Forum Zwiadowcy Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

10. Zagadka
Idź do strony 1, 2, 3, 4, 5, 6  Następny
 
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Zwiadowcy Strona Główna -> Hibernia / Zaginione Insygnia
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Actia
Moderator


Dołączył: 12 Gru 2009
Posty: 1075
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 22:00, 01 Sty 2011    Temat postu: 10. Zagadka

Czy Bóstwom uda się zdobyć kolejny Fragment Posągu Tytana?
Kim byli ludzie, którzy zaatakowali Astusa i piękną kobietę w lesie?
Czy Eseth dołączy do Merriden i Glagola?
Co się stanie z pozostałymi Fragmentami Posągu?
Czy drużynie uda się wypełnić misje?


Na te i inne pytania znajdziecie odpowiedź w tym rozdziale!


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Actia dnia Czw 14:41, 31 Mar 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
pawel2952
Strzelec do tarczy


Dołączył: 11 Sty 2010
Posty: 484
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 58 razy
Ostrzeżeń: 3/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 22:46, 01 Sty 2011    Temat postu:

Aragorn odnalazł swój dawny, biały, oficerski mundur z pozłacanymi ozdobami. Zachował się w idealnym stanie. Wspaniale pasował na taką okazję. Pasował również jeszcze na samego rycerza. Był to ubiór wyłącznie reprezentatywny. Niestety rycerz nie pamiętał już kiedy go otrzymał. Poprostu go miał, prawie od zawsze. Ślub Riny był dla Aragorna pewnym zaskoczeniem. Nigdy nie słyszał o Gilanie a teraz ślub. Nie pozostało nic innego jak wybrać jakiś prezent. Rycerz myślał długo zaś do ślubu było niewiele czasu. Wszystko co miał to koń, jego osobiste rzeczy i statek. Wtedy też Aragorn wpadł na genialny pomysł. Wysłał gońca do Seacliff. Teraz pozostało tylko oczekiwać. Posłaniec przybył chwilę przed uroczystością. Pierwsze co przykuło uwagę rycerza były liczne siniaki oraz podarte ubranie gońca.
-Ups... zapomniałem o potępionych duszach pilnujących okrętu...- Pomyślał rycerz wyrażając na twarzy grymas.
Posłaniec zsiadł z konia i odpiął wielką skrzynię.
-Oto pańska przesyłka... te "dodatkowe atrakcje" również dopiszemy do rachunku- powiedział lekko gwiżdżąc przez wybite zęby.
Aragorn jedynie lekko przytaknął. Gdy goniec odjechał rycerz wtaszczył skrzynię do pomieszczenia. Otworzył ją by upewnić się że wszytsko tam jest. Skrzynia zawierała wiele ubrań, damskich, męskich, galijskich, Skandyjskich złupionych zapewne przez poprzednich właścicieli okrętu. Wszytski wyglądały na zupełnie nowe i nieużywane.
-No, przynajmniej Gilian będzie się ubierał jak człowiek!- Uśmiechnął się rycerz z udanego prezentu.
Nastał czas wesela. Wszyscy byli bardzo radośni. Rycerz wręczył (a nwet przytaszczył) wielką skrzynię dla pary młodej.
W sali zaczęła grać wesoła muzyka. Aragorn stał przy stole. -Moje ciałko jest smutne kiedy nie tańczy... Strapił się Aragorn.
Natychmiast wychwycił wzrokiem Megan. Z kim miałby tańczyć pierwszy tan jeśli nie właśnie z nią? Podszedł do niej gustownym krokiem, ukłonił się i chwycił za rękę zapraszając do tańca tak jak nakazywała by tradycja. Jednak to nie był jeden z tych nudnych bali jakie często spotykał na różnych dworach gdzie obowiązywały zasady i reguły, kto z kim oraz jak. Teraz mogli się bawić naprawdę.
Rycerz szeroko się uśmiechną do dziewczyny.
-Nie ma grzania ławy, trzeba powyginać ciałkiem! - Aragorn pochwycił Megan, po czym rozpoczął się szalony taniec na parkiecie. Rycerz już od długiego czasu nie czuł się taki szczęśliwy. W czasie energicznego i szybkiego tańca myślał, że brakuje już tylko jedengo. Wolnego tańca i romantycznego zakończenia. Jednak była przed nimi jeszcze cała noc, nim nastanie ranek oraz koniec wesela.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Castagiro
Emerytowany zwiadowca


Dołączył: 01 Kwi 2010
Posty: 1322
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Poznań
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 0:55, 02 Sty 2011    Temat postu:

Stwierdził, że ile można siedzieć i pić. Skończył swoje drugie piwo i wstał od stołu. Przecisnął się między tańczącymi, uderzając kogoś barkiem, kierując się do wyjścia. Dał znać odźwiernemu, że jeszcze wróci.

