Forum Zwiadowcy Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Aktualnie czytam
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 34, 35, 36 ... 38, 39, 40  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Zwiadowcy Strona Główna -> Skorghijl / Książki ogólnie
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Evans
Jr. Admin


Dołączył: 19 Wrz 2013
Posty: 2198
Przeczytał: 3 tematy

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 22:16, 27 Maj 2016    Temat postu:

A jako że mojej polonistce się przypomniało, że zaraz koniec roku, zaczęliśmy gnać z lekturami i teraz jestem w trakcie czytania "Wesela" Wyspiańskiego Very Happy. I niestety muszę się wspomagać opracowaniami, bo jestem koszmarnie słaba w odczytywaniu symboliki, więc idzie mi ot tyle wolno, że czytam książkę, czytam wyjaśnienia, znów powtarzam książkę... a nieco toto mozolne D:

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
LadyPauline26
Moderator


Dołączył: 02 Kwi 2010
Posty: 4200
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 92 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 9:54, 06 Cze 2016    Temat postu:

Tamta wspomniana wcześniej książka science fiction nadal nie jest skończona, ale ponieważ nie mam na nią czasu, to mogę podać inne rzeczy, które czytam. A więc! "An Illustrated History Of Britain" Davida McDowalla - mówię całkiem poważnie, czytam to od deski do deski i jest świetne <3. Tytuł trochę mylący, bo nawału zdjęć i obrazków nie ma, ale forma bardzo fajna i język przystępny, mimo że chyba nie pisano tego pod czytelników zagranicznych. Wątpię, żeby kogoś to tutaj zainteresowało, ale naprawdę dobra książka/podręcznik i brnie się przez nią nawet lepiej niż przez starsze powieści po angielsku.
Poza tym próbuję się zabrać za "Moll Flanders" Defoe, bo to jedyna lektura, której nie udało mi się przeczytać, no a w międzyczasie podczytuję "Wyspy" Normana Daviesa - czyli cudowną cegłę o historii Wielkiej Brytanii. Nie mam czasu brać się za to w całości, ale na pewno po egzaminach jeszcze nie raz do tego zerknę. (No i dodatkowo mogę jeszcze powiedzieć, że czytam notatki autorstwa własnego z tematyki bardzo różnej i wiersze z XIX wieku, które, szczerze mówiąc, podobają mi się dużo bardziej od tych z polskiego romantyzmu. Niepatriotyzm tak bardzo...)

Może nie jest to typowa odpowiedź dla tego tematu, ale w sumie nikt nie powiedział, że trzeba podawać tylko konwencjonalną literaturę więc cóż... takie rzeczy właśnie aktualnie czytuję.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez LadyPauline26 dnia Pon 9:58, 06 Cze 2016, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Evans
Jr. Admin


Dołączył: 19 Wrz 2013
Posty: 2198
Przeczytał: 3 tematy

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 18:12, 06 Cze 2016    Temat postu:

Mi udało się z kolei z "Weselem" na czas wyrobić, acz mam po tym mieszane uczucia. Czytać się czytało w porządku, acz opracowania nieraz mi udowadniały, że nie umiem trafić w sedno i gdyby nie one, wiele bym z tego nie zrozumiała ;__;. No niestety, jestem osobą symbolicznie upośledzoną, bądź też zwyczajnie zbyt prostolinijną, przez co nie umiem odczytywać symboliki. A że tego w "Weselu" od groma, to szło cienko...

A teraz sięgnęłam po coś innego, czyli "Gilotynę Marzeń" Roberta Jordana - jedenastą część cyklu "Koło Czasu", na którą czekałam jakieś półtora roku, bo się lenili z wydawaniem w nowej edycji ;____;. I o której pewnie nadal bym nie wiedziała, gdyby nie ta pani wyżej. Ale na urodziny dostałam, więc mogę w końcu się brać za kończenie serii, którą mam już niemal skompletowaną - brakuje jedynie ostatniej części, która jeszcze w Polsce nie została wydana. Póki co jestem dopiero w prologu - standardowo już ponad stu-stronowym Very Happy - ale czyta się całkiem przyjemnie c: I już od pierwszych stron z buta dość ważne rzeczy się dzieją, a nie jak wcześniej, gdy pojawiali się ludzie, których się nie znało i robili w sumie nie wiadomo co, bo wszystko wyjaśniano gdzieś na koniec Very Happy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
LadyPauline26
Moderator


Dołączył: 02 Kwi 2010
Posty: 4200
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 92 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 12:38, 18 Cze 2016    Temat postu:

No cóż... historia napisana, więc książki poszły na półkę. "An Illustrated History Of Britain" doczytałam do końca i naprawdę polecam, gdyby ktoś potrzebował takiej wiedzy. Zresztą nawet bez studiów można sobie spokojnie do tego zerknąć. Co prawda z samego czytania trudno się coś nauczyć, bo człowiek nie pamięta potem dokładnie tych wszystkich imion królów, ministrów itd., ale ogólnie bardzo polecam, gdyby ktoś się na filologię wybierał. (Tylko radziłabym najpierw jednak nauczyć się na pamięć wszystkich władców po kolei, a potem doklejać do nich fakty z książki - bo odwrotnie to niestety nie działa ;-;.)

A ponieważ do końca sesji jeszcze szmat czasu, to teraz wracam do czytania notatek. Tylko tym razem z literatury, gramatyki i fonetyki. No i generalnie zamierzam zgłębiać twórczość angielskich poetów pomiędzy wiekiem XVII i XIX, jeśli się nie mylę :3. Trochę by to wypadało odświeżyć przed kolejnym testem ;-;

(Ehh... Nie mogę się doczekać, kiedy będę mogła tutaj wpisać jakieś standardowe tytuły książek... Tak strasznie się stęskniłam za czytaniem młodzieżówek... Na początek wakacji może nie siądę od razu do ich pochłaniania, bo mam trochę dość pozycji siedzącej już, ale jak rozprostuję kończyny, to zacznę tutaj tak spamić postami, że będę musiała sama sobie dać ostrzeżenie.)


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
will12
Podrzucacz królików


Dołączył: 29 Lut 2016
Posty: 53
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Inowrocław
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 18:44, 18 Cze 2016    Temat postu:

Aktualnie czytam serię "Drużyna" i jestem na części 5. (właściwie w poniedziałek wypożyczę)

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
LadyPauline26
Moderator


Dołączył: 02 Kwi 2010
Posty: 4200
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 92 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 12:46, 28 Cze 2016    Temat postu:

I tak oto wracam... sesja jeszcze nie jest za mną, ale nie ma już się właściwie co uczyć, więc mogłam wrócić do czytania "Hyperiona" Dana Simmonsa. Piszę o tym już któryś raz, ale wynika to z tego, że wcześniej czytałam go tylko formalnie. Książka był zaczęta, ale nic poza tym się nie działo i nawet nie umiałabym powiedzieć, co się stało przez te 10 początkowych stron. Od połowy maja praktycznie jej nie ruszyłam, co daje mi chyba jedną z największych przerw w czytaniu od czasów, kiedy jestem do tego w ogóle zdolna. Oczywiście jest to przerwa w czytaniu po polsku, bo po angielsku naczytałam się w tym czasie niesamowicie dużo. 250 stron Pameli, masę wierszy, że nie wspomnę o opracowaniach do tej poezji i tonach własnych notatek przemaglowanych przeze mnie 500 razy.

