Forum Zwiadowcy Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

"Pod Dębowym Liściem"
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 466, 467, 468 ... 473, 474, 475  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Zwiadowcy Strona Główna -> La Rivage
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Nimrodel
Jr. Admin


Dołączył: 10 Sie 2009
Posty: 2059
Przeczytał: 2 tematy

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 23:44, 11 Wrz 2015    Temat postu:

Tydzień mnie nie ma, a tu takie ożywienie. Very Happy

Tak sobie przeglądając wasze posty, dochodzę do wniosku, że ogromnie się cieszę, że szkołę mam już za sobą. Smile I też mnie wkurza to całe gadanie o zdrowym jedzeniu w szkołach... To jest idiotyzm. Współczuję.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
LadyPauline26
Moderator


Dołączył: 02 Kwi 2010
Posty: 4200
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 92 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 18:28, 12 Wrz 2015    Temat postu:

U mnie w liceum już za moich czasów - pod koniec pierwszej klasy chyba - zlikwidowali normalny sklepik, bo właścicielowi się nie opłacało go utrzymywać, czy jakoś tak. Potem pojawił się inny, zastępczy, gdzie sprzedawali uczniowie i chyba nadal tak zostało, tylko teraz są sama wafle ryżowe i podobne rzeczy. Na pewno nie ma czegoś takiego jak u Evans, bo raczej by mi siostra wspomniała coś na ten temat. Więcej takich robionych na miejscu przekąsek było trzy lata temu, bo dało się kupić ciepłe kanapki, kawę rozpuszczalną albo gorące kubki. W sumie poniekąd zazdroszczę, Evans, tych soków, chociaż z drugiej strony jak sprzedawali w gimnazjum sałatki owocowe, to nigdy nie kupowałam Very Happy.
I... w sumie uważam, że ta zmiana to w miarę dobry pomysł, ale faktycznie - liceum to trochę inny wiek i inna mentalność. Połowa licealistów jest już dorosła albo na granicy dorosłości i naprawdę mogą już chyba decydować o sobie i o tym co jedzą. Bardziej mnie natomiast martwi to, że teraz wszystkim dzieciom z podstawówek zdrowe jedzenie będzie się kojarzyło z suchym waflem ryżowym i jakimiś dietetycznymi przekąskami bez smaku. To nie brzmi jak zachęta do porzucenia słodyczy i odżywiania się lepiej w przyszłości... Chociaż jeśli się całkiem na to przestawią i wymyślą jakieś naprawdę zdrowe i smaczne rzeczy, jak te soki, no to raczej uważam, że fajny pomysł. Chociaż może się szybko skończyć na tym, że dzieci idąc na lekcje kupią, batonika w innym sklepie i zjedzą go na przerwie, olewając szkolny sklepik. U nas też chodzili wszyscy do osiedlowego spożywczaka, jak nie było nic w do kupienia w szkole.

A co do zakończenia liceum, to ja też się w sumie cieszę. Nie był to taki zły czas w życiu, ale jednak trzynaście lat uczenia się ciągle według takiego samego schematu to dość męcząca sprawa... Niby na studiach też się człowiek uczy, ale przynajmniej będzie jakakolwiek odmiana w formie tego uczenia. Pewnie się zrobi trudniej, ale cóż... mogłam przecież olać maturę i nie iść na studia Very Happy.
A najbardziej mnie cieszy, że skończy się matematyka, niemiecki (mam nadzieję, bo mogą mi go dać jako drugi język) i religia Very Happy. No i wf, na którym oceniają wszystko tak dokładnie co do setnych sekund i centymetrów. Czuję się na tyle dorosła, żeby o swoją wiarę i sprawność fizyczną dbać bez nauczyciela z dziennikiem i średniej arytmetycznej Very Happy.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez LadyPauline26 dnia Sob 18:32, 12 Wrz 2015, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Evans
Jr. Admin


Dołączył: 19 Wrz 2013
Posty: 2198
Przeczytał: 3 tematy

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 23:14, 16 Wrz 2015    Temat postu:

Ja co do reformy w sklepikach mam w sumie dwojakie uczucia... po pierwsze sama rzadko cokolwiek tam kupuję. W tamtym roku to w ogóle ani razu mnie tam nie uświadczyli Very Happy. Więc specjalnie to na mnie nie wpływa nijak, zostaje ocenianie jedynie patrząc po znajomych. I pierwsza rzecz, która mi przychodzi do głowy, to ta fala protestów... Matko jedyna, ile rozpaczy, że nie można kupić batona Very Happy. Naprawdę świat się nie zawali, jak zamiast bułki z marmoladą i lukrem zje się kanapkę z czymkolwiek, serem, pomidorem, whatever. Aaaale to też nie do końca się sprawdza, bo jest to zwyczajnie droższe i przez to ludzie nieraz rezygnują z kupienia czegokolwiek. I przez to sklepikom przestaje się opłacać w ogóle zaczynać działalności. Wiem, że w całym Mrągowie działa jeden tylko sklepik, nasz, bo resztę polikwidowali z racji braku jakichkolwiek chętnych. Więc nawet nie można kupić głupiej wody po wf-ie, która jednak zawsze tam była, ani innych, niespożywczych rzeczy, bo zwykle można było się zaopatrzyć w zeszyt, długopis, jakiś apap czy cokolwiek takiego, co po prostu nagle okazywało się potrzebne. Poza tym nie sądzę, by zaprzestanie sprzedawania niezdrowych rzeczy w sklepikach sprawiało, że uczniowie zaczną myśleć, że rzeczywiście pora zacząć się dobrze odżywiać. Nawet jak nie zjedzą tego cholernego batona w szkole, kupią go sobie później. U mnie w szkole reforma poprawiła sklepik, ale raczej jesteśmy w mniejszości, więc nie mogę tego uznać za sukces.
Generalnie uważam, że lepszy skutek przyniosłoby ograniczanie niezdrowego asortymentu, a nie jego wywalanie Very Happy. Powiedzmy, że połowa produktów musiałaby spełniać jakieś tam wymogi, a reszta zostałaby, jaka była. Uczniowie mieliby dostęp do kanapek i innych, ale nie obniżałoby to tak sprzedaży, bo nadal sprzedawano by te ukochane słodycze. Myślę, że wiele osób mając wybór między kanapką a słodką bułką wybrałoby kanapkę - tak z doświadczenia gimnazjalnego Very Happy. No i człowiek ma wybór, nie narzucano by mu niczego.
(Chociaż to i tak zależy od położenia szkoły... od nas nadal chodzą do Lidla po drugiej stronie ulicy, w gimnazjum po zamknięciu sklepiku zastąpiła go Biedronka leżąca za halą gimnastyczną, więc reformy jakikolwiek wcale tym gimnazjalistom nie pomogły Very Happy.)