Przechadzał się ulicami miasta. Była noc a zabawa weselna trwała w najlepsze. Panowała cisza. Wiatr delikatnie szumiał między budynkami. Żeby mieć lepszą widoczność uaktywnił kryształ. Parę zwierząt typu koty, psy i szczury przemieszczały się między budynkami. Nagle usłyszał przytłumione dźwięki. Przywarł do ściany jednej z kamienic i nasłuchiwał. Przynajmniej trzy osoby. Metaliczny dźwięk jakby rzucono prętem o blachę. I nagle pisk kobiety. Zaraz po nim krzyk "Pomo..mmm" i znów przytłumione głosy. Castagiro zaczął skradać się do zaułku, z którego one dochodziły. Gdy do niego dotarł wyjrzał zza rogu. Dzięki swej umiejętności mógł dojrzeć mężczyznę stojącego tyłem do niego a przed nim drugiego gwałcącego niewiastę na stercie śmieci w postaci starych mebli i szmat. Svart dostrzegł sztylet w ręce stojącego typka. Ten drugi najprawdopodobniej rzucił swoją broń na bok gdyż Casta dostrzegł drugi sztylet leżący obok kawałków blachy. Wojownik wyszedł zza rogu i chrząknął głośno. Bandyta stojący najbliżej niego odwrócił się natychmiast, drugi zaś przerwał swą czynność i odwrócił głowę.
- Spieprzaj stąd jeśli ci życie miłe - odezwał się gwałciciel. Jego kolega zrobił trzy kroki w stronę Castagira. Svart nie odpowiedział. Z jego mechanizmu wysunęło się ostrze i rzucił się na przeciwnika. Ten zdołał sparować pierwszy cios lecz błyskawiczny atak, którego dokonał wojownik zaskoczył go i ciosu w twarz metalową częścią dłoni już nie powstrzymał. Gwałciciel zaś zerwał się na nogi i chciał jak najszybciej założyć spodnie. Dostrzegł jak ostrze Castagira rozcina gardło jego kumpla a następnie zostaje wbite w klatkę piersiową. Bez chwili namysłu rzucił się na Svarta lecz na niewiele się to zdało gdyż przyjął kopniaka w mostek i uderzenie łokciem w plecy. Castagiro chwycił go za włosy i przejechał ostrzem po twarzy robiąc głęboką ranę. Wykonał dwa ruchy kształcie litery X i podciął gardło. Rzucił zwłoki na ziemię.
Odwrócił się w stronę kobiety. Jego oko świeciło się na czerwono, spod rękawa wystawała zakrwawiona broń. Kobieta na wpół naga, zapłakana i brudna siedziała skulona przy stercie mebli i patrzyła na Svarta przerażona. Castagiro podszedł do niej.
- Nie, proszę... - jęknęła. Svart schował ostrze i chwycił ją za ręce. Podniósł do góry a następnie zdjął swój płaszcz i okrył nim kobietę.
-Daleko stąd mieszkasz? - spytał ją w momencie nakładania płaszcza.
- N..nie. Tutaj... dwa skrzyżowania dalej. - odpowiedziała mu łkając. Castagiro kiwnął głową i objął kobietę ramieniem. W milczeniu odprowadził ją do jej domu.
-. Idź i ochłoń. Umyj się. Te sukinsyny już nikogo nie skrzywdzi.
- Dziękuję - dziewczyna uśmiechnęła się nieznacznie i już chciała oddawać płaszcz Svartowi lecz ten nie chciał. Kazał jej go zostawić. Kobieta w końcu zniknęła za drzwiami domu a Castagiro znów ruszył na spacer. Szedł w kierunku wesela.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Castagiro dnia Nie 0:55, 02 Sty 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rexus Maximus
Zabójca dzika i kalkara


Dołączył: 31 Paź 2010
Posty: 713
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Polska, Lubelskie, Hubinek
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 9:45, 02 Sty 2011    Temat postu:

Nick skończył puszczać fajerwerki. Zrobiło się duszno a żadne wesele nie obejdzie się bez paru pijanych chłopów. Z dala zauważył, że Castagiro kogoś tnie. Ha, więc tak zaczyna się ostatni rozdział tej historii. Od razu morderstwo. Aj. Podszedł do niego, komuś musiał rzec, że już idzie spać. Po uczynieniu wyżej powiedzianej czynności skierował się do karczmy, tam wynajął pokój i z rozkoszą położył się spać.

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Rexus Maximus dnia Nie 9:45, 02 Sty 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
sandy
Podrzucacz królików


Dołączył: 13 Sie 2010
Posty: 99
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdynia
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 13:51, 02 Sty 2011    Temat postu:

Ruffian była zachwycona. Uwielbiała takie imprezy. Bardzo smakowała jej szynka, którą podał jej Orin. Cały czas dotrzymywała mu towarzystwa. Nagle podszedł Serafiel i poprosił ją do tańca. Chory on jakiś czy co? Z wilkiem tańczyć mu się zachciało? Wilczyca odpowiedziała tylko przeczącym ruchem głowy. Zauważyła, że Orin gdzieś przepadł. Szukała go po całej sali, aż w końcu zobaczyła go jak tańczy z Arnarą. Wolała im nie przeszkadzać, więc wróciła na swoje miejsce i przyglądała się wszystkim. Towarzystwa postanowiła dotrzymać jej Cochise. Po chwili rozmowy zadała dziewczynie jedno pytanie:
- Cochise, wiem, że dasz radę to zrobić, więc zwracam się z tą prośbą właśnie do Ciebie. Czy mogłabyś.... zmienić mnie w człowieka?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Raqasha
Emerytowany zwiadowca


Dołączył: 04 Lis 2009
Posty: 1541
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Ś-wa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 16:07, 02 Sty 2011    Temat postu:

Wesele było wspaniałe. Goście zadowoleni, a prezenty... normalnie cud na kiju. Panna młoda, diamencik wesela, tak dobrze czytacie, diamencik. No więc Rina rozgrzewała parkiet do czerwoności. Jednak nie tylko parkiet grzała, ale również i swoje trzewia. Tak, popiła sobie takie renomowane trunki jak Metexę, takie coś w stylu koniaka. Przyznać trzeba, że Rina miała słabą głowę, wiec po kilku kieliszkach, dosłownie leżała pod stołem. Jednak jeszcze miała siły tańczyć z gośćmi, bo jakby mogła odmówić.
Ej, no! Kto się bawi ostrością obrazu - stwierdziła z wyrzutem w myślach.
Gilan był trochę zmartwiony postawą Riny, doradził jej, żeby przeszła się po dworze. Tak i zrobiła. Zataczając się przez środek sali przebrnęła do wyjścia.
Rozglądnęła się przymrużonymi oczyma i spostrzegła jakiegoś tajemniczego nieznajomego. Podeszła do niego wolnym krokiem. Okazało się, że to był Castagiro. Najbardziej mroczniejszy osobnik z drużyny. Rina zachwiała się i wpadła na Casta. Zdążyła jedynie powiedzieć następujące słowa (ponieważ momentalnie zdarzyło jej się zasnąć):
- Hej, kochanieńki.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cochise
Niechciany przez mistrzów


Dołączył: 31 Paź 2010
Posty: 109
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 18:21, 02 Sty 2011    Temat postu:

Pytanie zadane przez Ruffian zupełnie ją zaskoczyło.
- Ja? Ale dlaczego prosisz o to akurat mnie? Są tutaj dużo lepsi magowie. Dlaczego nie poprosisz ich? Zresztą, nie mogę nic zrobić bez zgody. Wybacz, muszę się zastanowić, czy jeśli Actia by się zgodziła, będę w stanie to zrobić. Bywaj.
Dziewczyna wyszła na zewnątrz. Chciała z kimś porozmawiać, poprosić o radę za nim pójdzie do Actii. Większość osób była już pijana i niestety nie zdolna do trzeźwego myślenia. Cochise wróciła na wesele i usiadła na swoim miejscu. Była wściekła. Wpatrywała się w ciasta. W pewnym momencie jedno z nich zaczęło płonąć. Czym prędzej zgasiła ogień i wybiegła na dwór. Była przerażona. Ja to zrobiłam? Nigdy wcześniej nic takiego jej się nie zdarzało. Zawsze panowała nad mocą. Chcąc sprawdzić czy to naprawdę ona, spojrzała w niebo i przepełnił ją gniew. Zaczął padać deszcz. Wspaniale, po prostu wspaniale. Chcąc nie wywoływać żadnych pożarów i innych rzeczy, zamknęła oczy i oparła się o budynek.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Cochise dnia Nie 18:23, 02 Sty 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
emilka
Niechciany przez mistrzów


Dołączył: 06 Paź 2010
Posty: 165
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Warszawa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 18:56, 02 Sty 2011    Temat postu:

- Dobrze się czujesz?- zapytała Amalia stojącą pod ścianą Cochise.
Wyszła z wesela, żeby trochę się ochłodzić. W środku było tak duszno, że nie mogła wytrzymać. Wesele było udane. Zatańczył parę razy, wręczyła prezenty i najadła się do syta. No i tu przynajmniej mieli wino. Czerwone! Nie to co w tej oberży. W końcu jednak wyszła i zauważyła Cochise
-Wyglądasz na bardzo zmęczoną- przemówiła-Czy wzystko w porządku?