Właściwie jest też drugi powód, dla którego o tym mówię, a jest to pewna rzecz, której się dowiedziałam dzięki wykładom z literatury. Omawialiśmy poezję Keatsa i wśród jego utworów jest coś takiego jak "Hyperion" i "Endymion" - nie czytaliśmy tego, a pomysł nie do końca należy do Keatsa, bo to już ze Starożytności zaczerpnięte, ale od razu zauważyłam zbieżność tytułów. No i zaczęłam wczoraj czytać tego swojego współczesnego "Hyperiona" (który jest SF tak btw...), zastanawiając się, skąd ta nazwa... a tam bohaterowie nagle lecą do portu o nazwie Keats. Moja satysfakcja z zauważenia tego połączenia była ogromna i jak napisałam o tym koleżance, okazało się, że zna tę serię i że podobno później liczba takich aluzji jest jeszcze większa, więc nie mogę się doczekać, żeby to wszystko wyłapać.
A na razie czyta się całkiem ok, ale muszę po dłuższej przerwie dopiero wgryźć się w tekst po polsku i przywyknąć do faktu, że potrafię zrozumieć całe zdanie bez dumania nad jego ukrytym sensem albo bez tłumaczenia słówek.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez LadyPauline26 dnia Wto 14:51, 28 Cze 2016, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nimrodel
Jr. Admin


Dołączył: 10 Sie 2009
Posty: 2059
Przeczytał: 2 tematy

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 23:05, 02 Lip 2016    Temat postu:

Jako że sesja się skończyła, wreszcie mam czas i mogę czytać tylko to, na co mam ochotę. Więc na początek sięgnęłam po książkę, którą miałam zamiar nawet kupić, ale znalazłam ją w bibliotece, a mianowicie "Widziałem ją tej nocy" Drago Jančara. Słoweńska literatura chodzi mi po głowie od jakiegoś czasu (może niekoniecznie od roku, ale zeszłoroczny przejazd przez słoweńskie Alpy Julijskie i Karawanki zrobił swoje Very Happy). Na razie bardzo mi się podoba, nawet mimo dialogów włączonych w obręb tekstu, bez pauz. To pasuje do gawędziarskiego stylu powieści.

Co do literatury bałkańskiej i około bałkańskiej, kuszą mnie "Bałkany wyobrażone" Marii Todorovej, ale jeszcze chyba dam sobie czas, bo na razie mózg mi paruje od tekstów naukowych, które musiałam czytać w ciągu tego roku. Razz


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
LadyPauline26
Moderator


Dołączył: 02 Kwi 2010
Posty: 4200
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 92 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 23:24, 02 Lip 2016    Temat postu:

W sumie mam trochę podobne podejście po tych egzaminach teraz, Nim Very Happy. Niby bym chętnie nadrobiła całego Dickensa albo przeczytała jeszcze kilka wierszy Blake'a albo Wordswortha i Donna, ale na jakiś czas muszę po prostu się od tego odciąć, dać sobie spokój i wrócić, jak trochę mózg się zresetuje :3.
(I powiem Ci, że ciekawe masz gusta literackie teraz Very Happy. To jakieś książki podróżnicze, czy po prostu czytasz to, co napisali ludzie żyjący w tamtej kulturze?)

A ja skończyłam "Hyperiona 1" i biorę się za "Hyperiona 2"... a właściwie 1.2, bo dowiedziałam się, że podobno to, co czytam w dwóch egzemplarzach, jest normalnie jednym, sztucznie podzielonym przez wydawnictwo tomem. (Jestem w to skłonna uwierzyć ze względu na brak odniesień do akcji poprzedniej części, które są przecież typowe dla każdej połączonej wydarzeniami kontynuacji.)
Ogólnie całkiem mi się to podoba, ale mam zaskakujące problemy z czytaniem po polsku. Nie potrafię się na tym skoncentrować i cały czas coś mnie rozprasza. Na szczęście ta blokada powoli mija i wydaje mi się, że drugi tom pójdzie szybciej. Mimo wszystko jest chyba lekką ironią losu, że właśnie teraz brnę przez książkę tak obsesyjnie skoncentrowaną na twórczości angielskich poetów. Z jednej strony przyjemnie jest rozumieć ten gąszcz odniesień, ale z drugiej fajnie byłoby się od tego odciąć. A tutaj co stronę wyskakuje mi Beowulf z Grendelem, Wordsworth, Szekspir, Milton no i rzecz jasna wszechobecny Keats. Zacytowali nawet jego "Odę do urny greckiej" i czułam wielką dumę, kiedy to wyłapałam - mimo że omawiałam przecież oryginał, a nie polski przekład. No ale mimo wszystko cieszę się, że miałam niezamierzoną przerwę w czytaniu, bo dzięki nauce na sesję te wzmianki o historii i literaturze mają dla mnie o wiele więcej sensu niż mogłyby mieć w połowie maja - wtedy to nawet nie wiedziałam, kim jest Keats.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez LadyPauline26 dnia Sob 23:33, 02 Lip 2016, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Evans
Jr. Admin


Dołączył: 19 Wrz 2013
Posty: 2198
Przeczytał: 3 tematy

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 0:31, 03 Lip 2016    Temat postu:

...wybaczcie brak nowego tytułu ode mnie, ale nadal męczę "Gilotynę..." a chciałam nieco nawiązać, a nie chcę czekać za długo. Bo właśnie wczoraj mnie odwiedziła siostra, dała mi Vonneguta, pogadałyśmy chwilę o książkach... i właśnie mówiła, że teraz drugiego Hyperiona czyta i że mi bardzo poleca Neutral. Nawet nie skojarzyłam z poprzednim postem Lady, bo czas większy był, ale dziś zerkam i dostałam małego facepalma z tego zbiegu okoliczności... Więc jakby chciałam spytać o twoją opinię po pierwszej części o tym - czy poza tymi nawiązaniami było dobre i jak to się ma do Clarka - znaczy w stylu pisania głównie, bo nie wiem, jak można by porównać fabularnie. I które bardziej ci się podoba? Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
LadyPauline26
Moderator


Dołączył: 02 Kwi 2010
Posty: 4200
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 92 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 1:58, 03 Lip 2016    Temat postu:

No zbieg okoliczności faktycznie trochę... duży ;-;. Zwłaszcza że to już kolejna osoba, która zna tę serię i ma o niej wyrobione zdanie, a ja byłam pewna, że zaczęłam kolejne zapomniane przez świat sf, które przeczytam tylko ja i nikt nie będzie nawet wiedział, o czym mówię. Ale dobra... co myślę.
*** **** *** **** ***


Tak generalnie całkiem mi się podoba, chociaż mam sporo zastrzeżeń co do bohaterów, bo większość mi się wydaje dość płaska. To znaczy mają te swoje specyficzne zachowania, jakieś tam słownictwo, którego używają (raczej wulgarne) itd., ale na ten moment bardzo trudno jest kogokolwiek polubić. Nie potrafię się do nikogo przywiązać, nikomu kibicować ani nawet nikogo szczególnie znielubić. Czasem mnie Kassad albo Brawne zirytuje i nic poza tym - losy tych osób nie budzą we mnie przesadnych emocji. Przynajmniej do tej pory, bo w sumie opowieść uczonego w drugim tomie trochę bardziej na mnie podziałała. No i opowieść kapłana z jedynki - ale problem w tym, że jej głównym bohaterem jest koleś, który nawet realnie nie występuje w książce, więc właściwie nie można go zaliczać do grona najważniejszej siódemki. (A zakończenie jego wątku to czysta, makabryczna perfidia Sad.) Trudno się naprawdę wciągnąć w momencie, jak ci ludzie mnie tak bardzo nie obchodzą, bo widzę w nich zlepek cech, a nie prawdziwe postacie.

A druga sprawa to coś, co w sumie można interpretować jako zaletę i wadę, bo ta książka jest całkiem angażująca. To znaczy wciąga, bo chce się wiedzieć, co będzie dalej itp. Problem w tym, że czytając całą pierwszą część i obecnie drugą mam wciąż poczucie, że ominęłam jakiś tom 0. I tak jak wspomniałam - to bawienie się w odkrywanie nowych faktów jest poniekąd okej... ale trochę zaczyna mnie już nużyć to, że nie rozumiem celu, jakiemu w ogóle służy ta wyprawa. To jest trochę zbyt niejasne, a na dłuższą metę nie da się czytać o ludziach, których motywu się nie rozumie. Chociaż... może nie tyle motywu, co planu. (Czasem wydaje mi się, że jestem na to za głupia, a potem zaczynam zauważać, że niektórzy z pielgrzymów też chyba nie w pełni ogarniają, po co tam właściwie są Very Happy.)
--- --- ---

Także tak ogólnie mogłabym polecić, bo wydaje mi się, że mój mały zapał wynika po prostu z gustu, w który ta seria nie do końca trafiła. Mam przy czytaniu takie dziwne uczucie, że tak wyglądałby cykl "Strażnicy płomienia" gdyby napisano go nie jako fantasy, ale science-fiction. Niby nic złego, ale styl jest rażąco podobny, a ja się w wyrywaniu flaków i gruchotaniu kręgosłupów nie lubuję. Natomiast inna sprawa, że dopiero serię zaczytam - tak naprawdę czytam pierwszy tom, więc trudno jeszcze powiedzieć coś ostatecznego. Jak zabrnę dalej, to na pewno coś dodam, a na ten moment bardziej mi się podoba niż nie podoba i opinia się raczej poprawia w miarę pochłaniania kolejnych stron. (Pewnie dlatego, że nie miałam właściwie żadnych wielkich oczekiwań.)

No i na koniec porównanie z Clarkiem... Miałam przez moment porządną zwiechę, bo nie mogłam pojąć, z jakiej racji mam niby znać styl Clarka... Ale dotarło ;-;. (Z małą pomocą Wikipedii, która potwierdziła moje przypuszczenia.) Z tym, że tutaj nie powiem chyba nic ciekawego o stylu, bo po prostu nie mam wiele wspomnień związanych z "Ramą..." - chyba że wspomnienie poważnej choroby i remontu podłogi w salonie się liczy :3. Ogólnie mam wrażenie, że "Hyperiona" się czyta trochę łatwiej i szybciej. Przypuszczam, że to dlatego, że tutaj znacznie więcej się dzieje. W "Spotkaniu z Ramą" to wszystko było tak... bezpieczne, że aż trudno się było martwić o bohaterów. Poza jednym momentem może, kiedy ktoś uciekał z drugiego końca tego walca albo przy takiej scenie na morzu... mniejsza z tym.
Natomiast inna rzecz, że w serii Simmonsa ten świat jest zbudowany z dużo większym rozmachem. Planet mamy setki, technologia jest rozwinięta do jakiegoś niewyobrażalnego teraz poziomu, a ludzkość sobie śmiało lata z prędkością większą niż światło, kolonizując kolejne obszary kosmosu. Tymczasem w "Ramie..." eskapady ludzkości nie sięgały poza Układ Słoneczny, jeśli się nie mylę, a w kwestii sprzętu itp. było dużo bardziej prymitywnie. Akurat pod tym względem Clark dla mnie wygrywa, bo to znacznie bliższe moich upodobań. No i niestety... jak się zna "Autostopem przez Galaktykę", to "Hyperion" sprawia swoimi światami wrażenie nieudanej podróbki, która gdzieś ociera się o pomysły Douglasa, tylko ktoś zapomniał, żeby to było jeszcze śmieszne Very Happy.


Ale jak to ze mną bywa... książkę lekko zjechałam, ale i tak nie umiem powiedzieć, żeby mi się nie podobała. Jest okej. Po prostu mnie nie zachwyca, a te parę przebłysków zaangażowania w fabułę to na razie dla mnie za mało. Czekam na więcej, bo przede mną jeszcze kilkaset stron i wszystko może się w tym czasie wydarzyć. A jak już mówiłam, jestem tak zagubiona, że nie sposób mi przewidzieć, w którą stronę to się może potoczyć. Naprawdę nie wiem, jakimi wydarzeniami udało się gościowi zapchać jeszcze trzy* spore tomy, bo na razie wydaje się, że całkiem szybko przeskakuje do nowych wydarzeń... oczywiście o ile nie zapętli się w poetyckie opisy otoczenia (całkiem ładne btw :3).

...Przeczytałam te wywody i nie wiem, czy to jest dobra odpowiedź na Twoje pytania Neutral.

