Forum Zwiadowcy Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

8. Wiedźma
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5  Następny
 
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Zwiadowcy Strona Główna -> Hibernia / Zaginione Insygnia
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Arya
Podrzucacz królików


Dołączył: 12 Wrz 2010
Posty: 57
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 11:25, 06 Lis 2010    Temat postu:

Gdy Nick zaczął mówić Iliane wycofała się i wyszła z zamku. Skierowała swe kroki do niedalekiej karczmy. Nie wiedziała po co. Nie lubiła tłocznych miejsc. Jednak pchnęła drzwi i weszła do gospody. Nie było aż tak wielu ludzi. Wszyscy stali wokól jednego miejsca. Zauważyła Orina, siedzącego między ludźmi. Grał na lutni. Muzyka... Iliane w swojej przeszłości często grała i śpiewała. Kochała muzykę, kochała śpiewać całą duszą. Zrobiło jej się żal, gdy pomyślała, że ją porzuciła. Tak dawno już nie śpiewała... Nawet nie była pewna czy jeszcze pamięta jak się gra. Podeszła bliżej Orina. Mężczyzna przestał już grać i zauważył dziewczynę. Iliane skierowała wzrok na instrument.
-Ładny... Mogę?- wzięła lutnię z ręki Oria i pociągnęła za struny. Potem już z większą pewnością delikatnie je szarpnęła. W karczmie rozbrzmiało czyste arpeggio. Iliane delikatnie zaintonowała piosenkę głosem. W zasadzie nie była to żadna piosenka, raczej melodia. Dziewczyna śpiewała krystalicznym głosem pieśń bez słów, improwizowaną. Uśmiechneła się delikatnie. Musi sobie przypomnieć dawne czasy. Oddała lutnię Orinowi.
- Bardzo dobry instrument...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cochise
Niechciany przez mistrzów


Dołączył: 31 Paź 2010
Posty: 109
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 12:02, 06 Lis 2010    Temat postu:

Cochise zamierzała już odpowiedzieć na pytania Actii,gdy ktoś zapukał do drzwi. Actia powiedziała "Proszę" i do komnaty weszły dwie nieznajome dziewczynie postaci. Uznała,że niech oni najpierw się przedstawią. Gdy mężczyzna zakończył mowę wreszcie się odezwała:
-No to tak,jak już wiesz,nazywam się Cochise. Pochodzę z Celtii. O wyprawię dowiedziałam się przypadkiem,przejeżdżając obok zamku Mino-Tarachi. Bardzo zależy mi na tym,żeby do Was dołączyć. O tym,że to Ty przewodzisz dowiedziałam się jadąc tutaj. W okolicznych wioskach wszyscy karczmarze bardzo dużo wiedzą na temat wyprawy. To jak,mogę dołączyć?-po zakończeniu wypowiedzi spojrzała na Actię z iskierką nadziei w oczach.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Castagiro
Emerytowany zwiadowca


Dołączył: 01 Kwi 2010
Posty: 1322
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Poznań
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 12:16, 06 Lis 2010    Temat postu:

Eliminacje miał już za sobą. W obydwu konkurencjach. Na tą chwilę nie czuł zmęczenia. Jednak przyszedł czas na walkę na kopie. Nie zastanawiając się ani chwili przebrał się, ubrał zbroję, wsiadł na konia i skierował się na tę część areny gdzie odbywała się konkurencja. Do finału zostało mu tylko trzech przeciwników prócz tego teraz. Ale był pewny zwycięstwa. Widział jak jego przeciwnik walczy i ile miał szczęścia. Konkurencja poszła szybko i sprawnie. Castagiro nawet nie zdążył zauważyć kiedy jego przeciwnik spadł z konia w pierwszym starciu. Na trybunach wrzawa. Jednak on nie zatrzymał się, nie pozdrowił ich tylko wrócił do swojego boksu. Czekała go niedługo konkurencja piesza. Zjadł skromny posiłek składający się z kawałka chleba i wody i kawałka pieczonego mięsa. Cały czas ukrywał twarz przed tłumem. Wieść o nim nie rozeszła się tak jak przypuszczał z czego się cieszył. Nie chciał rozgłosu. Uczestnictwo w turnieju to dla niego dodatkowy zarobek dzięki, któremu przeżyje kolejne miesiące i lata. Oczywiście dodając do tego to co zarobił przy obronie. Siedział tak gdy po godzinie nadeszła jego kolej na pojedynek. W międzyczasie zdążył się przebrać. Jego pojawienie spowodowało okrzyki i wiwaty na trybunach. Pojedynek był dość szybki. Prawie wyrównany. Tym razem jednak Castagiro tylko wybił broń przeciwnikowi, zranił w ramię i obalił na ziemię. Kolejna wygrana. Mimo to wiedział, że od teraz będzie trudniej.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
pawel2952
Strzelec do tarczy


Dołączył: 11 Sty 2010
Posty: 484
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 58 razy
Ostrzeżeń: 3/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 13:06, 06 Lis 2010    Temat postu:

Kiedy Aragorn dotarł na turniej, mieszkańcy zaczynali się powoli rozchodzić. Walki trwały cały dzień a kolejne przewidziano z pewnością na kolejne dni. Rycerzowi przypomniała się sprawa z listem, który otrzymała Actia. Był ciekawy co mógł zawierać. Skoro posłaniec szukał drużyny, jego treść mogła dotyczyć ich wszystkich. Wtedy też trafił na Megan.
-Megan... witaj- Powiedział z lekkim uśmiechem rycerz. Zastanawiał się czy go rozpozna w tym dziwnym stroju mieszczanina.
Aragorn słyszał już o przyłączeniu się nowych do drużyny.
-Mogli by okazać się przydatni... Obiad, kolacja, później pozmywać...- Uśmiechnął się rycerz.
-Żartujesz sobie? Nie możemy wykorzystywać nowych. Poczują się urażeni, czy coś... - Megan na chwilę przerwała jakby się nad czymś zastanawiając. Po chwili na jej twarzy pojawił się uśmiech i szybko dopowiedziała - Choć to wcale nie jest taki głupi pomysł...
Udał się do Actii by dowiedzieć się o tym czegoś więcej. Po drodze dowiedział się od przechodniów, czegoś więcej na temat nowych członków. Rozmowy na ich temat były dosyć powszechne wśród mieszczaństwa. Byli już rozpoznawani a wtopienie się w tłum graniczyło czasem z cudem. Pomysł z "nowymi" nie był zły, jednak wymagał pewnych "ulepszeń". Stał teraz pod drewnianymi drzwiami do komnaty. Zapukał. Drzwi otworzyła Actia.
-Witaj, słyszałem plotki na temat nowych członków w drużynie. - Rozpoczął rozmowę rycerz z lekkim zaciekawieniem. Actia nie zaprzeczała. Aragorn lekko zamyślony skinął głową.
-Może by ich tak przeszkolić? Potrzebny im jakiś trening pod okiem kogoś doświadczonego. Co byś powiedziała na jakiegoś giermka do pomocy?- Powiedział rycerz, uśmiechając się szeroko. Sprawa przyłączenia sie nowych do drużyny sprawiła, że rycerz zapomniał zapytać się o list. Pożegnał się z przywódczynią drużyny i poszedł na główny plac miasta.[/b]


