Forum Zwiadowcy Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Aktualnie czytam
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 32, 33, 34 ... 38, 39, 40  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Zwiadowcy Strona Główna -> Skorghijl / Książki ogólnie
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
LadyPauline26
Moderator


Dołączył: 02 Kwi 2010
Posty: 4200
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 92 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 17:30, 29 Lis 2015    Temat postu:

"Demon nocy" zakończony i z braku innych pomysłów, co czytać, wzięłam się za kolejną część sagi, czyli "Kobietę na brzegu". Szczerze mówiąc, już w poprzedniej części domyśliłam się pewnej rzeczy, ponieważ - ja głupia - zobaczyłam kilka razy całe drzewo genealogiczne rodziny... no ale cóż. Może autorka mnie czymś zaskoczy :3. A poza tym teraz wszystko powoli zmierza w kierunku zamknięcia serii, więc w każdej kolejnej książce pojawiają się nowe szczegóły na ten temat. Więc na pewno tutaj też sprawa nie skupi się na jakiejś zaginionej osobie i jej szukaniu.
A co do oceny Demona... ehh... pojęcia nie mam. Mózg autorki zabrnął w naprawdę dziwne rejony, ale jakkolwiek dziwne i perwersyjne by nie było to, co sobie wymyśliła, jakoś nie mogłam patrzeć na ten tom nieprzychylnie. Chyba zbyt mi było żal głównej bohaterki, bo w sumie przypadkowo ją skazali na x lat męczenia się z takimi czy innymi problemami. Identyfikuję się z samotnymi ludźmi po prostu Very Happy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Evans
Jr. Admin


Dołączył: 19 Wrz 2013
Posty: 2198
Przeczytał: 3 tematy

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 21:05, 01 Gru 2015    Temat postu:

Jako że skończyłam Vonneguta, który urzekł mnie swoim stylem pisania, to podejmuję W KOŃCU próbę skończenia trylogii "Rozbite Imperium" i idę czytać "Cesarza Cierni", z czym mam nadzieję zdążyć przed koniecznością sięgnięcia po "Kordiana". Albo jak mnie deadline będzie gonił, to szybciej pójdzie :3.

A co do "Trzęsienia Czasu", chciałam mu założyć temat, ale uznałam, że ciężko się jakoś specjalnie wypowiedzieć, bo to nie jest fabularna powieść, ale raczej zbiór niechronologicznych wydarzeń, opowieści autora o tytułowym zjawisku i tym, jak wpływało na ludzi i tym podobne. Ale napisane w tak przyjemny sposób, że nie mogłam się oderwać :3. No i rozdziały mają po 2-4 strony, przy czym podzielone są na fragmenty mniejsze, przez co szybko się czyta. Chociaż na początku ciężko mi się było zorientować, o co w ogóle chodzi i z czyjej perspektywy jest to pisane.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
LadyPauline26
Moderator


Dołączył: 02 Kwi 2010
Posty: 4200
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 92 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 14:29, 02 Gru 2015    Temat postu:

Ehh... jaka ta "Kobieta na brzegu" była smutna ;-;. Tzn. książka, a nie postać. Sama tytułowa bohaterka występowała tylko w rozmowach, bo nie żyła już od kilkunastu lat. Ale ogólnie sama fabuła mi się podobała. Tak jak nieraz mówiłam, w serii o Ludziach Lodu nie ma wiele odchyleń od normy. Ciężko jest powiedzieć, że jeden tom jest lepszy czy gorszy od pozostałych - chyba że się znienawidzi lub pokocha jakąś postać. Akurat teraz nikogo specjalnie nie pokochałam, ale muszę przyznać, że tę część bym zaliczyła do tych bardziej przez siebie lubianych. Bohaterów miała sympatycznych, historię całkiem ciekawą... no i jeszcze podoba mi się, jak powoli w to wszystko wkracza technologia Very Happy. Pierwszy raz chyba jeździli tutaj samochodem. Chociaż co do telefonów to nie jestem pewna... jak tak teraz myślę, to się chyba pojawiły już w "Głodzie" na przykład. No, ale to nieistotne.

A teraz biorę się za coś nieco mniej przyjemnego... tzn. przyjemnego, ale nie jest to coś, co będę czytała dla czystej rozrywki. Raczej dla celów naukowych i mam nadzieję, że będzie to jednocześnie na tyle ciekawe, żebym nie marzyła o innych książkach, póki nie skończę. A mam tutaj na myśli "Historię Anglików" Paula Johnsona. Takie grube tomiszcze odkryte przeze mnie w domowych zbiorach dzięki remontowi w salonie :3. Trochę już czekało, aż się za nie zabiorę, ale wreszcie mnie nic innego nie odciąga. Także do dzieła Very Happy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Evans
Jr. Admin


Dołączył: 19 Wrz 2013
Posty: 2198
Przeczytał: 3 tematy

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 1:50, 25 Gru 2015    Temat postu:

Ja w końcu, dziś rano, skończyłam czytać "Cesarza Cierni"... i jaaa Neutral. Nie będę tu wiele pisać, bo chcę osobny post stworzyć, ale mogę spokojnie powiedzieć, że od dawna do niczego tak się nie przywiązałam. Chociaż może to nieodpowiednie słowa... strasznie mi się w każdym razie podobało Very Happy. Mimo to nie przeszkadza mi, że już się skończyło, bo stało się to w odpowiedniej chwili, ale o tym też później. Polecam w każdym razie :3.

A teraz zabieram się za lekturę autorstwa Słowackiego, czyli "Kordiana" Very Happy. Już po Przygotowaniu i Prologu obawiam się, że bez pomocy źródeł trzecich ciężko będzie wszystko ogarnąć, ale jakoś to będzie :3.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
LadyPauline26
Moderator


Dołączył: 02 Kwi 2010
Posty: 4200
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 92 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 2:13, 25 Gru 2015    Temat postu:

Skoro tak rekomendujesz, to już się nie mogę doczekać, aż się wreszcie za to zabiorę :3. Mam opory przed zaczynaniem nowej serii przy takich zaległościach nagromadzonych dookoła, ale mimo wszystko kusi, skoro budzi takie emocje. A skoro leży w komplecie i czeka sobie spokojnie na moją uwagę, to nie byłoby głupio się nią mimo wszystko zainteresować w końcu. Ciężkie "dlematy" nałogowca...