___________
*w sumie to jeden tom... nie wiem, jak to klasyfikować, bo całość nazywa się "Pieśni Hyperiona", ale zawiera w sobie to, co teraz czytam i "Upadek Hyperiona", a potem jest kolejna dylogia składająca się z książek o Endymionie... można zerknąć na Wikipedię, bo ja na razie nie wiem, w jakim stopniu to jest ze sobą powiązane, a nie chcę spojlerów mimo wszystko Very Happy


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez LadyPauline26 dnia Nie 2:06, 03 Lip 2016, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Evans
Jr. Admin


Dołączył: 19 Wrz 2013
Posty: 2198
Przeczytał: 3 tematy

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 2:51, 03 Lip 2016    Temat postu:

...jest to odpowiedź dużo obszerniejsza, niż się spodziewałam Very Happy. Ale tym lepsza, bo im więcej się o czymś mówi, tym więcej podejścia się pokazuje - a jak sobie zgromadzę wiele informacji, to będzie mi łatwiej zdecydować Razz. Bo sama tematyka mnie zainteresowała, tylko biorąc pod uwagę ilość czekających na mnie książek, nie wiedziałam, czy się zabrać za kolejne cegły... Ale do SF mnie ciągnie mocno, więc mimo wszystko kusi. I też nie biorę krytyki bezkrytycznie (haha :3), bo też wiem, że różne mamy gusta, ale pozwala mi to na jakąś weryfikację... bo informacje z jednego źródła są dużo mniej mówiące w końcu. No i jeśli język jest łatwiejszy od Clarka, to bym sobie chętnie sięgnęła, gdy siostra skończy... jak mam okazje pożyczyć, to czemu nie c: Więc dzięki za tak wielkiego posta Razz *ma nadzieję, że od niczego wielkiego nie odciągnęła*

Ach, jeszcze by nie było, że zupełnie nie na temat, to w wolnych chwilach, gdy siedzę na kompie, a nie mam co ze sobą zrobić, poczytuję sobie pdf'a "Prawa Parkinsona" C. Northcote'a Parkinsona C: Nie jest to lektura, którą mogłabym czytać samą, ale fajnie się jej fragmenty czyta, a polecił mi ją mój informatyk Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nimrodel
Jr. Admin


Dołączył: 10 Sie 2009
Posty: 2059
Przeczytał: 2 tematy

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 23:32, 03 Lip 2016    Temat postu:

LadyPauline26 napisał:
(I powiem Ci, że ciekawe masz gusta literackie teraz Very Happy. To jakieś książki podróżnicze, czy po prostu czytasz to, co napisali ludzie żyjący w tamtej kulturze?)


Dzięki. "Widziałem ją tej nocy" to beletrystyka, dość specyficzna powieść, ocierająca się o tematykę wojenną (która mnie bardzo interesuje). Akcja toczy się na Bałkanach, głównie w Słowenii. Jako że od jakiegoś czasu mam bzika na punkcie tego kraju i kultury bałkańskiej, a książka kilka miesięcy temu rzuciła mi się w oczy gdzieś w internecie, postanowiłam ją przeczytać - zachęcił mnie opis. Na razie jest świetna. Tylko trochę gubię się w tym kto był kim (czetnicy, ustasze i te sprawy), ale to spokojnie do doczytania. Wink

"Bałkany wyobrażone" to chyba coś bardziej naukowego. Sam tytuł kojarzy mi się już ze "Wspólnotami wyobrażonymi" (zboczenie kulturoznawcze) i może właśnie w pewien sposób do tej koncepcji nawiązuje, ale nie jestem pewna, bo książki nie miałam w rękach. Po internecie krąży zachęcający opis, ale odstrasza mnie etykietka "naukowa". No nic, pewnie kiedyś po nią sięgnę, zwłaszcza, że też jest w którejś filii mojej okolicznej biblioteki. Ale na razie wolę poczytać coś zwyczajnego. Wink

Z podróżniczych książek czytałam właściwie tylko Cejrowskiego i pamiętam, że poszło mi to całkiem szybko i nawet mi się podobało, chociaż jego rejony nieszczególnie mnie ciekawią. Nie wiem czy ktoś pisał coś dobrego podróżniczego o Bałkanach - na razie zadowalam się przewodnikami. (Warto, bo fajnych rzeczy można się dowiedzieć.)


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
LadyPauline26
Moderator


Dołączył: 02 Kwi 2010
Posty: 4200
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 92 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 0:24, 07 Lip 2016    Temat postu:

Evans napisał:
*ma nadzieję, że od niczego wielkiego nie odciągnęła*

Skąd. Mam teraz więcej wolnego czasu niż przez ostatnie pół roku łącznie, a poza tym jedną z rzeczy, które najbardziej na tym forum lubię to jakikolwiek zalążek wymiany zdań czy rozmowy w postach. Strasznie mi tego brakuje, więc teraz z godną dziecka naiwnością (i godnym mnie uporem) próbuję popchnąć ludzi do tego, żeby trochę jednak pogadali. Także tamto pytanie mnie bardzo ucieszyło Very Happy.
*** *** ***


I cóż.
Właśnie skończyłam drugą część pierwszego tomu dylogii o Hyperionie. Poziomem właściwie dorównuje pierwszemu, chociaż czytało mi się trochę lepiej, bo przywykłam już do stylu i znów przestawiłam się na język polski. Nadal niespecjalnie obchodzą mnie bohaterowie i to, kto przeżyje, ale jedna osoba (Brawne Lamia) trochę po swojej opowieści zyskała w moich oczach. Za najsłabszy punkt uważam na ten moment wspomnienia o Siri, bo jak dla mnie był to tylko kolejny głupi pretekst do opisywania kobiecych kształtów, a jej losy niczego tak naprawdę nie wniosły do opowieści. (No chyba że liczyć zamęt w mojej głowie i niemożność ogarnięcia, czy relacjonowano mi tulenie się do młodej piękności tylko po to, żebym zrozumiała jakąś rebelię kilka dekad później... Jeśli tak, to ktoś powinien uświadomić autora, że opisy nieopalonych rejonów bikini raczej niewiele tłumaczą w kwestii polityki międzyplanetarnej.)

No nieważne!
Teraz siłą rozpędu zabrałam się za tom drugi (albo trzecią książkę, jak kto woli) z tej serii, czyli "Zagładę Hyperiona". Dzięki za spojler, tytule. W sumie ciekawi mnie ten zabieg i ujawnienie owej zagłady już na okładce, bo do tej pory Dan Simmons wydaje się robić wszystko, żeby mnie zmylić i wprawić w jak największą konsternację przy próbach ogarnięcia, o co właściwie w całej tej powieści chodzi.
Liczę, że dowiem się tego przez te prawie 600 stron Kwadratowy.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez LadyPauline26 dnia Czw 0:33, 07 Lip 2016, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Evans
Jr. Admin


Dołączył: 19 Wrz 2013
Posty: 2198
Przeczytał: 3 tematy

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 20:50, 18 Lip 2016    Temat postu:

A ja w końcu wymęczyłam "Gilotynę Marzeń", która nieco optymistycznie mnie natchnęła, bo w końcu pozamykała te wątki, które ciągnęły się już od dosyć dawna i których miałam świecie dość - głównie mówię tu o wątku Perrina, którego już zdzierżyć nie mogłam. Poza tym podobało mi się, że rozwijali wątki wszystkich głównych bohaterów, a nie skupiali się na jednym, a resztę traktując po macoszemu, jak już się zdarzało. Co prawda nieco mi się przeciągała akcja w niektórych momentach, ale wydarzenia w Białej Wieży nagle stały się ciekawe, bo przyjęta została strategia, która jest jak dla mnie najbardziej efektywna w swojej cichości Very Happy. Poza tym Lews Therin miał swoje pięć minut, które były naprawdę imponujące, choć Rand mnie nieco zawiódł... No ale! Generalnie mi się podobało zdecydowanie bardziej niż poprzednie części, a następne, które ocenę, będą już autorstwa Sandersona, czego jestem bardzo ciekawa c:

A teraz biorę się za wypożyczonego z biblioteki Orwella, konkretniej "Rok 1984", który chodzi za mną już od bardzo dawna - a że w końcu go dorwałam, to zobaczę Kwadratowy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
LadyPauline26
Moderator


Dołączył: 02 Kwi 2010
Posty: 4200
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 92 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 21:55, 18 Lip 2016    Temat postu:

No i "Zagłada Hyperiona" skończona. Ale nie wiem, co mogłabym o tej książce powiedzieć, bo jednocześnie cieszę się, że ją przeczytałam i wciąż mam w głowie wspomnienie swoich emocji, które mi towarzyszyły w trakcie próby przebrnięcia przez tę cegłę. Strasznie dużo rzeczy mnie w tej części irytowało i naprawdę - tak, ja to mówię - uważam, że autor przeciągnął sprawę. Mógł zrobić to o prawie połowę krótsze, bo jak dla mnie zbyt wiele stron zajmowało chodzenie bohaterów od jednego Grobowca do drugiego. Po piętnastych przenosinach ze Sfinksa do Nefrytowego czegoś, czy cenzura wie gdzie, i z powrotem człowiek już serio nie pamiętał, po co oni to robią. Zresztą już naprawdę dobijało mnie ich zachowanie, które przypominało tani horror - czyli rozdzielanie się w najgorszych miejscach, włażenie, gdzie aż się prosi człowiek o kłopoty i wychodzenie samemu wtedy, kiedy nawet w setkę ludzi byłoby niebezpiecznie. Naprawdę nie wiem, jak przy takich bohaterach wszystko mogło się skończyć tak dobrze (o ile to słowo jest adekwatne do finału, bo dawno nie było mi tak niedobrze w trakcie czytania jak po dotarciu do opisu skutków ostatniego planu Meiny ;-; ).
No ale... nie chcę tylko marudzić. Były dobre strony tego tomu. W ogóle czuję się trochę mądrzejsza po jego przeczytaniu z jakiegoś powodu (nagromadziłam fajne cytaty :3) i uważam, że autor miał naprawdę sporo niezłych pomysłów na wymyślenie tego świata z przyszłości. Niezbyt mi podchodziło jego poczucie humoru i budowanie postaci, ale z tym też się pod koniec trochę poprawiło. Większość osób nadal mnie nie obchodziła, ale zaczęłam się przejmować taką ogólną sytuacją ich świata, więc się to przerzuciło też na nich. I kurde... po jednym z ostatnich rozdziałów mam szczerą ochotę założyć na forum temat "Najbardziej epikie zgony" ;___;. Oczywiście byłby to temat martwy, więc muszę się pogodzić z zachowaniem tego w swojej głowie... ale serio jedna osoba zasługuje na specjalne podium za to, jak została uśmiercona... To robiło takie wrażenie, na mnie przynajmniej, że aż nie myślałam o tym, jakie to jednocześnie paskudne Very Happy.

I dobra... koniec tego recenzowania...
Teraz zabrałam się za "Alice", czyli przedostatni tom Kronik Wardstone Josepha Delaneya. Jak dotąd czyta się w porządku, chociaż odczuwam dość dotkliwie te przerwy pomiędzy kolejnymi częściami, bo znów nie do końca pamiętam niektóre wątki i muszę się porządnie wysilać, żeby skleić to razem w logiczną całość. Oczywiście autor pobieżnie to wyjaśnia, ale jednej rzeczy i tak zupełnie nie mogę sobie przypomnieć, a nawet nie wiem, w której części bym to znalazła, więc też nie wrócę tam, żeby poczytać, co się dokładnie stało i z jakiego powodu Sad.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Evans
Jr. Admin


Dołączył: 19 Wrz 2013
Posty: 2198
Przeczytał: 3 tematy

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 19:12, 25 Lip 2016    Temat postu:

Skończyłam wczoraj "Rok 1984" i powiem, że zrobił na mnie spore wrażenie... była nieco przygnębiająca, ale aż tak mi to nie przeszkadza, a ciekawie się czyta o takich rzeczach. No i mogę pochwalić to, że choć od początku coś mi się kołatało po głowie, co się okazało prawdą, to gdy to wyszło na jaw, i tak nie byłam mniej zaskoczona czy przejęta. Więc to dość mocna jak dla mnie książka, ale zdecydowanie na tak. A i szybko i miło mi się ją czytało - w sumie zajęło mi to coś koło 2 dni, tylko często zdarzało się, że po prostu nie miałam na czytanie czasu.

A teraz czytam, a raczej wypożyczyłam sobie dopiero "Cujo" Kinga c: Od dawna za mną autor chodzi, bo póki co przeczytałam tylko jedną jego powieść, a jakby nie patrzeć, jest dość znany. Chciałam dorwać Zieloną Milę, ale jej nie było, to wzięłam to Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
LadyPauline26
Moderator


Dołączył: 02 Kwi 2010
Posty: 4200
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 92 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 19:43, 25 Lip 2016    Temat postu:

Ja od ostatniego posta skończyłam "Alice" i kolejny, ostatni już, tom Kronik Wardstone, czyli "Zemstę stracharza". Ale chyba opinii wrażać nie będę, bo jest już cała w innym temacie.