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Evans dnia Śro 23:17, 16 Wrz 2015, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillistraee
Podkuchenny u Halta


Dołączył: 03 Maj 2014
Posty: 348
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Ferelden
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 6:34, 17 Wrz 2015    Temat postu:

Mnie w tej całej reformie drażni to, że teraz nie można kupić normalnego picia, tylko jakieś malutkie soczki w kartoniku po 2 złote, bo po WF-ie zawsze chce mi się strasznie pić, a herbatki w swojej butelce mam deficyt :c.

No i w sumie mi to nie przeszkadza aż tak. Jeśli będę chciała, to i tak sobie kupię coś słodkiego w normalnym sklepie... nie widzę problemu. Najwyżej rodzice grubych dzieci, jeśli chcą, to mogą teraz kontrolować w pełni, co jedzą ich dzieciaki, bo jeśli im zabronią słodkiego, to mają pewność, że nie kupią batonika w sklepiku...
A jest co kontrolować, bo roczniki od 2002 do tych młodszych są grube. Między mną a pierwszakami są tylko dwa lata różnicy, a cóż... u mnie jest zdecydowanie mniej ludzi z nadwagą.

Ale problemem nie są tylko słodycze. Problem to też nagminne zwolnienia z WF-u.
Bo przecież jak ćwiczymy, to spalamy kalorie szybciej i w dodatku polepszamy kondycję. Teraz i tak weszła ustawa, że trzeba oceniać za wysiłek włożony w pracę na tych lekcjach (chociaż u mnie nauczyciel od dawna tak oceniał), więc nie ma się czego bać. Można np. nie biegać najlepiej w klasie, a mieć piątkę, bo biegnie się na swoje możliwości Razz.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Eillistraee dnia Czw 6:50, 17 Wrz 2015, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
LadyPauline26
Moderator


Dołączył: 02 Kwi 2010
Posty: 4200
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 92 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 14:49, 17 Wrz 2015    Temat postu:

Dlaczego nie wprowadzili tego oceniania z WF-u, jak byłam ja w szkole? To jest właśnie to, o czym pisałam w poprzednim poście. Że cieszę się, że nie mam już WF. To znaczy na studiach jest coś w tym rodzaju, ale chyba tylko na zaliczenie. I dla mnie to powinno być też wprowadzone w szkole, bo liceum czy gimnazjum to nie są szkoły dla kadetów, gdzie każdy ma mieć określoną sprawność. Powinna się dużo bardziej liczyć aktywność, zaangażowanie albo chociaż branie udziału w lekcji, które wcale takie oczywiste nie jest teraz... Żeby każdy poprowadził rozgrzewkę w ciągu semestru (wtedy przynajmniej sam ćwiczy), żeby każdy przebiegł jakiś dystans, rzucił ileś razy do kosza... Nie mam najlepszej kondycji, niestety, ale ogólnie lubiłam WF i nieraz denerwowało mnie, że moje koleżanki pół roku przechodziły na zwolnieniach, a ja nie mogłam z taką łatwością zrównać się z nimi oceną, bo nie skakałam w dal tak daleko jak one albo miałam mniej siły w rękach, żeby rzucić piłką lekarską. To mnie zawsze ogromnie frustrowało, bo jako stworzenie dość niskie nóg też nie mam za długich i czuję się wykiwana przez Matkę Naturę Very Happy. Muszę dwa razy więcej się namachać tymi krótkimi kończynami, żeby przebiec tyle co dziewczyna 170cm wzrostu.
Także zgadzam się, że powinna być też jakaś walka ze zwolnieniami. W mojej klasie była grupka dziewczyn, które rok w rok miały zwolnienie z WF-u od września do czerwca i nawet na niego nie przychodziły tylko szły do domu. Nie wyglądały na chorowite, wszystkie były raczej normalnie zbudowane - żadne anorektyczne patyki, ani niezdrowo otyłe - chorować też nie chorowały ciągle... a miały zwolnienia jak jakieś kaleki. A WF to też jest przedmiot... Ja bym sobie chętnie przyniosła karteczkę od lekarza, że fizyka albo niemiecki nie są moją mocną stroną i przez nie cierpię, więc nie muszę cały rok być na lekcjach.