Ale na pewno nie zacznę tego teraz, bo po trzech tygodniach męczenia udało mi się nareszcie dobrnąć do końca "Historii Anglików" i wzięłam się już za co innego. Ostatnie kilkadziesiąt stron mnie rozczarowało. Spodziewałam się jakichkolwiek faktów ciekawych na temat wojny, a nie doczekałam się o tym prawie nic - szczególnie o tej drugiej. Czułam się tak, jakby wojny tam zwyczajnie nie było. Najbardziej podobał mi się ten rozdział dotyczący średniowiecza, a potem już coraz słabiej. Pod koniec byłam tak zmęczona, że uznałam za porywające opowieści o prywatyzacji gospodarki koło lat osiemdziesiątych i zwalczanie wpływowych związków zawodowych manipulujących poczynaniami Partii Pracy <3. Sporo rzeczy rozjaśniło mi się nieco w głowie i miałam kilka momentów, kiedy czytanie naprawdę sprawiało mi przyjemność, ale mimo wszystko przewałkowanie całej książki historycznej od deski do deski to trochę za dużo. Nawet jeśli jest to książka powiązana mocno z tematem moich studiów. Podobał mi się też język i sposób przekazania wiedzy, ale mimo wszystko uważam, że gość zbyt głęboko wnikał w kwestie polityczne, które dla takiego nieogara w tej kwestii jak ja znaczyły tyle co nic. Ucierpiało na tym omawianie tematów bardziej społeczno-kulturowych, bo miałam wrażenie, że na tym tle nie zachodzi żadna zmiana przed półtora tysiąca lat (pomijając może małe załamanie reformacyjne). Dlatego mimo początkowego entuzjazmu co do tej książki, ostatecznie jestem ciut rozczarowana i cieszę się, że zdołałam przez to przebrnąć. Nie była to wyjątkowa mordęga, co ciekawe, ale około XIX wieku (który zwykle mnie fascynuje, zwłaszcza w tematach rewolucji przemysłowych) miałam ochotę zasnąć. Wiem też, że to w sporym stopniu wina tematu, a nie autora, jednak mimo wszystko wydaje mi się, że dało się pewne sprawy przedstawić ciut ciekawiej; bo nawet dobry styl nie mógł tego chwilami uratować.

A w tej chwili wzięłam się za czytanie prequelu "Zwiadowców", czyli, rzecz jasna, "Turnieju w Gorlanie" <3. "Ruiny Gorlanu" dostałam pod choinkę równo 6 lat temu i mimo że moje zdanie o serii nieco się zmieniło przez ten czas, to jednak nadal tu jestem i jakkolwiek bym o tym tasiemcu nie mówiła i jakkolwiek bym nie narzekała, ta seria zmieniła moje życie. No i ukierunkowała je w pewnym stopniu. Więc czytanie teraz kolejnego Flanaganowego tworu to jest pewien rodzaj hołdu dla jego twórczości :3.
Na razie czuję głównie nostalgię. To jest tak podobne do wszystkich poprzednich tomów, że aż się śmiać chce, ale uczucia mam bardzo pozytywne. I kocham młodego Crowleya .


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez LadyPauline26 dnia Pią 2:20, 25 Gru 2015, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Evans
Jr. Admin


Dołączył: 19 Wrz 2013
Posty: 2198
Przeczytał: 3 tematy

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 19:05, 30 Gru 2015    Temat postu:

W końcu! W końcu zmęczyłam tego "Kordiana", którego pozostawię bez komentarza większego. Zmęczyło mnie to masakrycznie i świętuję tylko, że to była ostatnia lektura z romantyzmu ;-;. (Prócz "Wertera", który mnie czeka z własnego wyboru... co mnie podkusiło? Sad)
(Oraz "Fausta"... i "Konrada Wallenroda"... ;_____; Umrem z wściekłości na bohaterów.)

A teraz wzięłam najkrótszą książkę, którą miałam pod ręką, czyli "Doktor Jekyll i pan Hyde" :3. W przeciągu 2 h, na wpół czytając, na wpół gadając doszłam już do połowy, więc coś mi mówi, że wiele czasu mi to nie zajmie. A ostatnimi czasy temat schizofrenii jest dla mnie ujmujący. (Tak bardzo, że nawet dostałam za to osta na forum :\.)


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Evans dnia Nie 23:27, 21 Lut 2016, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
LadyPauline26
Moderator


Dołączył: 02 Kwi 2010
Posty: 4200
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 92 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 19:23, 30 Gru 2015    Temat postu:

Ja skończyłam już parę dni temu prequel Zwiadowców, ale nie będę się specjalnie rozpisywała ze swoją opinią, bo jest już w tym temacie. Jeśli komuś nie chcę się czytać tych wynurzeń, to po prostu polecam :3. Bardzo fajny tom, na pewno lepszy od dwunastki Very Happy.

Natomiast w tej chwili zabrałam się za prawdopodobnie ostatnią już książkę w tym roku. Nie chcę zaczynać nic nowego. Skończę po prostu 31. grudnia, a potem od 2016 roku pójdzie już coś nowego. A mówię o "Drodze w ciemnościach" Margit Sandemo. Trzydziesta piąta część Ludzi Lodu... I w chwili obecnej oceniam ją na tym samym poziomie co wiele poprzednich, chociaż w skali "gorzej-średnio-lepiej" raczej skłania się ku lepiej. Miła odmiana co do bohatera w każdym razie, bo do tej pory zawsze występowali dorośli, a teraz takie dziecko prawie. Póki co chyba mi to odpowiada.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Evans
Jr. Admin


Dołączył: 19 Wrz 2013
Posty: 2198
Przeczytał: 3 tematy

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 0:44, 31 Gru 2015    Temat postu:

Wiedziałam, że szybko skończę... udało się jeszcze dzisiaj, tak w międzyczasie do robienia kilku innych rzeczy :3. I może moja ocena jest nieobiektywna przez kontrast z "Kordianem", ale... jaaaa! *.* Ta książka była taka cudowna... Ja na tak krótką opowieść dokładnie pokazali motywy bohaterów i ciąg przyczynowo-skutkowy, przy tym zahaczając... złe słowo. To było głównym wątkiem, nie jakimś epizodem. Ale skupiając się nienachalnie na naturze psychiki ludzkiej, co mi bardzo przypadło do gustu. No i ostatnio (też przez romantyzm!) zaczęłam klasyfikować dzieła po epoce, więc nieco się obawiałam książki wydanej ledwie 4 lata przed "Portretem Doriana Graya". Zostałam bardzo pozytywnie zaskoczona :3.

A teraz się zabieram za "Turniej w Gorlanie" Very Happy. Znaczy zacznę od 1. stycznia, ale dla mnie oznaką zaczęcia książki jest włożenie w nią zakładki, co już uczyniłam :3. (Znaczy... chciałam to zrobić, ale książka miała już swoją zakładkę :<. W każdym razie już tam jest, leży i czeka!)


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
LadyPauline26
Moderator


Dołączył: 02 Kwi 2010
Posty: 4200
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 92 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 16:54, 02 Sty 2016    Temat postu:

"Droga w ciemnościach" zakończona rano w ostatnim dniu roku. W swojej opinii niewiele mogę dodać do tego, co już napisałam w poście powyżej. Część całkiem ciekawa, głównie z powodu akcji. Właściwie cały czas coś się działo, nie było przestojów itd. I w sumie rozumiem poniekąd, że rolę miało dziecko (o ile 14 lat to dziecko... w książce tak o nim mówili), więc nie chcę aż tak tego wytykać, ale mimo wszystko wydaje mi się, że momentami główny bohater zachowywał się trochę głupio. Tak jakby już mógł uniknąć problemów, a specjalnie kusił wroga do dowalenia mu jeszcze raz. (I nie ma to jak po przeczytaniu książki kombinować przez pół minuty, jak właściwie najważniejsza postać miała na imię ;-;. Ale okej, już pamiętam, że Vetle :3.)

