Forum Zwiadowcy Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

8. Wiedźma
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5  Następny
 
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Zwiadowcy Strona Główna -> Hibernia / Zaginione Insygnia
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
killerafi95
Niechciany przez mistrzów


Dołączył: 02 Paź 2010
Posty: 102
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 3/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 23:08, 08 Lis 2010    Temat postu:

- O masakra. – Powiedział Orin pod nosem, ale tak żeby wszyscy usłyszeli. – Ile można czekać. -
Gdy reszta członków drużyny zebrała się Orin powiedział znów pod nosem:
- Pojawiła się złocista smuga, Bóstwo zaatakowało w bezpośredni sposób, a my tutaj siedzimy i sobie czekamy. Wspaniały sposób walki. Heh… jest jeszcze kwestia pojawienia się z nikąd Niedźwiedzia ogarniętego rządzą krwi, który zabił kilku strażników, ale jak słyszałem Urius już się nim zajął. –Skinął głową w jego stronę.
- Może łaskawie ruszylibyśmy cztery litery i spróbowali obezwładnić Bóstwo albo przynajmniej odpędzić je od bram zamku. Co wy ta to?-
Odczekał chwilę.
- Chciałbym poruszyć jeszcze jedną kwestie, może wynieślibyśmy się już z tego lenna, bo zaczyna się robić już nudno, nie licząc bieżących wydarzeń.-
Po Orinie głos zabrał/a ………


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rexus Maximus
Zabójca dzika i kalkara


Dołączył: 31 Paź 2010
Posty: 713
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Polska, Lubelskie, Hubinek
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 7:04, 09 Lis 2010    Temat postu:

Nick.
- Obezwładnić? Ty chcesz, żebyśmy go obezwładnili? Gdybyśmy byli tu całą grupą mielibyśmy naprawdę mierne szanse. A nie ma kilku osób. Jednak wiemy, że Bóstwo można zranić - tu skinął w stronę Wulstana - Osobiście wierzę bardziej w walkę na odległość. Łuki, kusze, proce, kamienie, wrzący olej. To daje nam jeszcze odrobinę szans. A co do niedźwiedzia... Wielu potężnych czarnoksiężników wywoływało demony, żeby wszczepić je w ciało zwierzęcia, skazując zwierzaka na wieczne katusze. Na razie może poczekajmy na wszystkich, zacznijmy się rozgrzewać. Bo chyba nie pozwolimy tej istocie niszczyć miasto. To jest moje zdanie.
A i myślę, że ktoś prędko poruszający się i spostrzegawczy, powinien szukać kawałka Posągu, bo według wszelkiego prawdopodobieństwa jest w tym zamku. Albo nie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Actia
Moderator


Dołączył: 12 Gru 2009
Posty: 1075
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 10:38, 09 Lis 2010    Temat postu:

Actia weszła do pomieszczenia akurat w chwili, gdy Nick przemawiał. Prychnęła.
- Wiesz co? - powiedziała. - Lepiej zamilcz, bo gadasz głupoty. Bóstwa? Tutaj? Tak, tak, jasne. Może dla ciebie czy Wulstana i Orina są one Bóstwami, bo jeszcze ich nie widzieliście, ale reszta powinna poznać, że to iluzja. Bardzo dobra iluzja, ale wciąż tylko. Nie wiem też kto wymyślił sobie, że mamy się tu spotkać. Nie sądzicie, że lepiej byłoby się przyszykować do odjazdu, co? I spotkać się będąc już gotowymi?
Actia umilkła, ludzie zaczęli wychodzić. Dziewczyna zmrużyła oczy i przyglądała się członkom drużyny. Dziewczyna również skierowała się ku wyjściu, ale zanim wyszła, powiedziała:
-Nick - odezwała się do tego nowego. - W tym zamku już nie ma Posągu. Został zabrany stąd i to już jakiś czas temu.
Actia wyszła.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Castagiro
Emerytowany zwiadowca


Dołączył: 01 Kwi 2010
Posty: 1322
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Poznań
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 18:11, 09 Lis 2010    Temat postu:

Na dzisiaj rozgrywki się zakończyły. Założył na siebie swoje standardowe ubranie, takie jak miał w walce pieszej, i skierował się do karczmy, gdzie miał wynajęty pokój. Gdy szedł ulicą niektórzy ludzie wskazywali na niego, coś mówili a paru nawet go pozdrowiło. Cóż, liczył się z tym, że udział w turnieju przyniesie rozgłos. Nie lubił tego ale coś za coś. Gdy dotarł do oberży karczmarz zakomunikował mu, że dzisiaj dwa pierwsze kufle piwa pije na jego koszt. Castagiro z tego akurat był zadowolony. Poprosił o pierwsze i zajął miejsce przy jednym ze stolików. Nie wdawał się w żadne rozmowy. Prawdopodobnie inni wyczuli, że nie ma ochoty na pogaduszki, toteż nie podchodzili do niego ale gdy zasiadał podnieśli kufle i wypili po łyku na jego cześć. Z rozmów dowiedział się, że jego pierwszy przeciwnik w konkurencji pieszej żyje ale jest w bardzo ciężkim stanie. Nie wiadomo czy przeżyje. Na słuchaniu plotek minęło mu sporo czasu. Wypił drugi kufel i już miał iść do swojego pokoju kiedy do karczmy ktoś wpadł
- Castagiro? Zebranie drużyny tam gdzie zawsze! Pilne! - powiedział i wybiegł. Nawet nie zdążył przyjrzeć się twarzy. Wzruszył ramionami, wstał i wyszedł z karczmy. I znowu to samo. Pokazywanie go, szepty na jego temat. Przyspieszył kroku i poprawił kaptur. Co jak co ale twarzy nie chciał pokazywać. Gdy dotarł do zamku natychmiast skierował się do sali gdzie spotkać się miała drużyna. Był już przy drzwiach gdy z sali wybiegła Actia i wpadła na niego.
- Wybacz, nieostrożny byłem. Nic Ci nie jest? - spytał trzymając ją by nie upadła po czym dodał - Co się dzieje?