A.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Castagiro
Emerytowany zwiadowca


Dołączył: 01 Kwi 2010
Posty: 1322
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Poznań
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 19:09, 02 Sty 2011    Temat postu:

Akurat wracał spod domu kobiety kiedy podszedł do niego Nick i zakomunikował mu, że idzie spać do karczmy. Castagiro spojrzał na niego zdziwiony i pomyślał tylko "A co mnie to obchodzi?". Ruszył dalej w swoją stronę. Przypomniało mu się coś. Wyciągnął ostrze z mechanizmu i rozejrzał się za jakąś szmatą. Niestety nie znalazł żadnej. Wtem przed nim pojawiła się postać. Kobieta. Mocno zalana. Można rzec, że całą ulica jej. Rozpoznał Rinę, szczęśliwą pannę młodą. Wpadła na niego i Svart przytrzymał ją lewą ręką.
- Hej kochanieńki - wydukała tylko opluwając się i zasnęła. Castagiro stał tak przez chwilę gdy nagle pojawiła się kolejna kobieta. Gdy zobaczyła Svarta trzymającego na lewej ręce Rinę na prawej wysunięte spod rękawa zakrwawione ostrze rzuciła się do ucieczki.
- Pomocy!! Morderca!! Ratunku!! - pobiegła gdzieś daleko w uliczki. "No pięknie" pomyślał Castagiro i schował ostrze. Zaczął wybudzać Rinę.
- Pijaczko, obudź się. - powiedział potrząsając jej głową. Ta nie reagowała. Wziął ją na ręce i ruszył w stronę sali weselnej. W drodze dalej próbował ją obudzić ale z jej ust wydobywały się tylko beknięcia, ślina i niewyraźne dżwięki.
W końću dotarł do sali i znalazł Gilana. Usadowił Rinę na jej krześle.
- Zaopiekuj się nią. Dziękuję za przyjęcie - powiedział tylko i skierował się w stronę swojego miejsca przy stole.
- To ja ci dziękuję - powiedział Gilan. Castagiro odwrócił się.
- Nie ma sprawy - rzekł i wziął po drodze kawałek mięsa. Usiadł przy stole i sięgnął po piwo.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Castagiro dnia Nie 19:56, 02 Sty 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Actia
Moderator


Dołączył: 12 Gru 2009
Posty: 1075
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 20:36, 02 Sty 2011    Temat postu:

Actia, Jacen i Astus poszli na wesele Riny. Musieli przez jakiś czas przekonywać strażnika, żeby wpuścił Artusa, którego nazwisko nie figurowało na liście gości. W końcu zdenerwowany Jacen po prostu go popchnął i we trójkę weszli do środka.
- Popatrzcie, kto wrócił – zawołał Jacen, wskazując na Astusa.
Kilku członków drużyny podeszło do gońca, aby się z nim przywitać. Actia powiedziała szeptem do Jacena:
- Coś jest nie tak. Ci ludzie…
Jacen kiwnął głową. Też to czuł. Schylił się i powiedział coś siostrze na ucho i wyszedł. Actia tymczasem ruszyła do jakiegoś stolika, aby się czegoś napić. Niedługo wrócił Jacen, znowu coś powiedział siostrze, a potem poszedł zawierać nowe znajomości.
Wesela trwało w najlepsze. Wszyscy, no dobrze, większość osób na nim obecnych bawiło się doskonale. Actia właśnie rozmawiała z kimś wesoło, gdy usłyszała hałas. Weszli żołnierze, w takich samych strojach, jak mieli ci, którzy zaatakowali Astusa i tamtą kobietę. Tylko że teraz było ich więcej. O wiele więcej No tak! Actia już wiedziała, dlaczego wydawali się jej znajomi. Podobne ubrania mieli ci, których Bóstwa nasłały kiedyś na Jacena, Megan, Astusa, a także na nią i Kapitana Greenwooda.
Na weselu wielu mężczyzn wzięło miecze, oprócz tego na weselu byli strażnicy. A Gilan i Will to zwiadowcy. Niestety, wielu było niezdolnych do walki. Ach, ten alkohol. Zapanował chaos. Wiele ludzi uciekało do wyjścia. Actia przepchnęła się i też wyszła. Znalazła miejsce, o którym mówił jej Jacen. Wyjęła stamtąd pakunek. Ciuchy i jej miecz. Szybko przebrała się w przydużą koszulę i szare rajtuzy. Podwinęła rękawy, złapała miecz i biegiem wróciła. Większość kobiet już wyszło. Ludzie walczyli z żołnierzami.
Actia zmrużyła brwi. Wracając zauważyła tak dobrze jej znaną poświatę na niebie. Domyślała się, dlaczego ci żołnierze zaatakowali. Posłała w kierunku większej grupki złych mężczyzn falę błyskawic. Na jednym użyła chwytu Mocy i uderzyła nim o ścianę. Ktoś inny do niej podbiegł i zaatakował. Zablokowała cios, a potem wykonała kontratak. Jej miecz oplotły błyskawice. Jeszcze raz się zamachnęła, a przeciwnik upadł na posadzkę, niezdolny do dalszej walki.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
emilka
Niechciany przez mistrzów


Dołączył: 06 Paź 2010
Posty: 165
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Warszawa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 21:12, 02 Sty 2011    Temat postu:

Po rozmowie z Cochise Amalia miala zamiar wrócić na salę, zwłaszcza, że usłyszały jakieś niepokojące dźwięki. Weszła do budynku akurat na chwilę przed tem jak zjawili się Actia, Jacen i jakiś nie znany jej człowiek. Zaraz za nimi weszli jednak dziwni żołnierze. Rozegrała się walka. Amalia nie zaprawiona w boju miotała zaklęciami gdzie popadnie. Znów różdżka "działała" sama. Wybierała z podświadomości dziewczyny najlepsze czary. Dzięki niej Amalia powaliła około 4 żołnierzy. Ale nir była pewna co będzie dalej.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cochise
Niechciany przez mistrzów