Swoją drogą... jakie są wasze znienawidzone ćwiczenia na WF-ie? Very Happy Ja po prostu nienawidziłam rzutów piłką lekarską, skoków w dal i biegów - głównie tych, gdzie trzeba było przebiec mały dystans, ale w jakimś kosmicznym tempie i różnica jednej setnej sekundy mogła zaważyć na ocenie. Jakieś koperty albo biegi wahadłowe... Te długodystansowe były męczące, ale znośniejsze. Sporty drużynowe i gimnastyka chyba najlepsze Very Happy. (Ach, skoki przez kozła z odskoczni i równoważnia... będę tęsknić <3.) Tylko nie byłam w stanie zrobić przewrotu w tył i nic mnie do tego nie zmusi nigdy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillistraee
Podkuchenny u Halta


Dołączył: 03 Maj 2014
Posty: 348
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Ferelden
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 17:16, 17 Wrz 2015    Temat postu:

Widocznie miałaś porąbanego nauczyciela, bo w sumie... mój nauczyciel powiedział, że jak ma sprawiedliwie oceniać z tego przedmiotu, to jedyną możliwością jest ocenianie za wysiłek włożony w pracę Razz. Uwielbiam go za to, bo mogę nie ćwiczyć najlepiej i i tak jest dobrze :3.

Też teraz mam taką grupkę dziewczyn. Najlepsze jest to, że potem płaczą, bo są klasyfikowane, a wszystkie ćwiczenia mają zaliczone na 1... i mają zagrożenie z WF-u xD. Serio... jak można z tego mieć zagrożenie? Very Happy


Hym, hym, hym... moje znienawidzone ćwiczenia?
Mostek, bo mi nie wychodzi. Mam słabe ręce i nie mogę się wybić z podłogi tak, jakbym tego chciała. W wakacje go ćwiczyłam, ale nadal go nie cierpię Razz.
Skok wzwyż, bo zawsze się wszyscy na mnie gapią (jedyna lewonożna osoba, więc muszę rozpędzać się od drugiej strony, żeby wybić się z dobrej nogi, co wiąże się z czekaniem na swoją kolej :3).


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
LadyPauline26
Moderator


Dołączył: 02 Kwi 2010
Posty: 4200
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 92 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 17:38, 17 Wrz 2015    Temat postu:

Prędzej porąbaną nauczycielkę Very Happy. WF-u jakiś facet uczył mnie tylko w klasach 4-6, co i tak wiązało się raczej z paleniem papierosów w kantorku lub jedzeniem drożdżówek i piciem herbatki w rogu sali, kiedy my graliśmy, a nie prowadzeniem zajęć. Jaką piłkę rzucił, taką mieliśmy dyscyplinę :3. Gościa wspominam całkiem dobrze, ale zaangażowanie miał raczej średnie. Potem od gimnazjum uczyły mnie już tylko kobiety. I właściwie jak o charakter chodzi, to też bywały całkiem w porządku, ale prawie każda oceniała w ten sam sposób i bardzo restrykcyjnie podchodziły do tego, czy wynik jest poprawiony od ostatniej próby i ile dokładnie sekund setnych pokazuje ich zatrzymywany ręcznie stoper :3. (Czysty profesjonalizm.) Chociaż na ostatni rok WF-u naprawdę nie mogę wiele narzekać, bo nie dość że zakończenie było w kwietniu, co ucinało nam ponad 2 miesiące, to jeszcze przez ostanie tygodnie nikt nie nosił stroju i przeczekiwaliśmy te lekcje w szatni. A do tego do połowy stycznia większość lekcji poświęcano na uczenie się poloneza albo pani chorowała, więc szliśmy do domu po czterech lekcjach... Także wiele się nie napracowałam przez ten czas i nawet udało się mojej grupie uniknąć biegu na 800m, który dla mnie ma raczej 2km, ale w końcu z miarką budowlaną latać nie będę, żeby sprawdzać Very Happy.

I ciekawe jest dla mnie, że na matematyce, polskim czy biologii zawsze w szkołach robi się mniej więcej to samo. A z WF to tak naprawdę co szkoła, to inny program, jakby bardziej liczyły się upodobania wuefistów co do sportu, a nie narzucone z góry wytyczne. Nigdy nie kazali mi robić mostka i nigdy nie skakałam wzwyż. Nawet nie znam w swojej klasie kogoś, kto by to robił (oczywiście skakał wzwyż, w nie robił mostek). Skakanie w dal miałam chyba raz przez całą szkolną karierę (z rozbiegu w piasek, mam na myśli - bo w dal z miejsca skakałam akurat na ocenę parokrotnie). Nigdy też nie miałam pchnięcia kulą, chociaż inne klasy z mojego rocznika to robiły... W nogę zagrałam raptem dwa razy. W sumie to zależy od wyposażenia, ale ciekawe, że nie każą mieć wszędzie takiego samego. Bo na matematyce kij z tym, czy macie jakieś tablice w sali, czy nie - macie się nauczyć wzorów skróconego mnożenia i koniec Very Happy. A WF to widać kwestia wyboru kilku dyscyplin wedle uznania.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez LadyPauline26 dnia Czw 17:43, 17 Wrz 2015, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ranger394
Niechciany przez mistrzów


Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 140
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 20:13, 17 Wrz 2015    Temat postu:

Jak ja chodziłam do szkoły to mi kazali robić mostek..pół biedy. Stanie na rękach przy drabinkach było super pomysłem. A ja nie chciałam i się wtedy bałam to mi babka rypnęła piękną ocenę. Ale to też nic.
Skakaliśmy w dal. Nic specjalnego, tylko wtedy było stare boisko. Rozpędzało się po jakiejś takiej wyłożonej gumie, ale najlepsze było miejsce wybicia. Drewniana decha, która odstawała na jakieś 2 cm od podłoża, więc miała kanty. A ja biegnąc na full z całej siły się wybiłam i trafiłam nogą właśnie w ten kant. Myślałam, że będę musiała iść do lakarza, tak mnie stopa bolała i to długo. Nie mogłam chyba dwa tygodnie normalnie chodzić, a co dopiero ćwiczyć. Teraz przynajmniej trochę się wzięli za boiska itd.