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Castagiro dnia Śro 11:40, 10 Lis 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
killerafi95
Niechciany przez mistrzów


Dołączył: 02 Paź 2010
Posty: 102
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 3/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 18:22, 09 Lis 2010    Temat postu:

Orin podszedł do Acti.
- Iluzja? To może warto by ją rozproszyć, bo jedynie straszy mieszkańców i robi straszny rumor. A poza tym z tego, co kojarzę tak dobrą iluzję może zrobić jedynie potężny czarodziej, który prawdopodobnie kryje się gdzieś w mieście lub na obrzeżach. Zostaje jeszcze kwestia opętanego przez demona niedźwiedzia, którego też musiał ktoś nasłać. – Orin szybko zakończył swój monolog, po czym udał się do swojego pokoju, wziął swój tobołek, oporządził konia i pojechał szukać Wulstana. Znalazł go szybko i poprosił żeby się z nim przejechał po obrzeżach miasta i po okolicznym lesie. Po mniej więcej pół godziny kiedy chcieli zawracać zauważyli między drzewami dym. Zostawili konie, przygotowali broń i dalej ruszyli na piechotę. Doszli za zapachem dymu do jaskini, w której krzątała się kobieta, szepcząc demonicznie, w dziwacznych, mrocznych szatach. Orin dał znak Wulstanowi żeby się wycofali. Gdy dotarli do swoich wierzchowców Orin powiedział.
- Zdaje mi się, że ona może być czarownikiem, który nasłał niedźwiedzia. – Wulstan kiwnął potwierdzająco. W dwójkę, czym prędzej udali się do Acti i zdali sprawozdanie i zostawili ją samą, a sami udali się przygotować do podróży.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rexus Maximus
Zabójca dzika i kalkara


Dołączył: 31 Paź 2010
Posty: 713
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Polska, Lubelskie, Hubinek
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 18:56, 09 Lis 2010    Temat postu:

Nick, skruszony, wyszedł z zamku i ruszył do stajni. Nawet nie zdążył rozpakować swoich rzeczy, więc wystarczy tylko żeby oporządził konia. Wyczesał sierść Fraena, bo tak nazywał się konik. Założył siodło i wyprowadził konia. Zostawił go koło bramy i przywiązał do haka. Poszedł jeszcze raz przyjrzeć się iluzji. Gdy spoglądał dłużej, zauważył, że rzeczywiście wykonuje pięciominutową, powtarzalną serię ruchów.
Chyba pierwszy oporządził konia, więc postanowił wykonać propozycję jednego z członków grupy. Chyba Orina czy coś w tym stylu. Jednak przed rozproszeniem iluzji obejrzał wszystkie jej szczegóły. Dokładnie pooglądał każdy zakamarek. Wszystko zapisał w notesie. Zrobił szkice. Gdyby iluzja okazała się potrzebna, nie chcę, żeby znowu każdy na mnie łypał spode łba. Po tych działaniach włożył rękę w środek iluzji. Odczekał, chyba z osiem sekund, aż poczuł lekkie swędzenie. Zamachał dłonią. Iluzja rozproszyła się.
W tej chwili Orin i Wulstan wjechali galopem na dziedziniec.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nefra
Strzelec do tarczy


Dołączył: 11 Sty 2010
Posty: 445
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 20:29, 09 Lis 2010    Temat postu:

Dziewczyna zauważyła, że coraz więcej osób opuszcza trybuny. Też miała taką ochotę. Walki zaczynały być nudne, poza tym, nikt z jej towarzyszy już nie walczył.
Poszła w ich ślady. Już miała udać się do Actii, by spytać, czy coś się przypadkiem nie stało- jednak zanim dotarła do zamku, zobaczyła Orina mierzącego nożem w jakieś dziwne stworzenie, przypominające człowieka. Już chciała pobiec i pomóc mu, lecz w połowie drogi się zatrzymała, czekając na dalszy ciąg wydarzeń.
Wulstan ominął "potwora", wybił okno i wskoczył do środka budynku.
Chwilę potem kreatura rozpłynęła się w powietrzu. Arnara westchnęła i weszła do środka- normalnie, przez drzwi, które znajdowały się tuż obok okna.
Kilka pomieszczeń dalej usłyszała podniesiony głos Orina. Zapukała, weszła do środka i zobaczyła zdyszanego Wulstana, Orina i kilka innych towarzyszy. Usłyszała przedtem wzmiankę o rzekomym bóstwie- właśnie tym, które przed chwilą zniknęło przed jej oczami.
-Witajcie-powiedziała-Jak byłam na zewnątrz, widziałam to... bóstwo. Wulstanie... Od razu, jak wskoczyłeś przez okno do środka, rozpłynęło się w powietrzu.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Nefra dnia Wto 20:30, 09 Lis 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adirael
Podpalacz mostów


Dołączył: 24 Paź 2009
Posty: 990
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 1/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 20:37, 10 Lis 2010    Temat postu:

Po tym, jak Cochise zgodziła się na spacer, skierowali się w stronę zamczyska. Dziewczyna zagadnęła go w sprawie zakwaterowania. Rzeczywiście on miał szczęście. Razem z drużyną przybył do Seacliff jakiś czas temu, więc spokojnie znalazł wolny pokój. Jednak teraz odbywał się turniej i do zamku Seacliff zjechała cała ferajna z Araluenu. I wtedy zaczęło go gryźć sumienie. Z jednej strony potrzebował odpoczynku. Turniej był dość wyczerpujący i na dodatek doskwierał mu ból w plecach. Zaś z drugiej strony kodeks własna duma kazały mu odstąpić pokój Cochise. Jednak od turnieju zależała jego przyszłość. Z pewnością był teraz jego priorytetem. Na bok schodziło nawet jego zadanie. Musiał zwyciężyć. Nie może sobie pozwolić na porażkę, tylko dlatego, że się nie wyspał.
- Wiesz, wychowywałem się w trudnych warunkach. Nie będzie to pierwszy raz, gdy śpię poza miękkim i wygodnym łóżkiem. Chętnie odstąpię ci na te kilka dni mój pokój. - powiedział. Wiedział, że nie będzie żałować tej decyzji. Nie okazać szacunku damie, to jedno z najgorszych naruszeń kodeksu. - I pewnie zainteresuje cię fakt, że ja też należę do drużyny. Od samego początku. No i byłem przy tym jak straciliśmy Insygnia. Możesz sobie wyobrazić, jakie to uczucie, gdy misja, na którą przybywasz z daleka, kończy się fiaskiem? - dodał na koniec. Po chwili zdał sobie sprawę, że powiedział za dużo. Nie lubił rozmawiać o sobie. Zawsze wyjawiał przy tym fakty niegodne rycerza z Velitery.
W końcu dotarli do zamku. Serafiel zaczął się zastanawiać, dlaczego na ziemi leżą tysiące malutkich kawałków szkła. Nie było tu nikogo, kto by to posprzątał? Cóż. W tej chwili miał co innego na głowie, więc nie tracił sił na rozkminianie tego problemu. Po drodze do pokoju wymienił z Cochise jeszcze kilka zdań. Gdy dotarł na miejsce, zauważył, że ktoś wchodził do jego kwatery. Wiedział to, bo przy ostatnim wyjściu z pomieszczenia nałożył na klamkę jakiś biały proszek. Ktoś musiał go strząsnąć. Oczywiście mogła być to wina wiatru lub któregoś ze służących, jednak w ostatnich godzinach było raczej bezwietrznie, no i okna na korytarzu były pozamykane. Służba też nie powinna być winna, gdyż wcześniej Serafiel zażyczył sobie, żeby go nie odwiedzać. Na wszelki wypadek położył dłoń na głowicy miecza i wszedł do pokoju. Nikogo tam nie było. Pusto. Mężczyzna trochę się uspokoił. Rozejrzał się po pokoju. Coś mu nie pasowało. Było tu jakoś tłoczno. Tłoczniej niż wtedy, gdy opuszczał pokój. Po chwili zdał sobie sprawę dlaczego. Na stole leżał miecz. I to nie byle jaki. Jego miecz. Ten, który przełamał kilka dni temu na zebraniu drużyny. Ale teraz był inny. Nowy. Został przetopiony, lecz nie było tego widać. Kowal, który to zrobił, musiał znać się na rzeczy. Chwycił rękojeść. Na jego twarzy pojawił się uśmiech. Tak jakby spotkał przyjaciela, którego nie widział od lat. Zamachnął się. Był taki jak zawsze. Idealny. Teraz począł się zastanawiać czy może go zabrać. Przecież symbolizował jego misję, którą porzucił. Nie powinien go brać. Ale z drugiej strony to nie jest ten sam miecz, który dzierżył wcześniej. Jego kawałek jest inny. Tak. Z pewnością może go wziąć. Ostrze ma nawet pewną symbolikę. Rozpoczął się nowy etap w życiu Serafiela. Lepszy etap. Pozostało mu jeszcze jedno. Podszedł do szafy i odsunął ją. Popukał trochę w podłogę i, gdy natrafił na dędniący odgłos, wziął leżący w szafie pręt. Schował go tam wcześniej, więc jego obecność nie była zaskakująca. Podważył jedną deskę i ukazała się średniej wielkości nisza. Serafiel włożył tam rękę i wyjął dwie pochwy po jego scimitarach. Zawiesił je na plecach i do jednej z nich włożył miecz. Druga pozostawała pusta. Nie przejmował się tym. Może kiedyś jeszcze raz wybierze się do mistrza i poprosi go o wykucie dodatkowego ostrza, lecz teraz o tym nie myślał. Po raz pierwszy od dłuższego czasu czuł się szczęśliwy. Nie przejmował się nawet tym, że zignorował zebranie zorganizowane przez Actię. Jakby co, to wykręci się faktem, że powiadomił go jakiś człowiek, którego pierwszy raz na oczy widział. Kim on w ogóle był? Ale nieważne. Teraz myślał tylko o jednym. Chciał zapomnieć o przykrych wspomnieniach i zająć się innymi sprawami. I wiedział jak to zrobić. Podszedł do Cochise.
- Wybieram się do karczmy. Zechciałabyś mi towarzyszyć? - zapytał.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Adirael dnia Śro 20:53, 10 Lis 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Actia
Moderator


Dołączył: 12 Gru 2009
Posty: 1075
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 21:10, 10 Lis 2010    Temat postu:

Actia wpadła z Castagira, wychodząc z sali.
- Wybacz, nieostrożny byłem. Nic ci nie jest? - spytał trzymając ją by nie upadła, poczym dodał - Co się dzieje?
- Oj, przepraszam, moja wina – powiedziała Actia, odsuwając się. – Pojawiła się smuga, a kiedy się ona pojawia, to znaczy, że za nią musimy iść, bo prowadzi do Bóstwa – wyrzuciła z siebie szybko, a potem przerwała, aby nabrać tchu. – No właśnie… Bóstwa stworzyły też swoją iluzję i mogłoby się wydawać, że są tutaj, ale na szczęście to nie to. A my właśnie będziemy ruszać, już niedługo, więc jeśli nadal jesteś zainteresowany, to radziłabym wziąć kilka rzeczy.
Dziewczyna uśmiechnęła się delikatnie i powiedziała Castagirowi, gdzie drużyna, już przygotowana ma się spotkać. Z sali wyszedł Orin i powiedział coś o iluzji. Actia pokiwała głową i powiedziała, że sądziła, że już ktoś się tym zajął.
- A co do niedźwiedzia – dodała – to na razie powinniśmy to zostawić, bo problem rozwiązany. Przez Uriusa. Chwilowo… No cóż, później będziemy się martwić.
Actia odeszła od Orina i poszła do swojej komnaty. Spotkała Niobe, która musiała zostać w pokoju dziewczyny.
- O rany, przepraszam – Actii zrobiło się głupio, że zapomniała o Niobe. – Ja… no miałam trochę spraw na głowie, no i jeszcze tyle osób przyszło… Zapomniałam o tobie. Bardzo cię przepraszam.
Szybko powiedziała dziewczynie o smudze i zbiórce, a potem się pożegnała i pobiegła do swojego pokoju. Szybko dopisała coś do raportu i przygotowała do wysłania. Potem spakowała kilka rzeczy i w sumie była gotowa.
Ktoś zapukał i do pokoju wszedł Orin z Wulstanem. Opowiedzieli dziewczynie, co widzieli, a potem wyszli. Actia westchnęła cicho i wyszła. Spotkała Jacena, który wziął od siostry małą torbę podróżną i poszedł po jej konia.
Actia teraz musiała zająć się wysłaniem raportu. Ale zanim to zrobiła, to spotkała Cochise, która szła gdzieś z Serafielem. Młoda Virtus na początku nie chciała do nich podchodzić, ale w końcu stwierdziła, że jednak powinna im powiedzieć o smudze – co prawa ktoś powinien im powiedzieć o tym wcześniej, ale nie było ich na zebraniu… Podeszła więc i szybko opowiedziała, co i jak.