No a w tej chwili brnę przez "Tysiąc statków gnanych wiatrem" Barbary Bartos-Höppner. Ogólnie ta książka zwróciła moją uwagę już... możliwe że sześć lat temu, bo ma złoconą okładkę z drakkarami, a ja od wtedy przechodzę nieznacznie tylko słabnące zauroczenie kulturą wikingów. Z tyłu nie ma żadnego opisu, który by jakkolwiek sugerował treść, ale po tym, co już przeczytałam, mogę powiedzieć mniej więcej na czym się opiera fabuła... I być może zabrzmi to dla niektórych nudno, bo to jest po prostu o podbojach wikingów z bardzo... polityczno-handlowego punktu widzenia. Budują sobie statki, debatują nad ich konstrukcją albo nad zdobywaniem nowych dworów, obmyślają założenie targowiska, wymieniają miecze za gary albo wełnę za liny... wycinają drzewa, jeżdżą na jakieś spotkania sądowe i mają spór z królową. O ile jej rolę można tak nazwać, bo powiedziałabym raczej, że sporo tu samowolki, a jej pozycja jest dość żenująco słaba.
Ogólnie mi się podoba, ale to jest bardzo staromodna książka. Napisana w takim stylu, w jakim już chyba teraz nikt nie pisze, ale który po przeczytaniu wielu książek już rozpoznaję. Jest coś takiego w sposobie przedstawiania postaci i budowania zdań nawet, czego nie widzę w nowych powieściach. Trzeba się po prostu na to przestawić. (O ile da się przestawić na taką idealizację głównego bohatera, bo niestety ów stary typ pisania bardzo często obejmuje ideologię: im więcej ktoś ma zalet i im bardziej uwielbiają go inni bohaterowie, tym bardziej będzie go uwielbiać czytelnik... Co w moim przypadku zupełnie się nie sprawdza.)
Resztę pewnie napiszę, jak skończę.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez LadyPauline26 dnia Pon 19:46, 25 Lip 2016, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Evans
Jr. Admin


Dołączył: 19 Wrz 2013
Posty: 2198
Przeczytał: 3 tematy

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 2:12, 07 Sie 2016    Temat postu:

Jakżem dzis powiedziała, tak dokończyłam te 20 stron i mam za sobą "Cujo" Kinga c: W sumie skończyłam przed 5 minutami, więc dość niedawno. I tak... no nie powiem, by mi się nie podobała. Wciągała, była przyjemnie napisana. Po Kingu bardzo szczęśliwych zakończeń nie oczekuję. I nie powiem, bym bardzo rozpaczała na koniec, ale zawsze to taka... no mało wesoła książka :<. Cieszę się, że przeczytałam, ale raczej wracać bym nie chciała ;-;.

A teraz się biorę za "Diunę" Herberta c: Nie wiem co myśleć, bo się dużo nasłuchałam... ale zobaczymy, jak to będzie c:


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
LadyPauline26
Moderator


Dołączył: 02 Kwi 2010
Posty: 4200
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 92 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 15:10, 07 Sie 2016    Temat postu:

Nie jestem w swoim pokoju obecnie, więc nie mam pod ręką listy książek, ale spróbuję sobie przypomnieć, co przeczytałam przez końcówkę lipca. Sporo się tego zebrało.

Na pewno były tam dwie książki z serii "Strrraszna historia" - jedna o średniowieczu (głównie w Anglii), a druga o Słowianach. Więc w sumie też większość bazowała na wydarzeniach ze średniowiecza, ale w środkowej, południowej i wschodniej Europie głównie. I cóż... po prostu mi się podobało. Czyta się to niesamowicie szybko, a sporo się można dowiedzieć, nawet jeśli język jest już nie do końca dopasowany do mojego wieku, a poczucie humoru nie zawsze mi leży.
Druga rzecz jest w sumie trochę kompromitująca, ale przeczytałam "Dzieci z Bullerbyn"... Ale o tym więcej napiszę w tym temacie.

A książką, która podobała mi się najbardziej, była "Jadwiga i Jagienka" o wstąpieniu na tron królowej Jadwigi właśnie. W sumie jak tak patrzę, to wszystkie te książki czytałam nie po raz pierwszy (czasem nawet nie po raz drugi), ale nie szkodzi. Widzę bardzo wyraźnie, że jako starsza osoba znacznie lepiej rozumiem, o co w niektórych sprawach chodzi, lepiej znam słownictwo pełne archaizmów i lepiej zapamiętuję nowe informacje. Więc cieszę się, że to sobie odświeżyłam.


**** *** **** *** ****

No a w tym momencie czytam "Endymiona" Dana Simmonsa, czyli kontynuację dylogii o Hyperionie. I generalnie mi się podoba, ale uważam, że autor po pierwsze przesadza z detalami, a po drugie ma stosunkowo mało pomysłów, więc ciągle używa tych samych. Książka jest dość gruba (592 strony) i ma dość małą czcionkę ciasno upchaną na stronie, co nie ułatwia szybkiego pokonywania rozdziałów - chociaż na szczęście są krótkie.
Ale tak jak mówiłam. Simmons pisze strasznie rozwlekle i właśnie zdałam sobie sprawę, że potrzebował dwustu stron, żeby zrelacjonować tak naprawdę tylko jedną misję trwającą w kulminacyjnym puncie zaledwie kilka minut. Oczywiście ważne były takie rzeczy jak sposób, w który główny bohater został w nią wplątany, ale kiedy patrzę wstecz, to widzę głównie setki akapitów poświęconych opisom nieważnych manewrów wojskowych, powtarzaniu tych samych rozkazów i planów albo debatom na temat skutków wstawania z martwych po zmienieniu się w papkę z krwi i kawałków kości - brzmi to irracjonalnie, ale to jeden z głównych motywów tej książki, serio. Po jakimś czasie to porządnie nuży.
A co do braku pomysłów, to moim zdaniem autor stworzył jeszcze na początku tamtej dylogii pewien zestaw elementów, które uznał za fajne dla fabuły, ale niestety potem stracił umiejętność wymyślania czegoś nowego, więc zaczął swoje stare pomysły układać w innych konfiguracjach. Także ciągle operuje tymi samymi bohaterami (nawet jeśli zmarli ponad 200 lat temu, wciąż do nich wraca), gadżetami (mata grawitacyjna everywhere), pogodą (ehh... burze piaskowe...), statkami (czasem odnoszę wrażenie, że poza tym konsula prawie nic po kosmosie nie lata) albo chociażby planetami (bo niby ich setki, a ciągle krążymy wokół paru tych samych).
Wrażenie pewnie marne po takiej recenzji, ale jak się wciągnąć, to czyta się nawet spoko. Tylko właśnie z wciągnięciem się jest czasem problem. No nic, więcej na pewno napiszę, jak już dobrnę do końca, co - błagam - niech nastąpi jak najszybciej, bo muszę odpocząć od tego świata, a jednocześnie bardzo chcę wiedzieć, co dalej.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez LadyPauline26 dnia Nie 15:21, 07 Sie 2016, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nimrodel
Jr. Admin


Dołączył: 10 Sie 2009
Posty: 2059
Przeczytał: 2 tematy

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 12:41, 09 Sie 2016    Temat postu:

LadyPauline26 napisał:
Na pewno były tam dwie książki z serii "Strrraszna historia" - jedna o średniowieczu (głównie w Anglii), a druga o Słowianach. Więc w sumie też większość bazowała na wydarzeniach ze średniowiecza, ale w środkowej, południowej i wschodniej Europie głównie. I cóż... po prostu mi się podobało. Czyta się to niesamowicie szybko, a sporo się można dowiedzieć, nawet jeśli język jest już nie do końca dopasowany do mojego wieku, a poczucie humoru nie zawsze mi leży.