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez pawel2952 dnia Sob 13:19, 06 Lis 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Raczek96
Podrzucacz królików


Dołączył: 21 Wrz 2010
Posty: 51
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 14:55, 06 Lis 2010    Temat postu:

Wulstan poszedł do zielarni od razu po walce Castagira.
- Wrócę na finał - rzekł do Orina.
- Nie ma sprawy, mnie też to nudzi.
- Idę zobaczyć co u Dafisa.
Goniec ruszył w stronę zielarni, nie mógł jednak sie powstrzymać i wstąpił do karczmy. Schło mu w ustach, jednak nie brał złocistego trunku, lecz zwykłą źródlaną wodę. Poszedł dalej. W zielarni zajął się Dafisem. Miał się już coraz lepiej. Za kilka dni można by już zdjąć opatrunek, a za 2-3 tygodnie zacząć szkolić. Wulstan bardzo chciał spróbować myślistwa, a teraz dzięki Dafisowi może będzie polował co tydzień. Właśnie podawał orłu mięso myszy, gdy Iliane weszła do zielarni.
- Cześć Iliane. Co cię tu sprowadza? - rozpoczął rozmowę goniec.
- Chciałam zobaczyć co u ciebie i Dafisa. Może porozmawiam z nim.
- Ja nie mam nic przeciwko. Tylko daj mu zjeść.
Orzeł rozszarpywał dziobem miękkie mięso myszy. Można było zauważyć podziękowanie ze strony ptaka, za okazywaną troskę. Po skończonym posiłku Iliane spróbowała porozmawiać z Dafisem.
- Witaj Dafisie. Jak się dzisiaj czujesz?
Wulstan usłyszał tylko ciche mruczenie, ale Iliane słyszała treść wypowiedzi orła.
- Co raz lepiej. Cieszę się, że się tak o mnie troszczycie, ale szkoda, że muszę czekać zanim będę mógł znowu latać.
- Niestety, strzała przebiła ci skrzydło na wylot, ale to już tylko kwestia czasu zanim zaczniesz znowu latać- odpowiedziała myślami Iliane.
- To dobrze, a teraz jeśli możesz podziękuj temu człowiekowi, który mnie znalazł, za bardzo dobrą mysz. Ja idę spać. Dzięki za rozmowę - odpowiedział orzeł, a Iliane przerwała kontakt.
- Dafis chciałby ci podziękować za mysz. A teraz chciałby iść spać.
- O to dobrze, to ja się ulotnię. Po dostarczam trochę listów, żeby coś zarobić i się nie nudzić.
- Dobrze, ja tu zostanę, leć już. - pożegnała gońca Iliane.
Wulstan zniknął za drzwiami i skierował się do zamkowego centrum gońców. Tam odebrał część przesyłek i podpisał dokument zobowiązujący się dostarczyć tę listy, w zamian za zapłatę.
Zaczął przeglądać listy, patrząc na nadawców i odbiorców. Następnie zauważył że jeden z nich ma dziwną pieczęć. Chyba królewską. Zobaczył, że tan list jest adresowany przez Megan do niego.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Raczek96 dnia Sob 15:25, 06 Lis 2010, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kurierka Alyss
Niechciany przez mistrzów


Dołączył: 24 Paź 2010
Posty: 123
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Araluen, Redmont
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 21:21, 06 Lis 2010    Temat postu:

Podczas, gdy szedł na trybuny, spotkał dziwną osobę. Z początku myślał, że to zwykły widz, jednak coś w niej sprawiało wrażenie, że nie jest zwykłą dziewczyną. Przez chwile chciał ją zagadać, ale szybko odrzucił tę myśl.
- Witaj, może wiesz gdzie jest Actia? - zapytała dziewczyna.
- Tak, wiem. - Powiedział - po co ci ona?
- Chce dołączyć do drużyny, ale w każdym bądź razie jestem Liliana.
- Miło mi, jestem Nick - odpowiedział chłopak.
- Zaprowadzisz mnie do Actii??
- Tak, oczywiście.
Potej wymianie zdań poszli do komnat Actii. Liliana zapukała do drzwi i prawie natychmiast odpowiedział jej głos lokatorki. Weszła do pokoju i powiedziała:
- Witaj, jestem Liliana, czy mogłabym dołączyć do waszej drużyny???


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Kurierka Alyss dnia Sob 21:24, 06 Lis 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mihex
Podpalacz mostów


Dołączył: 25 Gru 2009
Posty: 788
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 13 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 0:51, 07 Lis 2010    Temat postu:

Urius stał za barierką koło areny patrząc na kolejne pojedynki rycerskie. Wcześniej myślał, że dobrze będzie jak zajmie miejsce gdzie jest mało ludzi, teraz zrozumiał błąd, za każdym razem jak tylko konie się rozpędzały w jego stronę leciała góra kurzu. Mimo to nie poszedł, chciał oglądnąć walki członków drużyny. Zdziwił się gdy zobaczył wychodzącego na arenę Serafiela, owszem słyszał, że wrócił ale sam go nie spotkał, a teraz miał na to dowód. Nagle coś mu się przypomniało. Wyszedł z areny i skierował się w stronę zamku, poszedł do swojego pokoju i szybko odnalazł pakunek, którego szukał. Udał się do pokoju Serafiela, otworzył go i wszedł. Nikogo nie było, położył na biurku odwinięty miecz. Wyszedł z pokoju i pokierował się korytarzem w stronę wyjścia z zamku, chciał poćwiczyć, ale coś przykuło jego uwagę, do pokoju Actii dobijały się "tabuny" nowych ludzi.
- Czyżby kolejni nowi?- Pomyślał. - Zresztą nie ważne, im więcej tym lepiej. Dodał w myślach i wyszedł z zamku. Po drodze na jego upatrzone już miejsce ćwiczeń zobaczył jak między uliczkami szybko przemieszcza się kilka osób w czarnych płaszczach, mimo dziwnego ubioru zignorował ich i poszedł ćwiczyć, aby przygotować się do dalszego etapu podróży.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Mihex dnia Nie 0:51, 07 Lis 2010, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rexus Maximus
Zabójca dzika i kalkara


Dołączył: 31 Paź 2010
Posty: 713
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Polska, Lubelskie, Hubinek
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 7:55, 07 Lis 2010    Temat postu:

Widocznie los tak chce, myślał Nick stojąc na progu pokoju Actii. Widocznie los chce, żebym nie był w tej drużynie. Nowa czarodziejka. Nowy minus dla niego. Rzucił okiem w stronę dziewczyny na łóżku. Spała. Dobrze. Pod wpływem impulsu mag wszedł do środka, usiadł na swoim krześle, znalazł stronę w książce, którą czytał wcześniej. Czekał, aż rozmowa Actii i Liliane się skończy.
Gdy zapadła odpowiedź twierdząca, na pierwsze pytanie Liliane, Nick pomyślał, żeby teraz odejść. Tak byłoby o wiele łatwiej. Jednak zamiast tego rzekł, chyba po raz pierwszy kierując się wyraźnie do Actii:
- Czekam. Teraz moja kolej.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cochise
Niechciany przez mistrzów


Dołączył: 31 Paź 2010
Posty: 109
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 11:37, 07 Lis 2010    Temat postu:

Actia nie zdążyła nawet odpowiedzieć dziewczynie,gdy do komnaty wdarła się dziwna postać w pelerynie. Wypowiedziała jakieś dziwne zaklęcie i Cochise straciła przytomność. Gdy się ocknęła siedziała na krześle. Dalej była w komnacie Actii. Rozejrzała się dookoła. W pomieszczeniu było wiele osób. Dziewczyna postanowiła nie przeszkadzać im w rozmowie i rozejrzeć się po okolicy.Gdy wychodziła podeszła do niej Actia.
-Jesteś w drużynie.-powiedziała.
Dziewczyna bardzo się ucieszyła i wyszła na plac główny. Zauważyła turniej rycerski. Przez dłuższy czas przyglądała się zmaganiom po czym poszła do stajni.
-Witaj Brolga.-czule pogłaskała łeb konia i weszła do jego boksu-Co powiesz na małą przejażdżkę?
Szybko oporządziła konia i wsiadła na jego grzbiet. Wyjechała z zamku i zwiedzała okoliczne lasy. Kiedy ogier był już zmęczony postanowiła wrócić do zamku. Miała tylko jeden problem-gdzie ma zamieszkać? Odprowadziła Brolgę do stajni i udała się do karczmy. Pech chciał,że wszystkie pokoje były już zajęte.
-Świetnie,po prostu super....-mruczała pod nosem.
Chcąc chociaż w najmniejszym stopniu poprawić sobie humor poszła dalej oglądać turniej. Przez przypadek zderzyła się z jakimś mężczyzną,którym był..


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Cochise dnia Nie 13:13, 07 Lis 2010, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pedantka
Podrzucacz królików


Dołączył: 27 Wrz 2010
Posty: 73
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kalisz
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 11:47, 07 Lis 2010    Temat postu:

Niobe wyszła z turnieju zaraz po Iliane. Bez celu chodziła po mieście. Oglądała stragany, kiedyś tak dobrze jej znane. Wychowała się w takim podobnym środowisku.
Z zamyślenia wyrwało ją to, że na kogoś wpadła. Odruchowo spojrzała na tę osobę - i zamarła.
Ten człowiek był ubrany w czarny płaszcz z kapturem, tak że nie było widać jego twarzy, ale te oczy...
Zaatakował ją umysłem, tak że w pierwszej chwili nie wiedziała co zrobić, lecz potem również sięgnęła po Moc. Przeciwnik nie spodziewał się kontrataku, jego napór na chwilę osłabł, lecz potem zaatakował ze zdwojoną siłą. Niobe, która dopiero niedawno odkryła swoje moce, nie miała szans przy tak doświadczonym magu.
Stali więc jeszcze przez kilka sekund, wciąż nieruchomo, a potem dziewczyna zamknęła oczy i byłaby upadła, gdby nie podparła się ściany. Tajemniczy człowiek zbiegł.
Niobe oddychała ciężko. Nigdy wcześniej nie spotkała obcego, który miałby podobną jej moc. Powoli oddychając uspokoiła się. Ruszyła w stronę zamku. Chciała opowiedzieć Drużynie, co się stało. Może oni wiedzą więcej na ten temat?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rexus Maximus
Zabójca dzika i kalkara


Dołączył: 31 Paź 2010
Posty: 713
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Polska, Lubelskie, Hubinek
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 13:20, 07 Lis 2010    Temat postu:

Gdy Nick usłyszał słowa Actii "Dobra, nowy mag nie zaszkodzi", poczuł że teraz widnieje przed nim jasno określony cel.
Gdy Actia opowiedziała mu historię grupy i Bóstw, poczuł się z lekka zalękniony.
I wtedy do pokoju weszła młoda czarodziejka, należąca do grupy. Niobe? Tak, Niobe. Opowiedziała o dziwnym mężczyźnie. Nick poparł te słowa własną historią. Przywódczyni powiedziała, że musi to sobie przemyśleć, więc wyszli. Gdy schodzili z wieży, mag nie odzywał się. Musiał coś sprawdzić.
Powędrował do dzielnicy slumsów, którą już wcześniej odwiedził. Skierował się do dawnej kryjówki bandytów. Powoli wszedł do środka. Skierował się na piętro, gdzie znalazł pokój wodza bandy. W środku było dużo popiołów i mała, metalowa skrzynka. Gdy otworzył ją soplami lodu, bo była bardzo rozgrzana, ujrzał w środku list. Bardzo delikatnie ujął go w ręce.
Gartonie!

Do twojego miasta przybędzie grupa herosów. Załatw ich, wyślemy ci do pomocy oddział naszych czarnoksiężników. Skierujemy się teraz do lenna Sandalhurst. Podobno jedna z części Posągu Tytana znajduje się właśnie tam


Była tam jeszcze mowa o nagrodzie i paru innych sprawach, zupełnie nieważnych, lecz zanim list rozsypał się w proch, Nick zauważył u dołu strony podpis:
Bóstwa
Mag wstał i czym prędzej ruszył do Actii.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
sandy
Podrzucacz królików


Dołączył: 13 Sie 2010
Posty: 99
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdynia
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 16:50, 07 Lis 2010    Temat postu:

W lesie ktoś krzyczał. Przerażające dźwięki rozniosły się po całej okolicy. Dzieci uciekły do domu,a rycerskie konie odmawiały posłuszeństwa swym jeźdźcom. Krzyki były coraz głośniejsze. Cała okolica je słyszała. Przebiły się nawet przez mury zamku. Niebo zakryły ciemne chmury. Wszędzie zrobiło się bardzo smutno i bardzo ponuro. Wrzaski nie ustawały. Niebo błysło bardzo jasno ukazując postać na koniu na skraju lasu. Nastała przerażająca cisza. Błyski powtarzały się,a do nich dołączyło mrożące krew w żyłach wycie. Jeden z błysków na chwilę oślepił całą okolicę. Wszystko ucichło,ciemne chmury zniknęły i pojawiło się słońce. Postać na skraju lasu również znikła.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adirael
Podpalacz mostów


Dołączył: 24 Paź 2009
Posty: 990
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 1/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 17:11, 07 Lis 2010    Temat postu:

Serafiel przebywał w namiocie - poczekalni, gdy po raz drugi tego dnia wywołano jego imię. Za chwilę miał się odbyć jego pierwszy, finałowy pojedynek. Z tego co usłyszał od jakiegoś chłopca na posyłki, miał walczyć z Mistrzem Szkoły Rycerskiej z jakiegoś północnego lenna. Podobno jest nie w ciemię bity. Może będzie stanowił jakieś porządne wyzwanie. Ostatnia walka była zbyt jednostronna. Serafiel dowiedział się też, że w walkach finałowych obowiązują inne zasady. Pojedynek kończy się, gdy jeden z walczących się podda lub nie będzie w stanie utrzymać się na nogach. Lepsze to niż te chorągiewki. Podobnie jak przedtem oczyścił umysł i przyjemnych uczuć. Wypełnił się gniewem i złością. Nie przyszło mu to z trudem. Miał wiele powodów do złości w ostatnim czasie. W końcu wstał. Przywdział zbroję i przypasał miecz. Rozejrzał się jeszcze po namiocie. Wszyscy rycerze koncentrowali się przed własnymi walkami. Mieli różne sposoby. Jedni chodzili wokół stołu, inni medytowali albo wypowiadali jakieś mantry. Niektórzy nawet się modlili. Ciekawy sposób. Serafiel nie tracił więcej czasu. Wyszedł na arenę i rozejrzał się po widowni. Nie znalazł wielu znajomych twarzy. Jedynie kilku członków drużyny. Szkoda. Nie miał dla kogo walczyć. W Veliterze zwyciężał dla ojca lub siostry. Tutaj musiał walczyć dla siebie samego. Mało szczytny cel. No i taki egoistyczny. Chwilę później stał oko w oko ze swoim przecinkiem. Już samą posturą budził respekt. Wysoki, szeroki w barach, umięśniony. Pewnie zna się na rzeczy. Serafiel na takiego nie wyglądał. Owszem, był wysoki. Ale też bardzo szczupły. Na pierwszy rzut oka nie wygląda na takiego, co to trzymał kiedyś miecz w dłoni. O, nie. Ale kiedy przychodzi co do czego. Zaskoczenie bardzo przydaje się w walce. Tymczasem wyciągnął miecz z pochwy. Wbił go w ziemię i skłonił się. Mistrz Szkoły Rycerskiej również się ukłonił, ale jeszcze nie wyjmował broni. Cóż, co kraj, to obyczaj. Gdy obaj rycerze skończyli wymieniać uprzejmości, rozpoczął się pojedynek. Nie minęła sekunda, a już rozległ się szczęk stali. Nareszcie. Serafiel trafił na godnego przeciwnika. Był on silniejszy i bardziej doświadczony od Veliterańczyka, ale po stronie tego drugiego pozostawała szybkość i zwinność typowa dla mężczyzn w jego wieku. Po pierwszych minutach nie sposób było wytypować faworyta. Wtedy też Serafiel zaczął skupiać się na ofensywie. Wyprowadził serię szybkich ciosów, zmuszając Aralueńczyka do wycofania się pod barierki. Jednak ten zwinnie umknął w bok i Serafiel ciął powietrze. Ledwo utrzymał równowagę. Potem poczuł ból w plecach. Mistrz Szkoły Rycerskiej wykorzystał okazję i ciął Serafiela w plecy. Zbroja musiała porządnie się wgiąć, gdyż młody rycerz cały czas odczuwał nieznośnie kłucie. Poczuł też ciepło. No tak. Krwawił. Trzeba było szybko zakończyć ten pojedynek, zanim zacznie słabnąć. Znów przeszedł do ataku. Tym razem ostrożniej. Nie chciał drugi raz popełnić tak karygodnego błędu. Chociaż to nie była tylko jego wina. Był przyzwyczajony do walki dwoma, lekkimi scimitarami. Mógł wtedy wyprowadzać o wiele szybsze ciosy i z pewnością byłoby już po walce, gdyby nie dzierżył dwuręcznego miecza. W końcu udało mu się dosięgnąć przeciwnika. Ciął w nogi. W zgięcie kolana. Zbroja nie chroniła tego miejsca, więc polała się krew. Aralueńczyk zaczął kuleć. Serafiel honorowo poczekał, aż przeciwnik będzie w stanie się wyprostować. Jednak było już po walce. Mistrz Szkoły Rycerskiej poddał się. Dziwne. Przecież mógłby jeszcze walczyć. Wystarczyło ograniczyć ilość ruchu i skupić się na obronie, żeby zmęczyć rywala. Cóż. Najważniejsze, że wygrał. Zaraz podbiegł do niego jakiś chłopak. Rozpiął mu zbroję. Ale ulga. Metal przestał się wżynać w jego ciało, więc Serafiel mógł się wyprostować. Podziękował chłopcu, jednak ten nie odchodził. Chyba chciał mu coś powiedzieł. Rycerz pochylił się ku niemu.
- Sir Doric często musi odpierać ataki Skottów. Nie chce ryzykować trwałych kontuzji. - powiedział chłopiec.
Więc to tak. Serafiel wygrał, bo ktoś się poddał, żeby móc bronić Korony. Co za szlachetny czyn. Właśnie tak powinni postępować rycerze. A Serafiel teraz powinien się wycofać z turnieju. Wygrana walkowerem to żaden honor. Jednak nie mógł sobie na to pozwolić. Musiał wygrać w turnieju. Wrócił do namiotu i spróbował dowiedzieć się, kiedy będzie jego następna walka. Okazało się, że ma jeszcze sporo czasu, więc postanowił przespacerował się do swojej kwatery i tam chwilę odpocząć. Ruszył więc wolnym krokiem. Gdy tak szedł, zapatrzył się na kilku kuglarzy zabawiających publiczność i wpadł na jakąś osobę. Odwrócił się i ujrzał jakąś dziewczynę. Jeszcze jej tutaj nie widział. Pewnie jakaś przyjezdna albo pochodziła z drugiego końca Seacliff.
- Pani, proszę o wybaczenie. Mam nadzieję, że nic ci się nie stało. - powiedział i skłonił się.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Raczek96
Podrzucacz królików


Dołączył: 21 Wrz 2010
Posty: 51
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 17:14, 07 Lis 2010    Temat postu:

Wulstan dostarczał listy. Było ich ze 20. Trochę mało, jednak goniec nie mógł sobie pozwolić na luksus dostarczenia większej ilość listów. Czekało go spotkanie. Przeczytał o nim w liście od Megan:
Witaj

Mam do ciebie prośbę. Spotkajmy się w zielarni zaraz po zachodzie słońca. Nie chcę aby ktoś nas widział, a przy okazji zajmiesz się Dafisem. To ważne, nie spóźnij się.