Actia z Jacenem pojawili się na miejscu zbiórki. Co prawda Jacen do drużyny właściwie nie należał, ale postanowił potowarzyszyć siostrze w podróży. Rodzeństwo było pierwsze. Czekali na resztę.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rexus Maximus
Zabójca dzika i kalkara


Dołączył: 31 Paź 2010
Posty: 713
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Polska, Lubelskie, Hubinek
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 10:44, 11 Lis 2010    Temat postu:

Nick, rozproszywszy iluzję, ruszył na miejsce zbiórki. Kluczył między uliczkami, nie chcąc wejść na plac bez przygotowania. Stanął za filarem. Wyjrzał. Actia i ktoś naprawdę bardzo podobny do niej. Może brat? Nie widział go do tej pory, a i Mistrz nie wspominał o nim.
Powoli wyszedł zza kolumny. Przysiadł na ławce. Nie wiedział jak się zachować. Nie mając nic innego do roboty, zaczął wspominać. Pierwsze lekcje fechtunku. Zresztą nieudane. Zatroskaną minę ojca, gdy ten zauważy, że Nick, zamiast uczyć się szlachetnej sztuki walki, wymyka się do biblioteki. I dzień napadu Temudżeinów. Niewiele pamiętał. Przejście. Tunel. Chatka. Potem pierwsze udane zaklęcie. I następne. I wyjazd. A niedawna śmierć jego mistrza.
Actia rozmawiała ze swoim... bratem? Kuzynem? Krewnym?
Zapewne tłumaczyła mu, że w drużynie są nowi. Czyli na przykład on.
A Nick nadal nie mógł się odnaleźć.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Arya
Podrzucacz królików


Dołączył: 12 Wrz 2010
Posty: 57
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 11:02, 11 Lis 2010    Temat postu:

Na zebraniu Iliane nie udzielała się. Co miała mówić? Nie widziała bóstw, ani tych prawdziwych, ani iluzji. Zresztą sprawa szybko się wyjaśniła. Dziewczyna wstała i poszła się spakować. Nie zabrało jej to dużo czasu, nie miała wiele do zabrania.
Kiedy skończyła wyszła jeszcze na chwilę do miasta. Przechadzała się chwilę po jego ulicach, jednak panował jak dla niej zbyt duży tłok. Zresztą uznała, że i tak powinna już udać się na miejsce zbiórki. Poszła do stajni i wyprowadziła Saphirę. Cieszyła się, że wreszcie wyjeżdżają. Po chwili ujrzała niektórych członków Drużyny. Zatrzymała się i zeskoczyła z klaczy.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Arya dnia Czw 11:03, 11 Lis 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cochise
Niechciany przez mistrzów


Dołączył: 31 Paź 2010
Posty: 109
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 12:18, 11 Lis 2010    Temat postu:

Kiedy chłopak zaproponował jej pokój zauważyła,że nie jest tym co mówi zachwycony.
-Nie musisz,wystarczy mi podłoga. Przyzwyczaiłam się już. Ciągle śpię na podłodze,albo w stajni.-powiedziała-Naprawdę? Ja bym się chyba załamała.
Rozmawiała z Serafielem jeszcze trochę,aż doszli do jego kwatery. Chłopak zaczął się dziwnie zachowywać. Cochise tylko stała cicho w miejscu przyglądając się temu co zrobi. Trochę ją przestraszyło,że chwycił za miecz. Żeby nie stać się całkiem bezbronną usiłowała znaleźć swój sztylet. Nigdzie go nie było. Super... Pewnie znowu został w siodle Dziewczyna zawsze miała w nim schowane wiele rzeczy i widocznie zapomniała wyjąć sztyletu. Kiedy weszli zauważyła na stole niczego sobie miecz. Zaciekawiło ją dlaczego Serafiela ucieszył widok broni. Może go zgubił i teraz się znalazł... Dziewczyna na chwilę zamknęła oczy i wsłuchała się w swoje myśli nie zwracając uwagi na działania rycerza. Po chwili z zamyśleń wyrwał ją głos chłopaka.
- Wybieram się do karczmy. Zechciałabyś mi towarzyszyć? - zapytał.
-Oczywiście. Chodźmy.-spojrzała na niego z uśmiechem-Czy nie powinniśmy się udać na zbiórkę?


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Cochise dnia Czw 20:54, 11 Lis 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
sandy
Podrzucacz królików


Dołączył: 13 Sie 2010
Posty: 99
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdynia
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 18:17, 11 Lis 2010    Temat postu:

Podczas tworzenia magicznej mikstury, Ruffian usłyszała, że ktoś jest przy wejściu do jaskini. Odeszła od kotła i spojrzała i kryształową kulę. Byli to Orin i Wulstan. Imiona wszystkich należących do drużyny były czarnoksiężniczce dobrze znane. Mistrz opowiedział jej o każdym z nich. Szczególnie groźni wydawali jej się Aragorn, Serafiel i Castagiro. Wiedząc,że niedźwiedź został już zabity, postanowiła wysłać do walki jakieś inne stworzenie. Tym razem coś szybszego. Pumę. Chwyciła w ręce księgę zaklęć i przeczytała jedno na głos. Nie musiała sprawdzać jak się spisze. Była całkowicie pewna,że nie będzie tak łatwa do zabicia jak jej poprzednik. W ciele zwierzęcia Ruffian umieściła jeszcze potężniejszego demona niż w poprzednim. Wyszła z jaskini i spojrzała w niebo. To czekanie ją drażniło. Chodziła krok w krok. Od drzewa do drzewa. Oporządziła klacz i pojechała w stronę zamku. Zatrzymała się na skraju lasu. Wypowiedziała zaklęcie dzięki,któremu widziała wszystko co się działo w okolicy. Żadnych nowości. Zauważyła tylko, że drużyna wybiera się w podróż. Wyjeżdżają z tej nudnej krainy.Wsłuchała się w rozmowy ludzi. Usłyszała panikę. Jej wysłanniczka dotarła do bram i zaczęła zabijać. Ruffian poczuła się jakoś dziwnie. Jakby miała wyrzuty sumienia. Nagle jej oczy stały się całkiem czarne. Miała wizję od mistrza. Wróciła do jaskini i spakowała swoje rzeczy. Opuściła swoją kwaterę i spojrzała na wierzchowca.
-Już czas....-stwierdziła z szyderczym uśmiechem po czym usiadła na ziemi.
Za pomocą magii wysłała wiadomość do myśli wszystkich członków drużyny. Brzmiała ona "Wkrótce jedno z Was zginie. Strzeżcie się. " Wzięła do ręki pergamin i coś do pisania. Przed oczami stanęła jej wizja od mistrza. Prędko przelała słowa na papier. Przeczytała wszystko dokładnie i zaczęła się przygotowywać do wykonania misji.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez sandy dnia Czw 18:18, 11 Lis 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nefra
Strzelec do tarczy