Mam w domu kilkanaście książek z tej serii, uwielbiam ją! Poza świetnym humorem i przyjemnością czytania naprawdę czegoś można się z nich nauczyć i to tak trwale (w moim przypadku dzięki tym specyficznym gadkom i rysuneczkom) - pamiętam, że Strrraszna historia kiedyś pomogła mi na konkursie historycznym (przypomniałam sobie obciętą głowę Wata Tylera xD), a drugi raz zdobyłam uznanie w oczach nauczyciela historii, bo dzięki tym książeczkom zapamiętałam, że ostatnim królem rzymskim był Tarkwiniusz Pyszny. Razz Także polecam.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
LadyPauline26
Moderator


Dołączył: 02 Kwi 2010
Posty: 4200
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 92 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 21:19, 12 Sie 2016    Temat postu:

No właśnie jedną z tych książek co czytałam, było "To okropne średniowiecze" i w niej był obrazek ze zdekapitowanym Tylerem Very Happy. W sumie to były dwa żarty o nim i pamiętam, że jeden trochę dziwnie przetłumaczyli. Przypuszczam, że w oryginale gra słów dotyczyła podobieństw między "Wat" i "What?", ale nie wiem, jak można by to oddać w polskim. Lepiej pasowało właśnie to drugie, gdzie mówili, że głowa jest "waciana".
Ale fakt, z tej serii sporo się potem wie. Chociaż muszę przyznać, że dużo łatwiej jest mi teraz zapamiętać te fakty, bo mam jakiś punkt odniesienia. Ta część o średniowieczu opowiadała głównie o Anglii i trochę Francji (z oczywistych powodów), także po swoim egzaminie miałam do czego podczepić nowe informacje. A z pierwszego czytania nie kojarzę aż tak dużo.
No a teraz zabrałam się za kolejną książkę z tej serii, czyli "Groźni rycerze w ponurych zamczyskach". Taka mała odskocznia po poprzedniej lekturze, która zajęła mi prawie dwa tygodnie i była cegłą z małym druczkiem.


I skoro o tej cegle mowa...
Nie chcę się za bardzo nad tym rozwodzić, ale "Endymion" podobał mi się dużo bardziej od "Hyperiona". Po pierwsze dlatego, że cel misji był nieco jaśniejszy, a po drugie dlatego, że w końcu potrafiłam jakoś przywiązać się do postaci. Przy poprzednich tomach nieraz wspominałam, że nie do końca umiem się przejąć ich losami... tzn. większość osób była mi obojętna albo budziła raczej... mało przychylne odczucia ;-;. A tym razem miałam dla głównego bohatera coś na kształt sympatii, a jednego z jego towarzyszy też polubiłam. Pewnie byłby faworytem, gdyby było coś więcej o nim wiadomo, ale nie odzywał się zbyt często, więc niełatwo było wyrobić sobie o nim zdanie. Jak na koniec stała mu się krzywda, to dostałam nagłego przyspieszenia, żeby się jak najprędzej dowiedzieć, czy wyjdzie z tego cało... Prawdę mówiąc, nadal mam autorowi za złe, co wymyślił ;-;. To było takie okrutne Sad.
No i jeszcze ojciec kapitan de Soya - w sumie z perspektywy całości książki muszę przyznać, że zrobił na mnie chyba największe wrażenie. Początkowo niespecjalnie mnie przekonywał, ale teraz jestem w stanie dać go na pierwszym miejscu. Mam nadzieję, że to nie koniec jego roli, bo ciekawa osoba.

I dobra, teraz narzekanie. Książka niby całkiem spoko (drugą połowę zdecydowanie lepiej mi się czytało niż pierwszą, bo jest moim zdaniem bardziej wciągająca), ale nadal mam te same zarzuty. Autor wciąż międli te same pomysły na nowo i na nowo. Burze piaskowe, mata, "rtęciowa" zbroja, nawiązania do Keatsa... To już naprawdę męczy na dłuższą metę. Nawet w przypadku najciekawszego plemienia jakie pojawiło się na Sol Draconi Spetem mam zastrzeżenia, bo pod pewnymi względami zachowują się jak Bikurowie z pierwszej dylogii... z tą ich obsesją na punkcie liczebności swojej grupy. Nic im nie ujmuję, ale jak na tak prymitywnych w gruncie rzeczy osobników coś za duże mają w tym uniwersum pojęcie o matematyce. Nieważne!
A druga wada - tym razem nowa - to Enea. Kolejne wyidealizowane coś... Nie jestem pewna, czy da się ją jako czytelnik tak szczerze polubić, bo chociaż autor (mam na myśli narratora, który opowiada/spisuje całą historię, a sam brał w niej też udział - ale jest poniekąd wszechwiedzący) ewidentnie żywi do niej sympatię, ja uważam, że jest po prostu... nic nowego... wyidealizowana. Może coś ze mną nie tak, ale ja w wieku lat 12 naprawdę byłam chyba strasznie ograniczona i głupia, jak się z nią tak porównam. Niby nie jestem "mesjaszem"... Ale i tak odnoszę wrażenie, że autor (ten właściwy) nie do końca miał pojęcie podczas pisania, jak się zachowuje przeciętna dwunastolatka. Więc jakkolwiek Enea nie byłaby tutaj centrum wydarzeń, tak moim zdaniem czasami trudno ją znieść i byłoby bez niej lepiej. W zasadzie to głównie z jej wypowiedziami mam problem... na siłę tajemnicze i zagmatwane. Plus bywa przemądrzała ;-;.
Ale cóż - podobno w ostatnim tomie jest już dorosła, więc może w tym wydaniu nieco mi bardziej podejdzie. (W co szczerze wątpię, bo do tego dojdzie jej na pewno zniewalająca uroda i wdzięk, które w połączeniu z odwagą i świetnym poczuciem humoru stworzą z niej kolejny w tej serii pozbawiony skazy obiekt westchnień... Często mam wrażenie, że autor był zagorzałym feministą, ale po namyśle nieco mi się to kłóci z jego obsesją na punkcie tworzenia większości kobiet pięknymi...)