A teraz kolejna część Ludzi Lodu. "Magiczny księżyc", tom 36. Zaczęłam czytać wczoraj, ale na razie nie mam wiele do powiedzenia. Może poza tym, że ta dziewczyna co teraz występuje jest potwornie naiwna ;__;. Niby nie do końca jej wina, ale czasami nie dam rady patrzeć na to, co się z nią dzieje i czekam, aż się postawi i zrobi coś tak, jak sama by chciała, a przestanie dogadzać tym, co ją wykorzystują.

Tak generalnie to jednym z moich noworocznych postanowień jest skończenie tej serii. Zobaczę jak to będzie, ale generalnie idzie dobrze, więc pewnie się spokojnie uda. Do przeczytania zostało mi (nie licząc obecnie zaczętego) chyba 11 tomów. Byłoby znacznie mniej, ale miałam sporą przerwę z czytaniem tej sagi w 2015 roku na początku. W sumie od listopada 2014 do końca czerwca 2015 nie wzięłam nic i dopiero przez ostatnie pół roku tak szybko nadrabiam zaległości. Też ponad 10 tomów się udało przeczytać, 15 chyba nawet. Więc może nareszcie uda mi się z tym skończyć ;-;. Fajne bo fajne, ale tak trochę mi to już ciąży jak przykry obowiązek. Wszystko spoko, ale prawie 50 części to mimo wszystko lekka przesada Very Happy. Jeszcze po pierwszym tomie łatwiej pewnie przerwać, ale po prawie czterdziestu? Szkoda tego czasu, który na to poszedł. (Zresztą ciekawi mnie jak się zamyka akcję sagi, która ciągnęła się przez prawie 400 lat...)


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez LadyPauline26 dnia Sob 17:07, 02 Sty 2016, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lifanii
Wybawca oberjarla


Dołączył: 10 Lip 2012
Posty: 1584
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 21 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: The Bad Place...?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 21:20, 04 Sty 2016    Temat postu:

A ja się wreszcie wzięłam za lekturę, która w początkowym założeniu miała być na dzisiaj... a lekturą tą jest "Dżuma" konkretnie :3. Szczury, ludzie, chorzy ludzie, szczury i choroba... Jak na razie tyle! Nie no, złe to nie jest, kiedy się nie czyta z siedzącą tuż obok rodzinką, która gra w Eurobiznes... A jak niektórzy może wiedzą, taka rodzinka jest wtedy głośna :3.

Więc! Muszę się do tej książki przekonać, bo mamy ją na czwartek jednak :3. Ale dam radę, wczoraj przeczytałam w sumie połowę, to jakoś się uda .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
LadyPauline26
Moderator


Dołączył: 02 Kwi 2010
Posty: 4200
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 92 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 21:57, 04 Sty 2016    Temat postu:

Mi się "Dżuma" bardzo podobała, a przynajmniej dobrze ją wspominam :3. Pewnie kwestia odmiennego gustu, bo chyba lubimy trochę inne lektury, ale mimo wszystko tak we własnym rankingu bym ją dała dość wysoko i wydaje mi się, że nie tylko ja. Także może się faktycznie później przekonasz Very Happy. Ja w sumie miałam chwile zwątpienia w trakcie czytania, bo to takie bardzo filozoficzne, no ale też niezbyt długie, więc idzie przebrnąć :3. Tylko smutnawe... (I ciekawi mnie, czemu czytacie to teraz. Ja to miałam zadane w lutym 2015 chyba, więc już praktycznie koniec liceum. Ale to w sumie taka "pozaepokowa" książka.)

A co do mnie, to wczoraj skończyłam poprzedni tom Ludzi Lodu, teraz zaczynam kolejny: "Miasto Strachu", jeśli się nie mylę. Ale mam na razie mieszane uczucia. Właściwie bez powodu polubiłam główną postać jeszcze zanim się pojawiła jako główny bohater, ale cała fabuła nie zachęca mnie jakoś do dowiadywania się, co dalej. To pewnie znak, że po maratonie trzech tomów nadszedł czas, żeby przenieść oczka na coś nowego. Nawet mam wybrane już, co to będzie, ale do tego trochę zostało, bo czuję, że prędko nie przebrnę.
Natomiast poprzedni tom, czyli ten "Magiczny księżyc", to... chyba nie chce mi się go recenzować zbyt obszernie. Dziwny. Cholernie trzymający w napięciu, mimo że wiele zgadłam już w połowie książki, ale przede wszystkim dziwny. Są takie subtelne granice patologii w tej serii i teraz czułam, że się do nich nadto zbliżyłam Very Happy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Evans
Jr. Admin


Dołączył: 19 Wrz 2013
Posty: 2198
Przeczytał: 3 tematy

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 20:24, 05 Sty 2016    Temat postu:

Skończyłam "Turniej w Gorlanie, aczkolwiek rozpisywać się o nim będę w Redmont, tu sobie odpuszczę :3. A teraz biorę się na szybko za "Proces" Kafki, bo wypożyczyłam sobie przed świętami, a przed feriami chcę zwrócić razem z "Kordianem", żeby mieć wszystko z biblioteki z głowy :3.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
LadyPauline26
Moderator


Dołączył: 02 Kwi 2010
Posty: 4200
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 92 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 12:01, 07 Sty 2016    Temat postu:

"Miasto strachu" skończyłam wczoraj i muszę przyznać, że właściwie nie jest to tak złe, jak na początku mi się wydawało. Tzn. nie myślałam, że to się okaże słaby tom, ale miałam wrażenie, że zbytnio mnie nie wciągnie, szczególnie że na początku pojawiła się pewna... najprościej mówiąc intryga. Taka sytuacja, kiedy czytelnik wie o złych zamiarach w stosunku do dobrego bohatera i widząc to, ma aż ochotę zawołać go i ostrzec, że coś mu grozi. Akurat tutaj chodziło o zabranie testamentu osobie, która nawet nie wiedziała, że dziedziczy cały dom i majątek. Niby nie był to szczyt okrucieństwa ani też ja nie byłam przywiązana do kobiety, która mogła wszystko stracić, bo dopiero ją poznałam, ale mimo wszystko mierzi mnie, jak coś takiego czytam i tylko się denerwuję niepotrzebnie. (W sensie zabieg jest w porządku, tylko nie na moje nerwy Very Happy.) Wspomniałam zresztą kiedyś, jeśli się nie mylę, że Sandemo ma niezrównany talent do burzenia mojej zasady: "kibicuję każdemu". W większości książek ja jestem po prostu po stronie osoby, która akurat chce coś osiągnąć - nawet jeśli są to rzeczy sprzeczne, to jakoś automatycznie dobrze życzę bohaterowi. Raz temu, raz tamtemu. A tutaj się tylko cieszę, jak źli umierają albo tracą wszystko :3.
Swoją drogą... wcześniej nie zauważyłam, ale zupełnie przypadkiem zaczęłyśmy czytać z Lifanii książki o zarazach w tym samym czasie. Jakoś nie dotarło do mnie, że to będzie o epidemii ospy. Dopiero w momencie, jak zaczęli coś wspominać o dżumie w różnych kontekstach, to skojarzyłam, że to w sumie identyczny temat. Tylko tutaj nie izolowano miasta, ale samych ludzi i nie było to, rzecz jasna, aż tak filozoficzne.