Dołączył: 11 Sty 2010
Posty: 445
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 20:07, 11 Lis 2010    Temat postu:

Arnara udała się do stajni, by osiodłać Audaxa. Winiła się za to, że ostatnio nieczęsto go odwiedzała, od długiego czasu nie widziała rónież Nele. Wynikało to z braku czasu, a gdy było trochę swobody, udała się na turniej z poczucia obowiązku wobec towarzyszy. Właśnie, musiała im pogratulować. Teraz jednak znów nie było na nic czasu. Wchodząc do stajni, usłyszała, że ktoś krząta się w jednym z boksów.
Podeszła do Audaxa, który zarżał radośnie na powitanie. Ona pogłaskała go po pysku.
-Witaj, mały. Wybacz, że ostatnio nie przychodziłam do ciebie.
W odpowiedzi koń zarżał raz jeszcze.
-Po tak długim czasie stania w miejscu wreszcie się trochę poruszasz- uśmiechnęła się i zaczęła siodłać Audaxa. Pomyślała, że źle zrobiła, nie zabierając go często na przejażdżki.
Jednak, gdy zakładała uzdę, usłyszała na ulicy okrzyki przerażenia.
Rzuciła wodze na ziemię i wybiegła z boksu, nie zamykając go po sobie. Zauważyła martwego człowieka leżącego na środku ścieżki, a chwilę potem za zakrętem pojawiła się pokaźnych rozmiarów, ruda puma.
Ucieszyła się, że wzięła ze sobą łuk i sztylet. Natychmiast wyjęła z kołczanu strzałę, napięła cięciwę i wycelowała w zwierzę, lecz nie strzeliła. Czuła, że ze zwierzęciem jest coś nie tak. Serce bolało ją a samą myśl, że ktoś mógł zrobić jej coś w środku, dzięki czemu stała się potworem.
Wielki kot nie zdawał sobie sprawy z niebezpieczeństwa lub też w ogóle się nim nie przejął. Puma w tej chwili z niesamowitą szybkością ruszyła ku Arnarze, a gdy była w połowie drogi, dziewczyna strzeliła. Nie tak, by zabić zwierzę, ale by je osłabić- trafiła w przednią łapę, dzięki czemu szybkość, z którą biegła, pomogła w szybkim tempie powalić ją na ziemię.
Wtedy w swojej głowie usłyszała zimny, nieprzyjemny, kobiecy głos.
Wkrótce jedno z was zginie. Strzeżcie się.
Arnara, wiedząc, że puma nie jest na razie w stanie jej nic zrobić, zmarszczyła brwi. Bolała ją głowa. Ale musiała odpowiedzieć, ktokolwiek to był. Jeżeli on był w stanie wysłać do jej myśli wiadomość, ona była w stanie mu odpowiedzieć.
Zapomnij o tym. Będziesz musiała się bardzo postarać, żeby coś nam się stało.
W tym momencie pojawili się...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Nefra dnia Czw 20:17, 11 Lis 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mihex
Podpalacz mostów


Dołączył: 25 Gru 2009
Posty: 788
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 13 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 21:45, 11 Lis 2010    Temat postu:

Urius wyszedł właśnie z przedwczesnego zebrania i skierował się prosto do jego pokoju w zamku. Przeszedł szybko korytarz i otworzył drzwi. Wszedł do pokoju i zebrał swoje rzeczy w jedno miejsce, a następnie się spakował. Sam był ubrany w zwyczajne ubranie, na to założoną kolczugę i na plecy narzucony płaszcz z kapturem, u pasa wisiał tylko Ednew, miecz jego ojca, szabla którą nabył w mieście była luźno, chciał ją przypiąć do siodła. Przełożył przez ramię swój bagaż, a do reki chwycił szable i ruszył do stajni. Gdy doszedł do stajni zauważył jak Arnara powala na ziemię wielkiego kota.
- Co się stało?- Spytał, stając nad wciąż żyjącym zwierzęciem.- Kolejny opętany? Zapytał widząc gniew i rządzę mordu w oczach zwierzęcia, przypominając sobie o swoim pojedynku z niedźwiedziem. Odszedł od leżącej pumy i wszedł do stajni, otworzył boks swojego konia, osiodłał go i oporządził, a następnie wyszedł z nim ze stajni.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Mihex dnia Czw 22:09, 11 Lis 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Raqasha
Emerytowany zwiadowca


Dołączył: 04 Lis 2009
Posty: 1541
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Ś-wa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 0:32, 12 Lis 2010    Temat postu:

Rina, jak prawie wszyscy z drużyny, kierowała się w stronę stajni. Zauważyła niedaleko Uriusa i Arnarę, jednak nie miała siły z nimi rozmawiać. Przeżywała wielkie rozterki. Było to wielkie wewnętrzne rozdarcie. Musiała wyjeżdżać z tego lenna, zostawiając tu jedną tonę żwiru. Wiedziała, że nie może zabrać ze sobą, tych wspaniałych ciemnych kamyczków, cudnych w każdym milimetrze.
Tak więc Rina dotarła do stajni, od razu zobaczyła swojego wierzgającego konika. Mercedes była najlepszym koniem pod względem rodzaju nadwozia, mocy silnika oraz super przyczepnych do podłoża opon, tzn. kopyt.
Tak więc dziewczyna osiodłała swojego bojowego rumaka, jednymi słowy przygotowała Mercedes do długiej jazdy.
Zwinnym ruchem wskoczyła na grzbiet konika, ten wierzgnął, aż Rina ledwie utrzymała się w siodle. Koń jednak ruszył z kopyta nie zwracając na wrzaski właścicielki. Jechali z prędkością 170 km/h, ponieważ na więcej nie pozwalały drogi.
Momentalnie znalazła się w miejscu, gdzie wszyscy mieli się spotkać. Zauważyła Actię i Jacena. Z wrażenia zachwiała się i spadła z siodła obijając sobie pośladki.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Raqasha dnia Pią 0:35, 12 Lis 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rexus Maximus
Zabójca dzika i kalkara


Dołączył: 31 Paź 2010
Posty: 713
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Polska, Lubelskie, Hubinek
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 7:15, 12 Lis 2010    Temat postu:

Nick, siedząc na ławce, obserwował członków grupy, wchodzących na miejsce zebrań. Weszła Iliane. Po chwili wjechała jakaś kobieta, a gdy zauważyła brata Actii, spadła z konia, tylną częścią ciała obijając się o bruk. Nie zwrócił jednak na to większej uwagi. Rozmyślał nad słowami, które mówiły, że jeden z drużyny zginie. Przesłał krótkie: Aha. Zauważył jeszcze jedno. Do tej pory wszyscy, którzy wchodzili na plac zauważali tylko rodzeństwo, stojące daleko na drugim końcu. Może dlatego, że ciemnobłękitna szata Nicka zlewała się z kolorami nocy? Albo dlatego, że siedział w jednym z najciemniejszych zakątków placu? Tak, w tym tempie do zebrania dojdzie za kilka dni. Chyba, że coś się stało. Wstał. Dopiero teraz został zauważony przez dwie dziewczyny. Ruszył. Przed siebie. Ściągnie ich na ten plac. Poszedł do stajni. Może tam jest... ktoś. Zauważył tam dziewczynę, strzegącą żywej, ale obezwładnionej pumy.
- Zebranie. Ale widzę, masz ważne sprawy. Pomogę ci pilnować tego zwierzaczka. I tak prawie nikogo nie ma.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Rexus Maximus dnia Pią 15:55, 12 Lis 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
pawel2952
Strzelec do tarczy


Dołączył: 11 Sty 2010
Posty: 484
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 58 razy
Ostrzeżeń: 3/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 17:02, 12 Lis 2010    Temat postu:

Aragorn spóźnił się i dotarł na umówione miejsce jako jeden z ostatnich. Po jego wyrazie twarzy i wyglądzie można było od razu stwierdzić, że nie jest to jego najlepszy poranek. Jego oczy wyrażały złość i irytację. Zmierzał do stajni po swojego rumaka co chwilę cicho przeklinając do siebie. Powodem jego złego nastroju był ranny bark. Kiedy jeszcze dnia poprzedniego nie miał z nim żadnego problemu, tak teraz miał z nim same kłopoty. Najwyraźniej rzucał się w oczy jego strój. Nie był wstanie założyć kolczugi, ani innego rodzaju pancerza. Nie było to dla niego nowością, gdyż już wcześniej ubierał się w strój codzienny. Jednak teraz wydawało się to znacznie trudniejsze i bardziej bolesne. Nie była to łatwa sprawa, założyć taki ubiór, przy pomocy jednej ręki, uważając tym samym aby nie zahaczyć nim o bandaż i przysporzyć sobie kolejny raz niemiłych przeżyć. Jego stan był coraz gorszy. Aragorn czuł się osłabiony mimo to pakował swoje rzeczy by zaraz pojawić się na umówionym miejscu. Kiedy skończył zauważył, że jest spóźniony. Postanowił nadrobić ten czas, idąc trochę szybciej niż zwykle. Okazało się to jednak nie takie łatwe, gdyż każdy krok obciążał bark a tym samym powodował ból. Rycerz zmuszony został do zwolnienia tema. Tak wykilnając i sycząc z bólu dotarł do miejsca spotkania. Widział ciekawość na twarzach towarzyszy. Nie chcąc opóźniać skierował się do stajni. Tam korzystając z pomocy stajennego wspiął się na konia. Teraz czuł się dużo lepiej. Będać w siodle nie obciążał tak rannego barku. Ale wiedział też, że czekają go naprawdę ciężkie dni póki nie zagoi się rana.
- Chyba, że znajdzie się jakiś cudotwórca i mnie uleczy...- Usmiechnął się w duchu. Spiął konia i ruszył naprzód. Upewnił się jeszcze czy zabrał wszystko. Teraz był gotowy żeby wyruszyć w drogę. Wtedy też w jego myślach pojawiła się dziwna informacja -Ktoś z was, zginie... - Rycerz nie był pewien czy to sztuczka jakiegoś maga czy to jego umysł płata mu figle. Nie mógł być pewny, jednak wtedy też dotarła do niego straszliwa myśl. Teraz był narażony bardziej niż kiedykolwiek. Pozbawiony, zbroi, kolczug oraz sił. Chronił go jedynie ciemny płaszcz i codzienne odzienie. Ranny nie był wstanie walczyć wręcz z taką mocą jak zwykle. Przeszły go ciarki. To mogły być ostatnie chwile jego życia, a przecież ma tyle waznych spraw. Zaczął swoim wzrokiem szukać Megan. Zastanawiał się czy może się gniewać za pokonanie Marcusa. Chciał się upewnić, że nic się nie zmieniło. - Przecież Marcus był jej przyjacielem..znajomym... chyba. - Rozmyślał Aragorn. [/i]


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez pawel2952 dnia Pią 17:07, 12 Lis 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
killerafi95
Niechciany przez mistrzów


Dołączył: 02 Paź 2010
Posty: 102
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 3/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 17:12, 12 Lis 2010    Temat postu:

Orin widząc zły stan Aragorna, spowodowany prawdopodobnie przez ranę na barku. Orin podszedł do Aragorna i się powiedział.
- Jak byś chciał mógłbym uśmierzyć ból i przyśpieszyć gojenie. -
- Bardzo chętnie.- Odparł Aragorn.
Razem udali się w jakieś ustronne miejsce. Orin wyjął torbę z ziołami i przygotował opatrunek. Po czym ściągnął opatrunek Aragorna i założył mu swój wzbogacony w zioła. Po założeniu opatrunku przygotował napar. Gdy Aragorn go wypił widać było wyraźną ulgę na jego twarzy.
- Dziękuję.- Powiedział.
- Nie_ma za co. - Odparł Orin. Po czym oboje udali się na zbiórkę w znacznie lepszych humorach.