Ale oprócz starego boiska i głupiej baby to ogólnie w-f był spoko. Głównie grało się potem w kosza czy siatkę, co akurat było bardzo fajne.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Evans
Jr. Admin


Dołączył: 19 Wrz 2013
Posty: 2198
Przeczytał: 3 tematy

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 20:14, 17 Wrz 2015    Temat postu:

Mi w sumie ciężko powiedzieć, czego najbardziej nie lubię... No cóż, ogólnie jestem słaba z wf-u, więc jakby zdążyłam przywyknąć, że na tle klasy wypadnę słabo Very Happy. Kiedyś, w podstawówce i gimnazjum strasznie mi to przeszkadzało i się wstydziłam, ale człowiek się ogarnął i uznał, że trudno Very Happy. Więc na wiadomość, że biegniemy 100m, radośnie pytam grupy, kto chce biec ze mną, by poczuć się jak gepard :3. (No i właśnie... mam teraz sympatyczną grupę dziewczyn z mojej klasy i mat-geo, więc tym bardziej się nie przejmuję Very Happy.) Generalnie najsłabiej idzie mi lekkoatletyka i część gimnastyki, ale też wolę przebiec te 600m na zaliczenie niż podciągać się na poprzeczce. Generalnie uznałabym, że najgorsze dla mnie są skoki (wzwyż, w dal, przez kozła czy jakiekolwiek inne) z racji problemów ze stawami (które ciągną mi się od czasów choroby w dzieciństwie) oraz ćwiczenia w parach, bo mi głupio, że kogoś spowalniam ;-;. Za to w sprintach nieustannie irytuje mnie fakt, że nawet po nich nie jestem zmęczona, tylko zwyczajnie nie jestem w stanie szybko przebierać krótkimi nóżkami Very Happy. (Naprawdę krótkimi, bo połączenie niewielkiego wzrostu z nieproporcjonalnie długim tułowiem robi swoje.) Za to mnie rozbieżność w gimnastyce bawi, bo zaliczają się do niej zarówno znienawidzone stanie na głowie (czego nie zrobię za nic w świecie), jak i ukochane przewroty, zwłaszcza w tył lubię Very Happy.

A co do systemu... to nawet kichać szkoły, mnie zawsze dobijała ta niesprawiedliwość, że dziewczyny zaliczają pierdyliard sprawdzianów, lekkoatletykę, sztafetę, skoki, pchnięcie kulą, gimnastykę i kto wie co jeszcze, a chłopacy spędzają cały wf na graniu Neutral. Teraz już tak nie ma, ale w gimnazjum każdy nauczyciel robił co chciał i uważałam, że to kompletnie bez sensu, że my musimy na głowie stanąć, a tamci sobie w tym czasie pograją w ręczną ;___;.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ranger394
Niechciany przez mistrzów


Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 140
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 20:35, 17 Wrz 2015    Temat postu:

Zmuszanie kogoś, żeby zaliczył jakieś cwiczenie jest głupie. Bo inaczej dostanie gorszą ocenę. Moja nauczycielka nie potrafiła zrozumieć mojego strachu (w sumie może i głupie, ale się bałam), że jak będę robić stanie na rękach czy na głowie to moje ręce nie wytrzymają i zrobię sobie coś w kark. Miałam cały czas taki problem i nikt mnie nie zmusił do tych ćwiczeń, co skutkowało najczęściej brzydką oceną. Za to uwielbiałam biegać i moje oceny zawsze się dzieliły na dwie grupy: bardzo dobre z lekkoatletyki i już nie za dobre z gimnastyki. Na szczęście potem to przeszło i już nikt nikogo do niczego nie zmuszał, ale to dopiero pod koniec gimnazjum i w liceum.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Evans
Jr. Admin


Dołączył: 19 Wrz 2013
Posty: 2198
Przeczytał: 3 tematy

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 20:43, 17 Wrz 2015    Temat postu:

Też mam takiego stracha zawsze ;____;. Bo ręce mam koszmarnie słabe, więc zawsze mam w głowie widok skręconego karku... ale w liceum już takich ćwiczeń nie robimy, a w gimnazjum miałam dość ludzką nauczycielkę i jak z nią pogadałam, to pozwalała mi zaliczać... asekurację Very Happy. Dziewczyny inne stawały, a te, które praktycznie same z siebie umiały stanąć i asekuracja była proformą, ja przy nich stałam. Co prawda nie na 5 czy 6, ale zawsze lepiej dostać 4 niż 1 Very Happy.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Alice00
Niechciany przez mistrzów


Dołączył: 18 Sty 2015
Posty: 118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 20:54, 17 Wrz 2015    Temat postu:

Morał? Sporo należy od "ludzkiego" nauczyciela :3. Niby mam doświadczenie, bo choć w-f należy do moich ulubionych przedmiotów, to potrafiłam go znienawidzić przez wredną nauczycielkę - naprawdę, to było straszne. I z nią tylko ćwiczyć gimnastykę i ćwiczyć... A z tym gościem, którego mam teraz, naprawdę da się dogadać. Świetny jest, naprawdę, i to jako człowiek :3.
I też denerwują mnie osoby, które zlewają w-f na zasadzie "bo mi się nie chce, jest komórka". Nie chodzi mi o zmuszanie do tego przedmiotu - rozumiem, niechęć do ćwiczeń, albo strach do czegoś - no rzecz ludzka, ale udawanie, że nie ma się stroju, żeby porobić selfie wydaje mi się... Nawet nie wiem jakie :3. Nie fajne, w każdym razie.
Ogólnie poziom niedojrzałości niektórych osób wydaje mi się dość smutny... Podobno liceum jest bardziej ogarnięte. Trzymam za słowo. Jeszcze ten rok :3.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
LadyPauline26
Moderator