A teraz zabrałam się za "Aku-Aku", czyli kolejną z zalegających w moim pokoju i czekających od dawna książek podróżniczych. Podobnie jak "Ekspedycja Tygrys" napisana została przez Thora Heyerdahla, ale opowiada o czymś nieco innym, bo w Ekspedycji... mówili głownie na temat podróży tratwą i celem tej ich wyprawy było sprawdzenie, czy da się przepłynąć dane tereny na rekonstrukcji statku trzcinowego. Tutaj będzie mowa głównie o archeologicznych badaniach na Wyspie Wielkanocnej z tego, co widzę. Odrobinę się rozczarowałam brakiem starożytnych statków, bo wydawało mi się to stałym elementem jego książek, ale po przeczytaniu pierwszego rozdziału widzę już, dlaczego niczego takiego nie będzie. Z logistycznego punktu widzenia rozsądniejsze rozwiązanie.
A ponieważ dopiero zaczęłam, to jeszcze nie mogę niczego ocenić. Ale lubię styl tego autora i tematy, o których pisze, więc w sumie wątpię, żeby się potem mogły pojawić jakieś większe minusy. Poza tym trochę mi użyło, ze czcionka jest inna niż w Ekspedycji... Niby Aku-Aku jest przez to z dwa, trzy razy grubsze, ale słów ma pewnie tyle samo. Dzięki ci, wydawco, który nie zakatuje moich oczu po raz kolejny takimi maleńkimi literkami :3.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Evans
Jr. Admin


Dołączył: 19 Wrz 2013
Posty: 2198
Przeczytał: 3 tematy

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 20:50, 08 Sty 2016    Temat postu:

To ja dziś skończyłam czytać "Proces" i... nawet ciężko mi powiedzieć, co o nim myślę Neutral. Znaczy na pewno mi się podobało, nawet mimo tego, że momentami strasznie ciężko się czytało. Wywołane to było głównie długimi, rozwiniętymi i dość... bogato (żeby nie napisać "ciężko" czy "sztywno") napisanymi zdaniami. Ale lubię absurd w powieściach, to mnie na początku w tym autorze urzekło i pod tym kątem nie spotkało mnie żadne rozczarowanie, więc generalnie wynagradzało to brnięcie przez kilkanaście stronic wyjaśnień skomplikowanych, jak działa sąd Very Happy.

Jako że porzuciłam pomysł maratonu klasyków z troski o moją głowę przy takiej monotonności gatunków, to dla kontrastu wzięłam młodzieżówkę, czyli "Miecz Lata" Ricka Riordana, pierwszą część jego nowej serii o bogach Asgardu :3.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
LadyPauline26
Moderator


Dołączył: 02 Kwi 2010
Posty: 4200
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 92 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 1:20, 17 Sty 2016    Temat postu:

"Aku-Aku" skończyłam czytać jakieś 15 minut temu i muszę przyznać, że bardzo mi się podobało. Nie spodziewałam się w sumie, że może być inaczej, bo tego typu książki generalnie bardzo mi pasują, no ale nie wiedziałam, że aż tak się wciągnę. Nie miałam teraz aż tyle czasu do czytania, więc trochę to długo trwało, ale mimo wszystko jak już siadałam i się wczułam, to szło naprawdę szybko. Tak gdzieś w 3/4 zaczęła mnie nużyć powtarzalność pewnych scen, a moja klaustrofobia po prostu szalała na widok niektórych opisów, ale przeżyłam. Pod koniec znów mi się bardziej podobało. (A mówiąc o klaustrofobii mam na myśli sceny, gdzie bohaterowie, głównie autor, wędrowali przez tunele pomiędzy różnymi jaskiniami. Jak ja widziałam te wszystkie fragmenty na temat przeciskania się w ciemnościach bez możliwości przekręcenia ciała albo odwrócenia się... to robiło mi się niedobrze. Nie boję się ciasnych pomieszczeń, małych przestrzeni ani tym bardziej ciemności... ale ta niemożność poruszania i ciasnota, która sprawia, że nie możesz zmienić ułożenia rąk... Miałam wrażenie, że to ja się tam przeciskam i zauważam, że wybrałam zły tunel, który kończy się szparą, gdzie nie zmieści się nawet moja głowa. I że to ja nie dam rady się cofnąć, bo za mną idzie osoba, która nie rozumie, że się już nie da dalej i pcha mnie w te kleszcze, panikując ze strachu. W połączeniu z moim lękiem przed jaskiniami i wiaduktami, która spadają mi na głowę idzie dostać zawału w trakcie czytania. Chociaż nie nazwałabym tego lękiem, tylko racjonalnym myśleniem ;-;. "To, że nie zawaliło się przez ostatnie 1000 lat, nie znaczy, że nie zawali się teraz" - tak się zawsze tłumaczę, jak mnie ktoś chce zabierać do jaskini jakiejś w parku Ojcowskim na przykład.)

A ponieważ temat bardzo mnie wciągnął, od jutra zaczynam czytanie "Blondynki na Wyspie Wielkanocnej" Beaty Pawlikowskiej (oczywiście). Już kiedyś tę książkę czytałam, ale to było pewnie z 4 albo 5 lat temu i bardzo mało pamiętam. Trochę mi się przypomniało teraz, jak znowu weszłam w temat, no ale to nadal za mało. Poza tym po przekartkowaniu już widzę, że Pawlikowska odnosi się do Heyerdahla. Więc będę miała dodatkowe przypomnienie. Chociaż najbardziej mi zależy na porównaniu Wyspy Wielkanocnej teraz (książka jest z 2010) i około pół wieku temu ("Aku-Aku" wydano w latach sześćdziesiątych). Sporo się musiało zmienić.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Evans
Jr. Admin


Dołączył: 19 Wrz 2013
Posty: 2198
Przeczytał: 3 tematy

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 20:43, 17 Sty 2016    Temat postu:

W międzyczasie zdążyłam przeczytać kilka książek - czyli caaaaaaałe dwie, "Cierpienia młodego Wertera" i "(nie)Bezpieczne Dorastanie". Co do pierwszej, uważam to za 3 h zmarnowane z życia :3. Egzaltacja Wertera mnie przerażała, zwłaszcza na początku, poza tym i jego, i Kordiana najchętniej zapisałabym na kurs "jak SKUTECZNIE strzelić sobie w łeb, by przyczynić się do ułatwienia życia reszcie społeczeństwa ;-;". Tak, wiem, że przesadzam. To ta frustracja wywołana kilkumiesięcznym wałkowaniem romantyzmu :3.
Natomiast zarówno "Miecz Lata", jak i "(nie)Bezpieczne Dorastanie" uważam za całkiem przyjemne i lekkie :3. Z początku miałam wątpliwości, bo obie są ciągiem jakiegoś cyklu, który znam i obawiałam się PONOWNEGO jechania po schemacie, ale później jakoś szybko poszło i chociaż nie nazwałabym ich arcydziełem, to miło się czytało coś młodzieżowego i luźnego Very Happy. Jednak nastawianie się negatywne skutkuje pozytywnymi niespodziankami :3.