Dołączył: 31 Paź 2010
Posty: 109
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 21:19, 02 Sty 2011    Temat postu:

- Coś jest nie tak, ale nie wiem co.
Kiedy Amalia odeszła, na wesele wkroczyła armia jakichś żołnierzy. Może to goście... Usłyszała krzyki z budynku. Natychmiast pobiegła do środka. Trwała jakaś walka. Postanowiła wykorzystać nową umiejętność i niby nieświadomie podpaliła wielu żołnierzy, udało jej się nawet zapanować nad sztućcami i wbić je w ich ciała. Cała drużyna walczyła bardzo dzielnie. Nawet Ruffian starała się pomóc. Cochise nie wiedziała jednak, dlaczego walczą, co się dzieje? Ta nowa moc całkiem niezła była. Umożliwiała dziewczynie uśmiercenie wielu żołnierzy w krótkim czasie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nefra
Strzelec do tarczy


Dołączył: 11 Sty 2010
Posty: 445
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 21:30, 02 Sty 2011    Temat postu:

Arnara nie potrzebowała wiele czasu, by zdecydować, co robić. Szybko wybegła z sali, torując sobie wyjście, uderzając i tak zajętych przeciwników, a minutę póżniej wróciła, uzbrojona, lecz wciąż w sukience. I gdzie tu czas na przebranie? Nie ma. Raz straciła czujność i proszę.
No i po cholerę te wizytowe ubrania?, spytała samą siebie, z gotowym do strzału łukiem. Chwilę potem opuściła jednak broń, bojąc się, że trafi kogoś ze *swoich*. Więc zostały jej sztylety... Dobra, jakoś da radę.
Potem wpadła na pomysł, żeby pożyczyć sobie miecz jednego z poległych przeciwników. Przecisnąwszy się do celu, podniosła miecz i walczyła dalej. Dobrze się czuła wywijając akurat tą bronią, choć o wiele lepiej było jej z łukiem i sztyletami.
Walczyła dalej.
Może sobie zatrzymam ten mieczyk, pomyślała, poręczny jest.

Zdawało się, że wrogów ciągle przybywa. Ona była w sukience, musiała więc być jeszcze ostrożniejsza. W końcu przyszło jej walczyć z trudniejszym do pokonania osobnikiem. Już prawie się udało, tylko... Ktoś postrzelił ją w ramię (onie też mieli łuki...?). Natychmiast je opuściła, i musiała walczyć tylko lewą ręką. Kiedy miecz został wytrącony z jej dłoni, wyjęła sztylet. Broniła się rozpaczliwie, lecz teraz miała do czynienia z dwoma przeciwnikami.
Już nie wiedziała jak, ale potem straciła przytomność.

CIEMNOŚĆ.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Nefra dnia Pon 16:38, 03 Sty 2011, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Bombix
Podkuchenny u Halta


Dołączył: 03 Sty 2010
Posty: 397
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Araluen
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 21:51, 02 Sty 2011    Temat postu:

Kiedy Astus wszedł na wesele miał nadzieje na trochę dobrej zabawy. Ledwo zdążył się rozeznać, a do sali wbiegli żołnierze, wcale nie pokojowo nastawieni. Astus był jednym z nielicznych trzeźwych osobników na tej sali, więc był wpełni gotowy do działania. Chęci i siły dodawał mu fakt, że ci ludzie zaatakowali tą piękną zielonooką szatynkę, która zaraz po tym jak goniec ją uratował, bez słowa uciekła w las. Ruszył, w kierunku bitwy. Wyglądała ona nawet komicznie, ze względu na walczących gości weselnych, zataczających się i machających mieczami jak motykami, ale trzeba było, że i tak szło im to nieźle. Pochwycił swoje ulubione sztylety i ciął nimi na wszystkie strony, kombinacjami, których nauczył się podczas swojej misji. Jeden z przeciwników rzucił się na niego z dwuręcznym mieczem, wytrącając Astusa z rytmu walki. Goniec sparował jego cios, lecz przy pomocy dwóch sztyletów, było to nie lada wyzwanie. Szybkim ruchem odskoczył do tyłu i rzucił sztyletem prosto w serce przeciwnika. Niestety, kiedy odskoczył do tyłu wpadł na jakiegoś człowieka, który machnął mieczem i odwrócił się do Astusa. Widać było, że jest nieźle wstawiony i pomimo walki rozgrywającej się w około, złapał gońca za ramie i zaczął prawić mu morały...
Astus odepchnął człowieka kiedy zobaczył upadającą Arnare. Może i ze sobą zerwali ale on nadal coś do niej czuł. Szybko utorował sobie do niej drogę, zabijając przy tym paru przeciwników. Podniósł ją i wycofał się z pola bitwy zanim ktokolwiek zdążył się nimi zainteresować. Wyniósł ją na balkon i tam ostrożnie ułożył kładąc jej pod głowę coś miękkiego. Przykląkł koło niej i zaczął ostrożnie cucić...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Bombix dnia Nie 21:57, 02 Sty 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adirael
Podpalacz mostów


Dołączył: 24 Paź 2009
Posty: 990
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 1/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 22:25, 02 Sty 2011    Temat postu:

Gdy Serafiel zatańczył już ze wszystkimi kobietami na weselu i Gilanem, postanowił jeszcze poprosić do tańca Ruffian. No co? W końcu chyba była członkiem drużyny. A poza tym dała mu fajny miecz. Musiał się jakoś odwdzięczyć. Zdziwił się, gdy wilczka mu odmówiła? Ale jak to? W końcu był taki przystojny, dzielny i zaradny. Do tej pory nikt mu nie odmówił. Cóż, pewnie jej wymarzonym typem był jakiś wilczy samiec alfa. Z naciskiem na wilczy. Oj tam. Serafiel i tak się zmęczył. No i dawno nic nie wypił. Trochę mu zeszło, zanimi udało mu się zatańczyć ze wszystkimi kobietami na weselu i Gilanem. Nie udało mu się znaleźć swojej lampki wina, więc wybrał sobie nowy kieliszek i nalał czerwonego trunku. Zdążył jedynie przystawić szkło do ust, gdy do sali wbiegli żołnierze. Aha. Czyli koniec imprezy. Kątem oka rycerz dostrzegł jakiegoś mężczyznę, wyjmującego szablę. Jednak wyciągnął broń tylko do połowy, gdyż zachwiał się i przewrócił. Potem zaczął bełkotać, ale nikt go nie rozumiał. Uff! Niewiele brakowało, a Serafiel mógłby potwórzyć jego los. Szczęście, że przekonał się do zatańczenia ze wszystkimi kobietami na weselu i Gilanem. Gdyby nie to, nie byłby w stanie walczyć. A to byłoby nie do pomyślenia, żeby Serafiel nie wziął udziału w walce. Toteż chwilę później dołączył do innych obrońców z mieczem w ręku. Szkoda, że tylko jednym. No i akurat tym. Na ten diamencik pokusiłby się nie jeden. To będzie ciężki wieczór. Mimo to, nie ustępował pozostałym w walce. Wręcz przeciwnie. Wydawało się, że więcej przeciwników cofa się przed jego ciosami niż przed uderzeniami innych. Cóż, nie na darmo przyjmował szkolenie w Veliterze, kraju, słynącego z najlepszych rycerzy. Szkoda tylko, że poplamił mu się mundur. Trzeba będzie szybko go namoczyć, żeby krew nie przyschła. A skoro jesteśmy przy temacie munduru, to trzeba wspomnieć, że świetnie się on sprawdza nie tylko na wielkich uroczystościach, ale też na polu bitwy. Żadne frędzelki nie zasłaniają widoku, długie płaszcze nie ograniczają ruchu. Idealnie po prostu. Po jakimś czasie, Serafiel zaczął błądzić wzrokiem po okolicy, poszukując reszty towarzyszy. Pewnie większość wpadła już w jakieś bagno, więc pasowałoby im pomóc. No i miał rację. Arnara pierwsza padła. Chyba nie umarła, bo tylko w ramię dostała strzałą. Ale pomógł jej Astus, więc Serafiel nie musiał się wysilać, żeby jej pomóc. O, Astus! A to ci niespodzianka. Koniecznie trzeba będzie oblać jego powrót. Na przykład teraz. Serafiel zauważył, że toczy się ku niemu antałek z winem. Cóż, schylił się po niego i całe szczęście, gdyż ktoś własnie wyprowadził cios, który trafiłby prosto w jego serce. Chwilę później ten ktoś nie żył, a Veliterańczyk mógł się zadowolić kilkoma łykami wina. Wow! Mocne to było. Pewnie zagraniczne. Łyknął jeszcze kilka razy, zapominając, że kilku pijanych straciło na tej imprezie przytomność lub życie. Zachwiał się niebezpiecznie, dzięki czemu uniknął kolejnego ciosu. Potem machnął na oślep i jego miecz w coś się wbił. Okazało się, że przebił jakiegoś nieprzyjaciela na wylot. Nieźle. Całkiem nieźle. Potem potrząsnął antałkiem. Mało było wina, więc mocno przechylił beczułkę i dopił resztę. Odchylił się na tyle mocno, że uniknął kolejnego ciosu, tym razem wymierzonego w szyję. Zachwiał się jeszcze raz i ruszył do przodu. Potknął się przy okazji o jakieś ciało i poleciał do przodu, wyciągają przed siebie miecz. Znów udało mu się kogoś przebić. Powoli pozbierać się i podniósł się na nogi. Wino się skończyło, a trzeba walczyć dalej. Cóż, niech będzie. I tak przystąpił do kolejnych, śmiercionośnych ciosów.

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Adirael dnia Nie 22:52, 02 Sty 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Castagiro
Emerytowany zwiadowca


Dołączył: 01 Kwi 2010
Posty: 1322
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Poznań
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 22:32, 02 Sty 2011    Temat postu:

W momencie gdy rycerze wparowali na salę, Castagiro kończył swoje piwo. Ani chwili się nie zastanawiał, wyciągnął ostrze oraz miecz. Najpierw rzucił krzesłem w jednego z przeciwników. Ten, oszołomiony dostał cios w klatkę piersiową mieczem. Svart rzucił się w wir walki. Może nie był duszą towarzystwa ale wkurzył się, że ktoś zepsuł taką imprezę. Trzeba było ich nauczyć manier. Padł kolejny przeciwnik. W tym amoku Castagiro wykonywał różne ciosy. Między innymi kopał przeciwników dwiema nogami na raz. Dostrzegł Astusa klęczącego nad Arnarą. Następnie walczącą Actię i Aragorna. Poczuł uderzenie w plecy. Natychmiast wykonał zwrot w tył i rozciął gardło kolejnemu rycerzowi.
Walka trwałą dość długo ale w pewnym momencie dostrzegł, że napastnik, którego przyparł do ściany i wbił mu ostrze między oczy, był ostatnim. Wyciągnął broń z głowy przeciwnika i podszedł do stołu. Wziął łyk piwa i zwrócił się do Actii, która była obok niego.
- Niech zgadnę. Ten pieprzony Eseth nasłał ich? - warknął przez zęby. Kryształ jarzył się.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nefra
Strzelec do tarczy


Dołączył: 11 Sty 2010
Posty: 445
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 22:45, 02 Sty 2011    Temat postu:

Arnara powoli otworzyła oczy. Głowa bolała ją jak nigdy, było lepiej nawet wtedy, kiedy Rina użyczyła jej swoich ziółek. Nie straciła przytomności, bo ktoś ją uderzył. Choć zranione ramię na pewno pomogło.
No tak, znowu umysł nawala. Ale dlaczego zemdlałam akurat teraz, lepszej chwili po prostu nie mogłam sobie znaleźć.
-O, Astus- powiedziała, wybudzając się-Witaj z powrotem. I dziękuję za ratunek.
Uśmiechnęła się, a chwilę potem spróbowała wstać. Zachwiała się, ale potem już było lepiej. Po walce musi pójść do Riny, jeżeli przeżyje.
Zaraz, a gdzie miecz? No super. Miała tylko jeden sztylet. No trudno, jakąś broń może po drodze zdobędzie, na podłodze walał się pełny wybór. Od króciutkich sztylecików do długaśnych mieczy.
Pomyślała, że jak to się skończy, otworzy sklep z używaną bronią.
Szybko podniosła pierwszą lepszą rzecz z podłogi, jednak była to jedynie taca. No nic. Po drodze znajdzie coś lepszego.
Zaraz... Ale jaka taca! Właśnie uderzyła pewnego pana w głowę, wrogiego oczywiście. Kiedy się odwrócił, następny cios został błyskawicznie wymierzony w twarz (tacpalm). A jeszcze następny w brzuch. Potem pan został dobity sztyletem.
Postanowiła zachować sobie tacę na przyszłość. W swoim sklepie na pewno umieści też ten rodzaj broni. W końcu też była używana, prawda? Tylko będzie musiała podkradać je z zamku, gdzie mają pełny wybór.
Walka się skończyła, a kilku mężczyzn wciąż bawiło się wspaniale, popijając najrozmaitszymi trunkami.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mihex
Podpalacz mostów


