiro
Emerytowany zwiadowca


Dołączył: 01 Kwi 2010
Posty: 1322
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Poznań
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 12:16, 06 Lis 2010    Temat postu:

Eliminacje miał już za sobą. W obydwu konkurencjach. Na tą chwilę nie czuł zmęczenia. Jednak przyszedł czas na walkę na kopie. Nie zastanawiając się ani chwili przebrał się, ubrał zbroję, wsiadł na konia i skierował się na tę część areny gdzie odbywała się konkurencja. Do finału zostało mu tylko trzech przeciwników prócz tego teraz. Ale był pewny zwycięstwa. Widział jak jego przeciwnik walczy i ile miał szczęścia. Konkurencja poszła szybko i sprawnie. Castagiro nawet nie zdążył zauważyć kiedy jego przeciwnik spadł z konia w pierwszym starciu. Na trybunach wrzawa. Jednak on nie zatrzymał się, nie pozdrowił ich tylko wrócił do swojego boksu. Czekała go niedługo konkurencja piesza. Zjadł skromny posiłek składający się z kawałka chleba i wody i kawałka pieczonego mięsa. Cały czas ukrywał twarz przed tłumem. Wieść o nim nie rozeszła się tak jak przypuszczał z czego się cieszył. Nie chciał rozgłosu. Uczestnictwo w turnieju to dla niego dodatkowy zarobek dzięki, któremu przeżyje kolejne miesiące i lata. Oczywiście dodając do tego to co zarobił przy obronie. Siedział tak gdy po godzinie nadeszła jego kolej na pojedynek. W międzyczasie zdążył się przebrać. Jego pojawienie spowodowało okrzyki i wiwaty na trybunach. Pojedynek był dość szybki. Prawie wyrównany. Tym razem jednak Castagiro tylko wybił broń przeciwnikowi, zranił w ramię i obalił na ziemię. Kolejna wygrana. Mimo to wiedział, że od teraz będzie trudniej.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
pawel2952
Strzelec do tarczy


Dołączył: 11 Sty 2010
Posty: 484
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 58 razy
Ostrzeżeń: 3/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 13:06, 06 Lis 2010    Temat postu:

Kiedy Aragorn dotarł na turniej, mieszkańcy zaczynali się powoli rozchodzić. Walki trwały cały dzień a kolejne przewidziano z pewnością na kolejne dni. Rycerzowi przypomniała się sprawa z listem, który otrzymała Actia. Był ciekawy co mógł zawierać. Skoro posłaniec szukał drużyny, jego treść mogła dotyczyć ich wszystkich. Wtedy też trafił na Megan.
-Megan... witaj- Powiedział z lekkim uśmiechem rycerz. Zastanawiał się czy go rozpozna w tym dziwnym stroju mieszczanina.
Aragorn słyszał już o przyłączeniu się nowych do drużyny.
-Mogli by okazać się przydatni... Obiad, kolacja, później pozmywać...- Uśmiechnął się rycerz.
-Żartujesz sobie? Nie możemy wykorzystywać nowych. Poczują się urażeni, czy coś... - Megan na chwilę przerwała jakby się nad czymś zastanawiając. Po chwili na jej twarzy pojawił się uśmiech i szybko dopowiedziała - Choć to wcale nie jest taki głupi pomysł...
Udał się do Actii by dowiedzieć się o tym czegoś więcej. Po drodze dowiedział się od przechodniów, czegoś więcej na temat nowych członków. Rozmowy na ich temat były dosyć powszechne wśród mieszczaństwa. Byli już rozpoznawani a wtopienie się w tłum graniczyło czasem z cudem. Pomysł z "nowymi" nie był zły, jednak wymagał pewnych "ulepszeń". Stał teraz pod drewnianymi drzwiami do komnaty. Zapukał. Drzwi otworzyła Actia.
-Witaj, słyszałem plotki na temat nowych członków w drużynie. - Rozpoczął rozmowę rycerz z lekkim zaciekawieniem. Actia nie zaprzeczała. Aragorn lekko zamyślony skinął głową.
-Może by ich tak przeszkolić? Potrzebny im jakiś trening pod okiem kogoś doświadczonego. Co byś powiedziała na jakiegoś giermka do pomocy?- Powiedział rycerz, uśmiechając się szeroko. Sprawa przyłączenia sie nowych do drużyny sprawiła, że rycerz zapomniał zapytać się o list. Pożegnał się z przywódczynią drużyny i poszedł na główny plac miasta.[/b]