A teraz kolejna lektura, więc sobie sięgnęłam po "Lalkę" Prusa. Coś czuję, że sam pozytywizm po romantyzmie wyda mi się cudowny :3. Tak się łudzę przynajmniej :3. A jak nie, to trudno, podenerwuję się na bohaterów - też jakaś rozrywka Very Happy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
LadyPauline26
Moderator


Dołączył: 02 Kwi 2010
Posty: 4200
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 92 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 18:28, 18 Sty 2016    Temat postu:

"Blondynkę na Wyspie Wielkanocnej" przeczytałam właściwie w godzinę. Może mniej, może trochę więcej. W każdym razie przebrnęłam te około 90 stron bez większych przerw, włączając w to oglądanie dodanych zdjęć i rysunków. I mówiąc całkiem szczerze - jestem rozczarowana. I to dość porządnie. Zdaję sobie sprawę z tego, że to nie jest powieść naukowa o tej wyspie i nie chodziło o pokazanie nie wiadomo jakich informacji na temat jej kultury - w końcu autorka nie była w stanie zobaczyć i dowiedzieć się wszystkiego. Ale na litość... sama napisała, że wzięła ze sobą książkę Heyerdahla (a wątpię, żeby napisał ich więcej o tym miejscu), więc dlaczego jej zaprzecza! Robi wodę z mózgu człowiekowi i pisze o jakiejś wielkiej tajemnicy, nie ma nikt pojęcia, jak te moai (posągi) transportowano, a jak je stawiono to już w ogóle. A tymczasem to wszystko jest w "Aku-Aku"! I serio musiałabym mieć sklerozę godną zapisania w Księdze Rekordów Guinnessa, żeby po może trzech dniach od przeczytania tego nie pamiętać. Więc albo autorka wie coś, czego ja nie wiem, tylko nie uznała za stosowne się tymi nowszymi badaniami podzielić, albo po prostu chciała owiać to wielką tajemnicą, która już nie istnieje, żeby było ciekawiej. (Nie wyszło, i tak się wynudziłam.) Jest też trzecia opcja: nie doczytała "Aku-Aku" do końca i po prostu sobie fantazjowała. Notabene mam wrażenie, że ona strasznie chciała mieć u siebie ten sam klimat dziwnych kultów i lekko przesądnego myślenia co u Heyerdahla, ale nie wzięła pod uwagę, że w opisanej przez nią scenerii to brzmi co najmniej bez sensu. Nie wiem, może naprawdę ktoś tak z nią rozmawiał. Ale jak dla mnie to chodziło tylko o to, żeby zawiało starożytną tajemniczością znowu.

Ehh i ta cała scenka jak ona wchodzi do chatki i nie wie - ojej - czego się tam spodziewać. Poddaje się przeznaczeniu; co to znowu za jakieś niespodziewane zdarzenia i... A nie, czekaj. Jak pokazała zdjęcie tej chatki, to nad drzwiami był napis "Tattoos". Musiało mocno grzać słońce wtedy, jeśli nie wyczytała tych półmetrowych liter nad drzwiami.
Wiem! Wiem, że się złoszczę o drobiazgi. Ale naprawdę lubię Pawlikowską i czasami mądre rzeczy mówi, ale jak ja to czytam, to czuję się tak, jakby mnie ona miała za jakiegoś kompletnego bezmózga. To wszystko jest jakieś takie naiwne i na siłę, jakby nic się tam ciekawego nie stało w ogóle. Mam ochotę wyprzeć to z pamięci. Połowę zajęło opisywanie w skrócie historii, którą można przeczytać i gdzie indziej (a nawet nie tylko historii wyspy, ale też wyprawy całej jej odkrywcy, co w tamtym momencie mnie jakoś w ogóle nie interesowało) albo posągów, o których pewnie nikt się też nic nie dowiedział. To że są duże i z kamienia to pewnie nic nowego dla przeciętnego odbiorcy... Natomiast druga połowa tekstu to mało ambitne wynurzenia o przeznaczeniu, które popchnęło ją do zrobienia tatuażu na szyi, co bardzo bolało. Fajnie, że chociaż powiedziała jaki to tatuaż... Wiem, że dla niektórych osobista sprawa, ale jak się opisuje na cały rozdział swój ból i myśli w trakcie kłucia, to by też miło było powiedzieć o jego efektach. Ja tam z tego pamiętam głównie tyle, że tatuażysta był napakowany i lubił surfować. NIC więcej Neutral.
Ostatnia rzecz, która w sumie nie podoba mi się w całej tej serii, to to, że zdjęcia są podpisane długimi cytatami z tekstu. Kurde... przecież można ciekawiej skomentować zdjęcie, a nie tylko brać fragment z napisanego już rozdziału, który jest dwie kartki dalej. Na pewno dałoby się wpleść tam coś nowego. Bo gdyby miało mnie to do czegoś zachęcić, to ja bym Wyspy Wielkanocnej na pewno nie odwiedziła...
Nie polecam, 2/10...
(Taka krótka książka a tyle jadu... No cóż. Tak brzmi rozczarowanie.)



Ale żeby już nie narzekać, to po prostu wspomnę, że dzisiaj zaczynam czytanie "Urwanego śladu". Znów wracam do Ludzi Lodu, koniec się zbliża wielkimi krokami. A po okładce wnioskując, już dobrnęłam do drugiej wojny światowej. A pomyśleć, że zaczynało się pod koniec szesnastego wieku ;-;.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez LadyPauline26 dnia Pon 18:31, 18 Sty 2016, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Evans
Jr. Admin


Dołączył: 19 Wrz 2013
Posty: 2198
Przeczytał: 3 tematy

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 23:28, 29 Sty 2016    Temat postu:

Całej "Lalki" nie przeczytałam, ale po pierwszym tomie robię sobie przerwę, bo oszaleję. I nawet nie jestem w stanie powiedzieć, czemu mi to tak żmudnie idzie! Wcale złe nie jest, napisane bardzo dobrze... mogę tylko narzekać nieco na bohaterów, ale i tak nie tak bardzo, jak sądziłam. Nie wiem Neutral. Po prostu chcę przerwy i dlatego równolegle będę czytać "Greckich herosów według Percy'ego Jacksona" - akurat coś do rozluźnienia :3.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
LadyPauline26
Moderator


Dołączył: 02 Kwi 2010
Posty: 4200
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 92 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 23:45, 29 Sty 2016    Temat postu:

A ja - skoro w końcu mam możliwość to napisać - od kilku dni czytam "Nieme głosy", czyli 39. tom Ludzi Lodu. I prawdę mówiąc jestem ciut rozczarowana. Autorka ma dość specyficzną tendencję do pisania o bohaterach w naiwny (dla mnie) sposób, ale zwykle mogłam to tolerować. Tymczasem tutaj irytacja tą manierą osiąga u mnie apogeum i nie mogę się doczekać aż skończę. Niestety nie będzie to szybko możliwe, bo w związku z sesją staram się jak najbardziej ograniczać czytanie, więc trochę się to przeciąga... No ale... jeszcze nie skończyłam, więc może nie będę tak z góry narzekać i oceniać. Co nie zmienia faktu, że osoba wyczekiwanego od pierwszej części wybrańca jest dla mnie straszną porażką... Koleś kompletnie do mnie nie przemawia. Jest zbyt dobry, zbyt kochany, zbyt cierpiący. A tu jeszcze osiem tomów z jego udziałem... (Dla osób znającym moją twórczość: to jak wyssać z Yverin całą miłość do świata, z Aidana cały altruizm, z Lira melancholię, z Nazara poczucie osamotnienia i smutek, a z Vidara urok osobisty --- i wymieszać to razem w jednej osobie, odejmując jednocześnie wszystkie ewentualne wady.)