Megan


Nie wiedział o co chodzi i nie zaprzątał sobie tym głowy. Po co jej goniec pomyślał. Wydało mu się to dziwne i przestał o tym myśleć. Skupiał się na mijanych miejscach. Dostarczył już zamówienie do kowala na 24 miecze, szynkarza na 7 świń, oraz list miłosny do pewnej zniewalająco pięknej damy. Rozpoznał, że to list miłosny nawet nie otwierając koperty. Tylko wyczuł woń perfum, papier był na pół przeźroczysty, a czcionka z zawijasami. Zebrał podpisy adresatów oraz spory napiwek od damy. Powiedziała, że napisała list do ukochanego 3 godziny temu i już nadeszła odpowiedź. Widać było, że nie mają nic innego do roboty po za pisaniem. Dodała także, aby goniec przybył do niej po list z odpowiedzią, a dostanie drugi, 2 razy większy napiwek. Za zachętą Wulstan postanowił szybko poroznosić listy, aby zdążyć zanieść list do ukochanego damy, a to wszystko zrobić przed zachodem słońca.
Skończył. Jeden list musiał zawieść do pobliskiej wioski, za co jest dodatkowa zapłata z centrum. Był wyczerpany, tak samo jak jego koń Gastif, który przebiegł całą drogę galopem. Goniec jednej strony dziwił się, że tak mało ludzi pracuje jako gońcy - mają bardzo duży zarobek [szczególnie w tej prowincji], z drugiej jednak wiedział, że gońcy są bardzo wykończeni po zakończonym zadaniu. Okazało się, że te 20 listów to jednak dużo dla Wulstana. Wypadłem z wprawy pomyślał i ruszył do zielarnii. Tam czekała na niego Megan.
- Spóźniłeś się. - rzekła ostrym tonem Megan.
- Przepraszam. O co chodzi?


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Raczek96 dnia Nie 17:17, 07 Lis 2010, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Actia
Moderator


Dołączył: 12 Gru 2009
Posty: 1075
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 18:23, 07 Lis 2010    Temat postu:

W pokoju Actii zrobiło się nagle bardzo tłoczno. Szkoda. Dziewczyna zamierzała dokończyć pisać raport i wrócić na turniej, a teraz było to raczej niemożliwe. Cieszyła się z tego, że w drużynie było więcej ludzi. Może i ci nowi nie będą wszystkiego wiedzieć, no i członkowie grupy się ze sobą już (chyba) zżyli, tak więc może będzie im cięższej się wkupić, ale zawsze będzie więcej osób do pomocy.
Przyjęła Cochise, Liliane i Nicka. Cała trójka już wyszła. W pokoju była tylko Rina, która jęczała, że Jacen ją nie kocha.
- No to wytłumacz mi – powiedziała Actia, podchodząc do okna – dlaczego mój brat ma ciebie kochać?
Rina coś odpowiedziała. Zresztą mówiła dość dużo. Actia w pewnym momencie przestała jej słuchać i przerwała niekulturalnie:
- Smuga!
- Hę? – odparła Rina.
- Złocista smuga. Ta od Bóstw. Wiesz, co to oznacza…
- Robotę – westchnęła Rina. – Trzeba zawiadomić resztę.
Dziewczyny wyszły z pokoju, aby znaleźć innych członków drużyny.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rexus Maximus
Zabójca dzika i kalkara


Dołączył: 31 Paź 2010
Posty: 713
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Polska, Lubelskie, Hubinek
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 19:34, 07 Lis 2010    Temat postu:

Nick szybko kroczył ulicą, chcąc szybko przekazać Actii wiadomość, gdy wtem zauważył błyski, a chwilę po nich pojawiła się złocista smuga. Zorza, tutaj?, pomyślał. Ale szedł dalej.
Prawie wpadł na Actię we wrotach wieży, i szybko powiadomił ją o liście. Ta, tylko lekko zdziwiona rozkazała mu szybko zebrać drużynę. Gdy odchodziła, mruczała pod nosem "Sandalhurst. Hmm...". Dziewczyna o stalowych nerwach pomyślał mag. Skierował się w stronę turnieju. Szybkie zaklęcie Pamięci, i już przez godzinę będzie świetnie pamiętał i rozpoznawał każdego członka drużyny. Szybko powiadomił Serafiela. Odnalazł także w innych częściach miasta innych członków drużyny: Aragorna, Illianie czy Uriusa. Zajrzał już praktycznie wszędzie. Wyczuł, że tych których nie znalazł znalazła Actia z Riną.
Postanowił zajrzeć do zielarni, a potem ruszać na miejsce zebrań, czyli do Wielkiej Sali zamku Seacliff. Jednak gdy zauważył, że zielarnia jest pusta, poszedł na zamek Seacliff. Pomyślał, że spóźnienie nie będzie dobrym startem w tej grupie. Chociaż i tak nie miał dobrego startu.

_________________________________________
Skoro ci nie pasuje to spróbowałem dopasować.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Rexus Maximus dnia Nie 20:23, 07 Lis 2010, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jenny
Porwany przez Skandian


Dołączył: 25 Gru 2009
Posty: 1059
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 3/3
Skąd: Kalisz
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 20:00, 07 Lis 2010    Temat postu:

Kiedy na turnieju odeszła od niej Actia z Jacenem, Megan siedziała jeszcze chwilę dokańczając rozmyślania.
Głupia jestem i tyle. Jest istotna różnica między przywiązaniem a darzeniem kogoś uczuciem miłości. Istotnie wielka. A ja nie potrafiłam jej dostrzec...
Kobieta wstała i już miała wyjść z turnieju, gdy nagle zauważyła Aragorna stojącego obok niej.
-Megan... witaj - powiedział z lekkim uśmiechem.
- Aragorn! - Megan nie mogła się powstrzymać, by nie rzucić się na niego. - Nie powinieneś jeszcze wstawać! Jesteś ranny. Straciłeś wiele krwi i...
Przerwała wiedząc, że rycerz już się tego nasłuchał.
Później mężczyzna podzielił się z nią wieścią o nowych i pomysłach, co mogli by oni robić.
-Żartujesz sobie? Nie możemy wykorzystywać nowych. Poczują się urażeni, czy coś... - Megan na chwilę przerwała jakby się nad czymś zastanawiając. Przypomniał jej się bowiem pewien uporczywy wzrok. Po chwili na jej twarzy pojawił się uśmiech i szybko dopowiedziała - Choć to wcale nie jest taki głupi pomysł...
Po chwili jeszcze rozmowy, Megan postanowiła udać się w jakieś pozbawione towarzystwa miejsce, co nie było zbyt dużym problemem, kiedy na placu turniejowym odbywał się turniej. Przypomniało jej się bowiem, że w swojej torbie wciąż nosi list od matki.
Nie przeszła wiele, bo niedaleko placu usłyszała melodię lutni.
- Na kilometr cuchnie od tego czarną magią - pomyślała pochmurnie. Nie wiedziała nawet, czy mówi to ze złości (na wspomnienie "zdrady" barona Ergella) czy dlatego, że tak jest w istocie. W każdym bądź razie ruszyła w stronę epicentrum melodii.
Kobieta wcisnęła w tłum na tyle, na ile on jej na to pozwalał, a nie pozwalał na wiele. Dopiero gdy muzyk zakończył swój występ, grupka stała się nieco rzadsza, dzięki czemu Megan mogła dostrzec osobę z tajemniczą lutnią. A dostrzegła Orina. Chciała się jeszcze bardziej przecisnąć przez tłum i coś mu powiedzieć, ale uprzedziła ją Iliane.
Musiała go usłyszeć wcześniej...
Dziewczyna podeszła do gońca, poprosiła o lutnię i zaczęła znowu grać, przez co ludzie znów się zebrali. Gdy Iliane skończyła swój występ, Megan w końcu zdołała przedostać się do towarzyszów. Jako jedyna klaskała po zagraniu towarzyszki - połowa tłumu sobie poszła, druga stała oniemiała.
- Brawo Iliane. Naprawdę świetny występ. Całkowicie pozbyłaś jadowitości tę lutnię. - powiedziała z uznaniem. - Jeśli jednak o ciebie chodzi, Orinie... Radzę ci kupić nowy instrument, bo ten trochę... Nie zdaje się do grania - powiedziała z jadowitym uśmieszkiem na ustach i odeszła.
- Nie mają lepszych zajęć tylko zwracanie na siebie uwagi? Powinniśmy chyba pozostać incognito. Stanowczo za długo przebywamy w Seacliff - mruknęła do siebie na odchodne.
Spojrzała na położenie słońca.
Zostało jeszcze parę godzin do zachodu pomyślała. Ciekawa jestem czy się wyrobię ze wszystkimi sprawami?
Szybko udała się do najbliższej karczmy, wybrała stolik w centrum lokalu, zamówiła dwie lampki najlepszego wina i wyjęła list od matki, by go przeczytać. Gdy dokończyła ostatnie linijki listu (Mam nadzieję, że się ze mną zgadzasz. Kocham cię kochanie i pamiętaj, że we trójkę tęsknimy. Twoja matka. Królowa Isabelle), wyjęła z torby dwa arkusze pergaminu, tusz oraz swoje pióro i zaczęła zwinnie kaligrafować dwa listy. Gdy skończyła oba, złożyła je na trzy części i oba zapieczętowała swoją woskową pieczęcią.
Z napiwkiem zapłaciła za wypity napój i szybkim krokiem skierowała się do Zamkowego Centrum Gońców (?).
- Mam dwa listy - powiedziała do mężczyzny po drugiej stronie lady. - Jeden to priorytet. Trzeba go dostarczyć jeszcze przed zachodem słońca. - Mężczyzna kiwną głową na znak, że zrozumiał i zapamiętał. - Drugi jest na zamek Araluen.
- Ależ Pani... To będzie wiele kosztować...
- Nic nie szkodzi. Zapłacę. I mam jeszcze jedno pytanie. - Megan pochyliła się nad ladą, zasłoniła dłonią usta z lewej strony jej twarzy i spytała szeptem: - Macie tutaj iberiońskich gońców?
Oczy urzędnika zaświeciły się ze zrozumienia. Nie odpowiedział. Uśmiechnął się tylko znacząco.
- Tak więc proszę, by i on dostarczył ten list - mężczyzna znów chciał coś powiedzieć, ale Megan go uprzedziła - Tak oczywiście stosownie dopłacę.
Kobieta wyjęła ze swojej sakiewki garść i jeszcze pół srebrnych i złotych monet, wręczyła je urzędnikowi i wyszła z pomieszczenia. Znów spojrzała na słońce.
Pozostały dwie, góra dwie i pół godziny do zachodu. Lepiej już skieruję się do zielarni.
Długo przyglądała się najprzeróżniejszym ziołom i roślinnym eliksirom, by w końcu wybrać kilkanaście leczniczych i dwa czy trzy upiększające.
- Panienka długo ma jeszcze zamiar pozostać tutaj? Bo wie panienka... My o zachodzie zamykamy i...
- Czy mogłaby dzisiaj pani zrobić wyjątek i zamknąć nieco później? Umówiłam się tutaj ze znajomym, a gdybym zmieniła miejsca spotkania, mój towarzysz mógłby mnie już nie znaleźć i niepokoić się, że coś mogło mi się stać.
Kobieta dziwnie spojrzała na Megan, ale później wzruszyła ramionami i wyszła na zaplecze sklepu, wierząc, że ta młoda panna nie jest skora do kradzieży.
Gdy słońce zaszło, ale jego światło miało jeszcze oświetlań Seacliff, w zielarni miał pojawić się Wulstan.
Lecz się nie pojawił.
Gdy dzienne światło zaszło na dobre, Megan zapaliła małą lapkę i podeszła bliżej drzwi, by przypadkiem czegoś nie podpalić. Chwilę później do zielarni wszedł Wulstan.
- Spóźniłeś się - powiedziała śmiertelnie poważnie, nie szczycąc Wulstana choćby ulotnym spojrzeniem.
- Przepraszam. O co chodzi?
- Spóźniłeś się - powtórzyła i tyn razem od razu spojrzała mu w oczy.
- No, prze...
- Czekałam - odparła opanowanym tonem, aczkolwiek czuć było można chłód, który przeszedł przez jej gardło. Wciąż wpatrywała się w jego tęczówki. Wulstan zrozumiał, że nie powinien się teraz odezwać. Stali stali tak w milczeniu nie więcej jak pół minuty, gdyż mężczyzna się wzdrygnął i spuścił wzrok. Nie był w stanie dłużej tak wystać.
Megan poprawiła tylko swoją torbę, zarzuciła blond włosami, mruknęła:
- I tak ma być
i wyszła z zielarni, zamykając od niechcenia drzwi.
Po drodze spotkała po drodze zziajaną Rinę.
- Spo... Tkanie. Smu...ga. Actia...
- Gdzie?- zapytała krótko.
- Na zamku... W sali gdzie...
- W tej pierwszej w Seacliff? - może dla osoby, która przysłuchiwałaby się tej rozmowie z boku, nie byłaby zbyt jasna, ale dziewczyny zrozumiały się bez przeszkód.
Rina kiwnęła tylko potakująco głową i pobiegła dalej. Megan udała się na zamek Seacliff.