A.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
emilka
Niechciany przez mistrzów


Dołączył: 06 Paź 2010
Posty: 165
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Warszawa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 19:39, 12 Lis 2010    Temat postu:

Daleko od miejsca zbiórki, poprzez gęstwiny lasów przedzierała się zakapturzona postać. Jej gniady koń galopował szybko niczym wiatr. Co jakiś czas odwracała się, by sprawdzić drogę za sobą. Wydostawszy się z puszczy tuż przed murami Seaklif zeskoczyła z konia i zciągnęła kaptur z głowy. Długie do ramion, rude włosy spłynęły na ramiona. Dziarskim krokiem weszła do miasta prowadząc za sobą swojego rumaka.

-Nareszcie jestem bezpieczna.Teraz czas naleźć tych, którzy zwą się drużyna-pomyślała Amalia z rodu Vertich.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nefra
Strzelec do tarczy


Dołączył: 11 Sty 2010
Posty: 445
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 22:20, 12 Lis 2010    Temat postu:

Arnara stała nad zranioną, zawodzącą pumą. Obok niej stał równie bezradny, jak ona, Nick.
Zdecydowała się wreszcie. Podeszła do rannego zwierzęcia... ale teraz co? Nie miała żadnego opatrunku; skończył się jej dość dawno. Bezmyślnością było, że nie kupiła nic ostatnio.
Nagle, jakby na zawołanie, zjawił się Nieistniejący- a raczej Khor, poprawiła się w myślach.
-Jakiś problem?- spytał, jakby nie widział pumy, potem jednak, widząc wzrok Arnary, poprawił się. Wiedziała przecież, że wie, co się stało, jednak najwyraźniej przyzwyczaił się już do udawania zwykłego człowieka- Rozumiem, że postrzeliłaś zwierzę, które teraz chcesz uratować. Ale nie sądzę, żebyś dała choć ją dotknąć. Nie jest sobą.
Ignorując jego uwagi, szybko spytała:
-Gdzie byłeś? Ostatnio długo cię nie widziałam...
-Załatwiałem... pewne sprawy. A kim jest twój towarzysz?
Znowu zmroziła go wzrokiem.
-No dobrze. Witaj, Nicku. A teraz... chyba czas zająć się panterą.
Ukucnął tuż przy zwierzęciu, które zawarczało złowrogo, w oczach pumy widać było furię, opętanie. Spróbowała wstać, lecz próba okazała się daremna. Khor spokojnie wysunął ku niej rękę. Sięgnął w kierunku serca, a jego dłoń przeniknęła ciało pumy, na co ta wzdrygnęła się nieco, ale nie protestowała.
Arnara przyglądała się w skupieniu. Chwilę później mężczyzna wyjął rękę spod skóry. Teraj na jego dłoni widniała ciemna mgiełka.
Wielki kot charknął cicho, westchnął, a rana, którą miał na łapie, zaczęła się goić w szybkim tempie.
Puma wstała, lekko się chwiejąc. Jej oczy były teraz spokojne, zmieniły kolor ze szkarłatnego na jasny błękit.
Dziękuję, zdawał się mówić jej wyraz twarzy.
Arnara uśmiechnęła się i również podziękowała Khorowi. Podeszła do pumy, podrapała ją za uchem.
-Teraz chyba czas na ciebie- powiedziała łagodnie, a zwierzę jakby ją zrozumiało. Zamruczało głośno, po czym odeszła w kierunku bramy prowadzącej poza miasto. Dziwne, że zna drogę, pomyślała dziewczyna-A teraz myślę, że czas iść na zbiórkę- rzekła, kierując się w stronę stajni.
Dwaj mężczyźni poszli w jej ślady, a chwilę później czekali już na resztę drużyny.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Nefra dnia Pią 22:21, 12 Lis 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Castagiro
Emerytowany zwiadowca


Dołączył: 01 Kwi 2010
Posty: 1322
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Poznań
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 22:58, 12 Lis 2010    Temat postu:

- A my właśnie będziemy ruszać, już niedługo, więc jeśli nadal jesteś zainteresowany, to radziłabym wziąć kilka rzeczy. - zdążył usłyszeć zanim Actia się od niego oddaliła. Jeszcze chwilę stał nie wiedząc co zrobić. W sumie zapisał się do drużyny, zobowiązał się do czegoś. Szkoda mu było turnieju. Mimo wszystko zaangażował się w niego. Jednak obowiązku drużyny były ważniejsze, nie interesowało go nic a nic co ludzie pomyślą jak nie zjawi się na turnieju. Niech są wdzięczni jemu i drużynie za to co dla nich zrobili. Wzruszył ramionami i ruszył w stronę wyjścia z zamku. Gdy tylko przekroczył bramę prowadzącą z placu zamkowego do miasta poczuł przyjemny wiatr na twarzy. Spojrzał w górę, słońce przebijało się przez chmury tworząc piękne promienie. Przyspieszył kroku. Czas naglił.
Gdy dotarł do swojego pokoju ściągnął płaszcz. Poprawił cały swój strój sprawdzając czy wszystko na nim dobrze leży i czy kolczuga nie wydaje nieodpowiednich dźwięków. Następnie wsadził dwa sztylety za pas a miecz do pochwy. Do tego kilka razy sprawdził mechanizm z ostrzem czy działa należycie. Wszystko w porządku. Spakował torbę, założył płaszcz, którym szczelnie się okrył i zakrył twarz i dzierżąc pakunek opuścił pomieszczenie zamykając je na klucz. W międzyczasie sprawdził także sakiewkę. W końcu udał się do karczmarza, oddał mu klucze i zapłacił za parę dni plus napiwek. Z karczmy zaraz udał się do stajni po swojego wierzchowca. Oporządził go, przygotował, wsiadł an niego i wyjechał na miejsce spotkania.
Jak się okazało prawie wszyscy już byli...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Castagiro dnia Pią 23:12, 12 Lis 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cochise
Niechciany przez mistrzów