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nimrodel
Jr. Admin


Dołączył: 10 Sie 2009
Posty: 2059
Przeczytał: 2 tematy

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 13:37, 12 Lut 2016    Temat postu:

Kończę "Miłość i śmierć Krzysztofa Kamila" Wiesława Budzyńskiego - jedyną, jak na razie, biografię, po którą zdecydowałam się sięgnąć i która mnie naprawdę zainteresowała. Nie jest rewelacyjna (irytuje mnie ogromnie sposób edycji tej książki - forma przypisów, nawiasów i cudzysłowów, ale już trudno), ale dla kogoś, kto fascynuje się poezją Baczyńskiego (jak ja) powinna wystarczyć. Dowiedziałam się wielu ciekawych rzeczy, po niektórych rozdziałach byłam roztrzęsiona i wzruszona. Ale to może przez mój specyficzny charakter. W każdym razie, jak ktoś interesuje się twórczością Baczyńskiego, to polecam.

EDIT: Ach, no i jeszcze jedno mnie drażni - tytuł. Jasny gwint, to jest biografia poety (i to jakiego!), można było wymyślić coś bardziej lirycznego, zainspirować się jego poezją...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Nimrodel dnia Pią 16:42, 12 Lut 2016, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
LadyPauline26
Moderator


Dołączył: 02 Kwi 2010
Posty: 4200
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 92 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 18:33, 12 Lut 2016    Temat postu:

No cóż... ja od ostatniego posta zdążyłam już sporo poczytać. Przede wszystkim dokończyłam [link widoczny dla zalogowanych], które uważam za właściwie dość słaby tom. Sam fakt, że po tygodniu miałam problem z przypomnieniem sobie dokładnie fabuły, o czymś świadczy. Przebrnęłam też przez następną (czterdziestą) część cyklu, czyli [link widoczny dla zalogowanych], która moim zdaniem jest już dużo lepsza. Na początku bardzo się bałam, że autorka znów wpadnie w pewien charakterystyczny dla siebie schemat i straciłam kompletnie ochotę na zgłębianie tajemnicy, ale na szczęście pierwszy wątek ze statkiem nie okazał się kluczową sprawą i potem było już dużo lepiej, jeśli chodzi o fabułę. Byłam akurat po egzaminie, więc dałam sobie czas na obijanie się i przeczytałam większość w to jedno popołudnie. Gdyby nie główny bohater ostatnich części i ten dość mulący początek, to bym uznała za jeden z tych lepszych tomów, bo sam pomysł uważam za bardzo dobry. Mimo że dopisek odautorski na końcu tylko utwierdza mnie w przekonaniu, że pani Sandemo chyba jest jednak troszeczkę nawiedzona...
W międzyczasie udało mi się też przeczytać [link widoczny dla zalogowanych] Piotra Kraśko, którą bardzo polecam :3. Nie jest to oczywiście żadne kompendium wiedzy, ale czytało się naprawdę przyjemnie i wiele się można nowego dowiedzieć, a i zdjęcia ładne. Zwłaszcza po ostatnich rozczarowaniach Pawlikowską miło było zabrać się za historie, gdzie wszystko kręci się dookoła odwiedzonego miejsca, a nie osoby, która je odwiedziła.

A w tej chwili będę czytać prawdopodobnie [link widoczny dla zalogowanych] Thora Heyerdahla, bo skoro tak już jego działa biorę jedno po drugim, to i na to musiał przyjść czas. Kiedyś już tę książkę czytałam, ale było to - z tego co mi się wydaje - w roku 2008, co brzmi jak poprzednia era. Dlatego chętnie sobie przypomnę, zwłaszcza że za pierwszym razem na pewno bardzo mi się podobało, więc i teraz nie powinno być większych problemów. Szczególnie że uwielbiam podobne tematy :3. (A mówię, że prawdopodobnie się za to wezmę, bo jutro chyba zahaczę o bibliotekę i istnieje spora szansa, że jeśli dzisiaj "Wyprawy Kon-Tiki" nie wezmę, to jutro już książki wypożyczone zyskają sobie pierwszeństwo :3.)


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez LadyPauline26 dnia Pią 19:26, 12 Lut 2016, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Evans
Jr. Admin


Dołączył: 19 Wrz 2013
Posty: 2198
Przeczytał: 3 tematy

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 21:10, 14 Lut 2016    Temat postu:

A ja SKOŃCZYYYYYYŁAM czytać "Lalkę", co uznaję za wielki sukces, bo ciągnęła mi się niemiłosiernie :3. Z tego powodu umieszczam tu swój milenijny, 2000 post o tym, że przebrnęłam przez historię Łęckiej (która dla mnie nosi okulary...) oraz Wokulskiego. I chociaż tak jęczałam i męczyłam długo strasznie, to.... w sumie oceniając całość, nawet mi się podobało Neutral. Ale podobną sytuację miałam z "Rozbitym Imperium" (chociaż to drugie dużo bardziej do mnie przemawiało, ale to ze względu na preferencje osobiste klimatu powieści), więc chociaż są rzeczy, na które bym narzekała, to po romantyzmie to naprawdę miła odmiana.

A teraz wzięłam się za kończenie serii, więc zaczęłam czytać "Zemstę Stracharza", ostatnią część "Kronik Wardstone" :3. Aż mi dziwnie, jak pomyślę, że to ostatnia część, bo seria ciągnie się za mną od wielu lat już... i nie pamiętam nawet dokładnie od ilu. Ale ciekawa jestem, jak to zakończą :3.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
LadyPauline26
Moderator


Dołączył: 02 Kwi 2010
Posty: 4200
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 92 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 19:14, 19 Lut 2016    Temat postu:

No i cóż. Sesja minęła, więc czas się odkuć z zaległości. Teraz pewnie będę czytała głównie Ludzi Lodu, ale żeby nie było tak monotonnie, to jeszcze powiem coś o dwóch innych książkach. Pierwsza to wspomniana w zeszłym tygodniu "Wyprawa Kon-Tiki", która okazała się dokładnie tak dobra jak myślałam i czytało się ją równie lekko jak za pierwszym razem. Co prawda nie ma tu szczególnie wielkich zwrotów akcji, bo i nie o to w niej chodzi, ale nadal przejmowałam się losem bohaterów, mimo pewności, jak się wszystko skończy. Heyerdahl ma moim zdaniem genialny styl no i wyjątkowo ciekawe tematy do tego, więc czego chcieć więcej :3. Ale nie wiem, czy polecać, bo nie jestem pewna, czy każda osoba mogłaby czytać tyle stron z rzędu o tym, jak szóstka gości łowi rekiny i zbiera ryby z pokładu Very Happy.