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Evans
Jr. Admin


Dołączył: 19 Wrz 2013
Posty: 2198
Przeczytał: 3 tematy

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 13:03, 22 Sie 2016    Temat postu:

Diuny jeszcze nie skończyłam, ale że wróciłam do domu, to robię małą przerwę na Zatracenie autorstwa Osamu Dazaia. Trochę mi zależy, by przeczytać to przed rozpoczęciem roku szkolnego, by jeszcze załapać lekturę nim skończymy omawiać modernizm. I póki co czyta się szybko i przyjemnie, poza tym długie to nie jest, więc na pewno skończę :3 ...tak dziś lub jutro.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
LadyPauline26
Moderator


Dołączył: 02 Kwi 2010
Posty: 4200
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 92 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 14:16, 22 Sie 2016    Temat postu:

Od ostatniego posta trochę już przeczytałam, bo książka o rycerzach skończona, a w międzyczasie dokończyłam też "Robinsona Kruzoe" Stanisława Stampf'la (ten apostrof jest dobrze postawiony... nie wiem, o co chodzi z tym nazwiskiem). I właściwie to o tej drugiej książce mam nieco więcej do powiedzenia.

Nie chcę się rozpisywać, więc wspomnę tylko o dwóch sprawach.
Po pierwsze: to mi się nigdy nie znudzi. Te momenty, kiedy Robinson siedzi na swojej wyspie i próbuje sobie tam urządzić życie, są tak cudowne, że mogłabym to przeczytać jeszcze kilka razy - co na pewno zrobię - i będą mnie za każdym razem podobnie zachwycać. Zawsze mnie urzeka ta jego pomysłowość i zdolność przetrwania, a mówiąc szczerze, nie znam innej książki, gdzie by pokazano coś podobnego w taki właśnie sposób. Zachwyca mnie zresztą to, że autor (i autor oryginału i Stampf'l) był w stanie pokazać tak złożoną historię, mówiąc właściwie zawsze z perspektywy jednej osoby, dookoła której przez znaczną część powieści jest tylko dzika przyroda.
A druga rzecz to właśnie sam Robinson. Strasznie lubię tę postać, bo jest jakaś taka... prawdziwa. Ma pewne irytujące cechy, ale to raczej poboczna kwestia, a czasami trudno mi się dziwić jego zachowaniu, skoro spędził sam jakieś 10 lat. Ta sympatia wynika zresztą z tego, że on jest w pewnym aspekcie podobny do mnie i... właściwie pewnie do większości ludzi. Niby to oczywistość, ale strasznie mi się podoba to, jak pokazali w tej książce jego podejście do swojego domu i sposobu życia, że tak powiem. Ogólnie chodzi o to, że właściwie zawsze się za czymś tęskni - jak był u rodziców to za morzem, a jak był na wyspie, to za domem. Nie chciałabym popadać w patetyczne tony, ale to jest boleśnie prawdziwe i nie mogłabym go nie rozumieć, kiedy opisane są jego trwające całymi latami marzenia o ucieczce z wyspy, a potem, jak już z niej odpływa, to stoi długo bez ruchu i patrzy jak znika. Takie trochę skazanie na bycie nieszczęśliwym...
I tutaj zakończę, bo nie jestem w stanie oddać wszystkich swoich odczuć w dwóch akapitach Very Happy. Poza tym nie chcę się wgłębiać w bardziej osobiste aspekty, ale o tym aż musiałam wspomnieć :3.

No a w tej chwili zabrałam się za - w sumie na szczęście - ostatni tom serii o Endymionie i Hyperionie. "Triumf Endymiona" ma 752 strony małym druczkiem, więc trochę to potrwa, ale chciałabym to już mieć za sobą... Trochę z ciekawości zakończenia, a trochę ze zmęczenia tym uniwersum. (Aha! I odnośnie moich poprzednich postów. Dam mały cytat na potwierdzenie tej powtarzalności elementów fabuły. Autor przypadkowo sam go potwierdził i to na stronie 22 Very Happy. "Na dworze szalała burza piaskowa - jak zawsze - i de Soya musiał przebiec ostatnie trzydzieści metrów (...)" Bez tumanów piachu się obyć nie mogło . Tak, to jest dokładny cytat, z wtrąceniem włącznie.)


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Evans
Jr. Admin


Dołączył: 19 Wrz 2013
Posty: 2198
Przeczytał: 3 tematy

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 19:57, 23 Sie 2016    Temat postu:

Jak zakładałam, tak też się stało... "Zatracenie" dziś przed południem jeszcze skończyłam i... no cóż, jestem wrażliwcem, to wystarczy powiedzieć, że siedziałam w salonie z mamą, która coś do mnie zaczęła mówić, po czym po spojrzeniu na moją twarz urwała i dała mi cierpieć w spokoju ;_;. Po dekadencie w sumie nie powinnam oczekiwać niczego innego, zwłaszcza po tym konkretnym, bo o Dazaiu już się nasłuchałam... Ale to było tak koszmarnie ponure ;_;. Nie mam pojęcia, jak człowiek jest w stanie przeżywać tak długo i nieustannie tyle negatywnych emocji. I czytanie jak człowiek się zatraca... pisane jeszcze z jego własnej perspektywy... próbowałam to przenieść na to, co wiem o kulturze japońskiej, bo ich mentalność się jednak różni. Ale nie wiem na tyle dużo, by w pełni to jakoś porównać. A konkluzja osoby, która ponoć znała twórcę pamiętników, była dla mnie tak dobitną pointą całości, że aż mnie uderzyło jak patelnią po łbie ;-;.
Znaczy ciekawe na pewno było i chyba mogę polecać... jak ktoś lubi dołujące historie życia japońskich ludzi z okresu międzywojennego. Ale chciałabym kiedyś jeszcze do tego wrócić za parę lat i zobaczyć, jak wtedy to odbiorę.

A potem uznałam, że potrzebuję poprawiacza humoru, więc zaczęłam "Ukrytą Wyrocznię" Riordana. Potrzebuję lekkiej młodzieżówki :I. Której, zresztą, dziś przeczytałam większość... a potem wracam do "Diuny" c:


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
LadyPauline26
Moderator


Dołączył: 02 Kwi 2010
Posty: 4200
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 92 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 13:34, 01 Wrz 2016    Temat postu:

Ha! Skończyłam wreszcie "Triumf Endymiona". Wielkie cegłowate 752 strony. Moje wrażenia na temat całej serii są opisane w tym temacie, gdyby kogoś ciekawiło, a ta część była... hmm... w jakiś sposób najlepsza ze wszystkich. Może na równi z poprzednią. Wciąż wiele rzeczy mnie denerwowało, ale przybyło zalet.

A teraz sięgam po kolejną - moją ulubioną - Strrraszną Historię. Tym razem o wikingach. I jest to dla mnie bardzo sentymentalne wydarzenie, bo to dla mnie jedna z najważniejszych książek w życiu :3. Dzięki niej, między innymi, pokochałam Skandynawię, wikingów właśnie i stworzyłam moją najważniejszą postać do własnych opowieści, także sporo powodów Very Happy.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez LadyPauline26 dnia Czw 13:41, 01 Wrz 2016, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Zwiadowcy Strona Główna -> Skorghijl / Książki ogólnie Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 34, 35, 36 ... 38, 39, 40  Następny
Strona 35 z 40

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Emule.
Regulamin