Dołączył: 02 Kwi 2010
Posty: 4200
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 92 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 20:55, 17 Wrz 2015    Temat postu:

U nas chłopaki mieli podobną ilość testów sprawnościowych ale i tak uważam, że byli w jakiś sposób faworyzowani zawsze. Poniekąd trudno się dziwić... dziewczyny nigdy się nie umieją dogadać - połowa chce na pole, połowa chce zostać na sali, część chce w kosza, część w siatkę. A chłopaki mówią: "-w nogę?"; i pada odpowiedź: "-w nogę". Więc to dość zrozumiałe, że zawsze pierwsi zaklepią boisko... Ale ja przez całe liceum byłam na szkolnym boisku może łącznie pięć czy sześć razy, z czego tylko dwa razy graliśmy, a reszta to były biegi. W tym tylko jeden raz posłali nas na świetne, nowo wybudowane boisko z genialną nawierzchnią, ogrodzone i czyste. Chłopaków zabierano tak cały rok na każdym WF-ie, a my nie bardzo miałyśmy wybór. Albo mecze na dużej sali albo gimnastyka na mniejszej i koniec.
I to było dość niesprawiedliwe, bo właściwie nie było żadnego powodu, żeby zaklepywali boisko w każdą pogodę - dobrą i złą. Można było najwyżej czasem się z nich w odwecie ponabijać, że muszą grać na śniegu, deszczu albo koszmarnym upale, gdzie nie dało się oddychać :3.

I też się bałam (w sumie nadal boję) uszkodzenia karku. Dlatego nigdy nie robiłam przewrotu w tył. Raz nawet gadałam o tym z panią i próbowałam jej wyjaśnić, że nie potrafię się psychicznie do tego zmusić. Więc dała mi 5 z przewrotu w przód, 2 za przewrót z tył, wyliczyła średnią i podciągnęła do 4 za dobre chęci chyba Very Happy. Bo w sumie to było jedyne, czego nie dałam rady zrobić. Może poza skokiem na linie przez skrzynię... nie umiałam się tak podciągnąć, a lina wisiała tak wysoko, że przy moim żałosnym wzroście nie miałam zupełnie miejsca na rozbieg do tego skoku. Myślałam, że mi ręce urwie Very Happy. Ale dzielnie skakałam :3.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez LadyPauline26 dnia Czw 20:59, 17 Wrz 2015, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nimrodel
Jr. Admin


Dołączył: 10 Sie 2009
Posty: 2059
Przeczytał: 2 tematy

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 23:21, 20 Lis 2015    Temat postu:

*wychyla się nieśmiało zza sterty skryptów*

Mimo że mam mnóstwo roboty, a mało czasu, ogarnął mnie przedstarwarsowy szał (jako że odświeżam sobie wcześniejsze części i okazuje się, że nadal są tak samo dobre). Są tu jacyś fani Star Wars? Wybieracie się na "Przebudzenie Mocy"? Snujecie jakieś domysły na temat fabuły i postaci?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Evans
Jr. Admin


Dołączył: 19 Wrz 2013
Posty: 2198
Przeczytał: 3 tematy

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 1:40, 21 Lis 2015    Temat postu:

Fani na pewno są! Ustawiam się w kolejce w każdym razie Very Happy. Iiii... i trochę dlatego ta VII część nabawia mnie całym mnóstwem obaw Neutral.
Generalnie jestem zdania, że te nakręcone najwcześniej, IV-VI były najlepsze fabularnie. I miały najlepszy klimat :3. Plus come on... były podstawą serii, jakby nie patrzeć Very Happy.
I też uważam za bardzo dobrą. Qui Gon był rewelacyjny, młody Obi Wan też. Poza tym taki powrót do korzeni i pokazywanie "jak to się zaczęło" mi się bardzo podoba :3.
Co do II i III mam mieszane uczucia :3.

Ale ze pytanie było o VII, to co ja się będę rozwlekać. Póki co się nie wybieram, bo... bo za bardzo się obawiam, że zepsują ;_;. Już jestem z lekka uprzedzona do sytuacji, gdy nagle zaczynają ciągnąć starą, dobrą historię. Zwłaszcza że wystarczy spojrzeć na starych już aktorów, by wiedzieć, że to za chiny nie będzie to samo. (Nie mówię, że musi być dokładnie takie same. Po prostu mi SW kojarzą się... no z tymi sześcioma filmami i myśl o VII robionej po tylu latach automatycznie wywołuje ma mojej twarzy grymas skonfundowania Very Happy.)
Chociaż siostra i mama się wybierają i wciąż starają się mnie przekonać Very Happy.

A ty, Nim, się wybierasz? Kiedy w ogóle to ma wyjść? Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nimrodel
Jr. Admin


Dołączył: 10 Sie 2009
Posty: 2059
Przeczytał: 2 tematy

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 14:51, 21 Lis 2015    Temat postu:

Oczywiście, że się wybieram! Very Happy Premiera jest 18 grudnia, ale obawiam się, że już wszystkie bilety zostały wykupione. Brat mnie straszy, że do stycznia już nie ma biletów, ale coś mi się nie chce wierzyć. W każdym razie, idę na pewno! Chcę zobaczyć Sokoła Millenium na dużym ekranie.
Ogromnie mnie ciekawi ta część - producenci nie zdradzają fabuły, nie wiadomo zbyt wiele o postaciach, poza "starą gwardią", oczywiście. Wink Snuję jakieś domysły, ale poza tym, że jakiś bardzo_zły_Sith chce kontynuować dzieło Imperatora i stworzył nową armię klonów, a Moc się przebudziła, podejrzewam, że niewiele z nich się spełni. Po samych trailerach mogę za to powiedzieć, że wkurza mnie ten murzyn. Wiem, że to brzmi jak rasizm (xD), ale on po prostu jest jakiś taki nieprzyjemny. Razz Może po filmie się do niego przekonam, zobaczymy. Poza tym, John Williams podczas kręcenia nowej trylogii pokazał, że nie zabrakło mu pomysłów i potrafi stworzyć świetny soundtrack - na to też czekam.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Nimrodel dnia Sob 14:53, 21 Lis 2015, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Evans
Jr. Admin


Dołączył: 19 Wrz 2013
Posty: 2198
Przeczytał: 3 tematy

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 21:21, 23 Lis 2015    Temat postu:

Ja powoli zaczynam myśleć, cz jednak się nie przełamać... w dużej mierze przez obejrzenie trailera, przed czym też się wzdragałam ostatnimi czasy Very Happy. Nie wiem... wolę się nie nastawiać zbytnio, żeby się nie rozczarować.
Ale też nie sadziłam, że może być tyle trudności z dostaniem biletu . Ej no niemożebne. Przez pierwsze kilka dni kina będą oblegane, ale bez przesady ;__;. Już po świętach powinno się rozluźniać. Jakoś ciężko mi sobie to wyobrazić Very Happy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nimrodel
Jr. Admin


Dołączył: 10 Sie 2009
Posty: 2059
Przeczytał: 2 tematy

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 13:36, 24 Lis 2015    Temat postu:

Przełam się, przełam! Very Happy

Koleżanka mnie trochę uspokoiła, bo powiedziała, że nie będzie można rezerwować biletów, ale za to będzie opcja kupna przez internet, z wydrukiem. Więc spoko. Ja w sumie sceptycznie podchodziłam do tej części jeszcze jakiś czas temu, ale ostatnio, jak sobie zerknęłam na "Zemstę Sithów" i fragment "Nowej nadziei" (i uświadomiłam sobie, jak mało pamiętam z tej drugiej), to mnie tak coś wzięło, że czekam i nie mogę się doczekać. Very Happy Nie spodziewam się cudów, ale sama świadomość, że to Star Wars i coś nowego, jest niezmiernie miła. Smile


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Nimrodel dnia Wto 13:38, 24 Lis 2015, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Evans
Jr. Admin


Dołączył: 19 Wrz 2013
Posty: 2198
Przeczytał: 3 tematy

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 19:42, 24 Lis 2015    Temat postu:

Ja "Nową Nadzieję" chyba najwięcej razy widziałam Very Happy. Niektóre kwestie aż na pamięć... w sumie z tej głównej trylogii najsłabiej znam "Imperium kontratakuje". No i jak mówiłam, II i III część zupełnie leżą, ale do prequelu nie przykładam aż tak dużej wagi Very Happy.
W sumie dawno nie oglądałam i aż zastanawiam się, czy przed grudniem nie powtórzyć Very Happy. Swoją drogą ciekawe, czy zrobiliby Enemefa przed premierą VII, bo chyba dość by im się opłacało.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nimrodel
Jr. Admin


Dołączył: 10 Sie 2009
Posty: 2059
Przeczytał: 2 tematy

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 0:38, 25 Lis 2015    Temat postu:

"Imperium kontratakuje" najsłabiej? Jaak to? Very Happy Przecież tam jest tyle fajnych rzeczy, z "Luke, I'm your father!" i zamrażaniem Hana Solo w karbonicie na czele! xD

Evans napisał:
No i jak mówiłam, II i III część zupełnie leżą, ale do prequelu nie przykładam aż tak dużej wagi Very Happy.


A tam jest taaki fajny Anakin... :hamster_love:

Co do ENEMEFU... Jak lubię Star Warsy, tak nie wiem, czy dałoby się wysiedzieć do końca. Wink

EDIT: Swoją szosą, uwielbiam różnego rodzaju przeróbki i śmiechowe filmiki nawiązujące do SW, na przykład ten: https://www.youtube.com/watch?v=dBM7i84BThE Przecie to jest cudne! Ktoś się nieźle napracował.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Nimrodel dnia Śro 0:41, 25 Lis 2015, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Evans
Jr. Admin


Dołączył: 19 Wrz 2013
Posty: 2198
Przeczytał: 3 tematy

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 20:25, 25 Lis 2015    Temat postu:

Podziwiam osoby, którym chce się czymś takim zajmować, bo fajne jako taka ciekawostka, aczkolwiek było zbyt ścinające, bym mogła tego długo słuchać Very Happy. Ale pomysł jak najbardziej ciekawy Wink.

Właśnie Anakin w prequelu mnie denerwował, szczerze mówiąc, zwłaszcza w "Zemście Sithów", gady zaczęło mu się we łbie przewracać ;___;. Ano do niego, ani do Padme się nie mogłam przekonać. Za to Obi Wan fajnie był tam przedstawiony, no i szerzej pokazana grupa jedi z Yodą na czele Very Happy.