Natomiast drugą książką (o której zapomniałam wspomnieć w ostatnim poście) jest świetny moim zdaniem [link widoczny dla zalogowanych], czyli drugi tom z serii o Jakubie Wędrowyczu napisanej przez Andrzeja Pilipiuka. Moja relacja z polskimi autorami jest dość skomplikowana, ale muszę przyznać, że akurat Pilipiuk wypada na tle innych twórców swojego pokroju całkiem dobrze. Także mnie się podobało, ale to dopiero druga część, więc tu też nie wiem, czy rekomendowanie ma jakiś sens.


A dzisiaj zaczynam czytane czterdziestego pierwszego tomu Sagi o Ludziach Lodu. Ale nie otwarłam nawet pierwszej strony, więc jeszcze nie wiem, czego się po [link widoczny dla zalogowanych] spodziewać.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez LadyPauline26 dnia Pią 19:16, 19 Lut 2016, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Evans
Jr. Admin


Dołączył: 19 Wrz 2013
Posty: 2198
Przeczytał: 3 tematy

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 19:58, 19 Lut 2016    Temat postu:

Ja powinnam się pewnie do Pilipiuka przekonać, ale wszelkie uprzedzenia do gościa zwalam na rodziców, którzy mi jeszcze w podstawówce podstawili kilka jego książek o raczej... doroślejszej tematyce, przez co się do nich zraziłam ;_;. A szkoda, bo strasznie mnie wnerwia to, że przez złe wyczucie czasu zabierania się za książkę potem ciężko ją przeczytać, nawet jak nie jest zła. Póki co odnosiło się to głównie do początkowo-gimnazjalnych lektur, ale nie tylko Very Happy.

A ja z kolei skończyłam ostatni tom "Kronik Wardstone", ale już powyzwierzęcałam się nad nimi w odpowiednim temacie, więc nie będę znów męczyć palców jakąkolwiek opinią. A teraz sobie od razu sięgnęłam po "Balladynę" Słowackiego w ramach nadrabiania wspomnianych wyżej gimnazjalnych lektur :3. Choć akurat tego nie przeczytałam dlatego, że wbrew wszelkim obietnicom tego nie przerabialiśmy - podobnie jak połowy książek, które powinniśmy byli ;_;.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Evans dnia Pią 19:58, 19 Lut 2016, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
LadyPauline26
Moderator


Dołączył: 02 Kwi 2010
Posty: 4200
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 92 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 16:34, 21 Lut 2016    Temat postu:

No cóż... "Góra demonów" skończona i... łoł ;-;. Kompletnie się tego nie spodziewałam. Chyba jeszcze nigdy nie spotkałam się z czymś takim w żadnej serii. 235 stron wyjaśnień. Cały osobny tom poświęcony na to, żeby różne postacie opowiadały swoje historie i dokładały brakujące kawałki do dziurawej całości. I postać, która pojawiła się na końcu... też ŁOŁ. Co prawda jestem bałwanem, który już na początku zerknął na ostatnie zdanie (patrzyłam ile jest dokładnie stron Sad) i zobaczyłam imię tej osoby, ale ani przez sekundę się przy czytaniu nie domyśliłam, kim on może być... Co prawda się nie pojawił do samej końcówki, a jego imię padło może trzy razy właśnie na tych ostatnich kartkach, ale i tak jestem pod wrażeniem samego pomysłu, bo jego zalążek pojawił się już jakieś cztery tomy temu i nawet do głowy by mi nie przyszło, że to tak się skończy. A ta postać tak beztrosko występowała i ani trochę nie dało się po niej poznać... jej ;-;. Co prawda w książce się sama ta tajemnica bezpośrednio nie pojawia, ale jak gość już przyszedł, domyśliłam się, o co chodzi i cóż... Ta seria ma sporo mankamentów, no ale pomysłów to autorce na pewno nie brakuje. Już zresztą sama złożoność całej opowieści, która ciągnie się na przestrzeni mniej więcej 900 lat może budzić uznanie...
*** *** ***

Ale żeby nie było samego chwalenia, to mam kilka zastrzeżeń. Drobnych bo drobnych, ale pojawiały się dość często, więc zwrócę uwagę. Akcja tego tomu - jeśli można tak to nazwać - wygląda tak, że kolejne osoby wchodzą na podium i opowiadają pozostałym swoją historię. Tylko garstka to ludzie żywi, reszta to duchy przodków, które są w tym miejscu i czasie widoczne dla wszystkich. Ale na całe szczęście nie jest to streszczenie pozostałych tomów tylko dodawane są nowe informacje. I cóż...

Pierwszą wadą jest moim zdaniem to, że wiele rzeczy człowiek zapomniał. 40 tomów serii to jest niesamowicie dużo i naprawdę można zapomnieć pewne fakty. Tomy które czytałam w 2015 roku, a było ich sporo, zapamiętałam raczej dobrze, ale poniżej 20. części mam sporo luk. Nie żebym nie wiedziała zupełnie, co się działo, no ale mylą się imiona, epoki, zależności pomiędzy pokoleniami itp. Można nieco się pogubić jeśli masz obok siebie Ulvara, Ulfa, Ulvhedina a potem Ingelę i Ingrid, a za nimi Villemo, Vingę, Vanję i na przykład Viljara. Na całe szczęście raczej się imiona nie powtarzają, więc chociaż to ułatwia sprawę, chociaż i Tengel x3 albo Knut i Erling x2 się przytrafiają. Także autorka chyba ma zbyt duże zaufanie co do pamięci czytelników, a raczej nie tyle pamięci, co rozeznania w zawiłościach historii. Tyle dobrze, że na początku każdej części jest drzewo genealogiczne (tutaj nawet dwa, bo jedno dotyczy czasów sprzed pierwszego tomu), ale mimo wszystko nie da się czytać, co chwilę zerkając na połączenia pomiędzy postaciami i szukać logiki w tej masie imion i dat. Jeśli kogoś to ciekawi, to owo drzewo prezentuje się [link widoczny dla zalogowanych]. Tam gdzie ilość ludzi nagle się powiększa po Tengelu Dobrym zaczyna się pierwszy tom.
A druga wada to niestety jedna z najczęściej wypowiadających się w tym tomie postaci, której imienia nie zdradzę, ale która prowadzi spotkanie wywołując kolejne osoby na podium i często komentując to, co zostało powiedziane. I o ile sama ta osoba aż tak mi nie wadzi, to jej rola była tak... męcząca ;-;. Wiem, że nie można było tego wszystkiego opisać na zasadzie: "Wchodzi X. Opowiada o sobie. Wchodzi Y i opowiada o swoim życiu. Wchodzi Z..." Itd. Ale to ciągłe wywoływanie ludzi, powtarzanie tej samej oklepanej formułki, że czegośtam dowiemy się później. Ale o tym potem. Do tego przejdziemy w drugiej kolejności... Sporo z tych obiecanych wyjaśnień się w końcu pojawiło, ale ja i tak miałam wrażenie, że dostałam pełno zapewnień, że: "później" i niczego się nie doczekałam, bo przez cały tom trwała ta atmosfera wyczekiwania, a ponieważ odpowiedzi rozkładają się na kolejne rozdziały, człowiek dochodził do krótkiego zakończenia i miał to poczucie rozczarowania.
A zresztą cała konstrukcja tego spotkania pokoleń bywała mocno męcząca, bo pomiędzy ważnymi elementami sporo się trzeba było naczytać o ukłonach, oklaskach, wzruszeniach i całej reszcie rzeczy, które z jednej strony są naturalne, a z drugiej nużące, kiedy w krótkiej, jakby nie było, książce pojawiają się po raz trzydziesty.