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez pawel2952 dnia Sob 13:19, 06 Lis 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Raczek96
Podrzucacz królików


Dołączył: 21 Wrz 2010
Posty: 51
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 14:55, 06 Lis 2010    Temat postu:

Wulstan poszedł do zielarni od razu po walce Castagira.
- Wrócę na finał - rzekł do Orina.
- Nie ma sprawy, mnie też to nudzi.
- Idę zobaczyć co u Dafisa.
Goniec ruszył w stronę zielarni, nie mógł jednak sie powstrzymać i wstąpił do karczmy. Schło mu w ustach, jednak nie brał złocistego trunku, lecz zwykłą źródlaną wodę. Poszedł dalej. W zielarni zajął się Dafisem. Miał się już coraz lepiej. Za kilka dni można by już zdjąć opatrunek, a za 2-3 tygodnie zacząć szkolić. Wulstan bardzo chciał spróbować myślistwa, a teraz dzięki Dafisowi może będzie polował co tydzień. Właśnie podawał orłu mięso myszy, gdy Iliane weszła do zielarni.
- Cześć Iliane. Co cię tu sprowadza? - rozpoczął rozmowę goniec.
- Chciałam zobaczyć co u ciebie i Dafisa. Może porozmawiam z nim.
- Ja nie mam nic przeciwko. Tylko daj mu zjeść.
Orzeł rozszarpywał dziobem miękkie mięso myszy. Można było zauważyć podziękowanie ze strony ptaka, za okazywaną troskę. Po skończonym posiłku Iliane spróbowała porozmawiać z Dafisem.
- Witaj Dafisie. Jak się dzisiaj czujesz?
Wulstan usłyszał tylko ciche mruczenie, ale Iliane słyszała treść wypowiedzi orła.
- Co raz lepiej. Cieszę się, że się tak o mnie troszczycie, ale szkoda, że muszę czekać zanim będę mógł znowu latać.
- Niestety, strzała przebiła ci skrzydło na wylot, ale to już tylko kwestia czasu zanim zaczniesz znowu latać- odpowiedziała myślami Iliane.
- To dobrze, a teraz jeśli możesz podziękuj temu człowiekowi, który mnie znalazł, za bardzo dobrą mysz. Ja idę spać. Dzięki za rozmowę - odpowiedział orzeł, a Iliane przerwała kontakt.
- Dafis chciałby ci podziękować za mysz. A teraz chciałby iść spać.
- O to dobrze, to ja się ulotnię. Po dostarczam trochę listów, żeby coś zarobić i się nie nudzić.
- Dobrze, ja tu zostanę, leć już. - pożegnała gońca Iliane.
Wulstan zniknął za drzwiami i skierował się do zamkowego centrum gońców. Tam odebrał część przesyłek i podpisał dokument zobowiązujący się dostarczyć tę listy, w zamian za zapłatę.
Zaczął przeglądać listy, patrząc na nadawców i odbiorców. Następnie zauważył że jeden z nich ma dziwną pieczęć. Chyba królewską. Zobaczył, że tan list jest adresowany przez Megan do niego.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Raczek96 dnia Sob 15:25, 06 Lis 2010, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kurierka Alyss
Niechciany przez mistrzów


Dołączył: 24 Paź 2010
Posty: 123
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Araluen, Redmont
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 21:21, 06 Lis 2010    Temat postu:

Podczas, gdy szedł na trybuny, spotkał dziwną osobę. Z początku myślał, że to zwykły widz, jednak coś w niej sprawiało wrażenie, że nie jest zwykłą dziewczyną. Przez chwile chciał ją zagadać, ale szybko odrzucił tę myśl.
- Witaj, może wiesz gdzie jest Actia? - zapytała dziewczyna.
- Tak, wiem. - Powiedział - po co ci ona?
- Chce dołączyć do drużyny, ale w każdym bądź razie jestem Liliana.
- Miło mi, jestem Nick - odpowiedział chłopak.
- Zaprowadzisz mnie do Actii??
- Tak, oczywiście.
Potej wymianie zdań poszli do komnat Actii. Liliana zapukała do drzwi i prawie natychmiast odpowiedział jej głos lokatorki. Weszła do pokoju i powiedziała:
- Witaj, jestem Liliana, czy mogłabym dołączyć do waszej drużyny???


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Kurierka Alyss dnia Sob 21:24, 06 Lis 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mihex
Podpalacz mostów


Dołączył: 25 Gru 2009
Posty: 788
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 13 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 0:51, 07 Lis 2010    Temat postu:

Urius stał za barierką koło areny patrząc na kolejne pojedynki rycerskie. Wcześniej myślał, że dobrze będzie jak zajmie miejsce gdzie jest mało ludzi, teraz zrozumiał błąd, za każdym razem jak tylko konie się rozpędzały w jego stronę leciała góra kurzu. Mimo to nie poszedł, chciał oglądnąć walki członków drużyny. Zdziwił się gdy zobaczył wychodzącego na arenę Serafiela, owszem słyszał, że wrócił ale sam go nie spotkał, a teraz miał na to dowód. Nagle coś mu się przypomniało. Wyszedł z areny i skierował się w stronę zamku, poszedł do swojego pokoju i szybko odnalazł pakunek, którego szukał. Udał się do pokoju Serafiela, otworzył go i wszedł. Nikogo nie było, położył na biurku odwinięty miecz. Wyszedł z pokoju i pokierował się korytarzem w stronę wyjścia z zamku, chciał poćwiczyć, ale coś przykuło jego uwagę, do pokoju Actii dobijały się "tabuny" nowych ludzi.
- Czyżby kolejni nowi?- Pomyślał. - Zresztą nie ważne, im więcej tym lepiej. Dodał w myślach i wyszedł z zamku. Po drodze na jego upatrzone już miejsce ćwiczeń zobaczył jak między uliczkami szybko przemieszcza się kilka osób w czarnych płaszczach, mimo dziwnego ubioru zignorował ich i poszedł ćwiczyć, aby przygotować się do dalszego etapu podróży.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Mihex dnia Nie 0:51, 07 Lis 2010, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rexus Maximus
Zabójca dzika i kalkara


Dołączył: 31 Paź 2010
Posty: 713
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Polska, Lubelskie, Hubinek
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 7:55, 07 Lis 2010    Temat postu:

Widocznie los tak chce, myślał Nick stojąc na progu pokoju Actii. Widocznie los chce, żebym nie był w tej drużynie. Nowa czarodziejka. Nowy minus dla niego. Rzucił okiem w stronę dziewczyny na łóżku. Spała. Dobrze. Pod wpływem impulsu mag wszedł do środka, usiadł na swoim krześle, znalazł stronę w książce, którą czytał wcześniej. Czekał, aż rozmowa Actii i Liliane się skończy.
Gdy zapadła odpowiedź twierdząca, na pierwsze pytanie Liliane, Nick pomyślał, żeby teraz odejść. Tak byłoby o wiele łatwiej. Jednak zamiast tego rzekł, chyba po raz pierwszy kierując się wyraźnie do Actii:
- Czekam. Teraz moja kolej.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cochise
Niechciany przez mistrzów


Dołączył: 31 Paź 2010
Posty: 109
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 11:37, 07 Lis 2010    Temat postu:

Actia nie zdążyła nawet odpowiedzieć dziewczynie,gdy do komnaty wdarła się dziwna postać w pelerynie. Wypowiedziała jakieś dziwne zaklęcie i Cochise straciła przytomność. Gdy się ocknęła siedziała na krześle. Dalej była w komnacie Actii. Rozejrzała się dookoła. W pomieszczeniu było wiele osób. Dziewczyna postanowiła nie przeszkadzać im w rozmowie i rozejrzeć się po okolicy.Gdy wychodziła podeszła do niej Actia.
-Jesteś w drużynie.-powiedziała.
Dziewczyna bardzo się ucieszyła i wyszła na plac główny. Zauważyła turniej rycerski. Przez dłuższy czas przyglądała się zmaganiom po czym poszła do stajni.
-Witaj Brolga.-czule pogłaskała łeb konia i weszła do jego boksu-Co powiesz na małą przejażdżkę?
Szybko oporządziła konia i wsiadła na jego grzbiet. Wyjechała z zamku i zwiedzała okoliczne lasy. Kiedy ogier był już zmęczony postanowiła wrócić do zamku. Miała tylko jeden problem-gdzie ma zamieszkać? Odprowadziła Brolgę do stajni i udała się do karczmy. Pech chciał,że wszystkie pokoje były już zajęte.
-Świetnie,po prostu super....-mruczała pod nosem.
Chcąc chociaż w najmniejszym stopniu poprawić sobie humor poszła dalej oglądać turniej. Przez przypadek zderzyła się z jakimś mężczyzną,którym był..


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Cochise dnia Nie 13:13, 07 Lis 2010, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pedantka
Podrzucacz królików


Dołączył: 27 Wrz 2010
Posty: 73
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kalisz
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 11:47, 07 Lis 2010    Temat postu:

Niobe wyszła z turnieju zaraz po Iliane. Bez celu chodziła po mieście. Oglądała stragany, kiedyś tak dobrze jej znane. Wychowała się w takim podobnym środowisku.
Z zamyślenia wyrwało ją to, że na kogoś wpadła. Odruchowo spojrzała na tę osobę - i zamarła.
Ten człowiek był ubrany w czarny płaszcz z kapturem, tak że nie było widać jego twarzy, ale te oczy...
Zaatakował ją umysłem, tak że w pierwszej chwili nie wiedziała co zrobić, lecz potem również sięgnęła po Moc. Przeciwnik nie spodziewał się kontrataku, jego napór na chwilę osłabł, lecz potem zaatakował ze zdwojoną siłą. Niobe, która dopiero niedawno odkryła swoje moce, nie miała szans przy tak doświadczonym magu.
Stali więc jeszcze przez kilka sekund, wciąż nieruchomo, a potem dziewczyna zamknęła oczy i byłaby upadła, gdby nie podparła się ściany. Tajemniczy człowiek zbiegł.
Niobe oddychała ciężko. Nigdy wcześniej nie spotkała obcego, który miałby podobną jej moc. Powoli oddychając uspokoiła się. Ruszyła w stronę zamku. Chciała opowiedzieć Drużynie, co się stało. Może oni wiedzą więcej na ten temat?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rexus Maximus
Zabójca dzika i kalkara


Dołączył: 31 Paź 2010
Posty: 713
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Polska, Lubelskie, Hubinek
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 13:20, 07 Lis 2010    Temat postu:

Gdy Nick usłyszał słowa Actii "Dobra, nowy mag nie zaszkodzi", poczuł że teraz widnieje przed nim jasno określony cel.
Gdy Actia opowiedziała mu historię grupy i Bóstw, poczuł się z lekka zalękniony.
I wtedy do pokoju weszła młoda czarodziejka, należąca do grupy. Niobe? Tak, Niobe. Opowiedziała o dziwnym mężczyźnie. Nick poparł te słowa własną historią. Przywódczyni powiedziała, że musi to sobie przemyśleć, więc wyszli. Gdy schodzili z wieży, mag nie odzywał się. Musiał coś sprawdzić.
Powędrował do dzielnicy slumsów, którą już wcześniej odwiedził. Skierował się do dawnej kryjówki bandytów. Powoli wszedł do środka. Skierował się na piętro, gdzie znalazł pokój wodza bandy. W środku było dużo popiołów i mała, metalowa skrzynka. Gdy otworzył ją soplami lodu, bo była bardzo rozgrzana, ujrzał w środku list. Bardzo delikatnie ujął go w ręce.
Gartonie!