Dołączył: 25 Gru 2009
Posty: 788
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 13 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 0:27, 03 Sty 2011    Temat postu:

Urius w pewnym momencie wesela zaczął przesadzać z alkoholem. Nagle na wesele wbiegło wielu żołnierzy, po ich liczbie można było powiedzieć, że była to nawet armia. Urius był już wtedy tylko wpół świadomy, a jego ruchy były niepewne. Wstał, zachwiał się, ale po chwili trzymał w ręce miecz, lata wprawy pomogły mu utrzymać go w ręce, a nawet walczyć. Niezbyt wprawnymi cięciami mieczem powalił trzech przeciwników, w drugiej ręce wciąż trzymając dzban wina, którego nie odstawił na stół. Podszedł chwiejnym krokiem do kolejnego przeciwnika i szybko powalił go machnięciem miecza. Upił kolejny łyk, ostatni łyk wina z dzbana, a następnie rzucił go za siebie. Dzban poszybował w tłum i uderzył w nieosłoniętą głowę jednego z kilku dowodzących, a dzięki sile rzutu oraz twardości dzbana tamten padł na ziemie ledwo żywy, a następnie stratowany przez walczących ludzi, rycerz widząc to krzyknął z radości jak zwariowany. Ruszył znów do przodu chyląc się na boki popychając ludzi dookoła. W pewnym momencie potknął się o jednego z trupów i padł na ziemię, a za chwilę na niego padł jeden z żołnierzy wroga. Urius stęknął cicho z bólu. Leżał tak przez jakiś czas obserwując bitwę, sam się nie ruszając z miejsca. Po pewnym czasie zaczął odzyskiwać coraz więcej świadomości i kontroli nad swoim ciałem, z nieznanych mu przyczyn zawsze ciężej mu było się upić, a trzeźwość odzyskiwał po krótkim czasie, a ponieważ tego dnia nie był kompletnie pijany trwało to krócej. Zrzucił ciało przeciwnika z siebie, a po chwili wstał, choć wciąż niepewnie, aby wrócić do walki, aby chwila za chwilą odzyskiwać coraz więcej przytomności umysłu.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rexus Maximus
Zabójca dzika i kalkara


Dołączył: 31 Paź 2010
Posty: 713
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Polska, Lubelskie, Hubinek
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 17:10, 03 Sty 2011    Temat postu:

Gdy Nick spał, obudziła go jakaś wrzawa. Wstał, bo wrzawa to zazwyczaj coś ciekawego. Wrzawy nie ma bez powodu, więc wrzawa zawsze coś oznacza. A więc Nick poszedł za odgłosami.... sami wiecie czego, i tym sposobem wrócił na salę weselną. Jacyś zbrojni albo napadli na weselników, albo rozpoczęli zabawę w "Przebij go mieczem". Obie opcje nie były zbyt miłe, więc mag ściągnął kostur z pleców, sięgnął po flakonik, i zaczął zabawę. Wskoczył na stół i laską zaczął strącać hełmy z tych durnych głów. Potem zamaszystym ruchem wrzucił fiolkę wybuchową trzem rycerzom do zbroi. Potem użył magii wiatru i kilku napastników natychmiastowo znalazło się za oknem. Następnie użył mieszanki tych trzech powyższych stylów.


To ode mnie zależy, kiedy walka się skończy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jenny
Porwany przez Skandian


Dołączył: 25 Gru 2009
Posty: 1059
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 3/3
Skąd: Kalisz
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 17:35, 03 Sty 2011    Temat postu:

Megan musiała przerwać kolejny swój taniec z Aragornem, bowiem do sali balowej wpadli jacyś mężczyźni z mieczami w dłoniach i nie wyglądali na pozytywnie nastawionych do uczestników wesela. Kobieta skądś ich kojarzyła, ale nie mogła sobie przypomnieć skąd. Chciała się towarzysza o coś spytać, ale jego już nie było. Kobieta od razu sięgnęła ręką do miejsca, gdzie zwykle znajdowała się rękojeść jej miecza. Jednak tym razem napotkała pustkę. Musiała zdjąć pochwę na czas wesela.
Przez chwilę zastanawiała się, co może uczynić.
- Muszę wrócić po mój miecz. No i się przebrać - powiedziała sama do siebie. Nie było jednak łatwo teraz przejść. Wszędzie panował tłok, wszyscy ci, którzy byli w stanie, walczyli. Musiała się jednak jakoś przepchnąć.
Pociągnęła poły spódnicy, by móc dosięgnąć swojego sztyletu. Złapała pewnie uchwyt ostrzem ku dołowi, by łatwiej można było zadać ewentualny cios.
Zaczęła się przeciskać przez tłum. Szybko jednak zauważyła, że długa suknia jej przeszkadza. Schyliła się i kilkoma zwinnymi ruchami skróciła tkaninę, by teraz nawet nie sięgała kolan. Po chwili znów próbowała przedostać się do wyjścia.

Megan biegła korytarzem, by w końcu dostać się do swojej komanty. Na łóżku leżał miecz Serafiela. Wiedziała, że nadarzyła się najlepsza okazja, by go oddać. Jednak przyszła tu po coś innego. Zaczęła się pośpiesznie rozglądać za swoim mieczem. Nigdzie jednak nie mogła go znaleźć. Zaczęła się zastanawiać, gdzie ostatnim razem go widziała. Nie mogła sobie jednak przypomnieć. Zerknęła w kąt pokoju. Znajdowała się tam jej torba i dmuchawka z zatrutymi strzałkami, które znalazła w jaskini Ruffian.
- Niee... Dmuchawka się tutaj nie przyda. Za mało przestrzeni.
Złapała więc jedynie torbę, miecz Serafiela i wybiegła z pokoju.
W biegu zaczęła szukać proszku łzawiącego, którego dawno nie używała. Uznała, że teraz można by go było wykorzystać. Wyciągnęła woreczek i przywiązała sobie rzemykiem przy nadgarstku.