I ostatni mój problem - bohaterowie.
Zabrzmi to pewnie jak szukanie dziury w całym, bo jedni z nich są źli, drudzy dobrzy a trzeci przeciętni. I wydaje się to tak normalne, że aż trudno się przyczepić. Ale to zło jest absurdalnie skrajne (ok... niech im będzie, to jest przekleństwo, nie czepiam się już), dobro aż wylewa się z jasnego spojrzenia, a jak ktoś nie jest taki albo taki, to w większości przypadków dostaje po prostu łatkę "pospolity". Wiem, że dziwnie jest powiedzieć o przesadzie w byciu pospolitym, ale tutaj zostało to osiągnięte. Te postacie są takie... dwuwymiarowe :<. Czytając o nich, człowiek odnosi wrażenie, że nad ich głowami świecą się neonowe napisy z krótką listą cech i mamy ich tak właśnie postrzegać. No i często czuję, jak autorka na siłę narzuca mi swoją opinię na temat bohatera. Ciągle powtarzała np. że Villemo jest cudowna, że to taka barwna postać i w ogóle wspaniała i... nie znoszę Villemo ;-;. I czasem mam wrażenie, że właśnie przez to nieustające kładzenie mi do głowy, że jest cudowna.
I kolejna związana z postaciami sprawa to to, jak bardzo podobnie reagują na to, co ich spotyka. Ma się nieraz wrażenie, że to jedna i ta sama osoba patrzy na wydarzenia oczami każdego z obecnych. Pewnie mi to Sandemo wyjaśni kiedyś reinkarnacją ;-;. I cóż... Może to ze mną jest coś nie tak. Ale jeśli patrzy się na kogoś wspaniałego i idealnego to moim zdaniem naturalne jest, że odczuwa się czasem zazdrość. Może nie każdy i nie w każdym przypadku, ale jak się widzi np. zakochaną parę, kogoś niesamowicie pięknego, kogoś potężnego, jakąś osobę w ten czy inny sposób wyjątkową, to jeśli się jest ewidentnie niżej od niej, to chyba całkiem ludzkie jest poczucie chociaż odrobiny zazdrości czy chociaż pragnienia, żeby być takim samym. A tutaj nic... jeśli ktoś jest cudowny, to budzi ślepy podziw, a jak ktoś jest potężny, to okazują mu aż nadmierny szacunek, kłaniając się mu po 15 razy i... ehh... Zauważyłam, że ja i autorka rzadko mamy taką samą opinię o danej osobie. I prawdę mówiąc lubiłam jedną z postaci, kiedy chodziła zakapturzona i tajemnicza, nie mając żadnych wyraźnych cech. Ale teraz, kiedy już się ukazała i zaczęła snuć swoje opowieści wzbudzając ochy i achy, jestem kolesiem tak zmęczona, że wolałabym, że pozostał jedną wielką tajemnicą. Jako człowiek-zagadka był fajny, a teraz zostawił głównie lekki niesmak, bo taka dawka dobroci, ofiarności i urody jest moim zdaniem niezdrowa. I jakby to on taki jeden był, to już trudno. Taka postać. Jedna, druga czy trzecia może być - nie szkodzi. Ale jak ciągle czytam o jednym czy dwudziestym niewiarygodnie pięknym mężczyźnie i wspaniale ukształtowanych dłoniach, przystojnych twarzach i męskich sylwetkach to mi aż mdło... Jak nawet matka się zachwyca urodą swojego potomka, to już jest coś kuźwa nie tak ;-;. Żeby po 700 latach pamiętać, jak gdzieś lazł przez krzaki i wyglądał cudownie ;-;. Na litość...


Eee... to miała być krótka opinia, ale mi nie wyszło ;-;.
Ale! nic nie szkodzi w sumie, bo sporo wypisanych przeze mnie wad - zwłaszcza te dotyczące bohaterów - odnosi się do całej serii. Te postacie pojawiły się tu tłumnie i wszystkie te niesamowite osobowości zebrały się razem, więc bardziej niż zwykle rzuciło mi się w oczy, jak wiele jest przesady w tych bohaterach. Oni są tworzeni według kilku schematów i rzadko która osoba wychodzi poza klasyczne ramy. A męczy to tym bardziej, kiedy ktoś pokazuje ci osobę i każe ją uznawać za wyjątkową, a w ławkach za nią siedzi 10-15 takich samych, tylko z innych epok. Zresztą ja ogólnie nie lubię narzucania mi opinii o bohaterze, którą powinnam mieć, a czasami przy czytaniu odnoszę wrażenie, że autorka nie jest w stanie uwierzyć, że ktoś może mieć o jej postaciach inne zdanie niż sobie to postanowiła. Ale we mnie się obudził buntownik i lubię tych, co sama wybrałam Very Happy. Trzeba sobie na moje ciepłe uczucia zasłużyć inaczej niż poprzez opis. Może stwierdzenie: "nie słowa lecz czyny" jest tu zbyt patetyczne, ale cóż... często mi tu brakowało udowodnienia swojej niezwykłości bardziej robieniem niż gadaniem. (Bo sorry... ale to co Targenor odwalił po zagraniu na flecie, to jest tak rażąca w oczy latarnia debilizmu, że nawet mi nie było go żal, jak opisał, co go potem spotkało. Gdybym tam siedziała na sali, to pewnie zamiast wzdychać nad losem biedactwa, bym stwierdziła: "sam żeś się, chłopie, prosił"... Chyba by mnie w rodzinie Ludzi Lodu nie polubili...)


I wiem, że to nie miejsce na pełnometrażowe recenzje, ale trudno. W temacie o Ludziach Lodu pisać nie mogę, więc wrzuciłam tutaj. A teraz zabieram się za kolejny tom z serii, czyli "Cisza przed burzą"... i tytuł znamienny, trzeba przyznać. I jeszcze dodam na koniec, że nie do końca wiedziałam, jak można opisać bitwę w aż siedmiu częściach, ale cóż... skoro jeden tom poszedł cały na gadanie, to może i w kolejnych się trochę ta ostateczna walka odwlecze.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez LadyPauline26 dnia Pon 2:46, 22 Lut 2016, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Zwiadowcy Strona Główna -> Skorghijl / Książki ogólnie Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 32, 33, 34 ... 38, 39, 40  Następny
Strona 33 z 40

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Emule.
Regulamin