Do twojego miasta przybędzie grupa herosów. Załatw ich, wyślemy ci do pomocy oddział naszych czarnoksiężników. Skierujemy się teraz do lenna Sandalhurst. Podobno jedna z części Posągu Tytana znajduje się właśnie tam


Była tam jeszcze mowa o nagrodzie i paru innych sprawach, zupełnie nieważnych, lecz zanim list rozsypał się w proch, Nick zauważył u dołu strony podpis:
Bóstwa
Mag wstał i czym prędzej ruszył do Actii.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
sandy
Podrzucacz królików


Dołączył: 13 Sie 2010
Posty: 99
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdynia
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 16:50, 07 Lis 2010    Temat postu:

W lesie ktoś krzyczał. Przerażające dźwięki rozniosły się po całej okolicy. Dzieci uciekły do domu,a rycerskie konie odmawiały posłuszeństwa swym jeźdźcom. Krzyki były coraz głośniejsze. Cała okolica je słyszała. Przebiły się nawet przez mury zamku. Niebo zakryły ciemne chmury. Wszędzie zrobiło się bardzo smutno i bardzo ponuro. Wrzaski nie ustawały. Niebo błysło bardzo jasno ukazując postać na koniu na skraju lasu. Nastała przerażająca cisza. Błyski powtarzały się,a do nich dołączyło mrożące krew w żyłach wycie. Jeden z błysków na chwilę oślepił całą okolicę. Wszystko ucichło,ciemne chmury zniknęły i pojawiło się słońce. Postać na skraju lasu również znikła.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adirael
Podpalacz mostów


Dołączył: 24 Paź 2009
Posty: 990
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 1/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 17:11, 07 Lis 2010    Temat postu:

Serafiel przebywał w namiocie - poczekalni, gdy po raz drugi tego dnia wywołano jego imię. Za chwilę miał się odbyć jego pierwszy, finałowy pojedynek. Z tego co usłyszał od jakiegoś chłopca na posyłki, miał walczyć z Mistrzem Szkoły Rycerskiej z jakiegoś północnego lenna. Podobno jest nie w ciemię bity. Może będzie stanowił jakieś porządne wyzwanie. Ostatnia walka była zbyt jednostronna. Serafiel dowiedział się też, że w walkach finałowych obowiązują inne zasady. Pojedynek kończy się, gdy jeden z walczących się podda lub nie będzie w stanie utrzymać się na nogach. Lepsze to niż te chorągiewki. Podobnie jak przedtem oczyścił umysł i przyjemnych uczuć. Wypełnił się gniewem i złością. Nie przyszło mu to z trudem. Miał wiele powodów do złości w ostatnim czasie. W końcu wstał. Przywdział zbroję i przypasał miecz. Rozejrzał się jeszcze po namiocie. Wszyscy rycerze koncentrowali się przed własnymi walkami. Mieli różne sposoby. Jedni chodzili wokół stołu, inni medytowali albo wypowiadali jakieś mantry. Niektórzy nawet się modlili. Ciekawy sposób. Serafiel nie tracił więcej czasu. Wyszedł na arenę i rozejrzał się po widowni. Nie znalazł wielu znajomych twarzy. Jedynie kilku członków drużyny. Szkoda. Nie miał dla kogo walczyć. W Veliterze zwyciężał dla ojca lub siostry. Tutaj musiał walczyć dla siebie samego. Mało szczytny cel. No i taki egoistyczny. Chwilę później stał oko w oko ze swoim przecinkiem. Już samą posturą budził respekt. Wysoki, szeroki w barach, umięśniony. Pewnie zna się na rzeczy. Serafiel na takiego nie wyglądał. Owszem, był wysoki. Ale też bardzo szczupły. Na pierwszy rzut oka nie wygląda na takiego, co to trzymał kiedyś miecz w dłoni. O, nie. Ale kiedy przychodzi co do czego. Zaskoczenie bardzo przydaje się w walce. Tymczasem wyciągnął miecz z pochwy. Wbił go w ziemię i skłonił się. Mistrz Szkoły Rycerskiej również się ukłonił, ale jeszcze nie wyjmował broni. Cóż, co kraj, to obyczaj. Gdy obaj rycerze skończyli wymieniać uprzejmości, rozpoczął się pojedynek. Nie minęła sekunda, a już rozległ się szczęk stali. Nareszcie. Serafiel trafił na godnego przeciwnika. Był on silniejszy i bardziej doświadczony od Veliterańczyka, ale po stronie tego drugiego pozostawała szybkość i zwinność typowa dla mężczyzn w jego wieku. Po pierwszych minutach nie sposób było wytypować faworyta. Wtedy też Serafiel zaczął skupiać się na ofensywie. Wyprowadził serię szybkich ciosów, zmuszając Aralueńczyka do wycofania się pod barierki. Jednak ten zwinnie umknął w bok i Serafiel ciął powietrze. Ledwo utrzymał równowagę. Potem poczuł ból w plecach. Mistrz Szkoły Rycerskiej wykorzystał okazję i ciął Serafiela w plecy. Zbroja musiała porządnie się wgiąć, gdyż młody rycerz cały czas odczuwał nieznośnie kłucie. Poczuł też ciepło. No tak. Krwawił. Trzeba było szybko zakończyć ten pojedynek, zanim zacznie słabnąć. Znów przeszedł do ataku. Tym razem ostrożniej. Nie chciał drugi raz popełnić tak karygodnego błędu. Chociaż to nie była tylko jego wina. Był przyzwyczajony do walki dwoma, lekkimi scimitarami. Mógł wtedy wyprowadzać o wiele szybsze ciosy i z pewnością byłoby już po walce, gdyby nie dzierżył dwuręcznego miecza. W końcu udało mu się dosięgnąć przeciwnika. Ciął w nogi. W zgięcie kolana. Zbroja nie chroniła tego miejsca, więc polała się krew. Aralueńczyk zaczął kuleć. Serafiel honorowo poczekał, aż przeciwnik będzie w stanie się wyprostować. Jednak było już po walce. Mistrz Szkoły Rycerskiej poddał się. Dziwne. Przecież mógłby jeszcze walczyć. Wystarczyło ograniczyć ilość ruchu i skupić się na obronie, żeby zmęczyć rywala. Cóż. Najważniejsze, że wygrał. Zaraz podbiegł do niego jakiś chłopak. Rozpiął mu zbroję. Ale ulga. Metal przestał się wżynać w jego ciało, więc Serafiel mógł się wyprostować. Podziękował chłopcu, jednak ten nie odchodził. Chyba chciał mu coś powiedzieł. Rycerz pochylił się ku niemu.
- Sir Doric często musi odpierać ataki Skottów. Nie chce ryzykować trwałych kontuzji. - powiedział chłopiec.
Więc to tak. Serafiel wygrał, bo ktoś się poddał, żeby móc bronić Korony. Co za szlachetny czyn. Właśnie tak powinni postępować rycerze. A Serafiel teraz powinien się wycofać z turnieju. Wygrana walkowerem to żaden honor. Jednak nie mógł sobie na to pozwolić. Musiał wygrać w turnieju. Wrócił do namiotu i spróbował dowiedzieć się, kiedy będzie jego następna walka. Okazało się, że ma jeszcze sporo czasu, więc postanowił przespacerował się do swojej kwatery i tam chwilę odpocząć. Ruszył więc wolnym krokiem. Gdy tak szedł, zapatrzył się na kilku kuglarzy zabawiających publiczność i wpadł na jakąś osobę. Odwrócił się i ujrzał jakąś dziewczynę. Jeszcze jej tutaj nie widział. Pewnie jakaś przyjezdna albo pochodziła z drugiego końca Seacliff.
- Pani, proszę o wybaczenie. Mam nadzieję, że nic ci się nie stało. - powiedział i skłonił się.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Raczek96
Podrzucacz królików


Dołączył: 21 Wrz 2010
Posty: 51
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 17:14, 07 Lis 2010    Temat postu:

Wulstan dostarczał listy. Było ich ze 20. Trochę mało, jednak goniec nie mógł sobie pozwolić na luksus dostarczenia większej ilość listów. Czekało go spotkanie. Przeczytał o nim w liście od Megan:
Witaj

Mam do ciebie prośbę. Spotkajmy się w zielarni zaraz po zachodzie słońca. Nie chcę aby ktoś nas widział, a przy okazji zajmiesz się Dafisem. To ważne, nie spóźnij się.