Ponownie wbiegła do sali. Zaczęła szukać wzrokiem Serafiela. Niestety, nie mogła go znaleźć. Za to znalazł się przy niej, nie wiadomo skąd, Aragorn.
- Jak znajdziesz gdzieś Serafiela to mu to daj - powiedziała i dała mężczyźnie miecz. Później poszła gdzieś na lewo. Tam był nieco luźniej, chociaż nie pusto. Drogę utorowała sobie kalecząc przeciwników swoim sztyletem. Jednego chyba nawet zabiła.
Gdy dotarła do swojego celu, przystanęła i wyjęła kilka własnoręcznie uwarzonych mikstur. Były to głównie wybuchowe i ogłuszające. Rzucała je tam, gdzie przeciwników było najwięcej, a "swoich" najmniej. Jeśli ktoś się do niej zbliżył, dźgała go sztyletem. Nie zabijała. Po prostu odstraszała. Jeden jednak się nie zląkł.
Jako jeden z nielicznych walczył nożem. Miecz utracił w czasie walki.
Zadał cios. Zamachnął się ostrzem na wysokości jej dekoltu. Rozciął nieco jej skórę. Spojrzała przerażona na ranę, a potem z wrogością na przeciwnika. Dźgnęła mężczyznę w ramię. Wrzasnął przerażony. W chaotycznym ruchu zamachnął się sztyletem. Megan cofnęła się nieco, ale nóż i tak ją ugodził. Przejechał po wewnętrznej części przedramienia i przeciął rzemyk z proszkiem. Woreczek upadł i nieco się rozwarł, wysypując nieco proszku na posadzkę. Nastąpił cichy wybuch i w powietrzu znalazł się gaz łzawiący. Oślepił on zarówno Megan jak i jej przeciwnika. Musiała minąć chwila, aż doszli w miarę do siebie. Kobieta do niego podbiegła, by go unieruchomić. Udało jej się, gdyż przeciwnik nadal nie widział na oczy. Odchyliła jego głowę, by poderżnąć mu gardło. Zupełnie jednak zapomniała o broni przeciwnika! Mężczyzna w ostatecznym geście dźgnął ją między żebra. Był to ostatni czyn w jego haniebnym życiu.
Megan próbowała zaczerpnąć tchu, ale miała wrażenie, że całe powietrze z niej gdzieś ucieka. Oczy zaczęły jej zachodzić mgłą. Spojrzała na rękojeść ostrza wystającego z jej ciała. Czatujący pies. Miała wrażenie, że gdzieś już coś takiego widziała, lecz i tego nie mogła sobie przypomnieć.
Miała zamiar wyjść z sali. Nieustabilizowany sztylet, jednak zadawał jednak coraz więcej bólu, a wolała go nie wyciągać. W połowie drogi jednak była zbyt wyczerpana. Zauważyła jednak Uriusa. Miała przynajmniej nadzieję, że to on.
- Szpic islandzki... - szeptała, wisząc na rycerzu. - Szpic islandzki... Sztylet... Szpic...
I straciła przytomność.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Actia
Moderator


Dołączył: 12 Gru 2009
Posty: 1075
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 18:13, 03 Sty 2011    Temat postu:

Actia była wściekła. Dlaczego to się stało akurat dzisiaj, na weselu Gilana i Riny? Gilan na pewno nie był zadowolony, zresztą, co mu się dziwić. To nie podobało się nikomu, a co dopiero panu młodemu. Rina natomiast… Actia wątpiła, że jej przyjaciółka w ogóle wie, co się dzieje, bo Rina leżała gdzieś na ziemi za Gilanem i cicho pochrapywała. Jak się dowie, co tu się stało… To albo wpadnie w niesamowitą złość, albo uzna to za coś zabawnego. Ech, czasem trudno było za nią nadążyć.
Actia rzuciła w kierunku jednego z przeciwników miecz. Ostrze poraniło go, mężczyzna upadł, a miecz powrócił do Actii niczym bumerang. Dziewczyna pobiegła, a potem wskoczyła na jeden ze stołów. Stamtąd posłała w kilku przeciwników potężną falę błyskawic. Dwóch odepchnęła Mocą tak mocno, że uderzyli o ścianę i przez dłuższy czas nie wstawali, zamroczeni. A kiedy chcieli dalej walczyć, ktoś inny szybko z nimi skończył. Dziewczyna złapała jeszcze jakiegoś mężczyznę chwytem Mocy i rzuciła nim o sufit.
A potem zeskoczyła ze stołu. Stała za innym przeciwnikiem, który odwrócił się, gdy poczuł, że ktoś za nim jest. Zaatakowała go mieczem. Pojedynkowali się przez jakiś czas, Actia oczywiście dopomagała sobie Mocą. W pewnym momencie zaatakowała go tak, że błyskawice oplatające jej miecz przeszły na wroga i zacisnęły się na nim. Wróg wrzasnął z bólu i zatoczył się. Actia zamachnęła się mieczem, który pozostawił niebieskawą poświatę i odcięła rękę mężczyźnie.
Odwróciła się. Patrzyła, jak Castagiro zabija jakiegoś żołnierza. Gość był już ostatni. Castagiro podszedł do stołu, napił się i zapytał Actii:
- Niech zgadnę. Ten pieprzony Eseth nasłał ich?
- Eseth, czy nie, zrobiło to któreś z Bóstw – odpowiedziała Actia.
Rzuciła miecz na ziemię i teraz bawiła się kawałkiem koszuli. To był jej odruch. Uwielbiała mieć coś w dłoniach i się tym bawić, kręcić, ściskać itd.
- I chyba wiem, dlaczego to zrobili. Wiedzieli, że zauważymy smugę i chcieli nas zatrzymać – mówiła Actia. – Może nie sądzili, że ci żołnierze nas zabiją, ale na pewno liczyli na to, że może nas pokaleczą i zmęczą, i przez to nie będziemy w stanie przez dłuższy czas ruszyć za smugą. Chyba, że wyruszy tylko kilka osób, ale to też byłoby dla nich dobre. Wątpię, że Bóstwa traktują nas jak poważnych przeciwników, ale z pewnością staliśmy się dla nich irytującymi istotami. W każdym razie, na pewno po części ich plan wypalił, bo ci żołnierze i tak nas spowolnili. Moglibyśmy już wyruszać… Słuchajcie, czy bylibyście w stanie wyruszyć za jakąś godzinę, dwie?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nefra
Strzelec do tarczy


Dołączył: 11 Sty 2010
Posty: 445
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 18:58, 03 Sty 2011    Temat postu:

-Mnie godznia raczej wystarczy- powiedziała Arnara, chwytając się za głowę-Tylko może niektórzy potrzebują otrzeźwieć- spojrzała się po towarzyszach.
-W każdym razie, idę się przebrać.
Weszła jeszcze na chwilę do sali i wybrała sobie jeden z mieczy leżących na ziemi, no i oczywiście tacę.
Dziewczyna poszła wolnym krokiem do pokokju i pierwsze, co zrobiła, to położyła się na łóżko. Było takie miękkie...