-----------
Czytałam post Willu, ale jak widać w moim poście - nie zgadzam się z jego treścią -.-'.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Jenny dnia Śro 20:05, 10 Lis 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pedantka
Podrzucacz królików


Dołączył: 27 Wrz 2010
Posty: 73
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kalisz
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 20:38, 07 Lis 2010    Temat postu:

Po napaści czarnoksiężnika Niobe poszła do komnaty Actii. Postanowiła opowiedzieć jej o wszystkim.
W trakcie ich rozmowy do komnaty wpadł Nick. Miał nowe wiadomości.
Actia i Nick opowiedzieli czarodziejce to, co Drużyna już wiedziała.
Dziewczyna nadal nie doszła do siebie po pojedynku, słaniała się na nogach. Actia zauważyła to, i zanim zajęła się rozmową z Nickiem, powiedziała:
-Usiądź sobie.
Niobe nie miała siły na sprzeciwy. Usiadła w fotelu, podciągnęła nogi i momentalnie zasnęła.
Nie słyszała dalszej rozmowy i tego jak wyszli. Została sama w komnacie Actii, która zupełnie o niej zapomniała.
Gdy obudziła się jakiś czas później, nadal nikogo nie było. Było dość późno, za oknem się ściemniło. Rozbudziła się i poszła na poszukiwanie reszty Drużyny.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Raczek96
Podrzucacz królików


Dołączył: 21 Wrz 2010
Posty: 51
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 21:01, 07 Lis 2010    Temat postu:

Wulstan stał w osłupieniu w zielarnii. I po to tyle zachodu? Żeby nauczyć mnie manier? Goniec nie rozumiał intencji Megan. Chciał zająć się Dafisem, ale on już spał. Wyszedł na zewnątrz. Ciemno, przejrzyste powietrze. Idealna pogoda na przejażdżkę. Nie, Gastif jest zmęczony, zostawię to na jutro. Nie chciało mu się spać. Ruszył do Centrum Gońców. Za nocne przesyłki dostawało się 50 % więcej pieniędzy, a listy zostawiało się przed domem, obciążone, aby wiatr ich nie zwiał. Idąc miarowym krokiem mijał poszczególne domy, w których światła już gasły. Nagle Wulstan zatrzymał się na moment. Obrócił się i zobaczył jakąś smugę, złotawą. Wahał się chwilę, ale zobaczył, że smuga ciągnie się do muru i "skręca" za ostatnim domem. Wyciągnął sztylet i cicho ruszył śladem smugi. Szedł tak z 5 minut. Zdał sobie sprawę, że ktoś kto zostawia ten ślad, a tym kimś musiało być bóstwo, próbuje go zgubić. Po pewnym czasie zauważył, że bóstwo zmierza do zamku. Nie czekając chwili pędem pobiegł na skróty do zamku. Po drodze zobaczył bóstwo. Zastygł w powietrzu. Co teraz zrobić!?, Wulstan nie wiedział co począć. Na szczęście bóstwo obróciło się, a Wulstan wycofał się. Nie miał szans ostrzec osób, które są w zamku. Bóstwo szło teraz prostą drogą do zamku. Goniec jednak zobaczył drabinę. Wspiął się po niej. Znalazł się na dachu. Nieźle tylko co teraz. Zobaczył połączenia miedzy budynkami. Takie łuki. Niezbyt szerokie, ale musiał próbować. Ruszył, okazało się, że może tak dojść pod sam zamek i wskoczyć przez okno do środka. Starał się wyprzedzić bóstwo. Ale jego uwagę przykuł pewien drobiazg. Zobaczył... Orina, zmierzającego wprost na bóstwo. 100 metrów... 80... 40... Wulstan wyciągnął nóż i rzucił. Trafił w bark bóstwa. Z tamtąd posypało się trochę złocistego pyłu. Orin zorientował się, że szedł na prosto bóstwo. Odwrócił się i zaczął biec wprost do zamku. Na szczęście był blisko. Wulstan wyrzucił kolejny nóż i także trafił. Zaczął biec. Oby mnie nie zauważył. Rzucił nożem w okno. Rozbił je, wskoczył do środka, złapał nóż, a w środku Orin już wszczął alarm.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cochise
Niechciany przez mistrzów


Dołączył: 31 Paź 2010
Posty: 109
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 21:07, 07 Lis 2010    Temat postu:

Spojrzała na osobę na którą wpadła.
-Pani, proszę o wybaczenie. Mam nadzieję, że nic ci się nie stało. - powiedział i skłonił się.
-Nie,nic mi nie jest. To moja wina,nieuważnie szłam. Po za tym to nazywam się Cochise. A Tobie jak na imię?-spojrzała na niego pytająco.
Chłopak przedstawił się. Miał na imię "Serafiel". Takiego imienia dziewczyna nigdy wcześniej nie słyszała.Nagle coś jej się przypomniało.
-Wybacz,ale muszę na chwilę iść do stajni. Poczekasz tu?-powiedziała szybko i odbiegła kierując się do stajni. Zapomniała nakarmić konia.
-Wybacz koniku... Proszę...-dała mu dużo owsa,aby miał energię w razie dalszej podróży.
Kiedy ogier się najadł czym prędzej wróciła w tamto miejsce. Serafiel dalej tam stał.

-Już jestem. Przez te wszystkie emocję w sprawie przyjęcia mnie do pewnej drużyny zupełnie zapomniałam nakarmić mojego konia. Powiesz mi coś o sobie?-spojrzała na niego wyczekująco.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rexus Maximus
Zabójca dzika i kalkara


Dołączył: 31 Paź 2010
Posty: 713
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Polska, Lubelskie, Hubinek
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 6:48, 08 Lis 2010    Temat postu:

Gdy Nick wyszedł na ulicę, prowadzącą do zamku, zauważył nasilenie się złotawej smugi. No i oczywiście, trudno było nie zobaczyć pewnego człowieka wskakującego przez okno do zamku, a najbardziej wzrok przykuwała postać wydzielająca złotą smugę. Drzwi od zamku Seacliff zabarykadowano, wybite okno już także. Mag pozostał sam na sam z bóstwem. No cóż, uciekł.
Skierował się na inną stronę zamku, mając nadzieję wejść wejściem kuchennym. Bóstwo zapewne w tej chwili próbowało forsować wrota zamku. Tak, te drzwi są jeszcze otwarte. Czym prędzej wskoczył do środka i zaryglował drzwi. Sprawił w kuchni niemałe zamieszanie, i zanim wyszedł nieraz dostał chochlą w głowę. W końcu jednak dotarł do Wielkiej Sali zamku Seacliff. Siedziało tam już kilku członków, jednak zaklęcie Pamięci osłabło i znów ich nie kojarzył. Jednak nawet on zauważył, że nie przyszli jeszcze wszyscy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adirael
Podpalacz mostów


Dołączył: 24 Paź 2009
Posty: 990
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 1/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 17:31, 08 Lis 2010    Temat postu:

Gdy Serafiel upewnił się, że dziewczynie nic się nie stało, wysłuchał jej i postanowił odpowiedzieć na zadane pytanie.
- Ja jestem Serafiel - powiedział, a gdy zobaczył zdziwioną minę Cochise, dodał: - Pochodzę z południa.
Gdy skończyli się przedstawiać, dziewczyna przeprosiła Serafiela i gdzieś odbiegła. Wcześniej poprosiła go, żeby tu na nią poczekał, więc zrobił to. Po chwili wróciła zadyszana. Następnie zaczęła coś mówić o przyjęciu do drużyny. Ta kwestia mocno zaciekawiła rycerza. Jedyną drużyną przyjmującą nowych członków w tym lennie była drużyna, razem z którą on sam podróżował. Czyżby miał przed sobą kolejnego towarzysza? A raczej towarzyszkę. Chyba tak. Ale postanowił się upewnić. Korzystając z tego, że miał się przespacerować, zaproponował:
- Wiesz co? Właśnie zmierzałem do swojej kwatery. Może przejdziemy się i opowiesz mi o tej drużynie? Bo chyba mam wrażenie, że przeznaczenie w jakiś sposób złączyło nasze losy.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Adirael dnia Pon 17:31, 08 Lis 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cochise
Niechciany przez mistrzów


Dołączył: 31 Paź 2010
Posty: 109
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 18:00, 08 Lis 2010    Temat postu:

Cochise spojrzała na Serafiela.
-Dobrze. Prowadź. Wiesz,masz wielkie szczęście,że chociaż masz kwaterę. Mi przyjdzie nocować w stajni. Co do tej drużyny. To jest drużyna,która wyruszyła na poszukiwania zaginionych insygnii,a obecne zajmuje się poszukiwaniem części posągu tytana. Słyszałeś coś o tej wyprawie ? -powiedziała spokojnie.
Chłopak przez długi czas milczał. Pewnie się nad czymś zastanawia. Cochise jest osobą bardzo cierpliwą,więc zbytnio jej ta cisza nie przeszkadzała. Po jakimś czasie dziewczyna powiodła wzrokiem na rycerza i przyjrzała mu się dokładnie. Jest całkiem przystojny.... Cochise,opanuj się dziewczyno! Wreszcie kłótnie w myślach Cochise przerwał głos Serafiela.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
sandy
Podrzucacz królików


Dołączył: 13 Sie 2010
Posty: 99
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdynia
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 21:14, 08 Lis 2010    Temat postu:

Ruffian rozejrzała się po całym lennie. Stała na szczycie jakiegoś pagórka,z którego można było doskonale zobaczyć co się dzieje obok zamku. Turniej rycerski dalej trwał. Nie zdziwiło jej to za bardzo. Przecież ludzie muszą mieć jakąś rozrywkę. Jej takie rzeczy nie bawiły. Od zawsze pasjonowała ją magia. Jakiś czas temu otrzymała nie lada propozycję,do tego stopnia kuszącą,że bez namysłu ją przyjęła. Dzisiaj zaczęła żałować tamtej decyzji,ale nie może się przecież wycofać. Inaczej straci wszystko. Na niebie widać było złotą smugę. Czarnoksiężniczka wiedziała co to znaczy. Drużyna niedługo wyruszy. Cieszyło ją to. Przebywanie w Seacliff jest bardzo nużące. Po wielu wolnych dniach znała już każdy zakamarek lasu. Spięła klacz i ruszyła do swojej jaskini. Pomyślała,że może trochę utrudni życie mieszkańcom Seacliff. Wzięła w ręce swoją starą,grubą zakurzoną księgę. Wypowiedziała wiele zaklęć,dosiadła wierzchowca i ruszyła spojrzeć na rezultaty. Wszędzie padało. Była z siebie dumna. Kolejne zaklęcie wypowiedziane dobrze. Z lasu do zamku szedł ogromny niedźwiedź. Z ciemnych chmur zaczął sypać się bębniący o dachy grad. Bestia właśnie siłowała się ze strażnikami. Wszyscy zostali zabici nie wiedząc o pochodzeniu stwora. W jego ciele uwięziona była dusza demona żądnego krwi. Niedźwiedź wdarł się do miasta. Ruffian z uśmiechem na twarzy słuchała paniczne krzyki miejscowych i przyglądała się rozlewowi krwi.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mihex
Podpalacz mostów


Dołączył: 25 Gru 2009
Posty: 788
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 13 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 22:15, 08 Lis 2010    Temat postu:

Urius wracał właśnie z treningu gdy spotkał jakiegoś mężczyznę, który powiedział mu, że drużyna ma zebranie w Wielkiej Sali, nie znał tego mężczyzny, ale po informacji poznał, że to nowy członek drużyny. Udał się powoli do zamku, ale nagle usłyszał krzyk ludzi z bramy, pobiegł zobaczyć o co chodzi. Ujrzał niedźwiedzia próbującego zabić człowieka, całe szczęście większość mieszkańców lenna było aktualnie na stadionie. Rzucił kamieniem w niedźwiedzia, aby odwrócić jego uwagę od przechodnia. Podziałało kamień trafił prosto w głowę niedźwiedzia lekko go raniąc, ale bardziej go to zdenerwowało niż zniechęciło do walki. Niedźwiedź odwrócił się w stronę rycerza, który podnosił właśnie drugi kamień. Kamień znów trafił niedźwiedzia tym razem w tors. Miś zostawił w spokoju biedaka i ruszył na Uriusa. Ten stał dalej w miejscu, nie dobywając jeszcze miecza. Zwierz przyśpieszył, był coraz bliżej rycerza. Zatrzymał się przed rycerzem chcąc zadać potężny cios łapą, ale rycerz szybko uchylił się w bok unikając ataku.
- Szybki, jest, szybszy niż większość, ale niestety dalej za wolny. Pomyślał Urius. Wysoki mężczyzna stał naprzeciwko niedźwiedzia, choć przy niedźwiedziu wyglądał na bardzo niskiego. Kolejny cios niedźwiedzia, kolejny unik. Urius szybko dobył miecza i uskoczył od ciosu niedźwiedzia, doskoczył do przeciwnika i zadał szybkie cięcie w tors. Niedźwiedź zaryczał, cięcie było celne, ale niestety przeciwnik odczuł to tylko trochę, był w strasznym szale, panowała nim żądza mordu. Urius znów ciął przeciwnika tym razem w łapę niedźwiedzia, której nie zdążył odstawić po ostatnim ciosie. Urius chciał to szybko zakończyć skoczył za niedźwiedzia i chciał ciąć go w głowę, ale ten szybko obrócił się i uderzył rycerza bokiem łapy, na całe szczęście dla Uriusa trafił w plecy rycerza, gdzie tamten miał przewieszoną tarcze, nic mu się nie stało, ale stracił równowagę i przewrócił się, niedźwiedź chciał uderzyć teraz lezącego przeciwnika, ale ten szybko wyjął sztylet i wbił go w potężne ciało niedźwiedzia, w okolicach serca. Potwór zakręcił się stanął jak otępiały, w tym czasie rycerz wstał i zadał cięcie w głowę niedźwiedzia, a ten padł martwy.
- Jednego mnie. powiedział do samego siebie i udał się do sali na zamku. W sali siedziało już kilka osób, więc Urius zajął miejsce na krześle i zaczekał na resztę.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Zwiadowcy Strona Główna -> Hibernia / Zaginione Insygnia Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5  Następny
Strona 3 z 5

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Emule.
Regulamin