Megan


Nie wiedział o co chodzi i nie zaprzątał sobie tym głowy. Po co jej goniec pomyślał. Wydało mu się to dziwne i przestał o tym myśleć. Skupiał się na mijanych miejscach. Dostarczył już zamówienie do kowala na 24 miecze, szynkarza na 7 świń, oraz list miłosny do pewnej zniewalająco pięknej damy. Rozpoznał, że to list miłosny nawet nie otwierając koperty. Tylko wyczuł woń perfum, papier był na pół przeźroczysty, a czcionka z zawijasami. Zebrał podpisy adresatów oraz spory napiwek od damy. Powiedziała, że napisała list do ukochanego 3 godziny temu i już nadeszła odpowiedź. Widać było, że nie mają nic innego do roboty po za pisaniem. Dodała także, aby goniec przybył do niej po list z odpowiedzią, a dostanie drugi, 2 razy większy napiwek. Za zachętą Wulstan postanowił szybko poroznosić listy, aby zdążyć zanieść list do ukochanego damy, a to wszystko zrobić przed zachodem słońca.
Skończył. Jeden list musiał zawieść do pobliskiej wioski, za co jest dodatkowa zapłata z centrum. Był wyczerpany, tak samo jak jego koń Gastif, który przebiegł całą drogę galopem. Goniec jednej strony dziwił się, że tak mało ludzi pracuje jako gońcy - mają bardzo duży zarobek [szczególnie w tej prowincji], z drugiej jednak wiedział, że gońcy są bardzo wykończeni po zakończonym zadaniu. Okazało się, że te 20 listów to jednak dużo dla Wulstana. Wypadłem z wprawy pomyślał i ruszył do zielarnii. Tam czekała na niego Megan.
- Spóźniłeś się. - rzekła ostrym tonem Megan.
- Przepraszam. O co chodzi?


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Raczek96 dnia Nie 17:17, 07 Lis 2010, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Actia
Moderator


Dołączył: 12 Gru 2009
Posty: 1075
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 18:23, 07 Lis 2010    Temat postu:

W pokoju Actii zrobiło się nagle bardzo tłoczno. Szkoda. Dziewczyna zamierzała dokończyć pisać raport i wrócić na turniej, a teraz było to raczej niemożliwe. Cieszyła się z tego, że w drużynie było więcej ludzi. Może i ci nowi nie będą wszystkiego wiedzieć, no i członkowie grupy się ze sobą już (chyba) zżyli, tak więc może będzie im cięższej się wkupić, ale zawsze będzie więcej osób do pomocy.
Przyjęła Cochise, Liliane i Nicka. Cała trójka już wyszła. W pokoju była tylko Rina, która jęczała, że Jacen ją nie kocha.
- No to wytłumacz mi – powiedziała Actia, podchodząc do okna – dlaczego mój brat ma ciebie kochać?
Rina coś odpowiedziała. Zresztą mówiła dość dużo. Actia w pewnym momencie przestała jej słuchać i przerwała niekulturalnie:
- Smuga!
- Hę? – odparła Rina.
- Złocista smuga. Ta od Bóstw. Wiesz, co to oznacza…
- Robotę – westchnęła Rina. – Trzeba zawiadomić resztę.
Dziewczyny wyszły z pokoju, aby znaleźć innych członków drużyny.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Zwiadowcy Strona Główna -> Hibernia / Zaginione Insygnia Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5  Następny
Strona 2 z 5

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Emule.
Regulamin