I lubię piątą część, po prostu jakoś rzadziej ją puszczano u mnie i nie zapadła mi tak w pamięć jak inne Very Happy. Wiem, jak się zaczyna, ale jakoś... chociaż sama nie wiem, bo w tej chwili zaczynają mi się nieco mieszać. W każdym razie poza tym starciem Vadera z Lukiem niewiele mi się kojarzy z tą częścią Very Happy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nimrodel
Jr. Admin


Dołączył: 10 Sie 2009
Posty: 2059
Przeczytał: 2 tematy

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 21:01, 25 Lis 2015    Temat postu:

Ja właśnie baardzo lubię Anakina, Padme też i dlatego "Zemsta Sithów" jest dla mnie okropnie dołująca... Neutral Ale też mi się podoba, jeśli można tak powiedzieć. Sceny walki są świetnie zrobione, np. walka Anakina i Obi-Wana! Ahh... Wink

A jak niewiele pamiętasz z "Imperium kontratakuje", to jutro na AXN chyba będzie. Wałkują całą serię od jakiegoś czasu. Razz

A jeszcze tak na marginesie (no, nie mogę po prostu tego nie wrzucić xD):
- stara trylogia w pigułce: https://www.youtube.com/watch?v=Ij4w7ChpuaM (Luke śmiesznie rapuje heheh Razz)
- a to mi pokazał brat jakieś lata temu: https://www.youtube.com/watch?v=24Q21fjIkyQ

Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Evans
Jr. Admin


Dołączył: 19 Wrz 2013
Posty: 2198
Przeczytał: 3 tematy

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 22:26, 27 Lis 2015    Temat postu:

Akurat nie przepadam za oglądaniem filmów w telewizji, bo a) zwykle są z lektorem; b) jestem dość... yyy... może powiem, że ciężko mi się skupić, więc często chodzę, nie wiem, zrobić herbatkę, pobawić się z kotami w trakcie... no i muszę zatrzymywać Very Happy. Ale że mam wszystkie części na płytkach, to pewnie jeszcze przed premierą VII powtórzę :3.

Sceny walki rzeczywiście są super, ale mogę to odnieść do zdecydowanej większości z nich . Wiem, że to, co wyczyniali, to czyste science fiction, ale na tym w końcu polega urok filmu Very Happy. Nie wiem czemu zawsze urzekały mnie sceny, jak konfrontowali świetlne miecze ze spluwami...

Z prequelu mam sentyment jedynie do hrabiego Dooku :3. W końcu Christopher Lee . Ach! Dla niego samego bym go obejrzała Very Happy. W ogóle mam ochotę powtórzyć te początki... bo oglądałam to naprawdę lata temu, w podstawówce jeszcze, a wtedy niespecjalnie jeszcze ogarniałam, o co tam chodzi na sferze politycznej. Podczas oglądania pytałam się, czym jest republika, czym konfederacja, bo nie ogarniałam, o czym mówią na ekranie Very Happy. A rodzice nie bardzo wiedzieli, jak to wyjaśnić prosto. Więc sądzę, że jednak teraz bym więcej z tego wyniosła.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
LadyPauline26
Moderator


Dołączył: 02 Kwi 2010
Posty: 4200
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 92 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 1:05, 20 Gru 2015    Temat postu:

Widzę, że po krótkim wybuchu aktywności, temat znowu lekko zamarł Very Happy. Chociaż przypuszczam, że teraz, po premierze SW znowu się nieco ożywi. Ale za ten czas wtrącę własne przemyślenia związane ze sztuką.


Bo, jak niektórym wiadomo, byłam w tym tygodniu na "Hamlecie" z Benedictem Cumberbatchem. Jeśli ktoś się nie orientuje, była to (czy raczej jest) sztuka teatralna, którą wystawiają w Londynie, ale także grają w Multikinach. Początkowo wydawało mi się, że to jest wystawiane i transmitowane na żywo, ale biorąc pod uwagę sposób, w jaki to nagrano, skłaniam się raczej w stronę wersji, że zarejestrowane zostało wcześniej, a teraz wszędzie puszcza się tę samą wersję. Zresztą chyba nawet o tym mówili gdzieś na początku, ale jak czytałam o tej sztuce niedawno, to byłam pewna, że to idzie na żywo. No ale mniejsza. To nie jest ważne.

Ważne jest to, że się absolutnie zakochałam ;___;. "Hamleta" nigdy nie czytałam (a przynajmniej tak mi się wydaje), ale w liceum oglądaliśmy film z Melem Gibsonem, więc wiedziałam mniej więcej, o czym jest cała historia. Sęk w tym, że jak wszystkie sztuki czytane pod przymusem w szkole, zupełnie mi się to nie podobało. Co prawda zawsze uważałam, że takie rzeczy powinno się oglądać, a nie czytać, ale akurat w tym wypadku ekranizacja nijak mi nie pomogła. Podchodziłam do tego zupełnie obojętnie i wyparłam to z głowy jak tylko się skończyło. A tymczasem w trakcie oglądania tej sztuki nie tylko wczułam się a akcję, ale też zaciekawiła mnie fabuła i żywiłam jakieś głębsze emocje w stosunku do postaci. Znałam zakończenie i ogólny bieg wypadków, więc widziałam, co się im stanie, ale w jakiś sposób ciągle chciałam kibicować tym, których polubiłam. Sam Cumberbatch był zresztą genialny jako Hamlet ;-;. Wiem, że jako aktor cieszy się sporą popularnością i sympatią, ale nie oglądałam wcześniej nic z jego udziałem, wiec nie miałam podstaw, żeby się pozytywnie nastawiać jeszcze przed obejrzeniem... Ale jeśli miałam jakiekolwiek wątpliwości, czy to będzie dobrze zagrane, to się praktycznie od razu rozwiały. Aż trudno mi uwierzyć, jak często się śmiałam w trakcie tej, skądinąd tragicznej, historii. To była kwestia drobiazgów... mimiki, tonu głosu, pozy, samego tekstu itd. Czytając, nie wyłapałabym nawet jednej setnej tych niuansów, które pokazano na scenie. (Chyba nie świadczy to o mnie zbyt dobrze, ale naprawdę wolę oglądać dramaty niż je czytać.)
Przez chwilę było mi nawet smutno, że nie mam szans zobaczyć na żywo tej sztuki, ale później doszłam do wniosku, że to dobrze. Nie tylko dlatego, że ze względu na użycie oryginalnego tekstu - i bez polskich napisów - byłoby sporo rzeczy dla mnie niezrozumiałych (mimo że powoli zaczynam się oswajać z archaicznym angielskim). To raczej kwestia zbliżeń, dzięki którym w kinie mogłam obejrzeć wszystko bardzo dokładnie. Osoba na widowni w teatrze nie mogłaby zobaczyć niektórych min i gestów, które nagrano na tyle dokładnie, że mi w kinie nic nie umknęło. A odtwórcy wczuwali się naprawdę dobrze, bo przy smutnych kwestiach zaczynami autentycznie płakać. Zaskoczyło mnie to trochę. Widziałam, że dobrzy aktorzy umieją wywołać w sobie faktyczne emocje adekwatne dla danej sceny, a nie tylko je zagrać, ale ja chyba nie potrafiłabym na zawołanie zmusić swoich kanalików łzowych do pracy. W filmie wiadomo... jest charakteryzacja, można kogoś spryskać wodą itd. A tutaj naprawdę w trakcie mówienia smutnych fragmentów niektórzy aktorzy zaczynali smarkać i łzy im kapały. Pod wrażeniem byłam Very Happy.