Dołączył: 31 Paź 2010
Posty: 109
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 0:01, 13 Lis 2010    Temat postu:

- Tak w rzeczy samej, ale muszę jeszcze coś załatwić...- powiedział rycerz po czym skierował się w stronę areny.
Cochise wiedziała, że i tak jest spóźniona więc najszybciej jak mogła pobiegła do stajni. Brolga był dziwnie niespokojny.Dziewczyna starała się go uspokoić.
-Brolga,spokojnie...-szepnęła mu do ucha i zaczęła głaskać jego szyję.
Ogier nie chciał się uspokoić. Parskał agresywnie i stawał dęba. Cochise poszła po siodło. Wyjęła z niego sztylet i schowała w swoich ubraniach. Kiedy chciała założyć wierzchowcowi siodło, ten kłapnął na nią zębami. Dopiero po kilkunastu minutach koń dał się swobodnie oporządzić co Cochise przypłaciła kilkoma zadrapaniami i jedną raną. Czym prędzej pobiegła ją sobie opatrzyć. Kiedy wróciła, Brolga znów stał się agresywny. Wyprowadziła go ze stajni. Gdy tylko chciała wsiąźć na jego grzbiet, ogier odsuwał się i podnosił kopyto chcąc ją kopnąć.
-Brolga.... Co Ci jest? Spokój...-głaskała konia czule po szyi co nie skutkowało. Miała już dosyć tej zabawy. Chwyciła wodze i postanowiła na razie prowadzić go w ręku. Strasznie się jej szarpał i w pewnym momencie kopnął ją w łydkę. Dziewczyna nawet nie odezwała się i kuśtykając szła dalej. Wierzchowiec nie ustępował. Szarpał łbem i usiłował ponownie zadać Cochise cios kopytem. Tym razem dziewczyna była szybsza i uskoczyła w bok. Wykorzystując chwilę dekoncentracji zwierzęcia zwinnie wskoczyła na siodło. Doprowadziło to rumaka do szału. Brykał jeszcze bardziej. Zachowywał się jak opętany. Jakby nie chciał wyjeżdżać z Seacliff. Może coś mu się tu spodobało?. Cochise miała wiele pomysłów na wyjaśnienie zachowania jej niegdyś łagodnego ogiera. Nagle ogier stanął dęba i zaczął galopować do stajni. Dziewczynie udało się nad nim zapanować i po długiej walce z pyskiem konia dotarła na zbiórkę. Serafiela dalej nie było. Większość drużyny już dotarła na miejsce.
-Wybaczcie spóźnienie,ale miałam pewne problem z tym tu kawalerem. - mówiąc to wskazała ręką na konia. - Czy coś mnie ominęło?


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Cochise dnia Sob 0:04, 13 Lis 2010, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
emilka
Niechciany przez mistrzów


Dołączył: 06 Paź 2010
Posty: 165
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Warszawa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 10:43, 13 Lis 2010    Temat postu:

Po przeszukaniu prawie całego miasta Amalia znalazła miejsce zbiórki drużyny. Postanowiła ukryć się za krzakami i podsłuchiwać. Zanim do nich dołącze, zobaczę, czy wogóle warto-pomyślała i zamarła bez ruchu, bo właśnie wjeżdżali ostatni członkowie drużyny.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
sandy
Podrzucacz królików


Dołączył: 13 Sie 2010
Posty: 99
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdynia
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 13:58, 13 Lis 2010    Temat postu:

Ruffian przyglądała się wszystkim wydarzeniom jakie były związane z drużyną. Zaskakwiali ją. Fakt, iż Arnara nie zabiła pumy bardzo ją zdumiał. Ludzie od zawsze ją zaskakiwali. Nie potrafiła ich zrozumieć. O wiele lepiej znała zwierzęce zachowania. Postanowiła wysłać drużynie list. Nie wiedziała jeszcze co w nim napisze, ale była pewna, że w trakcie przyjdą jej do głowy jakieś pomysły. Zaczęła pisać. Pergamin był cały zapisany. Zwinęła go w rulonik i obwiązała czerwoną wstążką. Z pomocą magii wyczarowała potężną berberyjską klacz. Do siodła przywiązała wiadomość. Uderzyła konia w zad i ten co sił w kopytach pocwałował do zamku. W głowie zwierzęcia była trasa jaką ma biec. Staranowała kilku ludzi i prawie zderzyła się z koniem Wustana. Actia odwiązała list i przeczytała go na głos:
-Droga drużyno. Jak już pewnie zauważyliście,wiem o Was wszystko. Napisałam ten list,ponieważ byloby nie fair wobec Was zrobić wszystko potajemnie. Do każdego dotarła informacja,że ktoś zginie. Potwierdzam. Ktoś zginie. Kto,tego się wkrótce dowiecie. Nie jestem aż tak zła,więc wyzywam jedno z Was na pojedynek-na śmierć i życie. Kto będzie walczył,decydujecie Wy. Ale ja wybieram sobie osoby,które macie do wyboru. Są to: Megan,Arnara,Rina,Wulstan,Orin. Jeśli któryś z rycerzy chce może się z nimi wymienić. Nie ufam Wam więc do wieczora ma się u mnie stawić Cochise. Jako zakładniczka. Gdybyście się na nikogo nie zdecydowali to ona będzie ze mną walczyć. A wtedy wynik pojedynku byłby przesądzony. Koń,który jest moim posłańcem jest prezentem dla kogoś, kto jeszcze nie ma bojowego rumka. Nie musicie dziękować. Jeśli Cochise sama nie przyjdzie to zabiorę ją siłą. Rozumiemy się? Na wybór macie czas do jutra. Sama Was odszukam. Serdeczne pozdrowienia, Ruffian. -Po przeczytaniu Actia spojrzała na członków drużyny.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez sandy dnia Sob 14:01, 13 Lis 2010, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Zwiadowcy Strona Główna -> Hibernia / Zaginione Insygnia Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5  Następny
Strona 4 z 5

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Emule.
Regulamin