Obudziła się po chwili. Zerwała się z łóżka i pobiegła do łazienki, by się umyć i przebrać. Rozpuściła włosy, założyła swoje, już wyprane, zwykłe ubranie i była gotowa do drogi. Ale głowa wciąż ją bolała. Postanowiła wybrać się w jakieś odludne miejsce, gdzie jest cicho i spokojnie. Mało osób było gotowych, więc poszła do ogrodu znajdującego się w mieście. W tych godzinach nikogo tu nie było. Arnara usiadła pod drzewem, w cieniu, chroniącym jej głowę od gorąca. Zamknęła oczy i starała się sprawić, by ból przeszedł.
-Coś nie tak?- usłyszała głos Khora, klęczącego niedaleko niej.
-Głowa mnie boli- wyżaliła się, po czym dodała:-Przecież wiesz. A co ty tu robisz?
-Szukam pewnej rzadkiej rośliny, która podobno tu rośnie. Jest mi potrzebna. I myślę, że mógłbym poradzić coś na twoją głowę..
Kilka sekund później ból ustał.
-Szybki jesteś. Dziękuję. A wiesz, co to może być?
-Umysł ci szwankuje, ta twoja moc czytania w myślach. Powinnaś po prostu odpocząć. To nie jest coś bardzo poważnego, ale w połączeniu z małą ranką... Jak widzisz, może spowodować takie rzeczy, jak omdlenie. No nic, musimy iść, bo spóźnimy się na zbiórkę- wytłumaczył Khor, kończąc szerokim uśmiechem. Arnara odwzajemniła go, a następnie wrócili przed zamek w milczeniu.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rexus Maximus
Zabójca dzika i kalkara


Dołączył: 31 Paź 2010
Posty: 713
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Polska, Lubelskie, Hubinek
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 19:17, 03 Sty 2011    Temat postu:

Po walce mag sięgnął po jedno z ocalałych ciastek, wsadził je do ust, przełknął i powiedział:
- Fajnie było. Może jeszcze raz?
Potem wyszedł z budynku, skierował się do fontanny. Widział, że woda tam jest krystaliczna, czysta i lodowata, więc wskoczył do niej, obmył się i wyszedł. Wysuszył ubranie ciepłym Powiewem, wypił jakieś lekarstwo chroniące drogi oddechowe przed przeziębieniem i skierował się na miejsce zbiórki. Hmm, tylko jakie miejsce jest najbardziej prawdopodobne? Pewnie sala weselna. Wszedł tam, słudzy już zaczynali uwijać się ze sprzątaniem, jutro kolejny bal. W końcu wyszedł, bo jakaś stara służąca zaczęła go wyganiać miotłą. Przez chwilę zastanawiał się czy nie zwerbować jej do drużyny, bo w końcu przed taką bronią ugną się nawet Bóstwa, ale w końcu opuścił salę. Usiadł na ławce i czekał, oglądając tutejsze konstelacje.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
killerafi95
Niechciany przez mistrzów


Dołączył: 02 Paź 2010
Posty: 102
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 3/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 19:25, 03 Sty 2011    Temat postu:

Orin właśnie spożywał posiłek, kiedy do sali wbiegli jacyś żołnierze. Wyciągnęli broń. Orin oszacował miej więcej liczbę przeciwników i porównał ją z liczbą członków.
- Mamy dużą szansę wygrać, nawet pijani. – Pomyślał.
Do Orina podszedł jeden z żołnierzy i zamachnął się mieczem. Orin chlusną mu w oczy resztką miodu, a tamten upuścił miecz. Orin wyciągnął większy sztylet i podciął tamtemu gardło. Zobaczył, że Arnara upadła i chciał jej pomóc, ale już ktoś to zrobił.
- Ciekawe, kto to? -
Zabił paru przeciwników i zobaczył, że Megan udaję się ku wyjściu ze sztyletem wbitym w żebra. Czym prędzej pobiegł do niej i wyprowadził na zewnątrz. Gdy byli poza wirem walki, Orin położył ją na ziemi. Sięgnął do jej umysłu, ale ona wzniosła blokadę.
- Pozwól mi wejść! – Krzyknął.
Megan opuściła blokady. Gdy Orin wyczuł, że jedno z płuc jest przebite zaklął szpetnie.
- Może zaboleć, ale chyba przeżyjesz. -
Orin przywołał magię. Wyciągnął szybko sztylet i wymamrotał zaklęcie w pradawnej mowie pod nosem.
- Dobra, płuco jest uratowane, ale nie wiem czy starczy mi energii żeby wyleczyć ranę. -
- Płuco! – Krzyknęła i prawie zemdlała.
Orin wymamrotał kolejne zaklęcie.
- Słuchaj, uratowałem płuco, zatamowałem krwawienie i zasklepiłem skórę. Rana nadal jest w środku, więc na razie usiądź na ławce i odpoczywaj i nie ruszaj się dużo. Po walce zaczerpnę od kogoś energii i uleczę ranę do końca. -
- Dziękuje.- Powiedziała i usiadła na ławce, a Orin poszedł dalej walczyć.
Po walce Orin spytał się Nicka, czy mam miksturę uzupełniającą energię. Ten przytaknął i wręczył mu fiolkę. Orin wypił miksturę.
- Szkoda, że nie mam faelnivr-u. Będę go musiał uwarzyć.– Pomyślał.
Gdy wróciła mu już energia podszedł do Megan i uzdrowił ranę do końca.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cochise
Niechciany przez mistrzów


Dołączył: 31 Paź 2010
Posty: 109
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 19:27, 03 Sty 2011    Temat postu:

- Mnie pasuję, ja się wyrobię.
Nie chcąc marnować czasu pobiegła do stajni, w siodlarni się przebrała i szybko, najszybciej jak się dało oporządziła oba wierzchowce. Selvatico tylko patrzył się na nią zaspanym wzrokiem. Nic dziwnego. Był środek nocy. Jej samej też bardzo chciało się spać. Konie za to były pełne energii. Wszystko udało jej się w ciągu piętnastu minut, więc zdążyła dać koniom trochę owsa. Sama chętnie by zjadła taki owies. Dziesięć minut później już galopowała na miejsce zbiórki. Nikogo jeszcze nie było. Miała nadzieję, że będzie chociaż Ruffian, ale ta widocznie czekała na Orina. Skoro czasu było jeszcze dużo, a nikt się na razie nie pokazał, Cochise rozbudziła się szalejąc przed zamkiem.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Zwiadowcy Strona Główna -> Hibernia / Zaginione Insygnia Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3, 4, 5, 6  Następny
Strona 1 z 6

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Emule.
Regulamin