A ostatnia kwestia, którą jeszcze wspomnę, to scenografia.
Po pierwsze: zaskakująco rozbudowana. W jednym momencie całą scenę zasypano jakimiś liśćmi, czy... cokolwiek to było. Jak się patrzyło z daleka, to wyglądało właśnie jak wielkie sterty liści i mokrej ziemi. Ale nie wydaje mi się, żeby coś takiego zrobili. Mokra ziemia śmierdzi Very Happy. W każdym razie przez cały drugi akt wszystko działo się w takiej właśnie scenerii i przy odpowiednim świetle miało się faktycznie wrażenie, że bohaterowie stoją na błotnisto-liściastych pagórkach.
Ale coś, na co chciałam nawet bardziej zwrócić uwagę, to elementy nowoczesne. Wśród różnych rekwizytów, których tam używali, pojawiły się na przykład telefony (takie stacjonarne starszego typu z kabelkiem), płyta winylowa w gramofonie, aparat fotograficzny albo broń palna, której chyba w oryginale nie mogli używać, bo akcja działa się, jak mniemam, zbyt dawno. Nie wspominając już o strojach, które wydawały się bardziej adekwatne dla jakiegoś XIX wieku dla mnie. Strażnicy z ich zamku (a przynajmniej jeden przez fryzurę dodatkowo) przypominali mi w swoich płaszczach esesmanów, a sam Hamlet nosił czasami koszulki z nadrukiem albo wdzianko jak z wojny o niepodległość USA i do tego białe, znoszone adidasy. A wypadało to razem tak cudownie! Ja praktycznie przestałam zwracać uwagę na takie drobiazgi i musiała minąć chwila, zanim docierało do mnie, że "hej! przecież Hamlet właśnie bawi się słuchawką od telefonu... WHY!?" A im dłużej to trwało, tym bardziej się wczuwałam i tym bardziej wydawało mi się to normalne. To pomieszanie epok i niedopasowanie strojów do wydarzeń stało się dla mnie kompletnie naturalne i fakt że Horatio ma okulary, plecak i tatuaże na szyi nie robił mi absolutnie różnicy. Czasami to było zabawne, czasami dziwne. Ale generalnie człowiek przechodził nad tym do porządku dziennego, bo - jakby nie patrzeć - ważniejsze były zachowanie i słowa aktora niż to, co ma na sobie. Dlatego ortalionową kurtkę Cumberbatcha zarejestrowałam dopiero po dość długim czasie i właściwie od razu machnęłam na to ręką, uznając, że przecież tak ma być i ten strój absolutnie się nadaje do wizyty na cmentarzu w zimny wieczór.


W kwestii teatru i kina uważam się za kompletnego laika i ignoranta. Jestem raczej pisarzem rysownikiem, więc moja ocena nie ma wielkiego poparcia w wiedzy o filmach i sztuce aktorskiej. Ale uważam, że to było po prostu genialne i przyznaję pełne 10/10 . Tylko czasami nie pasowała mi do tego muzyka, a drugi akt podobał mi się nieco mniej niż pierwszy, ale nie odejmę za to punktów, bo po pierwsze ogólne wrażenie pozostało mimo wszystko dobre, a po drugie - co chyba nawet ważniejsze - ten spektakl odczarował mi "Hamleta" i dał wreszcie pojęcie o tym, jak ta historia naprawdę wyglądała. Co prawda interpretacji może być bardzo wiele, ale chodzi mi raczej o fakt, że wreszcie zaczęłam odczuwać w związku z obojętną mi wcześniej opowieścią jakieś emocje. A ja z uporem maniaka powtarzam, że wywołanie emocji to chyba najważniejsza rzecz w każdej dziedzinie sztuki :3.
Dlatego POLECAM i namawiam do obejrzenia, póki jest okazja i jeszcze to puszczają!

A jak ktoś oglądał, to chętnie poczytam o wrażeniach Kwadratowy.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez LadyPauline26 dnia Nie 2:04, 20 Gru 2015, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nimrodel
Jr. Admin


Dołączył: 10 Sie 2009
Posty: 2059
Przeczytał: 2 tematy

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 13:44, 24 Gru 2015    Temat postu:

Radosnych Świąt Bożego Narodzenia wszystkim życzę!

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Zwiadowcy Strona Główna -> La Rivage Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 466, 467, 468 ... 473, 474, 475  Następny
Strona 467 z 475

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Emule.
Regulamin